Rozmowa.
Zwalniamy.
Zatrzymujemy czas.
Wyjątkowe chwile, które poświęcamy tylko sobie.
Zastanawiamy się w skupieniu.
Wracamy do podstawowych pytań: czym jest szczerość, radość, bliskość.
Rozmowa daje nam poczucie wspólnoty, bez którego czujemy się niekompletni.
To ważne nasze chwile.
W czasie jednej rozmowy udało nam się połączyć przeszłość,dzieciństwo,teraźniejszość,i wybiec dalej w przód.
Przez 24 adwentowe dni zadałyśmy sobie na przemian po 12. pytań i udzieliłyśmy po 12. odpowiedzi.
Intensywniej niż kiedykolwiek doświadczyłyśmy bliskości.
Wydawało nam się, że jesteśmy na wyciągniecie ręki.
Oto nasze rozmowy.
U Amber w Kuchennymi drzwiami i u mnie w Kucharni.
Pozostawiam Wam do przeczytania zapis pytań, które zadała mi Amber i moich odpowiedzi. Moją rozmowę z Amber przeczytacie zaglądając do niej Kuchennymi Drzwiami. Odpowiadając Amber rozmawiałam też z samą sobą. Zaglądałam w strony, o jakich dawno nie myślałam. To był wyjątkowy czas - nie sądziłam, że aż tak wiele będzie dla mnie znaczył, że dotknie tak wielu różnych spraw i wniesie tak dużo emocji, refleksji i czystej radości. Cały grudzień był jedną długą rozmową, która w wyjątkowy sposób zaprowadziła mnie do Świąt i przygotowała na spotkanie z Nowym Rokiem.
Tego samego Wam życzę w Nowym Roku - rozmów szczerych, prawdziwych, nie spiesznych. Zadawajcie pytanie, wsłuchujcie się w odpowiedzi, znajdujcie czas na rozmowy z Bliskimi i z sobą. To zbliża i buduje, daje nadzieję, wspiera, odkrywa światy, które tylko z pozoru wydają się niedostępne.
UWAGA! Post wyłącznie dla osób o wielkich pokładach cierpliwości (ciekawości też) - nawet jak na moje standardy jest bowiem wyjątkowo dłuuugi. Mam jednak nadzieję, że znajdziecie trochę czasu na przeczytanie. Życzę Wam miłej lektury (dozwolone czytanie w odcinkach) i zostawiam w nagrodę przepyszny deser.
Pytanie1.
W kilku swoich postach wspominasz o podróży na południe Francji. Czy to ulubione miejsce, kraj, do którego najchętniej byś wróciła?
Rzeczywiście z południem Francji wiąże się wiele wspaniałych i ważnych dla mnie wspomnień. To miejsce wyjątkowe, w którym mogłabym zamieszkać na dłużej. Cały czas czuję niedosyt, jak przy porcji pysznego dania, którego odrobinę się zakosztowało, a smaki tak bardzo pobudziły apetyt, że ma się ochotę na jeszcze, i jeszcze. Czekam zatem na kolejny kęs.
Choć gdybym miała wybierać, chyba wybrałabym jednak Chorwację, której nie widziałam od czasów, gdy była jeszcze częścią Jugosławii. Jak już kiedyś pisałam, uwielbiam brzmienie języka chorwackiego, muzykę i filmy Kustoricy. Fascynuje mnie energia, pasja, szaleństwo i taka zachłanność życia, jakich tam kiedyś doświadczyłam. Niestety, za sprawą historii, los większości niezwykłych przyjaciół, jakich tam wówczas poznałam i miałam, nie ma już ciągu dalszego i żyje wyłącznie w moich wspomnieniach....
Pytanie 2.
Za nami szczególne dni. Czasami w pogoni za karpiem, choinką i prezentami tracimy to co ma wymiar o wiele głębszy. Czym jest dla Ciebie ten świąteczny czas?
Wydaje mi się, że z roku na rok moje przeżywanie świąt dojrzewa i nabiera coraz głębszego wymiaru. Nie daję się porwać komercyjnemu szaleństwu, za to uważniej niż zwykle zagłębiam się w historię i tradycje, jakie w tym czasie towarzyszą mojemu domowi od stu lat. To czas wyjątkowej równowagi, corocznego powrotu do strzeżonych pilnie przepisów mojej Prababci, rytmu i zasad wyznaczanych przez moich przodków, które teraz z wielką radością przekazuję mojemu Synkowi. To duma z tego, że wciąż mamy dość sił i zapału, by wszystkie potrawy i dekoracje, a także ogromną ilość podarunków przygotować samemu w domu, nie uciekając się do wygodnictwa bezdusznych zakupów. Święta to rozmowy, wspomnienia, plany i marzenia, te spełnione i te czekające na swój czas.
Pytanie 3.
To nie jest quiz kulturalny, ale zwykła ciekawość. Co czytasz? Masz ulubioną książkę?
Książki traktuję w sposób szczególny. Zanim kupię, długo się zastanawiam, a potem odkładam i czekam, aż przyjdzie właściwa pora. Nie lubię na półkach widoku przypadkowych tytułów. Czasem to kwestia dni, a czasem miesięcy. To tak jakbym czekała, aż wybrana książka się zadomowi. A kiedy czuję, że nadszedł jej czas, bez wytchnienia daję się porwać historii. Jeśli po kilku stronach moje myśli uciekają ze stron książki w zupełnie innym kierunku, nie daję jej szans i odkładam na później, albo na zawsze. Uwielbiam realizm magiczny - książki Marqueza i Allende mogłabym czytać (i czytam) bez końca. Moim ukochanym pisarzem jest też Vladimir Nabokov - spirala czasu, o jakiej pisał głównie w Adzie stała się nawet tematem mojej pracy magisterskiej. Zachwycam się opowiadaniami Borgesa, bardzo cenię książki Tokarczuk, Kundery i Hrabala. Nie mam ulubionej książki, co najwyżej mogłabym się zmieścić w TOP 5, choć jeśli wyznacznikiem miałaby być ilość razy, jaką przeczytałam daną książkę, to zdecydowanie byłyby to Dzieci z Bullerbyn.
Zwalniamy.
Zatrzymujemy czas.
Wyjątkowe chwile, które poświęcamy tylko sobie.
Zastanawiamy się w skupieniu.
Wracamy do podstawowych pytań: czym jest szczerość, radość, bliskość.
Rozmowa daje nam poczucie wspólnoty, bez którego czujemy się niekompletni.
To ważne nasze chwile.
W czasie jednej rozmowy udało nam się połączyć przeszłość,dzieciństwo,teraźniejszość,i wybiec dalej w przód.
Przez 24 adwentowe dni zadałyśmy sobie na przemian po 12. pytań i udzieliłyśmy po 12. odpowiedzi.
Intensywniej niż kiedykolwiek doświadczyłyśmy bliskości.
Wydawało nam się, że jesteśmy na wyciągniecie ręki.
Oto nasze rozmowy.
U Amber w Kuchennymi drzwiami i u mnie w Kucharni.
Pozostawiam Wam do przeczytania zapis pytań, które zadała mi Amber i moich odpowiedzi. Moją rozmowę z Amber przeczytacie zaglądając do niej Kuchennymi Drzwiami. Odpowiadając Amber rozmawiałam też z samą sobą. Zaglądałam w strony, o jakich dawno nie myślałam. To był wyjątkowy czas - nie sądziłam, że aż tak wiele będzie dla mnie znaczył, że dotknie tak wielu różnych spraw i wniesie tak dużo emocji, refleksji i czystej radości. Cały grudzień był jedną długą rozmową, która w wyjątkowy sposób zaprowadziła mnie do Świąt i przygotowała na spotkanie z Nowym Rokiem.
Tego samego Wam życzę w Nowym Roku - rozmów szczerych, prawdziwych, nie spiesznych. Zadawajcie pytanie, wsłuchujcie się w odpowiedzi, znajdujcie czas na rozmowy z Bliskimi i z sobą. To zbliża i buduje, daje nadzieję, wspiera, odkrywa światy, które tylko z pozoru wydają się niedostępne.
UWAGA! Post wyłącznie dla osób o wielkich pokładach cierpliwości (ciekawości też) - nawet jak na moje standardy jest bowiem wyjątkowo dłuuugi. Mam jednak nadzieję, że znajdziecie trochę czasu na przeczytanie. Życzę Wam miłej lektury (dozwolone czytanie w odcinkach) i zostawiam w nagrodę przepyszny deser.
Pytanie1.
W kilku swoich postach wspominasz o podróży na południe Francji. Czy to ulubione miejsce, kraj, do którego najchętniej byś wróciła?
Rzeczywiście z południem Francji wiąże się wiele wspaniałych i ważnych dla mnie wspomnień. To miejsce wyjątkowe, w którym mogłabym zamieszkać na dłużej. Cały czas czuję niedosyt, jak przy porcji pysznego dania, którego odrobinę się zakosztowało, a smaki tak bardzo pobudziły apetyt, że ma się ochotę na jeszcze, i jeszcze. Czekam zatem na kolejny kęs.
Choć gdybym miała wybierać, chyba wybrałabym jednak Chorwację, której nie widziałam od czasów, gdy była jeszcze częścią Jugosławii. Jak już kiedyś pisałam, uwielbiam brzmienie języka chorwackiego, muzykę i filmy Kustoricy. Fascynuje mnie energia, pasja, szaleństwo i taka zachłanność życia, jakich tam kiedyś doświadczyłam. Niestety, za sprawą historii, los większości niezwykłych przyjaciół, jakich tam wówczas poznałam i miałam, nie ma już ciągu dalszego i żyje wyłącznie w moich wspomnieniach....
Pytanie 2.
Za nami szczególne dni. Czasami w pogoni za karpiem, choinką i prezentami tracimy to co ma wymiar o wiele głębszy. Czym jest dla Ciebie ten świąteczny czas?
Wydaje mi się, że z roku na rok moje przeżywanie świąt dojrzewa i nabiera coraz głębszego wymiaru. Nie daję się porwać komercyjnemu szaleństwu, za to uważniej niż zwykle zagłębiam się w historię i tradycje, jakie w tym czasie towarzyszą mojemu domowi od stu lat. To czas wyjątkowej równowagi, corocznego powrotu do strzeżonych pilnie przepisów mojej Prababci, rytmu i zasad wyznaczanych przez moich przodków, które teraz z wielką radością przekazuję mojemu Synkowi. To duma z tego, że wciąż mamy dość sił i zapału, by wszystkie potrawy i dekoracje, a także ogromną ilość podarunków przygotować samemu w domu, nie uciekając się do wygodnictwa bezdusznych zakupów. Święta to rozmowy, wspomnienia, plany i marzenia, te spełnione i te czekające na swój czas.
Pytanie 3.
To nie jest quiz kulturalny, ale zwykła ciekawość. Co czytasz? Masz ulubioną książkę?
Książki traktuję w sposób szczególny. Zanim kupię, długo się zastanawiam, a potem odkładam i czekam, aż przyjdzie właściwa pora. Nie lubię na półkach widoku przypadkowych tytułów. Czasem to kwestia dni, a czasem miesięcy. To tak jakbym czekała, aż wybrana książka się zadomowi. A kiedy czuję, że nadszedł jej czas, bez wytchnienia daję się porwać historii. Jeśli po kilku stronach moje myśli uciekają ze stron książki w zupełnie innym kierunku, nie daję jej szans i odkładam na później, albo na zawsze. Uwielbiam realizm magiczny - książki Marqueza i Allende mogłabym czytać (i czytam) bez końca. Moim ukochanym pisarzem jest też Vladimir Nabokov - spirala czasu, o jakiej pisał głównie w Adzie stała się nawet tematem mojej pracy magisterskiej. Zachwycam się opowiadaniami Borgesa, bardzo cenię książki Tokarczuk, Kundery i Hrabala. Nie mam ulubionej książki, co najwyżej mogłabym się zmieścić w TOP 5, choć jeśli wyznacznikiem miałaby być ilość razy, jaką przeczytałam daną książkę, to zdecydowanie byłyby to Dzieci z Bullerbyn.
Pytanie 4.
Codziennie dokonujemy wyborów. Zmagamy się z czasem, z rzeczywistością, a nawet ze sobą. Upieramy się i walczymy. Umiesz sobie odpuszczać?
Nie łatwo mi odpowiedzieć, bo tak naprawdę odpowiadając powinnam opowiedzieć całe swoje życie. To głębokie i ważne pytanie i mam nadzieję, że właściwie je rozumiem. Kiedyś nie umiałam sobie odpuścić, z czasem zrozumiałam, że to wręcz konieczne i nauczyłam się wycofywać, zatrzymać, darować, rezygnować. I tak mi jest znacznie lepiej. Czuję większy komfort i bardziej akceptuję siebie i to co dzieje się wokół mnie. Coraz większą radość i satysfakcję czerpię z rzeczy, które buduje się spokojem, wyciszeniem i oddaleniem od codziennego pola walki. Ale w tym wszystkim nadal pozostaję buntowniczką, często walczącą, ale głównie z utartymi stereotypami, bezsensownymi nakazami, nieuzasadnionymi oczekiwaniami. W takich sytuacjach nigdy nie odpuszczam i zawsze bez wyjątku robię na przekór. Ten cały dualizm to być może zasługa mojego znaku zodiaku...
Pytanie 5.
Gdybyś miała wybrać rolę teatralną - wcieliłabyś się w Lady Makbet, czy Julię, ukochaną Romea?
Przede wszystkim, nigdy nie zostałabym aktorką, ale oczywiście puszczam wodze fantazji i zdecydowanie wybieram rolę Lady Makbet. Na wcielenie się w rolę Julii jestem przede wszystkim za stara (hahaha;), a poza tym sama postać jest zbyt przewidywalna. Za to Lady Makbet to aktorskie wyzwanie na najwyższym poziomie i jedna z najciekawszych i najbardziej wyrazistych postaci szekspirowskich, i nie tylko. W jej postępowaniu i charakterze nie znajduję właściwie żadnych cech wspólnych z moim widzeniem świata, więc będąc aktorką, zagranie kogoś tak bardzo odległego od własnego Ja byłoby niezwykłym i fascynującym przeżyciem.
Pytanie 6.
Czy myślisz o tym, że są rzeczy, których już nigdy nie zrobisz?
Jeśli pytasz o rzeczy, które należą do przeszłości i odeszły wraz z nią, odpowiedź brzmi - bardzo rzadko. Akceptuję mijanie czasu i nauczyłam się rozumieć, że pewne rzeczy już nigdy nie powrócą. Nie oznacza to, że je wymazałam z pamięci. Wręcz przeciwnie, myślę o nich wiele, ale w kategorii wspomnień, do których wraca się jak po długiej podróży do domu.
Wybiegając z kolei w przyszłość, jest wiele rzeczy, o których marzę i których realizacja jest wysoce niemożliwa, ale nie układam ich w szufladce "Niewykonalne". Tłumaczę sobie, że wszystko jest możliwe i staram się jak mogę pomóc losowi. Często, zupełnie z zaskoczenia, okazuje się, że mam rację.
Jest oczywiście kategoria rzeczy, których nigdy nie zrobię i nie zrobiłam, bo kompletnie mnie nie interesują lub przerażają, jak np. skok na bungee czy przejście na dietę odchudzającą, ale cała reszta to wyłącznie kwestia czasu, miejsca i losu.
Jest oczywiście kategoria rzeczy, których nigdy nie zrobię i nie zrobiłam, bo kompletnie mnie nie interesują lub przerażają, jak np. skok na bungee czy przejście na dietę odchudzającą, ale cała reszta to wyłącznie kwestia czasu, miejsca i losu.
Co robisz w wolnym czasie? Jakie zajęcia sprawiają Ci największą przyjemność? (wyłączając gotowanie).
Utrudniłaś mi wielce to pytanie, bo jeśli mam pominąć gotowanie, to właściwie niewiele więcej mogę napisać;)
Z czasem wolnym bywa różnie - miewam go bardzo dużo, albo prawie wcale. Sposób w jaki lubię go spędzać zależy od pory roku, miejsca, w którym przebywam i nastroju.
Wiele zająć sprawia mi przyjemność, nie sposób wszystkie je tu wymienić, opowiem więc zaledwie o kilku. Przede wszystkim rozmowy i czas spędzany z moim Synkiem. Wiem, że czas wolny dla wielu osób oznacza zwolnienie z rodzicielskich obowiązków, ze mną jest jednak inaczej. Przepadam za chwilami, które mamy tylko dla siebie, za naszymi poważnymi i bardzo niepoważnymi rozmowami.
Odkąd odkryłam pewien sklep ze starociami, uciekam do niego w każdej wolnej chwili. Mogłabym w nim spędzić cały dzień i wciąż nie miałabym dość.
Uwielbiam też po prostu usiąść w fotelu, włączyć ulubioną muzykę i nie robić nic oprócz patrzenia w okno i wypuszczania myśli w dalekie podróże w przyszłość i w przeszłość.
Z bardziej przyziemnych i nie tak bezczynnych zajęć muszę się przyznać do słabości wobec grabienia liści i odśnieżania. Z utęsknieniem czekam więc na śnieg, bo sprawę liście zaliczyłam celująco.
I oczywiście czytanie, ostatnio najchętniej felietonów, koniecznie na miękkiej kanapie, w towarzystwie ulubionej herbaty, zestawu sześciu mięciutkich poduszek i patery z ciasteczkami.
Pytanie 8.
Robisz sobie czasami prezenty? Kupujesz jakąś rzecz w sklepie czy jest to coś niematerialnego?
O tak, i myślę, że nawet dość często. Wiele z nich to prezenty niematerialne i te sprawiają mi równie wiele, a może nawet i więcej, radości. Lubię sobie sprezentować niespodziankę w postaci np. sobotniego śniadania w pewnej niezwykle uroczej kawiarni, której nie miałam okazji dawno odwiedzić. Ostatnio mi się to udało i smakowałam ten prezent przez niemal dwie godziny. Piękna muzyka, cudowne światło, poranny spokój, magia klepsydry odmierzającej czas zaparzenia herbaty, świeżutka bagietka, wspaniały miód... Ten prezent był mi bardzo potrzebny. Podobnie jak chwile spędzone zaraz potem w równie dawno nieodwiedzanej księgarni.
Regularnie i notorycznie obdarowuję się talerzykami, sztućcami, dzbanuszkami, filiżankami, wszystkim co wpadnie mi w oko podczas prezentowanych sobie wyjazdów do wspomnianego już wcześniej sklepu ze starociami. Mogę śmiało powiedzieć, że obsypuję się prezentami.
Znacznie gorzej to wygląda w przypadku np. ubrań. Nie znoszę przymierzalni, zwłaszcza montowanych tam luster i takie zakupy są dla mnie prawdziwą torturą.
Pytanie 9.
Lubisz zapachy? Twoje to fiołki czy ambra, pieprz czy drzewo sandałowe, a może akordy cytrusów?
Jak to możliwe, że trafiłaś bezbłędnie typując te zapachy?! Każdy z nich uwielbiam i z lubością daję się nimi otulać. Jest jednak taki zapach, którego szukam od lat i z wyjątkiem słabnącego niestety z wiekiem wspomnienia, nigdzie go nie odnalazłam. To zapach poziomkowej pomadki mojej Prababci. Maleńkie, pozłacane puzderko schowane było zawsze w szufladce szafki nocnej - otwierałam je kiedy tylko mogłam i wdychałam poziomkowe powietrze. To był zapach niezwykły, z nutą radości, słodyczy i, choć brzmi to pewnie patetycznie, po prostu miłości. Tak pachniała bowiem jedna z najważniejszych Osób w moim życiu. Myślę, że jeśli kiedykolwiek odnajdę ten zapach, to będzie to moment, gdy ponownie spotkają się nasze dusze.
Pytanie 10.
Aniu, jeżeli galeria to handlowa,czy malarstwa? I przy okazji - czy masz swój ulubiony obraz?
Aż mam ochotę napisać, że to pytanie tendencyjne, bo oczywiście, że galeria malarstwa. Nie znoszę tandety, tłumów, hałasu, zagubienia wśród nadmiaru zbytecznych przedmiotów, kiepskiej muzyki, przypadkowości i owczego pędu, a to wszystko króluje w galeriach handlowych. Omijam je jak tylko mogę. To absolutne zaprzeczenie jakiejkolwiek sztuki.
Utrudniłaś mi wielce to pytanie, bo jeśli mam pominąć gotowanie, to właściwie niewiele więcej mogę napisać;)
Z czasem wolnym bywa różnie - miewam go bardzo dużo, albo prawie wcale. Sposób w jaki lubię go spędzać zależy od pory roku, miejsca, w którym przebywam i nastroju.
Wiele zająć sprawia mi przyjemność, nie sposób wszystkie je tu wymienić, opowiem więc zaledwie o kilku. Przede wszystkim rozmowy i czas spędzany z moim Synkiem. Wiem, że czas wolny dla wielu osób oznacza zwolnienie z rodzicielskich obowiązków, ze mną jest jednak inaczej. Przepadam za chwilami, które mamy tylko dla siebie, za naszymi poważnymi i bardzo niepoważnymi rozmowami.
Odkąd odkryłam pewien sklep ze starociami, uciekam do niego w każdej wolnej chwili. Mogłabym w nim spędzić cały dzień i wciąż nie miałabym dość.
Uwielbiam też po prostu usiąść w fotelu, włączyć ulubioną muzykę i nie robić nic oprócz patrzenia w okno i wypuszczania myśli w dalekie podróże w przyszłość i w przeszłość.
Z bardziej przyziemnych i nie tak bezczynnych zajęć muszę się przyznać do słabości wobec grabienia liści i odśnieżania. Z utęsknieniem czekam więc na śnieg, bo sprawę liście zaliczyłam celująco.
I oczywiście czytanie, ostatnio najchętniej felietonów, koniecznie na miękkiej kanapie, w towarzystwie ulubionej herbaty, zestawu sześciu mięciutkich poduszek i patery z ciasteczkami.
Pytanie 8.
Robisz sobie czasami prezenty? Kupujesz jakąś rzecz w sklepie czy jest to coś niematerialnego?
O tak, i myślę, że nawet dość często. Wiele z nich to prezenty niematerialne i te sprawiają mi równie wiele, a może nawet i więcej, radości. Lubię sobie sprezentować niespodziankę w postaci np. sobotniego śniadania w pewnej niezwykle uroczej kawiarni, której nie miałam okazji dawno odwiedzić. Ostatnio mi się to udało i smakowałam ten prezent przez niemal dwie godziny. Piękna muzyka, cudowne światło, poranny spokój, magia klepsydry odmierzającej czas zaparzenia herbaty, świeżutka bagietka, wspaniały miód... Ten prezent był mi bardzo potrzebny. Podobnie jak chwile spędzone zaraz potem w równie dawno nieodwiedzanej księgarni.
Regularnie i notorycznie obdarowuję się talerzykami, sztućcami, dzbanuszkami, filiżankami, wszystkim co wpadnie mi w oko podczas prezentowanych sobie wyjazdów do wspomnianego już wcześniej sklepu ze starociami. Mogę śmiało powiedzieć, że obsypuję się prezentami.
Znacznie gorzej to wygląda w przypadku np. ubrań. Nie znoszę przymierzalni, zwłaszcza montowanych tam luster i takie zakupy są dla mnie prawdziwą torturą.
Pytanie 9.
Lubisz zapachy? Twoje to fiołki czy ambra, pieprz czy drzewo sandałowe, a może akordy cytrusów?
Jak to możliwe, że trafiłaś bezbłędnie typując te zapachy?! Każdy z nich uwielbiam i z lubością daję się nimi otulać. Jest jednak taki zapach, którego szukam od lat i z wyjątkiem słabnącego niestety z wiekiem wspomnienia, nigdzie go nie odnalazłam. To zapach poziomkowej pomadki mojej Prababci. Maleńkie, pozłacane puzderko schowane było zawsze w szufladce szafki nocnej - otwierałam je kiedy tylko mogłam i wdychałam poziomkowe powietrze. To był zapach niezwykły, z nutą radości, słodyczy i, choć brzmi to pewnie patetycznie, po prostu miłości. Tak pachniała bowiem jedna z najważniejszych Osób w moim życiu. Myślę, że jeśli kiedykolwiek odnajdę ten zapach, to będzie to moment, gdy ponownie spotkają się nasze dusze.
Pytanie 10.
Aniu, jeżeli galeria to handlowa,czy malarstwa? I przy okazji - czy masz swój ulubiony obraz?
Aż mam ochotę napisać, że to pytanie tendencyjne, bo oczywiście, że galeria malarstwa. Nie znoszę tandety, tłumów, hałasu, zagubienia wśród nadmiaru zbytecznych przedmiotów, kiepskiej muzyki, przypadkowości i owczego pędu, a to wszystko króluje w galeriach handlowych. Omijam je jak tylko mogę. To absolutne zaprzeczenie jakiejkolwiek sztuki.
