Powiadają, że jest słodkie, że przesiaduje na kanapie i że bez niego nie ma prawdziwego szczęścia, choć jest największym złodziejem czasu.
Kim jest ten słodki drań?
Oczywiście, znany wszem i wobec LEŃ.
Czy u Was też rozsiada się na kanapie? A może na wygodnym miękkim fotelu? Albo otulony ciepłym kocem wyleguje w łóżku? Kokietuje i namawia na chwilę "nicnierobienia", potem na kolejną, a potem już namawiać nie musi, bo widzi jak ogarnięci lenistwem o niczym innym nie myślimy, jak o przedłużeniu tego związku.
Przyznaję, że dość często zdarza mi się z nim romansować. Lenistwo napada mnie zazwyczaj niespodziewanie i najczęściej w momentach, kiedy mam najwięcej do zrobienia. Nie łatwo jest wtedy zebrać siły i odpędzić podrywacza, bo perspektywa wygodnej kanapy, kubka herbaty i głowy wolnej od obowiązków aż po horyzont jest niezwykle kusząca.
Umawiam się więc z leniem na randki. Radośnie planuję dni i godziny, kiedy będziemy się mogli sobą nacieszyć. Mój leń, jak na słodkiego drania przystało, przepada za słodyczami. Już sama nie wiem czy woli chwile ze mną czy to co szykuję na nasze spotkania...
Tak to bowiem jest, że moje lenistwo musi być słodkie! Bez kawałka ciasta, choć kilku ciasteczek czy czekolady nie jestem w stanie w pełni rozkoszować się jego urokami.
Poprzednia sobota, jak już wiecie, minęła mi dość pracowicie na biciu piany i układaniu panny z Basią (klik). Jednogłośnie zatem stwierdziłam, że w kolejną należy mi się zasłużona randka z leniem! Problem w tym, że zamarzyły mi się na tą okazję danisze. Kocham się w nich od czasu, kiedy po raz pierwszy poczęstowano mnie nimi w Anglii. Miękkie, maślane, a przy tym lekko chrupiące z pekanami i syropem klonowym są dla mnie idealnym wypiekiem. Niestety, z lenistwem nie mają wiele wspólnego, bo ich przygotowanie jest raczej pracochłonne. I tu konieczne jest sprostowanie - uchodziło za pracochłonne! Odkąd odkryłam użyty przez Dorotus sposób Nigelli, mogę bez większego trudu umawiać się z lenistwem na danisze.
Ciasto duńskie to właściwie połączenie ciasta francuskiego, któremu zawdzięcza maślany smak, z drożdżowym, które z kolei dba o jego puszystość. Jest miękkie, wręcz rozpływa się w ustach, a przy tym niezwykle chrupkie na zewnątrz! Tradycyjnie przygotowuje się je metodą kilkukrotnego przekładania ciasta i masła, podobnie jak przy cieście francuskim. Jednak na szczęście jest też metoda uproszczona, dla leniwych właśnie:), i taką Wam z czystym sumieniem polecam. Ja przygotowałam ciasto, a właściwie zrobił to za mnie mój kochany mikser, w czwartek, a w sobotę wszyscy delektowaliśmy się najlepszymi daniszami pod słońcem:) Nie oznacza to, że wersja dla leniwych zakłada zajmowanie się ciastem aż przez tyle dni! Ciasto leży sobie w lodówce, a my możemy w tym czasie poleżeć na kanapie! To co, poleniuchujemy razem? Dziś też czwartek - jeśli zmiksujecie dziś, w sobotę możecie już "po duńsku" leniuchować:)
/cytuję za Dorotus/
Na ciasto
60 ml ciepłej wody
125 ml mleka, o temperaturze pokojowej
1 duże jajko, o temperaturze pokojowej
350 g mąki pszennej chlebowej
7 g (1 saszetka) drożdży suchych lub 15 g świeżych
1 łyżeczka soli
25 g drobnego cukru
250 g masła, zimnego, posiekanego na pół cm kawałki
Do miseczki wlać wodę, mleko, wbić jajko i roztrzepać widelcem. Odstawić na chwilę.
