środa, 13 października 2010

Przełamując fale. Schiacciatta con L'uva. W odcieniu różowego tygodnia.




Nie lubię płynąć z prądem. Boję się, że mnie porwie, stracę kontrolę nad tym co robię i przestanę być sobą.
Wolę płynąć pod prąd. Tak jest trudniej, ale jeśli się udaje, to satysfakcja zamienia się w spełnienie. A ja chcę się spełniać. Chcę robić w życiu to, co sprawia mi prawdziwą przyjemność. 
Nie zawsze jest łatwo. Moje decyzje często były trudne i niełatwe do zrozumienia dla innych. Nie zawsze też były właściwe. Ale nawet wtedy wierzyłam, że mimo porażki, nie dam się ponieść prądowi, ale wyznaczę inną ścieżkę, by pójść dalej moją drogą.
Czy warto przełamywać fale, iść pod prąd i walczyć o swoje spełnienie?
Odpowiedź, choć dla większości oczywista, nie zawsze łatwo udaje się znaleźć.
Poszukajcie jej w lustrze - w swoim odbiciu. Czy widzicie błysk w oczach i uśmiech na twarzy?
Poszukajcie w domu - wśród swoich bliskich. Czy czujecie ich wsparcie i radość z każdego kolejnego kroku, jaki stawiacie?
Jeśli tak, to znaleźliście odpowiedź i wiecie, że warto.


Jednak przełamując fale pamiętajmy nie tylko o naszej duszy, ale i o ciele. Nie damy rady pokonać barier i walczyć o spełnienie jeśli zabraknie nam sił i zdrowia. Przełammy strach i niechęć jaką wciąż wiele z nas odczuwa na myśl o badaniach. 
Ja sama jestem jedną z Was, wciąż unikam i odkładam na później, ale teraz się przełamuję. Do różu, którego tak bardzo nie lubię i do badań, których unikam. Gdybym tego nie zrobiła, nie byłabym sobą, dałabym się porwać fali - fali zaniedbania o to co najważniejsze.


Podobnie jak w życiu, tak i w kuchni, lubię przełamywać zwyczaje. Uwielbiam być zaskakiwana czymś innym, nietypowym i równie mocno uwielbiam sama sprawdzać czy mój zachwyt podzielą najbliżsi.Tak było z przepisem na Schiacciatta con L'uva, czyli focaccię z czerwonymi winogronami i rozmarynem, znalezionym na jednym z moich ulubionych blogów. Focaccię piekłam wielokrotnie, ale zawsze w wersji wytrawnej. Połączenie  oliwy, rozmarynu, soli morskiej z winogronami i cukrem wydało mi się tak niezwykłe, intrygujące i inne, że wiedziałam, iż to przepis dla mnie. Kosztował mnie sporo cierpliwości, bo na dojrzałe winogrona musiałam czekać jeszcze prawie miesiąc, ale warto było. 


Smak, zapach, kolor tej focacci to coś wyjątkowego. Słodko-słony mariaż rozmarynu z winogronami to moim zdaniem jedno z lepszych kulinarnych połączeń. Schiacciatta oznacza "spłaszczony, płaski" i tak nazywana jest w Toskanii ta wersja focacci. Pieczona jest tradycyjnie w okresie winobrań. Idealnie nadają się do niej winogrona odmiany Concord. Mają niestety pestki, ale kiedy ciasto wyrasta można ten czas odpowiednio spożytkować i je usunąć:) Ja tak zrobiłam i warto było! 


Z podanego przepisu wychodzą dwie focaccię, które znikają w czasie  trzy razy szybszym niż ten jaki jest potrzebny, by ciasto odpowiednio wyrosło, więc jeśli chcecie zostawić sobie kilka porcji na później, upieczcie od razu z podwójnej ilości. 


W trakcie pieczenia z winogron wypływa sok o cudownym różowym odcieniu - tak pięknym, że chyba naprawdę polubię róż:) I to właśnie ten róż nieśmiało zgłaszam do wspaniałej akcji jaką prowadzi Szarlotek. Wprawdzie daleko mi bardzo do jej cudownych kreacji:), ale liczę, że w imię dobrych intencji przyjmie moją propozycję:) 
A zatem dołączmy do Różowego Tygodnia, przełamujmy fale i walczmy o siebie i swoje spełnienie! 


SCHIACCIATTA CON L'UVA
FOCACCIA Z CZERWONYMI WINOGRONAMI I ROZMARYNEM

3/4 szklanki ciepłej wody
2 łyżki letniego mleka
1,5 łyżeczki cukru
1 1/4 łyżeczki drożdży instant
250 g mąki
1/2 łyżeczki soli
6 łyżek oliwy
1,5 szklanki czerwonych winogron, wypestkowanych
1 łyżka posiekanego rozmaryny, świeżego
2 łyżki cukru 
2 łyżeczki soli morskiej gruboziarnistej


W dużej misce wymieszać wodę, mleko, cukier i drożdże. Odstawić na 10 minut, by drożdże "ruszyły". Dodać mąkę, sól i 2 łyżki oliwy. Wyrabiać do uzyskania gładkiego, lekko ciągnącego ciasta - może się leciutko lepić, ale nie należy dosypywać mąki. Ja wyrabiam mikserem ok. 5 minut. Wyrobione ciasto przełożyć do wysmarowanego oliwą naczynia, nakryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrastania na ok. 1,5 godz. lub do momentu aż podwoi swoją objętość. 
Wyrośnięte ciasto odgazować - pięścią, lekko obsypaną mąką, zrobić w nim solidne wgniecenie. Następnie przełożyć na posypany mąką blat i podzielić na dwie równe części, z których uformować kule. Przełożyć je na wysmarowaną oliwą blachę lub papier do pieczenia. Każdą z kul także lekko wysmarować oliwą. Odstawić pod nakryciem na 20 minut. 


Następnie palcami, wysmarowanymi wcześniej oliwą, rozciągać ciasto do uzyskania dwóch płaskich placków - w cieście widoczne będę wgniecenia pozostawione przez palce. Ponownie nakryć i odstawić do wyrastania na ok. 1 1/4 godz. 
Piekarnik rozgrzać do temperatury 210 stopni. Ciasto wysmarować pozostałą oliwą. Nakładać wypestkowane winogrona i posypać posiekanym rozmarynem. Następnie obsypać cukrem i solą morską. Wstawić do piekarnika na ok. 15-20 minut, aż ciasto ładnie się zarumieni, a winogrona puszczą sok. 
Świetnie smakuje na ciepło oraz z dodatkiem lekkiego, kremowego serka, np. Philadelphia. 
Focaccię z winogronami kilka dni temu prezentowała także u siebie Ela z My best food - zajrzyjcie do niej i zobaczcie jak piękna jest jej wersja! 

* przepis pochodzi z tej strony (klik)

47 komentarzy :

  1. Przepis widzialam juz milion razy, a jeszcze nie zrobilam. Zawsze podoba mi sie laczenie owocow z rozmarynem, czy to w deserach, czy daniahc wytrawnych. Bardzo apetyczne zdjecia. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. nie otwiera mi się link do "ulubionego bloga"
    tam tez ciasto było pieczone w jednej warstwie? bo u Eli placki były jeden na drugim

    nie wiem, którą wersję wybrac ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bajeczna foccacia, w koncu bede musiala ja upiec. Rowniez lubie zagladac na SmittenKitchen ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście,że róż jest jak najbardziej widoczny. Taki róż jest zawsze w dobrym tonie, suptelny, kobiecy, nasz...
    Zawsze mnie fascynuje łączenie ziół i owoców a ta prezentacja wyglada niezwykle smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepieknie wyglada, a sposob w jaki polaczylas przyjemne z pozytecznym bardzo mi sie podoba, po badaniu slodko-slona nagroda dla podniebienia!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Karolino! Rozmaryn jest jednym z moich ulubionych ziół, właśnie dlatego, że tak cudownie łączy się z tyloma różnymi daniami:)Pozdrawiam!

    Jswm! Sprawdzałam, u mnie wszystko działa, może to tylko chwilowy problem... U mnie jedna warstwa, podobnie jak w SmittenKitchen. Ja bym wybrała obdywie:)

    Olciaky! Dzięki;)

    Paula! Nie mogę się nie zgodzić :D

    miss_coco! Nie zwlekaj! Prawda, że SK to cudowne miejsce? Pozdrawiam!

    Szarlotku! Uff, kamień z serca! Dziękuję:)

    Ewko! Bardzo dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ciekawi mnie połączenie rozmarynu i winogron! Bardzo apetyczne te Twoje focaccie!

    OdpowiedzUsuń
  8. pieknie sie prezentuje:) a ciekawi mnie smak... rozmaryn i winogrona...

    OdpowiedzUsuń
  9. wooow, cóż za połączenie smaków. jestem zdecydowanie na tak :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu, focaccia wygląda pięknie i bardzo smakowicie. Do twarzy jej w różu :) A ja róż bardzo lubię i noszę:)
    P.S. W odniesieniu do Różowego Tygodnia, to czytałam gdzieś, nie pamiętam gdzie, że Niemki badają się co roku w dzień swoich urodzin. Sprawiają sobie prezent tym, że są zdrowe. Bo w ogromnej większości przypadków wyniki wychodzą po naszej myśli!
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  11. "Z prądem płyną tylko śmieci"...

    Wspaniały wypiek, chętnie sobie wezmę kawałek...tzn. o ile coś jest jeszcze dostępne ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie lubię iść z prądem,bo mni to uwiera...Lubię wybierać własne drogi.

    Tę focaccię jadłam pierwszy raz w życiu we włoskim Urbino,wiele lat temu.Niedawno piekłam w domu.Zapach był ten sam,smak niekoniecznie...

    Podoba mi się,że dodałaś rozmaryn, bo niektórzy z niego rezygnują,ale z nim dopiero jest pysznie!
    Cmok!

    OdpowiedzUsuń
  13. nie wiem, co napisac.
    rewelacja? to za mało.
    cudo? też. nie idzie określic wspaniałości Twojej focciaci.

    OdpowiedzUsuń
  14. rozmaryn i winogron.. tego jeszcze nie próbowałam. wygląda interesująco :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nigdy jeszcze nie jadłam focacci na słodko. Twoja jest tak piękna, że aż sie prosi o wypróbowanie:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Korniku! To połączenie jest niezwykłe - spróbuj!

    Aga! W takim razie może dasz się namówić na jej upieczenie? Pozdrawiam:)

    Łasuchu! To bardzo się cieszę!

    Kasiu! Niesamowite, jestem pod wrażeniem tego co napisałaś, chciałabym, aby u nas też tak było. Może się uda... Uściski!

    Arven! Chwilowo niedostępne, ale pod wieczór będę kolejne do przejęcia, także zapraszam:D

    Amber! Rozmaryn to kluczowy składnik, może daj jej kolejną szansę:)

    Karmel-itko! Jak zawsze jesteś niezwykle miła - dziękuję:)

    Olivio! Ciebie też namawiam do jej upieczenia, nie będziesz zawiedziona. Pozdrawiam:)

    Mm_ajko! To ja proszę - upiecz i przekonasz się jaka jest niezwykła! Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  17. Anna-Maria, adoptuj mnie , bardzo proszę
    Mogę być córką , siostra , matka babka czym chcesz byle jeść takie cuda

    OdpowiedzUsuń
  18. Margot! Ależ ja nie mogę! Ja taki podlotek kuchenny, Ciebie mistrzynię nad mistrzynie?!!! To zróbmy tak, Ty mnie przyjmij pod swe skrzydła, a ja Ci będę to focaccię piekła:D

    OdpowiedzUsuń
  19. Droga Anno - Mario, to Twój kolejny świetny przepis który zapisuje do przygotowania. Zamiast rozmarynu, za którym średnio przepadam (kojarzy mi się głównie z mięsnymi potrawami) użyje tymianku. Focaccia z winogronami to z pewnością poezja

    OdpowiedzUsuń
  20. Wiesz co? Chodziło za mną od kilku już dni zrobienie jakiegoś drożdżowego ciasta. Starałam się zamieść tę ochotę pod dywan bo u mnie remont i nie bardzo mogę szaleć w kuchni. Wejście tutaj mi nie pomogło;)
    Piękne są Twoje zdjęcia i kolor soku z winogron.
    A moja ochota coraz większa.

    OdpowiedzUsuń
  21. Hmm... właściwie to ja płynę z prądem i dopóki to robię, jest dobrze. Jakoś ten prąd prędzej czy później doprowadza mnie do portu, w którym chciałam się znaleźć.

    Kiedy zaś zaczynam walczyć i płynąć pod prąd, przekonuję się, jak bardzo trzeba uważać na to, czego się pragnie.

    Aktualnie pragnę tej focacci i co ważniejsze najwyraźniej nie muszę dla niej ryzykować raf na drodze :)

    OdpowiedzUsuń
  22. ja się na wszystko zgadzam , byle ciasto nie ciasto takie jeść :P

    OdpowiedzUsuń
  23. Ten przepis chodzi za mną od jakiegoś czasu. Taka jesienna foccacia na zakończenie zbiorów. Pięknie ona u Ciebie wygląda i chyba zmobilizowałaś mnie do jej zrobienia. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Natalio! Ogromnie mi zatem miło! A może położysz rozmaryn choć na kawałku focacci, by przekonać się jak smakuje w tym połączeniu? Jestem ciekawa wersji tymiankowej:)

    Lu! Właśnie zagniotłam ciasto na kolejną porcję - wpadłam po uszy, ta bardzo nam smakuje! Pozdrawiam!

    Usagi! Myślę, że najważniejsze, by kierunek w którym idziemy, spełniał nasze oczekiwania:) Jedyne co ryzykujesz w przypadku tej focacci, to całkowite od niej uzależnienie:D

    Margot! A wiesz, właśnie rośnie u mnie ciasto na kolejne focaccię, gdybym wiedziała gdzie Cię znaleźć, to podrzuciłabym Ci na podwieczorek!

    Lo! Bardzo mi miło, że zmobilizowałam, bo śmiem myśleć, że każdy, kto jej spróbuje, będzie zachwycony! Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  25. Jestem pod ogromnym wrażeniem twojego bloga. Jest taki wysmakowany: zdjęcia, opisy, dobór potraw - wszystko na najwyższym poziomie. To chyba najładniejszy kulinarny zakątek jaki odnalazłam :) Ciepło pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  26. A ja też myślę, że warto walczyć o siebie, nawet jeśli miałoby się to spotkać z niezrozumieniem innych. Pewnie, jak pisze Usagi, że trzeba uważać na to, czego się chce, ale jak dotąd bardziej bym żałowała tego, że nie popełniłam pewnych błędów, niż tego, że nie mam czego żałować. Foccacia jest cudna, ja bym na pewno nie ryzykowała podwójnej porcji, wiem, jak by się to skończyło.

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie wiem dlaczego Aniu, ale ostatnio od deski do deski czytam wyłacznie Twoj tekst przed przepisem ;) A foccacia kusząca, oj kusząca.

    OdpowiedzUsuń
  28. Gosiu! Tyle miłych słów za jednym razem - w głowie mi się zakręci:) Dziękuję Ci bardzo!

    karoLino! Wiesz, podpisuję się pod każdym Twoim słowem, jedynie z wyjątkiem ostatniego zdania, bo ja już zaryzykowałam i skończyło, tak jak myślisz:)

    Patko! To niezwykle miłe co piszesz - będę się starać, by Cię nie zanudzać, bo wciąż mam wrażenie, że za dużo tego tekstu:) Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  29. Ania, tymi zdjeciami to juz przeszlas sama siebie, te kontrasty, ba!!

    Czyzbys byla buntowniczka i wielbicielka Deb? Sciskam cieplo :)

    PS. A wogole przez Ciebie i Ele jutro pojde do pracy na okolo i oby byly winogrona :D ze tez jem oczami...

    OdpowiedzUsuń
  30. Basiu! Oj, jeszcze będziesz dziękować za to nadrabianie drogi:P A gdyby nie było winogron, to może wpadnij do mnie - dziś znowu dostanę skrzynkę:) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  31. A ostatnio teściowa mnie chciała winogronami obdarować, oj głupia ja, że nie wzięłam...

    A przełamywanie fal... coś na ten temat wiem... teraz też stoję właśnie przed dylematem, decyzją ważną dla mojej przyszłości... czy wybrać absolutne szaleństwo, czy też może jednak wygodę trochę większą...?

    OdpowiedzUsuń
  32. Aniu, już po samych Twoich zdjęciach widzę, że zniknęłaby szybko w mojej paszczy. Musiała być rewelacyjna na ciepło!

    Ja chyba też pod prąd, teraz chyba najbardziej - zaczęłam coś robić, w co niewielu wierzy, ale myślę że się uda:) Dobrze czuć taki spokój i wierzyc w coś:) Lubię ten stan, kiedy już wiem, że z całą pewnością wybiorę drogę pod górkę, a nie z górki i tę radość z każdego "uciążliwego" kroku:)

    Bardzo potrzebny ten Twój wpis myślę:) Dziekuję Ci za niego choć ja akurat z badaniami nie zwlekam:)

    Miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  33. Połączenie zdecydowanie intrygujące.

    A płynięcie pod prąd i oparcie się wszechogarniającej nijakości... Trudne, ale nie niewykonalne. Czasem... ZAWSZE warto.

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  34. wiesz, drugie zdjęcie mnie zauroczyło. piękne. obrazki. i te słowa.

    OdpowiedzUsuń
  35. A ja się zastanawiałam co zrobić z winogronami. Czy ten kolejny raz mogę popłynąć z Twoim prądem? - Uprzedzając pytanie: tak, tak, myślę, że takie danie sprawi mi ogromną przyjemność i zachowam uśmiech na twarzy!
    Miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  36. Cudowna focaccia!
    A co do prądu... Aniu, ja chyba też wolę płynąc pod niż z. Tak jest mi lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  37. Amarantko! W taki razie następnym razem bierz co Teściowa daje:) Trzymam kciuki za właściwą decyzję:) Nie sugeruj się tym co napiszę, ale ja pewnie wybrałabym szaleństwo!

    Agnieszko! I ja Tobie dziękuję:)Bardzo się cieszę, że zaczynasz "coś swojego! Trzymam kciuki! Bardzo mocno! Ja wierzę:)

    Oliwko! Też myślę, że ZAWSZE warto:)

    Asiejko! Dobrze Cię znów widzieć:) Pozdrawiam serdecznie!

    Paulino! Płynąć z Tobą tym samym prądem będzie dla mnie wyłącznie przyjemnością:) Pozdrawiam Cię:)

    Kuchareczko! Dziękuję w imieniu focacci i cieszę się, że i Ty pod prąd jesteś:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Fantastycznie wygląda... ja moje winogrona zjadłam "żywcem", nie szukając przepisu. Teraz troszkę żałuję ;) ale tylko troszkę, bo pyszne były i tak.

    OdpowiedzUsuń
  39. Pinos! Chętnie bym Ci podesłała parę kilo, bo od dwóch dni siedzę nad kolejną skrzynią:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  40. Aniu, musze Ci sie pozalic, nie bylo winogron, ze Ty tez tak daleko :( Ale zrobilam foccacie i tak, na pocieszenie i nie zaluje, dziki za sugestie ;) Sciskam!

    OdpowiedzUsuń
  41. Basiu, ja w każdej chwili skłonna jestem oddać skrzynkę winogron - była nowa "dostawa" i już naprawdę nie wiem co z nią robić! Nie będziesz przejazdem w okolicy?
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  42. Jaka piękna foccacia, to ja chcę się u Ciebie stołować!

    OdpowiedzUsuń
  43. LidKo! Da się zrobić, ustalmy tylko szczegóły;D

    OdpowiedzUsuń
  44. Ty wiesz, że ja uwielbiam do Ciebie zaglądać. Nawet jak nie zostawiam śladu, to jestem. A winogrona... hmmm... dojrzałe winogrona mówisz... kiedyś poprosiłabym o nie dziadka... a jutro może kupię na jakimś targu... Lubię jak idziesz pod prąd :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie wiem jak z falami, bo za rzadko nad morze jeżdżę, ale siebie - swoje ograniczenia, lęki, granice - warto przełamywać. Ba, nawet trzeba :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za wizytę na moim blogu :)

Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails