Lubię złoto.
W naturze.
Dostępne dla każdego. Wszędzie. O każdej porze.
W poświacie zachodzącego słońca.
W jesiennych liściach.
W kosmykach włosów rozjaśnionych gorącym latem.
W blasku bursztynów.
We wzorku na filiżankach pamiętających wesele mojej Prababci.
W płomieniach ogniska, i za szybą kominka.
W gasnącym świetle wieczornego miasta.
W plastrze świeżego miodu.
I w słodkim karmelu.
Jest taki deser, który opływa złotem.
Słodkim i lśniącym.
Kryjącym delikatny, aksamitny krem.
Nie trzeba wiele, by opływać w złoto.
Trochę mleka, cukru, parę jajek i kawa, bo lubię jej smak i kolor, na jaki barwi desery.
Mam ochotę na słodkie wrześniowe popołudnie. Ze słońcem za oknem i złotem na talerzu.
Bursztynowy karmel spływa po kremie płynnym złotem.
Łyżka po łyżce rozpływam się z rozkoszy.
Opływam w złocie.
CREME CARAMEL, KAWOWY
NA KARMEL
75 cukru
1 łyżka wody
Cukier wsypać do rondla o grubym dnie, dodać łyżkę wody i podgrzewać na małym ogniu do momentu, aż cukier całkowicie się rozpuści. Zwiększyć ogień i gotować do uzyskania ciemnozłotego karmelu. Zdjąć z ognia i natychmiast przelać na dno przygotowanych wcześniej foremek żaroodpornych - np. ramekinów; karmel ma pokryć cienką warstwą całego dno foremki.
Czynność tą należy wykonywać naprawdę szybko, gdyż karmel bardzo szybko zastyga. Jeśli karmel stwardnieje zanim uda Wam się rozlać go równomiernie na dnie foremek, postawcie garnek ponownie na ogniu i lekko podgrzewajcie do uzyskania płynnej konsystencji. Odstawić do całkowitego wystudzenia.
Ja użyłam 4 foremek o średnicy 10 cm, możecie użyć mniejszych, wtedy proporcje wystarczą na 6 deserów.
NA CREME CARAMEL
3 jajka
35 g cukru (można dać więcej jeśli lubicie słodsze desery)
450 ml mleka
1 łyżka kawy rozpuszczalnej (można dodać więcej, jeśli chcecie, by krem był bardziej intensywnie kawowy).
W misce jajka lekko ubić z cukrem. Mleko wlać do rondelka i podgrzewać aż będzie letnie. Wsypać kawę i dobrze wymieszać, aby się całkowicie rozpuściła. Zdjąć z ognia i delikatnie przelać do miski z jajkami. Wymieszać i przelać do wcześniej przygotowanych foremek z zastygłym karmelem.
Wypełnione foremki przełożyć do wysokiego naczynia (np. duża brytfanna) wypełnionego ciepłą wodą - powinna sięgać przynajmniej do 3/4 wysokości foremek.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 160 stopni i piec przez ok. 40-45 minut. Wyjąć i odstawić do całkowitego wystudzenia, następnie przełożyć do lodówki i chłodzić przynajmniej przez 1 godzinę.
Schłodzony krem przełożyć na talerze - wyjmując z foremek można lekko okroić ostrym nożem wokół brzegów foremek i ostrożne wyłożyć na talerz - karmel spłynie i utworzy cudowny sos.
* przepis pochodzi z książki The Best of Sainsbury's Desserts
takie ptasie mleczko jakby :) Widziałam w starej książce kucharskiej takie przepisy :)
OdpowiedzUsuńAniu Droga, czy wiesz,że mam go w planach? MYślę o nim i myślę, bo dawno nie robiłam.A TY mi takie słońce podsyłasz!
OdpowiedzUsuńNastrój mi się udzielił jesienny- nostalgiczny i pociezsenie u Ciebie znajduję...
a wiesz, ze ostatnio zastanawiałam sie, czy nie zrobić creme caramel? Twoje zdjęcia mnie zachęcają... Jej. Pięknie wygląda złoty wierzch deseru!
OdpowiedzUsuńprawdziwie jesienny deser :)
OdpowiedzUsuńMmm... Wygląda naprawdę rozpustnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
presji jedzenia deseru skąpanego w złocie nawet łyżka nie wytrzymała i się skręciła...
OdpowiedzUsuńwygląda przepysznie!
Wspaniały, Aniu. Uwielbiam takie desery. I "złoto dostępne dla każdego". Złociste refleksy w świetle zachodzącego słońca we włosach A. I poświatę owego odbijającą się w kałużach...
OdpowiedzUsuńUściski! :*
Aniu, creme caramel wprost uwielbiam! Twój wygląda obłędnie! A to pierwsze zdjęcie, domyślam się, że zastygniętego karmelu - MAJSTERSZTYK:) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńliczny...:) I ślicznie napisałaś :) Dobrej nocy, Aniu:)
OdpowiedzUsuńŚliczny...:)
OdpowiedzUsuńale pysznie to wygląda i tak mało składników - po raz kolejny pochwała prostoty!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam klasykę! Krem to deser dzieciństwa mojego i mojej mamy. Przepis ponadczasowy... podobnie jak złoto :)
OdpowiedzUsuńcudowny deser. i piękne fotografie... a ta łyżeczka jaka zabawna ;]
OdpowiedzUsuńTen deser to dla też klejnot. Co ciekawe nie robię go często. Bardzo podobny robiłam Michela Roux i on napisał że można złoto zostawić na dnie, a wierzch opalić jak creme brule i w ten sposób miała moje dwa ulubione desery w jednym ;-)
OdpowiedzUsuńhttp://nakruchymspodzie.blogspot.com/2010/01/dziesiec-stron-i-jeden-deser-krem.html
Pozdrawiam serdecznie
Moja droga, czytam Ciebie u mnie i słyszę o jakiejś kontuzji...! Mam nadzieję, że to nic poważnego. Zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńA deser... och och!
Dziś robię twój makaron pomidorowy, u mnie będzie w wersji szpinakowej. Więc deser musi zaczekać.
Uściski.
Powiem tylko jedno - absolutnie ubóstwiam :)
OdpowiedzUsuńPtasie_Mleczko! Oj, właśnie nie, konsystencja zupełnie inna. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAmber! Cieszę się, że w takim razie promyczek słońca spełnił swoją rolę:) Całusy!
Aniu! Zrób, nie zastanawiaj się:)
Paula! Dziękuję za odwiedziny!
Bez sosiku! Ja także serdecznie pozdrawiam i namawiam do takiej właśnie ... rozpusty;)
Myniolinka! To moja ulubiona łyżeczka do deserów - tak często ją używam, że pewnie ją już "skręca":)
Ewelajno! Dziękuję i ślę serdeczności!
Oliwko! A ja miałam w planie Twój mus - mogłybyśmy się wymienić:) Pozdrawiam!
Aniu! Tak, to zdjęcie zastygłego karmelu. A ten creme to moja ulubiona klasyka deserowa! Pozdrawiam Cię:)
Jagienko! Właśnie, coraz częściej lubię sięgać po proste, klasyczne przepisy z minimum składników. Uściski!
Karmel-itko! Dziękuję w imieniu swoim i łyżeczki:)
Gospodarna narzeczono! Rozważałam tą wersję, ale z prozaicznej, acz irytującej przyczyną, jaką okazał się brak gazu w palniku zrezygnowałam. Ale gaz już uzupełniony, więc następnym razem nie zawaham się użyć "sprzętu":) Pozdrawiam!
Paulino! A tak, złamany palec u nogi i koniec fikania po kuchni :( Ale może uda mi się w końcu nadrobić ogromne blogowe zaległości:) Daj znać jak wyszedł makaron - ogromnie jestem ciekawa!
Tili! Ja też:)
Zdecydowanie za razdko jadam takie smakowitości. Chyba czas to zmienić:) Uwielbiam! Twój pozostaje w sferze moich podniebnych marzeń:)
OdpowiedzUsuńszczerze się przyznam, że złoto to nie jest to co lubię najbardziej, ale... ALE creme caramel to istne cudo i karmelowy kolor mógłby być moim ulubionym (;
OdpowiedzUsuńpodoba mi się Twoja łyżka!
OdpowiedzUsuńAgnieszko! Namawiam to marzenie do wylądowania - będzie bardzo smacznie:)
OdpowiedzUsuńViridianko! Karmelowy jest jednym z moich ulubionych, a w tej wersji to już zdecydowanie nr 1. Pozdrawiam Cię:)
małgo! Ja też ją bardzo lubię:)
te zdjęcia są karmelowo słodkie, piękne.
OdpowiedzUsuńCudowny deser a jaka łyżka!
OdpowiedzUsuńAsiejko! Karmelowe-słodkie to moje ulubione smaki:)
OdpowiedzUsuńNoblevo! Dziękuję w imieniu deseru i łyżki:) Pozdrawiam!
To jest chyba ulubiony deser mojej męskiej części domowników. Zawsze go pragną i zawsze im go za mało. Wracaj do zdrowia jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńTo pierwsze zdjęcie - perfekcyjne! Pozostałe zresztą też swietne :)
OdpowiedzUsuńI creme też bym nie odmówiła :)
Ja tu w pracy katusze przeżywam oglądając Twoje zdjęcia mojego ulubionego deseru
OdpowiedzUsuńLo! A to ciekawe, bo ja jakoś ten deser do kategorii "damskich" zaliczam:) Uściski!
OdpowiedzUsuńMoniko! Dziękuję i pozdrawiam serdecznie:)
Joanno! Cóż mam powiedzieć - pozdrawiam:))
pięknie wygląda taki deser, zdecydowanie na bogato!
OdpowiedzUsuńps. ale masz fajną łyżeczkę :)
Się zauroczyłam Twoim złotem...
OdpowiedzUsuńZdjęciami i Twoim kremem.
Kompozycja idealna...!
słów, obrazów, smaków...
Ania, piszesz o barwach zlotach tak, ze chcialoby sie pozyczyc sobie slowa, ale nie umialabym tgo tak ujac, choc tak czuje...
OdpowiedzUsuńZdjecia ba! Pierwszy raz czuje ze wreszcie chce ten krem zrobic w domu :-)
Kaś! Łyżeczka i ja dziękujemy:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAmarantko! Się cieszę niezmiernie;)
Basiu! Dziękuję! Takie słowa z Twoich ust to dla mnie wielki komplement! Pozdrawiam:)
Ania, powaznie i bez kadzenia, okropnie lubie Twoje zdjecia, a o bursztynach, ogniu, miodzie - chcialabym to byla napisac :))
OdpowiedzUsuńBasiu! Czerwienie się:) Chciałabym podskoczyć ze szczęścia, ale złamany palec nie pozwala :(
OdpowiedzUsuńile słońca u ciebie na zdjęciach :) fantastyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńPiegusku! Dziękuję i posyłam promyczek do Ciebie:)
OdpowiedzUsuń