Do większej miski nasypać mąki, drożdży, soli i cukru, wymieszać. Dodać zimne kawałki masła i miksować powoli, by składniki się połączyły, ale dość krótko! - kawałki masła muszą być nadal widoczne. Do masy dodać zawartość miseczki i wymieszać rękoma lub szpatułką. Nie wyrabiać: może być lekko klejące i koniecznie z kawałkami masła. Przykryć ciasto folią spożywczą i odstawić do lodówki na całą noc lub do 4 dni.
By dokończyć ciasto, po wyciągnięciu z lodówki pozostawić je w temperaturze pokojowej przez 1 godzinę. Rozwałkować na kwadrat ok. 50 x 50 cm. Można podsypywać mąką.
Złożyć ciasto na 3 części, jak list (boki zagięte maja być teraz na dole i na górze). Ciasto odwrócić o 90º, tak, by zagięte boki były teraz po prawej i po lewej stronie ciasta.
Ciasto w takiej postaci znów wałkujemy na kwadrat, jaki mieliśmy na początku.
Te czynności powtarzamy trzykrotnie, aż uzyskamy duży gotowy płat ciasta duńskiego, z którego powstanie około 12 pysznych ciastek duńskich. Płat powinien mieć grubość około 0,5 cm. Można go przed pracą schłodzić w lodówce przez 30 minut (musi być owinięty folią), lub zostawić w lodówce do 4 dni (pod warunkiem, że nie zrobiliśmy tego wcześniej). * Zajrzyjcie do Doroty, by obejrzeć fotorelację ze składania ciasta (klik)
Na nadzienie
60 ml syropu klonowego
1/4 szklanki brązowego cukru
40 ml golden syrup (można zamienić na miód)
40 g masła
40 ml kremówki
1 duże żółtko
120 g posiekanych orzechów pekan, podprażonych
garść suszonej żurawiny
Wszystkie składniki (oprócz orzechów) wymieszać, szczególnie dokładnie rozbić żółtko. Postawić na palniku i zagotować, do zgęstnienia (niedługo). Na końcu wmieszać orzechy. Odstawić z palnika, wystudzić (masa będzie tężała z każdą minutą, gdyby okazało się, że zbyt mocno - można rozrzedzić delikatnie syropem klonowym).
Rozwałkowane na około 4 - 5 mm ciasto duńskie podzielić na 12 prostokątów.
Na środek każdego nałożyć nadzienie i rozsmarować.Z boku prostokąta zrobić ukośne nacięcia. Na każdym pasku, do dekoracji, jeszcze jedno nacięcie, w środku każdego paska. Składać ciastko, zaczynając od góry, kładąc paski na przemian. * Zajrzyjcie do Doroty, by obejrzeć fotorelację ze składania ciasta (klik). Zakończyć, ułożyć na blaszce, przykryć, pozostawić do wyrośnięcia na 1 - 1,5 h w ciepłym miejscu. Ciasto powinno podwoić objętość, być miękkie i puszyste.
Przed pieczeniem każde ciastko posmarować jajkiem roztrzepanym z 2 łyżkami mleka. Posypać orzeszkami i udekorować żurawiną.
Piec około 20 minut w temperaturze 180ºC.
Znam tego "drania", czasem jest słodki aż za bardzo :) A wypiek - boski... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAch Aniu, jak ja Ci zazdroszcze tych randek z leniem :) Sama z przyjemnoscia oddalabym sie od czasu do czasu takiemu slodkiemu leniuchowaniu. Niestety musi chyba jeszcze uplynac kilka lat, zanim moj Maly mi na to pozwoli :) Ja w wolnych chwilach moge jedynie poprzegladac ksiazki kulinarne, zaplanowac tygodniowe menu czy tez obejrzec jakis film. Na wiecej nie mam niestety czasu.
