Dziś też o niej napiszę.
O jej zapachu.
O jej chrupkiej skórce.
O jej delikatnym i puszystym środku.
Bagietka.
Jeszcze ciepła. Upieczona w domu, który nagle pachnie jak najlepsza francuska piekarnia.
Prawdziwa rozkosz pod chrupiącą skórką. Czysta przyjemność. Czy można chcieć więcej? Domowa piekarnia, z której świeże bagietki znikają jak ciepłe bułeczki.
Jeśli czytaliście "Moje życie we Francji" Julii Child, pamiętacie zapewne rozdział, w którym opisuje swoją bagietkową przygodę, czyli "Wielki Eksperyment Bagietkowy, jedno z najtrudniejszych, najbardziej skomplikowanych, frustrujących, a zarazem satysfakcjonujących wyzwań, jakich kiedykolwiek się " podjęła.
O co właściwie chodzi z tymi bagietkami? Dlaczego ich pieczenie w domowych warunkach uchodzi za takie trudne i frustrujące skoro lista składników sprowadza się zaledwie do kilku rzeczy - drożdży, wody, mąki i soli?! A jednak "problem w tym, że można je połączyć na dziesięć tysięcy sposobów, (...) liczy się każdy szczegół: świeżość drożdży, typ mąki, czas rośnięcia, sposób ugniatania, temperatura, wilgotność, a nawet pogoda!"
Gdy pierwszy raz piekłam bagietki byłam przekonana, że wystarczy wszystko dobrze zagnieść, poczekać aż urośnie, a potem upiec. Nic dziwnego, że ze smakiem prawdziwego francuskiego pieczywa nie miały nic wspólnego, no może z wyjątkiem kształtu...
"Wypróbowanie wszystkich domowych przepisów na bagietkę, jakie udało nam się znaleźć, zabrało nam ostatecznie jakieś dwa lata i 130 kilogramów mąki. Korzystaliśmy z francuskich podręczników dla piekarzy i badaliśmy tajemnice drożdży i mąki, ale rezultaty wciąż były niezadowalające."
Imponujące i typowe dla Julii dążenie do ideału. To niezwykła i cudowna cecha, która u Julii najbardziej mnie zachwyciła. Nigdy nie akceptowała półśrodków i bylejakości, nawet jeśli osiągnięcie zamierzonego celu zajmowało jej naprawdę dużo czasu i wysiłku. To cecha, którą staram się pielęgnować także u siebie, choć oczywiście zasięg jest znacznie mniejszy, a w przypadku bagietek wręcz znikomy, bo sprowadza się zaledwie do kilku kilogramów mąki.
Po kilku próbach, smacznych, ale wciąż dalekich od francuskiego pierwowzoru, zrobiłam sobie ponad roczną przerwę. Warto czasami odpocząć od czegoś co nas nurtuje. Nabrać dystansu, poszerzyć wiedzę, znaleźć kolejny przepis i w końcu z nowym zapasem sił przystąpić do dzieła.
Tym razem impulsem był cudowny widok z paryskiego balkonu wprost na przepięknej urody bagietki (klik). Koło takich baguettes nie przechodzi się obojętnie. Takie baguettes piecze się przy pierwszej możliwej okazji. A taki przepis zachowuje się na przyszłość, bo to co idealne nie może zostać zapomniane.
" Wszystko wskazywało na to, że bagietki się udały, a ja byłam w euforii. (...) Et voila! Opracowaliśmy pierwszy w historii sposób pieczenia udanej bagietki - długiego, chrupiącego, drożdżowego, złocistego bochenka o niepowtarzalnej fakturze i smaku - z amerykańskiej mąki i w domowym piekarniku. Co za triumf!"
Wielka radość! Naprawdę! Po raz pierwszy bagietki wyszły idealne! Z polskiej mąki, w domowym piekarniku. Z cudownie chrupiącą skórką i niezwykle puszystym i miękkim środkiem. Domowe-francuskie bagietki. Zjadane na ciepło. Łapczywie urywany kawałek po kawałku. Wydłubywany środek, a potem chrupanie skórki.
Zupełnie tak jak wtedy, gdy jako dziecko jadłam bagietkę po raz pierwszy - wychodząc z piekarni kończyłam dojadać urwaną jeszcze przy płaceniu piętkę, a gdy dochodziłam do domu, trzymałam w ręce już tylko papierową torebkę pełną chrupiących okruszków...
Polecam Wam bardzo ten przepis. Warto poświęcić mu czas, zapał i energię. Rezultat będzie nagrodą za cierpliwość i wytrwałość w poszukiwaniu idealnej przyjemności.
5 1/2 filiżanek mąki (użyłam mąki typu 450)
2 łyżeczki soli
2 1/4 łyżeczki drożdży instant
2 filiżanki ciepłej wody (temp. ok. 35 stopni)
ETAP 1 - przygotowanie ciasta
Wszystkie składniki przełożyć do miski i miksować na najniższych obrotach przez ok. 1 minutę. Składniki powinny się połączyć, ale nadal tworzyć niezbyt gładką masę. Odstawić na 5 minut (nie nakrywać), by odpoczęło. Miksować ponownie na średnich obrotach przez 2 minuty. Ciasto powinno stać się gładkie i luźne, ale nie powinno się mocno kleić. Przełożyć na posypany mąką blat i zagniatać ręcznie przez minutę. Następnie przełożyć do dużej, lekko natłuszczonej misy. Nakryć dokładnie folią kuchenną i przełożyć do lodówki. Może tam zostać do 4 dni, minimum jedną noc.
ETAP 2 - przygotowanie do pieczenia i formowanie bagietekCiasto należy wyjąć z lodówki na 2 godziny przed planowanym pieczeniem. Przełożyć delikatnie na lekko obsypany mąką blat, uważając, aby zbyt mocno nie odgazować ciasta. Podzielić na 4 równe części. Każdą z nich składać dwukrotnie. Po pierwszym składaniu odstawić na 5-10 minut. Nie umiem zbyt dobrze ubrać w słowa metody składania - obawiam się, że w moim wykonaniu byłaby zbyt niejasna lub zagmatwana, więc zapraszam Was do obejrzenia filmiku - tu wszystko ładnie widać :) - klik .
Złożone dwukrotnie ciasto formować na kształt bagietek do momentu aż osiągną pożądaną długość. Tak przygotowane ciasto spryskać delikatnie olejem, nakryć folią kuchenną i odstawić do wyrastania w temperaturze pokojowej na ok. 1,5 godziny lub do momentu aż podwoją objętość. Jeśli nie macie formy do wypieku bagietek, można użyć lnianej ściereczki obsypanej lekko mąką. Po ułożeniu na niej pierwszej bagietki materiał należy lekko unieść do góry, tak by powstał grzbiet - ścianka oddzielająca od siebie układane kolejno bagietki. Jeśli używacie formy, należy ją lekko natłuścić i obsypać mąką, a następnie ułożyć we wgłębieniach uformowane wcześniej bagietki.
ETAP 3 - pieczenie
Na 45 minut przed rozpoczęciem pieczenia, piekarnik rozgrzać do temperatury 230 stopni. Na dnie piekarnika ułożyć płaskie naczynie - najlepiej żaroodporne, nad którym będą się piekły bagietki.
Na 15 minut przed włożeniem do piekarnika ściągnąć folię, którą nakryte były wyrastające bagietki. Jeśli nie będą pieczone w formie, bardzo delikatnie przełożyć je na wyłożoną papierem do pieczenia folię - zsuwając ciasto ostrożnie ze ściereczek.
Przy pomocy ostrej żyletki lub nożyka wykonać nacięcia na bagietkach. Przełożyć do piekarnika, a do przygotowanego wcześniej naczynia wlać 1 filiżankę gorącej wody - UWAGA! Piekarnik jest już w tym czasie bardzo rozgrzany, więc wlewana woda może bardzo pryskać - aby się nie oparzyć najlepiej założyć wcześniej rękawice kuchenne i jak zawsze w takich sytuacjach wykazać dużą ostrożność!
Przy pomocy ostrej żyletki lub nożyka wykonać nacięcia na bagietkach. Przełożyć do piekarnika, a do przygotowanego wcześniej naczynia wlać 1 filiżankę gorącej wody - UWAGA! Piekarnik jest już w tym czasie bardzo rozgrzany, więc wlewana woda może bardzo pryskać - aby się nie oparzyć najlepiej założyć wcześniej rękawice kuchenne i jak zawsze w takich sytuacjach wykazać dużą ostrożność!
Piec przez 12 minut, następnie odwrócić formę lub blachę i piec kolejne 15-25 minut, do momentu aż skórka ładnie się zrumieni, a po lekkim stuknięciu w ciasto wydano ono głuchy odgłos. Po wyjęciu z piekarnika chłodzić, a później już zajadać - oczywiście jeszcze ciepłą:) Jak w przypadku większości tego typu wypieków, bagietki najlepiej smakują w dniu pieczenia. Smacznego!
Zobaczyłam ten wpis i od razu pomyślałam o uroczym "Bon appetit!" Julii Child. Fragment o pieczeniu bagietek był świetny. Podziwiam Twoje - wyglądają pięknie, złociście i chrupiąco :)
OdpowiedzUsuńBagietki przecudnej urody! Składam zamówienie na takie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiękne! odrywam kawałek i zmykam do pracy :D
OdpowiedzUsuńAniu, zachwycające! Zdjęcia!:):):)A dążenie Juli do ideału, jak dla mnie, nieodgadnione..., bo ja często zarzucam coś jeśli nie wyjdzie i niekoniecznie szukam "winnego". Choć czasem się zdarza i efekt jest zaskakująco pozytywny:)Kiedy jednak coś wyjdzie mi pierwszy raz to lubię szukac podobnych przepisów:)
OdpowiedzUsuńDobrego dia! Chociaż z takimi bagietami u boku to na pewno będzie dobry bez życzeń;)
Turlaczku! Ja uwielbiam całą książkę, a rozdział bagietkowy szzcególnie! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKamila! OK, a na kiedy, bo ciasto musi "przezimować"? Dobrego dnia!
EVE! Ależ proszę bardzo - miłej pracy:)
Ewelajno! Ja raczej z tych co drążą temat i lubią wiedzieć dlaczego tak, a nie inaczej...
Dobre słowo na wagę złota, więc czy z bagietką czy nie, i tak mocno Ci dziękuję:)
Gratuluję udanych bagietek! Bardzo one kapryśne, może kiedyś się z nimi zmierzę. Przyjemności! :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie chyba nigdy nie zgłębię tajemnicy pieczywa, to się tyczy nie tylko bagietek ale każdego chleba i każdej bułki, składniki w przepisach niewiele się różnią, ale sposób wykonania jest najważniejszy. Dlatego cieszy mnie Twój opis krok po kroku, dzięki temu pieczenie domowych bagietek nie wydaje się już takie trudne i straszne:) A wyglądają bosko! Idealnie wręcz:)
OdpowiedzUsuńAniu obudziłaś we mnie pragnienie upieczenia i zjedzenia bagietek...a na weekend spodziewamy się gości:) Podejrzewam, ze bagietkę zjedzą bardzo chętnie:)
OdpowiedzUsuńNapisz mi tylko proszę o jakie filiżanki chodzi? Czy po prostu mam odmierzać szklanką? wielki buziak:)
Magda! Zachęcam Cię - warto próbować, efekt wszystko wynagradza:) Przyjemności Tobie też:)
OdpowiedzUsuńMar! Mam nadzieję, że kiedyś się zdecydujesz i skorzystasz z przepisu! Pozdrowienia:)
Jolu! Pisząc "filiżanka" mam na myśli cup, czyli miarkę o pojemności 250 ml, a więc naszą szklankę:) Jestem pewna, że bagietki ich zachwycą! Powodzenia:)
Pięknie napisane, piękne zdjęcia sprawiają że słyszę łamaną, chrupką skórkę Twojej bagietki, i ten zapach... Super!!!
OdpowiedzUsuńPozrawiam gorąco
Dziękuję Kochana za odpowiedź:) pozdrawiam ciepło ...biegnę zaczyniać ciasto:) w końcu musi odstać swoje:)
OdpowiedzUsuńjak z Paryskiej takiej z tradycjami piekarni ,a jakie zdjęcia , ach
OdpowiedzUsuńAniu a czy temperatura wody ma być na pewno 95 stopni? Ta temperatura zabija drożdże, więc wole zapytać:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńo nie, dlaczego ja tu wchodzę jak jestem głodna?
OdpowiedzUsuńNo dobra, jak jestem najedzona to też mam ślinotok przez Twoje zdjęcia!
I mam ogromną ochotę zmierzyć sięz bagietkami. Może za 2 tyg.??? :D
Żeniu! Bardzo Ci dziękuję - dźwięk łamanej bagietki to jeden z piękniejszych dźwięków:) Uściski!
OdpowiedzUsuńJolu! Koniecznie! A jeśli chodzi o temperaturę, to gapa jestem i oczywiście podałam wg Fahrenheita - już poprawiłam. Temperatura woda powinna wynosić ok. 35 stopni!
Margot! Jak dobrze Cię widzieć:D Dziękuję za miłe słowa i oświadczam, że tęsknię za Panią i Pani smakołykami:)
Patrycjo! Jeśli o mnie chodzi, wchodź głodna i najedzona, każda wizyta mnie cieszy:) A bagietki za 2 tygodnie brzmią kusząco - czekam:D
OdpowiedzUsuńBardzo lubię bagietki. Szczególnie przydatne są do zapiekanek :)
OdpowiedzUsuńperfekcyjne!
OdpowiedzUsuńa ja... od dwóch lat mam taką foremkę i nic w niej nie upiekłam :))
bagietkowa przyjemnosc tez przede mna, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńGrażyno! Bagietki solo, bagietki w duecie, bagietki w zapiekance - wszystkie wersje bardzo lubię:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJswm! No to Kochana pora najwyższa, by trafiły do piekarnika;)
Basiu! Świetnie:) Pozdrowienia!
Ojej....te bagietki wyglądają na tak przecudnie chrupiace, że najchętniej bym cofnęła czas do śniadania :) Taka bagietka z masłem, mm... :)
OdpowiedzUsuńAniu zagniecione wstawione do lodówki, poczekają tam do niedzieli:) Ciasto jest bardzo aksamitne w dotyku, aż nie chciało się odrywać od wyrabiania:) a mikser świetnie zastąpiła mi drewniana łyżka:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwyglądają pięknie:) schrupałabym taką w tym momencie:) świetnie opisałaś ten proces twórczy - czytałam to z ekscytacją! :)
OdpowiedzUsuńIwona! Z cofnięciem czasu może być kłopot, ale zawsze można go zaplanować do przodu - np. nastawiając ciasto dziś i piekąc bagietki na sobotnie śniadanie;) Serdeczności!
OdpowiedzUsuńJolu! Już?! Ależ szybka jesteś:) Super, bardzo się cieszę - trzymam mocno kciuki, by wyszły idealne! Jeśli ciasto zachowywało się tak jak mówisz, to idealnie, tak ma być:) Czekam na relacje!
goh.! Chętnie bym Cię poczęstowała, ale tylko kilka okruszków zostało ... Pozdrowienia!
Anuś jak zobaczę coś co mnie zaczaruje to od razu do kuchni wbiegam:) tak ostatnio z jedna babką miałam i się nie pomyliłam...a jeśli o pieczywo chodzi to nos nie jeszcze nie zawiódł:). A bagietkami będziemy się raczyć w niedzielę:) ...oj to będzie smaczny weekend:)
OdpowiedzUsuńSwietne bagietki Aniu. I do tego piekne zdjecia. Sprawilas, ze od razu mam wielka ochote biec do kuchni i piec (moje poprzednie podejscia do bagietek okazaly sie niewypalem). Koniecznie musze wyprobowac Twoj przepis. Mam nadzieje, ze tym razem sie uda :)
OdpowiedzUsuńUsciski.
Przez chwilę poczułam smak bagietki w ustach...
OdpowiedzUsuńno i jak tu się takiej nie oprzeć :)
OdpowiedzUsuńAniu,takie pieczywo to rzadkość u Ciebie. Huraaaaaaaaaaaa!
OdpowiedzUsuńDzisiaj jechałam autem i postanowiłam ,że namówię Cię na wspólne pieczenie bułek,chleba.A tu proszę!
No i pomysł spalony.Ale bagietki cudnej urody.I czuję ich zapach.
Całusy wielkie!
I jeszcze jedno,podziękuję chyba Julii Child!
OdpowiedzUsuńKsiążka fascynująca ,prawda?
Tres appetissant! :)
OdpowiedzUsuńJolu! Bardzo się cieszę:) Będę niecierpliwie czekać na kolejne relacje!
OdpowiedzUsuńMajko! Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z tego przepisu! Pozdrawiam Cię!
Zakątku! O, jak miło! Pozdrowienia!
Kulinarne-smaki! Nie ma szans, trzeba się poddać:D
Amber! Pieczywo drożdżowe już było parę razy. U mnie domowe pieczywo jest częstym gościem, ale gdybym miała pokazywać na blogu wszystko co wychodzi z mojej kuchni, to musiałabym kilka postów dzień szykować :DD Ale Twoja radość bardzo mnie cieszy! No i lepiej, że pomysł spalony, a nie pieczywo;P
Książka cudowna!!!!
Całusy:*
Aniu! Merci:D
Oj, zamarzył mi sie weekend w Paryżu ;) Wiosenne pozdrowienia Aniu :)
OdpowiedzUsuńpiekne bagietki! Aniu, jestes Mistrzynia:)
OdpowiedzUsuńAniu, ale ja chciałam Cię na zakwas namówić.Drożdże nie są tak fascynujące.Mimo wszystko...
OdpowiedzUsuńPatko! Patko, mi też się marzy... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAga! Dziękuję rumieniąc się:)
Amber! Tu się nie zgodzę. Dla mnie drożdżowe i zakwasowe są równie fascynujące, bo właśnie odmienne. Nie czynie w tej kwestii porównań, bo każdy z wypieków jest inny i podchodzę do nich z równie dużym zaangażowaniem:)
jakże można tak bardzo kusić?! zdjęciami, słowami, wszystkim...
OdpowiedzUsuńto powinno być karalne! ;)
Nie mogę tego czytać, o nie. Powiem więcej, nie mogę nawet patrzeć. Są idealne
OdpowiedzUsuńOryginalnie francuskich bagietek nie próbowałam jeszcze nigdy, ale jestem pewna, że ich zjadanie wiąże się z niewypowiedzianą przyjemnością. Te Twoje... choć nie mam porównania - wyglądają idealnie. Wspaniale, że udało Ci się osiągnąć ideał.
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Książkę Julii Child przeczytałam z zapartym tchem i podobnie jak ona i Ty Aniu, nie poddaję się jak coś nie wyjdzie i staram się dążyć do perfekcji w miarę możliwości:) Mimo że, chleb czy bułki nie sprawiają mi już większych kłopotów to piekąc bagietki nigdy nie wiem czy wyjdą czy nie :) Twoje prezentują się wyśmienicie i z chęcia skorzystam z tego przepisu. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńA do tego masełko czosnkowe.. mhmh!
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
Kini! W takim razie proszę o łagodny wymiar kary;P
OdpowiedzUsuńkabamaigo! Dziękuję mimo wszystko, że jednak zajrzałaś;DDD
Oliwko! O, tak to wielka przyjemność, zwłaszcza jeśli można je zjadać w kraju ich pochodzenia - obyś jak najszybciej mogła ich tam posmakować:) Pozdrawiam Cię!
Agnieszko! Pieczenie bagietek u mnie dotychczas też było trochę loterią, ale ten przepis naprawdę się sprawdził. Wszystkiego dobrego Agnieszko:)
Biedr_ona! Ja dziś smaruję masełkiem z czosnku niedźwiedziego - to dopiero rozkosz....
OdpowiedzUsuńPamiętam ten fragment książki o bagietkach. Zachwyciło mnie to poszukiwaniu ideału przez Julię. Sama piekłam już niejedne, ale to ciągle było nie to. Tym bardziej szybko wypróbuję Twój przepis.
OdpowiedzUsuńMmm mniam! Fantastyczne zdjęcia zdecydowanie wyszły Ci bardzo fotogeniczne bagietki! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Inka
Julii (jeszcze) nie czytałam, mimo że książka zalega na półce i tylko kurz zbiera ;)
OdpowiedzUsuńAniu, jeśli kiedyś się zabiorę za pieczenie bagietek to na pewno z tego przepisu. Jak dotąd kupuję je od lat w tej samej piekarni i wciąż mam problem z doniesieniem (a od kilku lat z dowiezieniem) ich do domu w całości ;)
Post strzał w 10!
OdpowiedzUsuńMuszę zrobić! Zdjęcia bardzo paryskie, smaczne i pachnące.
Dziękuję!
Ajj te bagietki są idealne! Już nie umiem się doczekać, aż je zrobię, bo zrobię na pewno i to niedługo! Pozdrawiam cieplutko! :)
OdpowiedzUsuńLo! Książka jest cudowna, prawda? Udanego pieczenia:)
OdpowiedzUsuńto spice! Bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam:)
Natalia! Nie może kurz osiadać na Julii, tzn. na książce!!! Moja Droga pozwól, że Ci nakazuję ją przeczytać;P Przekonasz się, że warto! Uściski!
Mimi! Musisz, musisz, a ja muszę znów odwiedzić kraj bagietek:) Serdeczności!
DominikaD! Z tego co wiem, jedna osoba - Jola (patrz wyżej) już dziś nastawiła ciasto, może będziesz więc drugą?! Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńTwoje bagietki są prześliczne. Mnie nigdy takie ładne nie wychodzą:-/ I te zdjęcia... Przywołują wspomnienia z francuskich wakacji :-) ech rozmarzyłam się :-)
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się chcę takich codziennie na śniadanie jak wrócę do Polski..tak świeżutkie..:)
OdpowiedzUsuńJoanno! Bardzo mi miło:) Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSłodziutkie Okazje! Świeże bagietki na śniadanie to jest to! Pozdrowienia:)
Gdy zobaczyłam pierwsze zdjęcie też sobie przypomniałam sobie perypetie Julii Child z pieczeniem bagietek :) To jedna z opowieści, które najbardziej zapadają w pamięć (a i całą książkę czytało się tak szybko i przyjemnie:))
OdpowiedzUsuńJeszcze nie udało mi się upiec TAKICH apetycznych bagietek, ale to tylko kwestia czasu :)
pozdrawiam Cię ciepło!
Przecudne! <3 Boska charakteryzacja :)) I muzyka pasuje :) Uściski!
OdpowiedzUsuńPyszne bagietki i opis pyszny:)
OdpowiedzUsuńTak jak poprzednicy: mam ochotę biec do kuchni w celach wiadomych:)))
Pozdrawiam wiosennie!
Kasiu! Na pewno się uda! To tylko kwestia czasu, jak piszesz:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKasiu! Ciesze się, że Ci się podoba! Pozdrowienia!
Kass! Niech zatem ochota zamieni się w podłużne chrupiące bagietki:) Serdeczności!
Poczułam sie jak w Paryzu, aj jak zateskniłam :( jestem fanem bagietek,
OdpowiedzUsuńsciskam,
Szana :)
Z coraz większą nieśmiałością;) wchodzę na blogi i notki, w których jest mowa o pieczywie.
OdpowiedzUsuńRubikon nie przekroczony, a pomiędzy nim i mną coraz większa przepaść.
Boję się nawet w nią spojrzeć.
Piękne bagietki!
Może też będę piekła takie w następnym wcieleniu?
;)
Cudowne te bagietki, szkoda, że nie można się poczęstować. "Moje życie we Francji" czytałam i jest to na wiele sposobów zachwycająca książka (ciągle mam zamiar o niej napisać...) a upór Julii powoduje moje przygnębienie, bo wiem, że nigdy by mnie nie było na to stać. Ale bagietki według jej przepisu wypróbowałam, dwa razy nawet, ale mimo ogromnej satysfakcji trudno piec je zbyt często, bo to absorbuje (przynajmniej mnie) na cały dzień.
OdpowiedzUsuńSzana! Ja też jestem fanką - witaj w fanklubie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLekka! Nie wierzę! Ty, po tym ca napisałaś w jednym z ostatnich swoich postów - sile woli, motywacji....No Kochana, nie kokietuj, nie kokietuj! Będziesz piekła w tym wcieleniu!!!
karoLino! Może będzie kiedyś okazja do wspólnego skubania bagietki?! Ten przepis wymaga trochę czzasu, ale myślę, że przy dobrej organizacji i zaplanowaniu innych rzeczy w tzw. "międzyczasie" cała sprawa wydaje się niezbyt obciążająca. Pozdrawiam Cię serdecznie!
Piękne bagietki i jak widać na zdjęciach, musiały być cudownie chrupiące.
OdpowiedzUsuńUwielbiam bagietki w każdej formie i postaci i chętnie upiekłabym je w domu:) Nie miałam pojęcia, że to takie problematyczne, ale skoro mam już wiarygodny przepis - chyba czas go wypróbować! :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam bagietke! twoj przepis jest wspanialy i pieknie przedstawiony! piekne tez te bagietkowe gadzety :)
OdpowiedzUsuńudanego weekendu,
justyna
Pyszne, pyszne, pyszne:)
OdpowiedzUsuńUpiekłam dziś o poranku:)
Masełko, pomidor, cebulka i świeżo mielony pieprz zagościły na tym wspaniałym wypieku:)
Warto się trochę potrudzić:)
p.s. dodałam mąki pszennej typ500 oraz 24g świeżych drożdży- też się udały:)
Haniu! Tak, chrupanie było cudowne:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńdelikatessen! Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z wypieku! Powodzenia:)
love lives in the kitchen! Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa! Wszystkiego dobrego:)
Szczęście! Upiekłaś?! Już?! Świetnie, bardzo się cieszę! Dobrze wiedzieć, że z inną mąką i świeżymi drożdżami też wychodzą jak trzeba:) Pozdrawiam Cię serdecznie!
cudowne! najbardziej lubię jeść bez dodatków, wyjmując stopniowo z papierka, najlepiej gdzieś w parku... rozmarzyłam się :)
OdpowiedzUsuńbagieta jak z bajki :)
OdpowiedzUsuńKaś! Ja też tak lubię najbardziej:) Miłego weekendu!
OdpowiedzUsuńmałgo.! A jednak prawdziwa;) Pozdrawiam Cię!
Great baguettes! The homemade ones are much better than the bought ones...
OdpowiedzUsuńCheers,
Rosa
Aniu, czy Ty wiesz, jaka ja głodna się zrobiłam teraz?!? z wielką ochotę na taką bagietkę... z deską serów obok...
OdpowiedzUsuńI bardzo mnie ten zestaw na zdjęciu zaintrygował - ten na trzecim zdjęciu... ten woreczek i foremka(?)... śliczne to wszystko!
Rosa! You're right! Thanks for dropping by! Cheers:)
OdpowiedzUsuńAmarantko! Jak dobrze znów Cię widzieć Aniu:) Deska serów bardzo wskazana!
A jeśli chodzi o trzecie zdjęcie, to najlepszy dowód na moje gadżeciarstwo, o którym pisałam w poprzednim poście o lemon bars;DDD Uściski!
Aniu, ale masz fajna foremke do wypiekania bagietek! :)
OdpowiedzUsuńAniu odczekałam 3 dni, czwartego już nie wytrzymałam....15 minut temu wyjęłam z pieca, ledwo zdązyłam zdjecie zrobić, a mój smyk porwał jedną połówkę i wcina...nawet nie daje mi spróbować kawałka...a wiec ja zajadam drugi kawałek i rozpływam się z rozkoszy:). Aniu one są po prostu boskie....robiłam już w swoim życiu kilka rodzajów bagietek, ale te są wśród nich niekwestionowanym mistrzem. Dziś nastawiam kolejne:). Do swoich użyłam mąki typ 650, bo z pszennych o nizszym typie używam tylko tej i naprawdę bagietki to marzenie... a zaraz posmaruję je masełkiem, do tego camembert i jestem w niebie:).
OdpowiedzUsuńGdybym była mężczyzną oświadczyłabym się kobiecie, która te bagietki upiekła:)
Aniu dziękuję, dziękuję, dziękuję:)
Kuchareczko! Ta forma jest do kupienia w sklepach internetowych:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńJolu! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Wspaniale jest dzielić się przepisami, ale jeszcze większą radością jest dowiedzieć się, że przepis sprawdził się u innych! Cudownie, że się udały! Rozbrajająca jest Twoja deklaracja z oświadczynami:D Jolu - to ja dziękuję! Ściskam!
Zginął mi komentarz :(
OdpowiedzUsuńbuuuu
Aniu kiedy się spotkamy?
:)
Piękne bagietki!!
Elles sont très bonnes! I to by było na tyle mojego francuskiego :D
OdpowiedzUsuńBoskie są Ania, idealny kształt po prostu - z odrobiną oliwy (to co że nie po francusku ;)) schrupałabym nawet o tej porze - czyli mówisz że przepis Julii idealny? Nie pozostaje mi zatem nic innego jak spróbować :)
Uściski Aniu, lecę zaraz pisać mejla w sprawie kulek :)))
Polko! Teraz, kiedy jesteś już niemal w zasięgu ręki;P, szansa rośnie i rośnie - może maj? Przywiozę konwalie z ogrodu:) Do zobaczenia!
OdpowiedzUsuńMonika! Jak tam urlop?
Mój francuski zostawiam bez komentarza;P
A przepis nie jest Julii, tylko z "paryskiego balkonu" - musisz kliknąć, żeby zobaczyć:)
Na mail czekam i pozdrawiam serdecznie!
Teraz muszę poruszyć niebo i ziemię w poszukiwaniu takiej formy! i będę piekła, i piekła takie pyszności :)
OdpowiedzUsuńkochana nie forma nadaje smak tej bagietce :P
UsuńEmmo! Nie powinno być problemów z kupieniem formy - jest dostępna w większości sklepów internetowych, takich "kuchennych":) Pozdrawiam Cię mocno!
OdpowiedzUsuńPlanuję upiec bagietki, więc Twoje wskazówki spadły mi z nieba, na pewno będą pomocne!
OdpowiedzUsuńburczymiwbrzuchu! Mam nadzieję, że wskazówki okażą się pomocne:)
OdpowiedzUsuńAniu pozwolisz, że nasycę oczy Twoimi bagietkami i trochę sobie powzdycham... Smakują na pewno świetnie! Cudo piekarnicze!
OdpowiedzUsuńEwo! Ależ bardzo proszę! Smakują świetnie, to prawda. Pozdrowienia serdeczne:)
OdpowiedzUsuńAniu Ty wiesz, ze za 5 minut wyciagam twoje bagietki z pieca po raz kolejny ....nastawiam je zawsze w sobotę i w środę rano piekę je na śniadanie ....to naprawdę mercedes wśró bagietek ...a jak chrupią:) ....zaraz zjem je z serem pleśniowym:) rozkosz:)
OdpowiedzUsuńJolu! Nawet nie wiesz jak się cieszę! Ja dawno ich już nie piekłam;P Mmmmmm z serem pleśniowym to jedno z moich ulubionych zestawień! Uściski! I pokaż je kiedyś u siebie!
OdpowiedzUsuńAniu pokażę ....czekają juz kolejce:) ale zdjecia udało mi sie zrobić dopiero przy ich czwartym wypieku ...bo idą jeszcze gorące:) ...najlepsze bagietki świata:)
OdpowiedzUsuńJolu! Tak, wiem, że znikają w oka mgnieniu:D Czekam zatem cierpliwie;P
OdpowiedzUsuńwspaniałe zdjęcia i tak dokładny opis przygotowania tych pyszności :) zjadłabym taką cieplutką bagietkę :)
OdpowiedzUsuńa ja się własnie zastanawiałam, jak się piecze chrupiące bagietki... :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam na Francuskie Bagietki !!!
OdpowiedzUsuńSłupsk ul.Jaracza 12
świeżutkie prosto z ceramicznego pieca
tradycyjne metody wyrobu ciasta
Piekarnia "Z Jaracza" pn-pt 5-16 sob 5-14
( bagietki wypiekam dopiero około godziny 7-8 rano , sorki taki mam zapier..nicz:P
nie da się wszystkiego na raz zrobić )
jakie filizanki? To przepis dla Polek, no błagam. Takie do espresso ;) ?
OdpowiedzUsuńProsze o przelicznik na gramy. Merci