"Każde ma się rozumieć inne. Jedna napoleonka, ptyś z kremem kawowym, dwie tartaletki z truskawkami i torcik migdałowy. Poza jednym czy dwoma, z góry wiadomo co komu przeznaczone - a którym to łakomczuszki napełnią ekstra brzuszki?
Wyliczasz bez wahania. Posłuszna pani za ladą chwyta kolejno szczypcami przedmioty twego pożądania; nawet nie okazuje zniecierpliwienia, kiedy kartonik musi zmienić - napoleonka nie wchodzi.
To ważne - ta tekturowa, kwadratowa tacka o zaokrąglonych podwiniętych brzegach. To ona tworzy solidny fundament delikatnej konstrukcji, narażonej na wiele zagrożeń.
- To wszystko!
Tak więc pani ekspedientka spowija kartonową tackę w piramidkę różowego papieru, a potem przewiązuje ją brązową wstążeczką.
Kiedy wydaje resztę, trzymasz paczuszkę od spodu, ale ledwie przekroczysz drzwi cukierni, chwytasz za wstążeczkę i niesiesz, z lekka od siebie odsuwając. Tak to już jest - niedzielne ciastka nosi się jak wahadełko. Kroczysz więc naprzód - różdżkarz maleńkich ceremonii - nie pusząc się zbytnio, ale i bez fałszywej skromności.
Czy nie ośmiesza cię aby odświętna powaga, godne trzech króli dostojeństwo? Ale skądże. Jeśli w niedzielę chodniki mają smak próżniactwa, rozkołysana piramidka też ma w tym swoją rolę. (...)
Kiedy wydaje resztę, trzymasz paczuszkę od spodu, ale ledwie przekroczysz drzwi cukierni, chwytasz za wstążeczkę i niesiesz, z lekka od siebie odsuwając. Tak to już jest - niedzielne ciastka nosi się jak wahadełko. Kroczysz więc naprzód - różdżkarz maleńkich ceremonii - nie pusząc się zbytnio, ale i bez fałszywej skromności.
Czy nie ośmiesza cię aby odświętna powaga, godne trzech króli dostojeństwo? Ale skądże. Jeśli w niedzielę chodniki mają smak próżniactwa, rozkołysana piramidka też ma w tym swoją rolę. (...)
Te rodzinne niedziele. (...)
Na końcu brązowej wstążeczki czas kołysze się jak kadzielnica." *
Niedziela.
Niedzielne próżniactwa.
Niedzielne ciastka.
Niedzielne lenistwo.
Niedzielne spacery.
Niedzielne spotkania.
Niedzielne wyjazdy.
Niedzielna przyjęcia.
Z góry wiadomo co komu przeznaczone?
Wybieracie po chwili z każdego, czy zapełniacie niedzielne pudełko ledwo mieszczącym się w nim lenistwem? A może jak co tydzień hucznym rodzinnym spotkaniem? Oczywiście przy ciastkach!
Niedziela.
Bywa, że ją uwielbiam. Bywa, że oddałabym wiele, by wymienić ją na sobotę.
Rzadko ją planuję, zresztą jak większość dni. Zdecydowanie bardziej wolę przeżywać ją spontanicznie. Zaplanowana zwykle pozostaje w sferze planów - bo Ktoś ma gorączkę, po znowu pada, bo zaspaliśmy, bo jednak nam się nie chce...
Lepiej nie planować.
Tak samo jak z ciastkami z cukierni.
Przychodzisz z ochotą na jedno. Stajesz w kolejce i to jedno ciastko zaczyna pączkować - może i czasem dosłownie;) Wychodzisz z całym pudełkiem owiniętym w grzeszne pożądanie spróbowania każdego.
Dawno już nie kupowałam ciastek w cukierni ( nie licząc regularnych zrywów po WZ-kę;), choć bardzo lubię te cudownie słodkie dylematy. Dlaczego? Po pierwsze do naprawdę dobrej cukierni mam za daleko. Po drugie zawsze sama przygotowuję coś słodkiego.
Po trzecie żadna z okolicznych cukierni nie pakuje ładnie ciastek na wynos. Tekturowa tacka, szary papier i bezduszna reklamówka. Żadnej finezji, żadnego jakże obiecującego szelestu pergaminu, a wstążeczkę mogę sobie co najwyżej sama zawiązać we włosach.