OdpowiedzUsuńDanisze wygladaja rewelacyjnie (jak zreszta wszystkie slodkosci na Twoim blogu:) Musze przyznac, ze jeszcze ich nie jadlam. Albo jadlam kiedys w cukierni a nie pamietam za dobrze :) Jesli znajde naprawde wolna chwile to z przyjemnoscia je upieke. A tymczasem popatrze sobie na Twoje. I poczestuje sie jesli pozwolisz :))
Usciski.
Wyglądają jak marzenie. Częstuję się jednym i wracam do pracy.
OdpowiedzUsuńNiewyróbka z Tobą, tak kusisz słodkościami. Chyba powinnam mieć zakaz oglądania i czytania Twojej strony.
OdpowiedzUsuńCzy to ciasto można nabyć w Danii?
Pytam nie w swoim imieniu, a w imieniu pewnego bliskiego mi Polaka, który mieszka w Kopenhadze, piec raczej nie piecze, ale zjeść, to by zjadł.:)
Oj tak, z Panem Leniem najczesciej siadam w wysluzonym, skorzanym fotelu, ktory juz sie sypie, ale ktory kochamy i nazywamy go fotelem Churchilla. :) Stoi obok kominka, wiec w zimne dni to jedyne sluszne miejsce na leniuchowanie. Podobnie do leniuchowania musze miec cos dobrego pod reka do jedzenia, niekoniecznie slodkie. A lampka czewonego wina to juz dopelnienie tego stanu blogosci. ;)
OdpowiedzUsuńCiasteczka wygladaj abardzo apetycznie, przyznaje, ze jeszcze nie robilam dunskiego ciasta, a bardzo je lubie.
Pozdrawiam! :)
Hmm... Pytałam w pracy o ciasto duńskie. I - o zgrozo! - moi kucharze zapewnili, że nie ma ono z Danią nic wspólnego. Znaczy jest lubiane, robione, ale duńskie to ono nie jest na pewno. Cóż... Grunt, że smaczne ;)
OdpowiedzUsuńz takimi dodatkami smakują z pewnością wybornie..
OdpowiedzUsuńJa z moim leniem muszę niestety ciągle walczyć, bo gdybym tego nie robiła, to chyba non-stop siedziałabym na kanapie, czytała książki i wcinała ciasteczka;)))))
OdpowiedzUsuńAle nie narzekam, udaje mi się wykroić takie piękne chwile dla siebie, przyjaciół i rodziny:)
Natomiast Ty, Anno-Mario, jak zawsze przeszłaś samą siebie. Co za wspaniałości! A do tego pekany... jedne z nielicznych orzechów, do których mam jednoznacznie pozytywny stosunek:) Kiedyś omijałam Danish Pastry właśnie ze względu na całe to zawracanie głowy z przygotowaniem, ale skoro Ty i Nigella zapewniacie, że da się prościej, to chyba i ja dam się w końcu namówić:)
Tej nazwy nie znałam, ale mam wrażenie, że czegoś podobnego próbowałam kiedyś w ulubionej piekarni. Tylko że nie były tak bogato "nadziane".
OdpowiedzUsuńPysznie :)
Lubię słodkie lenistwo kuchenno-książkowe :).
Ale ten ,,pan ,, to jakis Casanova,bo i ja go znam i przesiaduje z nim otulona cieplym kocem w lozku...oj skubaniec jeden...;)
OdpowiedzUsuńDanisze sa rewelacyjne,juz dawno planowalam je upiec,ale zawsze ten ,,pan,, mi przeszkadza.
Nigdy ich nie robiłam (lenistwo?) i teraz widać ile straciłam, wyglądają wspaniale, idealnie wręcz. mam taką ochotę na coś słodkiego..:)ech, ale dzisiaj to chyba tylko popodziwiam...:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJakie apetyczne! Takie danisze z syropem klonowym to jedna z moich niewielu słabości cukierniczych - zdarza mi się je od czasu do czasu kupić w piekarni. Pewnie pora je wreszcie upiec!
OdpowiedzUsuńDobrze znam pana Lenia i często jestem na niego zła.Ale bywają chwile,kiedy sama go zapraszam. Wtedy rozsiadamy się razem i oddajemy słodkiemu leniuchowaniu...
OdpowiedzUsuńDanisze kupuję w dobrej cukierni i są tak pyszne,że nie pokusiłam się dotąd o własne.Twoje kusząco na mnie spoglądają.Może się poczęstuję, bo pan Leń właśnie u mnie gości...
Wspomniany Pan Leń wpada do mnie dość często... zawsze z czymś słodkim ;) Danisze już u mnie były, ale w wersji z twarożkiem i jagodami. Choć te orzechy i syrop bardzo mnie kuszą ;D
OdpowiedzUsuńMniam! Wygladaja rewelacyjnie, moje ulubione slodkosci odkad jestem w Anglii, wczesniej musze sie przyznac, ze nie probowalam. Musze je kiedys zrobic!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Gosiu! Oj, tak, masz rację:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńMajko! A może jednak uda się od czasu do czasu choć na krótką randkę umówić? Na pewno będą z tego same korzyści! A same danisze w tej wersji nie są wcale czaso- i praco- chłonne, więc gorąco Cię namawiam! Znając Twoje zdolności, będzie to dla Ciebie tzw. pestka:) Całusy!
Usagi! Porywaj i miłej pracy życzę! Pozdrawiam:)
Lekka! Zabraniam takich zakazów:D Z tego co wiem, jest tam jak najbardziej osiągalne. Pozdrowienia!
Karolina! Oj znam to lenistwo z lampką wina i fotelem przy kominku - z tego stanowiska teraz Ci odpisuję:) Wprawdzie bez wina, ale z lenistwem przy boku:D Wersja z winem, to jak słusznie nazwałaś - błogie lenistwo!
A do duńskiego gorąco namawiam - zobaczysz, że jest o niebo lepsze od kupnego!
Gin! A to ciekawe, bo ja mam zupełnie odwrotne informacje....?! Ale masz racje, najważniejsze, że jest przepyszne:)
Paula! Masz rację! Pozdrawiam:)
delikatessen! Grunt to żyć z leniem w zgodzie, tzn. zachować zdrową równowagę:) Zdecydowanie zalecam Ci nie omijać ciasta duńskiego, zobaczysz jaka to frajda, a smak zrekompensuje wszelkie obawy! Serdeczności!
Evitaa! Słodkie lenistwo kuchenno-drożdżowe to moje ulubione! Może poleniuchujemy razem;P
Ewam! Masz rację, prawdziwy z niego Casanova, ale jak mu się nie oprzeć?! Może wypróbujesz ten przepis - to właśnie wersja "na lenia":)
Mar! Ten sposób jest tak prosty i nieskomplikowany, że leń nie ma szans:) Daj się skusić!
An-no! Moja też, i to wielka! I mądrze mówisz- pora je wreszcie upiec! Zobaczysz, że te domowe to dopiero poezja!
Amber! Mnie też się zdarza być z leniem w złych stosunkach, ale ogólnie staram się, by było nam dobrze (jak choćby teraz:). Taka piekarka jak Ty mogłaby piec danisze hurtowo:D No, ale skoro pan Leń akurat u Ciebie zagościł, to jesteś usprawiedliwiona:)
Holga! O, wersja z twarożkiem i jagodami brzmi rewelacyjnie! Teraz Ty mnie kusisz:)
OdpowiedzUsuńCookingJ! Większość osób, które znam zakochały się w daniszach właśnie w Anglii:) A zrobić musisz, to jasne:D
Gin!
OdpowiedzUsuńTo nazwa umowna podejrzewam. Zapytaj w UK o ciasto francuskie, popukaja sie w glowe. ;) Tu funcjonuje inna nazwa. A danish pastry nie wiem skad sie wziela i zostala doslownie przetlumaczona na polski.
Aniu!
Kiedys na pewno zrobie, a perspektywy Twojej w chwili odpisywania zazdroszcze, mi bedzie dana dopiero w sobote. ;)
Pozdro!
K.
My również robiłyśmy danisze ale z innym nadzieniem... I przyznamy że to nasze ulubione drożdżówki są Pyszne!! Twoje wyglądają super, aż chce się jedną zjeść....
OdpowiedzUsuńZ takimi daniszami to ja mogę leniuchować bez przerwy
OdpowiedzUsuńMoje lenistwo też koniecznie musi być słodkie :) a danisze wyśmienite :)
OdpowiedzUsuńKarolino! Tak, to zabawne, ale duńskie ciasto najbardziej kojarzy się z Anglią:)
OdpowiedzUsuńByle do soboty:D
Justin&Dorothy! Ja też wolę danisze od tradycyjnych drożdżówek:) Pozdrawiam Was:)
Kabamaiga! Ja też, ja też!!! Pozdrawiam Cię serdecznie!
Magdo! No to mogłybyśmy razem poleniuchować:)
o jaaaaaaaaaaa......
OdpowiedzUsuńNie powiem, w moich myślach nigdy nie postawiłbym słowa lenistwo, obok daniszy (eee a może daniszów??).. Ale skoro twierdzisz, że jest inaczej, muszę koniecznie spróbować. Ciasto to wręcz uwielbiam. Kusi mnie już od dłuższego czasu, ale taj jak przy francuskim, trochę zniechęca mnie to składanie i czekanie, składanie i czekanie;)) Ale Tobie ciacha wyszły koncertowo!! Śliczne! I do tego z takim smakowitym nadzieniem.. Mniam..
OdpowiedzUsuńA z tymi to różnie bywa.. Będąc za pierwszym razem w Danii, chciałem koniecznie spróbować czegoś ichniego, tradycyjnego.. Pierwsze co mi przyszło do głowy, to były właśnie danisze. Jakie było moje zdziwienie, gdy wszyscy z przekąsem patrzyli na mnie i na moje 'danish pastry'.. Później, dopiero na lekcjach duńskiego się dowiedziałem, że i owszem, Duńczycy objadają się czymś takim...ale nazywają to wienerbrød tj. dosłownie chlebek wiedeński.. Można i tak;)))
jestes niesamowita, jestes mistrzynią! szkoda ze nie mieszkam blizej wpraszałabym się na te pyszności, hihi, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam "danisze" choć rzeczywiście w Danii nazywają się wienerbrød i jest ich cała masa odmian. Te z pekanami są stosunkowo nowomodne - jakieś 20 lat temu się pojawiły, a jest też wiele innych m.in. klasyczne z waniliową kropka w środku i lukrem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam robić ich sama, idę na łatwiznę i jak mam lenia to biegnę do cukierni:)
Wspaniale Ci wyszły - bardzo profesjonalnie, takie jak właśnie kupuję - to moej ulubione:)
Oj tak, pan Leń jest częstym bywalcem w moich progach. Choć zdecydowanie nie może równać się z panem Piekarnikiem. Z tym drugim mogłabym romansować ciągle, z pierwszym... od czasu do czasu. ;))
OdpowiedzUsuńDanisze są cudowne. Nigdy ich nie próbowałam, ale zapowiadają się naprawdę niesamowicie. Pysznie!
Pozdrawiam, Aniu!
Fajnie tak czasem poleniuchować, jeszcze w takim towarzystwie :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe słodkości!
akatka! :D
OdpowiedzUsuńSpencer! A widzisz, ja też nie postawiłabym ich razem, gdyby nie odkrycie tego przepisu! On jest naprawdę super prosty i nie ma w nim nic zniechęcającego! A poza tym, to ja dobrze wiem, że Ty uwielbiasz piec i zagniatać, więc dla Ciebie czterokrotne rozwałkowanie i złożenie ciasto to tzw. "pikuś";P
Ale z tym co piszesz o cieście duńskim, to prawda, ja słyszałam, że ciasto powstało, gdy do pracy w duńskich piekarniach zatrudniono austriackich pracowników. Stąd ten "wiedeński chlebek". Pozdrawiam:)
Marto! Dziękuję:) A może jednak nie mamy do siebie tak daleko? Zapraszam:)
LidKo! Zdecydowanie wersja z pekanami to nowa moda, ale jaka smaczna. Jadłam danisze z różnymi nadzieniami, ale to smakuje mi najbardziej! Pozdrawiam Cię serdecznie!
Oliwko! Z panem Piekarnikiem to ja mam taki gorący romans, że pisać o tym nie mogę;D Skoro u Ciebie podobnie sprawy się mają, to może rozgrzej go do 180 stopni i upiecz w nim danisze?:P
Ja się z moim draniem polubiłam i tyle :) A wypiek SUPER :))) Już widzę, jak je zajadam wylegując się na kanapie :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDuńskie podobnie jak francuskie odstrasza mnie od robienia go w domu.. Ale z syropem klonowym (który lubię choć się lepi) i orzechami w dodatku hmm.. No to dałaś mi do myślenia Ania - bardziej mi się nie chce (ich robić) czy bardziej mi się chce (je spałaszować)? :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności Aniu :)
PS. Z leniem czasem próbuję podstępem - mówię mu ze ja przecież lubię to co robię więc to przyjemność a nie praca, ale on skubany wie swoje :D
leń... jak już nawet nie romansuje, między nami jest stały związek :)
OdpowiedzUsuńcudne zdjęcia i bez wątpienia przepyszne danisze
a nadzienie mogłabym wyjadać łyżeczką z miseczki :)
Oj z panem leniem zdarza mi się ostatnio romansować częściej niż mogę sobie na to pozwolić.
OdpowiedzUsuńale cóż zrobić kiedy on doprawdy jest taki słodki!
a co do daniszy... wyglądają przepysznie i zapewne tak samo smakują :)
Poydrawiam! :)
Ha! Leń to dobry powód by popracować chwilkę, a potem cieszyć się takim słodkim lenistwem :)
OdpowiedzUsuńLeń jest faaaaajny i ja się z nim bardzo lubię. W sumie to część mnie i wcale nie mam zamiaru się jej pozbywać :)
OdpowiedzUsuńAniu wspaniały wpis.
Ale jeśli mogę ... nie zgadzam się na tak częste publikacje bo nie nadążam! :D
Te danisze muszą smakować cudownie skoro kryją w sobie takie skarby jak żurawina, pekany i syrop klonowy. Pycha!
OdpowiedzUsuńFiolunko! Oj, fajnie, fajnie i Tobie polecam:)
OdpowiedzUsuńka.wo! Ja z moim też i to bardzo:D Pozdrawiam!
Monika! Nie ma mowy o odstraszaniu! Przecież Ty kochasz drożdżowe - tu jest o ponad połową mniej roboty! A wiesz, że klonowy się nie lepił - smarowałam zaraz po upieczeniu na gorąco i powstała taka fajna glazura, ale nie lepiąca!
Pozdrawiam ciepło!
Kaś! Stały związek - coś mi się zdaje, że u mnie też wszystko w tą stronę zmierza:D Nadzienie rzeczywiście zgubnie dobre:)
Kini! Widzę, że z lenia prawdziwy podrywacz, bo każda z nas z nim romansuje:) Miłego weekendu!
Tili! Masz rację - w przypadku tych daniszy, to rzeczywiście była tylko chwilka:) Serdeczności!
Polko! Ja to się w nim nawet podkochuję;P Petycję rozpatrzę, ale nie wiem czy pozytywnie;PP
Ana! Pysznie smakują, to prawda! Pozdrawiam Cię:)
Aniu nic nie miałabym przeciwko temu, aby w chwili odwiedzin Pana Lenia ktoś mi podał na śniadanie lub kolację taką słodkość. Koniecznie z tym nadzieniem :)
OdpowiedzUsuńAniu, ten Twój le to prawdziwy szczęściarz ;) mojemu ostatnio nie dostało się żadne ciacho (z lenistwa oczywiście) a obojgu nam marzą się jakieś słodkie pyszności.
OdpowiedzUsuńTwoje danisze wyglądają z cukierni - absolutnie kuszące! I ta żurawina, która i u mnie by się pojawiła zamiast np. rodzynek, pycha! :D
* oczywiście miał być 'leń' zamiast 'le' :)
OdpowiedzUsuńEwo! To kusząca perspektywa:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNatalio! Ja namiętnie zastępuję rodzynki żurawiną:) A leń rzeczywiście miał szczęście z tymi daniszami! Pozdrawiam Cię:)
No i zrobiłam się głodna...
OdpowiedzUsuńKoniecznie musze spróbować tego ciasta, bo u mnie to będzie zupełna nowość. Zakupię syrop klonowy i coś poeksperymentuję!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://dream-about-muffins.blogspot.com
Ja zdecydowanie idę jutro z leniem na randkę :D Mam nawet ulubiony kupny tort bezowy na tę okazję;) Ale rano marzyć będę o twoich daniszach do ciepłej herbaty!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci Aniu!
Aniu, sądząc po liczbie komentarzy, nie jestem jedyną osobą, która zaczytuje się w Twoich wpisach-przepisach! Twoje kulinarne opowieści okraszone ciepłymi i "pachnącymi" fotkami wciągają bez reszty:) Pzdr i czekam na kolejne Aniado
OdpowiedzUsuńdream-about-muffins! Koniecznie, koniecznie:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie i pozdrawiam serdecznie!
Agnieszko! Ciekawe, bo ze mną się też umówił:D Uściski i miłego randkowania:)
Aniu! Jak miło wiedzieć, że ktoś jednak czyta te moje dłuuugie posty:) Już się starałam skracać, ale mi to nie wychodzi:D Pozdrawiam Cię serdecznie!
Anno-Mario, podziwiam Cię za te danisze! i zazdroszczę błogich chwili lenistwa w ich towarzystwie (ulotnym, czy rczej jadalnym) na kanapie... pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńGwiazdko! Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńAuaaaaaa jakież to musi być pyszne. Wygląda obłędnie !!!
OdpowiedzUsuńWspaniale te 'danisze' Anno-Mario!
OdpowiedzUsuńJa wlasnie z powodu nazwy przezylam lekki 'szok' ;) w Danii gdy zobaczylam iz oni nazywaja tam buleczki z tego typu ciasta 'wienerbrød' (czyli iasto / ciastka wiedenskie)! A u nas (i we Francji np.) tez funkcjonuje nazwa ciasta dunskiego wlasnie.
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Moj len tez lubi slodkosci ;) Ale i lampke wina, i dobra kawe; ale przede wszystkim dobra ksiazke ;))
Ivon! Były pyszne i już myślę nad następnymi:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBeo! Tak, z tą nazwą tak właśnie jest trochę "na opak", ale jak pisałam pod komentarzem Spencera, określenie "wienerbrod" wiąże się z zatrudnianiem austriackich piekarzy w Danii.
Chyba mamy tego samego lenia na myśli - ja umówiłam się z nim dziś, a Ty? ;P
Pozdrawiam!
