Jesienna martwa natura.
Na pierwszym planie gładki i lśniący bakłażan.
Idealnie smukły kształt.
Dekadencki fiolet.
Zwany też oberżyną.
Swoją uniwersalność w kuchni potwierdza łatwością, z jaką wchodzi w ciekawe związki z całą paletą martwej natury.
Wszystkie gamy smaków są mu przyjazne.
Bakłażan u Amber w Kuchennymi Drzwiami i u mnie, w Kucharni.
Na pierwszym planie gładki i lśniący bakłażan.
Idealnie smukły kształt.
Dekadencki fiolet.
Zwany też oberżyną.
Swoją uniwersalność w kuchni potwierdza łatwością, z jaką wchodzi w ciekawe związki z całą paletą martwej natury.
Wszystkie gamy smaków są mu przyjazne.
Bakłażan u Amber w Kuchennymi Drzwiami i u mnie, w Kucharni.
Smakujmy!
Mezalians.
Czy mi się zdaje, czy coraz rzadziej się zdarza?
Czy może odwrotnie - jest tak częsty, że przestaje zadziwiać?
Przeciwieństwa.
Skrajności.
Różne poglądy.
Odległe światy.
A jednak coś nagle je łączy.
Coś sprawia, że mimo powszechnie panujących przekonań, pasują do siebie, jak kawałki puzzli w ogromnej układance, jaką jest świat.
Mezalians ma w sobie jakiś magnetyzm.
Oślepiające fascynacją emocje PLUSA i sprowadzający na ziemię racjonalizm MINUSA.
Dwa bieguny.
Dwójka bohaterów.
Pozornie odległych.
Pozornie mających nigdy się nie spotkać.
Pozornie....
Mezalians od zawsze mnie intrygował.
Nie dlatego, że mój świat jest poukładany i nie dopuszczam żadnych skrajności.
Wręcz przeciwnie.
Uwielbiam przeciwieństwa.
Fascynują mnie światy odległe, bo wiem, że im lepiej je poznam, tym bardziej stają się bliskie.
A jeśli nie poznam ich do końca, to tajemnica będzie zawsze rozpalać ogień fascynacji i namawiać do kolejnych poszukiwań.
I do kolejnej intrygi.
Te plotkarskie, obyczajowe zupełnie mnie nie obchodzą. Nauczyłam się nie oceniać innych.
Sama wciąż pobieram lekcje życia, więc do wystawiania ocen mi daleko.
Ale intrygi kuchenne?! To jest zdecydowanie mój świat!
Nieustannie wsłuchuję się w podszepty, ploteczki - co z czym, jak i kiedy, gdzie....
Trochę jak swatka sprawdzam czy on i ona do siebie pasują i co zrobić, by poczuli do siebie miętę.
Im bardziej odległy rodowód, tym lepiej. Bo jak już nie raz się przekonałam, kuchenny mezalians to najsmaczniejsza interpretacja intrygi.
Awokado zamiast masła? Jasne, że tak! (klik)
Sól morska i oliwa z ciastem czekoladowym? Rozkosz! (klik)
Kozi ser i brownie? O tak, uwierzcie!
Lody z camemberta? To dopiero rewelacja! (klik)
A bakłażan?!
Jaką mu dobrać partnerkę, by zaiskrzyło, mimo pozorów, uprzedzeń i przyzwyczajeń?
Zaczynam od koloru - tu będzie zgodnie, bez kontrastu, choć nieco mrocznie, dekadencko, jak na bakłażana przystało.
Gruszkę miłości połączę z czekoladą. Ciemną, gorzką i gotową na wiele niestandardowych związków.
Ale bakłażan i czekolada?!
Czy prócz kryjącego tajemnicę koloru może ich coś połączyć? I czy taki związek da się skonsumować?
Ja już wiem, że tak. Wy musicie mi uwierzyć albo spróbować sami, pod warunkiem, że fascynuje Was świat kuchennych intryg i mezaliansów.
Mam nadzieję, że Amber spodoba się ten związek, bo skoro sama wypija kawę z kawałkiem camemberta, to ciasto czekoladowe z bakłażanem tym bardziej polubi.
Jak to smakuje? Cudownie!
Wyobraźcie sobie upieczony mus czekoladowy ...
Znalazłam opinię, która nazywa to ciasto dzieckiem Victoria Sponge Cake i musu czekoladowego, i takie właśnie jest - wilgotne, puszyste, lekkie i intensywnie czekoladowe.
I nie bójcie się sięgnąć po kolejny kawałek - to ciasto bez masła i cukru, więc można, a wręcz należy, pozwolić sobie na dekadencką rozpustę. Cudowny czekoladowy otulacz na chłodne i szare popołudnie.
Oczywiście można je dekorować, ubrać w polewę - co kto woli; ja z tego zrezygnowałam - miałam ochotę na mezalians w najprostszej formie.
I po raz kolejny przekonałam się, że kuchenny świat nigdy nie przestanie mnie fascynować i zaskakiwać. Kojąca i intrygująca jednocześnie jest myśl, jak wiele jeszcze mezaliansów można popełnić i jak bardzo smaczny mogą mieć finał!
CIASTO CZEKOLADOWE Z BAKŁAŻANEM
Przepis pochodzi z książki Red Velvet and Chocolate Heartache, pokazującej, iż używając warzyw do słodkich wypieków można piec bez masła i często bez użycia cukru. Ich rolę spełniają bowiem naturalne składniki zawarte w większości warzywach.
400 g bakłażana
300 g ciemnej czekolady dobrej jakości, użyłam Lindt
50 g kakao
3 jajka
200 g miodu
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
od siebie dodałam skórkę z pomarańczy
Bakłażany ugotować na parze do miękkości. Odsączyć na sicie i oddzielić miąższ od skórki i zmiksować na pure. Do jeszcze ciepłego bakłażana dodać połamaną na kawałki czekoladę i mieszać aż się rozpuści i dokładnie połączy z miąższem.
Pozostałe składnik połączyć i ubić w oddzielnej misce. Dodać masę bakłażanowo-czekoladową i ponownie dokładnie wymieszać.
Przełożyć do foremki o średnicy 23 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni i piec przez ok. 30-40 minut.
Polecam!
* przepis pochodzi z tej strony - klik
Podobno przeciwienstwa sie przyciagaja. Hm. Mi z Panem X. z tego powodu nie wyszlo. Ale w kuchni nieco inaczej. Czekoalda z chilli... Ale to juz az nudne... A z dekadenckim baklazanem?! Powiem swiezej pikanteri! Ja tam jestem chetna do wejscia w taki romansik! :))
OdpowiedzUsuńAniu,to wyszło nam tym razem na słodko!Jak się cieszę.
OdpowiedzUsuńU mnie też dekadencki mezalians. - bakłażan z panna cottą.
I prześlij mi koniecznie porcję Twojego dekadenckiego ciasta!
Dziękując za kolejne niezwykłe gotowanie,całusy Ci posyłam.
Auroro! W Twoim przypadku to być może wyjątek potwierdzający regułę...? A Pan X od początku wydawał mi się ... hm, hm ... "do odrzutu"...
OdpowiedzUsuńDo tego romansu namawiam Cię koniecznie;)
Uściski!
Amber! Jak się cieszę, ze słodkiej odsłony! Oczywiście, że kawałek dla Ciebie ;) Dziękuję!
o mamusieńko kochana , nasza Ania nam oszalała , połączyła bakłażana z czekoladą i porobiła takie zdjęcia i tak opisała ,że ja tu leże i szczękę zbieram z podłogi
OdpowiedzUsuńaj , kobito ja się chyba wybiorę do ciebie , tym bardziej ,że niedługo mam okazje jechać na południe do rodziny
margot! Teraz to już obydwie leżymy! Ja oczywiście z radości się pokładam na samą myśl o spotkaniu! Pamiętaj, przy świadkach mi to zapowiedziałaś - wymówki nie ma!!!!
