Na ekranie telewizora zobaczyłam twarz jakiegoś mężczyzny w wieku około 30 lat. Był roztrzęsiony, mówił coś, ale dokładnie nie wiem co, bo lokatorka głośno stukała naczyniami.
Potem pojawiło się zbliżenie kobiety - też jakiś czas walczyła ze łzami, w końcu się rozpłakała tak przejmująco, jakby cierpienie ją przerastało.
Później kamera pokazała kilku ludzi stojących w równym rzędzie. Padało na nich zimne światło, potęgując napięcie i widoczny strach .
Patrzyli na kogoś, może na grupę ludzi, którzy znajdowali się naprzeciw, niewidoczni dla kamery. Mimo stuków naczyń udało mi się usłyszeć ponure muzyczne tło - jak z filmów, kiedy ktoś się czai, skrada, patrzy na ostatnie chwile ofiary.
Drgnęłam, gdy jakaś kobieta z rzędu wystąpiła krok naprzód. Po chwili pochyliła się w skupieniu i bardzo ostrożnie wzięła do ręki ... talerz. Kamera pokazała zbliżenie - na talerzu leżała kupka szparagów. Kobieta podała talerz z taką czułością i napięciem, z jakim nieść można cudem odnalezione dziecko.
Muzyka ucichła i wtedy po kolei, jeden po drugim pojawili się ci z naprzeciwka.
Zatopili widelce w szparagi, a potem zaczęli przeżuwać.
Powolnym ruchem dolnych szczęk towarzyszyło milczenie. Czasem kamera pokazywała kobietę, jej spocone czoło i przerażone oczy.
Potem nastąpił moment decydujący: kupka szparagów została przełknięta.
Znowu pokazano kobietę. "Proszę! Proszę!" - jej szept nie musiał być słyszalny, wystarczył sam ruch warg, na które spływały łzy. Sędziowie wrócili na swoje miejsca powoli, delektując się klimatem napięcia. Kiedy kobieta składała ręce jak do modlitwy, oni, zachowując pokerowe twarze, patrzyli jej prosto w oczy.
W tym momencie moja koleżanka skończyła układanie naczyń, mogłam więc usłyszeć, jak jeden z sędziów, ocierając kącik ust, mówi krótkie "Nie".
Kobieta stała jeszcze chwilę, jakby nie wierzyła, że stało się to, co się stało, a potem chwiejnym krokiem zaczęła iść w głąb długiego korytarza.
Pozwolono jej jeszcze powiedzieć kilka ostatnich słów do kamery.
Trudno jednak mówić, kiedy człowiek jest w skrajnej rozpaczy, "kiedy nic już nie ma sensu" - jak powiedział kolejny skazany, kiedy zostawił w studiu kupkę szparagów. (...)
Wiem, że klimat zagrożenia w naszych programach to bułka z masłem w porównaniu z tym, co pokazują gdzie indziej. (...) Nie mam nic przeciwko programom o jedzeniu, jeśli są zabawne czy uczą czegoś poza przeżuwaniem. Ale tamte szparagi do dziś stoją mi w gardle.
I są niesmaczne. Bardzo, bardzo niesmaczne. " *
Prawdziwa sztuka broni się sama.
Nie potrzebuje takiego ładunku skrajnych emocji i niekontrolowanej chęci wygranej.
Nie podlega konkurencji - jest bezkonkurencyjna.
Żadnej z Osób, które podziwiam i uważam za największe autorytety nigdy nie zadrżała płaczliwie broda od stania przed komisją, której wiedza i autorytet pozostawiają wiele do życzenia.
Jak zawsze w takich sytuacjach myślę o godności, dystansie i poczuciu własnej wartości. Jak to się dzieje, że czasem zupełnie zatracamy te uczucia?
Powiecie, że to zabawa, że przesadzam, że to ja nie mam dystansu.
Odpowiem - to moje zdanie, mam do niego prawo, tak jak i Wy macie prawo myśleć zupełnie inaczej.
Twardy orzech do zgryzienia...
Jednak dobre jedzenie ponad wszystko! Zatem na koniec proponuję danie absolutnie bezkonkurencyjne. I w tym wypadku nie dopuszczam myśli, że znajdzie się Ktoś odmiennego zdania:) Nie uwierzcie podszeptom, że jak to - Kahlua i camembert, że to nie pasuje, kto to widział?!
