Kruchość — cecha fizyczna ciał stałych (materiałów) polegająca na jego pękaniu i kruszeniu się pod wpływem działającej na nie siły. Kruche materiały absorbują stosunkowo mało energii przed złamaniem, nawet te o dużej wytrzymałości. Łamaniu towarzyszy zwykle głośny dźwięk, trzask. Do typowych materiałów kruchych należą m.in: beton, ceramika, szkło, żeliwo, skały. Typowe materiały sprężyste takie jak np. stal, również stają się kruche po przekroczeniu pewnego progu naprężenia. Z kolei substancje uważane za kruche pozostają sprężyste przy niewielkich odkształceniach. Kryterium podziału substancji na kruche i sprężyste nie jest ostre.
Właściwość tę wykorzystuje się np. pisząc kredą po innych materiałach. Kreda pocierana o coś kruszy się, a część tych małych okruchów zostaje na danym materiale.
Kruchość jako wielkość fizyczna charakteryzująca dany materiał, jest to stosunek wytrzymałości na rozciąganie do wytrzymałości na ściskanie *
Zaintrygowała mnie definicja kruchości. Nie tylko dlatego, że brzmi poważnie i nie miałam pojęcia, że można ją wyrazić naukowym wzorem, ale głównie dlatego, że tak bardzo odbiega od tego co kruchość znaczy dla mnie. Nie ma tu ani słowa o chrupkich spodach kruchych tart, o cudownym dźwięku rozgryzania kruchych ciasteczek, ani o maślanym uroku kruszonki.
Dla mnie kruchość oznacza chrupanie i gdybym miała teraz napisać moją najprostszą definicję czegoś kruchego, podałabym taki wzór:
CUKIER + WODA = KARMEL
Uwielbiam karmel. Po bezach, to druga rzecz w kuchni, do której mam absolutną słabość. Dam się w ciemno namówić na każdy przepis, jeśli tylko usłyszę lub przeczytam magiczne słowo karmel.
Powodem jest nie tylko cudowny kolor i faktura, które zmieniają cukier w jadalny bursztyn. To jeden z niewielu smakołyków, który zachwyca dźwiękiem! Pamiętacie cudownie stuknięcie łyżeczki, którą Amelia zastukała w creme brulee? To jedna z moich ulubionych scen filmowych (jestem pewna, że nie tylko moja:).
Karmel przemawia do mnie wyglądem, dźwiękiem i oczywiście smakiem. Po niebiańskim doświadczeniu z lodami karmelowymi (klik) zakochałam się w połączeniu karmelu z solą morską. To zaskakujące, ale uzależniające doznanie. Równie silne jak sięganie po kolejne pestki. Pewnie jak wiele z Was, uwielbiam chrupać pestki dyni. Zawsze zaczynam od jednej, ale ich chrupkość jest tak smaczna, że sięgam po kolejne i tak aż do dna miseczki. Gdyby to były chipsy, których nie jadam, czułabym wyrzuty sumienia. Jednak świadomość jak bardzo są zdrowe (klik) pozwala mi z czystym sumieniem otworzyć kolejną paczuszkę.
Pumpkin seed brittle, czyli karmelowe chrupki z pestek dyni można chrupać solo jak sezamki. Można połamać lub pokroić na większe kawałki i serwować jako dodatek do kremów, musów czy lodów zastępując w ten sposób nadal popularny w wielu cukierniach "zwiędnięty" wafelek;)
Jeśli rozpiera Was nadmiar energii możecie ją wykorzystać do pokruszenia karmelu tłuczkiem, powstanie w ten sposób dyniowy krokant, idealny dodatek do ciast i kremów, a nawet do wspomnianych wyżej lodów karmelowych, których kluczowym składnikiem jest właśnie krokant.
Ta wariacja na temat sezamków to moja propozycja do Festiwalu Dyni ogłoszonego przez Beę. Domyślam się, że królować będą smakołyki przygotowane z miąższu dyni, ale jej pestki są równie wartościowe, więc liczę na to, że Bea przyjmie moją propozycję. Na swą obronę dodaję, że kolor karmelu wydaje mi się bardzo "dyniowy":)
Ta wariacja na temat sezamków to moja propozycja do Festiwalu Dyni ogłoszonego przez Beę. Domyślam się, że królować będą smakołyki przygotowane z miąższu dyni, ale jej pestki są równie wartościowe, więc liczę na to, że Bea przyjmie moją propozycję. Na swą obronę dodaję, że kolor karmelu wydaje mi się bardzo "dyniowy":)
KARMELOWE CHRUPKI Z PESTEK DYNI
1 szklanka cukru
3-4 łyżki wody
0,5 łyżeczki soli morskiej
3/4 szklanki pestek dyni
Przygotować dużą tacę lub blachę do pieczenia. Rozłożyć na niej arkusz papieru do pieczenia - najlepiej krawędzie papieru przylepić taśmą klejącą do blachy, co zapobiegnie jego przesuwaniu się. Na tak przygotowanej powierzchni rozsypać pestki dyni - rozłożyć je równomiernie, tak by tworzyły cienką warstwę i nie nachodziły na siebie - dzięki temu karmel będzie cieńszy i bardziej chrupki. Przygotować także drugi arkusz papieru o takim samym wymiarze.
Do rondla z grubym dnem wsypać cukier, sól oraz dodać wodę. Wstawić na średni ogień i czekać aż cukier zacznie się rozpuszczać. Nie należy mieszać, gdyż tworzą się grudki. Aby zapobiec krystalizowaniu się cukru na ściankach rondla, można zmoczyć pędzelek w zimnej wodzie i przetrzeć nim wewnętrzne ściany naczynia. Po ok. 10-12 minutach cukier zacznie się karmelizować, najpierw od spodu, więc, by zapobiec jego przypaleniu można delikatnie poruszać rondlem.
Gdy całość cukru się rozpuści i osiągnie kolor bursztynowy, rondel zdjąć z ognia i szybkim ruchem rozlać karmel na rozsypanych pestkach dyni. Należy to robić dość prędko, gdyż karmel szybko zastyga. Na rozlany karmel nałożyć drugi arkusz papieru i przy pomocy wałka rozprowadzić równomiernie, tak, by równą i cienką warstwą pokrył pestki. Gdy lekko zastygnie, ściągnąć górny papier i zaraz pokroić na paseczki przy pomocy ostrego noża. Można też zostawić część w całości i użyć później do przygotowania krokantu.
* Definicja kruchości pochodzi z tej strony.
** Inspiracją był przepis znaleziony na tej strony, jednak chrupki zrobiłam inaczej niż podano.
Piękna opowieść Anno- Mario. Miły początek dnia mi zafundowałaś.
OdpowiedzUsuńAż się czuje tę kruchość.
ja poproszę o 1 sztukę choćby taką malutką ;)
OdpowiedzUsuńpiękna opowieść, piękne zdjęcia, piękny zapach i smak :)
Ciebie zaintrygowała definicja, mnie intrygują Twoje słowa i obrazki. kolory cudne.
OdpowiedzUsuńMusimy koniecznie dzisiaj sprobowac razem z dziecmi. Dam znac Aniu; jak nam poszlo. Pomysl rewelacyjny. A skoro do karmelu taka masz slabosc zapraszam dzis do mnie...Usciski serdeczne i milego weekendu (niech bedzie choc troche jak ta ostatnia niedziela :-) Anna
OdpowiedzUsuńfantastyczny post i te słodkie pestki oczywiście!
OdpowiedzUsuńAniu, jedyne co mi w tym momencie przychodzi na myśl...to żałuję, żałuję, że nie jesteś moją sąsiadką. Uwierz mi, że po tym poście jak i po wielu innych już pukałabym do Ciebie do drzwi :)
OdpowiedzUsuńaz slinke przelknelam......
OdpowiedzUsuńCudowne fotki,piekne!!!! a takie chrupiace pestki w karmelu bosko musza smakowac...
Pozdrawiam cieplutko :)
Lu! I u mnie dzień zaczął się słonecznie - kolory wokół prawie tak złote jak karmel:) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńUlcik! A proszę bardzo, częstuj się:) Dziękuję za odwiedziny:)
Asiejko! Uściski przesyłam!
Aniu! Ogromnie się cieszę - daj znać koniecznie czy smakowały! A Twoje karmelowe zaproszenie niezwykle kuszące! Serdeczności na weekend:)
Paula! Te pestki są mocno uzależniające! Pozdrowienia!
Ewo! Nawet nie wiesz jak bardzo ucieszyłoby mnie to pukanie do drzwi! Moje "sąsiedztwo" niezbyt jest kulinarne. W takim razie odwiedzaj mnie wirtualnie kiedy tylko masz ochotę - będę zawsze czekać:)
Gosiu! Nawet bardzo bosko:) Pozdrawiam również!
piękny wpis, a zdjęcia cudowne :) świetny pomysł, z pewnością mi posmakuje
OdpowiedzUsuńwow! jakie sliczne:) wygladaja jak witrazyki, przepiekne:)
OdpowiedzUsuńchrup, chrup, mniam, mniam :-)
OdpowiedzUsuńO rany! Nawet bym nie pomyślała, że takie śliczne dzieła sztuki można sobie tak ot po prostu stworzyć w domu! Są takie cudne, że aż szkoda jeść:)
OdpowiedzUsuńDuża buźka
Aniu,
OdpowiedzUsuńzrobilam! Przepis swietny, wszystko dokladnie opisane i wytlumaczone, bez niespodzianek. Jest chrrrrupkie i pyszne i slodkie i jednoczesnie wyrafinowane w smaku. WYglada dokladnie tak jak na Twoich zdjeciach. Poparzylam sie jednak :-((karmel wyplynal na walek, walek bez raczek i poparzylam sobie wnetrze prawej dloni) i nie moge na razie zrobic zdjec. Jeszcze troche zostalo, poza tym na pewno bede wracac do tego przepisu. Dzieki wielkie Aniu, usmiechy sloneczne
Anna
Aniu, pyszności! Chętnie zrobiłabym takie cudo, bo zachęcasz naprawdę słodko i chrrupko;)
OdpowiedzUsuńOtwieraj drzwi na weekend:)
Pozdrawiam ciepło:)
muszę zapisac!
OdpowiedzUsuńoch... ilekroc tu zaglądam, tylekroc jestem oszołomiona.
Piękna ta dyniowo-karmelowa kruchość!
OdpowiedzUsuńJednak matematyki to ja po prostu nie cierpię.I jak widzę jakikolwiek wzór - uciekam!
Porywam więc jeden patyczek i pędzę!
Uściski i miłego weekendu.
Magdo! Dziękuję - jeśli zrobisz, daj znać czy smakowały. Pozdrawiam Cię:)
OdpowiedzUsuńAga! A ja jakoś z bursztynami je kojarzę. Dziękuję za odwiedziny:)
Łasuchu! :D
deZeal! Są tak pyszne, że szkoda byłoby tylko na nie patrzeć :P Duża buźka również:)
Aniu! Ależ Ty szybka jesteś! Cieszę się ogromnie, że się udały i smakowały. Strasznie mi przykro z powodu oparzenia - niestety gorący karmel nie jest przyjazny:( Dmucham w rączkę, żeby nie bolało i serdeczności zasyłam!
Ewelajno! Dla takich gości jak TY to przez cały tydzień drzwi są otwarte:)
Karmel-itko! Ilekroć czytam Twoje komentarze, tylekroć ciepło robi mi się na sercu:)
Amber! W takim razie dziękuję, że dałaś radę przejść przez post;) Dzięki za poświęcenie i nawet dwa patyczki porywaj dla zadośćuczynienia:D
to wygląda tak że chce się powiedzieć"chrup,chrup" :D
OdpowiedzUsuń:)
O ja ciee!
OdpowiedzUsuńBiorę przepis, Mamuuś! kiedy ja to wszystko zrobię, co?
Kocham Twojego bloga. Tyle niebanalnych inspiracji.
Aniu, co za zdjecia i co za smakołyk! Ja też chcę! Nie wiem kiedy mi się uda, ale zrobię! Wyglada przepysznie!
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!
Aniu kochana, te "chrupki" są po prostu niesamowite! I ów bursztynowy kolor, który wodzi na pokuszenie...
OdpowiedzUsuńCo do fizycznej definicji kruchości - dziękuję, ale postoję. Do fizyki mam zdecydowanie awersję... Ja typowo humanistyczny umysł jestem. ;)
Pozdrawiam gorąco!
Obłędne! Przypominają mi nieco nasz skarb - bursztyn :)
OdpowiedzUsuńKasiu w kuchni! Zapewniam Cię, że lepiej nic nie mówić, tylko chrupać:D
OdpowiedzUsuńOlciaky! Takie wyznanie lekko mnie tremuje, rumieńcem się oblewam, ale ciepło na sercu czuję:)
Agnieszko! Rób, rób koniecznie! Przesyłam serdeczne pozdrowienia!
Oliwko! Ja też postoję z Tobą! Takie definicje zawsze są dla mnie z innego świata i tak bardzo odległe od tego jak ja widzę świat. Uściski:)
Arven! Masz rację, to taki jadalny bursztyn! Pozdrawiam Cię:)
Aniu, to nie poświecenie, ale przyjemność czytać Twój post!
OdpowiedzUsuńPo prostu definicje i wzory to nie mój świat...
Całus!
Aniu, Twoje zdjęcia są po prostu nieziemskie! Piękne! Od razu przyszło mi na myśl jedno z moich ulubionych zdjęć z NYT - z karmelkami właśnie, ale Twoje chrupki z dynią chyba przebiją tamte karmelki.. :) Dawno nic aż tak mi się nie spodobało :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)))
dla mnie oznaką kruchości są okruszki :)
OdpowiedzUsuńpestki wyglądają jak zanurzone w bursztynie - rewelacja! z powodzeniem mogą służyć jako dekoracja, chociaż ja i tak bym się nie powstrzymała przed ich zjedzeniem :P
Fenomenalne.. Kocham trzask pękających sezamków, ich smak, ich mimo wszystko nienarzucającą się słodycz. Myślę, że Twoją wersję, z pestkami dyni, które mogę jeść, i jeść, dalej jeść, posmakuje mi jeszcze bardziej.. Dzięki za ten świetny pomysł:)) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAmber! Mój też nie, właśnie dlatego chciałam pokazać jak ta definicja odległa jest od mojego! Cmok:*
OdpowiedzUsuńMoniko! Ależ mi się ciepło na sercu zrobiło- dziękuję! Takie słowa w Twoich ustach wiele dla mnie znaczą. Pozdrawiam:)
Kaś! Taka jadalna, chrupiąca dekoracja - polecam Ci, są bardzo chrrrupiące:)
Spencer! Dzięki! Ja też z fanklubu sezamków jestem, a to taka ich bardziej XXL wersja, ale równie pyszna! Pozdrowienia:)
mi to kruchość kojarzy się z kośćmi, wolałabym żeby tak jak tobie z chrupaniem ;)
OdpowiedzUsuńHaha, przypomniałaś mi o moich gimnazjalnych lekcjach fizyki, właśnie co to jest kruchość, plastyczność, itd. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają i piękny kolorek!
OdpowiedzUsuńjaki wspaniały pomysł! Już sobie w tej chwili go wydrukowałam. Musze taki zrobić. Prosty, świetnie wygląda i ma mase zastosowań, jak wymieniłaś :)
OdpowiedzUsuńdziękuję!
Wyglądają bosko !!!
OdpowiedzUsuńGenialne, genialne w swojej prostocie. :) (i chrupkości pewnie też!)
OdpowiedzUsuńAniu, czarujesz, wiesz?
OdpowiedzUsuńTakie brittle dyniowe to wypisz wymaluje dyniowe makagigi, ale w zyciu bym nie wpadla zeby zrobic makagigi z dyni...
Creme brulee i scena z Amelii - uwielbiam, jak karmel, ale nie wiem co jest u mnie na pierwszym miejcu, ale mi dalas zagadke!
Usciski :)
Basiu! A wiesz, że mnie też makagigi przyszło do głowy, gdy zabrałam się za ten brittle! Pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńAleż malarskie te patyczki! Anno-Mario uwielbiam Twoje przepisy!
OdpowiedzUsuńPaulino! Dziękuję, zarumieniłam się;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńStrasznie kusi mnie zrobienie tych 'chrupek', ale jakoś nie mogę uwierzyć, że można je tak łatwo odkleić od papieru?... i potem tak się pięknie, równiutko kroją? Czy może jednak potrzebne są do wykonania obu czynności jakieś specjalne tricki?
OdpowiedzUsuńUwielbiam karmel, a i pestek dyniowych mam w domu mnóstwo, więc przepis byłby jak znalazł.
Aune! Nie powinno być najmniejszego problemu, jeśli tylko zabierzesz się za krojenie, kiedy karmel nie jest zupełnie wystudzony i twardy, najlepiej robić to kiedy zaczyna zastygać - łatwo się wówczas kroi, a po wystygnięciu bez najmniejszego problemu odchodzi od papieru do pieczenia. Zwracam uwagę, iż najpierw kroimy karmel, a dopiero potem odrywamy od papieru! W wypadku tych chrupek powierzchnia karmelu nie jest bardzo cieniutka, bo przecież pokrywa pestki, więc karmel nie kruszy się nadmiernie. Jestem pewna, że dasz radę! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńświetnie wygląda
OdpowiedzUsuńChantel! Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńkurcze niezła ta dynia do pochrupania. muszę spróbować ..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
dziqa! Spróbuj koniecznie - cudownie się chrupie! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń