piątek, 25 marca 2011

W marcu jak w ... Casserole. I niezbędna uwaga.



"681. Niezbędna uwaga. 

Głównym zadaniem i podstawową troską każdej gospodyni musi jednak pozostać codzienny domowy obiad. Po pierwsze winien on być podawanym punktualnie, tak jak wymaga rozkład czasu w rodzinie, a więc w oznaczonym czasie wszystkie potrawy muszą być gotowe.  Po drugie, podawane jedzenie ma być zdrowem i pożywnem, po trzecie - musi odpowiadać pieniężnym warunkom domu. Nie zawsze tanie i nie zawsze drogie potrawy, tylko stosowna ich zmiana z zwróceniem uwagi na porę roku, powinna być przewodnią zasadą każdej gospodyni. Tak np. zimą ograniczamy się przeważnie strączkowemi roślinami i kaszą, co nie jest potrzebne latem, gdy jest dość młodej jarzynki, to możemy przyrządzić bardziej pożywną zupę, a do mięsa dać sałatę. Stół świąteczny urozmaicamy leguminą, tortem, etc. Główną jednak zasadą, jak to było już parę razy nadmieniane, pozostanie stosowny rozkład i kolejna zmiana różnych potraw. "   Kuchania Koszerna, Rebekka Wolf


I co Wy na to?
Zgadzacie  się?
Przyznam, że mnie ten tekst ogromnie rozbawił, choć rozumiem "jego dobre intencje". 
Wyobraziłam sobie sfrustrowaną gospodynię nerwowo zerkającą na zegar i do garnków, uwikłaną myślami  czy zdążę na czas, czy obiad jest wystarczająco zdrowy i pożywny i odpowiedni na zasobność portfela? A, i czy pasuje do pory roku? Co będzie jeśli z roztargnienia sałata trafi na stół w środku zimy? Czy da się naprawić takie faux pas?


Uff, potwornie męczące i dalekie od tego czym dla mnie jest przygotowanie wspólnego posiłku. A jest to przede wszystkim przyjemność. Radość łączenia, ciekawość smaku i oczekiwanie na to, by wspólnie zasiąść do stołu. Nie dręczę się myślami o obiedzie. Pozwalam im swobodnie i bez przymusu przepływać przez głowę. Rozglądam się bez pośpiechu szukając wskazówek - może kryją się w jednej z książek kucharskich, a może w koszyku z warzywami albo czekają zziębnięte w zamrażarce... Lubię ten moment zaskoczenia, gdy idąc tropem przeróżnych pomysłów i składników docieram do celu.

Teraz zaczyna się kolejny ekscytujące moment. Kuchnia zamienia się w małą (a czasami całkiem sporą) orkiestrę. Stukają noże, dołącza się perkusja garnków, w tle coś syczy, bulgocze, paruje. A ja, niczym dyrygent z wielką łyżką próbuję i mieszam i prowadzę tą orkiestrę do kulminacyjnego momentu. Szykuję miejsca, wybieram talerze, sztućce, miseczki, nakrywam do stołu. Rozchodzące się z kuchni zapachy rozesłały już zaproszenie. Nie musimy się nawoływać ani czekać na siebie. Siadamy razem do stołu. Muzyka kuchni ustępuje miejsca słowom przy stole. Jemy, rozmawiamy, śmiejemy się, sięgamy po kolejne dokładki. I szczęśliwie nikt nie patrzy na zegarek. Najzwyczajniej w świecie cieszymy się tą wspólną chwilą. Tym, że możemy razem usiąść do stołu. Po prostu. 


Wiem, że nie zawsze wspólny posiłek jest możliwy. Doskonale rozumiem, że odwieczny dylemat "co na obiad?" nie raz dręczy i frustruje zamieniając gotowanie w przymus i męczącą konieczność. I mnie czasami także dopada to uczucie. Ale nawet w takich chwilach, gdy nie mam czasu ani pomysłu, mobilizuje mnie myśl o tym, że nie muszę wymyślać wyszukanych dań, przecież bliskich ucieszy nawet najprostszy posiłek - ulubiona pomidorowa czy naleśniki z serem. Jeśli przygotujemy go z sercem, doprawimy go najlepiej na świecie.  Jedzenie gotowane z przymusu, na czas i bez przyjemności nigdy nie będzie tak smaczne jak byśmy chcieli. 


Weekendowe wspólne obiady smakują nam najbardziej. Wtedy nikt się nie spieszy, mamy czas i głowy pełne pomysłów. Nie patrzymy na zegarek, wstajemy kiedy chcemy i robimy to na co mamy ochotę. Ja od dawna miałam ochotę na casserole cukiniowo-fasolowe. Przepis znalazłem i zaznaczyłam już dawno temu w jednej z moich ulubionych małych książeczek z BBC GoodFood "Let's cook - 52 Summer Vegetable Dishes" (tej samej, którą znalazłam na wyspie - klik) . 


Nazwa casserole pochodzi z języka francuskiego i oznacza ceramiczne naczynie do zapiekania, w którym gotowe danie jest  podawane i określane także mianem casserole. Pierwsze wzmianki o daniach typu casserole pochodzą z XVIII wieku, kiedy danie to przygotowywane było na bazie ryżu i mięsa. Wersji casserole jest chyba tyle ile wzorów i form samych naczyń do zapiekania. Można przygotować je z mięsem i warzywami, z rybą lub z samymi warzywami. To właściwie taka odmiana zapiekanego gulaszu lub potrawki.  


Ostatni marcowy weekend zamiast oczekiwanej wiosny zasypał nas śniegiem. Sprawdziło się przysłowie, że w marcu jak w ...No właśnie w casserole, w którym znalazła się "zimowa" fasola, ale i zielona jak wiosna cukinia. Cudownie aromatyczna, pełna pysznych warzyw  potrawa zajadana z chrupiącymi grzankami była idealnym daniem na sobotni nastrój i pogodę. Ta wersja casserole nie wymaga ani dużo czasu ani pracy, wspaniale smakuje, jest pożywna i zdrowa. Podałam ją w samą porę, to znaczy wtedy, gdy wszyscy poczuliśmy się głodni. No i zimowo-wiosennymi składnikami pasowała do marcowej zmiennej pogody. W ten oto sposób mogę śmiało mianować się wzorcową gospodynią , z tą różnicą, że gotowałam w iście radosnym i pełnym dobrych myśli nastroju ani razu nie spoglądając na zegarek.


CASSEROLE CUKINIOWO-FASOLOWE
/składniki na 4 porcje/

1 łyżka oliwy
1 duża cebula
3 średniej wielkości cukinie
150 ml wytrawnego białego wina
2 puszki pomidorów 
140 g czarnych oliwek
2 puszki białej fasolki flageolet 
2 łyżki świeżego rozmaryny
50 g masła
2 ząbki czosnku
2 łyżki siekanej pietruszki
sól, pieprz
1 bagietka 


Cebulę i cukinie pokroić na plasterki. W garnku rozgrzać oliwę i wrzucić na nią cebule, a po ok. 2 minutach cukinie. Trzymać na średnim ogniu przez ok. 10 minut, do momentu aż zmiękną i lekko się zrumienią. Dolać wino, doprowadzić do wrzenia i gotować 2 minuty (lub chwilę dłużej), aż wino w połowie wyparuje. Dodać pomidory z puszki, oliwki, fasolkę odsączoną z zalewy (można też samemu ugotować wcześniej fasolę - ja tak zrobiłam) oraz rozmaryn. Zagotować i dusić przez ok. 5 minut. Doprawić do smaku.
Masło połączyć z czosnkiem oraz pietruszką. Bagietkę pokroić na dość cienkie kromki, wysmarować masłem z ziołami. Ułożyć na potrawce z fasoli i zapiekać przez ok. 5-10 minut, aż grzanki ładnie się podpieką i zrumienią.


Moje zmiany - nie dodałam czarnych oliwek i rozmarynu, bo zwyczajnie zapomniałam :) , ale dodałam za to pokrojone w plasterki dwie duże marchewki. Grzanki wysmarowałam oliwą i posypałam suszonymi ziołami, a później posypałam także tartym parmezanem.  Casserole jedliśmy razem z kuskus - bardzo pasował, zwłaszcza razem z sosem, jaki powstał podczas przygotowania casserole. Pyszne, pożywne i zdrowe danie - bardzo Wam polecam!


* cytat pochodzi z książki Kuchania Koszerna, Rebekka Wolf, wyd. TENTEN - dziękuję Monice za Hamantaschen, bo to dzięki naszemu wspólnemu pieczeniu (klik) odszukałam tą książkę i teraz z zaciekawieniem się zaczytuję:)
** przepis cytuję za książką Let's cook - 52 Summer Vegetable Dishes, BBC Good Food, rok wydania 2005

74 komentarze :

  1. Aniu, podoba mi się takie casserole, pożywne i aromatyczne, trzymaj się cieplutko, Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie jak na razie pogoda dopisuje. Z dania na dzien jest coraz cieplej a drzewa obsypane bialymi i rozowymi kwiatami kwitna juz na calego :) Mimo wszystko takie casserole z przyjemnoscia bym zjadla. Ja robilam ostatnio casserole z ryba i musze przyznac, ze bylo rewelacyjne :)

    Pozdrawiam slonecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostało jeszcze trochę? Bo mąż na diecie, więc dla siebie samej takich pyszności nie nagotuję - musiałabym potem przez kilka dni jeść to samo. A skoro mam niedaleko, to wpadłabym do Ciebie, bo tak ładnie się to Twoje casserole prezentuje ;)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Z którego roku ta książka?
    Tekst rozbawił również i mnie - przypomina bardziej podręcznik dla ochmistrzyń, niż gospodyń domowych.
    Świetny.:)))
    Ale Twój tekst świetniejszy.:)
    I zdjęcia - dodatkowo i jak zwykle - mocno piękne.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu, ale to musi być pyszne! Jem przez ekran już;)

    A co do twojego wstępu...długo by pisać, ale jestem strasznie daleka od tego "ideału" :D Czy obiad o 21 uznaje się jeszcze o stosownej i odpowiedniej porze? :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. basiuP! Bardzo się cieszę - pozdrawiam:)

    Majko! A ja wersji rybnej jeszcze nie robiłam, ale przyjdzie i na nią pora:) Uściski!

    Edysiu! Niestety, tylko dobre wspomnienia i zdjęcia, ale jeśli będziesz jechać w moją stronę, daj znać - zrobię dla Ciebie:)

    Lekka! Książka wydana w 1904 roku, miała kilkanaście dodruków i wersji, moja z 2005 roku. I pełna takich "perełek" i niesamowitych przepisów - polecam!

    Agnieszko! Powiem Ci, że bardzo, bardzo pyszne! A obiad o 21.00? A czemu nie?! Wszystko co dobre i zjadane w dobrym towarzystwie ma znaczenie, a czas jest taki względny...
    Dobrego weekendu i całus dla Ali:*

    OdpowiedzUsuń
  7. No tak z zegarkiem w ręku, żeby było zdrowe, odpowiednie do pory roku, portfela i zapewne podniebienia męża ;) - ale tak gospodyni musiała być zestresowna ;) Pyszne danie i te grzaneczki, mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Intencje dobre, ale mam skojarzenia z pewnym tekstem z 1955 roku:
    "Przygotuj obiad. Zaplanuj go wcześniej, nawet poprzedniego wieczora, tak by pyszna potrawa czekała na jego przyjście. W ten sposób dajesz mu znać, że myślałaś o nim i przejmujesz się jego potrzebami. Mężczyzna jest głodny, kiedy wraca do domu i perspektywa dobrego posiłku (zwłaszcza jego ulubionego dania) to część niezbędnego ciepłego powitania.
    Przygotuj się. Odpocznij 15 minut, byś była odświeżona na jego przyjście. Popraw makijaż, zawiąż wstążkę na włosach i wyglądaj promiennie. Pamiętaj, że on właśnie wraca z pracy, gdzie napatrzył się na zmęczonych ludzi. Bądź trochę bardziej radosna i trochę bardziej interesująca dla niego. Coś musi rozświetlić jego nudny dzień - to twój obowiązek".

    a jedzonko pyszne! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aniu,Casserole w sam raz na pogodę u mnie - nie wiadomo,co to za pora roku.Ale raczej w stronę chłodu...
    Ja też nie stresuję się obiadem.Nigdy nie pozwalam,żeby opanowało mnie zniecierpliwienie,bo posiłek ma cieszyć zarówno w fazie przygotowywania,jak i jedzenia.To najpiękniejsze mają być chwile!
    Dorzucam oliwki do Twojego casserole i jest mi raźniej!