W tych prawdziwych dla mnie galeriach szukam ciszy, spokoju, zatrzymania w czasie. Mam wielką ochotę nakarmić wyobraźnię wrażeniami i myślami odczytywanymi z obrazów. Patrzeć i unosić się ponad rzeczywistość, trochę tak jak postaci z obrazów Chagalla... Nie mam ulubionego obrazu, tych które mi się podobają jest naprawdę wiele. Jednym z nich jest Drzewo życia Gustawa Klimta, podobnie jak większość jego prac. Bardzo podobają mi się obrazy Paula Klee, Modiglianiego (zwłaszcza Żółty sweter), niezmiennie zachwyca mnie Chagall oraz kapitalna kreska i widzenia świata Magritta, którego wystawę miałam okazję podziwiać w Londynie - zrobiła na mnie wielkie wrażenie.
Pytanie 11.
Aniu, czy wiesz co chciałabyś robić będąc uroczą starszą panią? Czy masz projekt na jesień życia?
Urocza starsza pani - ładnie brzmi, i właśnie tak chciałabym być nazywana kiedy przyjdzie pora. Prawdę mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałam, nie wybiegam myślami aż tak daleko do przodu, a może jednak powinnam? Zamykam więc teraz oczy i widzę siebie siedzącą na tarasie domku w Prowansji (albo Toskanii - prawdę mówiąc nie ma to znaczenia). Nie robię jednak szalików na drutach (choć umiem i lubię), ale czytam kolejną z książek, na które teraz wciąż nie mam czasu.
A tak szczerze i bardziej realnie, mam nadzieję, że nie ubędzie mi poczucia humoru, radości jakiej czerpię z życia i to duże dziecko, jakim nadal jestem teraz, będzie wciąż częścią mnie. I będę miała w końcu czas na te wszystkie przepisy, które teraz upycham w zakładkach licząc naiwnie, że znajdę na wszystkie czas.
Czy masz jakąś wymarzoną rzecz, prezent, który chciałabyś kiedyś znaleźć pod choinką?
Choć z pozoru pytanie wydaje się łatwe, tak naprawdę trudno mi na nie odpowiedzieć. Oczywiście jest nieskończona ilość rzeczy, na jakie miałabym ochotę, ale myślę sobie, że skoro ich nie mam i mimo to uważam się za szczęśliwą osobę, nie są mi potrzebne, a czasami wręcz byłyby zbytkiem. Zdecydowanie bardziej cieszy mnie możliwość obdarowywania innych i mam nadzieję, że będę miała do tego wciąż wiele okazji.
Choć z pozoru pytanie wydaje się łatwe, tak naprawdę trudno mi na nie odpowiedzieć. Oczywiście jest nieskończona ilość rzeczy, na jakie miałabym ochotę, ale myślę sobie, że skoro ich nie mam i mimo to uważam się za szczęśliwą osobę, nie są mi potrzebne, a czasami wręcz byłyby zbytkiem. Zdecydowanie bardziej cieszy mnie możliwość obdarowywania innych i mam nadzieję, że będę miała do tego wciąż wiele okazji.
Jest jednak coś co mi się marzy ponad wszystko. Pewien zestaw z dożywotnią gwarancją - to komplet składający się ze zdrowia, spokoju i harmonii ozdobionej czerpaną z każdego dnia radością. Gdyby był jeszcze dostępny w wersji z różowymi okularami, byłabym przeszczęśliwa.
A schodząc z marzeń na ziemię, tak materialnie, to zdecydowanie nowy laptop. Mój Staruszek już doprawdy ciągnie resztką sił nadszarpniętych przez wiele niebliczalnych z mojej strony eskcesów i obawiam się, że jego chwile są policzone. Jeśli więc na blogu nastanie niepokojąco dłuższa przerwa, to znaczy, że przeszedł na drugą stronę mocy.... Co wtedy?
Za tło do naszej rozmowy i jednocześnie kulinarny temat naszego grudniowego spotkania posłużyła Charlotte - deser, który pomimo podobnej nazwy nie ma nic wspólnego z naszą polską szarlotką. Pomysłodawczynią deseru była francuska kucharka Marie Antoine Careme. Ponoć nazwała go na cześć królowej Charlotty, żony Jerzego III. Klasyczna wersja Charlotte to krem, zastudzony w formie wyłożonej biszkoptami lub innym ciastem.
Chciałam, żeby moja Charlotte wpisała się smakiem w świąteczny klimat, połączyłam więc czekoladę i żurawiny. Zamiast klasycznych biszkoptów, upiekłam ich kakaową wersję i nasączyłam je domowym likierem pomarańczowo-kawowym. Środek deseru wypełniają mus czekoladowy i żurawinowy. Wierzch ozdobiłam żurawiną w cukrze - jest fantastyczna - dla mnie ten sposób podawania żurawiny jest zdecydowanie najsmaczniejszym odkryciem sezonu. Musicie koniecznie spróbować!
Całość przewiązałam czekoladową wstążką. Było pysznie. Smaki cudownie się uzupełniały - intensywność musu przełamana żurawiną, aromatem pomarańczy i likieru, chrupiące cukrowe kuleczki żurawinowe i pysznie chrupiąca czekoladowa wstążka - cudownie rozkoszny finał!
KAKAOWE BISZKOPTY I SPODY
3/4 filiżanki mąki
1/4 filiżanki kakao
5 jajek - oddzielnie żółtka i białka
3/4 szklanki drobnego cukru
Mąkę przesiać razem z kakao. W misce ubić na sztywno białka. W oddzielnym naczyniu ubić na jasną, puszystą masę żółtka z cukrem. Połączyć z ubitą pianą i delikatnie wymieszać. Wsypać mąkę z kakao i delikatnie wymieszać, by składniki się połączyły, ale piana zbyt nie opadła.
Przełożyć do rękawa cukierniczego z gładką końcówką o średnicy 1 cm. Przygotować dwie blachy do pieczenia i wyłożyć je papierem do pieczenia. Na jednym z nich narysować dwa koła o średnicy 15 cm, na drugim dwa długie paski o wysokości ok. 8 cm. Posypać delikatnie cukrem pudrem, aby ciasto nie przywarło podczas pieczenia. Wyciskać ciasto spiralnie, aby wypełniło powierzchnię zaznaczonych kół. Z reszty wyciskać niezbyt grube wałki na biszkopty zachowując ok 1 cm odstępu.
Wstawiać do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec ok. 10 minut lub do momentu, gdy przejdą pozytywnie test suchego patyczka.
MUS CZEKOLADOWY
1/2 łyżeczki żelatyny
1 łyżeczka zimnej wody
115 g gorzkiej czekolady (użyłam Lindt 70%)
3 łyżki mleka
1 jajko
180 ml śmietany kremówki
3 łyżki cukru
Czekoladę stopić w kąpieli wodnej razem z mlekiem. Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie, a gdy napęcznieje przełożyć do jeszcze ciepłej masy czekoladowej i dokładnie wymieszać. Lekko przestudzić, wbić jajko i dokładnie połączyć. Śmietanę wraz z cukrem ubić na sztywno, a następnie delikatnie wymieszać z masą czekoladową. Odstawić na chwilę do przestudzenia.
MUS ŻURAWINOWY
115 g świeżej lub mrożonej żurawiny
1/4 szklanki cukru
1/4 szklanki soku pomarańczowego
1 łyżeczka startej skórki z pomarańczy
1/4 łyżeczka imbiru
1-2 łyżki likieru pomarańczowego (u mnie domowy kawowo-pomarańczowy)
1/2 łyżeczki żelatyny
1 łyżka soku pomarańczowego
180 ml śmietany kremówki
Żelatynę namoczyć w łyżce soku pomarańczowego. Do rondelka z grubym dnem przelać sok pomarańczowy, wsypać żurawinę i dodać skórkę pomarańczową, imbir i cukier. Gotować na małym ogniu - owoce zaczną pękać, od tego momentu gotować jeszcze ok. 10-15 minut. Znaczna część płynu odparuje i masa zacznie gęstnieć jak dżem. Pod koniec dolać likier i zamieszać. Zdjąć z ognia. Dodać napęczniałą żelatynę, mieszać aż się rozpuści i połączy z resztą masy.
Śmietanę ubić na sztywno i delikatnie połączyć z przestudzoną masą żurawinową. Wymieszać i odstawić.
ŻURAWINY W CUKRZE
1 szklanka świeżych lub mrożonych żurawin (użyłam świeżych)
1 szklanka wody
1 szklanka cukru
ok. 1/4 szklani drobnego cukru do wypieków lub cukru pudru.
W małym rondelku zagotować wodę z cukrem. Gdy zacznie wrzeć zdjąć z ognia i natychmiast wrzucić do syropu żurawiny. Odstawić na całą noc do lodówki. Następnego dnia odcedzić na sicie. Do miski wsypać cukier do wypieków lub cukier puder i obtoczyć w nim żurawiny. Rozłożyć do wyschnięcia na folii lub pergaminie na minimum 1 godzinę.
WYKOŃCZENIE
Przygotować tortownicę o średnicy 21 cm, dno wyłożyć folią. Na spodzie ułożyć jeden z krążków ciasta biszkoptowego i nasączyć go likierem (u mnie pomarańczowo-kawowy). Pałeczki biszkoptów ułożyć wokół obręczy tortu. Nałożyć mus czekoladowy, a na nim położyć drugi blat biszkoptowy - również nasączony likierem. Kolejną warstwę stanowi mus żurawinowy. Całość pokryć polewą czekoladową (przepis tu - klik - zrobiłam 1/3 porcji), a gdy zastygnie ozdobić żurawinami w cukrze. Jeśli macie dostęp do ozdobnych folii do czekolady, możecie przygotować czekoladową wstążkę. Gotową Charlotte odstawić na minimum 6 godzin do lodówki, a najlepiej na całą noc.
* cytowane przepisy pochodzą z kilku miejsc -oto one: klik, klik, klik,
A schodząc z marzeń na ziemię, tak materialnie, to zdecydowanie nowy laptop. Mój Staruszek już doprawdy ciągnie resztką sił nadszarpniętych przez wiele niebliczalnych z mojej strony eskcesów i obawiam się, że jego chwile są policzone. Jeśli więc na blogu nastanie niepokojąco dłuższa przerwa, to znaczy, że przeszedł na drugą stronę mocy.... Co wtedy?
Za tło do naszej rozmowy i jednocześnie kulinarny temat naszego grudniowego spotkania posłużyła Charlotte - deser, który pomimo podobnej nazwy nie ma nic wspólnego z naszą polską szarlotką. Pomysłodawczynią deseru była francuska kucharka Marie Antoine Careme. Ponoć nazwała go na cześć królowej Charlotty, żony Jerzego III. Klasyczna wersja Charlotte to krem, zastudzony w formie wyłożonej biszkoptami lub innym ciastem.
Chciałam, żeby moja Charlotte wpisała się smakiem w świąteczny klimat, połączyłam więc czekoladę i żurawiny. Zamiast klasycznych biszkoptów, upiekłam ich kakaową wersję i nasączyłam je domowym likierem pomarańczowo-kawowym. Środek deseru wypełniają mus czekoladowy i żurawinowy. Wierzch ozdobiłam żurawiną w cukrze - jest fantastyczna - dla mnie ten sposób podawania żurawiny jest zdecydowanie najsmaczniejszym odkryciem sezonu. Musicie koniecznie spróbować!
Całość przewiązałam czekoladową wstążką. Było pysznie. Smaki cudownie się uzupełniały - intensywność musu przełamana żurawiną, aromatem pomarańczy i likieru, chrupiące cukrowe kuleczki żurawinowe i pysznie chrupiąca czekoladowa wstążka - cudownie rozkoszny finał!
KAKAOWE BISZKOPTY I SPODY
3/4 filiżanki mąki
1/4 filiżanki kakao
5 jajek - oddzielnie żółtka i białka
3/4 szklanki drobnego cukru
Mąkę przesiać razem z kakao. W misce ubić na sztywno białka. W oddzielnym naczyniu ubić na jasną, puszystą masę żółtka z cukrem. Połączyć z ubitą pianą i delikatnie wymieszać. Wsypać mąkę z kakao i delikatnie wymieszać, by składniki się połączyły, ale piana zbyt nie opadła.
Przełożyć do rękawa cukierniczego z gładką końcówką o średnicy 1 cm. Przygotować dwie blachy do pieczenia i wyłożyć je papierem do pieczenia. Na jednym z nich narysować dwa koła o średnicy 15 cm, na drugim dwa długie paski o wysokości ok. 8 cm. Posypać delikatnie cukrem pudrem, aby ciasto nie przywarło podczas pieczenia. Wyciskać ciasto spiralnie, aby wypełniło powierzchnię zaznaczonych kół. Z reszty wyciskać niezbyt grube wałki na biszkopty zachowując ok 1 cm odstępu.
Wstawiać do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec ok. 10 minut lub do momentu, gdy przejdą pozytywnie test suchego patyczka.
MUS CZEKOLADOWY
1/2 łyżeczki żelatyny
1 łyżeczka zimnej wody
115 g gorzkiej czekolady (użyłam Lindt 70%)
3 łyżki mleka
1 jajko
180 ml śmietany kremówki
3 łyżki cukru
Czekoladę stopić w kąpieli wodnej razem z mlekiem. Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie, a gdy napęcznieje przełożyć do jeszcze ciepłej masy czekoladowej i dokładnie wymieszać. Lekko przestudzić, wbić jajko i dokładnie połączyć. Śmietanę wraz z cukrem ubić na sztywno, a następnie delikatnie wymieszać z masą czekoladową. Odstawić na chwilę do przestudzenia.
MUS ŻURAWINOWY
115 g świeżej lub mrożonej żurawiny
1/4 szklanki cukru
1/4 szklanki soku pomarańczowego
1 łyżeczka startej skórki z pomarańczy
1/4 łyżeczka imbiru
1-2 łyżki likieru pomarańczowego (u mnie domowy kawowo-pomarańczowy)
1/2 łyżeczki żelatyny
1 łyżka soku pomarańczowego
180 ml śmietany kremówki
Żelatynę namoczyć w łyżce soku pomarańczowego. Do rondelka z grubym dnem przelać sok pomarańczowy, wsypać żurawinę i dodać skórkę pomarańczową, imbir i cukier. Gotować na małym ogniu - owoce zaczną pękać, od tego momentu gotować jeszcze ok. 10-15 minut. Znaczna część płynu odparuje i masa zacznie gęstnieć jak dżem. Pod koniec dolać likier i zamieszać. Zdjąć z ognia. Dodać napęczniałą żelatynę, mieszać aż się rozpuści i połączy z resztą masy.
Śmietanę ubić na sztywno i delikatnie połączyć z przestudzoną masą żurawinową. Wymieszać i odstawić.
ŻURAWINY W CUKRZE
1 szklanka świeżych lub mrożonych żurawin (użyłam świeżych)
1 szklanka wody
1 szklanka cukru
ok. 1/4 szklani drobnego cukru do wypieków lub cukru pudru.
W małym rondelku zagotować wodę z cukrem. Gdy zacznie wrzeć zdjąć z ognia i natychmiast wrzucić do syropu żurawiny. Odstawić na całą noc do lodówki. Następnego dnia odcedzić na sicie. Do miski wsypać cukier do wypieków lub cukier puder i obtoczyć w nim żurawiny. Rozłożyć do wyschnięcia na folii lub pergaminie na minimum 1 godzinę.
WYKOŃCZENIE
Przygotować tortownicę o średnicy 21 cm, dno wyłożyć folią. Na spodzie ułożyć jeden z krążków ciasta biszkoptowego i nasączyć go likierem (u mnie pomarańczowo-kawowy). Pałeczki biszkoptów ułożyć wokół obręczy tortu. Nałożyć mus czekoladowy, a na nim położyć drugi blat biszkoptowy - również nasączony likierem. Kolejną warstwę stanowi mus żurawinowy. Całość pokryć polewą czekoladową (przepis tu - klik - zrobiłam 1/3 porcji), a gdy zastygnie ozdobić żurawinami w cukrze. Jeśli macie dostęp do ozdobnych folii do czekolady, możecie przygotować czekoladową wstążkę. Gotową Charlotte odstawić na minimum 6 godzin do lodówki, a najlepiej na całą noc.
* cytowane przepisy pochodzą z kilku miejsc -oto one: klik, klik, klik,
Aniu,śliczna charlotte,śliczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPodziwiam!
Dziękuję za wspólne rozmawianie,pieczenie,gotowanie.Za cały szczęśliwy z Tobą rok!
Ciasto wygląda naprawdę wyjątkowo;) Gratuluje pomysłu ;)
OdpowiedzUsuńWspaniałe zwierzenia!dają wiele do myślenia,zatrzymania,oglądnięcia za siebie i przeanalizowania dotychczasowego,niekiedy niezbyt poukładanego życia.Dziękuję Wam za to.Za ten piękny wpis,Wasze myśli i odczucia.a Tobie Anno-Mario z całego serca zazdroszczę podróży do Francji/moje wielkie marzenie;)
OdpowiedzUsuńZapomniałabym,wyśmienity deser!
