TU i TAM po raz piąty!
Nasz wspólny pomysł na gotowanie, tworzenie i smakowanie w obu kuchniach jednoczesnie - u Amber w Kuchennymi Drzwiami i u mnie - u Anny-Marii w Kucharni.
Spotykamy się w TU i TAM, bo jesteśmy daleko od siebie. Mamy nadzieję na spotkanie w jednej kuchni. Kiedyś...
Tymczasem pozostaje nam obcować wirtualnie.
Listopadowe spotkanie wymyśliłam, ja, Anna-Maria. Tym razem nie ustaliłyśmy nawet przepisu, a jedynie wybrały podstawowy składnik. Resztę zostawiłyśmy naszej inwencji i wyobraźni.
W roli głównej piątego TU i TAM występuje - Gorzka Czekolada.
Zapraszamy!
Nasz wspólny pomysł na gotowanie, tworzenie i smakowanie w obu kuchniach jednoczesnie - u Amber w Kuchennymi Drzwiami i u mnie - u Anny-Marii w Kucharni.
Spotykamy się w TU i TAM, bo jesteśmy daleko od siebie. Mamy nadzieję na spotkanie w jednej kuchni. Kiedyś...
Tymczasem pozostaje nam obcować wirtualnie.
Listopadowe spotkanie wymyśliłam, ja, Anna-Maria. Tym razem nie ustaliłyśmy nawet przepisu, a jedynie wybrały podstawowy składnik. Resztę zostawiłyśmy naszej inwencji i wyobraźni.
W roli głównej piątego TU i TAM występuje - Gorzka Czekolada.
Zapraszamy!
"Życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz co się trafi." *
Lubię to uczucie podekscytowania, gdy budzę się rano i otwieram oczy. Co dziś mnie czeka, czy będzie słodko czy raczej gorzko... W życiu, jak większość z nas, nie przepadam za gorzkimi chwilami, ale w świecie czekolady gorzki smak wybieram częściej od słodkiego.
Długo, za długo, nie mogłam się zdecydować czym zajmiemy się z Amber podczas naszego kolejnego wirtualnego spotkania. Wybór był równie trudny jak po otwarciu pudełka czekoladek - rozbiegane myśli, rozświetlone oczy i ten sam dylemat co zawsze, gdy palec po zatoczeniu w powietrzu niezdecydowanych spiral i serpentyn ma w końcu wylądować na wybranej czekoladce.
Tym razem to było duże pudełko, mnóstwo kuszących propozycji, ale i wciąż pełno wątpliwości czy będą wystarczająco inspirujące, ciekawe i smaczne. Nie ma przecież nic gorszego od źle wybranej czekoladki! Tyle poświęconego czasu, by po rozgryzieniu odkryć z niekrytym rozczarowaniem, że wybrałam ... marcepanową!!!! Brrrr... (Piszę o tym specjalnie, bo gdyby komuś kiedyś przyszedł do głowy, skądinąd niezwykle miły, pomysł podarowania mi czekoladek, to błagam - oszczędźcie mi marcepanowych. Kawa, karmel i orzechy są zawsze mile widziane:)
I tak oto błądząc myślami i szukając pomysłu poczułam ogromną ochotę na czekoladę. Ta chęć nachodzi mnie najczęściej wieczorem - skrada się po ciemku, najpierw cichutko i łagodnie, ale szybko staje się natarczywa i niepokonana - muszę sięgnąć do szafki i odłamać choć kosteczkę czekolady. Tak się nieszczęśliwie składa, że W. nachodzi zupełnie podobna ochota... A jeśli to On pierwszy sięgnie po ostatni kawałek !!! O nie! Do tego nie mogę dopuścić! Niczym wiewiórka mam więc "tajne skrytki" z poupychanymi tabliczkami czekolady. Skrytki są ściśle tajne do momentu aż.... w akcie czekoladowej desperacji znajdzie je W. Wtedy zmuszona jestem do zmiany skrytki. Nauczona doświadczeniem, by uniknąć najgorszego, czyli zastania pustego papierka w szczytowym momencie czekoladowego głodu, rutynowo dokonuję zmiany skrytki. No i proszę, tym oto sposobem odkryłam przed Wami jedną z ciemniejszych stron mojego charakteru. Coś mi jednak mówi, że nie jestem jedyna, prawda ...?
Wraz z ochotą na czekoladę przyszedł w końcu pomysł, by to właśnie z niej uczynić motyw przewodni piątego TU I TAM. Tym razem jednak bez żadnego przepisu. Po prostu - gorzka czekolada. Ogromna dowolność i chyba nieskończone możliwości. Nie znam nikogo kto nie lubi czekolady lub jej smaku. Cudownie smakuje sama, idealnie sprawdza się w tylu połączeniach i formach. Uwielbiam jej wszechstronność. Tyle można z niej zrobić. I tu kolejny dylemat - gorzka czekolada to temat rzeka! Oprócz klasycznej tabliczki czekolady, nie ma chyba jednego przepisu, który najlepiej oddałby jej smak i potencjał.
