Albo brzydkie kaczątko.
Niezgrabna. Żółta. Opasła.
Tu i ówdzie pokryta meszkiem.
Uparcie twarda. Pełna pestek.
Rzadko trafia na salony.
Częściej marznie porzucona w ogrodzie.
Częściej marznie porzucona w ogrodzie.
Niesłusznie. Wystarczy odrzucić pozory.
Poświęcić jej czas, serce i cierpliwość.
Niezgrabny Kopciuszek, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nabierze pięknego pąsowego koloru i zamieni się w prawdziwą damę.
Ma na imię pigwa i niedawno była honorowym gościem w naszych kuchniach, Amber i mojej.
Zobaczcie jak skończyło się to wyjątkowe spotkanie.
Ciekawa jestem, czy tym razem z Amber użyłyśmy tego samego zaklęcia....
Ciekawa jestem, czy tym razem z Amber użyłyśmy tego samego zaklęcia....
Zgrzyt zębatki.
Sekunda, dwie, trzy...
Zwrot w tył i 60 minut ginie w jednym szybkim obrocie.
Będą tak stukać obcasami aż do lata.
Wtedy przyjdzie pora na salto do przodu.
I wyrównamy rachunki.
Odzyskamy godzinę, którą nam właśnie odebrano razem ze światłem.
"Od tygodni przebywamy w tym dziwnym świecie, w którym światło nie ma sił. Czai się po kątach, próbuje oderwać od powierzchni rzeczy, ale przedmioty są jak namagnetyzowane. Wessały nie tylko blask. Same też powoli znikają, zmniejszają się, zapadają w siebie. W środku dnia trzeba zapalać lampkę, by je odnaleźć.
(...) Z powietrza zniknęły wszystkie drobiny blasku. Pejzaż tkwił wprawdzie na swoim miejscu, lecz barwy zbliżały się do siebie i całość świata mieściła się między czernią a ciężką zielenią."
Trudny czas.
Po lśniącej złotem jesieni, koniec listopada zamienia się w złodzieja. Kradnie kolory, czas i energię.
Ale ja chcę się zatrzymać. Muszę.
Nie potrafię nabrać tempa w bezbarwności.
Mój zegar, schowany w głowie, nie tyka głośno.
Jest cichy i nigdzie się nie spieszy.
Miarą są myśli i słowa.
Długo się ładuje. Często psuje mu się budzik i trzeba wiele wysiłku, by go nakręcić i by ruszył nieco do przodu z nadzieją, że będzie też kompasem i wskaże właściwą drogę.
Z szarości do koloru.
Z szarości do koloru.
Z nijakości do wyjątkowości.
Wierzę, że w tej bezbarwności kryją się kolory. Potrzeba jedynie odrobinę magii, by je odnaleźć. Zamienić Kopciuszka w Królewnę.
Nie w bajce. W kuchni.
Tym razem zaklęcie brzmiało Dulce de Membrillo i zamieniło niezgrabną pigwę w niebywale pyszną, aromatyczną galaretkę, w dodatku całą w pąsach.
Szarość za oknem zamieniam w czystą biel cukru. Zanurzam w nim pąsowe kwadraty. Kolory kontrastują, dodają energii, pobudzają wyobraźnię. Widzę skrzący śnieg i pąsowe policzki. Zegar myśli zaczyna pędzić ku świętom. Takim zaśnieżonym i rumianym od szczęścia.
W pąsowym kolorze rozpoczynam Adwent. Wierzę, że każdy dzień, jak okienko adwentowego kalendarza, będzie krył nie tylko niespodziankę, ale przede wszystkim wskazówkę, która doprowadzi mnie do świąt wyjątkowo radosną i pełną spełnionej nadziei drogą.
Życzę Wam, abyśmy się na tej drodze spotkali.
I pamiętajcie, że w każdej szarości można odnaleźć kolor...
Dulce de Membrillo to galaretka z owoców pigwy. Jest bardzo słodka i gęsta. Jej intensywny głęboki kolor to zasługa długiego gotowania z cukrem. Membrillo to tradycyjny hiszpański przysmak, najczęściej podawana z serem Manchego lub innymi serami o ostrym, wyrazistym smaku. Ten duet smakuje wybornie i jest doskonałym pomysłem na tapas.
Innym sposobem na podanie membrillo jest krojenie na małe kwadraty i obtoczenie w cukrze. W tej formie można podawać ją do herbaty lub po prostu podgryzać, gdy mamy ochotę na coś słodkiego.
Można też kroić ją na cienkie plasterki i zapiekać na tostach lub układać na kanapkach albo użyć jako nadzienia np. do drożdżowych rogalików. Próbowałam każdej wersji i wszystkie są doskonałe.
Można też kroić ją na cienkie plasterki i zapiekać na tostach lub układać na kanapkach albo użyć jako nadzienia np. do drożdżowych rogalików. Próbowałam każdej wersji i wszystkie są doskonałe.
1 kg pigwy (tylko tyle udało mi się zdobyć)
cukru tyle, ile waży pigwa po ugotowaniu i przetarciu
sok z 1-2 cytryn
Owoce pigwy należy oczyścić z meszku, a następnie pokroić na ćwiartki. Przełożyć do garnka i zalać wodą - powinna zakrywać owoce. Trzymać na średnim ogniu aż do zagotowania, a potem na mniejszym przez ok. 1-1,5 godziny, aż stanie się miękka. Zdjęć z ognia, odcedzić i przetrzeć przez sito.
Otrzymany przecier zważyć i dodać do niego taką samą ilość cukru. Wstawić ponownie na mały ogień i gotować przez ok. 1,5 godziny, co chwilę mieszając. W trakcie dodać sok z cytryny. Powstanie marmolada, którą należy przełożyć do wyłożonej papierem do pieczenia formy i równo rozsmarować.
Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 50 stopni i suszyć przez ok. 3 godziny - można nieco dłużej lub krócej, wszystko zależy od tego, jak bardzo twardą chcemy galaretkę.
Wyjąć z piekarnika i dokładnie wystudzić. Można pokroić na większe kawałki i przechowywać w lodówce lub od razu obtoczyć w cukrze. Tak przygotowaną galaretkę również przechowujemy w lodówce.
* A. Stasiuk, DUKLA, fragmenty opowiadania Deszcz, wyd. Czarne, 1997** Wiele cennych informacji na temat pigwy i pigwowca znajdziecie u Atrii na jej blogu (klik)
*** przepis na membrillo to wypadkowa wielu, jakie znalazłam w internecie
Aniu,jakie piękne pigwowe ,galaretki'!
OdpowiedzUsuńTwoja pigwa idealnie się zaczerwieniła.Wyobrażam sobie,jaka jest aromatyczna.Pigwowa poezja po prostu.
Deserowo tym razem nam się udało kucharzyć.
Dziękuję za niezwykłe spotkanie.
Całusy ślę!
Amber! Galaretka jest cudowna! Podgryzam ją bezkarnie;P
OdpowiedzUsuńPrawdziwe czary z pigwą - bardzo Ci dziękuję!
fajnie by było mieć taki słoiczek pełen galaretki :) i sobie ją podjadać
OdpowiedzUsuńZauberi! Też o tym marzę, bo mój słoiczek już niemal pusty... Dobrego dnia!
OdpowiedzUsuńAniu ten złodziejski miesiąc się kończy, a podjadając takie galaretki, czas pozostały do świąt szybko minie. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKamila! Nawet nie wiesz jak się cieszę - jeszcze tylko trzy galaretki i grudzień;D
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Aniu, piękny materiał. Jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Kasia
Ależ cudne - Aniu po prostu się w nich zakochałam się. Obtoczone w cukrze są po prostu zjawiskowe.
OdpowiedzUsuńPiekne czary i jaki pyszny efekt!
OdpowiedzUsuńKatarzyno! Dziękuję - jestem w cała w pąsach ;D
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam!
Patko! Cudownie ulokowane uczucie - galaretki też podbiły moje serce;)
Dobrego dnia!
Schokolade! Bardzo mi miło - dziękuję i pozdrawiam!
Aniu - pięknie...:)
OdpowiedzUsuńEwelajno! Dziękuję;) Dobrego dnia!