Nawet gdybym przymknęła oko na odległość i opakowanie i sama sobie dała urlop od pieczenia, w żadnej cukierni nie dostanę ciasta, które od zeszłej niedzieli w całości, po brzegi, bez skrawka miejsca na konkurencję, absolutnie zawładnęło moim sercem.
Biszkopt bazyliowy. Bizcocho de albahaca.
Już teraz na dźwięk tego słowa mam ochotę przerwać pisanie i biec do kuchni zrywając po drodze kolejne garści bazylii.A jak to z miłością bywa - ta spadła na mnie zupełnie niespodziewanie - bo choć uwielbiam bazylię, zdawało mi się dotychczas, że za biszkoptem aż tak bardzo nie przepadam. Przyznaję, zjadałam od czasu do czasu, ale bez większych emocji, nosząc w sercu głębokie przekonanie, że to ciasto dla dzieci i rekonwalescentów!
Zmieniam zdanie.
Cofam wszystko.
Publicznie zwracam honor biszkoptowi pod jednym zdecydowanym i niepodlegającym żadnym negocjacjom warunkiem - musi być bazyliowy!
Uwielbiam te pozornie naruszające zasady kulinarne rewolucje, przewrotności, eksperymenty, które z czasem stają się powszechnie panującą klasyką.
Brownie z buraków czy cukinii, ciasto czekoladowe z bakłażanem (klik), karmel z solą morską, truskawki z pieprzem...Chyba nikogo już dziś nie dziwią. Klasycznie uwielbiane przez większość.
Kolejnym kandydatem jest biszkopt bazyliowy. Wszystko w nim jest cudowne.
Począwszy od cukru bazyliowego, jaki najpierw trzeba zrobić, po piękny seledynowy kolor i wyjątkowy, niezwykły smak. Jeśli dodacie bitą śmietanę i soczyste, słodkie truskawki (moje moczyły się wcześniej w syropie z dzikiego bzu), otrzymacie najpyszniejsze ciasto, nie tylko na niedzielę.
Piszę to z pełną odpowiedzialnością, mając świadomość, że wcześniej w podobny sposób nie raz zachwycałam się bezami, brownie i wszystkim co kawowe i karmelowe. Wszystkie te rozkosze schodzą na drugi plan.
Biszkopt jest mięciutki, wilgotny, delikatny. Niezwykły kolor zawdzięcza bazylii, która po utarciu z cukrem nabiera cudownego smaku i jest wręcz stworzona do deserów. Jej smak nie dominuje, ale jest idealnie wyczuwalny i wspaniale komponuje się ze smakiem truskawek i bitej śmietany.
Nie bójcie się tego połączenia. Pokochajcie bazylię nie tylko w sałatce caprese i na pizzy. Już sama utarta z cukrem stanowi wyjątkowy przysmak - posypcie nią lody, dodajcie do drinka...
Niedziela ma teraz dla mnie smak biszkoptu bazyliowego.
Nieprędko pójdę po ciastka do cukierni.
A jak smakują Wasze niedziele?
Chodzicie w niedziele po ciastka do cukierni?
Jakie są Waszymi ulubionymi?
BIZCOCHO DE ALBAHACA - BISZKOPT BAZYLIOWY
/na tortownicę o średnicy 20 cm/ 2 garści listków bazylii
150 g cukru
100 g masła w temperaturze pokojowej
100 g mąki
2 jajka
szczypta soli
bita śmietana
świeże truskawki (zalecam macerowane wcześniej w syropie z dzikiego bzu)
Liście bazylii utrzeć w malakserze z cukrem - powstanie masa przypominająca w konsystencji mokry piasek. Masło utrzeć na puch, dodawać po jednym jajku oraz cukier bazyliowy. Na koniec dosypywać stopniowo przesianą mąkę z odrobiną soli. Gdy masa będzie jednolita, przełożyć ją do wyłożonej papierem do pieczenia formy o średnicy 20 cm i wstawić na 20-25 minut do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni.
Upieczony i lekko przestudzony biszkopt udekorować bitą śmietaną i truskawkami. POEZJA!
* Cytat pochodzi z eseju "Paczuszka z ciastkami w niedzielne przedpołudnie" , z książki Pierwszy łyk piwa i inne drobne przyjemności, której autorem jest Philippe Delerm.
** przepis na biszkopt bazyliowy znaleziony na tej stronie - klik
Ulala, coś bardzo orginalnego. Kiedyś robiłam krem bazyliowy do placuszkow. Smakował mi:)
OdpowiedzUsuńwiosenko! Jestem pewna, że biszkopt bazyliowy smakowałby Ci przynajmniej tak samo, jak krem;)
UsuńPozdrowienia!
Nieszczególnie lubię niedzielę, sobota to zdecydowanie mój ulubiony dzień. Takie ciasto umiliłoby ją zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńKamila! Zdecydowanie - ja też wybieram soboty! Ale ten biszkopt wiele zmienił w moim postrzeganiu niedzieli :)
UsuńPozdrowienia!
jak zwykle Aniu, 1.zaintrygowalas mnie przepisem
OdpowiedzUsuń2. zaintrygowalas mnie opisem
3. zaintrygowalas mnie w ogole ;-))
i za to dziekuje, ze jestes!, choc czy skusze sie na bazyliowy biszkopt? to juz inna bajka ;-))
Wianuszku! Gdybym tylko mogła, najchętniej zarumieniłabym się teraz na ... bazyliowo:D DZIĘKUJĘ!
UsuńAle przejdźmy do biszkoptu - może to zabrzmi, jakbym była szalona - ale zakochani często tracą rozsądek - uważam, że ten biszkopt powinno się piec wręcz "obowiązkowo" (czytaj - z największą przyjemnością). Nie ma tu żadnego ryzyka porażki, rozczarowania - jedynie ryzykujesz uzależnienie - jak ja:D
Uściski:*
takie smaki niedzieli bardzo mi pasują :)
OdpowiedzUsuńMagda! To świetnie:)
UsuńMacham ciepło!
no widzisz, moja niedziela też zielona - koperkowa, jak już ci pisałam, ale tego się nie spodziewałam! jadłam już bazylię w słodkim deserze, więc wiem, że bazylia świetnie się komponuje z owocami, ale taki biszkopt - to istne marzenie! wypróbuję na pewno:) dzięki Aniu za ten przepis i inspirację!
OdpowiedzUsuńGosiu! Jak miło przeżywać z Tobą zieloną niedzielę;)
UsuńMoże Twoja następna będzie bazyliowa?!
Serdeczności!
Aniu, myślę, że ta bazyliowość dopadnie mnie dużo wcześniej:)
UsuńGosiu! Podskakuje ze szczęścia!!!
Usuńmożna się rozkochać w smaku Twoich niedziel.
OdpowiedzUsuńAsiejko! Jakże bym chciała rozkochać Was w bazyliowym biszkopcie:*
UsuńOd razu mam ochotę rzucić się do pieczenia. Całe szczęście nie mam bazylii, więc moja dieta pozostanie niezagrożona. Do jutra;-)
OdpowiedzUsuńAnko! Jak do jutra, to nie jest źle - bazyliowy poniedziałek brzmi cudownie! Może też sobie taki sprawię?!
UsuńPozdrowienia ciepłe:*
Magia!!!!!!!! :))
OdpowiedzUsuńI moja ulubiona zieleń....
W cukierni i w miłości planowanie nie wychodzi na dobre, to jasne jak słońce :-*
Auroro! Zielony?! A ja byłam przekonana, że czekoladowy:DDD
OdpowiedzUsuńCieszę się, że i co do planowania się zgadzamy:)
Cmok:*
Aniu! To jest dopiero odkrycie. ja wiem, że biszkopt oliwno-winny jest wyśmienity, ale , że z bazylią?! Moje must have na najbliższą niedzielę! Koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńps. a dzisiaj piekłam ciastka z płatkami owsianymi i mnóstwem bakalii :)
Oczko! To możemy razem upieczemy? Ja będę na pewno piekła;P I poproszę o przepis na ten oliwno-winny, bo nie znam!
UsuńNa ciastka już do Ciebie pędzę!
O! z miłą chęcią! :)
UsuńBiszkopcik jest tutaj-> http://belkoty.blogspot.com/2011/09/i-love-aceite-czyli-sowo-o-oliwie-i.html
A ciastek już nie będę publikować, bo to podrasowany o duużo bakalii przepis na ciastka owsiane, który już był-> http://belkoty.blogspot.com/2010/12/dziwna-korelacja-czasu-i-linii.html
buziak
Oczko! Świetnie, to musimy się umówić:)
UsuńDziękuję za link - zaraz poczytam!