Postanowiłam wybrać coś klasycznego. Coś co bez czekolady nie istnieje. Coś do czego mam absolutną słabość. Coś co cudownie poprawia nastrój. I w dodatku coś, co jak większość genialnych przepisów, jest ponoć absolutnym dziełem przypadku! Pewna amerykańska gospodyni piekąc ciasto czekoladowe zapomniała o dodaniu proszku do pieczenia (i chwała jej za to!). Ciasto nie wyrosło tak, jak oczekiwała, ale postanowiła go nie wyrzucać i podała pokrojone na kwadraty. Tak oto na stół trafiło ... brownie.
Długo szukałam idealnego przepisu na brownie. Wiem, że jest ich wiele, ale większość podaje użycie mąki, a dla mnie wersja z mąką to już nie brownie, tylko ciasto czekoladowe. Brownie musi być ciężkie od czekolady, z leciutko chrupiącą cieniutką skórką i cudownie wilgotnym i ciągnącym środkiem. Smak najlepszych brownie pamiętam z okresu, gdy przez jakiś czas byłam w Stanach Zjednoczonych. Od tamtej pory upiekłam wiele brownie, ale żadne z nich nie osiągnęło najwyższej noty. Aż do teraz! Mogę w końcu śmiało powiedzieć, że znalazłam najlepszy z najlepszych**. Dla nas absolutna rewelacja. Ma wszystko to co brownie posiadać musi i tylko jedną wadę - znika tak szybko, że następnym razem muszę sobie przygotować jeszcze jedną skrytkę .... na brownie:)
Ilość czekolady potrzebna do jego upieczenia jest iście rozpustna, ale co to za cudowna rozpusta! A skoro szaleć, to na całego! Może posmarować brownie cieniutką warstwą kremu z solonego karmelu? Tak, to jest to! Ma być gorzka czekolada? Jest gorzka czekolada! Jest w cieście, niech będzie i na nim. Ale nie jako klasyczna polewa. Podobnie jak zabawę z pieczeniem bez, uwielbiam bawić się czekoladą. Jest niezwykle plastyczna - można z niej zrobić niemal wszystko, nawet czekoladowe koronki i papiloty, a potem ubrać w nie brownie, zamiast polewy.
Moje brownie nie będzie jednak kwadratowe. Ogromnie spodobał mi się prezentowany kiedyś przez Martę Gessler pomysł na okrągłe brownie. I tak zrobiłam z moim. Wycięłam foremką okrągłe talary - bezcenną korzyścią z tego płynącą jest podjadanie ścinek ciasta - mniammm....
A zatem zostawiam Was z brownie w koronkach i papilotach. To najlepsze brownie jakie znam i chętnie poczęstowałabym Was wszystkich. Tego nie jestem w stanie zrobić, ale chętnie podaruję Wam zestaw folii spożywczych do zdobienia czekolady. Zestaw składa się z 4 folii o wymiarze A4 z 4 różnymi wzorami. Napiszcie jaki rodzaj czekolady lubicie najbardziej, a ja spośród wszystkich wylosuję 2 osoby, do których wyślę zestawy. Na Wasze wpisy czekam do końca listopada.
A teraz Kuchennymi Drzwiami wkradam się do Amber, by zobaczyć jak wyglądało jej spotkanie z gorzką czekoladą....
BROWNIE - najlepsze na świecie
225 g gorzkiej czekolady, dobrego gatunku o zawartości kakao min. 70%
3 duże jajka
225 g masła
150 g mielonych migdałów
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
100 g grubo siekanych orzechów włoskich
200 g cukru
Piekarnik rozgrzać do temperatury 170 stopni. Czekoladę wraz z masłem stopić w kąpieli wodnej - dobrze wymieszać, by powstała gładka masa. Zdjąć z ognia, wmieszać ekstrakt waniliowy i cukier. Odstawić do wystudzenia. Jajka ubić, dodając pod koniec mielone migdały i orzechy. Połączyć z masą czekoladową i przelać do wysmarowanej lub wyłożonej papierem do pieczenia formy kwadratowej o średnicy 24 cm. Piec 25-30 minut (nie dłużej - ciasto musi być "lekko niedopieczone"). Na wierzchu utworzy się cieniutka skorupka, ale wnętrze będzie dalej niedopieczone. Wyjąć z piekarnika i wystudzić. Za pomocą okrągłej foremki wycinać talary, posmarować je kremem karmelowym i ozdobić koronką z czekolady, lub zawinąć w czekoladowe papiloty.
SOLONY KREM KARMELOWY
Przepis znajdziecie w tym poście - klik.