    OdpowiedzUsuń
  10. ka.wo! Stres w kuchni to największy wróg! Pozdrowienia!

    Turlaczku! A problem w tym, że ja nie mam kokardki;P
    Skąd Ty masz taki tekst?! Napiszesz?
    Pozdrawiam Cię!

    Amber! Następnym razem też dorzucę oliwki;) Dobrego dnia i dużo słońca!

    OdpowiedzUsuń
  11. świetnie wygląda. Dodałam do zakładek do wypróbowania wkrótce :)

    OdpowiedzUsuń
  12. czyżby mój mąż czytał "koszerne" książki?
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak sobie myślę, że żyjemy w pięknych czasach. Niezależne, wyemancypowane, przyzwyczajone, że zawsze wszystko można kupić.
    Nic dziwnego, że bawi nas wskazówka dla gospodyń sprzed ponad wieku, kiedy na przednówku często brakowało jedzenia i kiedy GŁÓWNYM ZADANIEM żony było bycie gospodynią domową dbającą o domowników.

    Myślę, że dla pracującej kobiety ten tekst jest zabawny, ale niekoniecznie, a na pewno nie dla osoby niepracującej. Przecież rzeczywiście obiad robi się tak, żeby móc go podać mężowi, gdy wróci z pracy? Żeby dzieci po szkole mogły coś zjeść? Co w tym zabawnego? Nadal planuje się finanse. No chyba, że ma się tyle pieniędzy, że nie trzeba, ale kto z nas jest aż takim krezusem? I dbamy przecież o to, żeby nasze posiłki były pożywne, smaczne i zdrowe.

    Ja bym stwierdziła, że ten tekst jest nadal adekwatny.

    A zdjęcia casserole jak zwykle piękne.

    OdpowiedzUsuń
  14. Na poczatku,czytajac Twojego posta przestraszylam sie ,ze to Twoja recepta na zycie ,ale kiedy doczytalam dalej az kamien z serca mi spadl,bo sie z kolei przestraszylam ,ze ja takie niepunktualna gospodyni domowa jestem i czasem tak jak pozniej wspomnialas w srodku zimy serwuje salatke np...no i tort zima tez bywa;))pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. ale się uśmiałam na początku:) ...a potrawa wygląda mega apetycznie:) ....i mój mąż też by nie pogardził:) buzia Aniu:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja się zgadzam - lubię sezonowe gotowanie, ale nie oszukujmy się, czasem mamy takiego smaka na pomidora w środku zimy, że kupimy go choćby nie wiem co i też jest dobrze, w końcu wyjątki potwierdzają regułę. A Twoje casserole bardzo, bardzo mi się podoba, te grzaneczki kuszą i ciągną do niego jeszcze bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy casserole nie jadłam, ale z pewnością zrobię już wkrótce bo mi wielkiego apetytu na nie narobiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  19. tu-tusia! Cieszę się i smacznego:) Pozdrawiam!

    Jswm! O nie!!! Mam nadzieję, że żartujesz:D

    Usagi! Ja, choć rzeczywiście żyję w pięknych czasach, nie wszystko mogę zawsze kupić, ale zupełnie się tym nie stresuję:) A wiesz, te wskazówki kończą zestaw prawie 700 przepisów, w których składniki są albo tak wyszukane albo w takich ilościach, że o braku pieniędzy autorka chyba wcale nie myślała. W każdym razie wiele z potraw w naszych czasach nadal uchodziłoby za wystawne i bogate. Mnie nie bawi kwestia finansowa, bo i ja , jak chyba większość z nas, muszę o niej myśleć i brać pod uwagę, bawi mnie ta stresująca atmosfera czasu, rodzaju i pory posiłku. Nie kwestionuję faktu, iż dzieci i rodzinę należy nakarmić, ale przecież może to być, a wręcz powinno być przyjemnością! I chodzi nie tylko o wspomnianą gospodynię, ale też drugą stronę - domowników. Sprzeciwiam się zdecydowanie typowi męża wracającego do domu z jedną tylko myślą, że zupa już powinna parować na stole. Równie dobrze to on może ugotować obiad, czemu nie? Dla mnie ten tekst jest tak stereotypowy, że aż komiczny. A to wo góle temat rzeka, długo by pisać:)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    Ewam! O nie, moja nie:D Nie ważne o jakiej porze i co, ma nam smakować i dobrze, jeśli możemy jeść razem i to ważne:) Pozdrowienia!

    Jolu! Mojemu W. bardzo smakowało, także mogę potwierdzić, że "danie testowane na mężczyznach" i zyskało wielką aprobatę:)

    Atelier! Wiadomość dotarła na mail - dziękuję i cieszę się, że mogłam polecić! Serdecznie pozdrawiam!

    Tilianara! Grzaneczki to taka kropka nad "i" w tj potrawie - naprawdę bardzo pasują! Uściski:)

    Aniu! Bardzo się ucieszę, jeśli dasz się namówić i ugotujesz. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Oh odbiegam czasami od obrazu dobrej gospodyni:) ale tak jak piszesz Aniu, gotowanie to przyjemność i dla mnie więc nie mamy problemu ze zjedzeniem pajdy chleba na obiad, jak mi się akurat tą moją lyżką nie chce w garach mieszać:)
    Lubie takie dania jednogarnkowe...i też dorzucam oliwki bo uwielbiamy:)
    Pozdrowienia śle!

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo apetyczne danie i jak zwykle u Ciebie perfekcyjnie zaprezentowane.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jak zwykle ślina mi cieknie ( w oczekiwaniu na kolację mojego Pana)

    OdpowiedzUsuń
  23. Agnieszko! Ja już zawsze będę pamiętać o dodaniu oliwek:) Pajda chleba na obiad brzmi domowo i dobrze!
    Uściski!

    Haniu! Dziękuję Ci i serdecznie pozdrawiam!

    elKomenda! Mężczyzna w kuchni to prawdziwa rozkosz;P

    OdpowiedzUsuń
  24. Kupuję to ;-))


    www.przysmakiewy.pl

    OdpowiedzUsuń
  25. Ach, ależ kiedyś gospodynie domowe miały ciężkie życie! Jak to dobrze, że teraz mamy większy dopuszczalny margines. ;)

    A przygotowywanie jedzenia... koniecznie z miłością i przyjemnością. Tylko wtedy wychodzi prawdziwie smaczne.

    Jak Twoje casserole. :)

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  26. Z zainteresowaniem czytam, to co piszesz. Myślałaś, by napisać książkę? A zdjęcia cuda. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. Biedr_ona! To świetnie:) Pozdrawiam!

    Oliwko! Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam:)

    Kamila! Bardzo się cieszę i dziękuję za miłe słowa! Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
  28. Post, jak zwykle czarujący.
    ta uwaga... dośc intrygująca. aczkolwiek uważam, że spełniasz się w roli gospodyni tamtych czasów. taki wspaniały obiad, och!
    rewelacyjne, pożywne danie.

    OdpowiedzUsuń
  29. hehe cenna uwaga :) po prostu utopijna wizja gospodyni/pani domu :)
    przygotowane grzanki wyglądają niezmiernie apetycznie. całość musi być wyśmienita

    OdpowiedzUsuń
  30. Te teksty (Twój i książkowy)to prawdziwe perełki. To danie zresztą też. Takie jeszcze zimowe, ale z przyjemnością je zrobię kiedy ciepła brak. Buziak.

    OdpowiedzUsuń
  31. Bardzo przyjemny przepis! Mnie casserole z dodatkiem fasoli kojarzy się z francsuskim Cassoulet, bardzo smacznym ale jednak dość ciężkim... Ale fasolka z warzywami? To musi być wyśmienite!

    OdpowiedzUsuń
  32. Karmel-itko! Zdanie "spełniasz się w roli gospodyni tamtych czasów" chyba sobie wydrukuję i wywieszę w kuchni;DD
    Uściski!

    Kaś! Nie mogę się nie zgodzić - danie naprawdę pyszne:)

    Lo! Danie właśnie takie marcowe - ciepłe, ale nie ciężkie. Dla mnie idealne na niezdecydowaną wiosnę:) Całusy!

    delikatessen! Ta wersja nie była zupełnie ciężka. Być może to zasługa cukinii, pomidorów, sporej ilość sosu i grzanek. Polecam Ci bardzo i pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Och, cudownie wygląda taki obiadek!
    Bardzo mi się podoba wszystko:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  34. mogę schrupać same te grzanki - obłędne!

    OdpowiedzUsuń
  35. Majano! Bardzo się cieszę i dziękuję za odwiedziny! Pzodrawiam:)

    małgo.! Bardzo proszę - chrup do woli:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Duzo prawdy jest,w tym co piszesz,choc generalnie mysle,ze osobie ,ktora lubi gotowac nie sprawia trudnosci przygotowanie czy prostnych czy skomplikowanych dan i to nie ma nic w tym momencie wspolnego z praca czy emancypacja,wiem,co mowie....Problemem w dzisiejszych czasach jest to,ze tak rzadko mamy czas usiasc razem jako rodzina do wspolnego posilku i to jest smutne....
    Sezonowe gotowanie-jak najbardziej....
    Twoje danko niezwykle apetycznie wyglada i pewnie tak tez smakuje :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Aniu, Twoje casserole już pachnie w całej mojej kuchni! Więc u i mnie taki 'weekendowy, marcowy garnek' ;D
    Na dzisiejszy obiad miał być makaron, ale kiedy wczoraj wieczorem zobaczyłam ten przepis to przepadłam i spaghetti już nie wydało się taką atrakcją :)
    Dodałam od siebie trochę bulionu, bo tego typu dania lubimy rzadsze i bez rozmarynu, którego wciąż nie jestem w stanie zaakceptować. Do tego grzaneczki bo i bagietka się znalazła :)
    W tym optymistycznym nastroju, uwagi 'koszernej kuchni' ( sama nazwa przyprawia mnie o dreszcze) wydają się faktycznie zabawne :)
    Pozdrawiam znad garnków!

    OdpowiedzUsuń
  38. Droga Aniu, nie wiem, czy wiesz, ale tym cytatem poleciłaś mi książkę o kuchni koszernej :) Interesuje mnie kuchnia żydowska i teraz wiem, co wyląduje na mojej półce! Piękne danie zrobiłaś - faktycznie łączy zimę z wiosną swoimi składnikami. I jest takie pożywne! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  39. ...a zapomniałam dodać, że Twoje danie również kojarzy mi się z cassoulet :)

    OdpowiedzUsuń
  40. dokładnie, kucharzenie to jedna z większych przyjemności, jakie daje nam życie tu i teraz, wczoraj miałam pogawędkę z kilkoma znajomymi, jaką pogawędkę? - było to staranne wymienienie listy zakazanych produktów w kuchni. Diety. Ech... Moja kuchnia to otwarte drzwi, przez które zapraszam wszystkie produkty i wszystkich gości :)

    OdpowiedzUsuń
  41. ojej, ale pychotka:)) z ciekawosci juz jutro wypróbuję przepis:) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  42. W pierwszej chwili myślałam, że to z jakiegoś poradnika koła gospodyń wiejskich czy tym podobnych kółek zainteresowań działających w PRL;)...choć czy nie byłoby idealnie tak na czas, i tak sezonowo...? hihi

    A potrawa, bardzo mi się podoba, nie tylko z tego powodu, że jednogarnkowa:)

    OdpowiedzUsuń
  43. Gosiu! Ależ oczywiście, zgadzam się! Szkoda, że czasy takie, iż większość osób mija się z sobą w drzwiach zamiast zasiąść przy stole...
    Pozdrawiam wiosennie:)

    Natalio! Naprawdę? O, super! Ogromnie się cieszę:) Pamiętam o Twojej rezerwie wobec rozmarynu;) Mam nadzieję, że będzie Wam smakowało! Dowolność składników pozwala na zrobienie wersji ulubionej dla domowników! Smacznego:)

    Escapade! Bardzo się cieszę:) Ta książka jest fantastyczna. Przepisy niezwykłe, choć czasami trudne do wykonania, albo zupełnie już nierealne, ale i tak bardzo Ci ją polecam! Pozdrowienia:)

    Aurora! Dieta to dla mnie świat nieznany i mam nadzieję, że nie będę musiała w niego wkroczyć, bo z własnej woli nigdy nie zamierzam:) Zbyt kocham jedzenie i poznawanie go, żebym mogła sobie odmówić jednej z największych przyjemności! Moja kuchnia, tak jak Twoja - otwarta (dosłownie - nie ma drzwi:) na wszystkie produkty i wszystkich gości! Pozdrowienia:)
    Marto! Świetnie! Daj znać czy Wam smakowało i nie zapomnij o oliwkach;P

    Ewena! Mnie też ten tekst kojarzy się z PRL;) Dziękuję za wizytę i miłe słowa. Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  44. fantastyczne zdjęcia, a pomysł na obiad będę musiała również wypróbować! Pozdrawiam
    Inka

    OdpowiedzUsuń
  45. Casserole wygląda przepysznie, ohc jak chciałabym go teraz skosztować :) A co do opisu tego w jaki sposób przygotowujesz obiad - mam tak samo :) I nawet kiedyś sama przyrównałam siebie do koncertującej artystki, która ze swoimi małymi pomocnikami w postaci przyrządów kuchennych potrafi wyczarować "cuda" :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  46. to spice! Dziękuję i koniecznie wypróbuj! Pozdrawiam:)

    Dominiko! O tak, kuchenna orkiestra to jest to czym najchętniej najchętniej dyryguję;) Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  47. Noooo wygląda smakowicie, i te chrupiące grzaneczki:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  48. och Aniu... ten fragment o orkiestrze kuchennej.. cudny! :) chwycił mnie za serce bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  49. mlynki! Dziękuję bardzo:) Pozdrawiam!

    Kini! Czyli, że ładnie orkiestra zagrała?:D Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  50. W mojej ulubionej knajpce zawsze na wejściu podają świeżą bagietkę z aromatyzowaną oliwą. Przystawka idealna. Uwielbiam takie chrupiące, aromatyczne pieczywo. Podane do dobrej potrawki to raj na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
  51. Obiadek był pyszny!(kolacja z resztą też bo trochę nam tego zostało) Szkoda, że sama na taki nie wpadłam na taki pomysł, eh :) siostra nazwała caressole 'leczo na bogato' hehe, i zamierza nim teraz karmić współlokatorów :D

    OdpowiedzUsuń
  52. Kubełku! Też tak uważam;) Pozdrawiam!

    Natalio! Ależ się cieszę! Smacznego dla współlokatorów Siostry;) Pa!

    OdpowiedzUsuń
  53. Tak sobie myślę, że w tej radzie jest troszkę prawdy. Z drugiej strony też lekka przesada. Na Twój obiad jednak dam się zaprosić i nie będę się zastanawiać czy jest o dobrej porze, czy pasuje do pory roku albo jak tam z portfelem :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Kabamaigo! Oczywiście, że jest w tym wiele, jak nie sama prawda! Jednak chodzi o formę i podejście - można przecież gotować sezonowo, zgodnie z "portfelem" i na czas dla rodziny, a jednak bez uczucia przyjemności nie ma to wszystko prawdziwego smaku...
    Pozdrawiam Cię serdecznie i oczywiście zapraszam na obiad;)

    OdpowiedzUsuń
  55. Wygląda smakowicie, choć fasola mnie odstrasza. Zawsze się boję rewelacji żołądkowych

    OdpowiedzUsuń
  56. Pycha :) Bartek wyjechał na tydzień, więc dla siebie samej nie chce mi się gotować nic prócz szybkich sałatek z ciepłą rybką, ale gdybym miała słoiczek takiego Casserole pewnie bym się pożegnała z sałatą :)
    Ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  57. Zakątku! Zapewniam, że danie z sensacją ma jedynie tyle wspólnego, że jest po prostu sensacyjnie pyszne;P Pozdrawiam i dziękuję za wizytę!

    Ewelina! Zawsze możesz zrobić z mniejszej porcji;) Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  58. Mimo wszystko Twoje casserole Aniu bardziej pasuje mi do chlodnych przedwiosennych dni, dokładnie takich jakie mamy obecnie :) A na wiosnę u Ciebie czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Patko! Ja na wiosnę u siebie też ;) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  60. O to to! Właśnie to bym teraz zjadła :)

    OdpowiedzUsuń
  61. patrycja! Proszę bardzo - nie widzę przeszkód;P Cieszę się i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  62. Ania, a czy Ciebie ten "czas, czas" w kuchni stresuje? Ja ogromna czuje presje i dyskomfort gdy Lukasz mi powtarza, ze zegar tyka, a ja sie w kuchni bawie :))

    Choc taki szabatowy obiad musi byc na godzine, tam nic nei moze czekac, moze tutaj troche rozumeim autorke, ale proszona kolacja tez nie moze czekac...

    Ale casserole moze chwilke poczekac, przynajniej kilka zdjec - ach zachwycaja! :*

    OdpowiedzUsuń
  63. Basiu! Ja na czas w kuchni wcale nie patrzę! Zegar zepsuł się i zatrzymał dwa lata temu na godzinie 18.20 :) Casserole może jak najbardziej poczekać - pod warunkiem, że ktoś przed Tobą go nie zje:D Całusy Basiu!

    OdpowiedzUsuń
  64. Aniu bardzo podoba mi się Twoje danie i jeszcze te cudnie wyglądające grzanki :) Moje smaki.

    OdpowiedzUsuń
  65. Ewa! Cieszę się:) Dobrze wiedzieć co lubisz;)

    OdpowiedzUsuń
  66. Ania, a ja nigdy zegara w kuchni nei mailam i miec nei bede, nawet sila mnei nikt nei zmusi :)

    Usciski!

    OdpowiedzUsuń
  67. Basiu! Ja ten mój trzymam tylko z sentymentu i lubię sobie (a i nie raz Gościom:) powtarzać, że czas się u mnie zatrzymał:)
    Całus;*

    OdpowiedzUsuń
  68. Zrobilam wczoraj na kolacje. W mojej wersji z rozmarynem i marchewka ale bez oliwek bo na cieplo nie lubimy. Bardzo smaczne danie, nawet dzieci zjadly!!! A nie sa znani jako smakosze warzyw. W sumie prosta potrawa, nie ma wyszukanych skladnikow, a bardzo dobra w smaku. No i fajny patent z grzankami!

    OdpowiedzUsuń
  69. Aleksandro! Bardzo się cieszę, że Wam smakowało, a zwłaszcza dzieciom! Mnie właśnie ta prostota ujęła:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  70. Ach pyszności. Uwielbiam takie obiadowe cuda :-)

    OdpowiedzUsuń
  71. Twoja potrawa jeszcze lepiej komponuje się z jesienią! Dziś właśnie ją zrobiłam choć "czaiłam się" już od dawna. Ale latem to jakoś nie uchodziło. Poczekałam więc do chłodów, wykorzystałam ostanie ogródkowe cukinie i prawie ostatnie pomidory. Rozmaryn zastąpiłam świeżą szałwią - świetnie uzupełniła smak casserole. Nie dałam też oliwek, bo mi jakoś nie pasowały. I wyszła fantastyczna, rozgrzewająca potrawa!

    P.S. Kuskus nie był potrzebny, bo i tak były to dwie mega-wielkie jak dla nas porcje (robiłam z połowy składników).

    Casserole wpisuję do stałego repertuaru potraw na zimną połowę roku, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  72. hajduczku! Jak mi miło! Cieszę się, że znalazłaś inspirację w tym przepisie. Z casserole z natury trzeba eksperymentować, więc wszelkie wprowadzone przez Ciebie zmiany są jak najbardziej na miejscu i brzmią dla mnie tak kusząco, że znów mam na nie ochotę! I masz rację, to także bardzo jesienne, rozgrzewające danie!
    Pozdrawiam Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  73. Bardzo podoba mi się Twój sposób pisania. Lektura blogu bardzo absorbuje.
    Serdeczności:-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za wizytę na moim blogu :)

Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails