Cudowna barwa, kuszący smak i zapach.
Nieoceniona, kiedy potrzebujemy otuchy i pocieszenia.
Zjadana z radością w każdym zakątku Ziemi.
Uwielbiamy ją pod każdą postacią.
Gorąca i zimna.
Do picia i do chrupania.
Czekolada lubi kontrasty - kwaśne i ostre.
Likier i zioła. Owoce i mięsa.
Od wieków jest obiektem pożądania.
Pudełko własnoręcznie zrobionych pralinek albo trufli - to miły i wymowny gest.
Na każdą okazję i bez okazji.
Nieoceniona, kiedy potrzebujemy otuchy i pocieszenia.
Zjadana z radością w każdym zakątku Ziemi.
Uwielbiamy ją pod każdą postacią.
Gorąca i zimna.
Do picia i do chrupania.
Czekolada lubi kontrasty - kwaśne i ostre.
Likier i zioła. Owoce i mięsa.
Od wieków jest obiektem pożądania.
Pudełko własnoręcznie zrobionych pralinek albo trufli - to miły i wymowny gest.
Na każdą okazję i bez okazji.
Zapraszamy na pralinki!
Do Amber z Kuchennymi drzwiami i do mnie - do Kucharni.
Częstujcie się bez poczucia winy.
NIE-SPO-DZIAN-KA.
1 słowo.
4 sylaby.
13 liter.
I radość, której nie da się przeliczyć.
Uwielbiam.
Uwielbia to słowo.
Uwielbiam być jego początkiem.
Uwielbiam być jego celem.
Nigdy nie wiem skąd nadejdzie i dlaczego akurat w tym momencie, ale przecież nie mogę wiedzieć.
Nie chcę, choć przyznaję, że podglądam świat wypatrując czy nie nadchodzi.
Ale ona zawsze spada z zupełnie innej strony. Spada i rozbija się na części, z których została złożona.
Zaskoczenie.
Ciekawość.
Uśmiech.
Szczęście.
Miłość ...
To chyba najbardziej niezwykła list składników, jaką znam. Bo i przepis zupełnie wyjątkowy.
Jeśli uda nam się zachować odpowiednie proporcje i podać ją w stosownym czasie, radość z niespodzianki nie opadnie tak szybko, jak kapryśny suflet.
Będzie krążyć wokół jak najwspanialszy zapach domowych konfitur i unosić się wysoko jak najpiękniej wyrośnięta drożdżowa baba.
W drożdżówce nie szukam jednak zaskoczenia. Tutaj ten składnik nie jest mi potrzebny. Niespodzianką ma być constans. Ten sam smak i zapach, jaki pamiętam z dzieciństwa, gdy jeszcze ciepłą popijałam zimnym mlekiem.
Tu niespodzianką jest podróż w czasie tą samą drogą, w to samo miejsce, o tym samym smaku.
Zupełnie odwrotnie jest z konfiturami. Tutaj liczę na zaskoczenie. Szukam ciekawych smaków i nowych połączeń. Tu chcę, by niespodzianka służyła za kompas, a kolejne słoiczki, jak chorągiewki wyznaczały nowe szlaki na mapie smaków.
Raz zaskoczenie. Raz jego brak.
Raz klasyka. Raz nowoczesność.
Rano, w południe, wieczór.
W domu, czy na środku ulicy w centrum miasta.
Raz jestem Adresatem, raz Odbiorcą.
Jak to działa?
Ta niezwykła wyliczanka, w której raz wypada na mnie, a raz na Ciebie, a czasem na wszystkich naraz.
Nie wiem. Nigdy się nie dowiem i niech tak zostanie.
Wiem za to, że pudełko czekoladek kryje same niespodzianki - nigdy nie wiem, na jaką trafię. Nawet wtedy, gdy robię te czekoladki sama. Mieszam nadzienie, wybieram kształty, a na koniec zupełnie zapominam co jest w czym...
To pudełko domowych pralinek ma w sobie więcej niespodzianek niż mogłabym zamarzyć.
Chciałam zaskoczyć samą siebie bawiąc się smakami i ich łączeniem. Efekt był doprawdy niezwykły. Otworzył mi drogę do nowych pomysłów, dodał odwagi i po raz kolejny przekonał, że horyzonty kulinarnych eksperymentów sięgają jeszcze dalej niż myślałam.
Niespodzianką są więc smaki pralinek.
Z karmelem i chrupiącym bekonem.
Z curry.
Z czekoladą i czerwonym winem.
Z malinami i różowym pieprzem.
Z kandyzowaną pigwą i Grand Marnier.
Pełne ich pudełko trafiło w ręce, które chciałam obdarować czymś wyjątkowym. Niespodzianką okazał się też wygląd części pralinek, które mimo temperowania czekolady uzyskały matową, niemal zamszową fakturę i pokryły się niezwykłymi wzorami. Te esy-floresy spodobały mi się znacznie bardziej niż połysk pozostałych czekoladek i już wiem po jakie foremki sięgać, aby zrobić sobie znów taką niespodziankę.
Niespodzianką, na którą nawet nie liczyłam, było też cudowne "uzdrowienia" mojego wysłużonego laptopa, który powrócił w moje ręce razem z uratowanymi zdjęciami pralinek (i nie tylko).
A największa niespodziana właśnie na mnie czeka - zaraz będę mogła nareszcie zobaczyć pralinki, jakie przygotowała Amber.
Zapraszam Was! Częstujcie się - te smaki są niepokojąco uzależniające, inne niż wszystkie, eksplodują na podniebieniu, chrupią, rozgrzewają, zaskakują - mnie przeniosły w nowy wymiar czekoladowego świat. Bardzo chciałabym Was tam zabrać.
Połączenie smaku czekolady z curry to dla mnie prawdziwe odkrycie. Nie wiem na czym to polega, ale orientalna nuta curry idealnie współgra z czekoladą. Wrócę do tego smaku jeszcze nie raz.
Boczek-karmel-czekolada to coraz popularniejsze trio - świetnie dobrane i wróżę mu karierę, bo leciutko słony, chrupiący boczek otulony karmelem i chrupiącą skorupką pysznej czekolady jest czymś, co mogłabym jeść bez końca.
Słyszałam głosy, że wino i czekolada nie pasują do siebie. Zawsze mnie to dziwiło, bo uwielbiam zagryzać czerwone wino kosteczką czekolady. Z tym większą radością przeczytałam post mojej imienniczki, Anny-Marii (klik), który zainspirował mnie do przygotowanie pralinek z winem. Smakują cudownie - smak wina pozostaje echem, odbija się na podniebieniu, zostaje tam na dłużej, a potem stapia z aksamitem czekolady.
Maliny i różowy pieprz to duet idealny, jeśli owinąć go słodyczą białej czekolady, która równie cudownie przyjęła kandyzowaną pigwę i likier pomarańczowy.
Obydwa nadzienia powstały zupełnie spontanicznie - otwarłam lodówkę, uśmiechnął się do mnie słoiczek malinowych konfitur i mrugnął okiem stojący poniżej słoik z pigwą. Reszta potoczyła się stylem dowolnym, ale uwierzcie mi rezultat końcowy był przepyszny.
Obydwa nadzienia powstały zupełnie spontanicznie - otwarłam lodówkę, uśmiechnął się do mnie słoiczek malinowych konfitur i mrugnął okiem stojący poniżej słoik z pigwą. Reszta potoczyła się stylem dowolnym, ale uwierzcie mi rezultat końcowy był przepyszny.
CZEKOLADOWE PRALINKI W PIĘCIU SMAKACH
Uprzedzam, że proporcje składników podaję na oko. Z wyjątkiem pralinek z bekonem, które ostatecznie i tak wykonałam po swojemu, wszystkie smaki wymyśliłam i skomponowałam sama. Radość eksperymentowania była większa niż rozsądek do zapisywania dokładnych ilości. I namawiam Was do tego - bawcie się w kuchni, tak dobrze jak ja.
400 g czekolady o zawartości min. 65% kakao
3 cieniutkie plastry boczku
1,5 tabliczki białej czekolady
1 tabliczka gorzkiej czekolady
ok. 350 ml śmietany kremówki
1 filiżanka cukru
1 łyżka masła
1/4 szklanki wody
3-4 łyżki czerwonego wytrawnego wina
1/2 łyżeczki curry w proszku
1 -2 łyżki kandyzowanej pigwy
1 łyżka konfitury z malin (użyłam domowej z dodatkiem tonki)
niecała łyżeczka grubo mielonego różowego pieprzu
Potrzebne Wam też będą specjalne foremki do czekoladek. Ja część pralinek robiłam w specjalnie do tego przeznaczonej foremce, pozostałe w silikonowych foremkach do lodu - i to właśnie im zawdzięczam tą zamszową fakturę.
Zaczynamy od temperowania czekolady i przygotowania korpusów - odsyłam wszystkich zainteresowanych po dokładne instrukcje do Lo albo do Viri.
W czasie, gdy korpusy się studzą możemy przygotować nadzienie z białej czekolady, które wykorzystałam jako bazę do trzech rodzajów pralinek.
Białą czekoladę stopić w kąpieli wodnej razem z ok. 150 ml śmietany kremówki - ilość śmietany zależy od tego jak płynne lubicie nadzienie. Ja wolę takie "pół na pół" i te proporcje pozwoliły mi je uzyskać. W czasie topienia mieszać czekoladą, aby połączyła się ze śmietaną na gładką masę. Przestudzić, a następnie podzielić na 3 części przelewając do przygotowanych wcześniej miseczek.
Nadzienie curry - do masy z białej czekolady dodać curry w proszku i wymieszać. Ilość curry dozować stopniowo do uzyskania pożądanego smaku.
Nadzienie malinowe z różowym pieprzem - do masy z białej czekolady dodać konfiturę malinową i dosypać grubo mielony różowy pieprz, wymieszać. Ilość pieprzu i konfitury dozować stopniowo do uzyskania pożądanego smaku.
Nadzienie z kandyzowaną pigwą i Grand Marnier - do masy z białej czekolady dodać kawałeczki kandyzowanej pigwy oraz Grand Marnier i wymieszać. Ilość likieru dozować stopniowo do uzyskania pożądanego smaku.
Nadzienie karmelowe z chrupiącym boczkiem - cieniutkie plasterki boczku usmażyć na patelni aż staną się chrupkie. Zdjąć z ognia, przestudzić i pokruszyć na drobne kawałki, które później zostaną wmieszane do masy karmelowej.
Zaczynamy od temperowania czekolady i przygotowania korpusów - odsyłam wszystkich zainteresowanych po dokładne instrukcje do Lo albo do Viri.
W czasie, gdy korpusy się studzą możemy przygotować nadzienie z białej czekolady, które wykorzystałam jako bazę do trzech rodzajów pralinek.
Białą czekoladę stopić w kąpieli wodnej razem z ok. 150 ml śmietany kremówki - ilość śmietany zależy od tego jak płynne lubicie nadzienie. Ja wolę takie "pół na pół" i te proporcje pozwoliły mi je uzyskać. W czasie topienia mieszać czekoladą, aby połączyła się ze śmietaną na gładką masę. Przestudzić, a następnie podzielić na 3 części przelewając do przygotowanych wcześniej miseczek.
Nadzienie curry - do masy z białej czekolady dodać curry w proszku i wymieszać. Ilość curry dozować stopniowo do uzyskania pożądanego smaku.
Nadzienie malinowe z różowym pieprzem - do masy z białej czekolady dodać konfiturę malinową i dosypać grubo mielony różowy pieprz, wymieszać. Ilość pieprzu i konfitury dozować stopniowo do uzyskania pożądanego smaku.
Nadzienie z kandyzowaną pigwą i Grand Marnier - do masy z białej czekolady dodać kawałeczki kandyzowanej pigwy oraz Grand Marnier i wymieszać. Ilość likieru dozować stopniowo do uzyskania pożądanego smaku.
Nadzienie karmelowe z chrupiącym boczkiem - cieniutkie plasterki boczku usmażyć na patelni aż staną się chrupkie. Zdjąć z ognia, przestudzić i pokruszyć na drobne kawałki, które później zostaną wmieszane do masy karmelowej.
Masa karmelowa - w garnku z grubym dnem połączyć cukier z wodą - rozmieszać tak, by cukier wsiąknął całość wody (strukturą przypomina mokry piasek). Wstawić na średni ogień i doprowadzić do skarmelizowania cukru. Będzie to trwało ok. 10 minut lub dłużej.
W tym czasie nie mieszać - można jedynie poruszać rondlem, by cukier równomiernie się rozpuszczał i karmelizował.
Gdy nabierze koloru jasnego bursztynu, zdjąć z ognia i wlać 100 ml śmietany. Uwaga! Karmel jest gorący, po dodaniu śmietany może pryskać! oraz zbić się w grudki. W takim wypadku garnek należy wstawić ponowne na mały ogień i mieszać do momentu, aż cukier się nie rozpuści. Po zdjęciu z ognia dodać masło i dokładne połączyć z resztą. Początkowo sos jest dość rzadki, jednak w miarę stygnięcia gęstnieje, a po kilkugodzinnym pobycie w lodówce staje się naprawdę bardzo gęsty. Karmelu będzie więcej niż trzeba, ale kogo nie ucieszy niespodzianka w postaci schowanego w lodówce słoiczka tylko czekającego na to, żeby go skrycie wyjadać.
Nadzienie czekoladowe z czerwonym winem - w kąpieli wodnej stopić tabliczkę gorzkiej czekolady razem z resztą śmietany kremówki (ok. 100-125 ml) mieszając, by powstała gładka masa. Pod koniec dolać wino i dokładnie wymieszać. Jeśli nadzienie będzie za wytrawne w smaku, można je dosłodzić - np. odrobiną sosu karmelowego (patrz wyżej).
Przygotowane wcześniej korpusy napełnić nadzieniem i rozprowadzić na nim resztę temperowanej wcześniej czekolady. Odstawić w chłodne miejsce, aby zupełnie zastygły. Gdy będą twarde, wyciągnąć z foremek i jeść bez ograniczeń, dając się porwać w podróż po niecodziennych smakach.