Jedyną zmianą jaką wprowadziłam było zmniejszenie ilości wody - dodałam niepełną 1/4 szklanki wody oraz zmniejszyłam ilość śmietany do 100 ml. Po zrobieniu karmelu, musicie koniecznie włożyć go do lodówki, by zgęstniał. Wystudzony karmel połączyłam z kilkoma łyżkami mascarpone - taki krem idealnie nadaje się do smarowania ciast i jest przepyszny! Polecam!
CZEKOLADOWE KORONKI
Do zrobienia czekoladowych koronek potrzebna jest oczywiście gorzka czekolada dobrej jakości. Czekoladę należy stopić w kąpieli wodnej, leciutko wystudzić (ale nie za bardzo, gdy zacznie zastygać nie będzie się już nadawała do pracy i trzeba ją ponownie podgrzać), a następnie przełożyć do rękawa cukierniczego - ja używam kupowanych w Czechach specjalnie do tego celu (oraz do lukrowania ciasteczek i pierników) rękawów z maluteńką tylką (końcówką). Można ją zastąpić grubym workiem foliowym - przełożyć do niego stopioną czekoladą, a następnie w jednym z rogów zrobić delikatne nakłucie, przez które wydostawać się będzie czekolada.
Na dużej desce lub tacy rozłożyć folię spożywczą lub aluminiową i wyciskać z czekolady dowolne wzory - ja inspirowałam się częściowo wzorkami, jakie znalazłam na papierze pakunkowym. Gotowe czekoladowe wzory odstawić do całkowitego zastygnięcia (najlepiej do lodówki), a następnie delikatnie odkleić i nakładać na brownie. Cudownie chrupią i dopełniają smaku! Inspiracją do czekoladowych koronek była ta strona.
Na dużej desce lub tacy rozłożyć folię spożywczą lub aluminiową i wyciskać z czekolady dowolne wzory - ja inspirowałam się częściowo wzorkami, jakie znalazłam na papierze pakunkowym. Gotowe czekoladowe wzory odstawić do całkowitego zastygnięcia (najlepiej do lodówki), a następnie delikatnie odkleić i nakładać na brownie. Cudownie chrupią i dopełniają smaku! Inspiracją do czekoladowych koronek była ta strona.
CZEKOLADOWE PAPILOTY
Oczywiście podstawowym składnikiem jest gorzka czekolada stopiona w kąpieli wodnej. Potrzebna jest także folia spożywcza do zdobienia czekolady - ja pewnym zbiegiem różnych okoliczności weszłam kiedyś w jej posiadanie i nie raz już wykorzystałam. Jeśli jej nie macie może poszczęści się Wam w moim losowaniu?! Trzymam kciuki! Papiloty można też wykonać za pomocą grubej i sztywnej folii spożywczej, jednak wówczas będą bez wzorków. Z folii należy wyciąć pasy o długości pozwalającej objąć cały talarek brownie - wysokość paska to już kwestia wyboru. Ja wybrałam dość wysokie papiloty, bo lubię gorzką czekoladę, a chrupanie takiej cieniutkiej warstwy w połączeniu z resztą brownie było prawdziwą rozkoszą!
Gotowe pasy umieścić na blacie kuchennym i rozprowadzić na nich cieniutką i równomierną ilość stopionej czekolady. Uwaga! Czekolada musi być niemal całkowicie wystudzona (ale jeszcze wciąż płynna), w przeciwnym razie pod wpływem wysokiej temperatury wzorki się rozmażą. Paski folii z rozprowadzoną czekoladą owinąć delikatnie wokół przygotowanych talarków brownie i odstawić do całkowitego zastygnięcia (najlepiej w lodówce). Następnie bardzo delikatnie ściągnąć folię - wzorki zostaną na czekoladzie. Papiloty wraz z wzrokami gotowe!
Gotowe pasy umieścić na blacie kuchennym i rozprowadzić na nich cieniutką i równomierną ilość stopionej czekolady. Uwaga! Czekolada musi być niemal całkowicie wystudzona (ale jeszcze wciąż płynna), w przeciwnym razie pod wpływem wysokiej temperatury wzorki się rozmażą. Paski folii z rozprowadzoną czekoladą owinąć delikatnie wokół przygotowanych talarków brownie i odstawić do całkowitego zastygnięcia (najlepiej w lodówce). Następnie bardzo delikatnie ściągnąć folię - wzorki zostaną na czekoladzie. Papiloty wraz z wzrokami gotowe!
Przypominam także o aukcjach charytatywnych dla Kuby - na jednej z nich możecie wylicytować słoiczek mojej konfitury z czerwonych winogron z rozmarynem i nutą porto.
* cytat z filmu Forrest Gump
** przepis na brownie pochodzi z The Sunday Times.