Jednak dobre jedzenie ponad wszystko! Zatem na koniec proponuję danie absolutnie bezkonkurencyjne. I w tym wypadku nie dopuszczam myśli, że znajdzie się Ktoś odmiennego zdania:) Nie uwierzcie podszeptom, że jak to - Kahlua i camembert, że to nie pasuje, kto to widział?!
Otóż - tak, tak i jeszcze raz tak! To najlepsza rzecz, jaką ostatnio jadłam - a jadłam mnóstwo pyszności. Absolutnie genialny syrop z likierem Kahlua, przesiąknięte nim orzechy i mięciutkie, ciągnące wnętrze zapieczonego camemberta wyjadane słonymi krakersami to danie, które bezapelacyjnie wygrywa w moim rankingu.
Pamiętajcie - jedzenie łączy, więc jeśli nawet moje poglądy na temat Masterchefa - tak doskonale przekazane przez Joannę Szczepkowską - różnią się od Waszych, to nieważne. Najważniejsze to, abyście dali się namówić na najprawdziwszą i czystą rozkosz smaku - zapiekany camembert z orzechami w syropie Kahlua.
Jak mówi sama autorka " People will be begging you for the recipe" !
ZAPIEKANY CAMEMBERT Z ORZECHAMI W SYROPIE KAHLUA
1 duży krążek sera camembert
1 filiżanka likieru Kahlua
1 filiżanka cukru trzcinowego
1 filiżanka orzechów - w oryginale pekan, użyłam włoskich
krakersy
Piekarnik rozgrzać do temperatury 190 stopni. Ostrym nożem delikatnie odciąć górną skórkę z sera, ale nie usuwać jej. Wstawić ser do nagrzanego piekarnika i zapiekać przez ok. 15 minut.
Ser jest gotowy do wyjęcia, gdy odcięta wcześniej skórka bez problemu odchodzi odkrywając ciągnące, kremowe wnętrze - mniam! W czasie, gdy ser się zapieka, przygotować sos.
W rondlu zagotować razem cukier i likier i trzymać na średnim ogniu przez 10-15 minut, do momentu aż sos się zredukuje i uzyska konsystencję syropu. Dorzucić orzechy i dusić razem przez ok. 2 minuty.
Po wyjęciu sera z piekarnika zdjąć skórkę i zalać ser sosem. Można wyjadać łyżeczką, choć lepszym towarzystwem są solone krakery. Absolutnie genialne!
* cytuję obszerne fragmenty felietonu Joanny Szczepkowskiej pt. "Różne smaki", który ukazał się w Wysokich Obcasach 13 października 2012 roku.
Z wielką przyjemnością dodaję ten przepis do prowadzonej przez Atinę akcji Orzechowy Tydzień.
Niedawno skan tego felietonu wrzuciłam na FB. Musiałam się nim podzielić. Doskonałe (ale i smutne) porównanie do historii Pani ze sklepu.
OdpowiedzUsuńMimo, że Masterchefa podglądam to zdecydowanie nie wzięłabym udziału. Po co się tak denerwować?
Przepis na camemberta brzmi i wygląda cudnie! :)
Pozdrawiam ciepło :)
alucha! Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńJa Master Chefa nie oglądam i całkowicie się z Tobą zgadzam !
OdpowiedzUsuńA taki cammembert to bym sobie zjadła :)
Grażyno! Bardzo się cieszę:)
UsuńPozdrowienia przesyłam!
Aniu, nie ujęłabym tego lepiej...
OdpowiedzUsuńNigdy, przenigdy nie chciałabym przeżyć takiego upokorzenia.
Zastanawiam się, jak wielka musi być miłość do gotowania (sukcesu?!), aby stać drżąc przed jakąś Komisją, czując sie jak ten robakoczłowiek z "The Wall" Floydów, aby następnie zostać zmielonym w wielkiej maszynce Przesławnych Autorytetów (przy czym oprócz Gesslerki nie znałam NIKOGO, bo i po co).
Pozdrowienia - zwykła Mamcia ze zwykłej-jedynej Kucharni.
Moja Droga, ja też tego zupełnie nie rozumiem, nawet chyba nie staram się zrozumieć...
UsuńTa "zwykłość" to dla mnie zawsze "wyjątkowość":)
Serdeczności przesyłam!
Opis przytłoczył danie. Najpierw czytałam, potem patrzyłam na camemberta.
OdpowiedzUsuńChciałbym takiego camerberta.
To musi być cholerni dobre.
Weroniko, to jest więcej niż cholernie dobre;)
Usuńnic dodać nic ująć - zarówno do tekstu jak i dania :) dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam:)
UsuńMam podobne odczucia co do programu. A ślina mi cieknie tak jak ten syrop ścieka po camembercie...:-))
OdpowiedzUsuńMarzeno, a może się skusisz i zrobisz?!
UsuńAniu,
OdpowiedzUsuńte słowa wyjęłaś mi z ust!
Niesamowite,jak się z Tobą zgadzam...
I choć od jednej z Koleżanek blogerek wciąż słyszę ,że różne konkursy kulinarne to przecież zabawa,to jednak nie są to emocje zabawy.
Tworzeniu potrawy i gotowaniu nie powinien towarzyszyć żaden stres,pośpiech ani chęć rywalizacji.
Po co rywalizować w kuchni?
Wystarczy cieszyć się smakami.
Twój ser bardzo mnie cieszy i z przyjemnością patrzę na to,co wyczarowałaś nie rywalizując z nikim!
I byłam szczęśliwa,kiedy dzisiaj gotowałyśmy w naszych kuchniach - razem, nie chcąc się ścigać.
Uściski przesyłam.
Aniu! Byłam pewna, że podzielisz moje zdanie:)
UsuńZabawa a rywalizacja to dla mnie dwa skrajne pojęcia.
I ja się cieszę, że rywalizacja nas nie dotyczy!
Uściski:*
Wbijam zęby w Twój camembert, oczyma wyobraźni widzę jak trzęsą Ci się broda i ręce złożone jak do modlitwy. Czekam na łzy i... nic.
OdpowiedzUsuńSłusznie. Ta sama wyobraźnia podpowiada mi, że ser to Masterstick. Jesteś bezpieczna.
Myszo! To rzeczywiście masz bujną wyobraźnię - to danie serwuję bez cienia wątpliwości, że wygra jako Masterstick;D Nie brzmi to skromnie, ale prawdziwie:DDD
UsuńPozdrowienia!
Ty bezapelacyjnie wygrywasz w moim rankingu twórczyni dań niezwykłych. :-)))
OdpowiedzUsuńzatęskniło mi się za październikiem miesiąc temu i Tobą bardzo blisko.
Asiejko! Dziękuję:*
UsuńI ja tęsknie - to były wyjątkowe chwile! Ale wiesz co - jestem pewna, że będą następne!
Uściski:*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZabawa? Dla kogo?
OdpowiedzUsuńMój pogląd jest taki sam - jedzenie ma łączyć; gotowanie to radość, frajda, a czasami misterium...
Na szczęście nie oglądam TV w ogóle.
Camembert z upodobaniem zapiekamy z krupnikiem ;) koniecznie trzeba będzie spróbować Twojej wersji ;-)
Inkwizycjo, myślę dokładnie tak samo!
UsuńMuszę spróbować Twojej wersji z krupnikiem - niesamowicie intrygująca!
Pozdrawiam Cię:)
Robienie ze swojego układu nerwowego sieczki na oczach milionów to nie dla mnie! Masterchef mnie mierzi. Poza tym być ocenianym przez autorytety, czemu nie ale muszą być dla mnie autorytetami (w PL dla mnie nie wszyscy są) i ocena ta powinna być konstruktywna.
OdpowiedzUsuńa daniem mnie powaliłaś! camembert, orzechy i likier to świetne połączenie.
Pozdrawiam cieplutko z wiewiórkowego zakątka :)
Wiewióro! Nie ujęłabym tego lepiej:)
UsuńTrzymaj się ciepło w swoim zakątku!
ja Aniu nie mogę , jakie te twoje zdjecia są hipnotyzujące , ja mam w nosie takie programy i nie oglądam , wolę zajrzeć tu , oj bardzo wolę *
OdpowiedzUsuńI słusznie Alu;P
UsuńCałusy:*
o rany...!! muszę to zrobić..wpisuję camembert i Kalhuę na listę zakupów.