Pozdrowienia!
bazyliowy biszkopt...mowe mi odjelo na sam jego widok.jestes KUSICIELKA i tyle :D
OdpowiedzUsuńSchokolade! Będę w pełni szczęśliwa, jeśli kuszenie okaże się na tyle skuteczne, że go upieczesz:D
Usuńwow, swietny przepis!
OdpowiedzUsuńMamo! Witam i dziękuję za odwiedziny:)
UsuńCudowne połączenie, zapisuję do wypróbowania :-)
OdpowiedzUsuńBasiu! Bardzo się cieszę:)
UsuńPozdrawiam!
Muszę wypróbować - mam w domu bazyliożerców:)
OdpowiedzUsuńAniu! Koniecznie - bazyliożercy będą Cię nosić na rękach:)
UsuńSuper! Ja robiłam drożdżowe z kardamonem:) To mi się podoba, może nawet poszaleję i zrobię z miętą, o!:)
OdpowiedzUsuńAtria! Ależ mnie tą miętą zaintrygowałaś! Właściwie czemu nie?! Jak siebie znam, to miętowy upiekę:)
UsuńTrzymaj się:*
Poproszę o kawałek takiej Poezji ;-)
OdpowiedzUsuńMoniko! Załatwione:)
UsuńAleż zdjęcia!!! pożeram wszystko wzrokiem choć biszkoptu, ciasta jako takiego, nie lubię. A może ten bazyliowy bym pokochała? wszystko jest możliwe :) pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńWiewióro! Chyba pokochałabyś;)
UsuńDobrego dnia!
A ja lubię wszystkie niedziele - te planowane i spontaniczne.
OdpowiedzUsuńCzasami trudno mi w nich wszystko pomieścić.
Ciastka w cukierni kupuję baaardzo rzadko.Za to często chodzę do cukierni-kawiarni na ciastka.Mam swoje ulubione , z charakterem i klimatem.
A jeżeli niedziela z ciastkiem w domu,to z własnym.
Bazyliowy biszkopt z truskawkami może umilić każdy niedzielny czas - planowany i nie.
Pozdrowienia.
Amber! A ja i tak i nie, ale dobrze, że są niedziele - kolejny dzień, by mieć pretekst do upieczenia i zjedzenia czegoś pysznego:D
UsuńWiele rzeczy umila mi dni, ale ten biszkopt robi znacznie więcej - uszczęśliwia!
Pozdrowienia!
opis tak sugestywny, że ciężko będzie nie spróbować :)
OdpowiedzUsuńJswm! Będzie mi bardzo miło, jeśli się skusisz:)
Usuńsliczne kolory,az chce sie ekran polizac;)pewnie tez pyszne;)sprobuje bo bazylie wyhodowalam piekna;)niedziele lubie,bo wtedy sa targi staroci,a ja kocham tam buszowac;)a ciastka?hmm z dziecinstwa utkwila mi kremowka wadowicka..ale dzis bym juz nie dala rady jej spalaszowac;)
OdpowiedzUsuńA.! Z wielką chęcią pobuszowałabym z Tobą po targu staroci:)
UsuńA dobrej, świeżej kremówce nigdy nie odmawiam;P
W Korei zachwyca mnie właśnie prześliczne pakowanie, nie tylko ciast zresztą. To dlatego sfotografowałam pudełko z makaronikami i wrzuciłam na FB :-)
OdpowiedzUsuńBiszkopt naprawdę niezwykły! Ja czekam cierpliwie, aż mi bazylia odpowiednio urośnie na balkonie. Na razie czochram ją codziennie, żeby zapachniała i wachąm :-)
Bee! Codzienne czochranie bazylii uważam za czynność przyjemniejszą nawet od układania fryzury;D
UsuńPozdrowienia!
Nie ma to jak niedzielne popołudnie pachnące ciastem.
OdpowiedzUsuńWolę upiec je sama, niż kupić w cukierni.
Bardzo oryginalny przepis:)
Konwalie! O tak, niedziela musi pachnieć ciastem - u mnie teraz najchętniej bazyliowym:)
Usuńwow! wygląda przepysznie!
OdpowiedzUsuńmy cookbook! Wygląd to nic w porównaniu ze smakiem!
UsuńPozdrawiam Cię:)
I ja się lubię rozpływać w twoich słowach jak niedzielne ciasto w małych łapkach :)
OdpowiedzUsuńściskam cieplutko
M.