OdpowiedzUsuńczekolade uwielbiam, a co za tym idzie wszystko co czekoladowe tez, a to Twoje ciacho jest po prostu rewelacyjne!!! i to polaczenie z baklazanem... bardzo intrygujace i nie omieszkam wyprobowac:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Aga! Jest przepyszne - bardzo Ci polecam! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńO matko, padłam zupełnie jak to zobaczyłam, dla mnie mogłoby być w tym cieście co tylko sobie wymyślisz, bo wygląda tak obłędnie, że mam to gdzieś:) chociaż fakt, że to ciasto z bakłażanem jeszcze bardziej kusi...intryguje;)
OdpowiedzUsuńAnia , ty na południu to wiem a gdzie , bo ja będę koło Raciborza ( na bank nie wiem czy pojadę, bo mam trochę zdrowotnych rodzinnych kłopotów tu na północy )
OdpowiedzUsuńMargot!
OdpowiedzUsuńRacibórz to moje rodzinne miasto:)
ale mi się miło zrobiło jak to przeczytałam:)
a u mnie dzisiaj bakłażan z pomidorami i mozarellą jako sos do makaronu. wyszło pysznie:)
Mar! Mnie się zdaje, że ono wygląda tak zupełnie zwyczajnie, za to nadzwyczajny ma skład i smak;D
OdpowiedzUsuńSkoro intryguje, to już dobry znak.
Pozdrawiam Cię!
Margot! Trzymam kciuki za zdrowie - to najważniejsze! Wyślesz mi maila co i jak? Uściski!
peggy! No proszę, jaki świat mały;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, u mnie taki bakłażan w planach na jutro, jeszcze z kozimi serami - już się nie mogę doczekać!
Pozdrawiam Cię!
no świat jest rzeczywiście mały:)
OdpowiedzUsuńwprawdzie wywiało mnie z mojej ukochanej ziemi śląskiej, ale tęsknię za rodzinnymi stronami bardzo!
:)
peggy! Ja trochę poniżej Twojej ziemi - więc jest mi też bliska;),że o czasach studenckich nie wspomnę!
OdpowiedzUsuńponiżej?
OdpowiedzUsuńkopalnia jak nic :)
Aniu , poszło :)
OdpowiedzUsuńno jestem bardzo ciekawa jak smakuje bakłażan w cieście czekoladowym :) bo wygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńno jestem bardzo ciekawa jak smakuje bakłażan w cieście czekoladowym :) bo wygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńDekadencka rozpusta na moich ustach;) od dzisiaj marzę o takim cieście!wilgotnym,intensywnie czekoladowym-moje ulubione przymiotniki;)I miód! od paru dni rozsmakowuję się w pewnym swojskim,lipowym,do oldschool'owych ciast idealny;)Uściski ślę
OdpowiedzUsuńWiesz Anno Mario, to piękne co piszesz, tak dobrze się czyta.
OdpowiedzUsuńJa też lubię przeciwieństwa, a one się przyciągają bardzo często:).
Bardzo mocno podoba mi się połączenie bakłazana z czekoladą. Ciasto wygląda obłędnie. Myslę,ze kiedyś się na nie skuszę. Na pewno:)
Pozdrawiam:)
peggy! Ha, ha, ha! Kopalnia:DDD Nie o takie niżej mi chodziło;P, ale o kierunek - bardziej na południe :)
OdpowiedzUsuńKasiu! Zamień ciekawość w ciasto czekoladowe! To bardzo smakowita oferta ;)
Monisiu! Masz już idealny miód do tego ciasta, kup teraz dorodne bakłażany i dekadencja wkroczy!
Majano! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńI będzie mi bardzo miło, jeśli spróbujesz!
Pozdrawiam Cię mocno:)
ach, genialne! do głowy by mi nie przyszło takie połączenie. Ale...dlaczego nie?:) Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńasix! No właśnie, dlaczego nie?! Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńJesteście niesamowite!!! Obie! Nigdy, przenigdy nie słyszałam o takim połączeniu! Ale mezaliansem bym tego nie nazwała - mezalians kojarzy mi się ze związkiem dwóch członów, jeden z wyższych sfer, a drugi szaraczek, nic nie znaczący, prosty... Czekolada to jakość i klasa sama w sobie, a bakłażan - trudno mu przecież odmówić wytworności i szlachetności, nie sądzisz? To związek dziwny, ale na pewno z tej samej klasy, sfery, kulinarnej szlachty! Pozdrawiam baaaaardzo serdecznie!
OdpowiedzUsuńMałgosiu! Dziękuję w imieniu dwóch kuchni;) Wspólne gotowanie bardzo inspiruje!
OdpowiedzUsuńMezalians to także łączenie czegoś, co wydaje się niestosowne, pozornie do siebie nie przystające, tak właśnie rozumiem to słowo w kontekście posta. Oczywiście, pierwotne, społeczne znaczenie nie ma tu dosłownego odniesienia, bo i czekolada i bakłażan to dla mnie kuchenna arystokracja!
Uściski i obiecuję lada dzień się odezwać:)
Przeciwieństwa uwielbiam, gorzej z czekoladą :(
OdpowiedzUsuńNie omieszkam jednak przygotować tego ciasta moim czekoladolubnym gościom.
Ciekawe czy zgadną z czego jest zrobione;)
Pozdrawiam!
Konwalie! Czekolady nie...?! Ale zagadka będzie przednia - ja się zakładam, że nie zgadną:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Kolejny raz jestem pod wielkim wrażeniem. rewelacyjny wpis!
OdpowiedzUsuńI pomysł :)
Próbuję sobie wyobrazić jak smakuje takie ciasto :))
;D
OdpowiedzUsuńpychunia, od razu poziom endorfin mi się podnosi
Owieca! Dziękuję, ponowne;) I podszeptuję - nie wyobrażaj sobie, po prostu upiecz, a sama się przekonasz! Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńOlciku! A jakże, bardzo się podnosi! Lubię ten stan podwyższenia:D
no nie no! Takiego połączenia to jeszcze nie widziałam, ale zapowiada się świetnie
OdpowiedzUsuńfascynujący ten bakłażanowo-czekoladowy mezalians:))) ciasto wygląda wprost przepysznie!:))) pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńzauberi! A tak, tak;D I smakuje przepysznie!
OdpowiedzUsuńGosiu! Mnie też bardzo zafascynował! Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Wielbię ostatnio wszystko, co dekadenckie, bo mi tego nie wolno... Pogapię się na ten mezalians ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
An-no! Podziwiam, ja nie umiem się nigdy pogodzić z "nie wolno", choć rozumiem, że czasem tak trzeba! Patrz do woli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię ciepło:)
Ty mnie ciągle zaskakujesz i intrygujesz. Nie wiem, czy zwróciłabym uwagę na taki przepis. Ciasto z cukinią, burakiem, batatami, marchwią to już klasyka i nic intrygującego, ale bakłażan... Madeleine Peyroux to ja uwielbiam. Pierwszy raz usłyszałam ją w paryskiej kawiarni i miłość trwa.
OdpowiedzUsuńKochana Lo! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńCukinia, buraki też kiedyś intrygowały, teraz, tak jak piszesz, to już niemal klasyka. Kto wie, może i bakłażan w cieście czekoladowym też z czasem przestanie zaskakiwać?
A Madeleine słucham i słucham...
Uściski:)
Taki mezalians jak najbardziej mi odpowiada, a jeśli wygląda tak pysznie jak Twoje ciacho to uwielbiam :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZa każdym razem wchodząc na Twojego bloga zachwycam się cudownymi zdjęciami i tym jak piszesz. Pięknie ubierasz w słowa to czego ja wyrazić nie potrafię. Artystyczna dusza z Ciebie, Anno.
OdpowiedzUsuńKamila! Witaj w klubie mezaliansowym;) Dobrych snów!
OdpowiedzUsuńAnja! Takie miłe słowa - dziękuję Ci! Ogromnie doceniam to, co napisałaś:)
Uwielbiam to, jak budujesz napięcie w historii...i te wplatane w międzyczasie zdjęcia...jak subtelne, niezwracające na siebie uwagę ale jakże istotne podpowiedzi...
OdpowiedzUsuńI już jestem zaintrygowana smakiem...to nie jest zwykły przepis...to poradnik detektywa jak znaleźć ukryty smak idealny...
Jesteś niesamowita Anno-Mario :)
Pozdrawiam baklażanowo.
Aniu, no mezalians jak się patrzy...! Nie wiem, czy spróbowałabym takiego przepisu... Nie wiem czy bym się odważyła... chociaż krok po kroczku do tego zmierzam - wszak ciasto marchewkowe i chlebki dyniowe to przecież taki maleńki mezalians, prawda? Choć oswojony;)
OdpowiedzUsuńCynthio! Bardzo bym chciała, abyś odnalazła w tym cieście smak idealny, z drugiej jednak strony myślę, że wolę nieustannie go szukać smakując po drodze jego kolejne wcielenia:)
OdpowiedzUsuńTyle ciepłych słów na dobranoc - zakręci mi się w głowie! Dziękuję!!!
Ewelajno! Przecież Ty dzielna Dziewczyna jesteś! :D Nie ma się czego bać, jak sama piszesz ciasto marchewkowe, dyniowe, cukiniowe, byraczane - to wszystko już znamy i lubimy, pora teraz na bakłażany;) Pora na kolejny mezalians!
W sezonie na awokado tak często wykorzystuję je jako podkład do kanapek - gdy jest megadojrzałe, że wydaje mi się to czymś wręcz naturalnym. Ale bakłażanowe ciasto...mmm. Może i mezalians, ale w kuchni, tak jak w literaturze, najwyraźniej mezalianse tworzą harmonijną całość ;)
OdpowiedzUsuńIntrygujące... Niedawno skusiłam się na pomidora z czekoladą, więc do bakłażana już tylko jeden krok :-)
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda niesamowicie! Piekłam kiedyś czekoladowe z burakami, wiec i na takie z bakłażanem bym się odważyła:?) Cudowna propozycja:)
OdpowiedzUsuńwspaniale jest!!!! zaskakujace....intrygujace.....byly u mnie czekoladowe z burakami i cukinia....widze,ze i mezalians z baklazanem moze sie udac....wyprobuje....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Arven! I ja tak lubię traktować awokado:) I masz rację w tym wypadku mezalians zapowiada cudowną harmonię!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Bee! Pomidor z czekoladą?! Nie znam - ależ mnie zaintrygowałaś!
Atino! Dziękuję Ci pięknie! Mam nadzieję, że się odważysz:D
Gosiu! Widzę, że oswoiłaś bakłażana na dobre! Cudownie! Ten mezalians jest bardzo udany:)
Uściski!
Niesamowity przepis! Jutro kupuje bakłażana i piekę to cudo!
OdpowiedzUsuńTakiego ciasta jeszcze nie widziałam, ale z doświadczenia wiem, że czekolada + warzywa to doskonały wypiek :D
OdpowiedzUsuńPepo! Cudnie! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńslyvvia! Masz rację, ja też po raz kolejny przekonałam się, że warzywa lubią czekoladę;) Pozdrowienia!
Świetne połączenie.
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis.
Muszę wypróbować.;d
desperate! Miło mi, że Cię zaciekawiłam:) Spróbuj!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Z dziwnych połączeń kulinarnych polecam twaróg z magą (pyszności):)
OdpowiedzUsuńNatomiast z przysłowiowych fig z makiem i pasternakiem, miodu z kaszanką i mydła z powidłem to tylko tego ostatniego z pewnością bym nie tknęła! ;)) Czekolada z miodem i bakłażanem? Jak najbardziej. Może bakłażan uszlachetni czekoladę, za którą szczerze mówiąc nie przepadam. ;) To też takie kulinarne dziwactwo. ;)
Kasiu! Muszę odmówić - ja tej przyprawy nie toleruję! Nawet moja wielka smakowa ciekawość wobec nowych doznań kulinarnych podda się w tym wypadku:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
połączenie zaskakujące jak dla mnie i chętnie bym spróbowała ten bakłażanowo czekoladowy tort :-) strasznie mnie ciekawi ten smak!
OdpowiedzUsuńMałgosiu! W takim razie jedynym rozwiązaniem pozostaje zaspokojenie tej ciekawości;P Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńoj jojoj... a już mi się wydawało, że nie jestem głodna :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBasiu! Tego nigdy nie można być pewnym :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Najpierw sobie pomyślałam: nie, to na pewno nie może być dobre. A potem przypomniał mi się widziany kiedyś przpis na lody bakłażanowe (w każdym razie był to deser lodowy, w którym bakłażan odgrywał jakąś rolę). Więc może... Czemu nie... Ale chyba trzeba samemu spróbować,by uwierzyć.
OdpowiedzUsuńI Aniu, czekam na większe zdjęcia! ;) To łatwe, naprawdę.
karoLina! Ja też bym nie uwierzyła, gdybym nie widziała wcześniej min-bakłażanów nadziewanych ricottą i oblanych czekoladą. To deser Genaro, przyjaciela Jamiego Olivera, któremu ufam całkowicie;)
OdpowiedzUsuńAle masz rację, trzeba spróbować samemu!
A zdjęcia - jak zawsze i jak już wiesz o mnie, chwilowo mnie to przeraża:DDD
Aniu pięknie wygląda to ciasto:) ...i choć nie lubię się z bakłażanem, to podejrzewam, że w cieście bym go w ogóle nie zauważyła:) pozdrawiam Cię kochana i porywam kawałek tego czekoladowego "otulacza":)
OdpowiedzUsuńUlala pięknie wyglądają bakłażany na tle czarnego, niezwykle fotogeniczne :)
OdpowiedzUsuńWiem, że cukinia lubi się z czekoladą, sprawdziłam to i mogę potwierdzić, ciekawe jak z tym bakłażanem i czekoladą, lubię mezalians i dziwnie dobrane pary :)
Z miłą chęcią wypróbuję. Cukinię, dynię i marchewkę na słodko kupiłam już dawno. Teraz pora na bakłażana.
OdpowiedzUsuńJolu! Tak, w cieście bakłażan jest trochę taki tajniakiem - nie widać go wcale, choć siedzi w środku;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
burczymiwbrzuchu! Z dziwnych par, ta zdecydowanie zasługuje na uwagę;)
Dobrego wieczoru!
Kabamaigo! Czyli pierwsze koty za płoty:D Mam nadzieję, że będzie Ci smakować!
Pozdrawiam ciepło:)
No tak, a ja - z duetu lubię czekoladę i bakłażany - osobno! Niestety, ciężko mi się przekonać do takich intrygujących związków, ale pracuję nad tym.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ; )
słodkosłona! Takie związki nie są obowiązujące zawsze, ale uwierz mi, że warto się jednak przekonać;)
OdpowiedzUsuńDobrego dnia!
całe szczęście, że można grzeszyć :)
OdpowiedzUsuńjestem zakochana w Twoich zdjęciach !!!
Chocolate Mint! Nawet więcej - należy grzeszyć!!! Cały czas mówimy oczywiście o jedzeniu:)
OdpowiedzUsuńW imieniu zdjęć rumienię się i dziękuję!
jesteście niemożliwe!!! cudne potrawy żeście przygotowały z bakłażanem, no i te połączenia! odważne i smaczne :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiegusku! Dziękujemy! I muszę sprostować - jesteśmy możliwe, podobnie, jak takie bakłażanowe (i nie tylko) mezalianse:DDD
OdpowiedzUsuńUściski!
Bakłażan i czekolada, wydawałoby się, że to niebezpieczny związek. A jednak ten romans ma szczęśliwe zakończenie. I do tego jakie apetyczne. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńIvko! Czyż niebezpieczne związki nie mają w sobie czegoś pociągającego?! Ten wyjątkowo mnie zaintrygował i cieszę się, że się na niego zdecydowałam!
OdpowiedzUsuńUdanego wieczoru:)
No nie! Z burakiem widziałam, ale żeby z bakłażanem? ALe przepis! Super :)
OdpowiedzUsuńAniu! Ależ tak!:D Smakuje pysznie - daj się namówić! Cudownej niedzieli:)
OdpowiedzUsuńNiezwykle odważne. Wraz z Amber cuda czynicie z bakłażana. Zupełnie innowacyjne, jak dla mnie, cuda. Ale kupuję te Wasze pomysły, Oczywiście, że kupuję, bez zastanowienia :-D
OdpowiedzUsuńJoanno! To się nazywa Idealny Klient:D tzn, Klientka;) Jedno sprostowanie - u nas wszystko za darmo! Bierz, piecz, gotuj i delektuj się z nami!
OdpowiedzUsuńUściski!
Piękne zdjęcia!!! Podziwiam i zazdroszczę bo to nie lada sztuka:) Pozdrawiam, D
OdpowiedzUsuńDoroto! Bardzo Ci dziękuję:) I serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAniu mnie to już nawet nie dziwi... Przecież jesteś mistrzynią w łączeniu smaków wydawałoby się nie pasujących do siebie. Przypomnę chociażby awokado z czekoladą :)Aniu jeżeli zobaczę kiedyś u Ciebie np.krewetki z czekoladą to nawet nie mrugnę okiem :):):)
OdpowiedzUsuńEwo! Ja tylko odtwarzam - nie wymyśliłam tego połączenia;)
OdpowiedzUsuńJednego możesz być pewna - krewetek w czekoladzie u mnie nie zobaczysz, bo ja nie przepadam za krewetkami!!! Uściski:*
Anno Mario, ja bym się najchętniej zadomowiła u Was w kuchni i tyle, tym bardziej, że zimą najczęściej odchodzi ode mnie ochota na gotowanie (a co za tym idzie i blogowanie). Zapadam w sen jesienno zimowy
OdpowiedzUsuńJoanno! Zapraszam:) Mnie ta ochota jakoś nigdy nie opuszcza (przynajmniej dotychczas;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Aniu, jesteś cudowną swatką! Takim parom przepowiadam huczną i popularną przyszłość - chyba każdy zechce takiego mezaliansu spróbować :) masz nosa i smaka ;) uściski!
OdpowiedzUsuńMagda! Dziękuję! Takie pary mogę swatać codziennie:P
OdpowiedzUsuńod kiedy zaczęłam blog (a trwa to niedługo) spotykam się z niesamowitymi przepisami... Twoje bakłażanowe jest jednym z nich- rozkosz dla podniebienia! Bardzo bym chciała aby i mi kiedyś ciasta zaczęły tak wyrastać... Madeleine Peyroux - j'ai deux amours, jak dla mnie rozkosz dla ucha :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam parować bakłażana, ale cosik mi się nie zgadza, w cieście nie ma mąki?
OdpowiedzUsuńTak ten związek da się skonsumować ;) Ciasto pierwsza klasa ;) I bez mąki, tłuszczu i cukru ;) Realizacja tutaj: http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/?p=6070
OdpowiedzUsuń