Kuchnia. Serce domu.
Łączy i zbliża.
Tu tańczą zapachy i wirują dźwięki, których pokusie nie potrafimy się oprzeć.
W naszych kuchniach TU I TAM, u Amber i u mnie, było już słodko i wytrawnie, łagodnie i ostro, owocowo i warzywnie.
Przyszła pora na smak inny od wszystkich.
Najstarszy i najcenniejszy.
To smak chleba.
Nasz pierwszy wspólny chleb.
Pachnie domem i szczęściem.
Wyjątkowe i niepowtarzalne uczucie, którym dzielimy się z Wami, jak chlebem.
Nie lubi pośpiechu. Prosi o czas.
I daje go w zamian, jeśli tylko potrafimy go przyjąć.
To bezcenny dar.
To bezcenny dar.
Czas na myśli.
Na ich uczesanie i zaplatanie.
Na spokój.
Na wsłuchanie w rytm. Najstarszy i pierwotny.
Od szumu zbóż po pierwsze pęknięcie chrupiącej skórki, wszystko ma swoje miejsce i czas.
Pieczenie chleba jest jak rozmowa.
Uczy jak się rozumieć, ale bez słów.
Jak słuchać, patrzeć i odczytać to, co ważne i ukryte w szczegółach.
Chleb ustala rytm, którym musimy podążyć.
Wydaje się długi, za długi, pełen czekania i niepewności.
To pierwsza lekcja - pokory i cierpliwości. Jeśli nie potrafimy się ich nauczyć, pieczenie chleba straci sens.
Drugiej lekcji udziela nam czas - to co z nim zrobimy, gdy mąka, woda i zakwas zaczynają swój pierwotny taniec.
Czy umiemy się zatrzymać, zwolnić, dostrzec to, co na co dzień mijamy w pośpiechu?
Czy umiemy się zatrzymać, zwolnić, dostrzec to, co na co dzień mijamy w pośpiechu?
Chleb daje nam więcej niż myślimy.
To nie tylko cudowny zapach, jaki wypełnia dom, gdy bochenek złoci się w piekarniku. To nie tylko niepowtarzalny smak jeszcze ciepłej kromki posmarowanej grubo masłem ani rozkoszny dźwięk chrupiącej skórki.
To rytm, w jakim oddycha dom i jego serce, kuchnia. Rytm, w jakim naprawdę warto żyć i odmierzać czas - mądrzej, piękniej, świadomiej....
Wielką radością było dla mnie wspólne pieczenie chleba z Amber. Chyba nic bardziej nie zbliża, nawet jeśli chleby wyrastają w dwóch oddalonych od siebie kuchniach. Między dokarmianiem, wyrabianiem i wyrastaniem czułam, że nasz czas zwolnił i płynął tym samym nurtem.
Wiele chlebów upiekłam, wiele wciąż czeka swój debiut. Niełatwo było wybrać chleb na tak wyjątkową okazję. Postawiłam na ciemny typ. Na chleb, który kocham od dzieciństwa, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam pięć ( a może sześć) cieniutkich kromek zapakowanych w biało- niebieski pergamin. Taki sam, w jaki pakowany jest do teraz.
Ten chleb był zawsze moim marzeniem i wyzwaniem. Nie chodzi o stopień trudności, bo jest bardzo prosty, ale o czas - jego przygotowanie zajmuje bagatela około 12 godzin!
Pomyślcie jak pięknie ten czas może upłynąć! Ale najpierw znajdźcie ten czas, zaplanujcie i pozwólcie, by najpiękniejszy zapach pieczonego chleba zagościł w Waszym domu na wieeeele godzin.
"Pumpernickel jest tradycyjnym pieczywem żytnim pochodzącym z Niemiec, z Westfalii.
Według dawnej receptury pumpernikiel powinien być zrobiony jedynie z grubo mielonej mąki żytniej razowej, zaparzanej przez kilka godzin, a potem pieczony w zamkniętych formach metalowych w temperaturze około 100 stopni przez 16 do 24 godzin. Właściwie nie jest to pieczenie, lecz parowanie.
W trakcie tego procesu następuje karmelizacja zawartej w zbożu skrobi, której pumpernikiel zawdzięcza swoja ciemnobrązową barwę i lekko słodkawy smak oraz zapach. Konsystencja chleba jest bardzo zwarta, wilgotna, lekko łamiąca się, ponieważ nie zawiera spulchniaczy tzn. drożdży. Nie tworzy się tez skórka, jak w innych chlebach.
Obecnie, aby nadać mu barwę i smak jak przy długim procesie karmelizacji skrobi, dodaje się melasę z buraków cukrowych. *
Przyznaje, że nie wierzyłam, iż z ciasta, które podczas wyrabiania i po wyrastaniu miało kolor bursztynowy, powstanie ciemny pumpernikiel. Chleb piecze się owinięty w folię, więc nie widać czy i kiedy zmienia kolor.
Gdy o świcie nastała pora wyjęcia chleba z formy, byłam podekscytowana jak dziecko, które czeka na upragniony prezent i nareszcie może go odpakować.
Uniosłam folię i poczułam magię - przede mną leżał czarny bochenek. Takie piękne kuchenne czary-mary!
I tu przychodzi pora na prawdziwą próbę cierpliwości. Upieczony wystudzony pumpernikiel trzeba zawinąć w folię i schładzać w lodówce przez 1 - 2 dni! Ależ tortura!
Ale warta tego "cierpienia", czy raczej cierpliwego czekania. Smak jest niesamowity! Dokładnie taki, jakiego oczekiwałam i jaki znam z wersji dotychczas kupowanej.
Miąższ jest zwarty, zbity. Mój ma trochę za duże, nieregularne dziurki - w końcowej fazie ciasto wyrastało za długo (moja wina - zaczytałam się;). Ale dla mnie to plus - w dziurkach zbiera się jeszcze więcej masła;D
Pumpernikiel cudownie smakuje z plastrami sera manchego posmarowanymi konfiturą z cebuli i pomarańczy z dodatkiem chili. To moje tegoroczne odkrycie. Konfitura jest rewelacyjna - musicie koniecznie spróbować!
Przepis i informacje o pumperniklu cytuję za niezastąpioną Mirabelką, której wspaniałe chleby i porady dotyczące wypieku pieczywa znajdziecie na tej stronie - klik.
PUMPERNIKIEL
receptura na 1 chleb, czas przygotowania około 12godz.
375 g maki żytniej razowej drobnej
375 g maki żytniej razowej grubej
250 g zakwasu żytniego
375 ml letniej wody
1 łyżka soli
80g melasy (syropu buraczanego)
Na 12-24 godziny przed planowanym pieczeniem dokarmić zakwas. Następnego dnia, obydwie mąki zmieszać, w środku zrobić zagłębienie, w które należy wlać zakwas i powoli mieszać razem z mąką, dodając sól, stopniowo wodę i melasę. Wyrabiać chwile do połączenia wszystkich składników.
Wyjąć ciasto, miskę dobrze oprószyć mąką, włożyć z powrotem, także z wierzchu posypać mąką, przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na 3 do 4 godziny. Kiedy przyrośnie mniej więcej połowę, wyjąć na posypany mąką blat kuchenny. Wyrobić chwilę, uformować wałek i włożyć do formy metalowej wysmarowanej olejem i wysypanej mąką. Przykryć i odstawić jeszcze na ok. 20 minut.
Piekarnik rozgrzać do 150°C. Wierzch ciasta chlebowego zwilżyć wodą, formę szczelnie przykryć z góry folią aluminiową i piec na pierwszym poziomie od dołu około 8 godzin w temp 125 – 150°C (najlepiej przez noc). Ustawienie odpowiedniej temperatury jest dość ważne. Kiedy temperaturę ustawi się zbyt nisko, chleb może być w środku klejący, dlatego trzeba to robić z wyczuciem (ja piekłam w temperaturze 140 stopni).
Po wyłączeniu piekarnika zostawić jeszcze chleb na 1 godzinę aż do wystygnięcia.
Ostudzony szczelnie zawinąć w folię aluminiową, a potem torbę foliową – schłodzić (może być w lodówce), a kroić i jeść najlepiej po 1-2 dniach.
Pyszny, aromatyczny – absolutnie wspaniały!!!
Pumpernikiel możemy przetrzymywać szczelnie zamknięty w chłodnym miejscu miesiącami. Ostudzony szczelnie zawinąć w folię aluminiową, a potem torbę foliową – schłodzić (może być w lodówce), a kroić i jeść najlepiej po 1-2 dniach.
Pyszny, aromatyczny – absolutnie wspaniały!!!
KONFITURA Z POMARAŃCZY I CEBULI Z CHILI
/cytuję za Tessą Capponi-Borawską/ 20 dag cebuli
30 dag pomarańczy
suszona ostra czerwona papryczka
1/2 łyżeczka soli
17 dag cukru
4 łyżki białego octu winnego
Cebulę obrać i grubo posiekać, pomarańcze obrać i pokroić na grube kawałki. Włożyć do garnka cebulę i pomarańcze z pokruszoną papryczką. Gotować 40 minut na małym ogniu, mieszając. Dodać sól, cukier oraz ocet i gotować ok. godziny. Wlać do wyparzonego słoika, dokładnie zakręcić i trzymać w lodówce.
