Czas najpiękniejszej wiosny.
Odurzone zielenią, ciepłem i kwiatami, zachłystujemy się przyrodą.
Każdy dzień jest niedopowiedzeniem, tajemnicą.
Kwiaty w naszych wazonach, we włosach i na łąkach.
Dwie kuchnie w maju. Tak dalekie i tak bliskie.
Każdy dzień jest niedopowiedzeniem, tajemnicą.
Kwiaty w naszych wazonach, we włosach i na łąkach.
Dwie kuchnie w maju. Tak dalekie i tak bliskie.
Zasypane majowym kwieciem.
Kwiaty na talerzu.
U Amber w Kuchennymi drzwiami i u mnie w Kucharni.
Nasze kwiatowe TU I TAM. Zapraszamy!
Kwiaty na talerzu.
U Amber w Kuchennymi drzwiami i u mnie w Kucharni.
Nasze kwiatowe TU I TAM. Zapraszamy!
Majowe łąki nie mają sobie równych.
Pachną, szumią, ćwierkają, bzyczą....
Są piękne.
Codziennie w innej szacie stroją świąt w kolorowe sukna.
Uwielbiam ich poranną wilgoć, gdy w srebrzystych kropelkach rosy migocą pierwsze promienie słońca.
Uwielbiam żar i syk południa, gdy słońce w zenicie dociera w najgłębsze zakamarki, a bzyczenie owadów staje się hipnotyzujące.
Uwielbiam ciepło i złotą dojrzałość późnego popołudnia, gdy powoli milkną i stają się senne. Kolory łagodnieją, ale zapach kwiatów wciąż oczarowuje.
Niemal całą moją łąkę otaczają wiankiem krzaki dzikiego bzu. W cieniu ponad stuletniej lipy coraz odważniej rozchyla gałęzie akacja. W ciepłym powietrzu unosi się lekko i zwiewnie biały puch lipowy. Bzy pachną rześko, cytrynowo. Akacja bzyczy od nalotu pszczół. Łąka znów się przebrała. Tysiącem dmuchawców zrzuciła mniszkowe szaty i ubrała w liliowe koniczyny i strzeliste margaretki.
Zapachy i kolory odurzają. Mam ochotę zanurzyć się w kwiatach dzikiego bzu, przesiąknąć ich cudownym aromatem. Czekam na słodkie truskawki, by zamknąć je w słoikach razem z aromatem bzu. Już nie mogę się doczekać kiedy zaczną oklejać etykietkami słoiczki z najlepszą pod słońcem konfiturą z truskawek i kwiatów dzikiego bzu.
Podobnie nie mogłam się doczekać skosztowania pierwszej łyżeczki tegorocznego syropu z kwiatów czarnego bzu. Lada dzień gotowa będzie bzowa lemoniada. W majowych łąkach i ogrodach cudowne jest to, że można się w nich zatracić, podziwiać, wąchać i ... zjeść!
Z każdym dniem mój apetyt na łąkę rośnie. Zapełniam kolejne talerze zupą szczawiową, eksperymentuję z sałatkami z mniszka, chronię przed kosiarką stokrotki, by zamienić je w syrop i notorycznie podgryzam bratki (Mamo! Wybacz, to nie ślimaki...). Odliczam kwiaty mniszka na syrop, przedzieram się przez krzaki i pokrzywy, by sięgnąć po bez, kombinuję ja bez drabiny zerwać akacje...
To co kiedyś wydawało mi się fanaberią i dziwactwem, dziś uważam za jedno z najwspanialszych kuchennych doświadczeń. Nie wąchać, nie zrywać na bukiety, ale jeść kwiaty! Wiem, że to wciąż może brzmieć ekscentrycznie, ale dla mnie jest cudownym i fascynującym doświadczeniem. Chcę więcej! I cieszę się, że w królestwie jadalnych kwiatów jestem nadal nowicjuszką - ekscytuje mnie to, jak wiele jeszcze pięknych i smacznych kwiatów przede mną.
Pisząc te słowa siedzę na tarasie. Lekki wietrzyk przynosi mi w prezencie mój ukochany zapach czarnego bzu - chciałabym zamknąć go w wielkim flakonie niczym najcenniejsze perfumy. Tego nie potrafię... Zrobiłam zatem syrop, a świeżo zerwane drobne białe kwiatuszki rozsypałam na talerzu i zjadłam w pysznym towarzystwie.... Niezwykły smak i aromat kwiatów przeniesiony na talerz zamienia posiłek w coś wyjątkowego. Wszystko smakuje i wygląda inaczej. Chłonę maj w jego najpiękniejszej, kwiatowej formie.
Was też zapraszam na kwiatowe śniadanie, które może też być lekkim lunchem, a nawet deserem. Grzanki z upieczonej wcześniej cytrusowej brioszki posmarowałam miodem z mniszka. Kremową ricottę zmieszałam z syropem z czarnego bzu. W zagłębieniach grillowanych brzoskwiń ukryłam cudowną marmoladę z pomarańczy sewilskich (Amber, jeszcze raz dziękuję!) i oblałam je delikatnie mniszkowym miodem. Całość jeszcze raz skropiłam syropem z czarnego bzu, obsypałam kolorowym pieprzem i świeżo zerwanymi kwiatami czarnego bzu. Uwierzcie mi - poezja!
Inspiracją do tego dania był przepis na grzanki z ricottą znaleziony w książce Julie Biuso Lato bez końca. Przepis na cytrusową brioszkę pochodzi od Bei, podobnie jak przepis na syrop z czarnego bzu. Miód z mniszka zrobiłam na podstawie spisanego kiedyś przepisu - źródła nie pamiętam. Myślę, że swobodnie w zastępstwie brioszki można użyć chałkę lub inne lekko słodkie pieczywo. Nic nie zastąpi jednak aromatu bzów ....
BRIOSZKA CYTRUSOWA
/składniki na 2/3 porcji oryginalnej/330 g mąki
otarta skórka z 1 cytryny, 1 pomarańczy i 1 limonki
80 g miękkiego masła
2 jajka + 1 jajko do posmarowania
letnie mleko
1,5 łyżeczki drożdży instant
50 g cukru
1/2 łyżeczki soli
Jajka roztrzepać i dodać tyle mleka, by otrzymać 200 ml płynu. Mąkę wymieszać z solą. Dodać pozostałe składniki i wyrobić gładkie ciasto. Odstawić do wyrośnięcia. Następnie podzielić na 8 części, z każdej uformować kulki i układać obok siebie w formie keksowej (u mnie 22 cm). Zostawić do ponownego wyrośnięcia. Przed włożeniem do piekarnika posmarować jajkiem roztrzepanym z łyżką mleka, Można posypać też z wierzchu cukrem perlistym. Piekarnik rozgrzać do temperatury 200 stopni, piec ok. 30 minut, do momentu aż ładnie się zrumieni i przejdzie pozytywnie test "suchego patyczka". Jest tak pyszna, że część zjecie na pewno od razu na ciepło, ale część zostawcie do zrobienia grzanek. Ja czasami piekę brioszkę tylko po to, by ją odstawić lub nawet zamrozić i wykorzystać na grzanki lub tosty francuskie.
SYROP Z KWIATÓW CZARNEGO BZU
/cytuję za Beą/ 20-40 baldachów czarnego bzu
1 kg cukru
sok z 1 cytryny
1 litr wody
Kwiaty zbieramy w suchy, słoneczny dzień (najlepiej takie, które są w początkowej, a nie w końcowej fazie kwitnięcia). Zrywamy je delikatnie i równie delikatnie układamy je w misie lub w worku (nie zamykamy go). Pamiętajmy by nie zrywać zbyt wielu kwiatostanów z tego samego drzewa. Po przyniesieniu ich do domu rozkładamy delikatnie kwiaty bzu na papierze, by umożliwić ewentualnym ich mieszkańcom ewakuację ;)
Nie należy potrząsać baldachami, pozbywamy się bowiem wtedy nie tylko robaczków, ale i pyłku kwiatowego. Następnie, bezpośrednio nad naczyniem w którym będziemy przygotowywać syrop, odcinamy kwiaty bzu tak, by zachować jak najmniejsze części zielonych gałązek (mogą nadać syropowi gorzkiego posmaku). Im więcej mamy kwiatów, tym mocniejszy będzie nasz produkt końcowy, jednak nawet z 10-15 dużych baldachów otrzymamy aromatyczny, delikatny syrop.
Po oberwaniu kwiatów przygotowujemy zalewę: zagotowujemy wodę z cukrem i sokiem z cytryny i wrzątkiem zalewamy kwiaty (wszystkie muszą być zakryte syropem), przykrywamy i odstawiamy na 2-4 dni, delikatnie mieszając zawartość naczynia mniej więcej raz dziennie. Następnie dokładnie filtrujemy syrop i przelewamy do wyparzonych butelek; jeśli chcemy przechowywać go dosyć długo, syrop należy zapasteryzować (możemy zagotować go tuż przed wlaniem do butelek). Syrop, który nie jest pasteryzowany przechowujemy zawsze w lodówce, a pasteryzowany – w piwnicy. Po otwarciu syrop przechowujemy w lodówce.
MIÓD Z MNISZKA
500 kwiatów mniszka
1 kg cukru
sok z 1 cytryny
Kwiaty mniszka należy zebrać w słoneczny dzień. Rozłożyć na papierze, aby dać szansę na ucieczkę ewentualnym małym mieszkańcom. Następnie obrać - potrzebne są wyłącznie żółte płatki i zalać wrzątkiem. Odstawić na noc. Następnego dnia odcedzić, najlepiej przez gazę. Kwiaty wyrzucamy, a uzyskany płyn łączymy z cukrem i zagotowujemy. Należy gotować na małym ogniu do uzyskania konsystencji syropu. Pod koniec gotowania dodać sok z cytryny. Gotowy syrop przelać do przygotowanych słoików i odstawić do wystudzenia - po tym czasie jeszcze zgęstnieje i konsystencją będzie przypominał prawdziwy miód.
KWIATOWE GRZANKI Z RICOTTĄ, MIODEM Z MNISZKA I SYROPEM Z CZARNEGO BZU
kilka kromek upieczonej wcześniej brioszki
1 opakowanie ricotty
kilka łyżek miodu z mniszka
syrop z czarnego bzu
połowki brzoskwiń z puszki
odrobina masła
kolorowy pieprz
świeżo zerwane kwiaty czarnego bzu
marmolada z pomarańczy sewilskich /można zastąpić inną cytrusową konfiturą/
Połówki brzoskwiń odsączyć z syropu i podsmażyć na maśle, aby się zrumieniły. Z kromek brioszki zrobić grzanki i posmarować je miodem z mniszka. Ricottę zmieszać z paroma łyżkami syropu z mniszka - według uznania i zgodnie z Waszymi oczekiwaniami co do smaku. Nałożyć na grzanki. Posypać kolorowym pieprzem - cudownie kontrastuje z kremową ricottą i słodyczą całości. Na środek każdej grzanki położyć odrobinę marmolady, nakryć ją połówkami podpieczonych brzoskwiń. Skropić syropem z bzu i posypać świeżymi kwiatami bzu. Dodatkowo można oblać brzoskwinie niewielką ilością miodu z mniszka. Smacznego!
Aniu, wspaniałe majowe śniadanie! Tak bogate i doskonale skomponowane.
OdpowiedzUsuńKwiaty bzu niezwykle do niego pasują.
I konfitura z sevillskich pomarańczy...
Cudnie znowu z Tobą było. Uzależnienie od naszego Tu i TAM.
Uściski kwiatowe!
Amber! Konfitura była cudowną "kropką nad i":) Czuję się szczęśliwie uzależniona od TU I TAM:D
OdpowiedzUsuńUściski!
Pysznie i wiosennie na Twoim (Waszym) stole i talerzu. Tęsknię za takim porankiem :)
OdpowiedzUsuńAniu, dziś na bogato- tyle dobrego,ze nie wiem od czego zacząć. Brioszka to oczywiście podstawa- nie mogę nie spróbować. A czarnym bzem mnie zaintrygowałaś- sprawdzę ,powącham, może to będzie kolejne odkrycie po latach...
OdpowiedzUsuńTurlaczku! W takim razie zapraszam do mnie;D Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwielgasiu! Czarny bez jest niezwykły - jeśli raz spróbujesz, będziesz do niego wracać nieustannie! Pozdrawiam Cię!
to jest post który uwielbiam! podobnie jak szczodry w doznania maj. bzowy syrop skrzętnie ukrywany przez pół roku, zawsze raduje i pomaga przetrwać jesienną słotę. od dziś konsumowany będzie w parze z Twoim tekstem. pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńAniutka, czy ty wiesz moje szczęście, ze ja od 6 miesiecy nie wchodze na wage. Normalnie slinotok mam przez ciebie.
OdpowiedzUsuńDobrzez ze u mnie pada i nigdzie dzis nie wychodze, bo normalnie jakbym se wtrabiął takie zarełko
buziolki
o! Bardzo mi miło czytać Twoje słowa! Ja też zawsze chowam parę buteleczek z syropem na zimę:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńHANNAH! Ja na wagę nie wchodzę od wielu lat :D Nie mam takiej potrzeby, za to mam zawsze wielki apetyt na coś dobrego;P Uściski i wyrzuć wagę!!!
twoje posty wciąga się jak tabliczkę pysznej czekolady, nie chcę zjeść jej całej od razu, tylko delektuję się nią po kawałeczku, odkładam trochę na później, potem wracam i odwlekam tą przyjemność w czasie:)
OdpowiedzUsuńpiłam kiedyś syrop z kwiatów czarnego bzu, ale kupiony, pewnie nie tak intensywny jak domowy:) nie próbowałam za to miodu z mniszka:)
a od jakiegoś czasu mam tak samo z tym kwiatojedzeniem: jak widzę jakieś piękne kwiaty, to się zastanawiam czy są jadalne:)
pozdrawiam!
Pozwól, że zabiorę troszkę Twojego optymizmu i pogody ducha, bardzo mi teraz potrzebnego. Cudnie mieć takie skarby w spiżarni. Pozdrawiam w ostatnim dniu maja :(
OdpowiedzUsuńcudne zdjęcia i przepisy, Aniu a masz doswiadczenie z suszeniem platkow rózy? Nazbierałam reklamówke rozsypalam na ltalerz .. i nie wiem co dalej? Pamietam ze jako dziecko zbierałam płatki róz dla babci na herbatę ale co jak i dalej ... po prostu nie pamietam ...
OdpowiedzUsuńAch, nie mogę się napatrzeć i jednocześnie wyjść z podziwu - piękne, stylowe i nastrojowe śniadanie którego nie powstydziłby się Tiffany ;)
OdpowiedzUsuńZapisuję i chowam sobie cały ten wpis, będę do niego zaglądać w ponure, zimowe dni w ramach terapii antydepresyjnej.
goh.! Dziękuję - cóż za ujmujący komplement to porównanie do tabliczki czekolady! Rozpieszczasz mnie takimi słowami:)
OdpowiedzUsuńDomowy syrop z bzu nie ma sobie równych, więc ten sklepowy nie odda jego prawdziwego smaku....
Pozdrawiam Cię:)
Kamila! Ależ oczywiście, bierz ile tylko Ci trzeba! Trzymam kciuki za dobre dni!
Patko! Niestety, w kwestii suszenia róży nie mam doświadczenia. Konfitury tak, ale na sucho nic nie robiłam. Może Amber będzie wiedziała - zapytaj...
Szczerze zazdroszczę takiej reklamówki - ja jeszcze nic różanego w tym sezonie nie poczyniłam!
Natalio! Bardzo się cieszę - a wiesz, że jeszcze lepszą terapią będzie zrobienie takiego śniadania?! Dasz się namówić?
Uściski:)
Oj Kochana do Ciebie nie można zaglądać o pustym żółądku bo człowiek moze sie rozchorować z tęsknoty za takimi pysznosciami ....a Twoje słowa - to się nazywa chłonąć świat wszystkimi zmysłami:) wielki buziak Anno - Mario:):)
OdpowiedzUsuńWspaniale wiosenne smaki Anno-Mario! I ja mialabym ochote zamknac te niesamowite majowe zapachy w buteleczkach by moc je wachac przez caly rok... Natura ma dla nas tak niezliczone podarki, prawda? A Ty przygotowalas z nich wspaniala uczte :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
I milo mi, ze przepisy sie przydaly :)
Ależ cuda Anno-Mario!:)) Piękny wpis, pełen kwiatów , super:))
OdpowiedzUsuńprzeczytałam i zamknęłam oczy. roztaczasz zapachy słowami, a zdjęcia tylko dopełniają mój żal, że nie spróbuję miodu z mniszka, ani syropu z bzu.
OdpowiedzUsuńJolu! Ja uwielbiam chłonąć świat:) Całusy!
OdpowiedzUsuńBea! Bardzo Ci dziękuję, przede wszystkim za bzy z truskawkami - już o tym wiesz, bo pisałam:) A podarki natury niezmiennie mnie zachwycają i zaskakują!
Serdecznie Cię pozdrawiam!
Majana! Wokół wszędzie kwiaty, nie można się im oprzeć! Pozdrawiam Cię:)
Ola! Dlaczego nigdy! Nigdy nie mów nigdy! Wszystko przed Tobą! Jestem pewna, że któregoś dnia zajadać się będziesz i miodem i syropem!
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i odwiedziny! Pozdrawiam:)
Bardzo chciałabym zrobić syrop z czarnego bzu, ale zupełnie nie wiem gdzie go znaleźć...:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://alkitchen.blogspot.com/
Cudowne śniadanie:) te grzaneczki działają na zmysły... nie wspomnę o syropach...wyborne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)))
Delicious breakfast food! What elegant flavors. Divine.
OdpowiedzUsuńCheers,
Rosa
Aniu, cuda stworzyłyście z Amber:) Bardzo tęsknie do łąk i pól w Polsce...mają nieopisaną magię! A jedzenie kwiatów jeszcze przede mną!:)
OdpowiedzUsuńA.! A szukałaś w parku, gdzieś za miastem... Możę popytaj kogś z rodziny znajomych.... U mnie jest wszędzie wokół. Pozdrawiam Cię:)
OdpowiedzUsuńkass! Dziękuję - wszystkie smaki naprawdę zgrały się harmonijnie. Pozdrawiam Cię:)
Rosa! Thanks - I admit that was divine:P
All the best!
Agnieszko! Teraz łąki są takie piękne, wszędzie wokół mnie, nie mogę przestać na nie patrzeć. Posyłam Ci w myślach całe połacie polskich łąk:) Całusy!
OdpowiedzUsuńTyle cudów w jednym mijscu...bardzo się cieszę że moja babcia wprowadzała mnie w jedzenie kwiatków:)
OdpowiedzUsuńPięknie u ciebie!
Piękne jedzenie i piękne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńTrzcinowisko! Babcia zrobiła Ci zatem wspaniały prezent! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAgna! Bardzo dziękuję i pozdrawiam:)
O rany!
OdpowiedzUsuńWpis w 100% dla mnie, bo ja też zjadam mniszki, bratki i róże :-)
I jeszcze BRIOSZKA CYTRUSOWA!
Uwielbiam! I grzanki, i najlepsza marmolada. Piękna ta Twoja majowa łąka. Kwitnąca i pachnąca :-)
Jeszcze tu wrócę spisać przepisy :-)
Dziękuję!
PS
fotki cudowne!
jak cudownie....aż ucieszyłam się na wakacje i na pobyt u Babci na wsi..:) Już mam plan,według którego będę się uczyć jak upiec chleb na zakwasie Jej przepisu i jak szyć:)Babcia jeszcze oczywiście nic o tym nie wie;)
OdpowiedzUsuńTwoje łąkowe wytwory brzmią bajecznie a przekąska wygląda jak marzenie..:)
uściski
J.
Mimi! Cieszę się:) I spisz przepisy koniecznie - teraz bzy są idealne i aż się proszą o syrop! Uściski:)
OdpowiedzUsuńdotblogg! Wakacje u Babci - zazdroszczę.... I oby były takie właśnie jak planujesz!
Pozdrawia Cię:)
Och jak dobrze, że odkryłaś w sobie miłość do kwiatów :) Według mnie to nie jest żadna fanaberia, bo kwiaty towarzyszą nam od samego początku istnienia, karmiąc, lecząc i uwrażliwiając nas na piękno:) A do takiej śniadaniowej rozpusty tęsknie wzdycham podziwiając przepiękną fotograficzną relację :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńAniu, Aniu mogę tylko pozazdrościć Twoim domownikom. Jeżeli Oni dostają codziennie takie wspaniałości to mam nadzieję, że ....noszą Cię za to na rękach :):):)Jak czytam zapracowana jesteś tej wiosny. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, inspirujące. Idealnie wiosenne, bardzo przyjemnie się je ogląda przy kawie :-) I pozazdrościłam rewelacyjnego stojaczka na chleb :-D Może pamiętasz skąd on pochodzi? ;-)
OdpowiedzUsuńMieszkasz w Polsce?
OdpowiedzUsuńSzarlotku! Ja też ogromnie się cieszę z odkrycia "jadalnej" strony kwiatów:) I zgadzam się, iż nie jest to fanaberia, choć jeszcze jakieś 5-6 lat temu tak myślałam;)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję za wiele kwiatowych (i nie tylko) inspiracji!
Pozdrawiam:)
Ewo! Ha, a jakże :DD Spróbowali by nie;P Zapracowana, ale przyjemnie! Pozdrawiam Cię mocno!
kaaasiuniaa! Stojaczek kupiony w jednym z moich ulubionych sklepików ze starociami:) Miłego dnia!
Małgosiu! Tak, w pięknym zielonym południowym zakątku;) A czemu pytasz?
Pięknie i romantycznie! I obłędnie smacznie :) Bardzo podoba mi się jak wspomniałaś o 'apetycie na łąkę' :))
OdpowiedzUsuńJak cudownie, że majowe łąki stały się teraz łąkami czerwcowymi! U mnie czarne bzy dopiero niesmiało myślą o pierwszych kwiatach, więc radość z obcowania z nimi jeszcze przede mną. U Ciebie jak zawsze bezgranicznie pięknie:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco
Dziwne. U mnie w kalendarzu 1 czerwca, a w komentarzu 31 maja. Hm..
OdpowiedzUsuńSuper! Biorę wszystko, a zwłaszcza syrop bzowy :) W zamian polecam placuszki z czarnego bzu o których pisałem rok temu. Taki barterek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam czerwcowo!
Magda! Dziękuję i zachęcam do kulinarnego spojrzenia na łąkę;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ori! Ależ miło Cię widzieć!!! U mnie czarne bzy obsypane są kwieciem, cieszę się nimi codziennie!
Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa i przesyłam wielki bukiet uścisków i pozdrowień!
A data to niestety kłopot w ustawieniach, uparcie nie zmienia się na bieżącą... Choć jeśli o mnie chodzi kalendarz mógłby na maju sie zatrzymać:D
Robercie! Z wielką chęcią "pobarteruję" z Tobą, choć jeśli mogę powymyślać i powybierać (w końcu dziś dzień dziecka;P), to biorę któreś z Twoich szparagowych pyszności, ok? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńRobisz wspaniałe rzeczy, z chęcią zjedlibyśmy takie pyszne śniadanie!
OdpowiedzUsuńprawdziwie mrówcza praca , piękna , smakowita....
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam potraw z dodatkiem kwiatów, ale Twoje zdjęcia w 100% przekonują mnie do tego, żeby spróbować ;)
OdpowiedzUsuńMiod z mleczu co roku robila moja babcia,dziki bez jest mi rowniez znany,ale nie robilam jeszcze nic z jego kwiatow,jedynie z dojrzalych owocow sok...Twoje zdjecia ,jaki opis sa cudowne...pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńCo za wspaniałe śniadanie. Jeszcze nie ochłonęłam po czekoladowym brownie (WSPANIAŁE!), a u Ciebie kolejne delicje. Syrop z kwiatów czarnego bzu poznałam dzięki Bei. Wtedy zakochałam się w konfiturze truskawkowej z ich dodatkiem. Teraz muszę koniecznie zrobić miód z mniszka wg. Twojej receptury.
OdpowiedzUsuńjust-great-food! Bardzo mi miło i oczywiście zapraszam na śniadanie;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmargot! Jaka tam mrówcza - trzeba być bardziej żyrafą, żeby po najładniejsze bzy sięgnąć;D Uściski!
Karolina! Jeśli Cię przekonałam, to dla mnie najlepszy komplement:) Pozdrawiam!
Ewo! Syrop czy oranżada z kwiatów są po prostu bajecznie pyszne - musisz koniecznie spróbować! Pozdrowienia:)
Lo! Dla mnie ta konfitura nie ma sobie równych, już szykuję słoiki na tegoroczną produkcję:) Miód z mniszka jest wspaniały, dodatkowo wspaniale leczy chore gardło! Nie wiem czy znajdziesz jeszcze gdzieś kwiaty mniszka, bo u mnie wszystkie przekwitły... Uściski:)
OdpowiedzUsuńAż nabrałam ochoty na łąkę:) Cudownie tu u Ciebie i sama nie wiem co zachwyca mnie najbardziej, ta brioszka wygląda cudownie, bardzo lubię syrop z czarnego bzu(niestety próbowałam tylko taki z Ikei-domowy musi smakować wspaniale), a przecież jeszcze grzanki i miód z mniszka!
OdpowiedzUsuńburczymiwbrzuchu! I to prawidłowa reakcja:D Cieszę się, że mój pomysł na kwiaty na stole przypadł Ci do gustu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńApetyczne te grzanki !!
OdpowiedzUsuńDobrze, ze jestem po sniadaniu :)
Tez zostałam wielbicielką kwiatowych przetworów, ale powiem szczerze, na surowo jeszcze nie jadłam, zatem do dzieła !
Ten dzem truskawkowo brzozowy tez bym chciała zrobić ;)
etrala! Ja już nie mogę doczekać się tego dżemu, problem w tym, że piękne i wonne kwiaty bzu już są, za to truskawki pozostawiają wciąż wiele do życzenia.... Uściski!
OdpowiedzUsuńCudowne i na pewno pyszne :)
OdpowiedzUsuńTyle kwiatowych dobroci w jednym miejscu :) Lubię takie "ekscentryczne" dania.
OdpowiedzUsuńTyle pysznośći, że nie wiem co wybrać - pycha :)
OdpowiedzUsuńberry! Dziękuję! I - jest pyszne!
OdpowiedzUsuńkabamaigo! Ja też:) Pozdrawiam Cię!
ka.wo! Najlepiej zdecyduj się na wszystko:D Pozdrowienia!
zaciekawiłaś mnie bardzo konfiturą z truskawek i kwiatów dzikiego bzu. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńależ u Was pysznie i kolorowo, zazdroszczę tarasu i bliskości natury, ja niestety mieszkam w bloku :(( buziaczki
OdpowiedzUsuńBasiu! Polecam Ci ją, bo to najpyszniejsza konfitura pod słońcem:)
OdpowiedzUsuńPiegusku! Dziękuję i pozdrawiam! A Ty masz za to dostęp do świeżych ryb!!!!
Pytam bo zakochałam się swojego czasu w Hiszpanii i zwróciłam uwagę na etykietę Twojej konfitury :-) miałam nadzieje, że przywieziesz mi kiedyś- żartuję
OdpowiedzUsuń:-)))
całusy
Małgosiu! Ha:) Może przeoczyłaś, ale ta cudowna konfitura to właśnie prezent od Amber przywieziony z Andaluzji...
OdpowiedzUsuńJak tylko pojadę w tamte strony, będę pamiętać o Tobie:)
Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDla nas to jak reminiscencje z wakacji w Anglii. Wygląda przepysznie!
OdpowiedzUsuńKubek w Kubek! Cieszę się, że wywołuje pozytywne wspomnienie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSkończyłam czytać i się oblizałam, ale na ustach nie było tej słodyczy:)
OdpowiedzUsuńjejku naprawdę mi przywieziesz? o rany to ja chcę własnie taki z pomarańczy, jest pyszny. Pozdrawiam i zycze przyjemnego weekendu
OdpowiedzUsuńAniu! Przykro mi, że nie mogę Ci tej słodyczy wyczarować...;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMałgosiuZ! Ale musisz się uzbroić w cierpliwość, bo moje najbliższe i te trochę dalsze plany wyjazdowe w zupełnie inną stronę prowadzą .....;P Pozdrawiam!
Anno_Mario, a czy możesz mi podać przepis na te konfitury, bo przeszukałam Twój blog i nie znalazłam?
OdpowiedzUsuńBarbaro! Oczywiście podam - planowałam pokazać na blogu, ale nie wiem czy mi się uda, bo kilka innych rzeczy też czeka w kolejce:) Podaj mi swój mail, prześlę Ci pocztą, ok?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
wakkiki7@gmail.com - będę bardzo wdzięczna, serdeczne dzięki :)
OdpowiedzUsuńBasiu! Zaraz wysyłam:) I sama też właśnie zabieram się za robienie tej konfitury!
OdpowiedzUsuńzrobiłam :D wyszedł pyszny : ) zapraszam na efekty do siebie :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://alkitchen.blogspot.com/
A.! Wspaniały - już przed chwilą podziwiałam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A w jaką? to może i ja Tobie cos przywiozę? moje plany wakacyjne to Bułgaria...jesli coś lubisz z tamtych stron- pisz!
OdpowiedzUsuńSurowe kwiaty czarnego bzu sa TRUJACE! Nie nalezy zatem posypywac zadnej potrawy nieprzetworzonymi kwiatami! Kwiaty jak i owoce czarnego bzu zdatne sa do jedzenia WYLACZNIE po przegotowaniu lub ususzeniu! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMałgosiu! To jeszcze się okaże, planów jest wiele, zobaczymy, które uda się zrealizować;) Bułgaria chyba jednak nie, przynajmniej nie w tym roku... Każdy prezent mnie ucieszy:DDD Ale mówiąc poważnie, przywieź jakiś fajny przepis i pokaż go u siebie - to będzie prezent dla nas wszystkich! Uściski!
OdpowiedzUsuńAnonimowy! Dobrze, że ktoś mądry czyta i zwraca uwagę na moje nakłanianie wszystkich do trucia się! Oczywiście, że trujące! Dopiero po przeczytaniu Twoich słów oświeciło mnie, że zawsze mówiła mi o tym moja Prababcia, ale z wiekiem wyleciało z głowy i doszło do tego, że nie dość, iż o tym zapomniałam, to sama spożywam, namawiam innych i to publicznie! W dodatku niedzielne gofry obficie obsypywałam właśnie świeżymi kwiatami - na szczęście nie było oznak zatrucia:) W każdym razie - dopiszę do posta sprostowanie. Choć trudno mi będzie odmówić sobie świeżych białych kwiatów.... Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
No dobraaa, będę pamiętać! pozdr
OdpowiedzUsuń