Monika! Niedzielne ciasto w małych łapkach - tak się teraz czuję - rozpływam się od Twoich ciepłych słów:*
UsuńJak zawsze byłam w "Krainie czarów", błądziłam pomiędzy krzewami bazyliowymi i goniłam króliczka... tak się wkręciłam w Twój opis Anno... cudo, istne cudo to Twoje niedzielne ciasto, niby za nią nie przepadasz, a takie pyszności w nią serwujesz?;) ja odkąd mam swój dom, swoją rodzinę, Kocham wszystkie dni spędzone z Nimi i nie planuję żadnego, żyję każdym z dnia na dzień, najpiękniej jak potrafię, żeby nic z żīcia nie stracić...
OdpowiedzUsuńjak prawie zawsze, Twoje posty składniają mnie do zadumy, do refleksji, do zadawania sobie pytań,... do szklistych oczu...
Monika! I co ja mam teraz napisać?! Ogromną radość mi sprawiasz swoim komentarzem - bardzo, bardzo dziękuję!
UsuńMacham ciepło:*
Anno Mario,
OdpowiedzUsuńBiszkopt Twój, bazyliowy strasznie mnie zaciekawił. Do tego stopnia, że niewykluczone, ze poznam się z panem biszkoptem bliżej.
Joanno! Trzymam kciuki za to spotkanie - daj znać!
Usuńbazylia z truskawkami zawsze jest hitem!
OdpowiedzUsuńmałgo! Nie może być inaczej;)
UsuńTen biszkopt jest niesamowity. Piękny kontrast kolorystyczny (i smakowy) z truskawkami :).
OdpowiedzUsuńNiedziela, hmm. W dzieciństwie kojarzyła się właśnie z ciastem na deser, pieczonym zazwyczaj w sobotni wieczór lub popołudnie. Potem - mniej czasu, mniej chęci? - z gotowymi ciastkami kupionymi w sklepie, niezłym sernikiem ze znajomej piekarni. A potem znów wróciło własne pieczenie. Wręcz nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam coś słodkiego w sklepie. No, chyba że czekoladę ;).
Evitaa! Najbardziej niesamowity jest smak - spróbuj!!!
UsuńA sobotnie popołudnia w moim domu odkąd pamiętam zawsze pachniały ciastem:)
Serdecznie Cię pozdrawiam!
alez wymyśliłas cudo!
OdpowiedzUsuńMałgosiu! To nie ja, ja tylko znalazłam ten cudo przepis;)
Usuń"Mokry piasek w odcieniu bazylii" - nic bardziej nie przemówi do mojej wyobraźni!Twoje przepisy są cudowne i zwykle uważałam je za trudne, ale ten biszkopt przełamie chyba moje lęki przed porażką!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam srdecznie
Źródła Czasu! Witaj:
UsuńJak mi miło, że przemówiłam do Twojej wyobraźni! Zapewniam, że ten biszkopt to absolutna łatwizna, a smak po prostu niebiański!
Serdeczności:)
Aniu bardzo zaciekawiłaś mnie tym bazyliowym biszkoptem ....musi smakować niezwykle orzeźwiająco:) ....a z truskawkami tworzyć połączenie doskonałe:) pozdrawiam Cie Kochana:)
OdpowiedzUsuńJolu! Ja chyba do końca nie umiem opisać tego smaku - jest po prostu wyjątkowy! Spróbuj, przekonasz się sama:)
UsuńI ja pozdrawiam ciepło!
Razu pewnego specjalnei dla mnei pewna Pola-Ewelina upiekla biszkopt by mnei przekonac, ze moze byc to ciasto po ktore siegne z checia - byl naprawde naj-biszkoptem jaki jadlam, boski z solonym maslem, jadenak ja zdania nie cofne, ja siegne po drozdzowe :)) moze po prostu biszkopt jest nei dla wszystkich Aniu?
OdpowiedzUsuńBuru! Z pewnością nie dla wszystkich:) Nawet nie dla mnie, no chyba, że bazyliowy:D Widzisz Basiu, on smakuje bardziej jak takie wilgotne ciasto ucierane - nazwa biszkopt jest chyba trochę mylący, bo nie ma w sobie nic z tych suchych i mało "wyraźnych" spodów biszkoptowych, za którymi właśnie nie przepadam.
UsuńA drożdżowe ma się rozumieć nadal uwielbiam, choć to "ciacho" skradło moje serce:)
Uściski:*
ależ tu pysznie u Ciebie:) śliczny masz talerz, ostatnie zdjęcie mnie powaliło, też chcę chociażby taki mały kawałek:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńReniu! Dziękuję:) Na biszkopt zapraszam i obiecuję podać na tym właśnie talerzu;)
UsuńPiękny biszkopcik, a kolor cudny!
OdpowiedzUsuńAntenko! A najlepszy z tego wszystkiego jest smak!
UsuńPozdrawiam:)
Aniu, pięknie wszystko wygląda i na pewno smakuje wyśmienicie :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Kasiu! Jak miło, że wpadłaś:)
UsuńDziękuję i przesyłam serdeczności!
Nie przepadam za ciastkami z cukierni, choć czasem się skuszę na lekki torcik serowo-malinowy, gdzie maliny zatopione w lekko przejrzystej galaretce kuszą grupowo :), a Twój dzisiejszy post przypomniał mi jedną z książek,jakie ostatnio czytałam moim dziewczynkom "Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami", bardzo mi się z Tobą kojarzy, oj bardzo :)
OdpowiedzUsuńJo! Ależ mnie zaintrygowałaś - nie czytałam jeszcze. Powiadasz, że warto i że masz takie skojarzenia?! O rany, umieram z ciekawości!!!
UsuńMam bazylię.
OdpowiedzUsuńMam truskawki.
Może by tak...?
Buziaki przesyłam!
Maniu! Masz zatem wszystko, a może nawet masz już ten biszkopt przed sobą?!
UsuńI ja serdecznie pozdrawiam!
Witaj. :)
OdpowiedzUsuńWróciłam z gór, gdzie największym szaleństwem było zjedzenie sałatki ze świeżym ananasem. Zajrzałam do Ciebie i już wiem, że zdumienie ma wiele kręgów, niczym tafla jeziora po wrzuceniu kamyczka.Ja byłam na tym najmniejszym kręgu, takim bardzo codziennym. Twoja propozycja jest w tym najszerszym, najbardziej zdumiewającym swoim istnieniem.
Biszkopt? Bazylia?
Jeszcze nie robiłam TAKIEGO biszkoptu dla siebie. Kruche tarty, francuskie ciasteczka, pękające od dodatków muffinki były. Ale biszkopt jakoś kojarzył mi się z takim suchym dodatkiem, który wciska się pod krem na każdą okoliczność w Polsce. Jak tort, to biszkoptowy, z przerażająco słodką masą, którą należy zjeść i natychmiast pochwalić, że pyszna. A fuj. ;)
Ale w połączeniu z bazylią brzmi dużo lepiej. :)
Zytko! Sałatka mnie ciekawi, ale jeszcze bardziej góry - gdzie byłaś? Może gdzieś blisko mnie?!
UsuńWspaniale napisałaś o wrzuconym do wody kamyczku - takich słów się nie zapomina!
W tym biszkopcie nic nie jest suche, za słodkie, za tłuste - wszystko idealnie się uzupełnia i dla mnie jest uosobieniem ideału:)
Macham ciepło:*
Aż wstyd przyznać, że pierwszy raz widzę coś takiego! Za to ślinka mi cieknie na samą myśl, bo uwielbiam połączenie bazylii z truskawkami. Wpisuję na obowiązkową listę rzeczy do wypróbowania.
OdpowiedzUsuńJaki wstyd?! Żaden wstyd! Wstyd to będzie nie upiec:DDD
UsuńAniu.właśnie tak sobie wyobrażałam to ciasto. wygląda obłędnie!! uściski wysyłam :*
OdpowiedzUsuńJ
Naprawdę?! To wspaniale! Bardzo się cieszę i serdecznie pozdrawiam!
UsuńAniu , odkrywasz nieznane lądy kulinarne , piękne na dokładkę
OdpowiedzUsuńZakochałam się w twoim przepisie , bardzo będę się starała żeby sprawdzić na sobie twoje arcydzieło (po prostu tez chcę takie ciasto upiec!)
Alu Kochana! Jak się cieszę! Bardzo! A może razem upieczemy - i tak miałyśmy się umówić:)
UsuńUściski na dziś, a jutro będzie kolejna odświętna porcja:*
Aniu, piękny ten biszkopt! Jestem pod wrażeniem. :)
OdpowiedzUsuńJa też nie bardzo lubię planować , spontaniczne wypady, spacery czy cokolwiek - najlepsze:)
Ściskam Kochana :*
Majano! Cieszę się bardzo, że ta spontaniczność nas łączy! Może więc spontanicznie najdzie Cię ochota, by go upiec?:D
OdpowiedzUsuńUściski!