Pozdrawiam ciepło!
M.
Amber! Dziękuję - za wszystko! Czuję się bogatsza o jeden niezwykły rok i nieśmiało, choć z wielką radością i nadzieją czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńCałusy!
DarkANGELika! Bardzo dziękuję i pozdrawiam!
Monisiu! Jak miło to czytać - a więc jednak da się ten post przeczytać za jednym razem :D
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego! Serdecznie Cię pozdrawiam!
Kochana, tyle wątków... Fascynująca lektura! smakowite kąski!
OdpowiedzUsuńUdanego Sylwestra i Nowego roku dobrego jak czekolada :D
Piękna rozmowa - przeczytałam z przyjemnością. Szczególnie odpowiedzi na pytania 8 i 9 są urocze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Auroro! Cieszę się, że smakowałaś lekturę - dziękuję:)
OdpowiedzUsuńA dla Ciebie - niech ten Nowy Rok będzie pełen magii;)
Haniu! Jak mi miło - dziękuję Ci bardzo, że znalazłaś czas na "wsłuchanie się" w nasze rozmowy!
OdpowiedzUsuńNajlepszego dla Ciebie!
Anno-Mario, Twoje zwierzenia przeczytałam z zainteresowaniem, popijając ulubioną kawę. :)
OdpowiedzUsuńMiło było dowiedzieć się o Tobie więcej.
Dla mnie także czas wolny to czas spędzany z moim dzieckiem.Tych chwil wolnych mamy w dzisiejszych czasach tak mało.
Ściskam Cię ciepło, zyczę wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku i nowego laptopa!
A charlotte - to musi być obłędne w smaku - połączenie czekolady i żurawiny,czego chcieć więcej?:)
wow ,ale ciacho !!!! Jasny gwint Ania-Maria ty jesteś strasznie zdolna bestyjka
OdpowiedzUsuńA 12 pytań to uczta dla duszy jak sie czyta
Majano! Dziękuję - takie słowa cieszą niezwykle - wczytanie się w nasze rozmowy zabiera jednak czas - dziękuję, że go znalazłaś i poświęciłaś na lekturę:)
OdpowiedzUsuńSmak Charlotte przerósł moje oczekiwania - smakuje cudownie!
I Tobie życzę, aby Nowy Rok był rokiem spełniania kolejnych marzeń:)
margot! Bestyjka - :DDD, wiesz dawno mnie nikt tak uroczo nie nazwał:D, ale zważywszy na Autorkę, poczytuję to sobie jako komplement!
OdpowiedzUsuńUściski Kochana!
a pewnie ,że komplement i to taki z najwyższej półeczki:)))
OdpowiedzUsuńIO niech się spełni to co chcesz, żeby się spełniło , buziole
Idealny na Nowy Rok!
OdpowiedzUsuńmargot! Od Ciebie wszystko przyjmuję;) A przede wszystkim te życzenia - niech spełnią i Twoje i moje!
OdpowiedzUsuńSue! Tak, masz rację, idealne! Wszystkiego dobrego:)
Dziewczyny (Ania i Amber)! Świetny pomysł na materiał! Bardzo fajna forma i trafny czas, w którym go opublikowałyście. Akurat teraz ma się ochotę do zwierzeń, podsumowań... lub do przeczytania takiej ciekawej rozmowy.
OdpowiedzUsuńDzięki wielki!
Przyznam się szczerze, że będę czytała na raty, ale za każdym razem z równie dużą przyjemnością.
Kasia
Kasiu! Jak miło, jak miło czytać co napisałaś - dziękujemy!
OdpowiedzUsuńSystem ratalny jak najbardziej dopuszczalny;)
Serdeczności przesyłam!
Żurawinę w cukrze biorę w ciemno! I masz rację - Julia to żadna rola, a Magritte'a cenię i ja :)
OdpowiedzUsuńTwórczych działań w nowym roku i... szczęścia, Aniu!
An-no! Trafna decyzja - ta żurawina w cukrze to absolutny rarytas! Bierz wszystko:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia - i dla Ciebie wszystkiego dobrego! Serdeczności Aniu!
powtórzę się- odważne jesteście!!! mnóstwo rzeczy się o Tobie i o Amber dowiedziałam, miło jest poznać Was bliżej:)
OdpowiedzUsuńbuziaki
Wspaniała rozmowa i bardzo miło mi poznać Cię w taki choc sposób. Życzę by wszelkie marzenia spełniły Ci się w Nowym Roku. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiegusku! Odważne?! Wiesz, nie myślałam o tym w ten sposób, ale może masz rację - czasami szczerość wymaga odwagi!
OdpowiedzUsuńPozdrawia Cię:)
wilczyco-Ago! I ja dziękuję za spotkanie. Najlepsze życzenia noworoczne przesyłam!
@Aniu, miło mi Cię lepiej poznać :) Bardzo zaciekawiły mnie rozmowy z Twoim synkiem, może kiedyś uchylisz rąbek waszego wspólnego świata? Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę wielu dalszych wspaniałych wpisów w nadchodzącym roku!
OdpowiedzUsuńBliskość, ciepło, wspólne świętowanie... to jest kwintesencja tych dni. Wasz dialog jest wzruszający... i inspirujący ;-) Życzę Wam samych takich chwil w nowym 2012 roku, niech Wam się szczęści, niech ciepło wypełnia Wasze serca! Dziewczyny, jesteście wspaniałe!!!
OdpowiedzUsuńBasiu! A mnie miło niezmiernie czytać to, co napisałaś.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku - niech będzie taki, na jaki czekasz!
Pozdrowienia!
Inkwizycjo! Dziękujemy - nie wiem jak Amber, ale ja się radośnie zarumieniłam;)
OdpowiedzUsuńNajlepszego!!!
Oj, cudowności! Strasznie podobają mi się kolory tortu :)
OdpowiedzUsuńKucharczko! Dziękuję za odwiedziny i przesyłam życzenia noworoczne - wszystkiego dobrego!!!
OdpowiedzUsuńAniu,
OdpowiedzUsuńwspaniała jest ta Wasza rozmowa. Szczerość, refleksje, chwila zadumy... tu jest wszystko, czego coraz mniej na codzień. Cieszę się, że mogłam trochę lepiej Cię poznać. A charlotte... uwielbiam tę formę ciasta. Bardzo podoba mi się ten mus żurawinowy. Takimi żurawinami w cukrze zajadamy się jak cukierkami przez cały grudzień. Takie żurawiny zawsze robiła moja amerykańska ciotka i jej przepis kiedyś zagościł w domu moich rodziców, a potem w naszym. Ściskam Cię mocno. Niech ten rok będzie dla Ciebie piękny.
Lo! Piękne słowa na koniec roku - bardzo Ci za nie dziękuję! Tylko dobrych i dających nadzieję chwil w Nowym Roku dla Ciebie i Twoich bliskich! I niech nam się nareszcie uda spotkać;)
OdpowiedzUsuńcudowna
OdpowiedzUsuńPs: Magicznego Roku 2012 Ci życzę;*
Olciaky! Dziękuję! I dla Ciebie niech to będzie piękny rok!
OdpowiedzUsuńPrzepiekne zdjecia :) i same pysznosci!
OdpowiedzUsuńBuziaki i wszystkiego naj w Nowym Roku ;*
Mysiu! Dziękuję:) I dla Ciebie - najlepszego!
OdpowiedzUsuńCharlotte zjawiskowa. Chcę Ci podziękować za wszystkie te niesamowite doznania na Twoim blogu. Dzięki Twojej wrażliwości moje życie jest bogatsze. Ściskam serdecznie!
OdpowiedzUsuńBeato! Zjawiskowo się zarumieniłam - bardzo Ci dziękuję!
OdpowiedzUsuńCałusy:*
Twoja Charlotte wygląda obłędnie...:))) chętnie bym zjadła kawałek, resztę bym zostawiła żeby oglądać..;) <3 dobrej zabawy dzisiaj!
OdpowiedzUsuńJ
Aniu na razie nasyciłam się zdjęciami - cudownie. W wolnej chwili poczytam, bo bardzo jestem ciekawa tych Waszych rozmów.
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku.
Miło spędziłam czas na czytaniu. Aniu miłego roku Ci życzę pełnego spełnionych marzeń!
OdpowiedzUsuńUn postre delicioso! feliz año nuevo! un beso
OdpowiedzUsuńJust! A ja chętnie bym Ciebie poczęstowała! I dla Ciebie - najlepszego!
OdpowiedzUsuńKarolino! To miłe - dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam!
Kamilo! Dziękuję - dobrze wiedzieć, że są Osoby czytające nawet takie długie wpisy! Serdeczości!
Eva! Muchos gracias! Feliz ano! Un beso!
jak zawsze mnie zachwycasz swoimi zdjęciami!
OdpowiedzUsuńtaka forma wywiadu to bardzo ciekawy sposób na trochę bliższe Was poznanie :)
Najlepszego w Nowym Roku!
Aniu,to jest wspanialy wpis:-) Bardzo piekna rozmowa, cudowne slowa, mysli,uczucia...
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku !!!
Samych pieknych chwil, duzo szczescia, zdrowka i usmiechu:-)
Jeszcze chcialam dodac, ze ciasto jest imponujaco piekne:-)
OdpowiedzUsuńJeszcze chcialam dodac, ze ciasto jest imponujaco piekne:-)
OdpowiedzUsuńKaś! Dziękuję bardzo - niezmiernie mi miło:) Wszystkiego dobrego w Nowy Roku!
OdpowiedzUsuńAga! Cieszę się bardzo, że podoba Ci się nasza rozmowa! I dla Ciebie - wszystkiego dobrego:)
Potrójnie pozdrawiam:D
Pięknego roku, tego co zaraz przyjdzie. :-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem czym będziesz nas w w nim rozpieszczać. :-)
Ciepło pozdrawiam :-)
Między nami Aniami.... Będę się powtarzała... To samo napisałam do drugiej Ani... Ja będę tą trzecią ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Wam wielu rzeczy, ale najbardziej tego, że potraficie mieć ze sobą taki kontakt! Umiecie znaleźć czas na wspólne pogaduszki i gotowanie "tu i tam". Wiem ile dzieli Was kilometrów i to jeszcze bardziej zadziwia i wzbudza jeszcze większą zazdrość! Tylko się od Was uczyć :) Pzdr gorąco w ten ostatni wieczór Starego Roku, życząc Tobie i Twojej Rodzinie wiele szczęścia w Nowym, już 2012 Roku :) Aniado
Aniu, w Nowym Roku życzę ci samych udanych dni, dużo radości i uśmiechu na co dzień!
OdpowiedzUsuńTaki deser to szczyt pyszności! aż mi ślinka cieknie teraz:)))
A wywiad zostawiam sobie do przeczytania na jutro:) buziaki:*
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku kochana, Tobie i Twoim najbliższym!
OdpowiedzUsuńKrokodylu! Ba, żebym to ja sama wiedziała?! Planów wiele, a co z nich wyjdzie smacznego? Zobaczymy!
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia w Nowym Roku:)
Aniu Kochana! Między nami Aniami, powiem Ci, że to wyjątkowe uczucie, teraz to już część mnie, bez której nie wyobrażam sobie Nowego Roku, i kolejnych! Cieszę się, że TU I TAM wzbudza pozytywne emocje, że tylu z Was nam kibicuje, czyta, pisze. To wyjątkowy prezent i wyróżnienie! A odległość nie jest jak się okazuje żadną przeszkodą:) Dziś, gdy większość z nas pędzi do przodu z "z klapkami na oczach" takie zatrzymanie, rozmowy zyskują bezcenną wartość...
Dziękuję Ci za tyle ciepłych, szczerych słów, za moje sopockie-nadmorskie marzenie i mam nadzieję, że w Nowym Roku będzie więcej okazji do pobycia razem, nawet na odległość:)
Wszystkiego dobrego - oby dla nas wszystkich to był piękny rok!
Gosiu! Jaka to miła świadomość, że będę miała jutro tak miłego Gościa jak Ty;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Ciebie i Pana Niedźwiedzia! Pozdrawiam Was:)
Paulino! Jak miło, że wpadłaś - dziękuję! I dla Ciebie samych wspaniałych chwil!
Piekna rozmowa Aniu. Zycze Ci wielu takich pieknych i niezapomnianych rozmow w Nowym Roku z bliskimi.
OdpowiedzUsuńUsciski!
PS deser oczywiscie zapierach dech...! I te zdjecia. Przepiekne!!!
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńAgnieszko! Piękne rozmowy to jedna z wielu rzeczy, na jakie znów mam wielką nadzieję w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego:)
Olu! Bardzo dziękuję! I dla Ciebie najlepszego życzę:)
Deserek wygląda przepysznie! A co do pytani, fajnie było poczytać i dowiedzieć się więcej o Tobie:)
OdpowiedzUsuńDuzo szczęścia i radości w Nowym Roku!
Atino! Dziękuję za noworoczną wizytę i miłe słowa! Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńnajlepsze zyczenia moja ty najsmaczniejsza blogerko;)coby rok 2012 mial zapach wanilii;)
OdpowiedzUsuńCudowne ciasto, a jeszcze cudowniejsze rozmowy! Cudownego Nowego Roku :)
OdpowiedzUsuńA z krainy mirabelek! Wow, ale mi się radośnie zrobiło:D Dziękuję! zapach wanilii uwielbiam, więc niech nam tak pachnie! Uściski Ci przesyłam serdeczne:)
OdpowiedzUsuńflusso! Bardzo mi miło! Dziękuję za noworoczną wizytę i życzenia! Wszystkiego dobrego!
Znowu patrzę na Twoje zdjęcia, czytam Twoje przemyślenia i wiem, że o nas dbasz, to niesamowite :) Dobra dusza z Ciebie musi być, więc życzę Ci dobra w najczystszej, najpiękniejszej i najpyszniejszej postaci :)
OdpowiedzUsuńfuNi!ta! Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Tak mi się miło zrobiło! I niech się spełnią nasze życzenia!
OdpowiedzUsuńpodoba mi się takie zatrzymywanie czasu. i te słodkości cudowne.
OdpowiedzUsuńAsiejko! Lubię zatrzymanie w czasie:) Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńKulinarny majstersztyk, podziwiam. Podobnych cudów w Nowym Roku życzę.
OdpowiedzUsuńMoniko! Witaj:) Bardzo mi miło czytać takie pochlebne słowa - dziękuję! Najlepszego w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
bardzo efektowny torcik :)
OdpowiedzUsuńAnno-Mario z okazji Nowego Roku samych ciepłych chwil, cudnych zapachów, inspirujących obrazów i jak najwięcej tak pięknych słów i przemyśleń jak w tym poście:)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego!
Dusia! Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKonwalie w kuchni! Jak miłe życzenia - oby się spełniły! Wszystkiego dobrego:)
Post rzeczywiście do poczytania w odcinkach, a do tego jeszcze druga część u Amber... ale to dobrze :-) A do tego dwa piękne ciasta. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, jeszcze wielu takich rozmów i udanych wypieków!
OdpowiedzUsuńMam cierpliwość. Mam czas.
OdpowiedzUsuńJutro rano zaparzę filiżankę kawy i tutaj wrócę.
Serdeczności :*
Bee! Taki nasz mały spisek, żeby zatrzymać Was u siebie na dłużej;DDD
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla Ciebie!
Polko! To Ty masz wszystko co trzeba! Szczęściara:)
Najlepszego!
Aniu, ciasto cudne, proste, bajeczne i wykwintne zarazem. Szczególnie zachwycił mnie mus żurawinowy, ma taki kolor, że wprost napatrzeć się nie można!
OdpowiedzUsuńA wywiad z Anną? Mądre pytania - mądre odpowiedzi, godne najwyższego szacunku szczerość i gotowość do tak osobistych wyznań...
Wszystko co najlepsze niech Cie spotyka w tym Nowym Roku, no i koniecznie chcę Ci życzyć nowego laptopa i odnalezienia TEGO poziomkowego babcinego zapachu. :)
Kasiu! Witaj w Nowy Roku! Niech upływa w rytmie, jakiego potrzebujesz!
OdpowiedzUsuńMus żurawinowy jest pyszny - polecam Ci go także w wersji solo, to wyjątkowy deser!
A rozmowa, tak jak pisałam, ma dla nas szczególne znaczenie. Była jak podróż, z której wraca się bogatszym o wiele bezcennych doznań.
Dziękuję za tak miłe słowa i serdecznie Cię pozdrawiam!
Tak jak pisałam już u Amber czytając wasze pytania i odpowiedzi odnosi się wrażenie, że jesteście tuż obok,przy sąsiednim stoliku, popijacie aromatyczną kawę, zajadacie obłędny deser a ja z wypiekami chłonę wasze słowa...piękne słowa :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w Nowym Roku! Niech będzie opływał w same dobre emocje i spełniał marzenia choćby były nie wiem jak nierealne :)
Szarlotku! A wiesz, że my tak właśnie to czujemy i na takim polega właśnie magia takich wspólnych chwil, nawet jeśli mimo wszystko dzielą nas setki kilometrów!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za taką serdeczną wizytę i piękne życzenia! Niech się spełniają, i Twoje i nasze!
Pozdrowienia!
Wspaniały i szalony pomysł! :) Wasze rozmowy są bardzo 'Wasze' - trudno czasem o większą naturalność i dopasowanie niż Wasze relacje i konfrontacje :) Cudownie umiliłyście mi ostatnie dni - dopiero teraz się przyznaję, że czytałam :)pozdrawiam noworocznie :)
OdpowiedzUsuńMadziu! Dziękujemy! Bardzo sobie cenimy takie słowa jak Twoje, a mając Ciebie za Czytelniczkę czujemy się jeszcze bardziej szczęśliwe!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego! Cmok:*
A ja tak późno się odnajduję bo adwent, święta i sylwester to zawsze moje wewnętrzne i bardzo wymagajace tygodnie:)
OdpowiedzUsuńAle wróciłam i życzę ci Cudna Istoto tak samo cudnego roku...pięknie jest kiedy każdego roku możemy odkrywać nowy cud a każdego dnia taki mały swój powszedni promyk...i tego życzę:)
A ja tak późno się odnajduję bo adwent, święta i sylwester to zawsze moje wewnętrzne i bardzo wymagajace tygodnie:)
OdpowiedzUsuńAle wróciłam i życzę ci Cudna Istoto tak samo cudnego roku...pięknie jest kiedy każdego roku możemy odkrywać nowy cud a każdego dnia taki mały swój powszedni promyk...i tego życzę:)
Trzcinowisko! I brak mi słów - takie piękne, szczere słowa - dziękuję! I Tobie niech każdy dzień zabłyśnie promykiem:)
OdpowiedzUsuńWhat a gorgeous charlotte! It is beautiful and looks really tempting. A divine dessert.
OdpowiedzUsuńHappy New Year!
Cheers,
Rosa
Rosa! It tasted divine! I'm so glad you like it!
OdpowiedzUsuńAll the best in the New Year!
Cheers:)
Chciałabym krzyczeć tak głośno z zachwytu jak tylko potrafię! To jest prawdziwe dzieło sztuki, koniecznie do zrobienia i spróbowania. Pomyślności w Nowym Roku ;)
OdpowiedzUsuńburczymiwbrzuchu! Ależ proszę bardzo;D
OdpowiedzUsuńNajlepsze życzenia noworoczne!
wygląda bajecznie!!!
OdpowiedzUsuńmusi być pyszny...
pozdrawiam
http://wszystkoogotowaniuks.blogspot.com
Justyno! Witaj:) Dziękuję za zaproszenie i życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńKachna! O tak, charlotte smakowała cudownie! Pozdrawiam:)
Pysznie, ślicznie i jeszcze krok po kroku.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zroobiłam charlotte i chyba muszę to nadrobić bo efekt jest wspaniały!!!
ja też blogguję - www.natchniona.pl
Pozdrowienia
Weronika
Wero! Witaj:) Zachęcam bardzo do zrobienia charlotte i dziękuję za miłe słowa!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię:)
Chryste Jedyny! Się pytam com Ci uczyniła Kucharnio, że tylko na zdjęcia zdana jestem, że skosztować, ani nawet zobaczyć na żywo nie mogę, hę? Czym, no czym?....:-)Pięknie, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńTa charlotte jest nieziemska, wylądowała na mojej liście potencjalnych tortów urodzinowych (jest ich kilka, ale chyba lepiej zrobić więcej imprez, niż z któregoś rezygnować?). A Twoja rozmowa z Amber mnie zaskoczyła, na razie raczej przeleciałam wzrokiem, niż przeczytałam, ale odsłaniasz w niej zupełnie nieznane swoje strony (i myślę tu oczywiście także o Twojej blogowej osobowości, a nie tylko o wrażeniach z naszej krótkiej osobistej znajomości). No i chyba będę musiałam teraz jednak przeczytać Adę, a ona jest taka gruba...
OdpowiedzUsuńSabienne! Ależ ja to właśnie specjalnie zrobiłam, żeby każdy łasuch mógł sobie taką pyszną Charlotte upiec w domu;D Do dzieła zatem!
OdpowiedzUsuńUściski noworoczne!
KaroLina! O proszę moja Charlotte trafiła na listę - trzymam kciuki za jej korzystne notowania;D Choć podobnie jak Ty uważam, że lepiej zrobić więcej imprez, żeby wszystkie propozycje wypróbować!
A ja myślałam, że Ty mnie przejrzałaś na wylot! Drżę zatem niepewności co odczytasz w moich odpowiedziach:)
A Ada koniecznie do przeczytania - wciąga i przestaje się myśleć o jej okazałych gabarytach!
Pozdrowienia!
Ty się bój ;) ja już teraz będę wpadać nieustannie (kolejnego kursu nie planuję) :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPaulina! Oj boję się, bo Ty się zapowiadasz, a ja teraz czasu zupełnie nie mam, ale mam nadzieję, ze może jakieś zaległości masz w czytaniu u mnie ;D, a ja dam radę w tym czasie coś nowego napisać...
OdpowiedzUsuńI cieszę się, cieszę naprawdę!
Uściski:*
Świetny pomysł z tym wywiadem:) I cudo to czekoladowe! Cudooo!!! Szczęścia życzę, po prostu:)
OdpowiedzUsuńNieśko! Witaj:) Miło czytać Twoje słowa:) Tobie też - szczęścia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ciekawa rozmowa i świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńWykrywaczu! Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAniu, miałyście świetny pomysł z ta rozmową:)
OdpowiedzUsuńCudownie, że tak dużo o sobie powiedziałaś. Tyle ciepła od Ciebie bije ...
A charlotte - może odważę się zrobić?
Pozdrawiam serdecznie!
Kasiu! Jakie miłe odwiedziny - dziękuję Ci!
OdpowiedzUsuńTy jesteś mistrzynią precyzyjnej, koronkowej roboty, więc Charlotte nie wymaga od Ciebie odwagi, może jedynie czasu, żeby ją zrobić;)
Uściski!!!
Kochana przeczytałam ten post niezliczona ilość razy .... to była czysta przyjemność ....fajnie, choc troszkę poznać Ciebie, Twoje tradycje i upodobania:) ...a charlotte, oj chyba się nie odważę ...bo tak piekna raczej mi nie wyjdzie:)
OdpowiedzUsuńJolu! Dziękuję Ci - sama nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńJedno jest pewne - taka charlotte to żaden wyczyn, a patrząc na Twoje torty, jestem przekonana, że nie trzeba Ci do niej odwagi, jedynie pełnej listy składników:)
Uściski!
Aniu, przeczytałam już dawno temu wszystkie 12 punkty, ale komentarz piszę dopiero dzisiaj.
OdpowiedzUsuńAniu niezmiennie jesteś dla mnie ciekawą, intrygującą, nieco tajemniczą,a czasami zaskakującą osobą. Niezmiernie mi miło, że miałam okazję poznać Cię nie tylko tutaj w Kucharni, ale też w realu :)
Pozdrawiam
Ewo! A mnie ciekawi, czym Cię zaskakuję i bardzo mi miło, że tak o mnie myślisz - jest zatem szansa na kolejne spotkanie?! Hurrraaa!!!!
OdpowiedzUsuńNo nie, no tak nie może być. Ta szarlota to po prostu jedzeniowa pornografia w najczystszej postaci;-)
OdpowiedzUsuńJoanno! Mam się wstydzić, tak?! Oj, i chciej tu człowieku zrobić komuś dobrze;DDD
OdpowiedzUsuńAnno miła! ratunku! ile śmietany do musu żurawinowego? jestem w trakcie produkcji! :))
OdpowiedzUsuńJswm! O ratunku!!! Ale ze mnie ciapa - nie napisałam! Jak mi wstyd! I chyba za późno docieram z pomocą - ja dałam 180 ml. Można dać więcej, ale wtedy smak żurawiny nie będzie już taki dominujący.
OdpowiedzUsuńUdało się?
Uściski:*
dałam znacznie mniej, ale na podwójną porcję żurawiny :))))
OdpowiedzUsuńzobaczymy co z tego wyjdzie, konsumpcja jutro
Zdjęcia świetne
OdpowiedzUsuń