Ponoć mieszkają nad rzeczką, ale widzę je częściej na twarzach.
Zdzierają uśmiech i żłobią zmarszczki.
Zawsze atakują znienacka.
Smutki, smuteczki.
Te duże i te małe, kłopoty i kłopotki.
Czuję ciepło.
Pulsujące w delikatnych opuszkach palców,
w dłoniach pełnych miłości, gdy gładzą policzki i tulą mocno do serca.
w dłoniach pełnych miłości, gdy gładzą policzki i tulą mocno do serca.
Widzę uśmiech - piękny i kojący.
Usta malowane spokojem i nadzieję, którą daje ich odcisk na zmarszczonym od smutków czole.
A potem zaraz do ciepła dochodzi zapach. Zawsze razem, zawsze tak samo cudowny, niosący ratunek i pocieszenie.
Mama i ciastka.
Nieważne jakie, ważne, że od Mamy, najważniejszej.
Mama, lekarstwo na całe zło.
A ciastka - słodki bonus, kruche słabości, których smak przegania smutki jeszcze dalej.
Pieczone, by zagryźć smutki, przepędzić daleko zmartwienia i osłodzić zgorzkniałe uczucia.
Magia składników dobranych tak, by odczarować złe chwile.
Słodkie lekarstwo pod kruchą skorupką kryjące ciągnącą się, lepką słodycz.
Bezy.
Duże, okrągłe "kłopotki".
Jak wielka pastylka przeciwsmutkowa.
Bezwstydnie słodkie remedium.
A na nich fiołkowy pył z mgiełką zapachu, który kocha moja Mama.
I kilka kropli syropu z fiołków, by spijać z nich to co najlepsze.
Moje kłopotki pieczone doraźnie i profilaktycznie.
Dla Synka, dla Mamy i Taty, dla W. i dla mnie samej.
Wgryzam się w bezowe kruchości i chłonę aromat fiołków.
Ktoś mówił o smutkach i kłopotach?!
Chyba mi się zdawało....
Zanurzam się w fiołkach i po kłopotach.
Lubię wracać w pamięci do czasów, gdy byłam małą dziewczynką, a Mama piekła mi ciastka na smutki. Właściwie nic się od tamtej pory nie zmieniło. Może z wyjątkiem tego, że teraz i ja jestem mamą i nie jeden już raz przepędziłam synkowe zmartwienia piekąc ukochane bezy.
Czym są "kłopotki"? Skąd się tu wzięły?
To rogaliki pieczone przez jedną z bohaterek książki Magdaleny Kordel "Malownicze. Wymarzony dom". Krystyna sprzedaje je w swoje herbaciarni tylko wtedy, gdy ma zmartwienia. "Kłopotki" to jej ciastka-pocieszyciele. Mieszkańcy wioski wcale o tym nie wiedzą i sądzą, że piecze je rzadko, ponieważ ich receptura jest bardzo skomplikowana. Joasia z Book me a cookie zaprosiła 10 blogerek, w tym mnie, do upieczenia naszych "kłopotków" i pokazania ich Czytelnikom.
Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda Malownicze, mam dla Was 2 egzemplarze książki Magdaleny Kordel. Co trzeba zrobić, aby ją otrzymać? W komentarzu pod postem napiszcie, jakie jest Wasze wymarzone miejsce, w którym znikają wszelkie smutki. Na Wasze odpowiedzi czekam do 21 kwietnia br. do godz. 20.00. Wyniki podam następnego dnia. (*wysyłka nagród wyłącznie na terenie Polski).
Rozwiązanie konkursu
Dziękuję wszystkim za komentarze o wymarzonym miejscu, w którym znikają wszelkie smutki.
Książka Magdaleny Kordel " Malownicze. Wymarzony dom" trafi do Majany i Bezglutenowe wariacje kulinarne. Nagrodzone osoby proszę o przesłanie adresów korespondencyjnych na kucharnia@wp.pl
Lubię wracać w pamięci do czasów, gdy byłam małą dziewczynką, a Mama piekła mi ciastka na smutki. Właściwie nic się od tamtej pory nie zmieniło. Może z wyjątkiem tego, że teraz i ja jestem mamą i nie jeden już raz przepędziłam synkowe zmartwienia piekąc ukochane bezy.
Czym są "kłopotki"? Skąd się tu wzięły?