OdpowiedzUsuńKOchana to jak coś jeszcze w tym słoiku ze skarbami zostało to ja wyciągam do niego swoje ręce:) cudowne te galaretki ....a kolor mają iście królewski .... uwielbiam Wasze kuchenne spotkania ....po prostu uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńJolu! Coś jeszcze zostało...ale za mało tego! Niestety, miałam bardzo mało pigwy - i tak cud, że udało mi się ją zdobyć. Może w przyszłym roku będzie więcej, wtedy taki słoik galaretek dostaniesz ode mnie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
pamiętam podobne galaretki z dzieciństwa :) Twoje jednak wyglądają o wiele lepiej no i na pewno są pyszniejsze:))
OdpowiedzUsuńuściski!
J
dotblog! Te z dzieciństwa mają wyjątkowy smak, myślę, że są na równi pyszne! Serdeczności:)
OdpowiedzUsuńAmber wspaniały jest ten przepis! Taką galaretkę to ja rozumiem, a nie zrobioną z wody i żelatyny. Chociaż zajmuje trochę czasu to jestem pewna że warto, albo taka galaretka albo żadna! :)
OdpowiedzUsuńMarto! Zgadzam się ze wszystkim co piszesz! Jedynie sprostuję, że Amber jest autorką bloga Kuchennymi Drzwiami;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Szkoda, szkoda, że nie lubię galaretek! - kojarzą mi się z przedszkolem i czasami, kiedy Pani Przedszkolanka zmuszała mnie do zjedzenia CAŁEJ miski galaretki na podwieczorek.
OdpowiedzUsuńI choć wiem, że Twoja jest na pewno milion razy pyszniejsza to jednak.. kolor ma piękny!
słodkosłona! Biedaku, ileż wspaniałych smaków dręczy przedszkolne wspomnienie! Zapewniam Cię jednak, że membrillo z taką galaretką w misce nie ma NIC wspólnego! Jest twarda, ma intensywny owocowy smak - namawiam Cię na taką terapię uzdrawiającą przedszkolną traumę;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Przepadam za galaretką! Na pewno wypróbuję Twoją z pigwy, bo pigwę też lubię. ;) Dodałabym tylko o połowę mniej cukru, da się tak...?
OdpowiedzUsuńUściski i pozdrowienia ze słonecznego tym razem Monachium! ;)
Kasiu! Bardzo się cieszę:) Z cukrem będzie kłopot, bo to właśnie jemu zawdzięcza taką konsystencję i kolor. Membrillo z założenia ma być słodkie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ze słonecznego południa!
Tak tak tak :D magi trzeba, nie tam w bajkach, ale w kuchni i w miłości. Ufff... jak dobrze, że mam teraz przy sobie pana Magika, może mi wyczaruje jakieś pigwy? :))
OdpowiedzUsuńPołączenie Manchego i Twojej galaretki to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuńA czary w Twojej kuchni są jak zwykle niezwykłe:)
Pozdrawiam!
Aż mi ślinka cieknie na taka galaretke, bo odkąd spróbowałam pigwy ( w nalewce) zachwyciły mnie jej możliwości....
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁOŚCI!!! Ostatnio jedliśmy membrillo z serem i winem na kanaryjskiej plaży w środku naszej zimy. Wspaniały smak. Gdybym miała pigwę to już bym sama robiła membrillo, a tak pocieszę się Twoimi zdjęciami.
OdpowiedzUsuńznowu dowiaduję się od ciebie czegoś ciekawego, nigdy wcześniej nie słyszałam o membrillo !:)) ma piękny kolor i zapewne ciekawą tą słodycz (w sensie nietypową!:)) :))) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńlubię czytać te wasze historie:-)
OdpowiedzUsuńAuroro! Pan Magik niezwykle mnie intryguje - podczytuje Cię na bieżąco i trzymam kciuki! Niech magia trwa!!!
OdpowiedzUsuńKonwalie! Manchego z tą galaretko to istne niebo w gębie:) Dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam!
Wielgasiu! Masz rację, pigwa daje wiele smacznych możliwości, żałuję tylko, że u mnie jest trudno ją dostać. Pozdrowienia!
Lo! Ależ sielski obrazek mi namalowałaś! Ja cudem tą pigwę zdobyła, mam nadzieję, że za rok będzie lepiej, wtedy chętnie się podzielę:)
OdpowiedzUsuńgoh.! Cieszę się:) Membrillo smakuje wspaniale - jeszcze troszkę zostało, wpadaj więc posmakować!
Małgosiu! Dziękuję, miło nam:) Pozdrawiam Cię!
