Strony

środa, 1 grudnia 2010

W pogoni za czasem. Spóźniona marmolada, bułeczki i śniadanie w słońcu. WP#95.




„- Niedźwiedź? Na stacji? – spytała pani Brown, spoglądając na męża ze zdumieniem.
– Co ty opowiadasz, Henryku! To niemożliwe!”  

A jednak!
Ciocia Lucy bardzo dobrze wiedziała co robi, wysyłając Paddingtona do Anglii, kraju jego ukochanej  marmolady z pomarańczy, czyli Orange Marmalade (jada się taką marmoladę na  śniadanie, smarując nią gorące tosty).
Ponad 50 lat temu pojawił się na londyńskim dworcu jako nielegalny imigrant z dalekiego Peru, w kapeluszu, z walizeczką i słojem marmolady (prawie pustym). I właśnie wtedy, na stacji Paddington, spotkali go państwo Brown.  To spotkanie zupełnie odmieniło życie ich rodziny i nic nie było już takie jak dawniej.... *


Pewnie nie jeden raz zdarzyło się Wam takie spotkanie, które zmieniło wszystko. A jeśli nie wszystko, to przynajmniej wytyczyło drogę ku zmianie. I nie mam na myśli wyłącznie spotkań z ludźmi. Myślę o przedmiotach, miejscach, dźwiękach, obrazach.  I o smakach. Czekam na takie spotkania. Rutyna mnie nudzi, uśpione zmysły tracą ostrość, więc wszystko co nowe przyspiesza bicie serca, maluje rumieńce i dodaje energii. Nie muszą to być rzeczy wielkie, spotkania na szczycie czy wybitne postaci. Wystarczy drobiazg, szczegół, który doda koloru, poruszy wyobraźnię i przepędzi stagnację. 


Nieustannie mam wrażenie, że biorę udział w wyścigu za czasem. Ciągle go brakuje, kładę się spać coraz później, wstaję coraz wcześniej, do zabrania się za choć małą część  piętrzących się pomysłów i przepisów  potrzebowałabym przynajmniej tuzin pomocników, dwa razy dłuższego dnia i co najmniej tyle razy dłuższego tygodnia... Tym bardziej cenne i celebrowane są chwile, gdy czas się zatrzymuje - czeka na nas i nie każe się spieszyć. I tak właśnie czekał na nas ze słońcem w niedzielny poranek, pozwolił na późną pobudkę, leniwe rozmowy i skąpane promieniami słońca śniadanie. Lśniąca biel płatków śniegu cudownie rozświetlała krajobraz za oknem. Nie mogłam sobie wymarzyć piękniejszej scenerii do pierwszego spotkania marmolady z mandarynek z  bułeczkami Cloverleaf, do spotkania, do którego nie doszłoby, gdyby nie kilka wcześniejszych spotkań ... 


SPOTKANIE NR 1  - Mandarynki

Znów się pojawiły. Po wakacyjnej przerwie piętrzą się niemal wszędzie, pięknie pachną  przywodząc zapachem myśli o świętach. Mam wrażenie, że są wciąż niedocenione - tak niewiele przepisów poświęconych jest mandarynkom... W dzieciństwie był to towar absolutnie luksusowy - wystane przez Rodziców w kilkugodzinnych kolejkach znikały tak szybko, że suszyłam ich skórki, by zachować cudowny aromat na nieco dłużej. Jak dobrze, że dziś to już tylko wspomnienie. Choć skórki znów zaczynam odkładać, ale w zupełnie innym celu. W jakim? O tym zdecydowało ...


SPOTKANIE NR 2 - Table for Two

Odkryłam to miejsce podczas jednej z nocnych wędrówek po wirtualnym świecie kulinariów i od razu wiedziałam, że prędko go nie opuszczę! Od razu "zarezerwowałam" sobie miejsce i jako stała klientka wpadam tu regularnie. Za każdym razem wychodzę z czymś fantastycznym i zawsze wracam z ogromnym apetytem na więcej. A co podano podczas mojej pierwszej wizyty? To było absolutne zaskoczenie - marmolada z mandarynek! Skoro jest z pomarańczy i cytryn, to czemu sama nie wpadłam wcześniej na pomysł z mandarynkami. To przecież "oczywista oczywistość"!!! Takie spotkania mają zawsze zielone światło i wpisuję je na sam szczyt listy do natychmiastowego zrobienia. Następnego dnia marmolada była gotowa. I czekała na finałowe spotkanie...


SPOTKANIE NR 3 - Weekendowa Piekarnia

Nie pamiętam, od której edycji śledzę wszystkie poczynania dzielnych piekarek i piekarzy. Po reaktywacji zakwasu wielokrotnie obiecywałam sobie wstąpienie w ich szeregi, czego efektem nie był dotąd ani jeden wspólnie upieczony bochen chleba, nawet jedna mała bułeczka nie zdołała wyrosnąć na czas! Kiepsko, wiem, bardzo kiepsko. I wstyd. Ale kiedy piekarski fartuch przywdziała Amber, z którą łączy mnie niejedna wspólna i jakże smakowita chwila w TU I TAM, nie było takiej siły, która stanęłaby by mi na drodze do spotkania z mąką i drożdżami. 


Te trzy spotkania jak trzy listki koniczyny (Cloverleaf) idealnie się do siebie dopasowały. Marmolada z mandarynek i pachnące pomarańczami bułeczki (wprowadziłam drobne zmiany w przepisie) to śniadanie idealne. Cały dom wypełnił się słońcem, mimo śniegu za oknem pachniało latem i czas nareszcie stanął w miejscu.  
Niedzielny poranek tak bardzo mnie rozleniwił, że nie zdążyłam niestety na jeszcze jedno ważne spotkanie - spóźniłam się na Cytrusowy Tydzień! Ale skoro po tylu próbach dołączyłam w końcu do WP, pozostaje mi nadzieja, że w przyszłym roku i na cytrusowy festiwal dotrę na czas:)



POMARAŃCZOWE CLOVERLEAF ROLLS 
Przepis cytuję za Amber z uwzględnieniem moich zmian:

500g mąki pszennej
230g wody (część wody zastąpiłam sokiem z 1 pomarańczy)
1 duże jajko
40g miękkiego masła
2 łyżki cukru (zwiększyłam do 4 łyżek)
3 łyżki mleka w proszku (nie dodałam)
2 łyżeczki soli (zmniejszyłam do 1)
1 łyżeczka drożdży instant (dodałam 1,5 łyżeczki)
skórka starta z 1 pomarańczy
cukier trzcinowy do posypania


Wszystkie składniki umieścić w misce miksera z hakiem i mieszać,aż wszystko się połączy - ok. 3 minuty. Zwiększyć prędkość miksera i mieszać do większego rozwinięcia glutenu - ok.7 minut. Ciasto umieścić w lekko naoliwionej misce,przykryć i zostawić do fermentacji na 1 godzinę. Podzielić ciasto na kawałki o wadze 40g, a następnie każdy kawałek na trzy części.Z każdego kawałka uformować kulkę.
Formę do muffinów na 12 sztuk lekko posmarować masłem.W każdy otwór włożyć po trzy kulki.  Odstawić przykryte na ok. 1 i 1/2 godziny do podrośnięcia.
Wyrośnięte kulki ciasta posmarować roztopionym masłem i piec w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni C przez 15 minut.
Formę z ciastem odwrócić i wyjąć gotowe bułeczki.
Ciasto bardzo dobrze się wyrabia i formuje. Mnie także wyszło 18 bułeczek:)



MARMOLADA Z MANDARYNEK


2 kg mandarynek
1,2 kg cukru
6 szklanek wody
sok z 1 cytryny



Istnieją dwa rodzaje marmolady - gotowana z dużymi kawałkami skórki, tzw. coarse cut; oraz fine cut, z drobno krojonymi. Znając niechęć części domowników do skórek, ja gotową marmoladę potraktowałam jeszcze blenderem - wiem, że to poważne naruszenie jej "osobowości" , ale tylko dzięki temu zyskała zasłużone uznanie każdego z degustatorów:) W przeciwieństwie do znanych mi marmolad z pomarańczy, ta marmolada nie jest bardzo zbyt gorzka - być może dlatego, iż kupione przeze mnie mandarynki okazały się bezpestkowe i nie gotowałam pestek razem z resztą składników. 
 


Mandarynki obrać ze skórki. Zachować skórki z połowy ilości mandarynek i pokroić je na możliwie jak najwęższe paseczki. Z obranych mandarynek usunąć jak najwięcej białych błonek, również część z nich odłożyć. Obrane mandarynki przekroić wzdłuż na pół, tak aby mieć dostęp do pestek. Część pestek także zachować. 
Przygotować lnianą ściereczkę lub kawałek gazy i dokładnie zawinąć w nie  pestki i białe błonki (można związać sznurkiem lub zrobić węzełek). 


Połówki mandarynek, skórki, cukier, sok z cytryny i zawiniątko z pestkami i błonkami przełożyć do dużego garnka, zalać wodą i wstawić na średni ogień mieszając aż cukier się rozpuści. Doprowadzić do wrzenia, zaraz potem zmniejszyć ogień i gotować na wolnym ogniu minimum godzinę, od czasu do czasu mieszając. Można sprawdzić czy marmolada jest gotowa kładąc odrobinę na schłodzony wcześniej talerzyk - jeśli po kilku minutach zaczyna się lekko zsiadać jest gotowa, jeśli konsystencja nie zmieniła się, trzeba jeszcze gotować. 
Gotową marmoladę zdjąć z ognia i usunąć zawiniątko z pestkami. Przekładać do  przygotowanych wcześniej słoików.

* cytuję za stroną Miś Paddington. 
** przepis na marmoladę z mandarynek pochodzi z tej strony (klik). 


Przypominam także o aukcjach charytatywnych dla Kuby - na jednej z nich możecie wylicytować słoiczek mojej konfitury z czerwonych winogron z rozmarynem i nutą porto

55 komentarzy :

  1. właśnie dlatego krążyłam dzisiaj po wszystkich blogach szukając "tego czegoś".
    Anno Mario, muszę to wyznać:Marmolada pierwsza klasa!

    OdpowiedzUsuń
  2. zapachniało cytrusami i drożdżowym. pycha. jeszcze kubeczek dobrej kawuni do tego poproszę (kawę? o tej porze?? poniosło mnie!). pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamietam to stanie po mandarynki i pomarańcze... Misia Paddingtona czytaliśmy jakiś czas temu na dobranoc:)
    Piękne zdjęcia, piękne bułeczki koniczynkowe, dżemy ...
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  4. kusząca ta marmolada. może i ja zrobię? uwielbiam zapach i smak cytrusów;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje zdjecia spowodowały, ze mam ochotę lecieć po mandarynki i odpalac piekarnik:). przepis na marmoladę zapisuję, bo wygląda doskonale. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu, dziękuję za udział w WP, kiedy przypadło mi gospodarzyć.
    Jak zwykle u Ciebie nie może być ,zwykle'.Wszystko na piątkę!
    Wspaniałe śniadanie.
    A za spotkanie z misiem Paddingtonem dziękuję szczególnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak przyjemnie się Aniu o Twoich spotkaniach czytało... i Twoje zdjęcia! zamarzyłam, żeby się na Twoim śniadaniu pojawić i porozmawiać między innymi o takich cennych spotkaniach... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jak patrze na Twoje zdjecia, to az czuje zapach cytrusow i swiezo upieczonych buleczek:)
    mmm... rewelacyjny zestaw na sniadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne zdjęcia :) zachciało mi się takich bułeczek :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Rabarbarowa Basiu:) Takie wędrówki uwielbiam, zwłaszcza jeśli kończą się "tym czymś":) Pozdrawiam Cię!

    Karolu! Dla mnie pora na kawę jest o każdej porze:) Częstuj się proszę!

    Kasiu! Tak, my też i chętnie do niego wracamy:) Dziękuję Kasiu i przesyłam serdeczności!

    Panno Malwinno! Witaj:) Zrób, zrób, zobaczysz, że uzależnia:) Pozdrawiam Cię!

    Jolu! No to powiem Ci, że wspaniałej nabrałaś ochoty:) Gwarantuję, że nie będziesz zawiedziona! Pozdrawiam!

    Amber! O, tak - pierwsze koty za płoty:) Ogromnie się cieszę, że jednak zdążyłam, bo jak wiesz z czasem u mnie coraz gorzej.... Czy Ty też jesteś fanką Paddingtona?

    Amarantko! U mnie dziś tak samo pięknie świeci słońce, słoiczki z marmoladą czekają, kawa właśnie znów się parzy, więc zapraszam - takie spotkanie z pewnością byłoby wyjątkowe:)

    Aga! Dziękuję i pozdrawiam!

    Magdo! No to nie pozostaje Ci nic innego, jak zabrać się za wyrabianie ciasta:) Warto! Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  11. Aniu, nie wysyłasz przypadkiem takich cudnych słoiczków w mikołajkowych prezentach ;)?

    OdpowiedzUsuń
  12. :O
    piękne są! poproszę jedną:)

    OdpowiedzUsuń
  13. bardzo pracowite i smakowite śniadanie
    a pierwsze zdjęcie mandarynki po prostu piękne!

    OdpowiedzUsuń
  14. Takie egzotyczne dżemiki jeszcze przede mną. Bardzo zachęcająco wygląda Aniu. A ile słoiczków wychodzi z tej porcji?

    OdpowiedzUsuń
  15. marmolada z pomarańczy to dla mnie ideał - myślę ze teraz mandarynki wezmą górę :-) dziękuję za tak wspaniały przepis i za przypomnienie ze mandarynki również mają swoje 5 minut w kuchni :-)

    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak pięknie, jak smakowicie i aromatycznie, jak ciepło i słonecznie.
    Aż się obśliniłam:)
    Ja chętnie zostanę Twoim kuchennym pomocnikiem!

    OdpowiedzUsuń
  17. Patko! Ja?! Ależ to wszystko zależy od Mikołaja:), no i oczywiście od tego czy było się grzecznym;P

    Małgo! Ależ bardzo proszę:)

    Jswm! Smakowite doprawdy, ale nie aż tak pracowite, ja lubię takie "prace domowe", to czysta przyjemność:) Pozdrawiam Cię serdecznie!

    Ewo! Wyszło mi 8, ale każdy innej wielkości;) Zachęcam Cię do zrobienia, smak cudowny!

    Jagienko! No właśnie, wciąż nie rozumiem dlaczego mandarynki takie niedocenione są, ale mam już kila świetnych przepisów, aby te ich 5 minut zdecydowanie przedłużyć:)

    Korniku! Trzymam Cię za słowo! Czekam w takim razie, bo przed świętami taka pomoc jest najbardziej potrzebna!

    OdpowiedzUsuń
  18. Zamandarynkowałaś mnie, a może zamandarynczyłaś. Wpadłaś w mandarynkowy szał:)? Przepiękne,urocze i ten Paddington. Cudne są takie spotkania...przypadkiem, gdzieś...tak poznałam mojego Męża.

    Uściski mandarynkowe.

    OdpowiedzUsuń
  19. Twoja marmolada po prostu mnie uwiodła! Uwielbiam takie pyszności (wyjadane ze słoiczka kawałkiem drożdżówki) Zrobię na pewno! 2 kg mandarynek - to zwyczajnie MUSI być pyszne
    ps. Masz śliczną paterkę :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ależ to słoneczne śniadanie wygląda...a jak musi smakować:))aż oczy się śmieją jak patrzę, bo i buleczki i manadarynkowa marmolada muszą być BOSKIE!

    OdpowiedzUsuń
  21. Aniu! Nawet nie wiesz, jak zazdroszczę Ci tych słonecznych chwil w zawieszeniu. Mój czas pędzi ostatnio na łeb, na szyję i za nic nie chce się zatrzymać...

    Zarówno marmolada, jak i zdjęcia, przepełnione wielkim optymizmem. No i bułeczki w kształcie koniczyny. Czyż to nie mówi samo za siebie?...

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  22. Paulino! Zamandaryńczyłam mam nadzieję pozytywnie:)Ach, te przypadkowe spotkania - ja z W. także w tak niezwykle przypadkowy sposób się spotkałam....

    Natalio! Ależ fajnie, że ja zrobisz - ciekawa jestem jak Ci posmakuje i z czym będziesz ją zajadać! I cóż za piękne zdjęcie w Twoim profilu!!!!

    Kass! Ależ mi miło czytać Twe słowa - ogromnie dziękuję: :)

    Oliwko! Tak, to było niezwykle optymistyczne śniadanie:) Samych słonecznych i niespiesznych chwil Ci życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  23. cudnie słoneczne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam mandarynki właśnie o tej porze roku. Ich smak jest wówczas jedyny w swoim rodzaju. A taka marmolada to dopiero musi być niebo w gębie :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Marmolada z mandarynek na pewno pyszna! Ale zdjęcia?! Fenomenalnie apetyczne!!! Pzdr Aniado

    OdpowiedzUsuń
  26. Paulo! To było rzeczywiście wyjątkowo słoneczne śniadanie:)

    Ivon! Jak lubisz mandarynki, to marmolada na pewno by Ci smakowała:) Pozdrawiam!

    Aniu! Dziękuję Ci bardzo - przesyłam serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ale ciepłe zdjęcia - urocze

    OdpowiedzUsuń
  28. Aniu, juz kilka razy do Ciebie zagladam i wciaz nie moge skomentowac :) Wszystko wyglada tak pieknie i pysznie. Jestem zachwycona i zdjeciami i smakolykami, jakie pokazujesz. Buleczki przesliczne a marmolada musi byc przepyszna! Za takie sniadanko dalabym sie pokroic :))

    Usciski.

    OdpowiedzUsuń
  29. czas rzeczywiście pędzi jak szalony (niestety) a marmolada?-no cóż pachnie aż tutaj :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Trochę jak takie śniadanie przed pociągiem o trzeciej w nocy. Pycha.

    OdpowiedzUsuń
  31. Kabamaigo! Dziękuję i pozdrawiam:)

    Majko! Pokroić?! Majko - NIE!!!! A kto nam będzie takie pyszności serwował w Kalejdoskopie?!!! Całusy:)

    Piegusku! Masz rację, ona jest bardzo aromatyczna - ja już rozmyślam, jakby tu ją jeszcze urozmaicić. Pozdrowienia!

    Narzeczono! Przyznam szczerze, że nie do końca rozumiem połączenie z pociągiem, i to tak wczesnym:), ale jeśli ta relacja jest pozytywna, to bardzo mnie to cieszy. Przesyłam serdeczności:)

    OdpowiedzUsuń
  32. W zyciu nie widzialam bardziej apetycznych zdjec mandarynek...i wogule skad bierzesz tyle natchnienia do pisania tak wyczerpujacych i ciekawych postow ?!
    Niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  33. Wspaniałe śniadanie, pyszna marmolada oraz podoba mi się to określenie w słońcu, brak mi go ostatnio ....
    Pozdrawiam ciepło !:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Magoldie! Wszystko z serca;) Pozdrawiam bardzo słonecznie!

    Anytsujx! Witaj:) A wiesz, dziś u mnie tyle słońca, że na pewno starczy i dla Ciebie - przesyłam promienne pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  35. Ta marmolada ma przecudny kolor! Niebywale sloneczny :) A buleczki na niadanie wrecz wymarzone!

    Pozdrawiam serdecznie! Choc niestety zupelnie nie-slonecznie dzisiaj :/

    OdpowiedzUsuń
  36. Beo! U mnie poranek ponowie słońcem rozświetlony, szkoda, że na krótko... Pozdrawiam Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  37. Przepyszna mandarynkowa marmolada. Ja robię podobną z pomarańczy i wprost ją uwielbiam. Z mandarynek nigdy nie próbowałam, ale może już najwyższy czas :-)

    OdpowiedzUsuń
  38. Łasuchu! Oj, tak - najwyższy czas:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  39. ileż słońca, ileż lata!
    och, wspaniały post. aż cieplej mi na sercu.

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie mogę się znowu oderwać od twoich zdjęc :) Patrzę i oglądam, czytam przepisy, tak dużo tej dobroci u ciebie aniu :)

    OdpowiedzUsuń
  41. Ne mogę się napatrzeć na Twoje cudne zdjęcia :) Aniu, marmolada musi zagościć u mnie na leniwych , niedzielnych śniadankach...

    OdpowiedzUsuń
  42. Jak cytrusowo! Od razu zrobiło mi się świątecznie :) Te piękne pomarańczowe kolory i smaki są w domu teraz niezbędne, żeby przetrwać zimę.

    OdpowiedzUsuń
  43. No coż, mam słabość do Misia Paddingtona, do mandarynek też, bułeczki pachną mi niemiłosiernie...miło tu u Ciebie Aniu. Nawet przychylniej spojrzałam na śnieg za oknem, który już jest bury i topnieje, ale jeszcze niedawno był bielusieńki i błyszczący..
    Pięknie i domowo tu u Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  44. Karmel-itko! Miło mi ogromnie, że Cię rozgrzałam tym postem:) Serdecznie pozdrawiam!

    Kuchareczko! Jeśli dużo, to cieszę się bardzo! I częstuj się nią, częstuj! Uściski!

    Cynthia! Witaj:) Masz, rację - to idealny zestaw na leniwe śniadanie. Pozdrawiam Cię:)

    Olu! Tak, tak, koloroterapia wskazana, a w parze z cytrusowymi smakami całkiem dobrze sobie radzi! Pozdrawiam:)

    Wielgasiu! Dziękuję! Może mała zamiana - widzę u Ciebie moje ulubione sernikobrownie:)

    OdpowiedzUsuń
  45. Pani Aniu,
    Zamierzam zrobić Pani marmoladę.

    Jak długo maożna ją przechowywać? Gdzie?
    Czy należy ją pasteryzować?

    Z góry dziękuję za odpowiedź,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  46. Asiu! Witaj;) Bez pasteryzacji można ją przechowywać w lodówce do 2 tygodni. Poleca jednak zrobić więcej i zapasteryzować (zamknięte słoiki wstawić do piekarnika nagrzanego do 90 stopni i trzymać przez 10-15 minut). Wówczas wytrzyma bardzo długo.
    Mam nadzieję, że będzie smakowała!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  47. Pani Aniu,

    Marmolada bardzo smaczna!!!
    Lekko gorzka z powodu mojego lenistwa (nie pozdejmowałam dokładnie białych błonek).

    Właśnie zapasteryzowałam słoiczki, gdy będą już całkowicie gotowe - pochwalę się.

    Pozdrawiam :D

    PS. Bardzo się cieszę, że szukając przepisu na dżem mandarynkowy natrafiłam na Pani bloga. Znalazłam w nim dużo ciekawych przepisów.

    OdpowiedzUsuń
  48. Asiu! Już zrobiona?! Brawo! Prawdziwa marmolada powinna być lekko gorzkawa, więc się nie przejmuj;)
    Dziękuję za odwiedziny i proszę mi mówić po imieniu;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  49. Moja marmolada bezczelnie ściemniała i uparcie nie chce wyglądać jak ta z przepisu :(

    OdpowiedzUsuń
  50. hothog! Ten typ tak ma;) Ja robiłam ją ostatnio na Święta i też bardzo ściemniała, choć nic nie zmieniałam w przepisie i sposobie wykonania. Nie wiem co jest przyczyną, być może gatunek mandarynek albo cukru... Jedynym pocieszenie był smak, tak samo pyszny.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  51. ciemna wyszła nie tylko z brązowym ale też z białym cukrem. Na wszelki wypadek za pierwszym razem ugotowałem 2 wersje.
    Podejrzewam, że za długo gotowałem i cukier mógł zacząć karmelizować.
    Szkoda bo 5 godzin skubałem mandarynki do goła :-)
    W jakiej temperaturze trzeba wyłączać marmolady?

    OdpowiedzUsuń
  52. :) Mam. Tak samo jak dżem, powinna mieć 105 st.

    OdpowiedzUsuń
  53. hothog! Pewnie masz rację i to "zasługa" skarmelizowania cukru, mam jednak nadzieję, że smak rekompensuje wszystko;)
    Za skubanie do goła należą Ci się brawa:D
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  54. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za wizytę na moim blogu :)