To rogaliki pieczone przez jedną z bohaterek książki Magdaleny Kordel "Malownicze. Wymarzony dom". Krystyna sprzedaje je w swoje herbaciarni tylko wtedy, gdy ma zmartwienia. "Kłopotki" to jej ciastka-pocieszyciele. Mieszkańcy wioski wcale o tym nie wiedzą i sądzą, że piecze je rzadko, ponieważ ich receptura jest bardzo skomplikowana. Joasia z Book me a cookie zaprosiła 10 blogerek, w tym mnie, do upieczenia naszych "kłopotków" i pokazania ich Czytelnikom.
Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda Malownicze, mam dla Was 2 egzemplarze książki Magdaleny Kordel. Co trzeba zrobić, aby ją otrzymać? W komentarzu pod postem napiszcie, jakie jest Wasze wymarzone miejsce, w którym znikają wszelkie smutki. Na Wasze odpowiedzi czekam do 21 kwietnia br. do godz. 20.00. Wyniki podam następnego dnia. (*wysyłka nagród wyłącznie na terenie Polski).
Rozwiązanie konkursu
Dziękuję wszystkim za komentarze o wymarzonym miejscu, w którym znikają wszelkie smutki.
Książka Magdaleny Kordel " Malownicze. Wymarzony dom" trafi do Majany i Bezglutenowe wariacje kulinarne. Nagrodzone osoby proszę o przesłanie adresów korespondencyjnych na kucharnia@wp.pl
BEZY W FIOŁKOWYM PUDRZE
/na ok. 18 dużych bez/ 225 g cukru, najlepiej drobnego do wypieków
4 białka
szczypta soli
Białka ubijać ze szczyptą soli. W połowie ubijania stopniowo dodawać cukier. Ubijać do momentu aż piana będzie sztywna i lśniąca, a cukier się rozpuści.
Białka ubijać ze szczyptą soli. W połowie ubijania stopniowo dodawać cukier. Ubijać do momentu aż piana będzie sztywna i lśniąca, a cukier się rozpuści.
Piekarnik
rozgrzać do temperatury 150 stopni. Dwie blachy wyłożyć papierem do
pieczenia. Ubitą masę białkową przekładać łyżką formując okrągłe spody o średnicy ok. 45 cm. Grubość masy bezowej na
spody nie powinna być zbyt duża, maksymalnie 1 cm, gdyż w trakcie
pieczenia bezy urosną.
Włożyć do piekarnika i piec ok. 50-60 minut. Następnie wyłączyć
piekarnik i suszyć przy leciutko uchylonych drzwiach piekarnika do
momentu, aż zupełnie wystygnie. Bezy są idealnie bezowe - z wierzchu
chrupiące, a w środku delikatnie ciągnące.
Posypać je z wierzchu fiołkowym cukrem pudrem i skropić syropem z fiołków (tutaj przepis - klik).
1/3 szklanki fiołkowych płatków
ok. 1/3 szklanki cukru
Z zebranych fiołków odciąć płatki i przełożyć je do moździeża. Dosypać część cukru i ucierać, aż płatki puszczą sok i połączą się z cukrem. Dosypać resztę cukru i utrzeć z całością, a następnie rozsypać na pergaminie i suszyć w lekko nagrzanym piekarniku. Gotowy cukier przesypać do młynka lub dobrego malaksera i zmiksować na "pył" - powstanie fiołkowy cukier puder.
pusta plaża... delikatnie grzejące słońce... lekki wiatr...
OdpowiedzUsuńpusta plaża pozwala się wyciszyć...
słońce zawsze poprawia mi humor...
a lekki wiatr... wywiewa kłopoty z głowy
:)
Łąka z fiołkami tego mi potrzeba na kłopotki i beziki :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen fiołkowy puder nadaje bezom niecodzienny charakter. Cudowne są :)
OdpowiedzUsuńDobrze jest sobie osłodzić te smuteczki takimi łakociami ;)
OdpowiedzUsuńMoże napiszę nie na temat ale dla mnie wymarzone miejsce nie jest miejscem w przestrzeni ale miejscem z kimś. Kimś wyjątkowym. Jeżeli jestem z ludźmi których kocham ( a jestem bardzo życiowo "kochliwa") i którzy kochają mnie to nieważne gdzie jesteśmy .
OdpowiedzUsuńWystarczy poczucie intymności,akceptacji,przyjaźni i pasji do życia.
Codziennie jestem wdzięczna za to że nam wokół siebie moją własną ludzką siatkę bezpieczeństwa i że mam wielkie szczęście bo od wielu lat są to ci sami ludzie:)
I że z biegiem lat dołączają do nich też nowi...
Jak ja kocham te Twoje kwiatowe impresje !
OdpowiedzUsuńKiedyś gdy byłam mała - mieszkanie babci i babcia :). Teraz, gdy babci już nie ma, nadal jej mieszkanie - teraz moje. Miejsce gdy jest mi źle czuję jej obecność.
OdpowiedzUsuńA sposobem na kłopotki - czekolada na gorąco, w tabliczce, bukiet kwiatów, dobra kawa.
Ciasto - zależnie od nastroju, do rodzaju i wielkości kłopotków. Ale zawsze pomaga!
Piękne zdjęcia i te bezy cudowne! :) Można nimi naprawdę przepędzić zmartwienia. :)
OdpowiedzUsuńCudownie opisujesz Aniu .
Pozdrawiam cieplutko :)
A wymarzone miejsce, w którym znikają smutki?
Znajduje się tu i teraz lub tam i później,
pod drzewem na hamaku,
na piasku na plaży,
w wędrówce z plecakiem,
na górskim szczycie,
na środku jeziora,
spacerze na co dzień,
tam gdzie czuję się spokojna i od smutków wolna.
:)
Wielka Sowa, gdzieś blisko szczytu, tam gdzie rozciąga się widok na równinę, Ślężę. Nie ma kłopotów, wszystko jest na swoim miejscu, poukładane przez Naturę. W głowie też się wszystko zaczyna układać. To jest moje miejsce.
OdpowiedzUsuńFiołkowy puder wygląda obłędnie!!! Miejsce gdzie znikają smuteczki ? Oczy mojej córeczki! Zdecydowanie! Gdy w nie zaglądam wszystkie smutki znikają w sekundę:-))
OdpowiedzUsuńJeeej.... jaka cudowna równowaga między słowami a obrazem, opisem, a fotografią. Smakuje mi wszystko, z ostatnich fiołków jeszcze bezy zdążę zrobić, bo już końcówka... I dziękuję, ze przypomniałam sobie o Prosiaczku i fiołkach. Pozwolę sobie rozgościć się i zagladac częściej!
OdpowiedzUsuńwyglądają wręcz niebiańsko ;)
OdpowiedzUsuń---
http://takeittasty.blogspot.com
http://facebook.com/takeittasty
Nie tylko my Mamy odpędzamy kłopoty naszych Maluszków. Moja 2,5 latka przytula mi się do policzka i z zatroskaną buzią pyta "już lepiej ci mamo?". Choćby świat się walił, zawsze jest mi lepiej. Miejsce zaś nie ma znaczenia, liczy się ciepło małego buziaka.
OdpowiedzUsuńTwój fiołkowy post przywołał wspomnienia z dzieciństwa ,kiedy niezrozumiana ,zapłakana i szukająca pocieszenia przesiadywałam na fiołkowym wzgórzu właśnie .Ukryte przed światem kwiatki rosły wysoko w gąszczu krzaków ,do dziś wspominam to miejsce z uśmiechem na twarzy ...a teraz ,podobnie ,jak przedmówczynie ,kiedy moja córeczka zasypia spokojnie obok mnie ,uśmiecha się przez sen ...smutki odlatują ,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńniesamowity pomysł! Muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie http://classy-chef.blogspot.com
Zachwycające te bezy, takie delikatne i leciutkie, z fiołkami troszkę magiczne... Musiały smakować wyjątkowo :)
OdpowiedzUsuńAle cudne...:-) Zdjęcia zachwycają, język ucieka...Jesteś mistrzynią smaku:-)!
OdpowiedzUsuńWyglądają obłędnie... :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowo powstałego bloga!
http://fitnessie.blogspot.com/
zmiana adresu bloga !
OdpowiedzUsuńwww.paczekwkuchni.blogspot.com
Zapraszam!:)
zawsze zaglądam tutaj, żeby nakarmić oczy. niezwykły klimat zdjęć. bezy wyglądają smakowicie! ;)
OdpowiedzUsuń