Strony

niedziela, 15 lutego 2015

Jerozolima, Ottolenghi, Semolina cake - ciasto z czerwonych pomarańczy, nie tylko na niedzielę



Znalazłam je w wielkim zakurzonym kufrze na strychu.
To było wiele lat temu.
Teraz niektóre z nich mają już ponad sto lat.
Rysunki.


Niezwykłe mechanizmy, projekty, przekroje.
Precyzyjne, staranne, z oceną nauczyciela na odwrocie.
Z datą i nazwiskiem, TYM nazwiskiem, od którego wszystko pochodzi i na którym tak często spoczywają myśli tak wielu z moich bliskich.
Przetrwały stulecie. 


Wtulone w ciemności wielkiego kufra między drobinkami kurzu wciąż pewnie kryją skrawki tajemnic, jakich nie poznamy i ulotne myśli autora, za którym zawsze będziemy tęsknić.
Lubię do nich wracać.



Przekładać ich grube karty, które wciąż znaczą palce kurzem.
Lubię myśleć, że to ten sam kurz, który cichutko opadał przez te wszystkie lata i teraz w jednej jego drobinie zamknięta jest cała epoka, a ja jestem jej maleńką częścią.

Dziś w końcu to zrobiłam.
Wybrałam jeden, wyjątkowy, bo kulinarny.
Zawisł w mojej kuchni, tej, która powstała na miejscu kufra, starych szaf i pełnych tajemnic skrzyń.
I pewnie jest zaskoczony, że wybrałam dla niego taką okazałą ramkę i pozwoliłam zerkać z góry  na wszystko co robię w kuchni. Obserwuje mnie przeszłość, a ja zaglądam do niej nieustannie.


Teraz jesteśmy z sobą "twarzą w twarz" .
To ekscytujące, trudne do opisania uczucie.
Czas znów zatoczył koło. I zaczyna kreślić kolejne ... 


W przeszłość zanurzył się też Ottolengi w swej wyjątkowej książce. Podróżując ścieżkami pamięci i smaków pokazuje niezwykłe potrawy i opisuje ich fascynujące pochodzenie. Zatracam się między stronami tej książki i za każdym razem wychodzę upojona Jerozolimą. To zdecydowanie moja ulubiona książka kucharska. Wiem, że "zjem ją w całości" gotując niemal wszystkie pokazane tu dania. Na początek wybrałam ciasto, które właściwie przygotował mój Syn. Wspólne popołudnia z książką i ciastem to nasze małe rytuały.  Tak jak rytuałem o tej porze roku jest kupowanie kolejnych kilogramów czerwonych pomarańczy. To ich sezon, czas znów zatoczył koło.


Jeśli więc nadejdzie niedziela, a w Waszej kuchni znajdą się czerwone pomarańcze i ochota na leniwe popołudnie z ciastem, wybierzcie ten przepis i upieczcie je z Bliską osobą. Takie chwile będą zawsze smakowały szczęściem i przetrwają wszystko. Jak rysunki w kufrze. 


CIASTO Z SEMOLINY Z KOKOSEM I CZERWONYMI POMARAŃCZAMI 
/składniki na jedną keksówką , przepis cytuję za Y. Ottolenghi z moimi drobnymi zmianami/

Od dawna planowałam upieczenie ciasta z semoliny, jednak zawsze główną przeszkodą był ... brak semoliny. Postanowiłam tym razem po prostu użyć kaszy manny i efekt okazał się doskonały. Ciasto jest niezwykle aromatyczne i cudownie wilgotne - długo utrzymuje świeżość i z każdym dniem staje się smaczniejsze. Ogromnym plusem jest sam sposób przygotowania - nie wymaga miksera, ubijania, etc. - składniki po prostu miesza się w misce. Polecam podać je z kleksem gęstego jogurtu greckiego zmieszanego z odrobiną wody z kwiatów pomarańczy, kawałkami czerwonych pomarańczy i grubo siekanymi pistacjami. Smakuje egzotycznie, kwiatowo-owocowo, po prostu cudownie!  


180 ml oleju słonecznikowego
240 ml soku pomarańczowego (użyłam świeżo wyciskanego z czerwonych pomarańczy - polecam Moro z Lidla)
160 g dżemu z pomarańczy z drobno siekaną skórką (użyłam marmolady pomarńczowej z Lidla)
4 średnie jajka
otarta skórka z 1 pomarańczy
70 g drobnego cukru do wypieków
70 g wiórków kokosowych
90 g mąki pszennej
180 g semoliny (zastąpiłam kaszą manną)
2 łyżki zmielonych migdałów
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Na syrop:
200 g drobnego cukru do wypieków
140 ml wody
1 łyżka wody z kwiatów pomarańczy 
Do podania: 
jogurt grecki 
kawałki czerwonych pomarańczy
2 łyżki siekanych pistacji 


W misce wymieszać olej, sok i dżem z pomarańczy, jajka i skórkę pomarańczową - dżem powinien się rozpuścić i połączyć z resztą. W drugiej misce połączyć wszystkie suche składniki, a następnie dodać je do miski z mokrymi. Wymieszać aż powstanie jednolita, dość płynna masa. 
Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 stopni (160 stopni z termoobiegiem). Podłużną keksówkę wyłożyć papierem do pieczenia i przelać do niej ciasto. Piec przez ok. 50 minut, do momentu tzw. suchego patyczka. 
Kiedy ciasto się piecze, przygotować syrop. Składniki przełożyć do rondelka i zagotować. Gorącym syropem polać ciasto zaraz po wyjęciu z piekarnika - należy to robić etapami, pozwalając na to, aby syrop stopniowo wsiąkał w ciasto. 
Przestudzone ciasto podawać z kleksem jogurtu, kawałkami pomarańczy i siekanymi pistacjami. 


4 komentarze :

  1. Też mam tą książkę, ale jeszcze nic z niej nie ugotowałam. Muszę w przyszły weekend koniecznie coś z niej wypróbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agato, koniecznie - jestem pewna, że nie będziesz żałować:)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. ehhh jeszcze nie mam tej księgi ale muszę sie w nią zaopatrzyć :)
    pyszności pokazujesz i to jeszcze jak!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za wizytę na moim blogu :)