czwartek, 10 października 2013

Wszystko powraca. TU I TAM # 32 i Książę Jarmuż w Krainie Gratin.


Gdzie byłyśmy? Tu i tam.
Co robiłyśmy? To i owo.
Czemu tak długo nas nie było? Długo by pisać.
Ale nieważne gdzie, co i dlaczego.
Ważne tu i teraz.
Wracamy.
W powrotach najważniejszy jest spokój.
Pewność, że tam, gdzie wracamy, czeka na nas ciepło i stary, dobry porządek.
Tak jak stary, dobry jarmuż - powraca po latach na stragany, do kuchni i na nasze stoły.
Czas zatacza koło. Jesień, jarmuż, TU i TAM - wszystko powraca. 
Zapraszamy na spotkanie z jarmużem u Amber w Kuchennymi Drzwiami i u mnie w Kucharni. 


Jako pierwsza rosła  kukurydza, obok niej alejka śliwek i gruszy. 
Dalej ziemniaki i kapusta.
Potem ogórki i pomidory.
W głębi, najdalej na lewo, brukselka i On. 


W kukurydzy grałyśmy w chowanego. 
W cieniu śliw i gruszy planowałyśmy podróż dookoła świata i zastanawiałyśmy się, jak to będzie, gdy zostanę kosmonautą (naprawdę chciałam nim być).
Pół wiaderka świeżo wykopanych ziemniaków wrzucałyśmy do ogniska i walczyły o te z najbardziej przypaloną skórką. 


Cieszyły nas motyle w kapuście, nasze latające elfy, choć Babcia nie podzielała tego zachwytu. 
Ścigałyśmy się po młodziutkie ogórki, by zanurzać je potem w miodzie i chrupać zamiast nieosiągalnej czekolady.
Soczyste pomidory wpadały prosto z tyczek do fartuszków ogrodniczek. 
Brukselka rosła niewzruszona czekając na swój jesienny czas. 
A obok wyrastał On - jarmuż. Brrrr...
To słowo wzbudzało niepokój. 
Chłodne, drapieżne, z tym ostrym jak sztylet "ż" i sztywnymi, karbowanymi liśćmi, które omijałyśmy wielkim łukiem wracając biegiem na podwórko. 


Zamykam oczy i wracam.
Najpierw zanurzam się w szeleście kukurydzianych liści. 
Potem wędruję między śliwami przez kolejne grządki.
Idę do końca. Już nie uciekam.
Staję tam, gdzie rósł On i tęsknię. 


Dziś tylko trawa rośnie na tym polu pełnym wspomnień. 
Niektóre powroty są niemożliwe. 
A jednak On wrócił - wysłannik szczęśliwych czasów. 
Ucieszył mnie, choć kiedyś był dla mnie grządkowym straszydłem. 


Królewicz z bajki. Książę Jarmuż. 
Wyjątkowy. Tak, jak zaprzyjaźniony staruszek, od którego kupuję go w piątkowe poranki. 
Stare czasy.
Bywa, że uda się złapać choć skrawek i szczęśliwie powrócić. 


Książę Jarmuż w Krainie Gratin.
Zapiekanka z cieniutkich ziemniaczanych plasterków - sprawdzona klasyka i zapomniane liście, które szczęśliwie wracają na stoły. 
Ciepłe, sycące danie. Rozgrzewa i otula poczuciem szczęścia. 
Bez wymyślnych dodatków i zaskakujących połączeń.
W powrotach najważniejszy jest spokój.
Pewność, że tam, gdzie wracamy, czeka na nas ciepło i stary, dobry porządek.


GRATIN Z JARMUŻEM
/przepis własny/ 

duża wiązanka liści jarmużu 
1 kg ziemniaków, obranych, pokrojonych w cieniutki plasterki
3/4 szklanki tartego sera /użyłam delikatnego cheddara/ 
400 ml śmietany kremówki 30%
sól, pieprz do smaku
gałka muszkatołowa
kilka ząbków czosnku
2 łyżki masła + dodatkowo do wysmarowania naczynia



Plasterki ziemniaków ugotować al dente, odcedzić i odstawić.
Liście jarmużu opłukać i przy pomocy noża wyciąć stwardniałe łodyżki. Przełożyć do garnka, zalać wrzącą wodą i pozostawić na ok.3-5 minut. Następnie odcisnąć nadmiar wody i pokroić. Czosnek pokroić w cieniutkie plasterki. Naczynie do zapiekania wysmarować masłem. Na dno wyłożyć część porcji ziemniaków,  a następnie część porcji jarmużu i plasterki czosnku. Posypać częścią sera i powtórzyć warstwy, pozostawiając trochę sera do posypania z wierzchu. Kremówkę wymieszać z solą, pieprzem i gałką muszkatołową i zalać całość. Na koniec posypać pozostałą porcją sera. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 stopni i zapiekać przez ok. 25 minut lub do momentu, gdy ziemniaki zmiękną, a całość nabierze ładnego, złotego koloru. 


Polecam Wam także moją wariację na temat ribollity z dodatkiem jarmużu i pieczonej dynii - cudowna, sycąca zupa. Przepis znajdziecie na stronach KUKBUK-a - klik



W imieniu niezwykłego miejsca, jakim jest Pracownia Manualna i swoim zapraszam na warsztaty kulinarne, które poprowadzę w pięknych wnętrzach Pracowni 
w Józefowie k/Warszawy. 

To pierwsze z serii palety kolorowych warsztatów kulinarnych, jakie prowadzone będą cyklicznie w Pracowni Manualnej (klik)

Tematem warsztatów, które odbędą się w dniach 19-20 października
będzie kolor POMARAŃCZOWY.

Warsztaty skierowane są do wszystkich, dla których jedzenie to nie tylko gotowanie, ale także magia wspólnych rozmów, podróż przez zmysły, w czasie której, kolor nabiera smaku.

Podczas warsztatów przygotujemy pomarańczową kolację oraz energetyzujące, pomarańczowe śniadanie.
Wszystkie potrawy są bezmięsne. 


Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails