Jest ich tak dużo. I wciąż przybywa nowych.
Krążą wokół nas.
Cicho chodzą po głowie. Czasem roznoszą się głośnym krzykiem.
Potrafią rozkochać i ukołysać, ale i zranić.
Potrzebujemy ich, by emocje nabrały kształtu.
Szukamy ich, by znaleźć odpowiedź.
Zbieramy, by stworzyć historię i przekazać ją dalej.
Są drogowskazem, gdy szukamy drogi.
Potrafią zapalić światło, gdy tkwimy w ciemnym tunelu.
Obdarzone głosem zamieniają się w dźwięki, które tworzą niezwykłe melodie.
Słowa.
Czasami jedno znaczy więcej niż tysiąc.
Lubię słowa. Choć ich dwuznaczność nie raz napawa mnie niepokojem.
Lubię ich dźwięk. Choć nie zawsze go rozumiem.
Mogłabym godzinami wsłuchiwać się w słowa wypowiadane przez Amelię.
Na dźwięk portugalskiego zamykam oczy i wędruję wąskimi uliczkami Lizbony w tle słysząc dźwięki ukochanego Madredeus, jak w Lisbon Story Wima Wendersa.
Serce bije mi mocniej słuchając chorwackiego. Przenoszę się wtedy do szalonego świata z filmów Kustoricy i tańczę na weselu z bohaterami "Czarny Kot, Biały Kot".
Nie muszę rozumieć tych słów. Ważny jest ich dźwięk, melodia.
Wystarczy.
Mam też niewielką kolekcję klejnotów, takich słów, które zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój, rozczulają lub przenoszą w krainę dobrych wspomnień.
Dziś z tej szkatułki wyciągam dwie takie perełki.
Pierwszą jest PETIT. Uwielbiam to słowo. Jest małe jak jego znaczenie. Drobne i figlarne. Podoba mi się kształt jaki przybierają usta wypowiadając to słowo: PETIT.
Drugie to CZEKOLADA. Nie tylko za ukojenie, jakie daje jej smak, ale za dźwięk. Czy Wy też mówiąc to słowo słyszycie to rozkoszne łamanie kostki czekolady i czujecie jak powoli topi się na podniebieniu?
A może połączymy te słowa i nadamy im kształt i smak cudownego, aksamitnego deseru.
Z czekolady. W petit pots, czyli małych naczynkach.
Zapraszam Was na petit pots au chocolat, tradycyjny francuski deser z czekolady, podawany w charakterystycznych petit pots, od których pochodzi jego nazwa.
Jest bardzo prosty w przygotowaniu, więc z łatwością zaprowadzi Was w krainę czekoladowej rozkoszy.
Istnieje kilka wersji tego deseru, ja korzystałam z przepisu zamieszczonego w książce DESERY wydawnictwa Konemann, ale z apetytem sprawdzę wszystkie pozostałe:)
P.S. Czy Wy też macie takie szkatułki na słowa? Jakie słowa w nich trzymacie?
PETIT POTS AU CHOCOLAT
/na 8 porcji/
170 ml śmietany kremówki 36 %
1/2 laski wanilii, przekrojonej wzdłuż
150 g dobrej ciemnej gorzkiej czekolady
80 ml mleka
2 żółtka
60 g cukru
bita śmietana do udekorowania
Małe foremki żaroodporne o pojemności 80 ml wysmarować cienko stopionym masłem i wstawić do głębokiego naczynia do pieczenia. Piekarnik rozgrzać do temperatury 140 stopni.
W rondelku o grubym dnie podgrzać śmietanę z laską wanilii (nie dopuścić do zagotowania), i odstawić, by śmietana nasiąknęła wanilią.
Do drugiego rondelka przełożyć połamaną na małe kawałeczki czekoladę oraz mleko. Wstawić na mały ogień i stale mieszać, aż czekolada się rozpuści.
Żółtka ubić z cukrem na puszystą i gęstą masę. Dodać śmietaną i stopioną czekoladę, dobrze wymieszać, by całość się połączyła.
Przelać do foremek napełniając je w dwóch trzecich. Do naczynia, w którym są ustawione wlać tyle wody, by sięgała do połowy wysokości foremek.
Wstawić do piekarnika i piec 45 minut, aż krem nieco podrośnie i będzie "gąbczasty". Wyjąć z piekarnika i całkowicie ostudzić. Po wyjęciu z piekarnika krem będzie miał na wierzchu cienką skorupkę. Przełożyć do lodówki na minimum 6 godzin.
Podawać z kleksem bite śmietany. Smacznego!
Czekolada. Jedno z pierwszych i najprzyjemniejszych słów, jakie przychodzi mi na myśl. Poza tym zbyt wiele ich; moja szkatułka to raczej ogromna szkatuła. Uwielbiam słowa. Uwielbiam mowę. Uwielbiam wsłuchiwać się w melodię i sens...
OdpowiedzUsuńDeserki cudowne, Aniu. Chętnie skusiłabym się na taką jedną miseczkę.
Uściski!
Cudne Aniu, nawet chyba ja będę umiała zrobić;)
OdpowiedzUsuńZ portugalskim mam tak samo, i oprócz Madredeus, śpiewa mi też Cesaria:) a Lisbon Story uwielbiam. Niezwykle podoba mi się melodia francuskiego i kocham słuchać jak rozmawiają ze sobą duże włoskie rodziny biesiadując godzinami w restauracji.Przemawia do mnie muzyka świata z wielu jego zakątków, choć zwykle nie rozmumiem ani słowa
Dla mnie słowa to magia. To przez nie wybrałam i studia, i zawód. Lubię te szeleszczące, jak i te warczące, ryczące, szepczące. Gdy pomyślałam jakie słowo lubię dziś, pierwszy do głowy przyszedł mi "rabarbar". Och, chyba za to "r" go tak lubię. Jutro pewnie znajdzie się inny ulubieniec. Ściskam serdecznie Anno-Mario, piękny deser!
OdpowiedzUsuńps. dziś lubię też "kruszonkę".
No widzisz... i znów w moim kulinarnym liście do Św Mikołaja będzie nowa pozycja - te śliczne "petit pots" a jednym z moich ulubionych jest ... "petit dejeuner" :)
OdpowiedzUsuńi jeszcze "zinfandel"
Pozdrawiam
Słowa,słowa,słowa...Wokół mnie krąży ich mnóstwo.Są ważne i błahe.Ale wszystkie coś znaczą.
OdpowiedzUsuńDeser pięknie pokazałaś!
Czekoladę Francuzi uwielbiają.Ja uwielbiam Ich sklepy z czekoladą.
Samą czekoladę kocham.
Serdeczności!
Bardzo lubię słowa gwarowe, soczyste, jędrne, które idealnie oddają to, czego dotyczą, np. "wyciorany" lub "wynorzany" czyli mocno ubrudzony,szczególnie błotem zatartym aż powyżej kolan ;-)
OdpowiedzUsuńLubię wszystkie słowa jakie wypowiada mój synek. Czasem się śmieję, czasem przytulam, a czasem ocieram łezkę towarzyszącą słowom wychodzącym ze szczerbatej buzi.
OdpowiedzUsuńKiedyś, na jakimś przyjęciu rodzinnym, gdy moje dziecko miało trzy lata, powiedziało głośno i wyraźnie do swojego wujka: "dlaczego nie przepadasz za rzodkiewką?". Wszyscy byli w szoku jak on pięknie mówi:)
Deser czekoladowy - pięknie wygląda! Ja taki zawsze i wszędzie!
małe naczynka pełne wielkiej przyjemności
OdpowiedzUsuńteż lubię słowo petit, szczególnie połączenie petit beurre :)
Wiosną i latem lubię soczystość i zieloność to ść zdaje się niemal tryskać energią tych słów,
OdpowiedzUsuńteraz za to najbardziej lubię słowo cynamon, dziwne ale moje zmysły migiem przenoszą mnie wtedy w jakieś ciepłe i przytulne miejsce. Teraz też niemal czuje ten zapach.
Obiecujący deser, lubię takie desery kiedy nie wszystko od razu widać, tajemnica kryje się pod białą śmietankową chmurką.
a ja lubię słowa na papierze. I ;lubię je podkreślać, a potem układać wśród miliona innych na jasnej, drewnianej półce.
OdpowiedzUsuńzdecydowanie czekolada to słowo które wprawia mnie natychmiast w dobry nastrój :) ...szczególnie gdy jest w pobliżu
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. To pierwsze i każde kolejne.
OdpowiedzUsuńI cudowne słowa.
Miło było się dziś tu u Ciebie znaleźć...
a słowa... ja te hiszpańskie zwłaszcza uwielbiam...
Urzekły mnie malutkie foremki wypełnione słodką czekoladą - i już sama nie wiem co chwalić - fotki czy przepis ? :)
OdpowiedzUsuńja ostatnio coraz czesciej zwracam uwage na slowa, gdyz wypowiadam je po tysiac razy, zeby Kruszynek sie nauczyl i... niektore z nich, jak wczorajsze "zeton" (do wozka w sklepie, trzymany przez Kruszynka w dloni) po tysiecznym razie brzmial tak fajnie infantylnie, jakby z jakiejs bajki. dla Kruszynka zostal od wczoraj "etonem" i juz! ;-) p.s. a ta czekolada to mnie rozczulilas jeszcze bardziej! mniam mniam! :-)
OdpowiedzUsuńmoże to śmieszne, ale mi zawsze podobało się słowo kanapka (; w innych językach już tak fajnie nie brzmi. Lubię słuchać innych języków, szczególnie włoskiego i hindi (;
OdpowiedzUsuńa deser... mmm co to za deser!
Co za deser! :) Te petit pots wygladaja troche jak miseczki na zupe, na ktore kiedys polowalam. Maja glowy lwa po bokach? :) Mnie setnie do dzis bawi brzmienie slow: lepik i papa (koniecznie wypowiedziane razem), zauwazone w czasach dzieciecych na jakiejs tablicy reklamujacej nie pamietam co. :))
OdpowiedzUsuńOliwko! To mamy podobne zbiory w szkatułkach:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńLidKo! Co znaczy "nawet ja"?! Nie przesadzaj Kochana!
Słowa Cesarii to dopiero magia! Rodziny włoskie mogłybyśmy w takim razie "podsłuchiwać" razem, bo też ogromnie lubię wsłuchiwać się w ich dźwięki. Pozdrawiam!
Paulino! A co Ty studiowałaś, jeśli można spytać? Rabarbar i kruszonkę też mam w szkatułce:)
SzeLLko! A ja mogę wskazać Sw. Mikołajowi gdzie można te naczynka kupić w zniewalająco niskiej cenie:) Nie uwierzysz, ale "petit dejeuner" też mam w swoich zbiorach:) Całusy!
Amber! Wiem, że jesteś otoczona słowami:) A miłość do dobrej czekolady na pewno nas łączy:)
Mamamarzynio! Tak, gwarowe słowa są wyjątkowe, przez swoją specyfikę właśnie. Ślę pozdrowienia!
Kasiu! Chciałabym widzieć Wasze miny kiedy Twój synek to powiedział:)
Kaś! Petit moim zdaniem brzmi cudownie w każdym towarzystwie:)
Lu! Wiesz, mnie też cynamon kojarzy się z ciepłem, pewnie z powodu szarlotek:) Powiem Ci, że pyszna tajemnica kryje się pod tą chmurką:)
Kuchareczko! Pewnie półka pełna jest już niezwykłych słów. Pozdrawiam Cię!
Paulo! Nie ma chyba osoby, na która czekolady miałaby inny wpływ:)
Amarantko! Niezmiernie miło było Cię gościć:)
Patko! To ja podziękuję w imieniu i fotek i i przepisu;)
Cudawianko! Kiedy mój Synek był mniejszy też po kolejnym powtarzaniu niektóre słowa stawały się tak zabawne, że później trudno było ich używać w poważnym kontekście. Całusy dla Kruszynka!
Viridianko! To wcale nie śmieszne, fajne jest to, że każdy z nas słyszy i koduje poszczególne słowa w innych barwach. Tyle razy wymawiam słowo "kanapka" a nigdy się nad nim nie zastanowiłam, teraz dopiero widzę, że jest trochę zabawne, a przy tym niezwykle sympatyczne:)
Karolino! Papą i kleikiem położyłaś mnie na łopatki:) 1:0 dla Ciebie!
a tu prawdziwa Francja elegancja
OdpowiedzUsuńi podoba mi się to, że w tak wielu językach czekolada brzmi podobnie!
OdpowiedzUsuńCudowny deser!
OdpowiedzUsuńKocham takie zdjęcia;*
Margot! A wiesz, "Francja - elegancja" zawsze mnie nieco rozśmieszała, ale tak pozytywnie:) więc dziękuję za pozytywne emocje!
OdpowiedzUsuńWróżko! I chyba wszędzie tak samo bossko smakuje:)
Olciaky! Zdjęcia się zarumieniły od takiego wyznania;)
OdpowiedzUsuńZawsze lubiłam tu wchodzić, ale dzisiaj to się w Twoim blogu po prostu zakochałam!
OdpowiedzUsuńNoblevo! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńO matko, wygląda rewelacyjnie! A zdjęcia są w ogóle majstersztykiem...szkoda gadać. Jestem niereformowalnym czekoladoholikiem i zaczynam baardzo żałować, że nie posiadam odpowiednich foremek...
OdpowiedzUsuńo Mój Boże! toż to mercedes wśród przepisów na tego typu deserki. a zdjęcia? na miarę prawdziwego fotografa. dzisiejszy post w całości przerósł me oczekiwania - pozytywnie, rzecz jasna! och, niesamowite.
OdpowiedzUsuńArven! Zawsze możesz zrobić w większych:) Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKarmel-itko! Tyle miłych słów - dziękuję i pozdrawiam Cię:)
Anulka, po Twoim poście, bo czytałam go wczoraj został mi w głowie piosenka tematyczna i może ona nie do końca na ten temat, ale...:
OdpowiedzUsuń...
choć język ludzki czasem przypomina
psa, co zerwał się z łańcucha ciemną nocą
prawda z ust do ust jest całkiem inna,
bo nie ludzie słowa, ale słowa ludzi niosą
Nie wiem jakoś tak...
A deser przeapetycznie wygląda:) I Tobie dobrych dni, Anulka:)
Rozpływam się.
OdpowiedzUsuńCo za zdjęcia! Cudo! :)
OdpowiedzUsuńEwelajno! Ostatni wers ogromnie mi się podoba. Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMoniko! To podobnie jak krem:) Pozdrawiam Cię!
Maniu! Dziękuję i miłej niedzieli:)
Dla mnie słowem fantastycznym, smacznym i cudownie brzmiącym jest słowo karmel. A poza tym to oczywiście słowa mojego malucha jak np. gojąco, mamisia, tatek... i tak mogłabym jeszcze długo :)
OdpowiedzUsuńMmmmmm ... mmmmmmmm ... mmmmmm ... rozmarzyłam się i nie mogę przestać :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
OdpowiedzUsuńza ten przepis bardzo dziękuję!
Poszukiwałam idealnego przepisu na mus czekoladowy, który chcę zrobić na urodzinach mojego lubego...
Ten jest IDEALNY:)
Pyszne zdjęcia, pyszne przepisy!
Niesamowite. Uwielbiam słowo petit. Jak otworzę kiedyś kawiarnię, to słowo znajdzie się w jego nazwie.W ogóle uwielbiam brzmienie francuskiego. Uwielbiam też czekoladę. Chyba już wiesz jak uwielbiam Twój deser.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Delektowałam się tekstem jak Twoim deserem.
OdpowiedzUsuńPiękna notka i sliczne zdjęcia! A deser...na pewno przepyszny!!:))
OdpowiedzUsuńEwo! Tak, słowa dzieci to prawdziwe perełki:)
OdpowiedzUsuńTili! To akurat jest marzenie do spełnienia;) Pozdrawiam!
Niko! Dobrze znów Cię widzieć:) Mam nadzieję, że przepis utrafi w gust tej Ważnej Osoby:)
Lo! Widzę, że masz podobne plany do moich:) Serdeczności!
Aniu! Bardzo dziękuję!
Andziu! Dziękuję za miłe słowa i przesyłam pozdrowienia!
Powiem tylko wow, wygląda prześlicznie, wygląda przesmacznie. Wow
OdpowiedzUsuńWiosanno! Bardzo dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie deser jak ze snów.
OdpowiedzUsuńOSa! Tak, deser ze snów i ze słów:)
OdpowiedzUsuńAleż się cieszę, że trafiłam na Twój blog! :) Deser mnie zachwyca, a moja miłość do Francji sprawia, że koniecznie go wypróbuję. Ach, tyle zapachów, smaków.. chciałabym je wszystkie poczuć.
OdpowiedzUsuńDla mnie każde francuskie słowo jest piękne. Ten akcent, wygłos. Delikatny szmer w wymowie.. Nie potrafiłabym tego opisać.. Nie wspominając już o "Amelii". To dla mnie najpiękniejszy film na ziemi..
Poza tym.. muślin. To słowo ostatnio lubię. I obłączek.
Pozdrawiam, Paulina :)
Pakuome! To ja się cieszę, że mogę gościć Cię u siebie - dziękuję:) I dziękuję za słowo "muślin" - przepiękne, a jakoś o nim ostatnio zapomniałam...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie Paulino!