Wczesny poranek.
W kolorze mleka.
Rozlało się wszędzie, za oknem.
Świat zniknął bez uprzedzenia.
Ukrył we mgle, jak kotara zakryła wszystko.
Wpatruję się, by go odnaleźć.
Zza ściany bieli wyłaniają się niespodziewanie oczy.
Patrzą na mnie duże, żółte i zagubione, jakby pytały o drogę, która też zniknęła.
Oczy błądzących samochodów rozglądają się powoli, a potem znów znikają.
Dziwne uczucie.
Choć wiem, że tam, pod bielą mgły, wszystko jest tak, jak było zanim zasnęłam, czuję dziwny niepokój.
Szukam potwierdzenia, choć małego dowodu, że tak jest.
Tęsknię za horyzontem.
Dom jeszcze śpi, choć otwarte szeroko oczy okien od kwadransu wypatrują świata.
Na darmo.
Teraz wzrok ma tylko pamięć, która z zamkniętymi oczyma widzi wszystko nadal wyraźnie i kolorowo.
Nie lubię mgły. We mgle się gubię.
Nie chcę zaczynać dnia zagubieniem.
Stoję więc i czekam na znak.
Dostrzegam w końcu jabłoń z rumianymi od surowego powietrza jabłkami.
Schodzę do ogrodu, żeby ich dotknąć - złapać świat za policzek.
Na tle mlecznej ściany, która stanęła przede mną jabłoń wygląda jak obraz, jabłka jak malowane.
Zrywam kilka, otulam dłońmi.
Ten dotyk jest pełen nadziei, która szepce, że za jabłonią dalej stoją brzozy, malinowy zagajnik, stara śliwa i orzech.
Ale nie chcę ich teraz szukać. Samotność we mgle napawa nie strachem. Wiem, że jeśli zrobię jeszcze jeden, dwa kroki do przodu, mgła zasłoni dom i kiedy się odwrócę nie będę go widzieć. Nie chcę tego.
Zawsze na horyzoncie muszę widzieć dom, to mój najcenniejszy drogowskaz.
Wracam więc szybko z rumianym dowodem życia - pięknymi, rubinowymi jabłkami i z wielkim pragnieniem, by przepędzić mgłę.
I surowe zimno, które wraz z nią nadeszło.
Obrażona kawa stoi w kącie. W takie dni, jak ten, sięgam po nią coraz rzadziej. Bardziej z sentymentu, jakbym miała wyrzuty sumienia, że nie pijam jej już tak często.
Ale to czas herbat, zielonych i czerwonych. Pachnących imbirem, pigwą, miodem.
Na ulubionej tacy kładę dzbanek. Obok stawiam ulubioną filiżankę.
Lubię ten widok. Najbardziej wtedy, gdy mogę wtopić się w tło i stać się jego częścią.
Fotel. Kominek. Stolik z tacą. Dzbanek z herbatą. I ciasto. Tu nic nie znika we mgle, choć lubię, gdy wieczorem kolory zmienia i podkreśla jedynie światło świec.
Łyk herbaty ogrzewa. Czuję jak ciepło rozchodzi się powoli po ciele. Aromat pigwy jest subtelny, ale tak cudownie wonny, że pochylam się nisko nad filiżanką, by chłonąć go jak najwięcej.
Tworzy idealne tło do ciasta. Chlebek imbirowy ze znalezionymi we mgle jabłkami pięknie pachnie korzeniami. Otwieram słoik jabłkowego musu, który dzięki rozmarynowi zyskał wyjątkowy, jesienny smak.
Późne śniadanie. Z mgłą za oknem. Z ciepłą herbatą. Imbirowym chlebkiem. Jabłkowym musem. Rozgrzewa od środka, tam gdzie ukryła się zziębnięta i pełna niepokoju dusza.
Przywraca równowagę. Dodaje energii, cudownie i aromatycznie wypełnia czas.
A mgła? Mgła opadnie, gdy wstanę zaparzyć kolejny dzbanek herbaty i uwolnić z pergaminu następny chlebek. I znów odnajdę mój szkic z horyzontem, ten za rubinową jabłonią.
A jak Wy czekacie aż opadnie mgła?
MUS JABŁKOWY Z ROZMARYNEM
Mus jest idealnym "smarowidłem" do ciast korzennych, imbirowych oraz do naleśników. Może być też wspaniałym pomysłem na świąteczny upominek.
10 jabłek, obranych i wypestkowanych
3 laski cynamonu
1/2 filiżanki cydru jabłkowego
1/4 filiżanki miodu
3 średnie gałązki rozmarynu
Wszystkie składniki umieścić w garnku i ustawić na dość dużym ogniu. Doprowadzić do wrzenia i trzymać na średnim ogniu przez 45 minut, od czasu do czasu mieszając. Usunąć gałązki rozmarynu (można zostawić kilka listków) oraz laski cynamonu. Zdjąć z ognia. Przelać do blendera i dokładnie zmiksować.
Przelać do żaroodpornego naczynia i wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 140 stopni na 2 godziny lub do momentu aż wystarczająco zgęstnieję. Piec bez przykrycia od czasu do czasu mieszając. Po tym czasie wyjąć z piekarnika, przelać do słoiczków. Mus należy spożyć do tygodnia czasu od upieczenia lub pasteryzować, wówczas będzie można przetrzymać go dłużej.
CHLEBKI IMBIROWO-JABŁKOWE
/składniki na 6 mini-chlebków/
Chlebek jest niezwykle aromatyczny, wilgotny od jabłek i rozgrzewający dzięki imbirowi. Najlepiej smakuje następnego dnia. Zapakowany, może być wspaniałym słodkim podarunkiem dla bliskiej osoby, która zaprosi Was na filiżankę herbaty.
1/2 filiżanki miękkiego masła
3/4 filiżanki cukru
2 duże jajka
1/4 filiżanki melasy
1/4 filiżanki świeżo utartego imbiru /zastąpiłam krojonym w dość duże kawałki kandyzowanym imbirem/
1/2 filiżanki maślanki
1 i 3/4 filiżanki mąki
3/4 łyżeczki soli
3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka przyprawy piernikowej
1 i 3/4 filiżanki obranych i pokrojonych w drobne kawałki jabłek
Foremki do mini-keksówek natłuścić lub wyłożyć papierem do pieczenia. Masło utrzeć z cukrem na puszystą masą. Dodać melasę, jajka i imbir, a następnie stopniowo dosypywać mąkę zmieszaną z sodą i solą. Na końcu wlać maślankę i wmieszać jabłka. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni i piec ok. 30 minut.
* przepis na chlebek imbirowy cytują wraz z moimi zmianami za tą stroną (klik).
Aniu , jesteś niemożliwa i to jak niemożliwa , kurcze ja tez chce takie pyszności u siebie
OdpowiedzUsuńa te zdjecia to takie apetyczne ,że szok
Ach, coś pysznego. Zapisuję przepis.
OdpowiedzUsuńmargot! Zapraszam:) Jabłek cały kosz czeka, a mus w słoikach zamknięty. Przybywaj!
OdpowiedzUsuńshaday! Bardzo się cieszę:) Pozdrawiam!
A ja właśnie w takie mgliste poranki najczęściej sięgam po kawę, żeby się dobudzić;) Bardzo smakowite śniadanko:)
OdpowiedzUsuńNemi! Było bardzo pyszne, to prawda. Ja też nadal budzę się dzięki kawie, ale resztę dnia spędzam już z herbatą:)
OdpowiedzUsuńsenne pomruki poranka.. najulubieńsze.
OdpowiedzUsuńAsiejko! Tak, ale bez mgły;)
OdpowiedzUsuńNa takie śniadanie i ja się piszę! Cudowne, cudowne! :)
OdpowiedzUsuńNikt z nas nie lubi tracić z oczu tego, co najbardziej kocha,
OdpowiedzUsuńale czasami wystarczy zajrzeć w głąb siebie by odnaleźć drogę we mgle.
U Ciebie nawet w mgliste poranki jest pięknie więc zagubienie Ci nie grozi:)
Pozdrawiam!
Sue! Zapraszam, wpadaj:)
OdpowiedzUsuńKonwalie! Dziękuję za serdeczne słowa, staram się nie gubić, choć czasami nie jest to łatwe. Ciepło pozdrawiam!
U mnie poranki są ostatnio szare.Ta szarość mnie przytłacza i nie mogę sobie z nią poradzić.
OdpowiedzUsuńTylko takie cudne śniadanie jest w stanie mnie z tej szarości wyrwać.
Fajnie,że smakują nam takie poranki podobnie.
Cmok!
Aniu! Nie lubimy takich poranków, prawda? Ale śniadanie na słodko - jak najbardziej! Ściskam Cię - nie dajmy się szarości!
OdpowiedzUsuńTaca z takimi pysznościami z pewnością wypędziłaby mgłę spod moich okien:)
OdpowiedzUsuńidealny przepis na jesień :)
OdpowiedzUsuńAciri! A wiesz, że tego poranka rzeczywiście tak się stało?! Pozdrawiam Aniu:)
OdpowiedzUsuńzauberi! I na mgłę;) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńNie mogę się nadziwić, jak pięknie piszesz. Jak poezję...
OdpowiedzUsuńJa nie mam czasu czekać, aż opadnie mgła. Włączam światła przeciwmgielne i jadę do pracy (nie pędzę, jak zwykle, i to jest ta różnica).
I wreszcie mam przepis na nadmiar jabłek od mojej ulubionej sąsiadki Stefanii i gałązki rozmarynu z parapetu ;-)
Ściskam czule...
Na mgłę filiżanka kawy, tak kawci, bo jej nie potrafię sobie odmówić, pita w pracy w miłym towarzystwie. A do tej kawci to chętnie zjadłabym upieczony przez Ciebie chlebek i musik. Ściskam przeciwmgielnie :)
OdpowiedzUsuńInkwizycjo! Dziękuję, tak miło to czytać:)
OdpowiedzUsuńCudownie mieć taką serdeczną Sąsiadkę:), wiem coś o tym! Pozdrawiam!
Kamila! Uściski przeciwmgielne - powinny zostać opatentowane;) Dobrych snów!
A ja Aniu lubię mgłę, za tą tajemniczość, za stwarzanie iluzji, że oto nastał inny świat, albo inny jego porządek, porządek magiczny... A o tej magii świadczy choćby twoje zdanie (bardzo mi się ono podoba, będę cię chyba cytować!!:): Chlebek imbirowy ze znalezionymi we mgle jabłkami pięknie pachnie korzeniami. :) Aż chce się tego cudu wyłowionego z mgły posmakować!:)
OdpowiedzUsuńNareszcie coś dla mnie! :) Dziękuję i za chlebki i za opis, choć ja bardzo lubię mgłę, lubię się w niej zgubić, wyobrażać sobie, że jestem gdzieś zupełnie indziej... Na przykład nad morzem iże zaraz nieoczekiwanie i bezdźwięcznie moje stopy obliże morska fala... ;)
OdpowiedzUsuńGosiu! Zmieniamy się z wiekiem - ja w dzieciństwie uwielbiałam mgłę... Podoba mi się , jak o niej piszesz - może następnym razem spojrzę na nią inaczej?!
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa - ogrzewam się nimi:)
Kasiu! A więc mamy wreszcie BINGO;D Cieszę się bardzo - teraz już wiem, w czym gustujesz;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAnno, pięknie móc Cię czytać. Uwielbiam chłonąć Twoje słowa. Są niesamowite .
OdpowiedzUsuńChlebki pełne ciepła i mus wspaniale pasujący do nich. Cudowne sniadanie.
Do tego kawa i jestem w raju.
POzdrowienia:)
Majano! Raj na wyciągnięcie ręki - jabłek wszędzie dostatek;) Pozdrawiam Cię popijając poranną kawę, później nastanie czas herbaty:)
OdpowiedzUsuńTo ja się piszę na takie śniadanko!
OdpowiedzUsuńAngie! Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńCieszą mnie te pachnące posty :) Niezmiennie :)))) Jabłka z cynamonem usmażone porządnie, prawie na mus:), dodaję do szarlotki układanej na biszkopcie, gdzie na wierzchu ląduje masa orzechowa :)))
OdpowiedzUsuńA dziś właśnie upiekłam bułeczki drożdżowe z powidłami z jabłek :)))
Pozdrawiam ciepło
Smakuję ten wpis jak puszysty mus jabłkowy wyjadany łyżeczką z słoiczka :))
OdpowiedzUsuńAneta! Ta Twoja szarlotka nie da mi teraz spokoju - mogę się uśmiechnąć o przepis?! i nieśmiało poproszę też o jedną bułeczkę;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Aurora! Pysznie, prawda?
Przesyłam pozdrowienia!
mozna by rzec, ze sniadanie iscie krolewskie:)
OdpowiedzUsuńten mus jablkowy podkrecony rozmarynem to musi naprawde smakowac pysznie:)a jeszcze te chlebki... bardzo lubie imbir w wypiekach:)
Pozdrawiam:)
Aga! Mus wspaniały - bardzo Ci polecam! Rozmaryn dodaje mu wyjątkowego smaku.
OdpowiedzUsuńDobrego wieczoru:)
Aniu oj jak by mi się przydał teraz taki rozgrzewający chlebek. Właśnie piję herbatkę imbirową i byłaby cudna para.
OdpowiedzUsuńkabamaigo! Pasowałby idealnie! Jaka szkoda, że nie mogę teraz spełnić Twojego życzenia....
OdpowiedzUsuńUdanego wieczoru!
To musi być pyszne!
OdpowiedzUsuńNiewiarygodnie pyszne. I rozgrzewające...
Pozdrawiam ciepło.
Mimi! Jest dokładnie tak jak piszesz;) Pozdrawiam i dobrych snów!
OdpowiedzUsuńteż nie przepadam za mgłą, jest mroczna! a jabłuszka no cóż, wspaniałe:) buziaki
OdpowiedzUsuńpiegusku! Od czasu tego wpisu poranna mgła nie wróciła, więc może udało się ją przepędzić, przynajmniej chwilowo? Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńzgodzę się z Tobą, że mgła przygnębia, ale gdy opadnie to może się okazać, że świat jest piekniejszy niż wczoraj. Nigdy nie wiadomo co za ta kotarą się kryje. Pięknie piszesz i bardzo podoba mi sie pomysł na chlebek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWilczyco! Zgadzam się z Tobą, choć nie mogę zwalczyć niepokoju, który mnie ogarnia na widok mgły.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciepłe słowa i serdecznie pozdrawiam!
Chleba naszego powszedniego i tego musu troszkę nam daj;-)
OdpowiedzUsuńWręcz urocze to zestawienie!
Sabienne! Amen:D Jako Bliźniak od urodzenia, zawsze dzielę się z Bliźnimi, więc wpadaj;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Też się boję mgły, tego co w niej i za nią:) Ale opisałas ją tak plastycznie, ze zatęskniłam za polską późną jesienią... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLady Aga! Trafiłaś w sedno z opisem mgły - właśnie co z niej i za nią jest napawa mnie strachem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ponieważ uwielbiam tu zaglądać wyróżniłam Twój blog:
OdpowiedzUsuńhttp://doowa.blogspot.com/2011/11/wyroznienie.html
Doroto! Jakże mi miło! Bardzo dziękuję!!!
OdpowiedzUsuńAniu bardzo aromatyczny i pachnący poranek :)
OdpowiedzUsuńNie muszę oczywiście pisać, że bardzo chętnie załapałabym się na takie śniadanie :)
Ewo! A ja myślę, że nie muszę pisać, iż oczywiście jesteś zaproszona;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
PIękna parka :) Smarowidło i korzenne wypieki!
OdpowiedzUsuńAniu! Takie parki są nierozłączne i bardzo ze sobą szczęśliwe;) Pozdrawiam Aniu!
OdpowiedzUsuńA widzisz, ja mgłę uwielbiam, za tę jej tajemniczości i za ten klimat. Nie czekam aż opadnie, po prostu się nią zachwycam.
OdpowiedzUsuńZachwycam się też Twoim aromatycznym chlebkiem i smakowitym musem. Z chęcią zajrzałabym do Ciebie na herbatkę i coś jeszcze:)
Ivko! A ja tej listopadowej po prostu nie potrafię polubić... Wpadaj koniecznie na herbatę z ciastem, może w Twoim towarzystwie przekonam się do niej?!
OdpowiedzUsuńZapraszam i serdecznie pozdrawiam:)
Jako fotograf-amator mówię: wygląda genialnie.
OdpowiedzUsuńJako kucharz-amator mówię: na pewno smakuje wybornie...
Dzięki za odwiedziny u mnie.
Zapraszam częściej i... dodaje Cię do linków :-)
aż zapragnęłam mieć takie foremki chlebkowe:))))
OdpowiedzUsuńjabłka genialnie komponują się z rozmarynem..:)
uściski!
J
Przemo! Witaj:) Bardzo dziękuję za odwiedziny i miłe słowa! Będę zaglądać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
dotblogg! Może usłyszy to św. Mikołaj?! Jabłka i rozmaryn to dobrana para:)
Pozdrawiam Cię!
Smakowite te chlebki :)
OdpowiedzUsuńGrace! O tak, bardzo:) Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOch, ten mus jabłkowy całkowicie mnie przekonal!!!
OdpowiedzUsuńMarto! To świetnie bardzo się cieszę i serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJak widać jabłko jest bardzo przyjazne, bo tworzy wspaniały duet zarówno z rozmarynem, jak i z imbirem. Aż nie wiem, która para podoba mi się bardziej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
burczymiwbruchu! W takim razi polecam Ci zdecydować się na oba duety - będzie pysznie, obiecuję!!!
OdpowiedzUsuńtak klimatycznie u Ciebie - ciepło i korzennie. nie wiem co bardziej zachwyca - mus czy chlebki :)
OdpowiedzUsuńKaś! Powiem Ci w tajemnicy, że jedno i drugie smakuje wspaniale;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
rewelacyjne oba przepisy z wielką ochotą bym zjadła :)
OdpowiedzUsuńMagda! Dziękuję i cieszę się, że przypadły Ci do gustu:) Oczywiście polecam i serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKochana, a wiesz, że ja lubię mgłę i jej tajemnice .... lubię jak świat powoli się z niej wyłania i nabiera barw .... lubię ten spokój mgły .... i wiesz co może śmieszna jestem,a le lubię jeździć samochodem we mgle ....wtedy nikt się nie spieszy ....wpatruję się w drogę ....odkrywam ją kawałek po kawałku .... ale odbiegłam od tematu jabłkowego:) .... u mnie jabłęk na jabłonkach już nie ma, wszystkie w skrzynkach ....a ja codziennie idę po kilka rubinowych i zielonych kul ...a potem zajadam je ze smakiem:) są teraz takie pyszne ...aż szkoda je przerabiać, dlatego też zapiekam je jedynie w ciastach ...a największą część zjadamy po prostu:) ...a na takie chlebki chyba się skuszę ...bo rewelacyjnie wyglądają,a pachną aż tutaj:) wielki buziak Anuś:)
OdpowiedzUsuńJolu! Nic w tym śmiesznego, to kolejny dowód na to, jak inaczej każdy z nas odbiera świat. I dobrze, niech tak będzie, te różnice i tak zbliżają!
OdpowiedzUsuńU mnie większość w skrzynkach, i troszkę na tej rubinowej jabłoni - zawsze dla kosów na zimę zostawiamy:)
Wszystkiego dobrego Jolu!!!
Aniu, jak Ty to robisz ;) są boskie! nie ma rady, m u s z ę sobie taki chlebek podarować - w sensie, że upiec :)
OdpowiedzUsuńMagda! Czyżbym nie podała przepisu?! :DDD
OdpowiedzUsuńKoniecznie sobie takie podaruj;)
Cudowna kompozycja... Jak tylko moje maleństwo pozwoli mi na dobre porzucić dietę, to podboje kulinarne rozpocznę od KUCHARNI:) CUDNIE:)
OdpowiedzUsuńNiko! Maleństwo?! W takim razie rozumiem tą nieobecność i ogromnie się cieszę! GRATULACJE!:)
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do zrobienia. Powiedz mi tylko ile chlebków wychodzi z tego przepisu? ;)
OdpowiedzUsuńSue! Z proporcji podanych w przepisie upiekłam 6 mini-chlebków. Użyłam foremki, która ma wgłębienie właśnie na sześć sztuk (widziałam, że takie foremki są teraz w Lidlu).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zdjęcia są przepiękne! Można je oglądać non stop... Mam pytanie - czy ta melasa jest konieczna? Czy chlebek wyjdzie bez niej?
OdpowiedzUsuńGosiu! Witaj:) Dziękuję za miłe słowa!
UsuńZamiast melasy możesz użyć miodu:)
Pozdrawiam!