OdpowiedzUsuńps. kolejny dzień z rzędu na śniadanie jem jajka sadzone na brukselce i pieczarkach..nie znudziło mi się jeszcze;))
uściski!
Kahluę;)
UsuńMusisz, musisz! A teraz to mam nadzieję, że zrobiłaś:)
UsuńI grzeczna z Ciebie dziewczyna, że zdrową brukselkę zajadasz!
Tak trzymać:)
Zaszalałaś!! Ten ser będzie śnił mi się po nocach! :) Miłego weekendu, bez TV najlepiej;)
OdpowiedzUsuńAleż będziesz miała piękne sny;)
UsuńMi się broda trzęsie, gdy patrzę z apetytem na te pyszności :D
OdpowiedzUsuńI to prawidłowa reakcja;D
UsuńSerek mistrzowski! Zapisuję do zrobienia:) A telewizji nie oglądam...
OdpowiedzUsuńEweno, polecam! Ser, oczywiście...:)
UsuńUwielbiam camemberta na wszystkie sposoby:)
OdpowiedzUsuńPodobnie jak ja:)
Usuńpyszny Camembert! doskonały! czy można do tego orzechowego tygodnia dołączyć przepis z wczoraj?
OdpowiedzUsuńMaju, do akcji możesz podlinkować każdy orzechowy przepis, który opublikowałaś w czasie jej trwania:)
UsuńNiestety moje zdanie na temat polskiego wydania MC jest bardzo podobne... To wielka zenada w porownaniu np. z wersja australijska, ktora uwielbiam (a szczegolnie ich 'MasterClass'. Wersje PL przestalam ogladac po kilku pierwszych odcinkach...
OdpowiedzUsuńCamembert za to nigdy mi sie znudzi, choc teraz niestety mniej go w mojej kuchni ze wzgledu na mini-alergie ;) Ale to nic, bedzie na 'kiedys' :)
Pozdrawiam serdecznie!
Beo, australijska wersja jest rzeczywiście świetna...
UsuńTrzymam kciuki za szybki powrót camemberta do lodówki:)
Pozdrowienia!
Doskonale opisała te emocje J. Szczepkowska. Program widziałam raz i nie mogę go więcej oglądać. Jestem pełna podziwu dla uczestników. Po drugiej stronie ekranu czuję się upokorzona... Nie podważam autorytetów. Są pewni siebie i swojej wiedzy. Podziwiam ich także. Czasem myślę, że jestem niedorajdą. Miałam 6 restauracji, mogłabym jakoś to wykorzystać. Ale ja nie potrafię i nie chcę rywalizować. Bardziej niż czegokolwiek na świecie potrzebuje serdeczności i życzliwości. I najważniejsze - dobra kuchnia i pyszne jedzenie, nie może zaczynać w bloku startowym. Tym bardziej nie może kończyć na sygnał...
OdpowiedzUsuńJak zawsze Aniu mocno się do Ciebie przytulam i dziękuję za mądre wpisy...
Magdo! Myślę, że fakt, iż nie chcesz rywalizować, w żadnym wypadku nie czyni Ciebie niedorajdą, jak piszesz. Najważniejsze, by z tego co robimy czerpać przyjemność! Kariera, obecność w mediach wcale nie jest tu koniecznym etapem - to wybór.
UsuńAleż mnie zaintrygowałaś tymi restauracjami! Nic nie wiedziałam:)
Pozdrawiam Cię ciepło:*
Aniu Twoje zdjęcia budują napięcie... podobnie jak słowa.
OdpowiedzUsuńUwielbiam je oglądać i czytać.
Co do MasterChefa to mam podobne zdanie,jak Ty.
A camembert bardzo ciekawy, pobudza i kusi.
Pozdrawiam cieplutko:*
Majanko! Dziękuję:)
UsuńCo do camemberta, to mogę tylko nakłaniać!!! Jest boski!
A ja bardzo lubię angielską wersję professional - jest naprawdę inspirująca i można z niej się dużo nauczyć. Nikt nie płacze, wszyscy wychodzą z podniesioną głową ciesząc się, że mieli przywilej gotowania dla Michela Roux Jr, każdy wierzy, że i tak się kiedyś uda .... no może nie każdy, kiedyś był Polak, nie przeszedł testu umiejętności i powiedział, że jego dream is over. Oglądałam tylko kilka urywków Polskiego MC na YT - chyba to z proszę proszę widziałam i byłam zażenowana.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak smakuje Kahlua, ale biorę w ciemno!
Ewo, widziałam i jest bez porównania. Tak jak piszesz, jest inspirująca i na poziomie. Szkoda, że u nas zupełnie na odwrót :(
UsuńPozdrowienia!
ale to pysznie wygląda :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, jeszcze lepiej smakuje!
UsuńJa mam podobne zdanie o Masterchefie co Ty:-) Jedyna wersja Masterchefa, która mi się podobała choć trochę to australijskie wydanie z udziałem dzieciaków. To akurat zdarza mi się oglądać z wielką przyjemnością, ale może właśnie dlatego, że nie ma tam takiego grania na emocjach, komisja jest więcej niż łaskawa a dzieciaki przesłodkie :-) Ale camembertem to mnie rozłożyłaś Anno-Mario na łopatki. Biegnę po wszystkie składniki i robię, bo choć to bomba jest kaloryczna, to jest to zapewne pyszna bomba, której urokowi oprzeć się nie mogę :-D
OdpowiedzUsuńJoanno, bomba to jest w smaku! Szczęśliwi kalorii nie liczą:D
UsuńNie oglądam takich programów, nie lubię. Z jednej strony szansa dla wielu zwykłych ludzi do pokazania się, z drugiej jednak - wiele niepotrzebnych upokorzeń.
OdpowiedzUsuńCo do camemberta, wyobrażam sobie to zestawienie smaków i nie mam wątpliwości, że smakuje przepysznie. Wiem już, co zrobię następnym razem, gdy będzie mi smutno i źle... ;)
Pozdrawiam!
Mad! Ale przecież można zaistnieć nie dając się upokorzyć...
UsuńNie czekaj na smutek, to danie smakuje też świetnie przy dobrym humorze:)
Ania, wow! Mistrzowsko! Raz na jakiś czas nachodzi mnie na "dziwne smaki" i coś czuję że ser ze słodką kawą to może być to! Ty masz nosa do przepisów!
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
M.
PS. Dostałaś mejla? Odrobiłam pracę domową ;)
Monika! W kwestii "dziwnych smaków" ten jest najpyszniejszy pod słońcem!
UsuńP.S. Odpisałam - czytałaś?
A właśnie się zastanawiałam jak wykorzystać swój ser leżący w lodówce. Już wiem! Wspaniały pomysł:)
OdpowiedzUsuńNaTko, to miło, że znalazłaś inspirację:)
UsuńWiedziałam, że jeśli w Kucharni pojawi się coś o "masterszefie" to będzie tak dobre :)
OdpowiedzUsuńOlu, a ja wiedziałam, że jak napisze o tym Joanna Szczepkowska, to będę mogła podpisać się pod każdym jej słowem!
UsuńPozdrowienia!
Aniu, właśnie kilka dni temu rozmawiałyśmy z moja koleżanką na ten temat..
OdpowiedzUsuńIdealnie się wpasowałyśmy.
O poczuciu własnej wartości, o jej braku.
O dystansie.
O władzy ludzi nad nami.
I o tym, że no właśnie, jak to się dzieje, że ktoś ma nad nami tak dużą władzę, że, jak powiedziałaś "zatracamy te uczucia"...
O braku dystansu też rozmawiałyśmy.
Do pracy i do ludzi, którzy są wyżej.
I manipulują nami tak, że kończy się, tak będą chcieli...
Ale puenta jest taka, że trzeba się pilnować i pracować nad sobą.
A tego programu nie oglądam. Nie oglądam tv.
Nie mam czasu.
Nie oglądałam ani jednego odcinka polskiego.
Wiec nie mam zdania, ale po innych wersjach wiem, że to nie dla mnie.
A camembert jadłam kiedyś zapieczony z orzechami i miodem, na chlebie.
Ale to wygląda, brzmi jeszcze lepiej!
Muszę spróbować...
:))
Ściskam!
Toniu! Jestem przekonana, że gdybyśmy miały okazję do dłuższej rozmowy, zgodziłybyśmy się co do wielu tematów:)
UsuńŚciskam mocno i jak zawsze czekam na Twoje słowa/odwiedziny:*
mmm... uwielbiam camembert, a w takim polaczeniu musi smakowac wybornie:)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak smakuję!
UsuńPozdrowienia:)
Ty wygrywasz moja droga z tym pieknym serem! Czuję i slyszę jak do mnie mowi ZJEDZ MNIE. Co do programu... Kapitalnie to jest napisane. Mnie samej te szparagi by doprowadzaly do drgawek!
OdpowiedzUsuńHahaha -dziękuję:)
UsuńDobrze słyszysz i czujesz - on właśnie tak mówi!
Szparagi odłóżmy na bok - po co psuć smak;D
Skubnę troszeczkę, bo dużo nie mogę - sery pleśniowe mi szkodzą. W nadmiarze, rzecz jasna ;)
OdpowiedzUsuńAn-no! Ubolewam, że wszystko co dobre musisz odkładać na bok - to nie fair;)
UsuńSmakować bez pośpiechu, cieszyć się z gotowania i łączenia składników, wtedy powstają takie pyszne dania jak Twoje :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKamilo, dziękuję!
UsuńOj jakie pyszności!!!! No ten camembert w orzechowo - kawowych smakach - no w moich smakach :) Muszę sobie taki przygotować i to koniecznie:) Bardzo sie cieszę, ze przyłączyłaś się do zabawy :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAtino, takiej akcji nie mogłabym przegapić:)
UsuńPozdrowienia!
mam nadzieje, ze smakuje rownie dobrze jak sie preznetuje na talerzu
OdpowiedzUsuńChcialabym cie zaprosic i zarazem wyroznic w Liebster Blog
http://ziolkowkuchni.blogspot.com/2012/11/liebster-blog.html
Aneto, zaręczam, że smakiem nie będziesz zawiedziona!
UsuńBardzo Ci dziękuję za wyróżnienie!
Ciekawe spojrzenie na te programy kulinarne ;P ja juz nie ogladam telewizji od 3 lat, bo stwierdzilam, ze to zjadacz czasu.
OdpowiedzUsuńTwoj zapiekany camembert powalil mnie na kolana! Wyglada bosko i pewnie tak smakuje ;)
Pozdrawiam!
mySiu! Camembert rządzi:) W przeciwieństwie do telewizji;D
UsuńAniu Twoja wersja camembert zaskoczyła mnie ogromnie, ale zapewne smakuje jak piszesz genialnie :)
OdpowiedzUsuńAniu, co do programu Masterchef, obejrzałam jeden odcinek i na tym zakończyłam. Byłam przeogromnie zdziwiona, kiedy jeden z uczestników po odpadnięciu nie dość, że płakał (dorosły facet) to jeszcze powiedział do kamery, całej Polsce, że od tej chwili jego życie straciło sens...Nie ma po co żyć. Ludzie Ratunku! Pozdrawiam Ewa
Ewo, uwierz - smakuje genialnie!
UsuńWiedziałam, że podzielisz moje zdanie co do programu:)
Uściski:*
Piękna recenzja MC! też nie rozumiem tego napięcia, łez i dramatów - przecież w gotowaniu o to nie chodzi!
OdpowiedzUsuńa twoja przekąska po prostu rządzi! marzy mi się przeogromnie!:)
Gosiu, dokładnie tak - w gotowaniu nie o to chodzi!
UsuńMyślę sobie, że nic nie stoi na przeszkodzie i powinnaś spełnić swoje marzenie;D
Aniu trudno się nie zgodzić z tym co piszesz na temat MC - ten program i jemu podobne nie są o gotowaniu, tak samo jak Top Model ma niewiele wspólnego z modą. Nie ma tam dużo jedzenia a są tylko wyszukane terminy, oklepane słówka, kamery, akcja, start. Ale i tak oglądam, chociaż każdy odcinek dziwi mnie coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci coś lepszego - udało mi się dzisiaj kupić mój ukochany, polski camambert "Słupski Chłopczyk" wytwarzany według oryginalnej przedwojennej receptury. Wiem już, jak go przyrządzę.
Marto, cieszę się, że mamy podobne zdanie:)
UsuńWszystkiego dobrego!
Aniu ten ser wyglada po prostu fenomenalnie, a Ty Kochana (z przykrością to stwierdzam) niedobra jesteś ....bo mieszkasz tak daleko, a cieżarówkę kusisz:) .... ja własnie przed chwilką podjadałam camembert, ale tak po prostu pokrojony w trójkąciki:) ...cudowny był, ale gdzie mu tam do tego rarytasu:).
OdpowiedzUsuńCo do Masterchefa to przyznam szczerze, że telewizji oglądam tyle co nic ...choc niekiedy u Teściowej mi się zdarzy. Tam też widziałąm kilka minut polskiego Masterchefa i się załamałam .... dla mnie ten program nie nadawał sie do ogladania... i nie chodzi tutaj o zdenerwowanych zawodników, ale o "jury" .... któremu brak klasy, taktu i kultury ...a ponadto jakoś po prostu mi sie nie spodobało .... aczkolwiek poczucie własnej godnosci nalezy mieć .... jak najbardziej.
Ja w takim programie raczej bym się nie odnalazła, nie lubię jak ktoś mi z butami w życiu włazi, a tak własnie robiły wg mnie te kamery .... zdecydowanie bardziej wolę gotować dla swoich Chłopaków, bliskich i przyjaciół ...zasyłam wielkiego buziaka:) i jak będę w pobliżu to piszę się na taki camembert:)
Jolu, kuszę, ale w dobrej wierze;D
UsuńPod komentarzem dotyczącym programu oczywiście się podpisuję.
Pozdrowienia!
Też czytałam ten tekst w Wysokich Obcasach i wywarł na mnie duże wrażenie. Co do tego typu programów to moim zdaniem wybierane są tam osoby, których historia życia ma wzbudzić w widzu odruch sympatii. Pamiętam taki jeden odcienk You can dance, w którym przedstawiano uczestników. Właściwie każdy albo miał trudne dzieciństwo albo był bezdomny, niekochany, samotny, biedny. Na każdego z jakiegoś powodu wypadałoby głosować:-). Zupełnie jakby na świecie nie było szczęśliwych ludzi, którym życie się układa.
OdpowiedzUsuńAniu, święte słowa! Gdzie są Ci szczęśliwi ludzie?!
UsuńDziękuję za komentarz!
Niektórym potrzebna jest do szczęścia rywalizacja.
OdpowiedzUsuńUdowadnianie sobie i innym, że nie są najgorsi.
Inni nie potrzebują potwierdzenia.
Znają swoją wartość.
Są szczęśliwi i lubią to co robią.
Przepis...najdziwniejszy, jaki widziałam:)
Ale spróbuję oczywiście!
Magdo, najdziwniejszy, ale i jeden z najsmaczniejszych - bardzo, bardzo Ci polecam!
UsuńUściski:*
Wygląda tak pięknie, że można najeść się samym patrzeniem:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
Uwierz mi Urszulo, samo patrzenie nawet w połowie nie oddaje tego cudownego smaku;P
UsuńPozdrowienia!
ten program zupełnie nie dla mnie ale jednak oglądam go co tydzień. Nie wyobrażam sobie być na miejscu tych, którzy biorą w nim udział-jest coś upokarzającego w tego typu programach a ja jestem słaba psychicznie:) natomiast gotować kocham!!! piękne danie, buziaki
OdpowiedzUsuńReniu, pozostańmy w takim razie przy miłości do gotowania:)
Usuńale pięknie wygląda! z przyjemnością bym taki zjadła! :)
OdpowiedzUsuńPolecam, smakuje rewelacyjnie!
Usuńwygląda jak małe dzieło sztuki, szkoda że mam uczulenie na orzechy włoskie jednak pomimo tego chciałabym wypróbować przepis. Co się tyczy samego programu to nie oglądam bo jest coś co mnie drażni w tego typu programach i faktycznie zgadzam się z tym co pisała piegusek1976 ,hmmm... jest jeszcze coś - jak dla mnie jury pozostawia wiele do życzenia..... jeszcze raz muszę to napisać - dzieło sztuki!
OdpowiedzUsuńJustyno! Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa:)
UsuńPozdrowienia!