środa, 16 maja 2018

Wzloty i upadki. Suflet rabarbarowy z imbirem.



Jak ptaki.
Wznosimy się i opadamy.
Uczymy się wzbijać, by dotrzeć najwyżej.
A potem spadamy. Lecimy w dół za szybko, by zgrabnie wylądować.


Marzenie, by latać, oderwać się od ziemi. 
Najstarsze ludzkie pragnienie.
Od spalonych skrzydeł Ikara po ponaddźwiękowe stalowe ptaki. 
Nie opuszcza nas. Nawet tych, którym zdaje się, że się boją. 


Przecież każdy choć raz marzył o tym, by się oderwać, wzbić. Spojrzeć z góry.
Osiągnąć dystans perspektywy, która pozwoli zrozumieć całą tą ziemską układankę. 
Ogarnąć puzzle, których kawałki ciągle do siebie nie pasują. 


Czasem zbyt mocno stąpamy po ziemi. Stłamszeni, zbyt racjonalni, przestraszeni, obciążeni, nie umiemy nawet leciutko podskoczyć. 
Ale wystarczy wspiąć się na górę, pokonać schody wysokiej wieży, a czasem po prostu stanąć na palcach, by zobaczyć więcej, inaczej...
Załknąć się rześkim, ostrym powietrzem, a potem spojrzeć w dół i zobaczyć, że tam na dole to wszystko nie jest tak wielkie i przytłaczające. 


Ktoś mi kiedyś powiedział, że jednym z piękniejszych snów, jakie może nam się przyśnić, jest sen, w którym latamy jak ptaki. Raz tylko jeden, dawno temu,  przyśnił mi się taki sen. Lekko, swobodnie, z trudną do opisania euforią frunęłam nad górami - dziś jeszcze słyszę ten świst powietrza. Nigdy wcześniej nie czułam się tak wolna...


To prawda, że czasem nie umiemy wylądować, ale myślę, że nawet bolesne upadki warte są choć jednej chwili uniesienia, wzbicia ponad marzenia, okrzyku radości, jaki rozdziera powietrze, gdy stajemy na szczycie. 


O suflecie można powiedzieć to samo - historia wzlotów i upadków. 
Większość z nas chciałaby, ale boi się. Nie lubimy robić rzeczy od początku skazanych na niepowodzenie. A tu z góry wiadomo, że suflet opadnie! Ale to naturalne i nic w tym nadzwyczajnego. Jeśli tylko to zaakceptujemy, będziemy wypiekać suflety równie często, jak smażymy jajecznicę czy naleśniki. 


Z tą niezwykle istotną różnicą, że suflet wyzwala nieporównywalnie większe pokłady radości. Zaczyna się subtelnym i cichutkim szeptem piany, potem owocowa masa wiruje z bielą zmieniając kolory, jak w najpiękniejszym kalejdoskopie. To początek magicznego spektaklu, który chwilę później oglądamy przez ekran piekarnika. 


Budzi się suflet. Najpierw powoli, leniwie, unosi się równo i leciutko, by po chwili zacząć wzbijać coraz wyżej. Lekko dygoce, jakby miał tremę, że dotarł aż tak wysoko. I rumieni się z wierzchu, który nadal jeszcze unosi puszyste powietrze. 
Uwielbiam ten moment. Czuję, jakbym sama się unosiła z radości. Lekkość sufletu doprawdy pozwala oderwać się od ziemi.
I choć wiadomo, że prędzej czy później opadnie (bo zawsze opada), to przecież nie to się liczy...


Potrzebowałam takiego deseru - lekkiego, puszystego, delikatnie kwaskowatego. o smaku ulubionego w maju rabarbaru, który cudownie współgra z imbirem. Łyżeczka po łyżeczce napełniał mnie euforią. Czułam, że staję się coraz lżejsza i powoli zaczynam się odrywać od tego, co mnie ostatnio dręczyło...


Nie bójcie się sufletów, radość z ich unoszenia naprawdę się udziela, a jeśli zaczniecie zjadać je zaraz po upieczeniu nawet nie zdążycie zauważyć, jak opadają! Co najwyżej to Wy opadniecie z rozkoszą na wygodną kanapę. I tylko takich upadków Wam życzę. 