Wow! Ekstra pomysł z włączeniem bazylii do ciasta! Dzięki temu całe zestawienie kolorów deseru jest wprost zabójcze! Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńk_ruk! Witaj:)
UsuńCieszę się, że biszkopt bazyliowy Ci się spodobał - teraz namawiam do upieczenia!
Pozdrawiam:)
cóż za pomysł! wygląda obłędnie, więc jak dopiero musi smakować :)
OdpowiedzUsuńKasiu! Smakuje WYŚMIENICIE!
UsuńDobrego dnia:)
Kochana, zrobiłam to cudo! Przepyszne!!!!!
OdpowiedzUsuńNiedługo podzielę się fotkami i pokażę jak inspiruje Kucharnia :)
Magdaleno! Hurraaaa! Wspaniale, bardzo się cieszę i czekam na zdjęcia:)
UsuńPozdrawiam!
[Tu miał być komentarz, ale go zjadłam razem z językiem, całym Twoim blogiem, a tym wpisem w szczególności]
OdpowiedzUsuńI chcę jeszcze! Jesteś niemożliwa!
Fu! W głowie mi się zakręciło od szczęścia:)
UsuńCmok:*
Aniu, dla mnie niedziele to rodzaj zawieszenia pomiędzy...jeszcze nie poniedziałkiem ;)
OdpowiedzUsuńDziała to na mnie lekko apatycznie :)
Bazyliowa opowieść piękna, ciasto wygląda wspaniale, jak przekonam dzieciaki, że to nie szpinak to spróbuję zrobić :) :)
Anito! Zawieszenie - świetnie to nazwałaś! Wiesz, ja też często tak odbieram niedziele.
UsuńI koniecznie przekonaj dzieciaki do bazylii:)
Pozdrowienia!
Jak zawsze coś oryginalnego i niespotykanego.. Cudowny ten Twój biszkopt!
OdpowiedzUsuńPepo! Dziękuję:) Niezmiernie mi miło!
Usuńnie no... na to bym nigdy nie wpadła aby do biszkoptu dodać bazylię... hmmm podoba mi się to :-)
OdpowiedzUsuńJagienko! Witaj:) Połączenie to jest stworzone do tego, by je uwielbiać!
UsuńPozdrawiam Cię:)
Mnie również brakuje cukierni, która byłaby tworzona z pasją. Może właśnie dlatego ograniczam się do chodzenia do nich. No i zdecydowanie bardziej wolę tworzyć swoje ciasteczka :) Odważne połączenie :) Będę tutaj zaglądać! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAgata! Witaj - miło Cię gościć:)
UsuńDomowe wypieki nie mają sobie równych!
Nieziemskie! Ależ z Ciebie kombinatorka. Bardzo mi się podobają takie nietypowe połączenia. Będę wpadać do Ciebie chętnie po inspiracje!
OdpowiedzUsuńAga! Kombinatorką jest autorka przepisu, ja cieszę się, że go odnalazłam, bo jest wyjątkowy:)
UsuńOczywiście zapraszam - będzie mi bardzo miło:)
Pozdrawiam!
Zgadzam się z Agą - nieziemskie! Pomysł jest wprost genialny i nie mogę się już doczekać, żeby go wypróbować. Dziękuję za tę wspaniałą inspirację :)
OdpowiedzUsuńZosiu! Będzie mi ogromnie miło, jeśli zdecydujesz się upiec;)
UsuńCzekam na wieści i pozdrawiam!
Jutro robię! :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Już widziałam - wyszło wspaniale:)
UsuńDawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia...Mam ważnego gościa w tym tygodniu i chciałam czymś zaskoczyć. Dziękuję, bo już wiem czym! Piękne zdjęcia...Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńMagdo! Ogromnie mi miło to czytać! Dziękuję:)
UsuńJestem pewna, że ważnego Gościa zaskoczysz - ciasto jest naprawdę wspaniałe!
Pozdrowienia:)
Jest genialny, polecam każdemu :) Kiedyś piekłam sernik bazyliowy, ale ten biszkopt podbił moje serce. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń