Przez całą noc padało i domek, w którym mieszkał Tygrysek z Misiem, był aż po dach zakopany w śniegu. W piecu buzował ogień, w pokoju było cieplutko, a w spiżarni piętrzyły się zapasy na całą zimę.
-Ile jest jeszcze dni do Świąt? - zapytał Tygrysek Misia.
- Skąd ty to tak dokładnie wiesz?
- Wczoraj Maja Papaja powiedziała: dwadzieścia. Potem jedną noc przespałeś. Więc jak odejmiesz jeden od dwudziestu, to zostanie ci dziewiętnaście.
- Skąd ty to znowu wiesz tak dokładnie?
- Bo jej ojciec, to znaczy nadleśniczy Polanko, powiedział przedwczoraj, że dwadzieścia jeden. Potem przespaliśmy jedną noc, trzeba było odjąć jeden i zostało dwadzieścia. Przecież to całkiem proste.
- Tak - przyznał Tygrysek - to rzeczywiście całkiem proste. - A po chwili zapytał: - A dziewiętnaście, ile to jest dziewiętnaście?
- Wyobraźmy sobie, że tu leży dziewiętnaście ziarenek groszku. I każdy groszek to jeden dzień. Do Bożego Narodzenia jest dziewiętnaście dni. Jak w ciągu dnia zjemy po jednym groszku i w końcu nie będzie już ani jednego, to wtedy nastąpi Boże Narodzenie.
- No tak - Tygrysek pokiwał głową - to chyba jasne. (...) A czy dałoby się to zrobić z malinami? Czy wyszłoby to samo?
- Tak, oczywiście. Tylko, że nie mamy malin (...). Jest tylko kompot malinowy, ale kompot się do tego nie nadaje. Bo cały stół by się lepił.
(...) A zwykłe słodziutkie, duże rodzynki także by się do tego nadał, prawda?
- Tak, one by się nadały.
Miś ułożył więc na stole dziewiętnaście zwykłych słodziutkich, dużych rodzynek.
- A gdyby leżały tylko dwie?
- Wtedy do Świąt byłyby tylko dwa dni
- To by zrozumiała chyba najgłupsza mucha - zapewnił Tygrysek. (...)
- Już za jeden dzień będą Święta, Misiu. Obudźże się!
- Kto to powiedział?
- Ty sam to powiedziałeś! Bo tu na stole... policz te rodzynki!
Na stole leżała tylko jedna rodzynka.
Oj, kochany Tygrysku, skończony z Ciebie szachraj! *
Tak blisko, a jednak tak daleko do Świąt. Jeszcze niedawno dzieliły nas od nich miesiące, teraz odliczamy już dni.
Tygrysek przypomina mi nieco mojego Synka - niezmienny urok dziecięcej radości połączonej z pełną euforii niecierpliwością.
Uczymy się wspólnie, by ten czas nie skupiał się wyłącznie na samym odliczaniu, ale przede wszystkim na pełnym radości przygotowaniu i spełnianiu zadań, jakie sobie wyznaczyliśmy.
Codziennie rano z kolejnych okienek kalendarza wyciągamy kartkę z zadaniem, planujemy dzień, by być razem dłużej niż zwykle i spełnić zadanie najlepiej jak potrafimy.
Cudowny to sposób, by krok po kroku zbliżać się do dnia, na który wszyscy czekamy. Bez zbędnego pośpiechu i zagubienia pośród atakującej zewsząd komercji.
I choć śniegu za oknem brak, my mamy go w magicznej szklanej kuli z zadania nr 4 (dziękuję Deli za wspaniały pomysł). Dom pachnie mandarynkowymi lampionami, a cała piątka małych przyjaciół Synka, których zaprosiliśmy do domu na wspólne pieczenie i lukrowanie pierników, już nie może się doczekać powtórki.
A dziś Mikołaj i ważne zadanie dla Synka - on sam ma zamienić się w Mikołaja i zapełnić wielkie pudło zabawkami, które podaruje innym dzieciom. Lada dzień przyjdzie też pora na przygotowanie Szlachetnej Paczki.
Każdego dnia przez magiczne okienko adwentowego kalendarza zaglądamy do zbliżającej się coraz bardziej krainy świątecznej radości. I nie ważne, czy spadnie śnieg czy nie; czy jesteśmy duzi czy mali, czy odwiedzi nas Mikołaj, Wielki Niedźwiedź, jak u Tygryska, czy może Osioł, jak wierzą Finowie, ważne by umieć ten czas przeżyć pięknie, mądrze i wspólnie.
I muszę się przyznać, iż mimo że staram się zwolnic tempo i unikać pośpiechu, bardzo bym już chciała by, jak u Tygryska, na stole została już tylko jedna rodzynka.
Ale nie ma ani jednej, ani na stole, ani w pysznej pulli, jaką upiekłam. Nie dlatego, że jestem taka niecierpliwa, ale dlatego, że nie cierpię rodzynek, a w cieście są już absolutnie nie do zaakceptowania.
Odliczam więc dni piernikowym kalendarzem, a smak Świąt przywołuję pyszną fińską chałką kardamonową. Pulla wypiekana jest tradycyjnie w Finlandii w okresie przedświątecznym i różni się od typowej chałki dodatkiem sporej ilości kardamonu, za którym przepadam i który dodaje wypiekowi niezwykłego aromatu.
Moje ciasto podzieliłam na dwie części. Z jednej powstała okrągła chałka, a drugą napełniłam masłem, cukrem i cynamonem i upiekłam w formie wieńca, choć splot był iście amatorski:) Obie wersje smakowały wybornie, a część chałki stała się podstawą do absolutnie genialnego bread&butter pudding.
Kromeczkę zostawiliśmy też dla św. Mikołaja - mam nadzieję, że ucieszył go smakołyk z jego ojczyzny!
Moje ciasto podzieliłam na dwie części. Z jednej powstała okrągła chałka, a drugą napełniłam masłem, cukrem i cynamonem i upiekłam w formie wieńca, choć splot był iście amatorski:) Obie wersje smakowały wybornie, a część chałki stała się podstawą do absolutnie genialnego bread&butter pudding.
Kromeczkę zostawiliśmy też dla św. Mikołaja - mam nadzieję, że ucieszył go smakołyk z jego ojczyzny!
A jak Wam wychodzi odliczanie do Świąt? Odliczacie rodzynkami?
PULLA - fińska chałka z kardamonem
30 g świeżych drożdży
250 ml ciepłego mleka
1/2 łyżeczki soli
100 g cukru pudru (lub drobnego) + dodatkowy do posypania wierzchu
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
2 jajka lekko ubite
700 g mąki pszennej (najlepiej chlebowej)
100 g masła w temperaturze pokojowej
50 g rodzynek (pominęłam, bo nie lubimy;)
30 g płatków migdałowych
opcjonalnie do wieńca - cynamon, cukier do posypania i 2-3 łyżki masła
Do miski wlać mleko i dodać drożdże. Wymieszać. dodać sól, cukier, kardamon i 3/4 ilości jajek (resztę zostawić do posmarowania wierzchu). Dodając mąkę miksować całość (końcówki haki) do uzyskania gładkiego ciasta. Dodać masło i ponownie wyrabiać do połączenia się składników. Przykryć miskę ściereczką i pozostawić ciasto do wyrośnięcia. Powinno podwoić swoją objętość. Nagrzać piekarnik do 200 stopni C.
Ciasto podzielić na trzy części. Z każdej części utoczyć wałek długości około 50 cm. Wałki zapleść jak warkocz (u mnie kula, której splotu nie potrafię odtworzyć;). Chałkę posmarować pozostałym jajkiem i posypać płatkami migdałów. Wstawić do piekarnika i piec na złoto 25-30 minut. Wierzch posypać cukrem pudrem.
Jeśli chcecie upiec wieniec z cynamonem, część ciasta należy rozwałkować, posmarować masłem (2-3 łyżki), posypać cukrem i cynamonem, a następnie zwinąć jak roladę i dowolnie formować, np. jak wieniec.
* fragmenty książki W Wigilię przyjdzie Niedźwiedź, autorstwa Janoscha, wydawnictwo Znak, 2007
I nie myślcie, że zapomniałam! Czekałam specjalnie na ten dzień, by też zamienić się w Mikołaja i sprawić komuś niespodziankę, którą obiecałam w tym poście (klik). Prezent-niespodzianka trafi do Gosi - goh., którą proszę o przesłanie adresu do wysyłki na kucharnia@wp.pl