Strony

wtorek, 9 września 2014

Kropla oliwy. Moje sycylijskie wakacje. Recenzja i konkurs.



Pewnie macie często wrażenie, że są książki, które wydają się być Wasze.
Nie w sensie posiadania, ale autorstwa.
Myśli, spostrzeżenia, punkt widzenia świata, emocje - dokładnie takie, jak te, które chowamy w sobie i nagle, ku radosnemu zaskoczeniu, odnajdujemy na kartach książki. 


Taka właśnie jest "Kropla oliwy". Simonetta Agnella Hornby napisała książkę, którą zawsze chciałam napisać. Opisała w niej osobę, która i w mojej książce byłaby główną bohaterką.
Tematem przewodnim jest podróż w czasie do krainy dzieciństwa, w którym króluje babcia Maria i jej przepisy. 

To książka dla osób, które szanują przeszłość, tęsknią za światem, "który już nie istnieje, światem, zdawałoby się, prosto z wielkiej rosyjskiej lub brytyjskiej powieści, zaludnionej przez pokojówki i kamerdynerów". Podążając śladem ulubionych przepisów babci, autorka opisuje wspomnienia swojego dzieciństwa, letnie miesiące spędzane w rodzinnej posiadłości w Mose. 

Poznajemy rodzinne sekrety, przyglądamy się pracy w gajach oliwnych, słuchamy gwaru rodzinnego domu wypełnionego cudownymi zapachami babcinych potraw. Pachną ucierane w moździerzu świeże zioła, kuszą wiśniowe konfitury i torty z cukinii, ziemniaków i cebuli oraz podawane na wiele sposobów bakłażany i sezonowe warzywa.  I zawsze, niezmiennie, jak kropka nad "i" nad wszystkim króluje tytułowa kropla oliwy, dodawana do każdej potrawy. 

Lektura książki to aromatyczna i pełna nostalgii podróż do słonecznej Sycylii. Zaglądamy w zakamarki przeszłości, w których odnajdujemy wiele rodzinnych wspomnień, sekretów i smaków wśród których krążą krewni, przyjaciele rodziny, służący. Patrzymy na świat oczami Simonetty i wraz z nią stawiamy kolejne kroki w kuchni i w rodzinnej przeszłości. Wspaniałą pamiątką z tej sentymentalnej wyprawy jest czekający na końcu książki komplet 28 przepisów autorstwa babci Marii. Dostajemy w prezencie receptury na budyń z konfiturą pigwową, galaretkę z granatów, mus arbuzowy czy flaczki z jajek (!).  

To książka dla osób, które kochają i szanują swoją przeszłość i  wracają do niej przez drzwi prowadzące do kuchni i do babcinych przepisów. 
"Kropla oliwy" ukazała się w bardzo przeze mnie lubianej serii Dolce vita wydawnictwa Czarne. Polecam Wam gorąco poprzednich siedem tytułów. 
Dzięki uprzejmości wydawnictwa mam dla Was dwa egzemplarze "Kropli oliwy". Co trzeba zrobić, aby otrzymać książkę? W komentarzu pod tym postem napiszcie o czym chcielibyście napisać swoją książkę (nie musi to być temat kulinarny). Wybiorę dwa - moim zdaniem - najbardziej intrygujące pomysły. Na Wasze wpisy czekam do niedzieli, 14 września. Wyniki podam na blogu najpóźniej do 18 września. Pamiętajcie, aby w komentarzu zostawiać koniecznie swój adres mailowy. Wysyłka książek wyłącznie na terenie Polski. 

29 komentarzy :

  1. Ja zawsze chciałam napisać o zwykłości. Prostocie życia. Cudownej rutynie, kiedy rano codzień robi się śniadanie, a dzień jest taki piękny. Kiedy nic się nie dzieje, a dzieje się wszystko. Życie płynie, między kuchnią, dorastającymi dziećmi, kłótniami i zgodami. Prosta radość życia przenika codzienność, którą dzisiaj tworzę, a ktorej tak prosto opisać się nie da. Chciałam, próbowałam, ale zawsze w praktyce było inaczej niż na papierze. Nie umiem opisać zapachu jabłecznika, ani kwaskowości jeżynowej galaretki. Kolejny cudownie leniwy poranek wymyka się słowom...

    OdpowiedzUsuń
  2. bajka dla dzieci o warzywach, zachęcająca do chrupania marchewki i zajadania się brukselką

    Marta [endiva@wp.pl]

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowieść o tym jak pokolenia w jednej rodzinie wzajemnie na siebie wpływają, jak powtarzają się w kółko te same błędy, jak mimo upływu lat borykamy się z tymi samymi problemami co lata temu, o tym, że zawsze i wszędzie rodzina jest najważniejsza, o dzieleniu się radościami z bliskimi, o wspominaniu tych, którzy już odeszli, o czekaniu na tych, którzy dopiero się pojawią. A wszystko to w pięknym domu, z ogromnym dębowym stołem i zapachem szarlotki :)
    (sliwkowskawkuchni@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja Ukochana Babcia też miała na imię Maria. Ale nie umiałabym o Niej napisać. Do napisania o Babci Marysi i Dziadku Witku, o ich podróży "zza Buga", o ich życiu pełnym miłości, oddania i ciężkiej pracy mógłby napisać tylko ktoś o wielkim, wielkim talencie i równie wielkim sercu. Gdybym mogła wybierać, o napisanie tej książki poprosiłabym Magdalenę Grzebałkowską :)))
    A ja? Ja chciałabym napisać powieść błazeńską, której wszechwiedzącym narratorem i wszechobecnym bohaterem uczyniłabym kocicę Bazylię o nieposkromionym temperamencie, pyskatej mordce, nieziemskiej urodzie i setce pomysłów na zrobienie wokół siebie zadymy ;)
    Chciałabym, żeby moja Mama zaśmiewała się przy takiej lekturze, jak zaśmiewa się przy Latającym Cyrku Monty Pythona. I żeby moja Mama zrozumiała, co też Jej dziecko widzi w kotach, że żyć bez nich nie umie ;)
    Bez obawy, o jedzeniu w tej książce byłoby całkiem sporo: jak ukraść plaster szynki i nie dać się dogonić? dlaczego zwędzoną kiełbasę warto gryźć wszerz, a nie wzdłuż? dlaczego zielone oliwki są lepsze, niż czarne? czy pianka z kawy może zastąpić wodę? czy zasłonka to dobra ochrona dla zachomikowanej pajdy chleba z masłem?
    Proza życia ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja chciałabym napisać książkę o tym, jak zmieniam zwykłą mąkę, jajka i cukier w niezwykłe wypieki. Nie sztampowo, bez tych wszystkich chwytów marketingowych. Bo skoro miałabym napisać książkę to chciałabym, żeby była w całości moja, bez wyjątku.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już swoją książkę napisałam i wysłałam kilka lat temu na konkurs im. Astrid Lindgren , książek dla dzieci. Nie dostałam nagrody, teraz publikuję jej fragmenty na blogu w zakładce Grażyna pisze. Jest pisana oczami pierwszoklasistki, o rodzinie z trójką dzieci, z wieloma elementami kulinarnymi , nawet z przepisami.Zdaniem znajomych udało mi się w niej przekazać rodzinne ciepło. Bloga jeszcze wtedy nie prowadziłam .
    Ilustrowane fragmenty tej książki z pięknymi obrazkami Oli Rakocińskiej ukazują się na blogu Bajeczna fabryka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chciałabym napisać o mojej pasji, jaką jest piłka nożna. Z punktu widzenia kobiety - kibica, uczestnika i fotografa sportowego. O wszystkim: jak to widzę, jak czuję i że nie jest to takie strasznie wyjątkowe i dziwne. Dla podniesienia na duchu innych dziewczyn i dla utarcia nosa facetom :) Z historyjkami, wspomnieniami i doświadczeniami.

    kontakt@pasjasmaku.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj kochana Anno-Mario,
    od dawna noszę się z tym pomysłem, więc może czas to powiedzieć głośno.
    Planuję napisać wielotomową eco-space-operę, która zaczyna się od stworzenia przez naukowców zmutowanego genetycznie gatunku eukaliptusa. Ma on cudowne właściwości niwelujące upływ czasu, a dla jedzących go koali, kiedy śpią, czas po prostu przestaje płynąć. Ma to wielkie znaczenie bo Koale, jak wiemy śpią do 20h na dobę. Ponieważ na ziemi koale żyją tylko w Australii, ale nawet tam ludzie niszczą ich naturalne habitaty, grupa naukowców z Australijskiej Agencji Kosmicznej postanawia zabrać koale w kosmos, aby znaleźć im nowy dom. Oczywiście, aby przetrwać lata świetlne w kosmosie wszyscy jedzą zmodyfikowany eukaliptus (jego uprawa stanowi serce statku kosmicznego, produkuje tlen dla astronautów itp.). Jakie będą dalsze przygody tej nietypowej kosmicznej załogi i czy długowieczność będzie jedynym skutkiem jedzenie zmodyfikowanego eukaliptusa, dowiemy się, jak tylko znajdę sponsora, który zechce utrzymywać mnie przy życiu przez rok, a ja będę pisać.
    Uściski!
    (madziabim@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm... Jest taka myśl, która wraca do mnie jak bumerang. Chciałabym, żeby w mojej książce było ziarenko pokoju. Stąd też pomysł, żeby zebrać przy jednym stole dzieciaki z różnych krajów (bajkowych krain) i pokazać im, jak bawią się ich przyjaciele w innych stronach świata.

    Gdzie buduje się najpiękniejsze domki na drzewach? Jakie sekretne kryjówki budują dla siebie dzieci w miejscach, gdzie nie ma krzeseł i prześcieradeł? Czy japońskie dzieci skaczą przez skakankę? Jak bawią się małe Eskimosy? Dokąd dotarł koń na biegunach? Czy małe afrykańskie księżniczki noszą różowe falbanki? Gdzie puszcza się najbardziej kolorowe latawce i ciosa najpiękniejsze proce? Na czym polega Gilli Danda - indyjska zabawa patykami? Czy mali Amerykanie sprzedają uliczną lemoniadę? No i czy afrykańskie dzieci znają Calineczkę?

    Wyobraża mi się taka książka, która pomoże dzieciom zaprzyjaźnić się ze światem, nie tylko z własnym przedszkolem, ogródkiem czy małpim gajem w pobliskim parku. Książka, która będzie jednoczyć najmłodsze pokolenia i uczyć szacunku dla różnorodności. Książka, która malucha zaciekawi na tyle, że pogna do parku, żeby pobawić się jak jego równolatek w skandynawskiej tajdze.

    Książka na rzecz tolerancji i ku czci genialnej dziecięcej wyobraźni - coś takiego mam pod skórą. ;-)

    martina_p@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapomniałam napisać adres: grazyna0071@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze chciałam napisać romans, nawet kiedyś zaczęłam. Będąc nieszczęśliwie zakochana nastolatką pisałam swój romans na jakiś starych kartkach i chowałam głęboko by nikt ich nie zobaczył. Po latach znalazłam te kartki, śmiechu co nie miara hahaa, a ile byków :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam każdą książkę z tej serii, są bardzo smakowite :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja napisałabym książkę o przyjaźni,w którą nikt nie wierzy, mimo że istnieje naprawdę, czego jestem przykładem, a mianowicie o przyjaźni damsko-męskiej. Choć nie byłaby to książka autobiograficzna, wykorzystałabym swoje doświadczenia, bo obie moje naj...”przyjaciólki” chodzą w spodniach i mają zarost; bez obaw, to 100% mężczyźni. Opisałabym obie te przyjaźnie, mimo że zupełnie różne. Jedna z czasów dzieciństwa, od kołyski – dosłownie. Druga – świadoma i dojrzała, chociaż bardzo trudna. Byłaby to zatem książka o emocjach – zarówno tych dobrych, jak i złych; o wybaczaniu, odbudowaniu straconego zaufania (da się!), walce o własne przekonania i o drugiego człowieka. Choć w tej ostatniej nie każda bitwa bywa zwycięska, to jednak zawsze warto... Byłaby to też książka o czasie – nie w sensie fizycznej jednostki miary, ale w znaczeniu chwil, które w natłoku codziennych obowiązków warto znajdować dla drugiej osoby i spędzać razem, mimo że we współczesnym świecie „brak czasu”stał się powszechną i uniwersalną wymówką. Chciałabym opisać jak wielkie znaczenie mają małe gesty, jak uścisk dłoni (ale nie taki jak na powitanie), który bez słów wyraża „dobrze że jesteś”, przytulenie, własnoręcznie wykonana zakładka do książki czy upieczony muffin o zabawnym kształcie. A skoro poświęcamy komuś czas – to dajemy mu siebie. Bo ta prawdziwa obecność, tuż obok, w dobie komunikatorów, facebooka, smsów, wirtualnych znajomości, jest bezcenna. A czasem nie trzeba robić nic wielkiego, po prostu być - usiąść obok tak blisko, by nasze ramiona się ciasno stykały, by było czuć ciepło drugiej osoby, bez zbędnych słów. Opisałabym, ile frajdy daje wspólne czytanie książki na głos oraz zabawne efekty wspólnych eksperymentów kulinarnych...
    Napisałabym o tym, jak ważne jest zapewnianie o swoich uczuciach drugą osobę – gdyż sama zostałam tego nauczona. O ile naturalne jest, że swojej drugiej połówce mówimy „Kocham Cię”, tak mówienie o emocjach w innych relacjach, jak chociażby w przyjaźni nie jest już tak oczywiste, a bardzo, bardzo potrzebne. Częste powtarzanie „Uwielbiam Cię”, „Dobrze, że jesteś!” „Cieszę się, że Cię mam”, „Lubię z Tobą spędzać czas” itp. podkreśla, jak wiele znaczymy dla drugiej osoby, nawet jeśli to „tylko” (a może właśnie „aż”) przyjaźń.

    Pozdrawiam
    andziullina@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Moja książka byłaby samolubna, bo byłaby moim lekarstwem. Wyrzuciłabym w niej z głowy wszystkie te moje strachy i straszki, wątpliwości, zdziwienia, ale i zachwyty, uśmiechy... Często dziwię się, kiedy widzę jak ludzie potrafią komplikować sobie życie. Albo jak jedna błaha rzecz potrafi człowieka zatrzymać, zahamować, zgasić. Jak nakłada się na nas blokada, która rośnie z każdym dniem do rozmiarów, których sami już nie pokonamy. Nie były by to tylko "suche" myśli wyrzucane z głowy. Nie byłaby to też książka dająca odpowiedzi. Ona tylko zadawałaby pytania, a ja czekałabym na dyskusję ze strony czytelników. Czy każdy widzi świat tak, jak ja? Może są jakieś proste odpowiedzi, których ja nie dostrzegam? Ta książka nie byłaby bestsellerem, bo byłaby trudna. Zmuszałaby czytelnika do refleksji i wyrobienia sobie własnego zdania o świecie, a kto ma na to czas?! A co więcej... odwagę?
    Pozdrawiam! :)
    j-bankowska@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  15. Czy sny mogą być ciekawe. Myślę, że tak. Ja wszystkie jakie pamiętam i jakie wynotowałam zapisała bym w książce. Ułożyła bym je w miarę możliwości chronologiczny sposób, tak by poniekąd tworzyły i nie tworzyły jednej całości. Nie jeden czytelnik zaskoczony byłby tym co wysoki brunet robił ze swoim gadającym psem w supermarkecie, a co stało się z tęczą na której końcu miałam znaleźć skarb. A książkę skończyłabym na śnie, który tak zlał się z rzeczywistością, że obudziłam się zlana potem.

    Kami_lad@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  16. Chciałabym umieć napisać o tym, jak pachniał makowiec Dziadka i jego ryżowa zapiekanka z jabłkami pieczona w prodiżu. Jak spadały z drzewa pierwsze papierówki, opisać ich zapach i te brązowe plamki na skórce, których nikt się wtedy nie bał. Jak wyglądały ręce Babci lepiące pierogi, te same ręce, które głaskały główki wnuków. Jak tykał zegar w kuchni i jak kuchnia była najważniejszym pomieszczeniem w domu, bo to w niej odbywały się wszelkie urodziny i spotkania, nie cichł gwar rozmów przy trzaskających wesoło w piecu węgielkach.
    Chciałabym uwiecznić tych, których już nie ma, zapisać te zapachy, przepisy, smaki, które znaleźć coraz trudniej. Nawet te odmiany owoców czy warzyw, które powoli giną, nawet jeśli na chwilę stają się "trendy".
    Sfotografować przeszłość słowem.

    OdpowiedzUsuń
  17. To ja, badaczka ziół – swoją miłość mam pod stopami. Zrywam, suszę, zalewam olejem, alkoholem – tak utrwalam swoją lubość. Zamykam ją w kropli bursztynowego oleju, rubinowej nalewki. Patrzę pod światło i widzę odbite twarze moich poprzedniczek – tabuny kobiet na przestrzeni dziejów, żyjące z naturą, w niej odnajdujące swą mądrość i siłę. Chciałabym napisać powieść o jednej z nich – niezłomnej, a kiedyś złamanej. Chciałabym pokazać wielu z nas – kobiet, jak można, korzystając tylko z obecności natury, odnaleźć siłę w sobie do tego, by umieć żyć. Powieść toczyłaby się w obecnych czasach, bo każdy czas jest taki sam – pełen niepokojów, obaw, strachu, ale i miłości, ciepła, bliskości. Zależy, co wybierzesz, w którą ścieżkę wkroczysz. Jak dotrzeć do rozstaju dróg, jak zrozumieć, że właściwy wybór masz w swoim zasięgu – chciałabym umieć to opisać – dla wielu z nas.

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj!

    Chciałabym napisać książkę o osobie, które łapie czas do słoika, by go zatrzymać w najpiękniejszych momentach życia. Po co? Żeby nauczyć innych doceniać, to co im się przytrafia. Żeby pokazać im cieszyć się najprostszymi momentami i żeby „magazynować” szczęście... którym naładowane są dobre wspomnienia. Nie wiem dlaczego, ale wyobrażam sobie małą roześmianą dziewczynkę z kręconymi włosami, która biega w słońcu z takim słoikiem do łapania czasu :). Słoikowa dziewczynka miałaby zatrzymywać się przy osobach, które nie są szczęśliwe, głównie z własnej winy i łapać chwile do słoika, by ci nieszczęśliwcy mogli jeszcze raz przyjrzeć się temu, ile dobrego można „wycisnąć” z nawet najmniejszego przyjaznego gestu :).

    Pozdrowionka,
    Aurelia
    hablamysobie@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Pochodzę z małego miasta, które postrzegane jest jako umieralnia, bez perspektyw na rozwój (w tym kulturalny) i pracę (młodzi wciąż uciekają).
    Ale w tym mieście mieszka wielu wspaniałych ludzi, których największym skarbem są ich pamiątki rodzinne i wspomnienia.
    I właśnie w taki oto sposób ukazałabym w książce moje miasto, z perspektywy historii jej mieszkańców. Zawarłabym historie piekarni mojego dziadka i jego perypetii z czasów wojny. Znalazłaby się tutaj również historie z czasów wojny dotyczącą uratowania życia noworodka i umierającej matki oraz jego dalsze perypetie opowiedziane przez moją znajomą Hanię. O tym jak wyglądał czas między wojenny. O słynnej na całym świecie fabryce wódek i likierów, zniszczonej ostatecznie po wkroczeniu wojsk radzieckich. Wszystko to oparte na opowiadaniach mieszkańców.

    ewkam04@onet.pl

    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  20. No nie będę oryginalna, ale za to szczera. Chciałabym napisać książkę o swojej codzienności. Bo bardzo mnie boli ulotność chwili. O momentach, gdy słońce nagrzewa promianiami moją twarz, a ja czuję się szczęśliwa i wdzięczna. O wieczornych ogniskach, gdy wszystko wydaje się czystą magią, o cierpkim smaku jeżyn zrywanych prosto z krzaka, gdzieś w górach. O małych szczęściach i wdzięcznośćciach. O dzieciństwie, które było szczęśliwe, o momentach, kiedy jestem sama i czuję się tak przepełniona szczęściem, że to aż boli. O splataniu się magii z codziennością, albo może inaczej? O magicznej codzienności? O pograniczu czasu i "bezczasu" o wszystkim, co gdzieś przeze mnie przepływa. Łapać myśli i zamieniać je w słowa na papierze zapisane. Czasami mi się to udaje. Ale do książki jeszcze daleko..
    maary88@gazeta.pl

    OdpowiedzUsuń
  21. pracowałam przez kilka lat jako barman. i słuchałam. łaziłam do pracy, jak inni szli się bawić. wracałam, kiedy szli do pracy lub nieprzytomni kończyli w rabatkach...
    chodziłam przez miasto o różnych porach dnia. nocy. poranka. pogranicza...
    i słuchałam.
    rozmów.
    zdań.
    wyrazów.
    wpadłam kiedyś na pomysł, żeby wyruszyć w taką trasę dźwięków z dyktafonem. i zapisać.
    zdania.
    równoważniki.
    urywki.
    sylaby.
    ciszę...
    i nazwałabym to - w międzyczasie. zasłyszane.

    OdpowiedzUsuń
  22. Chciałabym przelać moje przepisy na papier, podzielić się nimi z innnymi by mogli odnaleść się w bezglutenowym świecie, z pozoru ciężkim, ale tak naprawdę pysznym i kolorowym.

    OdpowiedzUsuń
  23. Chciałbym napisać, o połączeniu kuchni tradycyjnej takiej domowej z kuchnia nowoczesną czyli moleklarna i sous vide. Ksiazka mialaby byc napisana prosto aby kazdy domownik mogl zobaczyc ze nie jest to strasznie ciezki temat a warto isc do przodu, pamietajac o tyle :) Pozdrawiam. kubson159111@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  24. Moje marzenie to zabawna i mocna książka o ŻYRAFIE.

    Nie, nie, nie mam zamiaru stać się Krystyną Czubówną literatury, nie będę przenosić czytelników na sawanny... Nie wspomnę też słowem o afrykańskiej kuchni i pieczeniach z tych sympatycznych, długoszyich stworów. ;) Ja po prostu zamierzam napisać o sobie.

    I o moich 183 centymetrach wzrostu. :)

    Tak, tak, myślę, że temat godzien jest uwagi - chcę pokazać brutalną, choć śmieszną przecież nieraz rzeczywistość, z jaką czołowo zderzają się wysokie dziewczyny w świecie zdominowanym przez szowinistycznych kurdupli. ;) Przyprawię to dobrą kuchnią, któej wciąż się uczę, historią o szalonej przeprowadzce z Krakowa do Poznania i sporą garścią teatralnych anegdot, które gromadzę, pracując. :) A zamiast czarnego kawioru będzie czarny humor, o! :)

    To co - znajdą się czytelnicy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. zdecydowanie byłaby to książka podróżniczo-kulinarno-obyczajowa :) o tanim podróżowaniu zarówno tym bliższym i dalszym bez wypełnionego po brzegi portfela, o kosztowaniu wszystkiego co inne i czego nazwy nie potrafię wymówić a znaczenia nie rozumiem, poznawaniu innych kultur z których można by czerpać garściami i niesamowitych ludzi z którymi przyjaźnie przetrwały setki kilometrów :) cała książka "okraszona" byłaby cudownymi zdjęciami i opisami :) ania.pelc@o2.pl

    OdpowiedzUsuń
  26. Zapraszamy do udziału w konkursie. Do wygrania tunezyjskie przyprawy oraz oryginalna liściasta zielona herbata z miętą

    http://modnystyl2013.blogspot.com/2014/09/konkurs-z-super-nagrodami.html

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za wizytę na moim blogu :)