Składniki wystarczają na jeden słoik, polecam od razu zwiększyć ilość, bo konfitura jest wspaniała!
Pumpernikiel my love.
OdpowiedzUsuńKochana, co za piękny nagłówek widnieje u Ciebie na stronie;)
Buziaki!
Olciaky! My, too;)
OdpowiedzUsuńA nagłówek stary jak świat;D
Aniu,spędziłysmy razem cudowne chwile przy tworzeniu chlebów.
OdpowiedzUsuńjasne,że nic tak nie zbliża,jak wspólne pieczenie chleba.Magia!
Pumpernikiel cudowny!
To mój ulubiony chleb z dzieciństwa.
A konfitura taka w moim stylu.
Zaraz, czy to Ty to przygotowałaś,czy ja z Tobą ,będąc blisko myślami? Wszystko jedno.Częstuje się.
I dziękuję Ci za wspaniałe chwile.
Amber! Czemu mnie nie dziwi, że tak samo uwielbiasz pumpernikiel?!
OdpowiedzUsuńTą magię będziemy już zawsze odczuwać ...
Oczywiście, że konfiturę szykowałyśmy razem, jak większość pyszności, które intuicyjnie dla siebie szykujemy;)
Aniu , kurcze , toś upiekła najlepszy chleb świata i jeszcze mu takie zdjęcia porobiłaś , normalnie czadowe i na dokładkę ta konfitura , normalnie fiu fiu
OdpowiedzUsuńCudo !!!!
Margot! A Ty go nie piekłaś - czytałam u Mirabelki, że planujesz!
OdpowiedzUsuńA smakuje bosko, więc nie zwlekaj:D
Uściski!
Uwielbiam pumpernikiel! W moim mieście sprzedawali go swego czasu tylko w jednym sklepie i tylko w czwartki :-) Więc chodziłam co tydzień i robiłam zapasy ;-)
OdpowiedzUsuńBardzo specyficzny smak, nie przez wszystkich lubiany. Pamiętam, jak kiedyś poczęstowałam nim mojego szefa - nie miał nic do jedzenia i poprosił o ratunek ;-) Mówisz - masz. Wziął, zamknął drzwi swojego gabinetu, po czym za chwilę otworzył je z impetem: JEZU, CHCE MNIE PANI OTRUĆ??!! CO TO JEST??
No jak to co? Jeden z najpyszniejszych chlebków świata :-)))))
Pozdrawiam!
Wpis jak zwykle apetyczny i działający na wyobraźnię :-)
piekłam , piekłam , chyba nawet na blogu mam ,a piekłam kilka razy , co raku zima piekę 2-3 razy
OdpowiedzUsuńAgnieszko! U mnie bywał kiedyś tylko we wtorki;)
OdpowiedzUsuńA szef to chyba nie znał się na jedzeniu, prawda":D
Pozdrawiam Cię!
margot! Jest u Ciebie?! Rany, pędze szukać!!!! A zimą warto go piec - takie cudne chlebowe ogrzewanie będzie!
Oj, chyba mi trzeba zażyć takiej lekcji pokory i cierpliwości, nade wszystko czasu na pozbieranie myśli :) czyli w weekend będę piec chlebek :)
OdpowiedzUsuńChlebowa magia u Ciebie, Aniu! Mysle o tym chlebie juz od dawna...pieknie Ci wyszedl.
OdpowiedzUsuńSciskam!
Auroro! Cudownie! Taka decyzja bardzo mnie cieszy! A jaki, jaki?
OdpowiedzUsuńAgnieszko! Ja też o nim długo myślałam i ogromnie się cieszę, że to myślenie zamieniłam w upieczenie - może też tak zrobisz?!
Pozdrawiam!
piękny Ci wyszedł, co ja bym dała za kromeczkę, a dżem intrygujący :)
OdpowiedzUsuńChleb cegła. Przynajmniej ja go tak nazywam, co nie zmienia faktu, że go uwielbiam. Nie pomyślałam, jak dotąd, że można do zrobić samemu. Może się kiedyś zdobędę na jego zrobienie, bo uwielbiam piec swój własny chleb (tzn. uwielbiam jak moja maszyna do pieczenia chleba piecze mi mój chleb powszedni)
OdpowiedzUsuńzauberi! Nic nie musiałabyś dawać - chlebem się dzielę zawsze:)A konfitura - mniam;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Joanno! Po wyjęciu z formy rzeczywiście przypomina cegłę - ciężki i twardy;) Ale w smaku to już czysty pumpernikiel!
przecudny ten chlebek i jego historia:) nawet przez monitor czuję jego aromat:) no i strasznie intryguje mnie ta konfitura:)
OdpowiedzUsuńgoh.! Konfitura taka boska, że hohoho - musisz zrobić;P A chleb to wiadomo też;DDD
OdpowiedzUsuńA wszystko to jest nowatorskie i zaskakujące. Mogę Cię czytać dniami i nocami, tygodniami i miesiącami. Pisz dla nas i odkrywaj te cuda zawsze!
OdpowiedzUsuńDzięki temu postowi zaczęłam rozważać zrobienie zakwasu ;)
OdpowiedzUsuńKubełku! Taki bukiet dobrych słów dziękuję:)
OdpowiedzUsuńslyvvia! Cudownie - od tej myśli już tylko krok do pierwszego chleba! Zakochasz się, zobaczysz!!!
Wspaniały chleb.Pięknie pachnie Twoimi słowami.
OdpowiedzUsuńKonfitura intryguje i zachęca do skosztowania.
Ubierasz wszystko w tak piękne słowa, lubię CIę czytać
Pozdrowienia:)
Pumpernikiel świetny, ale jeszcze bardziej zainteresowała mnie konfitura.
OdpowiedzUsuńzaczarowałaś mnie! zdjęciami, słowami, chlebem... ach... pumpernikiel muszę zrobić koniecznie! tylko jak wytrzymam te dwa dni oczekiwania po upieczeniu?
OdpowiedzUsuńw moim domu też dziś pachniało chlebem - wilgotnym, żytnim, na zakwasie, z pestkami dyni. pięknie wyrósł pieczony w garnku żeliwnym a teraz czeka zawinięty w ściereczkę na jutrzejsze śniadanie :)
pozdrawiam Cię serdecznie!
Faktycznie ten chleb uczy cierpliwości, skoro jeszcze trzeba na niego czekać dwa dni:) To nie na moje nerwy-hihihi:) Przepis na konfiturę zachowam, moje smaki:)
OdpowiedzUsuńMajano! Tak Ci dziękuję! Bardzo doceniam, to co napisałaś:)
OdpowiedzUsuńHaniu! Nie dziwię się, smak pumpernikla znamy wszyscy, ale ta konfitura to coś nowego i naprawdę wspaniałego!
OdpowiedzUsuńEdith! Wytrzymasz, wytrzymasz!
Już sobie wyobrażam, jak pięknie u Cienie pachnie:) U mnie pieczenie chleba na jutro zaplanowane, też żytni, ale ze śliwkami. '
Uściski!
Nemi! A może jednak?! Jak nie teraz, to w innym czasie:)
Aniu ależ poszalałyście w kuchni, cudowna opowieść, cudowny chleb!!!
OdpowiedzUsuńpiegusku! A jakie to było pięknie pachnące szaleństwo... Dobrych snów:)
OdpowiedzUsuńChleb cudny, a z dodatkiem tej konfitury to już sama rozkosz!
OdpowiedzUsuńAniu zgadzam się z Tobą, mnie pieczenie chleba nauczyło cierpliwości. Pozdrawiania dla Was!
Kamila! Rozkosz prawdziwa;P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się ze mną zgadasz - to niezwykła terapia!
Pozdrawiam!
Ech, Aniu, pumpernikiel to moje marzenie, niestety mam debilny (inaczej tego nie nazwę) piekarnik, który po bodajże 3 godzinach automatycznie się wyłącza i nie można go włączyć ponownie zanim nie wystygnie..
OdpowiedzUsuńA u Ciebie taki piękny chleb, piękny!
Serdeczności :)))
Pumpernikiel świetny ale konfitura to mnie oszołomiła! Oba przepisy kradnę :-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Jagienka
kurde... podchodzę do chleba jak do jeża... nawet kupiłem mąkę orkiszową na tą okoliczność... rok temu... :(
OdpowiedzUsuńMonika! Chyba właściwie go nazwałaś, skoro tak podle się zachowuje! Może napisz list do św. Mikołaja?!
OdpowiedzUsuńUściski Monika - odezwę się wkrótce w pewnej okrągłej sprawie;)
Jagienko! Bardzo proszę - taka kradzież to konieczność;D Pozdrowienia!
Robercie! Ale jeż przy bliższym kontakcie po prostu zastyga w kuleczkę;D więc nie jest taki straszny;P Nie odwlekaj, bo mąka straci ważność:D Zobaczysz będziecie się kłócić o chrupiącą piętkę! Do dzieła!
Wspaniały!
OdpowiedzUsuńDo Amber już zajrzałam, teraz wskakuję do Ciebie. Pięknie się uzupełniacie, u niej chleby jasne i lżejsze, u Ciebie ciemny i ciężki. I zapewne bosko pachnący.
OdpowiedzUsuńMoja ukochana konfitura jest z pomarańczy i imbiru, ale wszystko, co pomarańczowe, lubię :).
pumperniklu jeszcze nie piekłam, więc pozostaje mi szybko nadrobić zaległości. kusisz!
OdpowiedzUsuńJswm! Zaiste;) Pozdrawiam Cię ciepło!
OdpowiedzUsuńturlaczku! A wiesz, mój pierwszy typ to był także jasny z gruszką! Nie żałuję jednak wyboru - z gruszką upiekę, a pumpernikiel znowu też! Konfiturę tym bardziej Ci polecam i serdecznie pozdrawiam:)
Kaś! Dokładnie tak - zaplanuj na jakiś chłodny jesienny wieczór - będzie naturalne ogrzewanie;) Pozdrowienia!
Piękny ten chlebek :) Aż szkoda go jeść ;)
OdpowiedzUsuńEilan! Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAle piękny opis,tak tradycyjnego,najstarszego w naszej świadomości i pięknego w swej prostocie bochenka;))
OdpowiedzUsuńPlanowanie jest jedną z cenniejszych rzeczy w życiu.
Pozdrawiam
Monisiu! Bardzo Ci dziękuję:) Ja z reguły działam bardzo spontanicznie i nie przepadam za planowaniem, ale w przypadku chleba to zupełnie inna sprawa i uwielbiam to planowanie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię:)
Pięknie piszesz i robisz fantastyczne zdjęcia. Przytulnie tu bardzo...Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAniu, ależ narozrabiałaś. Tu rozsypane, tam nalane..., kto to posprząta...?;) Ale warto było widzę, bo ciekawą opowieść tu snujesz... , która prowadzi do pumpernikla. Też fantastyczny! Przymierzam się do niego już ho ho... i jakoś wciąż jest tylko w tyle głowy, bo ten czas.. Myślałam o tym aby w nocy to zrobić... Co myślisz?
OdpowiedzUsuńEwelajno! Nie ma mowy o upieczeniu prawdziwego domowego chleba bez choć odrobiny kuchennego bałaganu - musi się sypać i lać, by zebrać to razem i wyrobić;)
OdpowiedzUsuńNocne pieczenie to świetny pomysł - zaplanuj prace tak, by włożyć chleb do piekarnika około północy - wstaniesz rano, chleb będzie gotowy, a w kuchni i mieszkaniu przywita Cię najpiękniejszy zapach świata, no i będzie ciepło!
Ja jem! Dziękuję Ci za odwiedziny i miłe słowa! Dobrego dnia:)
Wyszedł Ci piękny bochen! aż poczułam smak tego chleba, bo dawno nie jadłam... muszę upiec!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Kasiu! Taki piękny komplement z Twoich usta - MISTRZOWSKIEJ PIEKARKI to dla mnie wielka radość:) Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń"pokory i cierpliwości. Jeśli nie potrafimy się ich nauczyć, pieczenie chleba straci sens" Święte słowa Anno. Od zawsze mam ochotę zrobić domowy pumpernikiel, ale ten czas pieczenia mnie przeraża.
OdpowiedzUsuńCudny ten Twój i nie widzę, że miał za duże dziurki.
kabamaigo! Wiesz, dawno mi tak cudownie nie upłynął czas, jak przy pieczeniu tego chleba - to czekanie było niezwykle uspokajające, choć brzmi to trochę niedorzecznie, to ciepło i zapach pieczonego chleba działały terapeutycznie! Niech Cię to nie przeraża - ciesz się na ten czas! Zobaczysz, że będzie wyjątkowy!
OdpowiedzUsuńDziękuję za łaskawość w kwestii dziurek;)
Lubię ciemne typy, a konfitura palce lizać. Piękny, syty wpis. :-)
OdpowiedzUsuńKrokodylu! Świetnie! Mamy podobny gust - i wiesz, nie będę zazdrosna - moim typem chętnie się podzielę;D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Wyprzedziłaś mnie - wpadłam wcześniej obejrzeć chleb, ale zagoniona codziennymi obowiązkami nie miałam chwili napisać, a Ty zdążyłaś trafić na mój sernik ;).
OdpowiedzUsuńTak czy owak, ja jeszcze wciąż uczę się obchodzić z chlebami - z namaszczeniem traktuję swój zakwas i może w najbliższych dniach coś upiekę, choć chlebowe wypieki często robią mi na złość. ;)
Pumpernikiel. Znienawidzony w dzieciństwie, teraz jeden z ulubionych chlebów - nie wiedziałam, że trzeba go po upieczeniu trzymać w lodówce i ...
ja też zawsze jak dziecko cieszę się, jak chleb się uda ;)
Pozdrawiam!
Aniu, po raz kolejny zachwycasz swoim wpisem:-) Tak pieknie piszesz, ze moglabym czytac i czytac.... dziekuje Ci za to ze jestes:-)
OdpowiedzUsuńChleb jest wspanialy , wyobrazam sobie jak cudownie smakuje:-)
uwielbiam Cię czytać, uwielbiam oglądać Twoje zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńsłodkosłona! Jeśli z namaszczeniem traktujesz zakwas, to znaczy, że wszystko jest na dobrej drodze, by to uczucie zawsze zamieniało się w zapach pysznego domowego chleba!
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Aga! To ja DZIĘKUJĘ! Ach, serce bije mocniej - takie piękne słowa!
Duś! Bardzo się cieszę - dziękuję, dziękuję...
to prawda, że chleb nadaje rytm, czasami cały dzień muszę zorganizować wokół mojego chleba :)
OdpowiedzUsuńa konfitura nieziemsko piękna i pewnie równie smaczna
Tańczą zapachy, wirują dźwięki - cudnie było patrzeć na piękne fotografie i czytać słowa.
OdpowiedzUsuńA pumpernikiel bardzo lubię, wyszedł Ci apetycznie, z dodatkiem tak odważnej konfitury tworzy ciekawą, nową historię :)
Magdo! Ale to dobry rytm, prawda?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Burczymiwbrzuchu! Dziękuję:) Polecam i chleb i konfiturę! Pozdrowienia!
Fantastyczne zdjęcia! Są tak ładne, że nawet trudno mi się zdecydować, które podoba mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńPauli! Nie trzeba się decydować - jeśli Ci się podobają, bardzo się cieszę i serdecznie pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam goscic w Twoich blogowych progach...czlowiek nasyci swoja wyobraznie,dusze ,serce a potem podniebienie:)Cuda tu wyczyniasz.Pozdrawiam Cie serdecznie.
OdpowiedzUsuńEwo! Takimi dobrymi słowami sprawiłaś mi wielką radość - dziękuję!
OdpowiedzUsuńAniu, zaniemówiłam- cudo!!! Prawdziwy pumpek- motywujesz mnie i zachęcasz do czegoś co zawsze wydawało mi sie ponad moje siły, ale tak bajecznie o tym opowiadasz, że ulegam magii chleba, tylko boję się że w nocy spalę chałupę- nie wiem czy usnę z chlebem w piecu( piekarnku). Pozdrawim cieplutko
OdpowiedzUsuńAnia, to czekam, masz rację, to już czas takich okrągłych spraw ;)
OdpowiedzUsuń:*
Wielgasiu! Rumienie się - to miłe bardzo co piszesz! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJeśli zaś chodzi o samo pieczenie, to nie wiem jaki masz piekarnik i nie chce być przyczyną pożaru;) Ja piekłam nocą i mimo, że mam dobry piekarnik, i tak "czuwała" - nie z obaw, ale dlatego, że zapach był po prostu zniewalający! Uwierz mi, to może być jedna z piękniejszych nieprzespanych nocy!
A dziś dobrych snów;)
Monika! O tak, przegonię przeziębienie i zgłaszam się;)
Pumpernikiel... Chyba nigdy się za niego nie zabiorę ;) Bo zbieram się już ze 2 lata.
OdpowiedzUsuńWow !
OdpowiedzUsuńManiu! Czemu nigdy?! 2 lata wcale nie oznaczają końca! Poczekaj, może teraz to jeszcze nie czas, może później....
OdpowiedzUsuńmontko! ;)
domyślam się aż na samą myśl ślinianki zaczęły szybciej pracować :)
OdpowiedzUsuńPiegusku! Prawidłowa reakcja;P
OdpowiedzUsuńo jesuuuuu...mam slinotok na sam widok Twojego pumpernikla:)
OdpowiedzUsuńalez tu pysznie u Ciebie...porywam do moich kuchennych inspiracji:)pozdrawiam
Schokolade! Bardzo mi miło być porwaną;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo prawda, ze chleby nie lubią pośpiechu...mój mężczyzna wczoraj kulał bułkę...wyszła baaardzo twarda hehe..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMałgosiu! Mam nadzieję, że Go to nie zrazi i będzie próbował dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Pumpernikiel mniam :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że swój jadłam prawie miesiąc, wyciągałam sobie po dwie kromeczki co pare dni i zachwycałam sie smakiem i zapachem, za każdym razem zdziwiona, jak to możliwe, żeby smaku przez miesiąc nie zmienił !
Wyszedł Ci piękny !!
konfitura mnie zabiłaś, z cebuli ? az sie wierzyć nie chce, trzeba sprawdzić ;)
100 lat nie jadłam pumpernikla!:) Twój wygląda perfekcyjnie, ja nigdy nie robiłam, a noszę się z takim zamiarem, z pewnością zrobię z Twojego przepisu! Konfitura zjawiskowa, dziewczyny jesteście cudowne:)
OdpowiedzUsuńEtrala! Powiem Ci w tajemnicy, że ja też tak robię z moim (bo jeszcze kawałek w lodówce skrycie chowam;).
OdpowiedzUsuńCo do konfitury - cebula się karmelizuje, więc nabiera cudownej słodyczy - całość grzechu warta;P
Serdeczności!
Mar! To o 100 lat za długo:)! Zrób,zrób, a między wyrastanie a wyrabianiem usmaż konfiturę - to będą cudowne chwile!
A za miłe słowa dziękujemy!!!
Powiem Ci - nie wiem, czy porwałąbym się na upieczenie całego wielkiego Pumpernikla (choć wrażenie robi oszałamiające:)), ale za to konfiturę zrobię przy pierwszej możliwej okazji:) Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńdelikatessen! Ten chleb można długo przechowywać albo dzielić z innymi, więc myślę, że nie żałowałabyś tej decyzji, podobnie jak w przypadku konfitury;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Cudny bochen:)
OdpowiedzUsuńDzięki Twoim słowom nabrałam ochoty na pieczenie. Mam nadzieję, że się uda.
Nie wiem tylko jak wytrzymam do pierwszego kęsa.
Pozdrawiam!
Magia mnożona przez dwie kuchnie daje prawdziwie czarodziejski wynik :) Chleb cudowny - patrzę i wzdycham do Twoich zdjęć :) P.S. Do zobaczenia... w Gdańsku! :)
OdpowiedzUsuńAniu! Wiedzę, że będziemy miały szansę poznać się "na żywo" :)
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia w Gdańsku
Aniado
Konwalie! Witaj:) Jeśli to prawda co piszesz, to ogromnie się cieszę! Wytrzymasz, na pewno i musi się udać - trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Magda! Dziękuję i cieszę się na spotkanie - będzie się działo;)
Aniu! Będziesz?! O rany, ile cudownych spotkań czeka - bardzo się cieszę!
zdjecia jak zwykle przepiekne :) przepis zapisuje,bo pumpernikiel uwielbiamy,moja corka rowniez :)
OdpowiedzUsuńUsciski :)
P.S.zaluje,ze nie moge do Gdanska jechac,zeby tyle wspanialych osob poznac....no,nic...bedzie nastepna okazja....
Gosiu! Cudnie, w takim razie upieczcie koniecznie!
OdpowiedzUsuńJasne, że będzie następna okazja! Na pewno - do zobaczenia:)
cudo, dzieło sztuki. Kupując pumpernikiel w sklepie nigdy mi do głowy nie przyszło żeby zrobić go samej.
OdpowiedzUsuńa to niezła przygoda.
Kochana, zdjęcia robisz takie, że brak mi słów a dech zapiera mi w piersiach!
Pozdrawiam
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
mnemonique! To może następnym razem, jeśli przyjdzie Ci ochota na pumpernikiel, pomyślisz o upieczeniu domowego?!
OdpowiedzUsuńDziękuję za tyle miłych słów!
Uściski:)
Też zamierzam upiec pumpernikiel, noszę się z tym zamiarem od kilku tygodni, mam troszkę inny przepis, ale pochwalę się, jak mi wyszedł. ;)Twój wygląda, jak starodawny, prasłowiański, tzn. starogermański chleb! :) Ciekawe, czy jadano wtedy pumpernikle... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Kasiu! Jestem bardzo ciekawa Twojej wersji - czekam na wieści!
OdpowiedzUsuńHistoria pumpernikla sięga 1570 roku!
Pozdrawiam:)
Anulo, a jakiej foremki używałaś? pytam, bo chciałabym go dziś lub jutro upiec?
OdpowiedzUsuńa w ogóle to tak się z tą foremką zapędziłam, że zapomniałam dodać, ze zaczarowałaś mnie tym postem ...i mimo, ze wyświetla mi się w zakładkach od kilku dni to nie umiem zamknąć strony ...bo tak cieszę oczy tymi pięknymi zdjeciami i ciepłymi słowami ....a pumpernikiel sobie upiekę:) ....po to chociaż zeby go w końcu spróbować ...bo wiesz, ja w życiu go nie jadłam:) pozdrawiam kochana:)
OdpowiedzUsuńPięknie Ci wyszedł ten pumpernikiel ! A konfitura faktycznie rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńJolu! Już pędzę mierzyć foremkę;)
OdpowiedzUsuńA więc foremka ma wymiar 11,5 cm x 30,5 cm:)
Bardo jestem ciekawa jak ocenisz ten chleb - ja na samą myśl tęsknię już za zapachem, jaki powstaje podczas pieczenia....
Trzymam kciuki i ślę serdeczności!
Grażyno! Dziękuję i z tego co wiem, to do zobaczenia;), tak?
może odważę się na pumperniklowanie w sezonie grzewczym ;)
OdpowiedzUsuńnapisz proszę coś więcej o smaku konfitury. przyznaję, zaintrygowała mnie ale obawiam się, że nie będzie chętnych na konsumpcję :(
Piratko! Odwagi! A w sezonie grzewczym to już konieczność:)
OdpowiedzUsuńKonfitura idealnie komponuje się z serami, ciemnym pieczywem. Aromat pomarańczy cudownie łączy się ze słodyczą karmelizowanej poprzez dłuższe smażenie cebuli. Dodatek chilli to świetny pikantny kontrast - wszystko razem tworzy niezwykle smaczny tercet! Jestem pewna, że chętnych nie zabraknie!
Pozdrawiam:)
dziękuję Ci za odpowiedź :)
OdpowiedzUsuńkonfiturę zrobię, choćby tylko z ciekawości jej smaku.
słonecznego weekendu :)
Piratko! W takim razie czekam niecierpliwie na Twoje wrażenia! Ciekawość smaku to często pierwszy stopień do rozkoszy - może będzie tak i tym razem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
konfitura właśnie wylądowała w słoiczku a resztki z garnka na mojej kanapce z pumpernikla (niestety kupnego) z serem brie. chyba niedługo dla tego słoiczka zrobię ser koryciński, jego słoność powinna ładnie przełamywać konfiturową słodycz.
OdpowiedzUsuńdrobne modyfikacje zrobiłam - chilli w proszku (chyba za dużo dałam) i ocet pomarańczowy i cytrynowy zamiast winnego.
smak przedziwny, najbardziej kojarzy mi się z cebulką podsmażaną na maśle ;) niestety zbyt słodkie jak dla mnie, może da się ilość cukru zmniejszyć albo zastąpić żelującym?
Piratko! Kupny pumpernikiel jest pyszny - to w końcu nasz wzór w domowych próbach wypieku!
OdpowiedzUsuńSmak to tak bardzo indywidualna sprawa. Dla mnie słodycz jest w sam raz. Wszystko zależy od tego jakie smaki i w jakich proporcjach preferujemy. Następnym razem (jeśli taki będzie) możesz zmniejszyć nieco ilość cukru, ale żelującego w tym wypadku nie polecam, bo używany jest do krótkiego gotowania przetworów. W przypadku tej konfitury znaczącą rolę ma czas smażenia, dzięki czemu cebula idealnie się karmelizuje razem z pomarańczami.
Patrz, mnie do głowy nie przyszła cebulka na maśle - kolejny dowód na to, jak niezwykłe i różnorodne ścieżki tworzy smak na naszych podniebieniach!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Krótki post: próbowałam, zjadłam i było pyszne:)
OdpowiedzUsuńAtria! Mnie ta degustacja też się bardzo podobała, zwłaszcza, że wróciłam do domu z niejakim Pikutkiem;)
OdpowiedzUsuńWitaj An-Mari :) To ja jestem fanką twoich wypieków, twoich opisów, ale przede wszystkim zdjęć i aranżacji!!! pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńLu! Witaj:) Co za wspaniałe uczucie mieć taką uroczą fankę;) Dziękuję - bardzo, bardzo mi miło!
OdpowiedzUsuń