tag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post8638631235421653125..comments2024-03-18T07:43:49.663+01:00Comments on KUCHARNIA: Idealna babka cytrynowo- jogurtowa. Szybko, świeżo, prosto - Donna Hay, recenzja i konkurs. KUCHARNIA, Anna-Mariahttp://www.blogger.com/profile/17690217249124406683noreply@blogger.comBlogger84125tag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-41506952357081905872020-01-13T20:11:15.401+01:002020-01-13T20:11:15.401+01:00Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !Karolina Zarębskahttps://www.blogger.com/profile/11763306230374975288noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-50026956148386719032015-03-28T13:52:08.731+01:002015-03-28T13:52:08.731+01:00Ten komentarz został usunięty przez autora.Stylowa Kuchniahttps://www.blogger.com/profile/16249635602978315020noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-67246625942662520692015-03-28T00:00:33.437+01:002015-03-28T00:00:33.437+01:00Oj, jak ja to sobie przypomnę...
Byłam chyba w ...Oj, jak ja to sobie przypomnę... <br /><br />Byłam chyba w trzeciej klasie podstawówki. Obraziłam się śmiertelnie na mamę. Bóg jeden wie dlaczego. I taka obrażona na śmierć i życie postanowiłam, że będę gotować sobie obiady sama. Pomyślałam, że zacznę od ziemniaków. Bo cóż to takiego wielkiego ugotować ziemniaki. <br />Prościzna. <br />Wiadomo.<br /><br />No i zaczęły się schody. Obieranie ziemniaków wcale nie było łatwe. Ale najtrudniejsze było jeszcze przede mną. <br /><br />Ziemniaki obrałam. Ale co dalej? Nie miałam bladego pojęcia. Poszłam do mamy i udając, że obrażona nie jestem, zapytałam: "Mamo, do ziemniaków, gdy się je chce ugotować dodaje się wody?" Mama zrobiła wielkie oczy i powiedziała: "No przecież wiadomo, że tak!".<br /><br />Ziemniaki ugotowałam. Zgodnie z sugestią mamy. W wodzie. Zapomniałam tylko zapytać czy trzeba je posolić.<br /><br />Ale co tam, dało się zjeść...<br /><br />P.S. Z własnych obiadów zrezygnowałam jednak dosyć szybko :-)<br /><br />Dorota<br />dorotagaleria@o2.plAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-21641449684870742742015-03-27T23:24:36.562+01:002015-03-27T23:24:36.562+01:00Pierwsze moje poważne danie to były piersi kurczak...Pierwsze moje poważne danie to były piersi kurczaka, które nie wyszły przepisowo... krótko pisząc...podeszwy.Jednak domownicy byli tak głodni,że zjedli je, może nie ze smakiem ale jakoś strasznie też nie narzekali. Dobrze,że nie widzieli jak jedną skrobałam nad zlewem - tak mi się przypaliła :) W pamięci mam również mój pierwszy wypiek. Była nią babka kawowa. Bardzo smaczna i tym razem wyszła idealnie. Mimo, że piekłam ją jeszcze wielorkotnie, wizualnie nigdy nie wyszła jak ta pierwsza. Po przekrojeniu miał piękny pasiasty wzorek, który robiło się widelcem :) Wszyscy byli zaskoczeni, ze sama ją upiekłam a wcinali do ostatniego okruszka...:)<br /><br />Pozdrawiam serdecznie<br />Justyna<br />kuchennefascynacje@o2.plkuchennefascynacjehttp://www.kuchennefascynacje.blox.plnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-31565504306540466062015-03-27T22:54:12.407+01:002015-03-27T22:54:12.407+01:00Nie jestem w stanie przypomnieć sobie mojego kuche...Nie jestem w stanie przypomnieć sobie mojego kuchennego debiutu. Chyba była to zupa jarzynowa. Ale cóż o tej zupie powiedzieć mogę - był to w zasadzie bulion warzywny i jakoś specjalnie nie podbił wówczas mojego serca. W głowie natomiast utkwiła i historia związana z moim nieco późniejszym kuchennym eksperymentem. <br /><br />Moim pierwszym wypiekiem w czasach kiedy byłam jeszcze dzieckiem była... napoleonka. Bardzo lubiłam kuchenne eksperymenty i po kilku wcześniejszych dokonaniach kulinarnych przyszedł czas na coś bardzo skomplikowanego. Zdobyłam upragniony przepis, jako pomocnicę zaangażowałam młodszą siostrę i przystąpiłyśmy do pracy. Składanie, wałkowanie, mrożenie - próbowałam trzymać się przepisu, postępując dokładnie wedle jego wskazówek. W końcu nadszedł długo oczekiwany moment. <br /><br />Ciasto zostało rozłożone na blasze zawędrowało do piekarnika, a my z wielkim apetytem przebierałyśmy nogami. Jakież było nasze zdziwienie kiedy po upłynięciu wyznaczonego czasu z dużego płata został jakiś mini kawałek. Nie mam pojęcia co zrobiłyśmy źle ale ciasto skurczyło się do tego stopnia, że po przełożeniu masą otrzymałyśmy zaledwie jedną porcję ;)<br /><br />Cóż było robić - przełożyłyśmy go masą i podzieliłyśmy na pół. Powiem szczerze, że od tej pory ten horror mnie prześladuje i nigdy potem nie powtórzyłam próby upieczenia napoleonki ;)<br /><br />Pozdrawiam,<br />Anka<br />annanowara@interia.pljournal No.1http://www.journalno1.comnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-17636520783594626292015-03-27T21:52:18.554+01:002015-03-27T21:52:18.554+01:00Nie potrafię sobie przypomnieć pierwszej, samodzie...Nie potrafię sobie przypomnieć pierwszej, samodzielnie przygotowanej potrawy. Jestem pewna, że coś tam pichciłam w dzieciństwie, ale z jakiś powodów moja pamięć nie przechowuje tych wspomnień. Tym co traktuję jako swój debiut kulinarny jest bułka drożdżowa. Doskonale pamiętam, jak będąc już na studiach wróciłam przed Wielkanocą do domu. Wieczorem siedząc w kuchni zaczęłam przeglądać leżącą na stole książkę kucharską. Taką, która dawniej była w każdym domu. Ta, którą trzymałam była już mocno zniszczona, z wypadającymi, pożółkłymi kartkami. Za to z jednym, bezcennym elementem. Własnoręcznymi dopiskami babci. Zamarzyłam wtedy właśnie o bułce drożdżowej, choć wiedziałam, że jej przygotowanie to nie będzie dla mnie, bułka z masłem. Nie miałam zupełnie żadnego doświadczenia. Postanowiłam jednak spróbować. Dla zapachu, jaki unosi się podczas pieczenia. Dla możliwości odrywania jeszcze ciepłych kawałków i rozsmarowywania momentalnie topiącego się masła. Dla przywołania, choć na chwilę, czasów dzieciństwa. Miała być moja. Od początku do samego końca. Bez niczyjej pomocy. I powstała. Nie była idealna. Nie wyrosła tak, jak to sobie wyobrażałam. Ale zapoczątkowała moją miłość do ciasta drożdżowego. Do dzisiaj, cały czas przygotowywanego z tego samego przepisu, co wtedy. Za każdym razem jednak z coraz większą wprawą. Od tego czasu bowiem, każdy powrót do domu ma dla mnie zapach i smak bułki drożdżowej.<br />Pozdrawiam serdecznie!<br /><br />okijoanna@wp.pljjjoannahttps://www.blogger.com/profile/05038778547104805012noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-46586312867628449792015-03-27T21:40:04.237+01:002015-03-27T21:40:04.237+01:00Pamiętam to dokładnie, ponieważ było to w przeddzi...Pamiętam to dokładnie, ponieważ było to w przeddzień Dnia Mamy. :) Miałam wtedy niespełna 8 lat i choć przygotowałam już dla niej 'aurkę' to chciałam jej podarować też coś wyjątkowego od serca. Zawsze lubiłam patrzeć jak przygotowała pyszne ciacha i lubiłam jej pomagać, więc przekonana byłam, że sama również dam sobie radę. Wobec tego jakiś czas wcześniej w pełnej 'konspiracji' z Babcią pożyczyłam od Niej kajecik z ręcznie wypisanymi sprawdzonymi przepisami. Kiedy przyszło wybrać przepis to zrobił się pewnien problem, bo ciężko mi było oszacować własne możliwości. Największą moją uwagę zwróciło "Kubeczkowe ciasto jogurtowe" opatrzone adnotacją - 'bardzo proste'. Przepis wydawał mi się też ciężki do zepucia poprzez samo odmierzanie składników, gdzie jedyną miarą jest opakowanie po jogurcie. Wobec tego gdy Mama wyszła do pracy ja postanowiłam upiec swoje pierwsze ciacho. Przygotowałam wszystkie potrzebne składniki, dodatkowo z ogródka przyniosłam śliwki, za którymi przepadała. Zmiksowałam wszystko wedle babcinych zaleceń i przelałam ciasto do formy, aby inni domownicy nie dowiedzieli się o moim podstępie zamnęłam się z blachą i mikserem w spiżarni i tam w ukryciu dokańczałam wypiek. Wierzch posypałam śliwkami i wstawiłam do piekarnika ustawiając czas pieczenia, aby nic nie przegapić. Oczywiście okienko piekarnika pozasłaniałam ściereczkami, aby nikt się o nim nie dowiedział. Po jakichś dziesięciu minutach wróciła jednak z pracy Mama, która jak się okazało skończyła szybciej. Gdy usłyszałam ją w drzwiach od razu wyjęłam gorące i nieupieczone ciasto z piekarnika i wsadziłam do spiżarni... Odwróciłam uwagę Mamy od kuchni i gdy poszła do ogródka, po około godzinie, jak gdyby nigdy nic z powrotem włożyłam moje ciasto do piekarnika. Domyślasz się pewnie, co stało się wtedy z ciastem. :D Ale ja niczego się nie domyślałam, widziałam tylko z wierzchu przyrumienione ciasto i byłam z siebie bardzo dumna. Następnego dnia przyszło nam spróbować tego ciasta.. oczywiście gdy mój sekret wyszedł na jaw Mama śmiała się, bo oczywiście od początku wiedziała co się święci. Po rozkrojeniu ciasto miało dosyć osobliwą konsystencję, niczym napoleonka, gdyć przypieczony spód i wierzch łączyła duża warstwa kremowej (półsurowej!) masy. To trzeba mieć talent! :) Gdy skosztowała pierwszy kawałek stwierdziła, że bardzo Jej smakowało i, że ma taki krem budyniowy. :). Czasem nawet w surowym cieście można znaleść plusy, jak się kogoś mocno kocha. Była po prostu wzruszona. Z resztą rodzinka też zjadła ze smakiem nawet młodszy brat niejadek nie kręcił nosem. <br />Teraz kiedy mieszkamy już w innych miastach z sentymentem wracam do rodzinnego domu i wspominamy tamte 'pierwsze kroki', razem pieczemy jej popisowe ciasto drożdżowe i dużo rozmawiamy o tym co przyniósł nam tydzień. Mama często prosi mnie, abym coś upiekła dla Niej na ważną okazję lub święta. To dla mnie duże wyróżnienie, wiem, że teraz już można mi zaufać w kwestii ciast. :)<br /><br />Pozdrawiam, <br />Martha<br />marth.ostrowska@gmail.comMarthahttps://www.blogger.com/profile/09028059051505102700noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-32960554727812818002015-03-27T20:04:23.816+01:002015-03-27T20:04:23.816+01:00Aniu długo zastanawiałam się nad potrawą, którą pr...Aniu długo zastanawiałam się nad potrawą, którą przygotowałam samodzielnie. Pierwsze na myśl przyszło ciasto kokosowe, które zawsze sentymentalnie wspominam myśląc o swoich pierwszych wypiekach. Jeszcze w szkole podstawowej piekłam je z koleżanką na wieczorek klasowy. Tak je piekłyśmy, że po godzinie oczekiwania na pachnące kokosem wypieki zorientowałyśmy się, że nie włączyłyśmy piekarnika :D <br />Przy okazji Twojego konkursu przypomniałam siebie coś znacznie ważniejszego. Kiedy miałam dokładnie 12 lat, mój brat 10, a siostra 5 moja mama trafiła do szpitala (będąc w ciąży z moim drugim braciszkiem). Jej pobyt znacznie się przedłużał, a zbliżały się święta wielkanocne. Na święta mama miała wyjść na przepustkę. Wszyscy staraliśmy się przygotować dom na jej wyjście. Nie mieliśmy żadnej pomocy. Posprzątaliśmy, a tato starał się przygotować dania na wielkanocne śniadanie. Pamiętam, że ja przygotowałam sałatkę jarzynową. Prostą, tradycyjną, niczym się nie wyróżniającą. Jednak nie to się wtedy dla nas liczyło najbardziej. Chcieliśmy zobaczyć mamę i naszego małego braciszka. Tak na marginesie ważył wtedy ledwo 1,5 kg :)<br />Nie wiem czy wygram książkę, choć bardzo bym chciała. Mimo wszystko warto było wrócić do tych wspomnień. :) Pozdrawiam ciepło, wiosennie! Łucjahttps://www.blogger.com/profile/04018666982939343544noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-84854979903453963742015-03-27T17:27:18.697+01:002015-03-27T17:27:18.697+01:00Ciężko powiedzieć co było pierwsze... Ale z dzieci...Ciężko powiedzieć co było pierwsze... Ale z dzieciństwa utkwiły mi w pamięci dwie rzeczy, które robiłam dla mojej mamy. Wyszła ze szpitala i niewiele co mogła jeść. Wtedy pierwszy raz w życiu robiłam kluski lane, na rosole. Niby tylko mąka i jajko ale byłam nimi zauroczona. Oczywiście zamiast nitek bardziej wyglądały jak grube kładzione ale kto by wtedy się tym przejmował.... Do tej pory uwielbiam wszystkie kluchy i makarony ;)<br />Oprócz klusek były jabłka. Trzeba było odkroić ich górną część górną część, wydrążyć gniazdo nasienne, oprószyć cukrem i włożyć do garnuszka z niewielką ilością wody a potem prużyć pod przykryciem. Po kilku minutach można było się cieszyć delikatnym, ciepłym wnętrzem jabłka. Zrobiłam takie jabłka jeszcze raz czy dwa a potem na długie lata kompletnie o nich zapomniałam. Teraz po prawie dwudziestu latach przypomniałam sobie o nich gdy mnie i męża dopadła grypa żołądkowa i musieliśmy jeść lekkostrawnie- te jabłka były przepysznym urozmaiceniem diety. Czasem najprostsze rzeczy dają najwięcej radości!<br /><br />luszynekk@ wp.pl<br />Lucyhttps://www.blogger.com/profile/10668472565398315372noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-21726872874233072512015-03-27T15:29:44.485+01:002015-03-27T15:29:44.485+01:00Nigdy nie lubilam gotować! Zawsze myślałam że to n...Nigdy nie lubilam gotować! Zawsze myślałam że to nie dla mnie. W wieku dwudziestu paru lat nie umiałam zrobic nawet jajecznicy, ale pamiętam dobrze że od zawsze lubiłam makarony oczywiście kupne :-) Pierwszy raz zrobilam sama sos bolognese (Ragù) z mięsa mielonego wołowego z dodatkiem czosnku, pomidorów z puszki i bardzo dużej ilości Vegety..... był dla mnie przepyszny.<br />Dziś jestem mamą, mam męża włocha i kuchnie bez Vegety. Nauczyłam się gotować zdrowo szybko, smacznie i co najważniejsze - pokochałam to :-) polimi23@wp.plPaulinahttp://www.agustomio.comnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-63580631556713855642015-03-27T14:12:19.243+01:002015-03-27T14:12:19.243+01:00Zapomniałam: ela50@o2.pl
Zapomniałam: ela50@o2.pl<br />ela50https://www.blogger.com/profile/08845043186047041382noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-63818748884612444282015-03-27T14:11:35.924+01:002015-03-27T14:11:35.924+01:00Tak daleko nie sięgam pamięcią.
Nie wiem, jaka pot...Tak daleko nie sięgam pamięcią.<br />Nie wiem, jaka potrawa była tą pierwszą, ale mogę z całą stanowczością powiedzieć, kto mnie nauczył gotowania. Nie Mama, nie ! Moja Mama nie umiała gotować ! Za to mnie i dwie siostry rozwijała intelektualnie (kino, teatr, biblioteka, spotkania literackie...). Osobą, która dzierżyła łyżkę wazową w naszej kuchni była Mama mojej Mamy, czyli babcia Tola. To Ona gotowała z miłością i wyczarowywała gary zup i inne potrawy. Nikt, kto zawitał do naszego domu, nawet przez przypadek, nie wyszedł głodny ! Babcia uczyła nas wszelakiego gotowania. Przed każdymi świętami przygotowywałyśmy pod jej czujnym okiem przysmaki. Kiedy wychodziłam za mąż, zapisywałam jej przepisy w zeszycie, który mam do dziś. Poszłam też na kurs gastronomiczny. Ulubioną potrawą, którą potem przygotowywałam w domu, były pierogi leniwe. Tak, to jest potrawa, którą pamiętam jako pierwszą samodzielną. Na początku małżeństwa jechaliśmy z częścią rodziny pod namiot. I wtedy dałam "popisówkę" ! BIGOS ! Każdy zachwycał się jego smakiem. Przez lata wspominano, jaki był dobry. Nigdy się nie przyznałam, że autorką tegoż dania była...moja młodsza siostra :)ela50https://www.blogger.com/profile/08845043186047041382noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-51316606467270376232015-03-27T12:40:55.234+01:002015-03-27T12:40:55.234+01:00witam!
eksperymentować w kuchni lubiłam od zawsz...witam!<br /><br />eksperymentować w kuchni lubiłam od zawsze... ja nie pamiętam, ale ze wspomnień moich dziadków- pierwszą ala potrawę przygotowałam w wieku lat 2- to był miks mąk, przeróżnych kasz, wyciągnięty z regału sąsiadów, podczas, gdy mój dziadek załatwiał interesy z sąsiadem i nie miał czasu dla wnuczki... żona sąsiadka była zdumiona moimi poczynaniami...wyglądałam jak duch z młyna.... potem było gotowanie z kamieni, liści, owoców porzeczki, od czasu do czasu pojawiał się makaron z dżdżownic gotowany pod drzewem przy rowie....żeby była woda do zupy...<br /><br />Kuchnia interesowałam sie od dawna... zawsze kręciło mnie gotowanie. Jednak najbardziej dumna byłam, gdy udało się zrobić przepyszne soczewiaki , takie kresowe, sejneńskie, z moich stron- były tak dobre, ze moje niejadki co chwila wyciągały ręce po kolejne "pieczone pierożki"- przy okazji zapraszam na mojego bloga, tam znajduje sie słynny ów przepis: <br /><br />https://www.facebook.com/pages/KardamonBazylia-culinary-travels/767210246681859?ref=hl<br /><br />pozdrawiam serdecznie!<br /><br />Ania Marchlewska-nick FC<br /><br />aniasejny@wp.pl<br />Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-62704131696642785892015-03-27T12:21:28.660+01:002015-03-27T12:21:28.660+01:00agnieszka.czapska-pruszak@wp.plagnieszka.czapska-pruszak@wp.placzphttp://zpamietnikapiekarnika.blox.plnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-59553534474994782522015-03-27T12:19:54.398+01:002015-03-27T12:19:54.398+01:00Miałam wtedy 7, może 8 lat i troje młodszego rodze...Miałam wtedy 7, może 8 lat i troje młodszego rodzeństwa. Rodzice, mieszkający wówczas z babcią, oprócz "normalnej" pracy, mieli pasiekę pszczół, liczącą około 40 uli... Dzisiaj nie jestem w stanie ogarnąć rozumem, jak oni godzili te wszystkie obowiązki. Wtedy, mój rozum był za mały, aby się nad tym głębiej zastanowić. Mając pszczoły w takiej liczbie uli, w zależności od tego, co aktualnie nektaruje, wywozi się je w różne okolice. Zimują na ogrodzie, ale z pierwszymi promieniami słońca i pierwszymi kwiatami na łąkach, ule jadą w nowe miejsce. Dzień był jak co dzień, ciepły, ale nie gorący, więc raczej była to wiosna... Tak, wiosna, bo pamiętam ,że któregoś dnia siostra wykąpała się w rzeczce niedaleko tych uli i tata dostał prawie zawału, jak zobaczył ją brodzącą w zimnej wodzie (na szczęście woda sięgała do kostek, ale zimna była niemożebnie :-)). Tego dnia rodzice pojechali z babcią pracować przy pszczołach. Nie było to daleko od domu, może 1-1,5 km polną drogą. Powiedzieli, ze wrócą na obiad, ja mam obrać ziemniaki i utłuc kotlety schabowe... (dzisiaj mam dziecko w wieku 8 lat, które jeszcze nigdy nie tłukło kotletów :-0). To była pestka, przecież już to wcześniej robiłam. Ale tym razem, postanowiłam pójść krok dalej... Stwierdziłam, że skoro już te ziemniaki obiorę, to mogę je ugotować, a kotlety, wystarczy obtoczyć w mące, jajku i bułce, i usmażyć (przecież widziałam, jak mama to robiła wiele razy). Do dzisiaj pamiętam, jak smażyłam schabowe, uważając aby gorący olej mnie nie popryskał. Ziemniaki również ugotowałam, chociaż o soli zapomniałam. Odcedziłam i nawet się nie oparzyłam. Mało tego, zapakowałam wszystko w miski (nie wszystko, bo część zostawiłam dla rodzeństwa), włożyłam w 2 reklamówki, zawiesiłam na rower i pojechałam do rodziców. Do dzisiaj też pamiętam, że przejeżdżając przez lasek, który nie był wielkim i ciemnym lasem, przez cały czas odmawiałam zdrowaśki, bo takiego miałam stracha... Dzisiaj pewnie umierałabym ze strachy, gdyby moje dziecko odważyło się zrobić coś podobnego. Ale 30 lat temu czasy były inne, chyba bezpieczniejsze... Rodzice pękali z dumy, jak mnie zobaczyli, a historia o moim obiedzie jeszcze do tej pory jest opowiadana podczas rodzinnych imprez. A dzisiaj, (może to była jakaś przepowiednia), mój mąż najchętniej jadałby codziennie schabowego z ziemniakami... <br />aczphttp://zpamietnikapiekarnika.blox.plnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-42814862126961452432015-03-27T12:17:16.901+01:002015-03-27T12:17:16.901+01:00Moje pierwsze danie to makaron zrobiony z sosem......Moje pierwsze danie to makaron zrobiony z sosem.... a sos byl na bazie mielonki z puszki a do tego dodane swieze pomidory z dzialki, ziola i samodzielnie scierany na tarce zolty ser. Mialam wtedy ok 6 lat i bylam z siebie ogromnie dumna. W koncu pozwolono mi jak doroslej operowac nozykiem i tarka. A i jedzenie bylo calkiem jadalne.....<br />zokozlowska@gmail.com Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-39848038825047582452015-03-27T11:59:26.265+01:002015-03-27T11:59:26.265+01:00Moje pierwsze dziecięce potrawy przygotowywałam w ...Moje pierwsze dziecięce potrawy przygotowywałam w ogródku rodziców. Były to babki z błota o różnych kształtach :D <br />Miałam dużo różnokształtnych foremek na babki i produkowałam ich bardzo dużo, przyozdabiałam fragmentami chwastów, kamyczkami...tylko niestety nikt nie chciał ich jeść ;)Paulinahttps://www.blogger.com/profile/17662686249890397918noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-34770721001837394732015-03-27T11:36:31.319+01:002015-03-27T11:36:31.319+01:00Witam
moja prababcia Stasia nie potrafiła gotować-...Witam<br />moja prababcia Stasia nie potrafiła gotować- wychodziły jej 3 rzeczy, którymi karmiła mnie na przemian. Była to zalewajka, frytki i grzybki. Biorąc pod uwagę taki zestaw cały czas zastanawiam się jak mogłam pokochać gotowanie,. Ale właśnie moja przygoda z gotowanie zaczęła się jak miałam 13 lat i po śmierci prababci.Któregoś dnia tak zatęskniłam za jej grzybkami ( placuszki z zsiadłego mleka ), że pomimo prób wypędzenia mnie przez mamę z kuchni spędziłam 8 godzin próbując odtworzyć ten smak. Próbuje do dziś i ciągle to nie to samo,.. pozdrawiamAnonymoushttps://www.blogger.com/profile/07641222861693429518noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-66082767042348771832015-03-27T11:29:45.787+01:002015-03-27T11:29:45.787+01:00Miałam 6 albo 7 lat, kiedy dostałam od mamy Książk...Miałam 6 albo 7 lat, kiedy dostałam od mamy Książkę Kucharską Kubusia Puchatka. Przygotowałam dla wujka na urodziny jeżyki z toną margaryny, cukru, kakao i płatków kukurydzianych. Do dziś wspomina te "glejty" z rozrzewnieniem, kiedy przynoszę mu domowe trufle albo inne ciasta. <br />Swoją drogą z Patrycją z 10 piętra wypróbowałyśmy chyba wszystkie przepisy z tej książki. Nie chcę pisać jak wyglądały kuchnie po naszych ekscesach. Ważne, że świetnie się bawiłyśmy. Do dziś spotykamy się, by wspólnie nadziać gęś, albo dzwonimy do siebie poopowiadać, co dziś na obiad :)<br />Pozdrawiam,<br />Mimbla.<br />martynatwardy@gmail.comMimblahttps://www.blogger.com/profile/02645091416138724185noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-85364920504494083692015-03-27T11:05:58.769+01:002015-03-27T11:05:58.769+01:00"Żywe" (kolorowy deser ze śmietany z gal..."Żywe" (kolorowy deser ze śmietany z galaretkami) to chyba było moje pierwsze, całkowicie samodzielne dzieło. Zainspirowana lekcją ZPT (dla nieco młodszych Zajęcia Plastyczno Techniczne) w podstawówce postanowiłam zrobić ten deser dla moich rodziców i młodszej siostry. Kupiłam śmietanę, galaretki, cukier waniliowy, żelatynę i wzięłam się do roboty. Wszystko szło gładko, choć nieco zastanawiała mnie konsystencja podgrzewanej śmietany, ale co tam, przecież ja wiedziałam, że TO JEST DOBRE. Pokroiłam kolorowe galaretki, wszystko wymieszałam, wlałam do formy nie kosztując, bo przecież zrobiłam tak jak w przepisie...... Po powrocie rodziców zakomunikowałam, że mam dla nich pyszny deser. Pokroiłam, podałam i prawie się rozpłakałam widząc minę jedzących. Okazało się, że kupiłam kwaśna śmietanę, która po podgrzaniu stała się słodko-kwaśnym serkiem. Nie było to może najsmaczniejsze, ale po chwilowym załamaniu i tak byłam z siebie dumna.<br /><br />Pozdrawiam<br />Gosia<br />lilaki2000@op.plAnonymoushttps://www.blogger.com/profile/02217795553196703436noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-41250743264392677222015-03-27T10:35:39.513+01:002015-03-27T10:35:39.513+01:00Ten komentarz został usunięty przez autora.Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/02217795553196703436noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-88469280639874790752015-03-27T10:34:00.382+01:002015-03-27T10:34:00.382+01:00A więc skupię się na dwóch ważnych aspektach nieja...A więc skupię się na dwóch ważnych aspektach niejadalności i jadalności :P<br />Moimi pierwszymi dziecięcymi popisami kulinarnymi były piaskowo-błotne zupki/breje z dodatkiem wszystkiego co było w pobliżu miejsca zabawy czyli kamyczków, liści czereśni, trawy czy pospadanych z drzewa i lekko nadgniłych już śliwek węgierek itp. <br />Za to pierwszą w pełni jadalną i przyrządzoną w kuchni potrawą była tradycyjna szarlotka na kruchym cieście przygotowana w wieku lat 11-12... Wszystko od A do Z zostało wykonane przeze mnie osobiście. Począwszy od zakupów masła i śmietany w wiejskim sklepie, zrywania jabłek w zapuszczonym sadzie i niemiłosiernego poparzenia się pokrzywami (na zbiory wybrałam się w krótkich spodenkach i sandałach), a kończąc na zarabianiu i wałkowaniu ciasta. Ale co tam poparzone i swędzące nogi, kiedy wszystko wynagrodził widok studzącego się na werandzie ciepłego, oprószonego cukrem pudrem, <br />niemiłosiernie bosko pachnącego ciasta, które udało się w 100% (choć nigdy przedtem czegoś takiego nie robiłam) i taty, który właśnie co wrócił z pracy i pierwsze co to już się czaił, żeby ukroić jeszcze ciepły pierwszy kawałek. No a jak powszechnie wiadomo, że jak się zacznie kroić ciasto to potem już łatwo idzie :D Ciasto znikło jeszcze tego samego popołudnia, a na następny dzień był (a raczej został wymuszony przez domowników) replay. I choć szarlotkę z tego przepisu piekę do dziś (zawsze się udaje) to nigdy nie udało mi się powtórzyć jej idealności z pierwszego podejścia w wieku lat nastu...<br /><br />nutkaslodyczy@gmail.comKonstancjahttps://www.blogger.com/profile/01509216461469329970noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-32772009138694945342015-03-27T10:33:19.818+01:002015-03-27T10:33:19.818+01:00matko wpisałam wszystko o zupie pomidorowej a nie ...matko wpisałam wszystko o zupie pomidorowej a nie podpisłam sie nijak :) chyba jednak miłośc miesza w głowie<br />pozdrawiam Ewa ewa.sarbiewska@gmail.comAnonymoushttps://www.blogger.com/profile/11852650781015589814noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-61260688908493220542015-03-27T10:08:20.147+01:002015-03-27T10:08:20.147+01:00Jako jedynaczka, dość późno zaczęłam kucharzyć. Zw...Jako jedynaczka, dość późno zaczęłam kucharzyć. Zwykle mama wszystko podawała pod nos:) Albo ja jedynie odgrzewałam. Teraz trudno mi w to uwierzyć, bo kocham piec i gotować:)<br />Pierwszy raz porwałam się na dość skomplikowaną pizzę. Miałam tylko kupić spody i położyć składniki, ale spodów nie było, więc postanowiłam je upiec... cóż to mogło być trudnego! <br />Ciasto zarobione, przepis jakiś fachowy był.. no i niestety totalna klapa! Ciasto nie wyrosło, zupełny zakalec.. ale stanęłam na wysokości zadania i spód wyrzuciłam, a potem w naczyniu poukładałam kromki chleba, na to wyłożyłam farsz, posypałam serem i wszystko się razem zapiekło, a rodzice rozpływali się nad moim talentem kulinarnym:) <br />Nie wiem.. może miałam z 14 lat i od tego czasu wiele razy robiłam pizzę i zawsze wychodzi! :)<br />Pozdrawiam i już gratuluję zwycięzcom!,<br />Daria<br /><br />daria_iciek@wp.plAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6691738782623469858.post-23743719213328810722015-03-27T10:06:10.237+01:002015-03-27T10:06:10.237+01:00Witam, Pierwszą potrawą, którą robiłam samodzielni...Witam, Pierwszą potrawą, którą robiłam samodzielnie były pączki. Widziałam wcześniej jak to się robi nawet pomagałam mamie ale sama nie wcześniej nie robiłam. Pewnego dnia nadszedł dzień kiedy mama była w szpitalu i zostałam w domu tylko z tatą i młodszym bratem więc postanowiłam zrobić pączki. Temat trudny jak dla świeżaka ale dałam radę. Pączki były nieregularne, jedne większe drugie mniejsze. Jeszcze wtedy nie miałąm wyćwiczonej ręki do pączków. Ponadto pączki były bardzo smaczne oczywiście z marmoladą w środku i z cukrem pudrem. <br /><br />Pozdrawiam cieplutko Ewelina<br /><br />linka2107.88@o2.pl<br />Anonymousnoreply@blogger.com