Pójdziesz ze mną na łąkę?
Nazbieramy poziomek.
Narwiemy bzu.
Dojdziemy aż na koniec,
tam gdzie wszystko pachnie jaśminem.
Nazrywamy bukiety, wetkamy kwiaty we włosy
i opowiem Ci o pocałunku,
Dawno to było ...
Zarumienię się, Ty zaśmiejesz i pójdziemy dalej, w stronę jabłoni.
Pamiętasz jak....?
Kiedy to było? Nie, nie ma już tej śliwy ani gruszy rozciętej piorunem na pół.
Rzucają cień już tylko w pamięci.
Snopki siana pachnące słońcem.
Karolka w chustce na głowie z jabłkami na kompot upchniętymi w fartuchu.
A my zbieramy korale, koraliki
Małe, czerwone, nadziewamy na chude łodyżki traw.
Sznur dla Ciebie, sznur dla mnie...
Jedna po drugiej malują nasze usta.
Do twarzy nam w poziomkowej czerwieni.
Gdy słońce przechyli się za brzozy usiądziesz ze mną na łące, a ja zabiorę Cię na inną łąkę.
Słowo po słowie zaprowadzę Cię tam gdzie powietrze pachnie zupełnie inaczej.
Przecięta ceglastą wstążką polnej drogi, ubrana jest w maki i chabry.
Twoje ulubione.
Od świtu po noc mruga oczkiem stawu.
Zalotnik z niego - trzepocze cudownie długimi rzęsami trzcin i tylko w niego się wpatruję, gdy leżę na hamaku w cieniu strzelistych grabów.
Zobaczysz stąd błękit jeziora, usłyszysz kukułkę.
To stąd widać najlepiej żurawie i tu ciepłe światło wieczornego słońca odbija się najpiękniej w oknach.
Chodźmy.
Będziemy stąd podglądać bociany, których gniazdo króluje na środku.
Opowiem Ci kiedyś skąd się tu wzięło...
Ale teraz wejdźmy na chwilę do środka, zabierzemy ze sobą zapach łąki.
Wejdź schodami na górę, tymi krętymi, z kuchni, i ustaw bukiet na środku dużego stołu.
Zaczekaj tam na mnie. Opowiem Ci o obrazach, o ...
Opowiem Ci o miejscu, które istnieje naprawdę, choć pewnie myślisz, że jest tylko marzeniem.
Zostawiłam tam serce i Ty zrobisz to samo, i będziemy tam wracać, na łąkę, nad staw, do Siedliska...
Pójdziesz ze mną na łąkę?
Nazbieramy poziomek, opowiem Ci, co robię, gdy tak długo mnie tu nie ma...
Opowiem Ci o Siedlisku...
PANNA COTTA Z DZIKIEGO BZU Z POZIOMKOWYM COULIS
/na 4 porcje, pomysł własny/Letni i bajkowy deser.
Panna cotta pachnie i smakuje dzikim bzem. Razem z poziomkami tworzy rajski duet.
Do zjedzenia koniecznie na łące i w Siedlisku ...
430 ml śmietany kremówki
70 ml syropu z dzikiego bzu
1/3 filiżanki cukru
1/2 laski wanilii
Przygotować 4 ramekiny lub inne naczynka na panna cottę. W miseczce zalać
żelatynę 2 łyżkami zimnej wody i odstawić na kilka minut, by
napęczniała. W tym czasie do niewielkiego rondelka z grubym dnem wlać
śmietanę i wsypać cukier. Wstawić na średni ogień. Laskę wanilii
przeciąć wzdłuż na pół, końcówką ostrego noża zeskrobać z jednej połówki
ziarenka wanilii i wraz z połową laski włożyć do rondelka ze śmietaną i syropem z dzikiego bzu.
Gdy całość się zagotuje zdjąć z ognia i dodać namoczoną żelatynę,
mieszać aż się całkowicie rozpuści. Wyjąć laskę wanilii. Masę wlać do
przygotowanych naczynek i wstawić do lodówki, by zastygła - ok. 3 h (u
mnie trwało to 1,5 h).
POZIOMKOWY COULIS
szklanka poziomek
kilka truskawek
syrop z dzikiego bzu - do smaku
Poziomki i truskawki zmiksować razem. Przetrzeć przez sito i powstały sos doprawić do smaku syropem z dzikiego bzu. Jeśli całość jest za słodka, można dodać kilka kropel cytryny.
Fantastyczny wpis
OdpowiedzUsuńalez pysznie :) kochana z Toba to nawet na koniec swiata bym poszla te poziomki zrywac :)
OdpowiedzUsuńJak poziomkowo u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńTrzeba korzystać z letnich plenerów:)
Kusisz:) Na taką łąkę poszłabym bez zastanowienia:) Pychota!
OdpowiedzUsuńPójdę na łąkę, na deser i poziomki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudownie podane te deserki :)
OdpowiedzUsuńI poziomeczki...mmmmm już z 10 lat nie jadłam, marne uroki miasta :(
ale niedawno robiłam Panna Cotte wg innego przepisu i innych proporcji niż Twoja i wyszła twarda jak kamień. Zraziłam się bardzo...
U Ciebie widzę że ten deserek jest taki kremowy a nie twardy?
Może warto dać jeszcze jedną szasę Panna Cotcie? ;)
Żeby tylko znów nie była twarda :(
Pozdrawiam mocniutko :)
http://zaczynamyoddeseru.blogspot.com/
Magia się tutaj dzieje... :)
OdpowiedzUsuńKucharnio, uwielbiam Cię, chodziłabym na poziomki bez końca ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały deser :)
OdpowiedzUsuńi ja dopisuje sie do fanklubu poziomek!
Pozdrawiam :)
Jak cudnie poziomkowo u Ciebie Aniu:-)) Wieki całe nie byłam w lesie na poziomkach - kiedyś w każde wakacje u babci:-)
OdpowiedzUsuńZ Tobą na łąkę? Bez zastanowienia :))
OdpowiedzUsuńbajki piszesz słowami i zdjęciami :) pysznie, nostalgicznie... opowiedz jeszcze :)
OdpowiedzUsuńjak wspaniale podane! nie szkoda było jeść? :)
OdpowiedzUsuńJak Ty potrafisz snuć opowieść i jak zachwycać pomysłem na jej pokazanie. Te poziomki nanizane na łodyżkę! U Ciebie dzieje się bajka...
OdpowiedzUsuńuwielbiam poziomki miłością wielką. najcudniejsze jadłam na Litwie, prosto z krzaka, albo z wiaderek do których owoce nazbierały moje ciotki. a domowa konfitura z poziomek..cudo. to chyba moje ulubione owoce i strasznie żałuję, że tu ich nie ma praktycznie wcale. i panna cotta.. koniecznie do zrobienia, jak to możliwe że nigdy jeszcze jej nie jadłam?
OdpowiedzUsuńO matko, jakie piękne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńTwoje wpisy zawsze zachwycają mnie i treścią, i zdjęciami. Ale dziś to już przeszło wszelkie wyobrażenie. Z fotek wręcz uderza zapach poziomek. Który uwielbiam, smak oczywiście też. Niedawno zauważyłam, że w naszym ogrodzie pod jedną z sosen zasiały się dzikie poziomki. Nie wiem jak, nie wiem skąd - ale są, na razie kilka krzaczków, jednak liczę na to, że te samosiejki skolonizują większy skrawek ogrodu...
Ach, poziomki! Cudowne zdjęcia, cudowne kolory i panna cotta. Całość po prostu zachwyca Aniu, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie:)
Opowiadaj jeszcze o tym Siedlisku, opowiadaj ...bo aż się serce raduje jak się Ciebie czyta ....a gdyby tak jeszcze móc tego deseru posmakować ....oj:) buziaki Jola Szyndlarewicz
OdpowiedzUsuńNa łące a jeszcze lepiej nad jeziorem w środku lasu, mam takie miejsce i trzy w jednym - jezioro, las i poziomki, niestety rzadko załapuję się na sezon poziomkowy. Cudowna, romantyczna panna!
OdpowiedzUsuńA ja się wzruszyłam... Korale z nawiniętych na źdźbła trawy borówek i leśnych poziomek kiedyś potrafiły sprawić tyle radości, były skarbem.
OdpowiedzUsuńza każdym razem, gdy Ciebie odwiedzam to jest to jak plasterek na serce, trafiasz tak bardzo w sedno Aniu. A poziomki i panna cotta i opowieści łąkowe to istne cuda.
OdpowiedzUsuńściskam!
Zapach poziomek - cudowny, niepowtarzalny...
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł z dodaniem bzowego syropu do pannakotty ! A z musem poziomkowym- poezja :)
OdpowiedzUsuńAle poziomkowe cudo! ; )
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo pięknie!
Świetna historia z poziomkami!
Pozdrawiam
ale piękne zdjęcia i pyszny deser - mmm rozmarzyłam się o leżeniu na łące;-)
OdpowiedzUsuń