Dokładne wskazówki co zrobić, by pieczenie sufletów zakończyć z sukcesem zamieściłam w tym wpisie o suflecie morelowym - klik. Suflet rabarbarowy był najłaskawszym, jaki dotychczas upiekłam - nic, a nic nie chciał od razu opadać - co niezwykle mnie ucieszyło. Być może to kwestia skrobii, która jest w przepisie, a może to jakaś inna, tajemnicza siła ...


SUFLET RABARBAROWY Z IMBIREM
/na 8 porcji przygotowanych w naczynkach o pojemności  150 ml)

250 g rabarbaru pokrojonego na ok. 2 cm kawałki
70 g cukru
70 g jeżyn (mogą być mrożone - ja zastąpiłam mrożonymi jagodami)
kawałek kandyzowanego imbiru
2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej
2 białka
40 g cukru


Obrany rabarbar pokroić na ok. 2 cm kawałki, przełożyć do rondla razem z 70 g cukru oraz 1 łyżką wody. Trzymać na średnim ogniu do momentu aż się zagotuje i zmięknie. W tym momencie dodać jeżyny lub jagody (mogą być mrożone), wymieszać i trzymać dalej na ogniu aż całość się rozgotuje. W małej miseczce w niewielkiej ilości zimnej wody (ok. 1,5 łyżki) rozpuścić 2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej i dodać do masy owocowej. Zamieszać i trzymać na ogniu jeszcze ok. 1 minuty aż się zagotuje. Zdjąć z ognia i przestudzić. Masę można też zmiksować, żeby była bardziej gładka - ja tego nie robiłam - lubię wyczuwać w deserach kwaskowate niteczki rabarbaru.


W tym czasie ubić pianę z 2 białek dodając stopniowo 40 g cukru. Do ubitej piany dodawać stopniowo przestudzone owoce i starty na drobniutkiej tarce kandyzowany imbir. Delikatnie wymieszać, by nie opadła i przełożyć do naczynek na suflety. Można piec w klasycznych ramekinach, ja jednak wybrałam tym razem mniejsze miseczki o pojemości 150 ml.
Naczynia na suflety należy wysmarować masłem, a następnie obsypać cukrem. Masa białkowa powinna wypełnić całe naczynie - wierzch masy można wyrównać nożem, uważając by brzegi naczynia pozostały czyste - dzięki temu w czasie pieczenia suflet będzie się równomiernie unosił. Włożyć do piekarnika z termoobiegiem nagrzanego do temperatury 200 stopni i piec ok. 8-10 minut. Suflety rosną jak szalone, wierzch lekko się przyrumienia i co najważniejsze - po wyjęciu z piekarnika nie spieszy im się z opadaniem!

* przepis na suflet z moimi zmianami cytuję z tej strony - klik 



wtorek, 8 maja 2018

Szybko-wolno. Maj, pizza i szparagi.



Jeszcze mi się zdaje, że między palcami prześlizguje się ostatnia wstążka fiołkowego zapachu,
a to już nie fiołki, tylko bez pachnie wszędzie dokoła.
Układam go w wazonach. Ciągle mi mało tej woni, która podchodzi łagodnie pod okna i pachnie najpiękniej skropiona poranną rosą. 



Poletko czosnku niedźwiedziego wzięła już we władanie pokrzywa. Powinnam się pospieszyć zanim młode listki się zestarzeją. 
Puchate kule dmuchawców zaokrągliły się na łące tak szybko, że zebranie pół tysiąca kwiatów mlecza na mniszkowy miód zdawało się przez chwilę złudnym marzeniem. 



Już tęsknię za zapachem konwalii, który wita mnie pierwszy przed domem, jeszcze zanim koła roweru zbliżą się do bramy. Bukiecik białych dzwoneczków kładę przy łóżku, by zasypiać i budzić się z ich zapachem. 



Jeszcze przed tygodniem chowałam głowę między kwiaty kwitnących jabłoni - ten zapach jak klucz otwiera drzwi do wspomnień o jeszcze gorącej szarlotce, kompocie z papierówek i o pierwszym łapczywym kęsie w soczystą krągłość rumianych owoców. 



Za szybko. 
Chciałabym, żeby maj zwolnił.
Najlepiej, żeby po prostu był. 
Ale on nie słucha. 
Nic nie dzieje się wystarczająco wolno. 
Uparcie więc zwalniam ja.


Wstaję o świcie łapiąc dzień za pierwsze koniuszki słońca. Będę się go tak trzymać aż do późnego wieczora, gdy księżyc wyjdzie zza najwyższej góry i srebrzystym okiem mrugnie mi na dobranoc. 
Zasypiam z myślami wędrującymi już po porannym targu. 
Koszyk zapełnia się ... za szybko. 


Jadę po botwinkę, jednak gdy docieram na miejsce, ręce same sięgają już po rabarbar i strzępiaste pęczki koperku. Szukam miejsca na kształtną główkę młodej kapusty. Z dziecięcą łapczywością ulegam pokusie nabrzmiałych czerwonością truskawek. 


Na ostatnim stoisku przypominam sobie o botwince, a to wszystko dlatego, że zbyt długo przyglądałam się szparagom. 
Strzeliste zielone pałeczki pojadą ze mną do domu usadowione na honorowym miejscu. Nie wiem jeszcze co z nich ugotuję. 
Nie mam pojęcia co zrobię z kapustą, do czego będę chciała posiekać koperek i w jakim cieście tym razem wyląduje rabarbar. 


W majowym gotowaniu najbardziej lubię wolność i prostotę.
"Nauczyłam się, że prostota daje swobodę, gdy w kuchni już nie odmierzamy, tylko po prostu gotujemy. Wszystkim kucharkom wiadomo, że najlepszymi przewodnikami są składniki, którymi w danej chwili się dysponuje. Wiele z tego co robimy jest zbyt proste, żeby to podać jako przepis".
I coraz mocniej wierzę w to, że "nie ma żadnej techniki, są tylko sposoby, co i jak zrobić. No, czy będziemy odmierzać i ważyć, czy już zaczniemy gotować."*



A więc zaczynam gotować. 
Sięgam po szparagi. Kładę je obok słoiczka z pesto ukręconym dzień wcześniej.
Tak, to już się dzieje. 
Najpierw powoli, później coraz szybciej toczą się myśli, których szept zamienia się w pięć prostych liter - PIZZA.
Majowa, puszysta, ze szparagami i świeżą bryndzą. Dla smaku kilka plasterków suszonej szynki. 


"Myję ręce i wycieram je w fartuch. Myślę sobie, że takiego właśnie połączenia pragnęłam. Opartego na prostocie. To moje właściwe dziedzictwo. Gotuję i piekę. Taką rolę dostałam w spadku po tych, którzy przede mną rozdawali chleb, podtrzymywali ogień i dzielili się wszelkim nadmiarem. Zagłębiam się w tajniki gotowania i ta rola coraz bardziej mi odpowiada. Nie muszę, ani przed sobą, ani przed innymi, niczego udawać. Czuję się właściwą osobą na właściwym miejscu. Zawsze pragnęłam robić to, co robię, i być tym, kim jestem teraz."*


Pizza ze szparagami. Najprostsza, pysznie zielona, uszczęśliwiająca. 
"Uszczęśliwienie? Kolor szczęścia z pewnością jest wiosennie zielony."*



MAJOWA PIZZA ZE SZPARAGAMI
/składniki na 3 średnie pizze/ 

Podaję składniki "na oko" - przecież gotujemy, a nie odmierzamy:)
Przygotujcie koszyk, zapakujcie kawałki pizzy i zabierzcie ją koniecznie na majowy piknik. 

ulubione ciasto na pizzę - ja korzystam z tego - klik
ok. pół pęczka szparagów
kawałek świeżej bryndzy
kilka łyżeczek pesto
sól, pieprz
oliwa z oliwek
opcjonalnie kilka plasterków suszonej szynki


Szparagi opłukać, odłamać zgrubiałe, łykowate części - same pękną w miejscu, które nadaje się do wyrzucenia. Przy pomocy obieraczki do warzyw pokroić szparagi na wąskie paski. Przełożyć do miski, skropić oliwą, posolić i popieprzyć, a następnie całość wymieszać. Odstawić na kilka minut, aby smaki się przegryzły. 


Przygotowane spody do pizzy posmarować z wierzchu pesto. Ułożyć na wierzchu paski szparagów - można dodać kawałki suszonej szynki. Pokruszyć bryndzę (lub inny ulubiony ser). Skropić jeszcze oliwą i wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury  ok. 220 stopni. Piec ok. 10-15 minut, do momentu aż spody będą upieczone, a wierzch pizzy lekko się zrumieni.


* cytuję kolejno Frances Mayes "Pod słońcem Toskanii", Marlena de Blasi "Tysiąc dni w Toskanii", Frances Mayes "Bella Toskania"

Z radością dodaje przepis do piknikowej akcji prowadzonej przez Agnieszkę - Usagi. 
  Czas na piknik z home&you - półmetek!

wtorek, 12 lipca 2016

Lemon Pie - lodowa tarta cytrynowa



Ze wszystkich rodzajów ciast tarty kocham najbardziej.
Mają wszystko to, czego szukam w słodkich wypiekach. Różnorodność struktur, smaków, konsystencji. 
I tak wielką, nieograniczoną możliwość kreowania nowych kombinacji i połączeń. 
Kruchość maślanego spodu, kremowa gładkość nadzienia i słodka, chrupka beza. 
Czy może być coś lepszego?


Klasyczna francuska tarta cytrynowa to wśród tart zdecydowanie moja największa słabość. Odkąd dostałam w prezencie idealny przepis pojawia się u mnie w domu tylko ta jedna i jedyna słuszna wersja. 
Podaję ją zawsze mocno schłodzoną, bowiem w takiej formie jest jeszcze bardziej orzeźwiająca.
Każdy kęs to cudowna rozkosz dla podniebienia. Kwaskowatość masy, aromat cytryn, cieniutkie maślane ciasto - zamykam oczy i wędruję w słońcu francuskich skwerów, przysiadam w zacienionych kawiarenkach i marzę, by ta chwila trwała bez końca. 

Połączenie cytryn i bezy to wspaniała klasyka, która potwierdza to, jak bardzo przeciwieństwa się przyciągają. Takich kontrastów kulinarnych szukam zawsze z nadzieją, że odkryję coś nowego i zaskakującego. Jakże cudowną więc było dla mnie niespodzianką, gdy w krainie lodów odkryłam nie tylko nowy smak, ale i całkiem poważną konkurencję do ukochanej tarty cytrynowej. 


Lody Lemon Pie, nowość od Carte d'Or to doskonała lodowa wersja klasycznej tarty cytrynowej. Jak przystało na lody premium, do ich produkcji wykorzystano najwyższej jakości składniki, nie zapominając przy tym o zachowaniu tego, co w tarcie cytrynowej najważniejsze. Jest i cudownie rześki smak cytryn i chrupiące beziki na wierzchu. Podobnie, jak w innych lodach tej firmy, lody w opakowaniu ułożone są w formie gotowych do podania rozetek. 


Po pierwszym łapczywym degustowaniu pomyślałam, że ten smak i  taka forma serwowania rozetek lodowych to idealny pomysł na zrobienie lodowych tartaletek. Kruche korpusy z maślanego ciasta można w dobrych warunkach przechowywać nawet do 10 dni, gotowe do serwowania lody Lemon Pie czekają w zamrażarce, więc gdy tylko pojawią się niespodziewani goście lub zwyczajnie przyjdzie Wam ochota na wspaniały, szybki i idealny na lato orzeźwiający deser, takie lodowe tartaletki cytrynowe są wprost wymarzone. 

LODOWE TARTY CYTRYNOWE

/składniki na 12 porcji/ 

Na ciasto:
130 g masła o temperaturze pokojowej
1/2 łyżeczki soli
35 ml mleka 
175 g mąki
4 łyżeczki cukru pudru
1 żółtko

Na nadzienie:
2 opakowania lodów o smaku Lemon Pie Carte d'Or

Wszystkie składniki na ciasto przełożyć do miski i dokładnie zagnieść, a następnie owinąć w folię i przełożyć do lodówki na ok. 2 godziny. 
Schłodzone ciasto rozwałkować cieniutko i wyłożyć nim foremki na tartaletki. Nakłuć spody widelcem i piec przez ok. 10 minut (lub do momentu aż będą rumiane) w piekarniku nagrzanym do temperatury 180 stopni.  Po upieczeniu wystudzić i przechowywać w szczelnym pojemniku. 
Podanie: Upieczone kruche spody tartaletek nadziewać indywidualnymi porcjami rozetek lodów Lemon Pie. Podawać od razu z dobra kawą i cieszyć się chwilą. 


niedziela, 6 marca 2016

Konkurs z firmą KROKUS




WYNIKI KONKURSU Z FIRMĄ KROKUS!