Zauroczyła mnie ta galaretka, wygląda przecudnie i troszeczkę kojarzy mi się z rachatłukum :]
OdpowiedzUsuńToczko! Tak, masz rację, jest nieco podobna:) Pozdrawiam Cię i dziękuję za odwiedziny!
OdpowiedzUsuńJejku Anno, jaka piekna jest ta galaretka! Po prostu wspaniała!
OdpowiedzUsuńNigdy takiej nie jadłam.
Piekne zdjęcia i pięknie napisane.
Ściskam:*
Majano! Dziękuję! Robiłam ją pierwszy raz i też podbiła moje serce!
OdpowiedzUsuńUściski:)
I Stasiuk i membrillo - Ania, Ty wiesz co na tę porę roku dobre, doskonałe wręcz! :)Ale ta tegoroczna jesień wcale nie jest taka zła, nawet wyjątkowo przychylna - bym powiedziała, od trzech dni mamy słońce :)))
OdpowiedzUsuńUściski Aniu :)
Monika! Czyli potwierdza się co napisałam - w szarości zawsze znajdzie się kolor;DDD
OdpowiedzUsuńSłońce mnie cieszy, choć i tak nie lubię listopada...
Uściski!
Jak wiesz, też dałam się pigwom zauroczyć :-) Chyba przerobię dwie, które mi zostały, na taką galaretkę. Twarde galaretki w cukrze chodzą za mną, odkąd zobaczyłam je u Anoushki, ale ciągle nie mogłam się zdecydować z jakich owoców je zrobić. A te tak uroczo się czerwienią :-)
OdpowiedzUsuńOho, czyli to tak robi się sławetne Membrillo? Bardzo się cieszę, że natknęłam się u Ciebie na przepis! To prawda, że koniec listopada jest ciężki - ja staram się właśnie skupiać wtedy na nadchodzących Świętach:) Trudniejszy dla mnie jest potem styczeń i luty, ale przynajmniej potem znowu jest wiosna :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że pigwa zdała egzamin :)
OdpowiedzUsuńBee! O tak Twoje czary pigwą mnie oczarowały;) Dwie pigwy to troszkę mało, ale zawsze coś, więc namawiam:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
delikatessen! Miło mi, że wieści o Membrillo okazują się przydatne;) Ja też wyglądam już w stronę świąt i widzę świat coraz bardziej kolorowo!
Dobrego dnia!
Marta! O tak, na szóstkę z plusem;)
"Zatrzęś mną jak galaretką!" Tak mi się troszkę z pewną głupkowatą reklamą skojarzyło :)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńP.S. U nas pigwa pokrojona i zasypana cukrem czeka na inne czasy.
Hehe =) Zgadzam się.. omlet był pycha.
OdpowiedzUsuńPs. przecudne te galaretki *_*
Cultari! Reklama zupełnie mi nieznana, bo już wieki temu pożegnałam się z telewizją ;) Zasypana cukrem - czyżby na nalewkę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Papaya! Dziękuję i pozdrawiam:)
Niesamowite są te galaretki, zupełnie nie znałam takiego przysmaku. I jaki piękny kolor! Pigwę spożywałam dotychczas głównie w postaci nalewki ;). Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńturlaczku! Cieszę się, że Ci się podobają! W smaku są wspaniałe, i myślę sobie, że pasowałyby też świetnie do zagryzana nalewki;)
OdpowiedzUsuńAniu takie cuda ze zwykłej pigwy? Podziwiam
OdpowiedzUsuńkabamaigo! Podziwiaj, ale pigwę przede wszystkim, bo to jej zasługa! Jest niezwykła:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło:)
Och Ania, jakie piekne "membrijo", czerwone, karminowe, cieszyc oko a nie zjadac! Myslalam kiedys ze takiego koloru z pigy nie da sie uzyskac, a tu prosze! Zreszta pochwale sie ze w tym roku ukandyzowala mi sie do tej samej barwy:) Usciski!
OdpowiedzUsuńPs. Juz pisalam amber, ze "Uparcie twarda." uwazam za mega-doskonale okreslenei w stosunku do pigwy :-)
Basiu! A ja lubię bardziej cieszyć oko i zjadać:D
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że mnie początkowo się wydawało, iż takiego koloru nie da się z pigwy "wycisnąć", a jednak jest!
"Uparcie twarda" wyszło z "mojego pióra" więc rumienię się pąsowo ;D
Aniu to Ty dopiero teraz prezentujesz taki świetny pomysł na pigwę :) Jakiś czas temu znajoma proponowała mi owoce pigwy, a ja odmówiłam... Zupełnie nie miałam pomysłu na jej wykorzystanie :)
OdpowiedzUsuńEwo! To Ty dopiero teraz mi o tym piszesz?! ;DDD Następnym razem bierz wszystko, a jak będziesz miała za dużo, nadwyżki posyłaj do mnie;P
OdpowiedzUsuńUściski!
Pigwa owoc nieco zapomniany, a szkoda. Mnie kojarzy się głównie jako kwaśny dodatek do herbatki.
OdpowiedzUsuńGalaretki pychotka, to niesamowite, że z takiego niepozornego owocu można uzyskać taki intensywny kolor!
Ivko! Masz rację, pigwa zasługuje na znacznie więcej uwagi!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię:)
cudne zdjęcia i ile na nich światła (pomimo wszystko) bardzo podobają mi się wasze propozycje z pigwą w roli głównej:) pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńPiegusku! Udało mi się złapać kilka porannych promieni - bezcennych w ten szary czas...
OdpowiedzUsuńUściski przesyłam:)
zaklinanie czasu i pigwy udało się wyśmienicie :) mistrzostwo (znowu!) :) ślę weekendowe uściski :)
OdpowiedzUsuńMagda! Smaczny niezwykle finał miało to zaklinanie;)
OdpowiedzUsuńUściski przesyłam!
Gdybym tylko pigwę miała, to bym sobie chętnie taką galaretkę przygotowała: )Pyszne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńAtino! Gdybym tylko ja miała więcej pigwy, to i galaretki byłoby więcej, niestety teraz już i jedno i drugie, to towary deficytowe;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
galaretki w cukrze - smak dzieciństwa. choć pewnie żadna z nich nie mogłaby się równać Twojej propozycji - domowej, i to jeszcze z pigwy!
OdpowiedzUsuńKaś! W dzieciństwie najbardziej lubiłam cytrynowe, dziś, przy pigwowych, ich pozycja mocno się zachwiała;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Smak wspomnień,bo takie cukrowe galaretki najbardziej kojarzą mi się z beztroskimi latami dzieciństwa i słodkimi podarunkami od babci;)
OdpowiedzUsuńMiłych dni pełnych pąsowych rumieńców!
Monisiu! Bardzo Ci dziękuję, i Tobie życzę tego samego;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Właśnie zabieram się za robienie galaretek,a Wam Dziewczyny w rewanżu polecam deser angielski CRUMBLE,uwielbiany przez dzieci,z pyszną kruszonką,można jeść na ciepło i zimno a najważniejsze,że 5 min roboty.Przepis znalazłam na fajnym blogu:lipkowy-domek.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAnonimowy! Jak masz na imię? Powodzenia w robieniu galaretek, z pewnością będą pyszne! Crumble znam, jak pewnie większość z nas, od bardzo dawna. Masz rację to pyszny deser.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
porządnie się oblizałam bo mam ochotę na (ciężko aż wymówić nazwę z ilości śliny w buzi) :D uwielbiam takie małe przyjemności, które można sobie zjeść ze słoiczka w każdej chwili słabości!
OdpowiedzUsuńMesmerizingBakes! Też mam słabość do takich słodkich drobiazgów i nie nigdy nie mogę się w porę powstrzymać;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
rewelacyjne te pąsy pani pigwy
OdpowiedzUsuńAga! Ładnie to opisałaś! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJa sie niedawno dowiedziałm, że jest coś takiego jak pigwa :P a to wygląda świetnie - zapisuję przepis :) A przy okazji - zajrzyj sobie na www.dniherbaty.pl jest tam niezły konkurs dla blogerów
OdpowiedzUsuńNIteczko! Lepiej późno niż wcale:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj Kochana:) postaram się odwdzięczyć kurą:) ....chodzę i chodzę do sklepu, w którym ją dostałam i Pani ostatnio powiedziałą, ze moze się w okolicy Wielkanocy pojawią:)
OdpowiedzUsuńJolu! Byłoby cudnie! Oby do wiosny zatem;)
OdpowiedzUsuń