Chce mi się płakać...bo ja jestem a Danisze tam...mimo to, życzę Tobie udanej degustacji....;-)
OdpowiedzUsuńsłodki leń i słodkie danisze.. cudowny duet.
OdpowiedzUsuńSabienne! Mi też się chce płakać, bo po daniszach zostało już tylko wspomnienie, no i ten post:( Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAsiejko! Bardzo udany, to prawda! Miłej niedzieli:)
Cudowne, nie powiem nic więcej...cudowne!:)
OdpowiedzUsuńobled:) przesmaczny:)
OdpowiedzUsuńKasiu! Dziękuję:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię!
Smaczny Dom! Obłęd?! O tak, zdecydowanie obłędne w smaku:P
O ja...!!! To są chyba moje ulubione ciacha:)
OdpowiedzUsuńA w kwestii poprzedniego posta moja droga, to ja protestuje:) Ja absolutnie nie porównywałam Twojej Panny do placka ziemniaczanego, tylko takie przemyślenie miałam, że nawet gdybyś kiedyś tam zrobiła zwykłego placka na patelni pełnej oleju, to i tak zdjęcia byłyby jak z kulinarnego Vouge'a:) Taka licencia poetica, ot co:):):)
Buziolki Ci ślę i dzięki za przepis na Danisze - jak mnie leń opuści choć trochę, to kupię sobie pekany i zrobię. A co?
deZeal! Kochana, ależ ja rozumiem Twoją licencia poetica:) Muszę się czasem na Tobie wyżyć, bo rzadko się "widujemy" i to czyste rozżalenie:) Ale jak pisałam, słabość mam do Ciebie wielką, więc cokolwiek napiszesz i tak się uśmiecham i cieszę;P
OdpowiedzUsuńA danisze piecz jak najszybciej!
Całusy:)
one wyglądają po prostu niesamowicie! Aż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńAniu,
OdpowiedzUsuńduńskie ciasto należy do moich ulubionych. Najczęściej w wydaniu z kremem migdałowym i morelami lub wiśniami. Kocham żurawinę i pekany. Jak ja mogłam ich nie połączyć wcześniej z tym ciastem. Uwielbiam Twoje smakołyki i przepisy. Buziak.
Wygląda przepysznie!!!!!
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie!!!!!
OdpowiedzUsuńWykrywacz smaku! Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńLo! Ja też kocham duńskie, najbardziej właśnie w pekanowym wcieleniu:) Całusy!
Słodziutkie Okazje! Miło mi i pozdrawiam serdecznie!
ja nie rozstaję się z budzikiem przez cały rok ( no chyba że mam wolne...), nie ma opcji żebym sama wstała na czas :)
OdpowiedzUsuńmyniolinko! Ja na szczęście jakoś nauczyłam się bez niego żyć i tak mi z tym dobrze:)
OdpowiedzUsuńAniu, już od dawna myślę o takich ciastkach, ale ciągle wygrywa ze mną leń, dlatego tym bardziej zazdroszczę Ci ich, że mogłaś je zrobić, a potem dumnie zjeść - bo wyszły piękne i widać, że smakowite
OdpowiedzUsuńpzdr
Nino! Tak jak już kilka razy pisałam, to jest naprawdę przepis dla leniwych, więc zamień myśli w czyny - zobaczysz, że pracy niewiele, a smak cudowny:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTe danisze prezentują sie przesłodko.
OdpowiedzUsuńPs: Mamy identyczny komplecik z Duki:)
Buziaki
Olciak! To już nie pierwszy raz chyba;P (pamiętam też czerwone oudełeczko:) Najwyraźniej mamy podobne gusta!
OdpowiedzUsuńa u mnie ten leń kładzie się na łóżku, w rękach trzyma książkę, a obok siebie kładzie miskę jabłek pokrojonych na ćwiartki i wcina:) ...ale takiego danisza też by zjadł:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJolu! Znam też dobrze to wcielenia lenia:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń