"Pomarszczone owoce muszę być wspaniałe.
To fałszywa suchość - w każdej zmarszczce czai się aromat konfitur.
Ten zapach przetrwał w tobie, nie da się zapomnieć - to zapach lepszego ja. Ma w sobie jesień w szkole, a Ty fiołkowym atramentem znów skrobiesz brzuszki B, ćwiczysz proste I... O szyby dzowni deszcz, wieczór będzie się ciągnął.
Ale woń jabłek to nie tylko przeszłość. Tamten czas powraca, bo tak mocno w tobie pachną wspomnienia zawilgłej piwnicy i mrocznego strychu. Lecz teraz jesteś tu i tutaj musisz temu stawić czoło. Za sobą masz wysokie trawy i wilgoć sadu. Przed sobą ciepły powiew pochodzący z cienia. *
Teraz jestem tu.
I tutaj muszę temu stawić czoło.
Za sobą mam wysokie trawy i wilgoć sadu.
Przed sobą ciepły powiew dochodzący z cienia.
Miało ich nie być.
Nie tego lata. Dopiero za rok, jak zawsze.
A jednak są.
Więcej niż zwykle.
Papierówki.
Moje ukochane.
Rozwieszone nad głową.
Rozturlane na łące.
Wyruszają codziennie.
Najpierw rano, wciąż mokre od rosy.
Później w południe i jeszcze raz przed samym zachodem słońca.
Dwie skrzynki dla J. i M.
Po kilkanaście zjadanych rytualnie wprost pod drzewem.
Kilka wrzuconych do koszyka roweru, żeby pogryzać po drodze.
Te wszystkie wędrują do miejsc, które bez trudu potrafię wskazać na mapie.
Tych, które odeszły w zupełnie nieznane strony.
Trzy, cztery siatki dorodnych papierówek wystawianych codziennie przed bramę domu niemal od razu znajduje nowych właścicieli.
Najczęściej jednak znikają bezszelestnie słusznie odczytując zezwolenie na wędrówkę.
Gdzie? Z kim?
Czy zostaną zjedzone jeszcze po drodze, zanim wędrowca dotrze do celu?
A może Ktoś ugotuje z nich kompot i przywita nim ukochaną Osobę?
Dokąd dotarły z Chłopakiem o wielkich, niezwykłych oczach, który trafił do nas głodny, prosząc o jedzenie i odszedł nakarmiony z uśmiechem i wielką siatką papierówek?
Każda siatka jabłek to inna historia.
Nie wiem jaka, nie znam ich zakończenia.
Ale myślę o mojej.
Ale zapach jabłek to nie tylko przeszłość, choć tamten czas powraca tak mocno, jak wspomnienia wilgotnej piwnicy, do której wciąż znoszę kolejne konfitury i mrocznego kiedyś strychu, na którym teraz mieszkam.
Zapach jabłek to teraz aromat galaretki z papierówek przesiąkniętej zapachem wanilii, skórki cytrynowej i mięty.
W każdym słoiku zapach i smak jabłek owinięty promieniami złocistego słońca, które pieściło owoce już od wiosny.
Zostanie z nimi aż do ostatniej łyżeczki.
Zostanie z nimi aż do ostatniej łyżeczki.
GALARETKA Z PAPIERÓWEK Z WANILIĄ, MIĘTĄ I SKÓRKĄ CYTRYNOWĄ
Idealna do naleśników, placuszków, chałki. Świetnie smakuje na plastrach twarogu.
Widoczna na zdjęciu chałka została upieczone wg tego przepisu - klik, jednak zamiast dużej, upiekłam kilka malych, jednoosobowych.
Widoczna na zdjęciu chałka została upieczone wg tego przepisu - klik, jednak zamiast dużej, upiekłam kilka malych, jednoosobowych.
3 kg papierówek
ok. 3 kg cukru (ilość zależy od uzyskanego soku)
skórka z cytryny
3 laski wanilii
garść posiekanych listków mięty
Papierówki umyć, nie obierać. Pokroić na ćwiartki wraz z pestkami. Przełożyć do dużego garnka i zalać taką ilością wody, aby zakryła owoce. Wstawić na średni ogień i doprowadzić do wrzenia. Od tego momentu trzymać jeszcze na małym ogniu przez 45 minut. Następnie wyłączyć, nakryć pokrywką i odstawić na całą noc.
Następnego dnia odsączyć jabłka przy pomocy gazy lub lnianej ściereczki nałożonej na sitko. Odcedzać stopniowo pozostawiając partię owoców na sicie na 2-3 godziny i obciążając z wierzchu talerzem, ale nie wyciskając owoców. Dzięki temu uzyskamy więcej klarownego soku.
Po odsączeniu całości owoców do soku dodajemy taką samą objętość cukru, stawiamy na ogniu i powoli zagotowujemy. Gdy się zagotuje dodajemy miąższ wanilii oraz pokrojone na kawałki laski wanilii oraz kawałki skórki cytrynowej.
Podczas gotowania co pewien czas zbieramy łyżką tworzącą się pianę - dzięki tamu galaretka będzie klarowna.
Gotujemy cały czas bez przykrycia (ok. 2-3 godzin) do momentu aż galaretka zgęstnieje - jest gotowa, gdy kropla wylana na zimny talerzyk od razu zastyga. W tym momencie wrzucamy posiekane drobno listki mięty i jeszcze chwilkę gotujemy. Zdejmujemy z ognia i przelewamy do suchych, wyparzonych słoików starając się równomiernie rozdzielić skórkę cytrynową i laski wanilii.
Po odsączeniu całości owoców do soku dodajemy taką samą objętość cukru, stawiamy na ogniu i powoli zagotowujemy. Gdy się zagotuje dodajemy miąższ wanilii oraz pokrojone na kawałki laski wanilii oraz kawałki skórki cytrynowej.
Podczas gotowania co pewien czas zbieramy łyżką tworzącą się pianę - dzięki tamu galaretka będzie klarowna.
Gotujemy cały czas bez przykrycia (ok. 2-3 godzin) do momentu aż galaretka zgęstnieje - jest gotowa, gdy kropla wylana na zimny talerzyk od razu zastyga. W tym momencie wrzucamy posiekane drobno listki mięty i jeszcze chwilkę gotujemy. Zdejmujemy z ognia i przelewamy do suchych, wyparzonych słoików starając się równomiernie rozdzielić skórkę cytrynową i laski wanilii.
Z podanych proporcji uzyskałam 14 słoików o pojemności 200 i 250 ml.
Polecam Wam także bardzo wspaniały kompot z papierówek (klik) i mus z nuta rozmarynową (klik), a ponieważ rozpoczął się sezon mirabelek, może zainteresuje Was przepis na mirabelki w syropie z amaretto i fantastycznie pasujący do mięs chutney mirabelkowych (klik).
* cytuję fragmenty opowiadania Zapach jabłek autorstwa P. Delerm.
Aniu, świetna ta galaretka, a do takiej bułeczki najlepsza:).
OdpowiedzUsuńRobiłam galaretkę w zeszłym roku, chyba z przepisu Lo, został mi jeszcze jeden słoiczek:) Jest pyszna:). Następnym razem dodam miętę:)- jak nie zapomnę...
Dzielenie się jabłkami niesamowite...:). I fajnie, ze czasem ktoś podziękuję:)
Ewelajno! Muszę zajrzeć do Lo na jej wersję:)
UsuńOstatni słoiczek zostaw na szczególną okazję, a następnym razem pamiętaj o mięcie;)
Pozdrowienia!
przypomniałaś mi, jak bardzo kocham papierówki. a już nie pamiętam, kiedy ostatni raz je jadłam. kiedyś rosły na przeciwko domu, należały do sąsiadki, ale zawsze pozwalała nam je zbierać. smak papierówek to zdecydowanie smak wakacji mojego dzieciństwa. potem ja się wyniosłam, rodzice przeprowadzili, smak papierówek poszedł w zapomnienie. kilka tygodni temu pokazałam D. gdzie się wychowałam. papierówki już nie było :(
OdpowiedzUsuńOlu cieszę, się, że wpis przywołał dobre wspomnienia.
UsuńCo za szkoda, że Twoja papierówka rośnie już tylko w pamięci...
Uściski:*
Aniu, galaretka z papierówek to dla mnie nowość , wiesz robiłam różne rzeczy ale nie galaretkę,a tak pięknie ją opisujesz(ten fragment o chłopcu wręcz wzruszający) , tak pięknie pokazujesz(a te chlebki obok to jakie?)
OdpowiedzUsuńAlu, pyszna jest, bardzo Ci polecam:) A może wysłać Ci słoiczek na próbę?
UsuńChlebki to mini-chałki - link do przepisu podałam w poście:)
Pozdrowienia!
słoiczek made Anna-Maria Czarodziejka? Aniu naprawde by sie tobie chciało?Bo propozycja kusząca wielce
UsuńAlu, nie rzucam słów na wiatr! Czekam na wskazówki na @!
UsuńDobrego dnia! U mnie upał niebywały!
wysłałam @
Usuńu mnie tez upał i duchota, będzie pewnie burza, ostatnio codziennie jest
Alu! Tak, już Ci odpisałam:) Jesteśmy umówione!
UsuńPozdrawiam z cienia na hamaku!
a już wiem , co to za chlebiczki upiekłaś:D
OdpowiedzUsuń:) Zaletą tych mini-chalek jest to, że jest znacznie więcej piętek;)
Usuńuwielbiam papierówki i pozostaje mi tylko napawać się Twoimi zdjęciami wyobrażając sobie smak tej galaretki... pysznie :) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiewióro! Z wielką chęcią obdarowałabym Cię siatką, ba!, koszem papierówek!
UsuńSmak wspaniały:)
Pozdrawiam Cię!
Czuję, że ta galaretka to coś cudownego! Coś dla mnie:)
OdpowiedzUsuńAniu, ośmielam się twierdzić, że się nie mylisz;)
UsuńPragnę takiej galaretki, mam słabość do papierówek :)
OdpowiedzUsuńTo, podobnie jak ja!
UsuńPozdrowienia!
rewelacyjna galaretka, a opis i zdjęcia obłędne! jak zawsze wszystko pięknie dopracowane
OdpowiedzUsuńAntenko! Jak miło - dziękuję Ci bardzo, bardzo!
UsuńAniu droga, taka galaretka musi być wspaniała. Nigdy takiej nie próbowałam. Ma piękny kolor, taki nie wiem..jedwabisty.. cudny po prostu.
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia, piękny ogród,jabłka, wszystko mi się podoba niesamowicie.
Takie magiczne jest u Ciebie wszystko.
Pozdrawiam :)
Majano! Jak ładnie to nazwałaś - jedwabisty kolor! Chyba rzeczywiście taki jest, wyjątkowy.
UsuńJak zawsze mnie rozpieszczasz słowami - dziękuję:*
Wow! A myślałam, że swoją przygodę z przetworami kończę na ogórkach:) Oja, jak ja się pomyliłam:) Super przepis:)
OdpowiedzUsuńNo i te zdjęcie, cud, miód i malina:)
Gula! Jakże na ogórkach?! To za wcześnie i za mało;D
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Wypatrywałam nowego wpisu moja ulubienico:) No i kolejna perełka. Już myślałam, że z jabłek wszystko robiłam-musy, kompoty, do mięs z majerankiem a tu takie eleganckie rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńA ja dziś do grilla zrobiłam cramble z pomidorkami:) Dziękuję za przepis. Podbił nasze serca.Pozdrawiam bardzo gorąco!
Magdo! Dziękuję:) Bardzo to miłe!
UsuńAle wiesz co, zupełnie zapomniałam tego lata o pomidorowym crummble! Cudownie, że mi o nim przypomniałaś! Moje pomidorki są już idealne i dziś je zapiekę:)
Pozdrowienia dla wszystkich Twoich smakoszy i dla Ciebie:*
Niesamowita ta Twoja galaretka. Tak jak napisalaś prawdziwy bursztyn z niej :-) A do niej te piękne chlebki, cudnie. Jak zawsze u ciebie magicznie... pozdrawiamy
OdpowiedzUsuńDziewczyny! Miło Was znowu widzieć:)
UsuńDziękuję za miłe słowa i przesyłam pozdrowienia!
Ależ żałuję, że nie mam dostepu do papierówek!
OdpowiedzUsuńBee! To prawdziwy skandal! Ja protestuję!!!
UsuńJestem przekonana, że ta galaretka smakuje obłędnie!
OdpowiedzUsuńJuż sobie wyobrażam jej zapach...cudną woń papierówek...
Pozdrawiam serdecznie i poniedziałkowo,
Edith
Madame! Masz rację, jest wyjątkowa!
UsuńMacham serdecznie:)
Swietna galaretka Aniu. Ja w tym roku po raz pierwszy od wielu lat jadlam znow papierowki (na dzialce moich rodzicow). Cudownie bylo sobie przypomniec stare lata, kiedy to zajadalismy sie jablkami na wsi u dziadkow.... Oczywiscie nieodlacznym elementem byly latajace wszedzie osy ale to chyba caly urok zbierania papierowek :))
OdpowiedzUsuńUsciski.
Majko! Papierówki to jabłka dzieciństwa, prawda? Osy są nieodzowną częścią ich uroku!
UsuńDobrego dnia:)
Oż Ty, dopiero teraz, a ja przerobiłam chyba ze 3 skrzynki na mus i papierówki dobiegły końca ;)
OdpowiedzUsuńJo! Oj, to rzeczywiście nawaliłam;P Uprzedzam, że mam jeszcze jeden papierówkowy przepis w zanadrzu i całkiem możliwe, że pojawi się niebawem;D
Usuńz tej desperacji udało mi się wysępić jeszcze trochę owocków, a i dziadek w międzyczasie zadzwonił oferując jabłka, śliwki i porzeczki, więc zabieram się do dzieła i zapisuje przepis również na przyszły rok ;)
UsuńJo! Bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że wszystko się uda:)
UsuńZdjęcia sa mega apetyczne! ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci i pozdrawiam!
UsuńCudny, miodowy kolor galaretki i jak zwykle pięknie opisana historia.
OdpowiedzUsuńTo dobre pytanie o dalszy kulinarny czy niekulinarny los rozdawanych owoców. Ja czasem śledzę los puszczanych w obieg ubrań. Też nie wszystkie da się wytropić :).
Pozdrawiam serdecznie!
Evitaa! O losie rozdawanych ubrań mogłabym napisać co najmniej trylogię:D
UsuńDobrego tygodnia!
jeszcze nigdy nie adłam galaretki abłkowe. Dostałam od taty całe pudło papierówek wiec chyba musze i galaretki spróbować ;]
OdpowiedzUsuńAdi, jeśli tylko masz ochotę, spróbuj:)
UsuńPozdrowienia przesyłam!
ukoiłaś moje zmysły.. słowami i obrazami(szczególnie pierwszym kolażem!)aż bije nieposkromioną aurą sielskości zwienczoną zapachami obłędnych w swej prostocie owoców-tego lata zrozumiałam,co znaczy ich moc,papierówki/zdrowe,malutkie i te większe,z delikatną skórką,najlepsze te kilkudniowe zbierane wprost spod drzewa,ujmują "kwaśną słodyczą";)
OdpowiedzUsuńwspaniała ta galaretka!patrzę i podziwiam:)mam pewne wątpliwości,czy bym podołała;)ale,za to zabieram się za prażenie z nutką korzennych przypraw/na zimę:)do szrlotki:)
PS każda zmarszczka o aromacie konfitur/jak pięknie napisane,mam podobne odczucia,kiedy w dłoniach obracam miękkie od słońca węgierki:)sama słodycz.
uściski dla Ciebie!
Moniko! A Ty moje - dziękuję:)
UsuńCudownie czytać, co piszesz o Twoich papierówkowych doznaniach! Ja też najbardziej lubię te wprost z drzewa z przewagą kwaskowatości nad słodyczą!
Galaretka nie jest trudna, jedynie pracochłonna, zwłaszcza odcedzanie, mnie towarzyszyła świetna książka, więc czas się tak nie dłużył:)
Mus na zimę to także wspaniały pomysł:)
Ciepło pozdrawiam!
I never made my own apple jelly, thank you. You've just inspired me now.
OdpowiedzUsuńDewi! I'm so please to hear that! Hope you'll enjoy its taste!
UsuńCheers:)
Widzę bułeczki...
OdpowiedzUsuńKocham bułeczki..
Oh.. :) Ah!!
Schokolade! Myślę, że pokochałabyś je jeszcze bardziej posmarowane tą galaretkę;)
UsuńPozdrowienia!
Słoiczki, pełne cudownych aromatów!
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie jadłam takiej galaretki
i jestem bardzo ciekawa jej smaku:)
Magdo! Już postanowiłam zrobić większe ilości w przyszłym roku, żeby poczęstować więcej Osób:)
UsuńBardzo chciałabym mieć taki słoiczek w mojej spiżarni:-)
OdpowiedzUsuńMarzena! Chcieć to początek spełniania marzeń!
Usuńcały słoiczek pewnie bym wszamała od razu!
OdpowiedzUsuńAleż proszę bardzo, to nic niestosownego, wręcz przeciwnie, często sama tak robię;)
Usuńjuż wiem kto jutro powędruje po 3 albo i 6 kilo papierówek :)
OdpowiedzUsuńmam taką samą łyżeczkę :)
I jak, udało się zdobyć te kilogramy papierówek?
UsuńPapierówki, uwielbiam je. Bardzo żałuję, drzewka, które kiedyś rosło na działce moich teściów.
OdpowiedzUsuńGalaretki nigdy nie jadłam, tym bardziej jestem ciekawa jej smaku.
Ivko! Smak jest wyjątkowy, pyszny!
UsuńSzkoda tego drzewa, szkoda...
Pozdrowienia!
Do tej pory robiłam tylko galaretkę z pigwy, cudownie wiedzieć że z jabłek też można, niech no ja tylko znajdę gdzieś jakieś dorodne papierówki...
OdpowiedzUsuńAga! A ja galaretki z pigwy już dawno ni robiłam! Mam ochotę się z Tobą zamienić na słoiczki;)
UsuńPozdrawiam!
Papierówki bardzo lubię,galaretkę z nich też.
OdpowiedzUsuńTo smaki z mojego dzieciństwa.
Podwieczorek w ogrodzie z drożdżówką był konieczny.
Może został Ci jakiś malutki słoiczek?
Smacznego lata!
Amber! To prawda, papierówki to jabłka dzieciństwa! Nawet jako duże dzieci nadal ulegamy ich wyjątkowemu smakowi!
UsuńUściski!
Papierówki ? Smak dzieciństwa. Wspaniała galaretka z ich wykorzystaniem.
OdpowiedzUsuńZawsze marzył mi się sad pełen drzewek owocowych...
Pozdrawiam serdecznie!
jaka piękna skrzynka!! a galaretki jeszcze nie robiłam. zawsze obawiam się, że będzie płynna...
UsuńMonica! Mam nadzieję, że Twoje marzenie zrealizuje się prędzej niż myślisz!
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Kasiu! Nie ma się czego bać, trzeba tylko odczekać swoje;)
UsuńJak dla mnie mistrzowskie połączenie smaków i aromatów no i piękne zdjęcia. Do gustu przypadło mi zwłaszcza pierwsze zdjęcie :-)
OdpowiedzUsuńJoanno! Dziękuję bardzo, bardzo!
UsuńMacham ciepło:)
sielsko, anielsko,rozmarzyłam się...
OdpowiedzUsuńjest pięknie :-)
Oj, dziękuję! I mnie się zrobiło ciepło na sercu;) Pozdrawiam!
Usuńkonfitury z papierówek jeszcze nie robiła, ale oglądając Twoje zdjęcia już wiem, że ta pozycja mnie nie minie :)
OdpowiedzUsuńMagda! To spiesz się, bo to już koniec sezonu!
Usuńgalaretka ma cudowny kolor - taki słoneczny, bursztynowy... czyste lato :)
OdpowiedzUsuńKaś! Mnie też kojarzy się bursztynowo!
UsuńPozdrawiam!
Porwałabym słoiczek z galaretką. A tak, żeby popróbować ;) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńJeśli zniknie mi jakiś ze spiżarni, będę wiedziała, że to Ty:D
UsuńPapierówki uwielbiam, kojarzą mi się z dzieciństwem i z ogrodem babci. Dawno ich nie jadłam, bo lata temu zakochłam się w zielonych jabłkach. Galaretka wygląda cudnie, piękny kolor osiągnęłać.
OdpowiedzUsuńMarto! Chyba nie znam osoby, której papierówki nie kojarzyłyby się z dzieciństwem i błogimi, najczęściej babcinymi, wspomnieniami! To niezwykłe, że to z pozoru niepozorne jabłka mają taką moc!
UsuńSerdeczności!
Wielbię te zielone jabłuszka na wesołej niebieskiej kratce serwetki!
OdpowiedzUsuńA galaretka wygląda, jakby przy jej robieniu pomagało Ci zachodzące słońce :D
Zajrzysz do mnie? Zaaaajrzyj, proszę, coś tam na Ciebie czeka :)))
I te stokrotki i trawa i skrzynka i niebo, obłęd!
UsuńFu! Kochana! Dziękuję:) Dopiero co błądziłam myślami po Twoich bieszczadzkich pejzażach, a tu taka niespodzianka! Ogromnie mi miło - jeśli to prawda, co napisałaś, to jestem niebywale szczęśliwa:)
UsuńCałusy!
P.S. Ten "obłęd" wciąż na Ciebie czeka! ;)
UsuńJej jakie opisy i piękne zdjęcia. Sama papierówki lubię średnio, przeważnie robię z nich ciasto. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj! Dziękuję za miłe odwiedziny! Pozdrawiam Cię:)
UsuńCudna galaretka, wspaniała, dostalam dziś od znajomej łubiankę za karmienie kotka podczas jej nieobecności, pozwolisz, że też zrobię?;) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńEwo! Ależ bardzo proszę! Korzystaj:)
UsuńPozdrowienia!
Zrobiłam, jest cudowna, wrzucę na bloga w weekend;) Pozdrawiam Cię Anno ciepło i przytulam - musiałam się przytulić;)
UsuńEwo! Widziałam - pięknie wyszła! Bardzo się cieszę, że skorzystałaś z przepisu i jesteś zadowolona!
UsuńI ja przytulam;*
Kochana ja wiem, ze to przez mój stan ...ale jak przeczytałam o głodnym, przez Was nakkarmionym chłopaku to się popłakałam ....bo jakże niewielkim nakłądem można uczynić coś dobrego ....
OdpowiedzUsuńTe opowieści o siatkach papierówek piękne, a sama galatretka po prostu mnie urzekła:) pozdrawiam Kochana:)
Jolu! A jednak! Och, jak się cieszę:*
UsuńŚciskam mocno!
pychota! prawdziwe złotko ;)
OdpowiedzUsuńPatrycjo! O tak, to jadalne złoto;)
UsuńPozdrawiam!
Zrobiłam i jestem zachwycona:) dziękuję za przepis.
OdpowiedzUsuńJak bardzo się cieszę:) Dziękuję za wspaniałą wiadomość!
UsuńPozdrawiam!
Aniu, pozwoliłam sobie również przygotować podobną galaretkę :) Podobną, bo z innych jabłek. Właśnie soczek pomalutku kapie do garnka, a ja w tym czasie spróbuję się dowiedzieć co znaczy "taką samą objętość cukru"? Jeśli wyjdzie 5 szklanek soku to 5 szklanek cukru dodajemy? Bardzo Cię proszę o odpowiedź.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
anja! Bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z efektu. Ja odmierzam przy pomocy dzbanka, na którym jest kilka podziałek i łatwo porównać objętość soku do ilości cukru, ale jeśli nie masz takiego naczynia, użyj miarki "szklanki" o jakiej piszesz. Galaretka wychodzi bardzo słodka, dlatego możesz ją pod koniec "przełamać" sokiem z cytryny:)
OdpowiedzUsuńŻyczę cierpliwości, bo to kapanie trwa, trwa, trwa bez końca;)
Dziękuję Ci za odpowiedź, chciałam się upewnić :)
UsuńW cierpliwość jestem uzbrojona; jeśli efekt końcowy będzie taki jak u Ciebie to warto poczekać. Dodam zatem soku z cytryny pod koniec gotowania. Dam oczywiście znać co mi wyszło ;)
Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam!
anja! Pozdrawiam i czekam na wieści:)
UsuńGalaretka wyszła rewelacyjna! Początkowo myślałam,że mięta nie będzie wyczuwalna ale jest. Nie dodałam wanilii ale cytryna i mięta bardzo poprawiają jej smak. Na pewno zrobię ją jeszcze raz bo wyszło mi tylko 8 niewielkich słoiczków. Zdecydowanie za mało :) Dziękuję za przepis Aniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!