Nie wiedzieć czemu, wzbudza tak skrajne emocje.
Dlaczego?
Kolor ma przecież optymistyczny.
Kształt nie przeraża, podobnie jak obróbka, będąca w porównaniu z karczochem, czystą formalnością.
Czy chodzi zatem o smak albo sposób podania?
A może wszystkiemu winne są złe wspomnienia?
Koniec zimy to dobry czas na odczarowanie marchewki.
Razem z Amber z Kuchennymi Drzwiami chcemy Wam pokazać, że trudna miłość do marchewki może przerodzić się w czystą rozkosz!
Zapraszamy na nasze kolejne spotkanie w cyklu TU I TAM, którego bohaterką została daucus carota - po prostu marchewka.
Piotrze!
Nawet człowieka absolutnie skrytego, człowieka o wnętrzu ciemniejszym niźli belgijska gorzka czekolada, dopadają chwile absolutnej szczerości. To czas, gdy nie można już w sobie dusić skrywanej latami słabości, moment absolutnie konfesyjny, o jakim tylko marzą początkujący spowiednicy (...). Jestem właśnie w takim stanie, lecz nie przerywaj lektury, nie będą to wynurzenia z gatunku tych, że zawsze wieczorem przebieram się potajemnie w damską skórzaną bieliznę (...). Nic z tych rzeczy, chciałbym Ci jedynie donieść, że bardzo, bardzo lubię marchewkę.
Dlaczegóż to potrzebowałeś chwili aż tak szczególnej - spytasz z troską - by wyznać rzecz równie błahą i normalną? Spieszę z odpowiedzią: wydaje mi się, że jedzenie marchewki przez dorosłych ludzi uchodzi w naszym kraju za czynność wstydliwą.
Marchwiane papki podaje się, owszem, niemowlętom, by ukoić ich rozdygotane trzewia, dzieciom robi się przerażające marchwiane zupki, by ładnie rosły, a dorosłym wciskana jest surówka z marchwi w ramach restauracyjnych zestawów obowiązkowych. I to wszystko, nie licząc jeszcze obecności marchwi w zupach jarzynowych. A ja marchew kocham.
Marchwiane papki podaje się, owszem, niemowlętom, by ukoić ich rozdygotane trzewia, dzieciom robi się przerażające marchwiane zupki, by ładnie rosły, a dorosłym wciskana jest surówka z marchwi w ramach restauracyjnych zestawów obowiązkowych. I to wszystko, nie licząc jeszcze obecności marchwi w zupach jarzynowych. A ja marchew kocham.
Czym byłaby wołowina po burgundzku bez wielości marchwianych krążków, czym bez marchwi byłaby włoska minestra, jak bez marchwi wyobrazić sobie kuskus, jagnięce ragout, ossobuco i wiele innych, równie wspaniałych rzeczy?!
Kończę, bo muszę coś dosłownie schrupać.
Twój Robert Von Karotex Makłowicz *
Robercie!
Rzeczywiście, to prawda, że okazywanie słabości do marchewki graniczy z publiczną sodomią ale pragnę Cię zapewnić, Drogi Przyjacielu, że jestem z Tobą. Też lubię marchew, ale jest to miłość trudna.
Przez większość życia marchewki nie znosiłem i do dziś nie toleruję jej w talerzu rosołu (w rosole - tak, ale nie na talerzu).
Uważam też, że to kiepski pomysł, żeby ją dodawać do wielu zup, bo wtedy robią się nieprzyjemnie słodkawe. Sałatki jarzynowe także stanowczo wolę bez marchwi.
Ale sok! Parę lat temu oszalałem na jego punkcie i teraz prawie każdy dzień zaczynam od wysokiej szklanki z kilogramem upłynnionych marchwianych korzeni (...). Lubię też tartą, soczystą marchew z cytryną. Pyszna jest młoda marchewka duszona w maśle i glazurowana.
Idę skrobać na jutro.
Bikont Nafaszerowany Witaminami *
P.S. Ale już risotto marchewkowe - wierz mi, próbowałem - całkowicie odpada. Sufletu też bym nie ryzykował.
I co Wy na to - pod którym listem się podpiszecie?
Doprawdy tyle kontrowersji co marchewka nie wzbudza chyba żadne inne warzywo (może oprócz szpinaku?). Ja pokochałam ją dopiero jako dorosła osoba, kilka lat temu, a mimo to ta miłość jest naprawdę trudna - nadal wyławiam marchewkę z rosołu. Zachwycam się jednak jej nietypowymi wcieleniami - im dziwniejsze, tym bardziej mnie ekscytuje.
Polecam Wam te marchewkowe wpisy - może i Wam posmakują tak bardzo, jak mnie?
A co ekscytującego można zrobić z marchewki w środku zimy? Na przykład pyszny, aromatyczny ... marchewkowy dżem. Pomyślałam, że warto na przekór porze roku zabrać się za przygotowanie przetworów, których kolor i smak podziała jak prawdziwy energetyczny zastrzyk.
MARCHEWKOWY DŻEM Z POMARAŃCZĄ I KARDAMONEM
Dżem jest po prostu przepyszny. Cytrusowo-pomarańczowa nuta orzeźwia, a kardamon dodaje nieco egzotycznego aromatu. Idealny na drożdżowe ciasto! Do pokochania nawet przez tych, którym się zdaje, że nie lubią marchewki.
500 g marchewki
300 g cukru
1 pomarańcza (skórka i sok)
sok z 2 cytryn
skórka z 1 cytryny
kardamon - do smaku
Marchewki obrać i zetrzeć na grubej tarce. Przełożyć do rondelka i zalać taką ilością wody, aby je nakryła. Gotować do miękkości, a następnie zmiksować. Masę przełożyć na sitko i odcisnąć nadmiar wody.
Masę przełożyć do rondelka, dodać cukier, sok i skórki z cytrusów oraz mielony kardamon. Zamieszać i trzymać na średnim ogniu aż nieco zgęstnieje. Gorący dżem przełożyć do słoików i zapasteryzować (trzymam 10 minut w piekarniku nagrzanym do 90 stopni).
* Cytuję fragmenty rozdziału "Trudna miłość do marchewki" z książki "Dialogi języka z podniebieniem - Bikont do Makłowicza, Makłowicz do Bikonta", wyd. Znak. Cytowany fragment pojawił się już w innym marchewkowym poście, ale pomyślałam, że podobnie jak marchewkowe kontrowersje, jest po prostu ponadczasowy i idealnie odda słowami to, co czuje większość z nas.