Dziękujemy za wszystkie przesłane propozycje. Przesłaliście naprawdę smaczne przepisy i apetyczne zdjęcia. Wybór nie był łatwy, ostatecznie zdecydowała największa kreatywność i wybrane zostały przepisy, które pokazują, że najnowszy produkt KROKUSA -  trójpak z trzema doskonałymi przecierami: pomidorowym, ogórkowym i sosem "pół na pół" (pomidory i chili) - klik  można użyć w sposób "nieoczywisty", kreując niezwykle ciekawe propozycje dań.
Nagroda główna - bon na kwotę 300 zł  na zakupy produktów KROKUS w sklepie internetowym PyszneEko otrzymuje Agata Moryson za przepis na ogórkowo-pietruszkowe pesto z dodatkiem imbiru i koziego sera.
Nagrody w postaci  bonów na kwotę 100 zł  na zakupy produktów KROKUS w sklepie internetowym PyszneEko otrzymują: Mienta za wegański pasztet pomidorowy, Apetyczna babeczka za paluchy drożdżowe z sosem " pół na pół " oraz Katarzyna P za polędwiczki w chrupiącej panierce z warzywami w sosie słodko-kwaśnym. 
Gratulujemy! Czekam na dane teleadresowe zwycięzców! 
*   *   *

Jak doskonale wiecie uwielbiam odkrywać twórców dobrego jedzenia. Takiego, które powstaje z miłości i pasji, gdzie jakość przedkładana jest nad ilość, gdzie skład to czysta natura, a smak jest jej doskonałym przedłużeniem. Z równie wielką radością uwielbiam polecać takie wyjątkowe manufaktury i dzielić się ich produktami.  Radość jest tym większa, jeśli mogę poznać osoby, które stoją za tymi wszystkimi cudami i osobiście przekonać się, że to co robią jest naprawdę wyjątkowe. 
Tym razem mogę śmiało powiedzieć, że to radość do potęgi czwartej, bowiem mam okazję podarować Wam całe mnóstwo takich wspaniałych produktów z cudownej, rodzinnej przetwórni KROKUS.
 

Przed ponad rokiem, podczas udziału w wyjeździe studyjnym Sieci Kulinarnego Dziedzictwa Mazowsze po raz pierwszy spotkałam się z Edytą i Marysią, które reprezentują firmę KROKUS. Dziewczyny oczarowały nas wówczas wspaniałą opowieścią o przetwórni, a ja miałam okazję po raz pierwszy spróbować, jak smakują ich produkty. I oczywiście zakochałam się po uszy. Powiedzcie sami, jak nie pokochać konfitury poziomkowej czy boskiego syropu z leśnych jeżyn? KROKUS ma też m.in. w swojej ofercie absolutnie genialny keczup i fenomenalne bez cukrowe konfitury z jabłek, śliwek, truskawek, brzoskwiń i porzeczek, a także kompoty i marynaty. Te zachwyty mogłabym jeszcze wypisywać bez końca, ale powiem tylko, że na wszystkich warsztatach, które prowadzę i mam przyjemność oferować produkty KROKUS-a, wzbudzają one niepohamowane westchnienia i pomruki zachwytu, a uczestnicy bez najmniejszej krępacji dosłownie wylizują słoiki :)


Przed dwoma dniami KROKUS wprowadził do swojej oferty (tutaj całość - klik) kolejną perełkę, a nawet trzy! To trójpak z trzema doskonałymi przecierami: pomidorowym, ogórkowym i sosem "pół na pół" (pomidory i chili) - klik. Przeciery stanowią doskonałą bazę do przygotowania pysznych zup (teraz zimą, to absolutna konieczność!), sosów i wielu innych dań. 


W skład każdego przecieru wchodzi tylko to, co trzeba - czyli świeże warzywa i naturalne przyprawy (jak zawsze we wszystkich produktach KROKUSA). Trójpak jest estetycznie opakowany i w środku zawiera także ciekawe propozycje z przepisami. 

I tu zaczyna się zabawa! Razem z firmą KROKUS chcę Was zaprosić do KONKURSU i zabawy w gotowanie, w którym nagrodą są bony na zakupy przetworów KROKUS w sklepie internetowym PyszneEko (klik) o wartości: 1 x 300 zł; 3 x 100 zł!


Co trzeba zrobić, aby stać się posiadaczem bonu i przepysznych produktów KROKUS
1. Wystarczy, że do 31 stycznia br. do godz. 23:59 podacie swoją propozycję przepisu na danie z wykorzystaniem minimum jednego z trzech produktów trójpaku: przecieru pomidorowego, ogórkowego lub/i sosu "pół na pół". 
2. Przepis (jeden lub więcej) powinien być umieszczony na Waszym blogu i FB oraz zawierać logo z linkiem do strony firmy  KROKUS (zdjęcie trójpaku nie jest konieczne). 
3. Uczestnicy nie prowadzący blogów muszą zamieścić przepis w komentarzu pod tym postem oraz przesłać jedno zdjęcie potrawy na adres: kucharnia@wp.pl Zdjęcie musi być także zamieszczone na fanpage/tablicy uczestnika i opatrzone linkiem do strony: www.przetwory.com oraz tagiem: KUCHARNIA konkurs KROKUS.
4. Konkurs trwa do 31 stycznia br. do godz. 23:59, a wyniki zostaną ogłoszone na moim blogu najpóźniej do 3 lutego br.  
Wszystkie szczegóły konkursu znajdziecie w regulaminie poniżej.
Powodzenia!  


REGULAMIN KONKURSU:

  1. Organizatorem konkursu jestem ja, Anna Maria, autorka bloga kulinarego KUCHARNIA
  2. Fundatorem nagród w konkursie jest firma KROKUS - Tradycyjne Przetwórstwo Owoców i Warzyw, Czesław Caryk, Pająków 25 B, 26-704 Przyłęk
  3. Konkurs prowadzony jest na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
  4. W konkursie może wziąć udział każda osoba, która spełni warunki regulaminu. 
  5. Czas trwania konkursu od 20.01.2016-31.01.2016. 
  6. Zwycięzców konkursu wybieram sama, a wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu oraz na fanpage bloga w ciągu 3 dni od momentu zakończenia konkursu. 
  7. Przez kolejne 7 dni czekam na przesłanie przez zwycięzców danych teleadresowych niezbędnych do wysyłki nagród. W przypadku niedotrzymania tego terminu zostaną wybrani nowi zwycięzcy,  którym przekazana zostanie nagroda.  
  8. Zadanie konkursowe polega na przygotowaniu potrawy z wykorzystaniem minimum jednego produktu trójpaku KROKUS: przecieru pomidorowego, ogórkowego i/lub sosu "pół na pół" i opublikowaniu go na prowadzonym przez uczestnika konkursu blogu oraz na jego fanpage. Każdy z przepisów musi zawierać logo KROKUS-a wraz z linkiem do strony: www.przetwory.com   Zdjęcie produktu nie jest konieczne.  
  9. Uczestnicy nie prowadzący blogów muszą zamieścić przepis w komentarzu pod tym postem oraz przesłać jedno zdjęcie potrawy na adres: kucharnia@wp.pl Zdjęcie musi być także zamieszczone na fanpage/tablicy uczestnika i opatrzone linkiem do strony: www.przetwory.com oraz tagiem: KUCHARNIA konkurs KROKUS.
  10. Uczestnik może zgłosić do konkursu dowolną liczbę przepisów w czasie trwania konkursu.
  11. Link do przepisu musi byś umieszczony w komentarzu pod tym postem i/lub pod postem konkursowym na fanpage bloga KUCHARNIA.  
  12. Zgłaszane wpisy muszą być podpisane nickiem lub imieniem i nazwiskiem albo nazwą bloga. Zgłoszenia anonimowe nie będą brane pod uwagę. 
  13. Niezależnie od ilości zgłoszonych przepisów nagrodę można otrzymać tylko jedną.
  14. Wysłane zgłoszenia muszą być wynikiem indywidualnej twórczości.
  15. Spośród nadesłanych przepisów zostaną wybrane 4, które zostaną nagrodzone.
  16. Nagrodami w konkursie są bony na zakupy produktów KROKUS w sklepie internetowym PyszneEko o wartości: 1 bon o wartości 300 zł oraz 3 bony o wartości 100 zł. Laureatom nie przysługuje prawo wymiany nagrody na gotówkę.
    Bony ważne są do dnia 31 marca 2016 roku, a ich wartość obejmuje także koszty wysyłki nagrody.
  17. Z laureatami konkursu skontaktuję się drogą mailową w terminie 2 dni od ogłoszenia wyników. 
  18. Dodanie zgłoszenia konkursowego oznacza akceptację powyższego regulaminu.  

niedziela, 20 grudnia 2015

Jadalne prezenty



JADALNE PREZENTY to już grudniowa tradycja. Cieszę się, że od kilku lat mogę co roku prowadzić warsztaty, na których z niezwykle sympatycznymi uczestnikami przygotowujemy przeróżne smakowite podarki. 

W tym roku warsztaty były o tyle ważne i inne od poprzednich, iż odbyły się w miejscu, które miałam wielką przyjemność współtworzyć i które, jeśli wszystko dobrze pójdzie, będzie moim stałym kulinarnym przystankiem - ale o tym napiszę więcej po nowym roku. 

Święta to czas, kiedy naprawdę nie można sobie niczego odmawiać, a już tym bardziej jeśli to coś składa się z czekolady :) Była ona jednym z głównych bohaterów naszych warsztatów (co widać czasem wyraźnie po "minach" uczestników;), ale nie zabrakło także świątecznych cytrusów, owoców i bakalii. 

Wspaniale jest móc się przyglądać jak pełni zapału uczestnicy z oddaniem i zaangażowaniem turlają trufle, dekoruję czekoladowe medaliony, mieszają i doprawiają do smaku konfitury, a na koniec wszystko oryginalnie zapakowują. Jeszcze cudowniej otrzymać wiadomość tego samego dnia, że połowa rzeczy została skonsumowana zaraz po powrocie do domu i na pewno będzie powtórka!



Oczywiście te kosze pyszności nie powstałyby, gdyby nie wyjątkowe produkty, jakie mieliśmy przyjemność smakować i wykorzystywać. Zawsze z wielką radością proponuję uczestnikom odkrywanie nowych smaków i producentów, którzy dbają o najwyższą jakość i wyjątkowość swoich produktów. 
Jak zawsze była z nami mąka z Młynomagu - absolutnie najlepsza w Poslce i regularnie nagradzana od kilku lat. 


Smakiem wyjątkowych bezcukrowych powideł i doskonałych syropów rozpieszczał nas Krokus - producent przepysznych przetworów - klik. 

Odkryciem, które wywołało niesamowity entuzjazm i zachwyt uczestników były cudne, zdrowe, fantastyczne po prostu Puffinsy od Maskonura - jeśli jeszcze ich nie znacie, to polecam z całego serca - szukajcie ich! (miechunka to hit) 

Kompletowanie pozostałych produktów było dla mnie czystą przyjemnością, ponieważ pierwszy raz dałam się namówić na zakupy on-line. Zawsze wydawało mi się, że to jakieś ograniczenie - jakże sie myliłam. Siedząc wygodnie w fotelu, przy cieple kominka i nutach ulubionej muzyki na spokojnie wrzucałam "do koszyka" wszystkie potrzebne rzeczy. Nie było mi ani za ciężko, ani za gorąco, nie przeszkadzały mi wszechobecne teraz tłumy, marudzenie dzieci, kolejki w kasie i błądzenie między regałami. Moje pierwsze zakupy we frisco.pl były czystą przyjemnością, którą i Wam szczerze polecam - przede wszystkim teraz, gdy tłumy w sklepach są doprawdy zniechęcające! 

Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails