Strony

piątek, 20 stycznia 2012

Karnawał dla wytrawnych. Występują serowe biscotti z zielonym pieprzem i confit z czosnku.



Maski.
Stroje.
Kostiumy.
Nowa skóra.
Nowe szaty.
Nowa rola.


Gra.
Zamiana.
Przebranie. 
Karnawał po prostu.


Kamuflaż z błyskiem oczu podglądających świat przez tajemniczą maskę. 
Pociągające są takie zmiany. 
Nowe role. 
Ciekawe spojrzenia.
Odrobina intrygi.
Szczypta zagadki.


Solidna porcja zabawy czy pragnienie ucieczki?
Przed kim, przed czym?
Skąd, dokąd?

Z rutyny do nietuzinkowości?
Z szarości w kolory?
Z ciszy w krainę roztańczonych dźwięków?


Lubicie to?
Karnawał, stroje, maski, bale, zabawa. 
Czy może nie macie potrzeby ani ochoty wchodzenia w inne światy, nowe role?


Przyznam, że dla mnie karnawał nie ma szczególnego znaczenia. 
Nie odczuwam specjalnie jego początku, nie świętuję wyjątkowo jego odejścia. 
Nie przeszkadza mi, ale też nie wciąga.


Nie żyję zgodnie z kalendarzem zdarzeń narzucających odgórnie - teraz czas na zabawę, jutro na przesłodzony wybuch miłości w postaci Walentynek. 
Wierna jestem jedynie świętom Bożego Narodzenia i Wielkanocy, cała reszta mogłaby nie istnieć (oczywiście z wyjątkiem moich urodzin;)


Czy jestem zatem nudziarą? Smutasem, który z niczego nie potrafi się cieszyć? A może staroświecką panią, która nie rozumie halloweenowych strachów ani nie mdleje zlana pąsowymi wypiekami na widok krwistoczerwonych serc-poduszek?


Otóż nie! 
Uwielbiam zabawę, żarty, przebrania, śmieszne stroje, głupie miny. Ilość rzeczy, jakie mnie cieszą przekracza czasem nawet moje pojęcie. 
Ale za tym wszystkim kryje się mój wielki egoizm - to wszystko może mieć miejsce tylko wtedy, gdy mam na to ochotę. Tylko wtedy i już!


I tak miałam ochotą na szalonego walczyka z moim Synkiem podczas jego balu karnawałowego. Ale która panna odmówiłaby tańca z szefem kuchni, za którego był przebrany?!


Nie dam się jednak namówić na tegoroczny wielki szkolny bal rodziców. Wybrałam bowiem konkurencyjną imprezę w szkolnej kuchni - razem z kilkoma innymi rodzicami, pod bacznym okiem wprawnego szefa kuchni, przygotujemy wszystkie potraw na ten bal. Zajmiemy się też krojeniem kilkudziesięciu ciast (w tym mojego) upieczonych przez szkolne mamy dla 180 osób!


Moja kreacja już gotowa -ulubiony fartuch i czapka czekają na wyjście. To będzie pierwszy taki mój bal w kuchni i już nie mogę się doczekać! Nie znam menu, nie mam pojęcia w jakim rytmie będą stukać garnki, ale jestem pewna, że na zadaną przez szefa melodię każda z nas będzie chciała jak najsmaczniej zatańczyć.


Gdybym miała okazję układać menu, na pewno znalazłyby się w nim biscotti. Nie te tradycyjne, słodkie, ale wytrawne, serowe. Z zielonym pieprzem i suszonymi pomidorami.


Lubię takie zabawy, gdy słodkie zamienia się w wytrawne i na odwrót. Pamiętacie ciasto pomidorowe i lody z camemberta? Taki kulinarny bal przebierańców.


Tym razem padło na wytrawne biscotii, od których zdążyłam się już uzależnić. Są rewelacyjne!
Zielony pieprz cudownie tu ekscytuje, choć daje się delikatnie złagodzić słodyczą suszonych pomidorów. Chrupiąco, serowo, wytrawnie - pysznie!


A do tego zniewalające confit z czosnku. Jeśli lubicie smak pieczonego czosnku, to zakochacie się w tym confit. Jest cudownie aksamitne, podszyte aromatem cytryn i tymianku. Zróbcie je koniecznie!


Zanim popędzę na mój bal, muszę Was jeszcze zapytać o strój karnawałowy - w co się przebieracie (przebieraliście) ? Wróżka, strażak....? 



WYTRAWNE SEROWE BISCOTTI Z ZIELONYM PIEPRZEM I SUSZONYMI POMIDORAMI

2 jajka
1 szklanka sera żółtego, najlepiej cheddar
1 szklanka mąki i odrobina do podsypania
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1,5 łyżki ziaren zielonego pieprzu z zalewy
4-5 plastrów suszonych pomidorów
3/4 łyżeczki soli


Jajka zmiksować z serem (ok. 1 minutę). Dodać mąkę, proszek do pieczenia, sól i zielony pieprz. Ponownie zmiksować, na koniec wrzucić pokrojone drobno suszone pomidory. 


Ciasto przełożyć na posypany mąką blat i delikatnie zagnieść, aż stanie się plastyczne i wszystkie składniki dobrze się połączą.  Uformować, aby uzyskało podłużny  kształt, lekko docisnąć z wierzchu.


Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 170 stopni i piec 20-25 minut. 
Po tym czasie wyjąć z piekarnika  i przestudzić przez ok. 10 minut, a następnie pokroić na plastry o średnicy ok. 1 cm. 


Ułożyć je płasko na blasze do pieczenia i ponownie wstawić do piekarnika na ok. 15 minut, aż lekko zbrązowieją. Wyjąć, odwrócić na drugą stroną i trzymać jeszcze w piekarniku przez kolejne 10-15 minut.


CZOSNKOWE CONFIT Z TYMIANKIEM

30 obranych ze skórki ząbków czosnku
5 plastrów cytryny
2 liście laurowe
2 łyżki siekanego tymianku (użyłam suszonego)
1 łyżeczka soli
1 szklanka oliwy z oliwek


Piekarnik nagrzać do temperatury 150 stopni. Wszystkie składniki przełożyć do żaroodpornego naczynia z pokrywką. 
Lekko wymieszać i wstawić do piekarnika na 30 minut. 


Po tym czasie delikatnie zamieszać zawartość naczynia i ponownie włożyć piekarnika na kolejne 30 minut. 


Wyjąć, przestudzić, usunąć liście laurowe i plastry cytryny, odlać część oliwy (ok. 1/3 ) - można wykorzystać ją do sałatek, czy innych celów, a resztę przełożyć do blendera i dokładnie zmiksować. Gotową pastę można spożywać od razu lub przełożyć do słoika i wstawić do lodówki.


* przepis na biscotti zmodyfikowany na podstawie tego przepisu - klik. 
** przepis na czosnkowe confit pochodzi z tej strony - klik


66 komentarzy :

  1. Cieszę się,że trafiłam na Twój blog...cudowna,lekka forma i do poczytania i do pooglądania i do posmakowania...czosnek z moim ulubionym tymiankiem, będę się nad nim pastwić...pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A z krainy mirabelek20 stycznia 2012 19:56

    biore z zamknietymi oczami!te smaki kocham,pomidory suszone(ktos widzial moj sloj ?byl na apewno tylko nie pamietam gdzie go wsadzilam;) i czosnek...i ten krak krak jakie robia boscotti..dziekuje pieknie anno!

    OdpowiedzUsuń
  3. incognito! I ja się cieszę - każdy nowy Gość bardzo miło widziany! Częstuj się:)

    Mirabelkowa A! Jak się cieszę! Nie masz słoika?! Może podeślę Ci moje - domowe? Te biscotti są wyjątkowo krak krak:D
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo, na taki karnawał to ja się piszę! Pyszności, na które zawsze można mieć ochotę (bo z zabawą to różnie bywa, proza życia nie odpuszcza tylko dlatego, że akurat trwa karnawał). No, ale taki confit to raczej poezja, nie proza:) Ściskam i czekam sobie cierpliwie wiesz na co;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle niesamowicie klimatycznie u Ciebie.
    Koniecznie musze się połasić na swoje pierwsze biscotti, to napewno miła alternatywa np dla wafli ryżowych

    OdpowiedzUsuń
  6. Mar! To świetnie! Będziemy się świetnie bawić;) Masz rację - to confit to poezja w najlepszym wydaniu!
    Jak tylko ochłonę po balowych wrażeniach, natychmiast się odezwę!
    Uściski:)

    dietetyczne fanaberie! Dziękuję - bardzo mi miło! Nie mam porównania do wafli ryżowych - nie jadam ich, ale mogę Cię zapewnić, że te biscotti są przepyszne i tak proste, że nie masz wymówki - musisz upiec;)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  7. dopisalam zielony pieprz do jutrzejszej listy zakupow. przepisalam przepisy do mojego obtluszczonego kuchennego zeszytu. powspominalam sobie swoj pierwszy stroj karnawalowy, ktory znam nie tylko ze zdjec, ale i ktorego dotyk jestem w stanie sobie przypomniec (ach ten ogon z druta obciagnietego czarnym materialem, ktory za nic nie chcial przybrac kociego ksztaltu i te mieciutkie, aksamitne 'kocie' uszy na gumce - zerowkowe wspomnienia :)). a teraz marze o pysznosciach, ktore jutro dzieki Tobie zjem. dziekuje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anno-Mario - to już czysta poezja! I to w kuchni! Gratulacje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. domolubna! Naprawdę? Jutro? Wspaniale!
    I jak miło, że wspomnienia balu wróciły - ja za kota nigdy nie byłam przebrana...
    Uściski!

    An-no! Taki komplement w Twoich ustach - poezja dla mojego serca - dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  10. aż mi zapachniał ten duet-zjadłabym:) nie pamiętam swoich bali karnawałowych za to nadrabiam zaległości z moimi synkami. Michał przebrał się za piłkarza a Maciek za kowboja:) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. WIesz Aniu, ja też nie odczuwam karnawału, po prostu nie biorę w tym udziału.Jest to jest, kończy się ,ok. Gdy mam chęć na zabawę to wtedy kiedy chcę, a nie gdy mnie coś zmusza,dlatego np. nigdy nie przepadałam za sylwestrem.
    Jakaś wymuszona impreza, bo trzeba? Nie, nie dla mnie :)).

    A potańczyć w kuchni w fartuchu razem z synkiem to zawsze lubę:)

    Pyszne te biscotii i piękne zdjęcia jak zawsze.
    Ściskam:*

    OdpowiedzUsuń
  12. Piegusku! Wpadaj - poczęstuję Cię z chęcią. I mam pyszne nalewki ;P - dla śliwkowej przepadłam!!!
    Pozdrowienia!

    Majano! Czyli masz tak samo jak ja! Nic na siłę! Choć nie ukrywam, że na wytrawne biscotti będę Cię namawiała;)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja nie lubię przebierania, zabaw. Zdecydowanie bardziej wolę zaszyć się w domu, w łóżku z książką, lub w kuchni. A tego gotowania z rodzicami zazdroszczę. Dlaczego u moich dzieci nie da się czegoś takiego wymyślić?
    Biscotti kusi, oj kusi.

    OdpowiedzUsuń
  14. kabamaigo! W tej szkole to już kilkudziesięcioletnia tradycja. Może u Was też się uda - warto spróbować!
    Dobrych snów:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja byłam za kota przebrana. Tyle pamiętam z balów ;)

    Tak już mam, że znacznie częściej przebierałam się na co dzień! To była moja ulubiona zabawa za dzieciaczka :D
    Ale czy nie jest tak, że gotowanie przypomina takie przebieranki kulinarne ?

    Buziam czekoladowo! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Auroro! A wiesz, że ja też! Tak na co dzień, bez powodu:)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  17. ja chyba tylko raz byłam na karnawałowej imprezie przebierańców i wspominam ten dzień bardzo miło, bo tuż przed tą imprezą zaręczyliśmy się Miśkiem:) ale to już było jakiś czas temu...

    a twoje biscotti i confit kuszą mnie niezmiernie:)

    ściskam serdecznie!:)

    OdpowiedzUsuń
  18. goh.! Taki bal przebierańców to oczywiście niezapomniany!
    Dobrego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń
  19. to jak dla od dziś karnawał moze byc na wytrawnie:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Dla mnie karnawał nie istnieje, bo teraz właśnie jest jego czas i trzeba się bawić.Karnawał mogę mieć wtedy,kiedy sama go chcę.
    A maski najbardziej podobają mi się weneckie.
    Nie lubię przebierać się za kogoś,kim nie jestem.Niezręcznie się czuję...
    Natomiast Twój karnawałowy duet jak najbardziej mi się podoba.I jadłabym go z rozkoszą nie tylko w karnawale.
    Buziaki wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Amber Droga! I znów wszystko się zgadza - tak samo czujemy to o czym piszę. I mnie weneckie najbardziej się podobają!
    Do poniedziałku!

    OdpowiedzUsuń
  22. suszone pomidory, czosnek, tymianek... te wszystkie smaki to ja uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń
  23. aga! To mamy takie same obiekty uwielbienia;)

    OdpowiedzUsuń
  24. i ja mam podobnie, nie mogę tak na zawołanie wpaść w nastrój zabawy. Przyznam się nawet, że często bojkotuję nawet sylwestrowe szaleństwa...:) I wbrew temu wcale nie jestem nudziarą, naprawdę, nie jestem! hihi :)
    Karnawał wytrawnie? Jestem za! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Karnawał jest dla mnie wtedy, gdy Mama smaży chrust. Bo robi to tylko raz do roku. Nie lubię imprezowania na siłę, "bo karnawał". Wymuszonych prywatek, bali, dobrych nastrojów...wolę wieczór z wytrawnym biscotti, wreszcie coś dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. A z krainy mirabelek21 stycznia 2012 23:30

    zrobilam je juz wczoraj,rano zjedzone;)
    leglam za to w chorobie po karnawalowych szalnstwach ,nie ma to jak wlozyc krotka kiecke i szpileczki na zimno,tak sie skonczyl moj karnawal;)
    dziekuje za przpis,wytrawny i wysmienity!

    OdpowiedzUsuń
  27. bardzo ciekawe połączenie :)
    słony ser i pomidor w chrupiącym biscotti, do tego aromatyczna pasta czosnkowo-tymiankowa.. działa na moje ślinianki.

    OdpowiedzUsuń
  28. aaa! cudne to musi być! moje ulubione połączenie -pieczony czosnek+tymianek :))<3 zdecydowanie do wypróbowania:)
    uściski!
    J

    OdpowiedzUsuń
  29. Jej, jej, jej! Takie połączenie ser, suszone pomidory i czosnek, i karnawał mógłby trwać przez cały rok! :)
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  30. A z krainy mirabelek22 stycznia 2012 13:54

    ;)wlasnie przeczytalam co napisalam te szpileczki an zimno zabrzmialy jak nozki na zimno;)
    w sumie to samo;)

    OdpowiedzUsuń
  31. asix! A ja Ci wierzę! I fajnie, że jesteś wytrawna:D Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  32. Arven! Wiesz, że ja też rozpoznaję karnawał po chruście - znajoma co raku smaży dla nas nieprzyzwoite ilości i jeszcze daje w prezencie białka, które mam potem do ukochanych bez;)
    Cieszę się, że biscotti Ci się podobają!

    OdpowiedzUsuń
  33. Aga! Zrobiłaś?! Już?! Cudnie! Ogromnie się cieszę!
    Ja właśnie dochodzę do siebie po 17 godzinach pracy w kuchni balowej - uff, działo się!
    Zdrowiej:)

    OdpowiedzUsuń
  34. maddie! Prawidłowa reakcja;) Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  35. dotblogg! Bardzo, bardzo cudne! I masz rację - zdecydowanie do wypróbowania! Serdecznie Cię pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Asiu! Jej, jej, jak mi miło, że trafia w Twój gust;) Również serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  37. Aga Mirabelkowa! W sumie tak, to właściwie to samo - z jednym wyjątkiem, że moje nóżki na zimno chłodzą się teraz w lodówce, a Twoje powinny się grzać i kurować:)

