"Na wystawie są wystawione różne sery żółte, ale w sklepie nie ma ich w sprzedaży. Co to za zwyczaj reklamowania towaru, którego nie ma!
Wyjaśnienie:
Sklep bierze udział w konkursie. Zrobiono więc wystawy konkursowe, na których umieszczono atrapy towarów. Samych towarów od długiego czasu niestety brak w sprzedaży."
ROK 2011
"W kalendarzu zaznaczone jest lato, ale w rzeczywistości go nie ma. Co to za zwyczaj reklamowania pogody, która z latem nie ma nic wspólnego?!" **
Wyjaśnienia brak...
Ja rozumiem, że może być jeden, dwa, ale nie siedem i nie teraz! Siedem dni deszczu, dzień po dniu bez przerwy, bez słońca, bez ciepła, bez kawałka błękitu nad głową, bez japonek, bez szortów, bez kawy na tarasie, bez schronienia w cieniu i bez wieczornego koncertu świerszczy!
Cierpliwość się wyczerpała! Mam dość! Żądam lata, słońca i turkusu na niebie! Tu i teraz! Ale komu się poskarżyć, gdzie wpisać skargę i jak postawić na swoim? Gdyby istniała Księga skarg, wniosków i zażaleń wypisałabym wielkimi literami DOMAGAM SIĘ LATA I SŁOŃCA! Bez słońca lato jest jedynie atrapą!
Ale cóż, księgi zażaleń już nie ma, słońca nadal też, pozostaje narzekanie?! O nie, to dopiero popsułoby nastrój! A ten warto utrzymać w dobrej formie, solidna i serdeczna porcja śmiechu potrafi przecież zdziałać cuda.
I tak, z nadzieją czekając na lato, podtrzymuję dobry nastrój czytając archiwalne wpisy z Księgi skarg i zażaleń. Część z Was jej istnienie pewnie zupełnie nie pamięta, ja nigdy z niej nie skorzystałam, bo schyłek jej powszechnego panowania przypadł na moje dzieciństwo, kiedy marna była ze mnie klientka.
Podobnie marne było zaopatrzenie lub jego brak. Niemal zawsze wzbudzało to emocje, które oburzeni klienci przelewali na papier, na przykład tak:
"Odmówiono mi sprzedaży miodu z wystawy.
Odpowiedź:
Miód znajdujący się na wystawie będzie sprzedany po zmianie dekoracji. Jest już sporządzona lista społeczna na te towary, ale klient stwierdził, że tyle to on nie będzie czekał. "
Mimo, że nie mam kartki zarejestrowanej w tym sklepie, proszę o sprzedanie mi 30 dkg kiełbasy krakowskiej, ponieważ bardzo mi zależy.
Kierowniczka: Odmawiam, ze względu na zerowe stany wędlin.
Kupuję tu mleko, chleb i jajka. Dziś musiałam po jedno jajko stanąć w drugiej kolejce - czy to nie zakrawa na nękanie klienta?
Kierowniczka: Nie zakrawa. Zgodnie z nakazem Sanepidu jajka muszą być sprzedawane osobno.
Biały ser kładzie się na wagę trzymając w dwóch palcach, którymi to palcami liczone są potem pieniądze. Proszę to zmienić.
Odpowiedź ekspedientki: Osobiście uważam, że nie ma innej możliwości jak podanie sera palcyma.
Zakrawa czy nie, palcyma czy inaczej - myślę sobie, że dobrze żyć w czasach, gdy zdecydowana większość tych skarg brzmi jak dowcip z innej epoki. Czytam je sobie, śmieję się w głos i natrafiam na taki wpis:
W sklepie jest bardzo przyjemna i szybka obsługa, aż przyjemnie postać chwilę w kolejce. (tu podpis)
Dopisek: My, klientela stojąca obecnie w kolejce, dołączamy się do pochwał. (...)"
I wiecie co? Tak sobie myślę, że te kilka dni deszczu tak naprawdę nie było wcale takich złych. Zrobiłam długo odkładane porządki, miałam więcej czasu na czytanie niż zwykle, było kino, zakupy, a nawet palenie w kominku (!) Jednym słowem "aż przyjemnie postać chwilę w kolejce".
Ale chwilę, nie całe lato! Czekam więc stale na lato w wersji bez kominka. A czekanie umilam sobie szykowaniem kolejnych przetworów, nie koniecznie na długie zimowe wieczory. Chutney z czerwonych porzeczek będzie Wam smakował o każdej porze roku. Nam uprzyjemniał ciepłą kolacją w bardzo deszczowy wieczór. Kolor, smak i towarzystwo zapiekanego camemberta z czosnkiem i tymiankiem pozwoliły zapomnieć o deszczowej pogodzie.
Przepis znaleziony kiedyś wśród wycinków z gazet okazał się prawdziwym odkryciem. Chutney z porzeczek jest właściwie alternatywą popularnej żurawiny. Świetnie pasuje do mięs i serów, u mnie zajął miejsce żurawiny i myślę, że tak już pozostanie. Bardzo Wam polecam. A jeśli przepis nie będzie Wam odpowiadał, możecie złożyć zażalenie:)
CHUTNEY Z CZERWONYCH PORZECZEK
1 kg czerwonych porzeczek
1/2 kg cukru (używam żelującego 2:1)
1/2 szklanki octu winnego (używam jabłkowego lub malinowego)
1-1,5 łyżeczka mielonego cynamonu
1 -1,5 łyżeczka mielonych goździków
1/2 łyżeczki pieprzu mielonego
Porzeczki opłukać. Przełożyć do dużego garnka z grubym dnem. Dodać pozostałe składniki, wymieszać i smażyć ok. 20 minut. Jeśli używacie cukru żelującego, postępować zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Gorący chutnej, zaraz po przygotowaniu przekładać do słoików.
CAMEMBERT ZAPIEKANY Z CZOSNKIEM I TYMIANKIEM
/składniki na 1 porcję/
1 krążek sera camembert
gałązka świeżego tymianku
ząbek czosnku
oliwa
Na wierzchu sera zrobić delikatne nacięcie w kształcie krzyża, a wokół niego kilka mniejszych nakłuć nożem - w te miejsca włożyć plasterki czosnku. Ser posmarować oliwą, na wierzchu położyć świeży tymianek.Zawinąć szczelnie w folię aluminiową i opiekać na grillu przez ok. 5 minut z każdej strony. Zdjąć z patelni, przełożyć z folii na talerz - rozchylić naciętą na środku skórkę i nałożyć w to miejsce chutnej. Podawać ze świeżą bagietką.
* wszystkie cytaty z pochodzą z tej strony (klik)
** to moja osobista skarga, jak dotąd nie rozpatrzona
Bardzo ładne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńJa też czasem lubię posiedzieć w domu podczas deszczu. Ale tylko czasem. I nie więcej niż parę - czyli już dwa - dni.
OdpowiedzUsuńZażalenia rozśmieszyły mnie do łez, a czerwone porzeczki... wolę od czarnych. ;)
Zażalenia nie składam: klientela jest zadowolona z chutney'u pożeczkowego:)
OdpowiedzUsuńA jak u Was było słońce to u nas lało...teraz my mamy słońce. Równowaga zachowana co nie zmienia faktu, że mam nadzieję że i u Was niedługo promyki wyjdą zza deszczowych chmur :) Uściski!
Pomyśl Anno-Mario jak słońce będzie cieszyć po tych kilku deszczowych dniach:) Pyszności serwujesz, jak zwykle zresztą!
OdpowiedzUsuńKolejki znoszę gorzej, niż deszcz :)) po deszczu wszystko rośnie, w kolejce rośnie mój poziom stresu ;-P
OdpowiedzUsuńO! Właśnie wyjrzało u mnie słonce! Jest piękne, niczym Twój chutney :D
przepisy wegetariańskie! Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńsłodkosłona! Czasem - no właśnie, to odpowiednie słowo:) Pozdrawiam serdecznie!
Agnieszko! Och, jak taka klientela łaskawa i w dodatku przemawia Twoim głosem, to mogę odetchnąć;) Nadzieja zaczyna się materializować - niecałą godzinę temu wyjrzało nieśmiało słońce!!! Uściski!
affogato! Z radości wykonam taniec szczęścia:D Serdeczności!
Auroro! U mnie też się na chwilę pojawiło - czekam na więcej! Pozdrawiam Cię serdecznie!
Nie składam zażalenia na lato,bo ono jest.A deszcz latem też musi być.I się przydaje,choćby na porządki.
OdpowiedzUsuńPiękny kolor ma Twój chutney.
Z czerwonej porzeczki też robię, z dodatkiem czerwonego wina.Z serami również pysznie smakuje.
I donoszę,że na jutro zamówiłam słońce!!!
Cmok!
A moje porzeczki pływają w wódce ;) Szkoda,że nie miałam wcześniej Tego przepisu bo na pewno skorzystałabym. Odkąd spróbowałam chutneya jestem ich wielką fanką:)
OdpowiedzUsuńz nieba mi spadłaś z tym przepisem. a u mnie dzisiaj galaretka porzeczkowa :-)
OdpowiedzUsuńAmber! Zgadzam się, zgodnie z tym co napisałam, że i deszcz jest fajny, ale 7-dniowych porządków stanowczo odmawiam;P!
OdpowiedzUsuńI czekam na realizację Twojego zamówienia! Pa!
kuchennefascynacje! No to róbmy wymianę:) A sezon na porzeczki wciąż trwa, więc jeśli masz okazję, możesz zrobić jeszcze chutney! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKarola! O proszę, a myślałam, że z nieba ostatnio tylko deszcz pada:) Galaretkę porzeczkową robię co roku, będzie u mnie w piątek - a teraz pędzę częstować się Twoją!
Słońce na pewno się pojawi, jak tylko zobaczy jakie tu smakołyki czekają:)
OdpowiedzUsuńA ja mam od 7 dn po 29 stopni ZDYCHAM.
OdpowiedzUsuńPrzyjeżdżaj i zabieraj.
buziole
Nemi! Oby, oby:D Podrawiam!
OdpowiedzUsuńHANNAH! Uważaj, bo mnie nie trzeba dwa razy powtarzać - podrzucaj namiary, a ja idę wyciągnąć walizki:) Całusy!
Taki porzeczkowy chutney to musi być coś pysznego.Ma aromtyczne i smaczne dodatki:).
OdpowiedzUsuńCamembertrównież bardzo mi sie podoba. Zdjecia piękne:).
Pozdrowoenia:)
zapiekany camembert i bagietka to połączenie idealne. Ty swoją propozycją poprawiłaś sam ideał smaku :) ten choutney musi byś boski!
OdpowiedzUsuńu mnie dziś wyjrzało słoneczko :D wreszcie!!!
Przepis idealny:) piękne zdjęcia i fajne masz pisanie:)) a pogodę wolę taką niż upał:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
lato to nie tylko słońce i upały musi popadać tylko dlaczego przez tyle dni? miejmy nadzieję, że będzie coraz cieplej :) Aniu ten camembert wygląda cudnie, chutnej zresztą również :) buziaki
OdpowiedzUsuńMajano! Musisz spróbować - ja go uwielbiam! Pozdrawiam Cię mocno:)
OdpowiedzUsuńKaś! Pisz mi tak dalej, a kolor rumieńca przebije czerwień z chutney:D Uściski!
Olu! Z tą pogodą to będę odmiennego zdania;) Pozdrawiam również!
Piegusku! No właśnie - dlaczego tyle?! Camembert z takim chutneyem bardzo Ci polecam! Całusy:)
hu hi ale się uśmiałam z tych skarg:DDDD i tych odpowiedzi
OdpowiedzUsuńa ten przetwór i ten ser tomi się podobają :)))
Porywam Ci słoiczek takich świetnych porzeczek. Zaczarowane słonko pewnie już jutro wyjrzy zza chmurek. Pozdrawiam słonecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za pomysł na najbliższego grilla :) To będze hicior!!
OdpowiedzUsuńA z tym deszczem to już faktycznie przesada...
Cieplutko :)
margot! Mam tego więcej (tzn. skarg i zażaleń), więc wpadaj pośmiejemy się razem, przetworem Cię poczęstuję!
OdpowiedzUsuńKamila! Ależ bardzo proszę:) Też mam nadzieję na słońce, choć przed chwilą znów obudził się deszcz ...
Cynthio! Na grilla koniecznie naszykuj porzeczki - hicior jak powiadasz gwarantowany:D Uściski!
Anno, więcej niż połowę słońca mogę Ci oddać- jest tu tak upalnie, mokro i nie ma czym oddychać, że aż marzę o deszczu i chłodniejszym wietrze..
OdpowiedzUsuńCzy ja już Ci mówiłam, że czerwonej porzeczki tutaj TEZ nie ma???
Pozdrawiam serdecznie
Uwielbiam :) Zapomniałam całkiem, że można ser jeść z porzeczkami, a dla mnie to chyba jeszcze lepsze połączenie niż z żurawiną. Tylko ja, od czasu aż podpatrzyłam to w jakimś programie, odcinam skórkę (tą górną część) i wrzucam do środka przyprawy, a następnie przykrywam tym kawałkiem ser.
OdpowiedzUsuńJest 2 w nocy, a ja się zastanawiam czy mam camembert w lodówce!
Oj nie zażalenia na pewno nie będzie! Będzie mój uśmiech z samego rana, bo choć za oknem nadal szaro, mam dzięki Twojemu postowi dobry humor na cały dzień. http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/
OdpowiedzUsuńU mnie z chmurki też coś ciurka, ale skrawek błekitu prześwituje, a wczoraj rozebrałysmy sie z Jula na placu zabaw do podkoszulek. Ksiązki Skarg pamięam, choć rownież byłam za mala aby cokolwiek w nich napisać. Przepis fajny choć cynamon zdecydowanie nie pasuje mojemu m. Słoneczka Aniu!
OdpowiedzUsuńAniu, przeczytałam Twój felieton z ogrooomną przyjemnością i szerokim uśmiechem na twarzy! Jak to fajnie, że czasy książek zażaleń są już tylko wspomnieniem! Pamiętam doskonale i te kolejki, i kartki i wszechwładne panie sklepowe...
OdpowiedzUsuńCo do chutney'a z porzeczek, to przepis już sobie zapisałam i koniecznie muszę wypróbować. Szczególnie, że w ogródku dojrzewają już i czerwone i białe porzeczki :) Pzdr gorąco Aniado
Basiu! Gdybyśmy tak mogły się wymienić - ja lada dzień będę miała wiadra porzeczek... I jak to możliwe, że u Ciebie ich nie ma! Poproszę o książkę skarg i zażaleń - tak być nie może!!!
OdpowiedzUsuńUściski:)
Jim! Ja też tak robię, czasem skrapiam czerwonym winem - mnóstwo możliwości! I co był ser?
Pozdrawiam!
mops! Cieszę się, że z samego rana zażalenie mnie ominie, choć i u mnie nadal szaro, buro, zimno .... brrr. Niech nas trzyma dobry humor:)
Patko! Wiesz, cynamon nie dominuje w smaku, może uda się go przemycić? Albo z niego zrezygnuj, myślę, że i bez niego chutney będzie pyszny:)
Biorę od Ciebie każdą ilość słońca, bo u mnie "stan zerowy".
Aniu! O tak, panie sklepowe to miały wtedy swoje "5 minut" ;DDD Znam kilka, którym zostało to do dziś;)
Miło mi, że wpadłaś - pozdrawiam Cię serdecznie!
Ależ piękna para z sera i porzeczek, pięknie się razem prezentują:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ta skarga na podawanie palcyma sera, poprawił mi nastrój w ten szary, deszczowy poranek. Ja też chcę lata!!!
Żeniu! Ten wpis z palcyma też jest moim ulubionym:) Dołączam do Ciebie i wołam głośno : CHCĘ LATA!!!
OdpowiedzUsuńUsmialam sie - poprawilas mi humor na caly dzien :)
OdpowiedzUsuńDeszczowych dni nie zazdroszcze, ale z drugiej strony pomysl, jak beda cieszyc te upalne i sloneczne, kiedy w koncu przyjda. A przyjda na pewno. Chocby we wrzesniu ;)
Aniu , ty się doigrasz ,że ja naprawdę do ciebie wpadnę :DDD
OdpowiedzUsuńMiałam to szczęście, że w trudnych czasach mieszkałam obok sklepu spożywczego :)panie ekspedientki traktowały nas więc jak sąsiadów czyli po znajomości :)
OdpowiedzUsuńA przepis zapisuję mimo, że jestem wielbicielką żurawiny. Aniu czy w zimie zachowują taki ładny kolor?
palcyma - najlepsze :-)))) anektuję!
OdpowiedzUsuńserki zapiekane uwielbiam, chutney'a jeszcze nigdy nie robiłam, chociaż kilka razy miałam ochotę, więc pewnie tego lata spróbuję.
bardzo fajny blog i zdjęcia - jeden z moich ulubionych :-)
pozdrawiam i życzę słońca - nam wszystkim :-))) w końcu jakoś te akumulatory na zimę musimy naładować!
Maggie! Cieszę się, bo mnie właśnie nastrój się pogorszył - usłyszałam, że szaro, buro, zimno i mokro ma być jeszcze przez co najmniej tydzień ... :(((
OdpowiedzUsuńA słońce we wrześniu? Super! Pod warunkiem, że będzie też w lipcu i sierpniu;) Pozdrawiam!
margot! Hurra! To ja chcę się tak doigrać!!! Co jeszcze mam przeskrobać? ;DDD
Ewo! To Ty w "kolejce dla uprzywilejowanych" stałaś ;DDD
U mnie kolor się zachował, nieco pogłębił, ale nie stracił na czerwieni. Jeśli masz obawy, możesz dodać łyżeczkę soku z cytryny, wtedy piękny kolor gwarantowany:) Uściski!
Agnieszko! Bardzo dziękuję za miłe słowa:) Anektuj na co tylko masz ochotę - ja w tej chwili pragnę słońca! Pozdrawiam:)
Widac humor jeszcze dopisuje, nawet przy deszczowej pogodzie ;)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czytało, posmiałam się, uwielbiam wszelakie zapiski z dawnych lat !
poniekąd wspominam sama nocne dyzury kolejkowe z termosem i kanapkami :)
fajnie się teraz z tego posmiac - w czasach gdzie towar zalega na półkach a ludzie nie mają pieniędzy, zeby go kupić
Piękne zdjecia !
Przepis bardzo ciekawy, szczególnie połączenie smaków, jadałam z żurawiną z porzeczką będe jadac ;)
Etralo! Ja w nocnych dyżurach nie brałam udziału, na stanie kolejkach też się nie załapałam i cieszę się, że dziś to już tylko wspomnienia, czasem zabawne.
OdpowiedzUsuńSer z porzeczkowym chutney bardzo Ci polecam!
Pozdrawiam:)
Składam zażalenie, ze takiego gorącego sera nie da się palcyma;-) wziąć! A chutney na pewno znakomity i zrobię go z przyjemnością. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńoj tam oj tam nie masz co narzekać, grzyby będą i trawnika Ci nie zalewa (i podlewać nie trzeba)
OdpowiedzUsuńOri! No właśnie - palcyma się nie da:) Będzie mi niezmiernie miło, jeśli skorzystasz z przepisu! Uściski:)
OdpowiedzUsuńWiedźmo! W tych grzybach to chyba jedyne pocieszenie:D Pozdrawiam!
hehe, lista skarg, zażaleń i pochwała stania w kolejce - genialne, uśmiałam się:)))
OdpowiedzUsuńa o tym deszczu to nic mi nie mów, byłam wtedy pod namiotem i naszła mnie taka refleksja, że gdyby koniec świata miał tak wyglądać, to ja się piszę jednak na uderzenie meteorytu:))
chutney wyborne i mój ulubiony serek camemberek - też jest wspaniały oczywiście:)))
goh.! A u mnie w tym momencie zaświeciło słońce!!!! Odwołaj meteoryt;D
OdpowiedzUsuńUściski!
To jest zbyt piękne żeby to jeść - cieszę oko już od 15 min;-). Wspaniałe.
OdpowiedzUsuńKapitalne te wpisy z ksiazki skarg i zazalen,az prawie zapomnialam o czyms takim....
OdpowiedzUsuńNa szczescie slonce wrocilo na swoje miejsce,czyli na niebo,mam nadzieje,ze u Ciebie rowniez :)
Twoja propozycje sobie zapisuje ,bo przez wakacje bede gotowala minimalistycznie,a wlasnie mam ochote na takie smakowitosci,jakie tu wlasnie zaprezentowalas tudziez rozmaite salatki....
Pozdrawiam cieplutko :)
Sabienne! Uwierz mi, że warto nie tylko popatrzeć - zjedz, zjedz koniecznie;P Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGosiu! Od prawie dwóch godzin świeci słońce - moja radość sięga zenitu! Cieszę się, że przepis Ci się podoba - mam nadzieję, że będzie też smakował;) Pozdrawiam Cię słonecznie!
a ja nigdy takiego chutnej nie robiłam...a do czego się jeszcze to stosuje?
OdpowiedzUsuńOj, chyba zrobię i wątpię, żebym miała podstawę do wysłania zażalenia :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu! Chutney ma wiele zastosowań, ten porzeczkowy świetne pasuje do serów - nie tylko zapiekanych. Możesz także podać go z mięsami - np. pieczony schab. Możliwości jest wiele - jestem pewna, że znajdziesz swój ulubiony sposób! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKasiu! W takim razie czekam w napięciu licząc, że zażalenia nie będzie;DD
Dołączamy nasz pis do księgi zażaleń (parę godzin temu wylał kanałek pod naszym blokiem, więc chwilowo mieszkamy nad jeziorem). A chutney świetny i pięknie podany!
OdpowiedzUsuńjgf! A ja mój wycofuję - słońce na niebie, a niebo błękitne! Co wcale nie przeszkadza w zrobieniu chutney z porzeczek:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZakochałam się w zdjęciach. Są nie-do-opisania! GENIALNE!!! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńO, gybym tylko miała dostęp do jakiegoś krzaczka porzeczkowego, zrobiłabym taki chutney. To dużo lepszy pomysł niż dżem porzeczkowy.
OdpowiedzUsuńA deszcz... no cóż, mam tu akurat porę deszczową, moge mieć nadzieję na jeden słoneczny dzień w tygodniu, jak dobrze pójdzie, więc rozumiem i współczuję. Za to książka skarg i zażaleń zdecydowanie poprawia humor :-)
maniu! Jak dobrze Cię widzieć:) Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBee!A u mnie wróciło słońce - radość ogromna! Teraz sezon porzeczkowy w pełni - jeśli nie w ogrodzie, to na pewno na straganach znajdziesz porzeczki! Pozdrawiam:)
Te pyszności tutejsze to nawet palcyma bym zjadła ;) też mnie męczy brak słońca, bo spożycie czekolady rośnie wprost proporcjonalnie.
OdpowiedzUsuńChyba czas wybrać się do rodzinnej wsi na porzeczki :)
Evitaa! Pięknie to ujęłaś - i ja zauważyłam tą zależność z czekoladą;DDD
OdpowiedzUsuńJa od wczesnego rana cieszę się pięknym słonecznym dniem, a na porzeczki wybieraj się koniecznie, póki jeszcze są:)
Pozdrawiam!
Taka księga to świetna sprawa, zawsze to kolejny sposób na wyładowanie, wylanie swoich frustracji na piśmie :)
OdpowiedzUsuń"Czasów kolejek" nie pamiętam, bo ja młoda jeszcze (no, stosunkowo- 26 lat) ;)
Niemniej jednak, wspomnienia mają w sobie taką cząstkę piękna, fałszywego piękna, bo zazwyczaj wspominając coś ubarwiamy to przesadnie. No bo czy, chciałabyś się znaleźć znowuż to w takiej kolejce ? :)
Pogoda dobija do betonu i wciska w rowki pomiędzy płytami...ale dzisiaj znowu świeci słońce w małopolsce! Tak!
Porzeczkowe cudo, kocham porzeczki nie tylko w przetworach :) Chutney świetna sprawa, choć nigdy nie robiłam. Cudne zdjęci, jak zawsze :)
Pozdrawiam!
To ja też dołączam się do tej kolejki do lata, choć nie wiem czy dla mnie wystarczy - jestem 58...
OdpowiedzUsuńWszelkie chutneye bardzo lubię, a ten wygląda na taki z pierwszej trójki.:)
Uściski na razie umiarkowanie ciepłe, ale od jutra mogę porażać ponoć 30 stopniowym gorącem.:) Zobaczymy.:)
Monico! Ależ ja wcale za staniem w kolejce nie tęsknie! Dla mnie wspomnienia mają ogromną wartość.
OdpowiedzUsuńA chutney w tej wersji bardzo Ci polecam! Serdecznie pozdrawiam z zalanego słońcem południa!
Lekka! Ze względu na moją wielką słabość do Twoich komentarzy, postuluję o przydzielenie Ci miejsca w kolejce dla uprzywilejowanych;P U mnie dziś słońca pełno - starczy dla wszystkich kolejkowiczów!
Ja już dziś porażam;D Uściski!
To chyba jakaś telepatia! Jakieś pół godziny temu wrzuciłam notkę z panierowanym camembertem w wiórkach kokosowych z prozeczkowym dressingiem, potem wchodzę do Ciebie, a tutaj podobne (rewelacyjne) połączenie :)
OdpowiedzUsuńburczymiwbrzuchu! Naprawdę?! Pędzę do Ciebie w taki razie, bo ochotę na camembert z porzeczkami mam zawsze;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa, czytelnik przeglądający obecnie ten wpis, dołączam się do ww pochwał...
OdpowiedzUsuńCoś pięknego..i coś pysznego!
Zapiekanego camemberta mógłbym jeść, jeść i jeść, a i tak miałbym go mało. Taki ciekawy, aromatyczny chutney z porzeczek musi być idealnym dodatkiem do niego!
A lato? Co kto lubi..u mnie od dwóch dni niemalże 30stopni...i już tęsknię za orzeźwiającymi kroplami uderzającymi w parapet;))
Camemberta to ja jutro kochana zjem z bagietką ....Twoją bagietką:) ...a nad chutneyem pomyślę ..... tylko zastanawiam sie czy trobiac go bez cukru zelującego wystarczy mu te 20 minut?? b wyglada poysznie ...zwłaszcza z takim zapiekanym cudem:) pozdrawam kochana:)
OdpowiedzUsuńWspaniały pomysł na porzeczki! A ja takowe posiadam i dotąd nie miałam pomysłu co z nimi zrobić. Dziękuję! :)
OdpowiedzUsuńSpencer! Ja, jako autorka wpisu, bardzo dziękuję ;D Jeśli lubisz zapiekany camembert, spróbuj koniecznie z porzeczkami - coś mi mówi, że zakochasz się w tym smaku! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJolu! Widzę, że bagietkowa miłość trwa:) A do tego camembert - i pełnia szczęścia! Bez cukru żelującego to pewnie trzeba będzie znacznie dłużej gotować i wtedy porzeczki się rozgotuję ... A to już nie będzie to samo. Uściski:)
Edyta! Jeśli masz, to nie zastanawiaj się - tylko zrób:) Pozdrawiam Cię!
Właśnie wyszłam z kuchni a słoiczki napełnione po brzegi "odpoczywają". Chutney wyszedł przepyszny!!! Na początku wydawało mi się, że jest za bardzo octowy ale jak już wszystkie smaki się wymieszały...hmmmm...niebo w gębie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko mam pytanie co do serka. Czy przez taką przeciętą skórkę nie wypłynie podczas pieczenia środek? Robiłam już ser na grillu ale był w całości, zawinięty szynką parmeńską...trochę obawiam się tego nacinania...
Buziaki :)
Uwielbiam ser camembert :) najczesciej przyrzadzam go z zurawina, ale czuje, ze Twoj chutney z czerwonych porzeczek pobilby zurawine :) prezentuje sie pysznie, wrecz cudownie pysznie! ale mi narobilas smaka ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
W pełni się z tobą zgadzam co do tego lata. Na szczęście weekend zapowiada się słoneczny : )) Cieszę się słońcem i dostępem do internetu(2x wreszczie!)
OdpowiedzUsuńPyszny chutney...i te porzeczki...mmm
Cynthio! Jak się cieszę! Jesteś kolejną osobą, która donosi mi o zrobieniu tego chutney:)
OdpowiedzUsuńJa w serze robię tylko "krzyżowe" nacięcie - nie rozchylam skórki, zawijam szczelnie w folię i ser nigdy mi nie wypłynął. Powodzenia i smacznego;D
Mysiu! Ja też zawsze zjadałam z żurawiną, ale odkąd odkryłam porzeczkowy chutney nawet mi żurawina na myśl nie przychodzi:) Miłego dnia!
A.! U mnie od dwóch dni upał, choć właśni zbiera się na burzę ... Dużo słońca Ci życzę!
Aniu, właśnie jedna z moich pólek w lodówce przyjęła porzeczki - tylko , kurczątko...., chyba je zamknę w cieście, bo ono mi się marzyło..., ale czutnejowa propozycja bombowa, bo czutnej jak na razie śliwkowy w moim wykonaniu był rewelacyjny... I teraz dylemat... Niech ja się z tym prześpię...;)
OdpowiedzUsuńCo robić?Dalej Aniu takie cuda zamieszczaj ,a zobaczysz ,ze wyciągnę z ciebie adres zamieszkania i.....:D
OdpowiedzUsuńEwelajna! Na odstępstwo od ciasta nie śmiem Cię namawiać, bo sama jak mam porzeczki, to zawsze od ciasta zaczynam. Także - ciasto ma pierwszeństwo:) Gdybyś mieszkała bliżej podarowałabym Ci pełny kosz porzeczek, który właśnie stoi u mnie w kuchni i zawadiacko się czerwieni! Uściski!
OdpowiedzUsuńmargot! Nie musisz wyciągać - powiedz tylko słowo, a adres jest Twój;)
Ależ mnie rozbawił ten post:) Poczytałabym książki skarg i zażaleń dla rozrywki:) Ale "rozerwę się" robiąc chutney, pycha!Pychota!
OdpowiedzUsuńps. "bez słońca lato jest jedynie atrapą"...świetne do piosenki:)) turystycznej:)))
Jak zwykle ubóstwiam cie czytać...ale ja staram się własnie w moim życiu wykasować księgę zażaleń...wprowadzić księgę gości i złoty notes:)
OdpowiedzUsuńMar! Ja mam w tej książce swój ulubiony wpis o sznurku do żniw i kalesonach, ale mało kulinarny jest, więc się tu nie znalazł;P
OdpowiedzUsuńPiosenka turystyczna na lato to jest pomysł, ale muszę zmienić treść, bo słońce JEST JUŻ GORĄCE!!!
Trzcinowisko! Ja książki też nie prowadzę, choć nie raz miałabym ochotę tu i ówdzie coś wpisać:) Pozdrawiam i miłego weekendu!
Porzeczkowy chutney brzmi jak magiczne zaklęcie :) ja tez musze, musze, musze go wyczarowac :) pyszności, serowosci, porzeczkowosci :)
OdpowiedzUsuńMagda! Trzymam za słowo! I zaklinam, że pyszny:D
OdpowiedzUsuńAniu, zrobiłam! GENIALNE!!!
OdpowiedzUsuńIdealnie słodki, cynamon cudownie "podszczypuje" w język, goździki delikatnie pachną, a pieprz dodaje tę nutkę ostrości... Absolutnie rewelacyjny dodatek do serów i pasztetów! Dziękuję za przepis i pzdr Aniado
Ps. Dodam, że Twój przepis poleciła mi Ewa (blog Smaczniutkie) i jej także muszę natychmiast wysłać podziękowania :)
Aniu, cieszę się, że chutney wywołał aż takie pozytywne emocje!
UsuńPozdrowienia:)
Zrobione. Zamiast czarnego użyłem rozgniecionych ziaren czaerwonego pieprzu. Wymyśliłem sobie, że dzięki jego specyficznemu aromatowi chutney zyska ciekawą nutę. Zobaczymy czy miałem rację.
OdpowiedzUsuńHubert! Świetnie i bardzo mi się podoba pomysł z czerwonym pieprzem! Daj znać jak smakuje!
UsuńPozdrawiam:)
Eksperyment moim zdaniem jest udany ;) Ze względu na różnice pomiędzy pieprzami (w smaku i sposobie wypełnienia łyżeczki :), myślę że spokojnie można dodać dwukrotnie więcej gniecionego czerwonego niż mielonego czarnego.
UsuńTylko mój chutney nie wyszedł tak śliczny jak Twój. Dodałem naturalnej pektyny, którą sobie wydziubałem z zielonych jabłek i musiałem przetwór gotować trochę dłużej. Gdy wypuściły sok, porzeczki odcedziłem, zagęściłem sam syrop i ponownie wrzuciłem owoce. Nie są takie jędrne jak na zdjęciach ale nie rozleciały się całkiem.
Wspaniale! Tym razem ja zapisuję Twój pomysł z czerwonym pieprzem i użyję go, ale dopiero za rok...
UsuńPozdrowienia!
Anno-Mario, czy jeśli chciałabym zrobić chutney na zimę, powinnam go jeszcze zapasteryzować?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
PS Chutney jest po prostu obłędny - wszyscy moi znajomi się nim zajadają, no i my oczywiście też :).
Gosia
Gosiu! Bardzo się cieszę:)
UsuńJeśli ma być na zimę,to zdecydowanie należy pasteryzować - ja robię to wkładając słoiki do piekarnika nagrzanego do temp. 90 stopni i trzymam je w nim przez 10 minut.
Pozdrowienia!