    OdpowiedzUsuń
  38. wytrawnych biscotti jeszcze nie próbowałam... ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń
  39. monami! Smakują wspaniale - daj się skusić;)

    OdpowiedzUsuń
  40. czasem mam wrażenie,że cały wszędobylski świat toczy się gdzieś obok,tuż za progiem,a ja tylko niekiedy pozwalam na uchylenie drzwi.i niech tak zostanie,tak jest dobrze,z prawdziwymi tradycjami,najważniejszymi świętami,a obok tego małe/wielkie zwykłe dni pełne nadziei na lepsze jutro.
    eh,kończę te filozofie i chwalę;)
    za poetycki wstęp,smakowite zdjęcia,chrupiące biscotti i mój ulubiony czosnek!
    wypróbuję to confit:)
    Pozdrawiam!
    M,

    OdpowiedzUsuń
  41. Monisiu! Pięknie i prawdziwie napisałaś - czuję to samo!
    Dziękuję za ciepłe, serdeczne słowa!
    Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Nie wiem, co bardziej mnie zachwyciło- czy przepis na biscotii (z ciast uwielbiam te wytrawne) i czosnkowe confit (mogłabym go dawać do wszystkiego), czy piękny, mądry tekst czy wspaniałe zdjęcia... Ach, te zdjęcia! Cudowne! ;-)
    Ściskam czule

    OdpowiedzUsuń
  43. Inkwizycjo! A mnie wszystko zachwyca w Twoim komentarzu i bardzo za to dziękuję;)
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  44. patrzę na zdjęciu i zadręczam się, że nie wymyślono jeszcze sposobu na utrwalanie i przekazywanie zapachu tego, co uwieczniają :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Kaś! Masz rację, też czekam na taki wynalazek;)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  46. wspaniale przepisy!
    z pozdrowieniami,
    justyna

    OdpowiedzUsuń
  47. OMG! Jakie cudowne rzeczy...a mnie wszystko wzbronione..tylko się zapłakac...ale bedę pamiętać o tym biscotti i pomoże mi przetrwać cały okres zakazu...a potem jak go sobie upiekę....

    OdpowiedzUsuń
  48. love lives in the kitchen! Bardzo dziękuję i również pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  49. Trzcinowisko! OMG! Zabronione?! To fatalnie... Trzymaj się:)

    OdpowiedzUsuń
  50. same piękne zdjęcia pięknych biscotti :)

    OdpowiedzUsuń
  51. Kini! Dziękuję za same dobre słowa;)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  52. Aniu, czy biscotti zrobię to nie wiem...ale confit z czosnku na pewno:)Moje smaki. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  53. Ewo! Cieszę się bardzo! Pozdrawiam Cię serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  54. W życiu bym nie wpadła, żeby zrobić wytrawne biscotti! Ale zjadłabym je z największą przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  55. affogato! Mnie też ten przepis zaskoczył i zajadałam się z wielką przyjemnością - polecam Ci:)

    OdpowiedzUsuń
  56. Que pan tan delicioso y que maravillosas fotografías!!! un beso

    OdpowiedzUsuń
  57. Que pan tan delicioso y que maravillosas fotografías!!! un beso

    OdpowiedzUsuń
  58. fresaypimienta! Muchos gracias! Un beso!

    OdpowiedzUsuń
  59. wytrawne biscotti to pomysł jak dla mnie absolutnie nowatorski, ale jakże interesujący. Coś mi się wydaje, że się skuszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  60. Joanno! I mnie się zdaje, że będzie Ci bardzo smakować;) Miło znów Cię widzieć!
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń
  61. Lubimy smak każdego czosnku! Arcydzieło:)

    OdpowiedzUsuń
  62. Maja i Kamila! Dziękuję i serdecznie Was pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  63. to jest sztuka wyższa to co robisz na tym blogu.
    Kocham Cię miłością nieograniczoną.

    Monika

    OdpowiedzUsuń
  64. mnemonique! Dziękuję - nie umiem inaczej wyrazić słowami przyjemności, jaką mi sprawiłaś swoim komentarzem!
    Uściski:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za wizytę na moim blogu :)