Truskawki.
Klasyka.
Właściwie nic więcej nie trzeba.
A jednak gdzieś tam w środku - czasem nieświadomie, a często z czystej przekory - przychodzi ochota, by nieco napsocić.
Co by było, gdyby...?
A może by tak....?
Dlaczego by nie ... ?
Zrobić jeden krok dalej, zamienić role, podmienić składniki, dodać jedno, odjąć drugie ...
Sprawdzić, przekonać się, żyć - odważnie.
Cienka linia oddziela klasykę od znużenia.
Wszystko wokół czeka na Twój ruch.
Jeśli go nie zrobisz, nigdy się nie przekonasz.
Szkoda marnować chwile. Nie warto tracić szans.
Wszystkie są Twoje i zależą wyłącznie od Twoje odwagi.
Może zaczniesz od kuchni?
Spojrzysz na bujny krzaczek bazylii i wyobrazisz ją sobie nie tylko na pomidorach. Naciągniesz strunę jeszcze ciut mocniej i pomyślisz o niej na słodko. Tak, na słodko. Zaczniesz od kilku listków wrzuconych do owocowego smoothie. Zdziwisz się, że tam idealnie pasuje. Nabierzesz ochoty na więcej.
Upieczesz zielony biszkopt - bazyliowy, a jakże! Dojdziesz do wniosku, że stworzona jest do deserów, że pizza czy caprese to tylko namiastka jej cudowności. A potem pewnego razu wejdziesz do kuchni, spojrzysz na to samo okno po raz nie wiadomo już który i patrząc na bazylię zobaczysz ją tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa.
Upieczesz zielony biszkopt - bazyliowy, a jakże! Dojdziesz do wniosku, że stworzona jest do deserów, że pizza czy caprese to tylko namiastka jej cudowności. A potem pewnego razu wejdziesz do kuchni, spojrzysz na to samo okno po raz nie wiadomo już który i patrząc na bazylię zobaczysz ją tam, gdzie nikt się jej nie spodziewa.
Bazyliowa panna cotta - dlaczego nie?!
Z truskawkami i majowym syropem z bzu. Oczywiście!
Cudownie seledynowa, aromatyczna, dopieszczona słodyczą truskawek i kwiatową rześkością bzu.
Wszystko idealnie wyważone. Zaczynasz myśleć, że to teraz Twoja klasyka.
I już wiesz, że zrobisz kolejny krok. To tylko kwestia czasu.
BAZYLIOWA PANNA COTTA Z TRUSKAWKAMI I SYROPEM Z BZU
/pomysł własny, składniki na 4 porcje/
Po pierwszej porcji doszłam do wniosku, że bazylia rośnie wyłącznie po to, by robić z niej panna cottę. Już dawno przekonałam się, że jest stworzona do deserów, a ten przepis jest tego najlepszym dowodem. Musicie się koniecznie odważyć! 2,5 łyżeczki żelatyny w proszku
430 ml śmietany kremówki
1 duża garść bazylii /ok. 1 szklanki listków/
1/4 filiżanki cukru
250 g świeżych truskawek
syrop z bzu
syrop z bzu
Przygotować 4 ramekiny lub inne naczynka na panna cottę. W miseczce zalać żelatynę 2 łyżkami zimnej wody i odstawić na kilka minut, by napęczniała. W tym czasie do niewielkiego rondelka z grubym dnem wlać śmietanę, wsypać cukier i dodać posiekaną drobno bazylię. Wstawić na średni ogień. Gdy cukier się rozpuści i całość się zagotuje zdjąć z ognia i odstawić na 2-3 godziny, aby śmietana jak najmocniej przeszła aromatem bazylii.
Wstawić ponownie na mały ogień i podgrzać. Zdjąć z ognia, dodać namoczoną żelatynę i mieszać aż się całkowicie rozpuści. Przelać przez sitko i mocno odcisnąć bazylię, aby oddała całą swoją moc i kolor. Dwie, trzy łyżeczki siekanej bazylii dodać z powrotem do masy, resztę wyrzucić. Wymieszać i wlać masę do przygotowanych naczynek, a następnie wstawić do lodówki, by zastygła (u mnie trwało to 1,5 h).
W tym czasie truskawki umyć i pokroić na drobne kawałki. Przełożyć do miski i zalać syropem z bzu. Dodać dla smaku kilka drobno posiekanych listków bazylii. Wymieszać i wstawić do lodówki.
Przed podaniem naczynka z panna cottą zamoczyć na kilka sekund w naczyniu z wrzącą wodą. Delikatnie przełożyć deser na talerze - na wierzchu widoczne będą drobinki bazylii. Podawać z truskawkami i syropem z bzu.
Poezja! Najprawdziwsza!
Polecam też bardzo "pływające wyspy" , czyli "cytrynowy śnieg" z sosem bazyliowym - klik
Cudo konieczne do wypróbowania!
OdpowiedzUsuńPs. Też chcę taki talerz! (duka?) :)
Emi! Dziękuję:)
UsuńNie Duka, a garaż teściowej i targ staroci ;)
Pozdrowienia!
A niech to! Już byłam gotowa lecieć do sklepu!
UsuńOdwaga to Twoje drugie imię, Anno-Mario :). Cudowny deser.
OdpowiedzUsuńHahaha! To dopiero komplement - bardzo dziękuję:)))
UsuńObłędny! Uwielbiam takie szalone eksperymenty :) Jak już się raz spróbuje, ciężko przestać...
OdpowiedzUsuńTak, kulinarne eksperymenty są uzależniające, podobnie jak ta panna cotta!
UsuńOgromnie Ci dziękuję za inspirację :)
Usuńhttp://razadobrze.blogspot.dk/2015/06/bazyliowy-creme-brulee-z-truskawkami.html
Przepis absolutnie do wypróbowania:)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie tak!
UsuńPozdrawiam:)
Ale fajna :) Zaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i czekam aż się odważysz;)
UsuńAniu przecudowna .... po prostu przecudowna:)
OdpowiedzUsuńTaka właśnie jest - naprawdę cudowna!
UsuńI certainly agree to some points that you have discussed on this post. I appreciate that you have shared some reliable tips on this review.
OdpowiedzUsuńOglądałam ostatnio w tv Masterchefa z Gordonem Ramsayem i w finale właśnie jeden z uczestników podał bazyliową panna cotte. Stąd zaczerpnęłaś inspirację? :)
OdpowiedzUsuńCzęść Gabi!
UsuńOd 12 lat nie mam telewizji i nie oglądam żadnych programów kulinarnych :)
We wszystkich moich przepisach jeśli są inspirowane innym przepisem, zawsze znajduje się taka adnotacja - jeśli jej nie ma, oznacza to, że przepis opracowałam samodzielnie. Panna cotta jest niezwykle wdzięcznym tematem kulinarnym, dającym niemal nieskończone możliwości - to tak jak lody, jak już umiesz zrobić te podstawowe, idziesz za ciosem i próbujesz kolejne smaki. Na blogu oprócz tej klasycznej, jest też przepis na panna cottę lawendową, z dzikiego bzu, z rozmarynem i cytryną. Być może któregoś dnia dodam też inne, jak np. kawową,wytrawną z gorgonzoli....
Co do programu, o którym piszesz, pozostaje mi mieć nadzieję, że podana tam panna cotta była przynajmniej w połowie tak doskonała, jak moja :DDD
Pozdrawiam Cię!
Muszę wypróbować ten przepis <3 !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że deser Ci smakuje!
UsuńKoloru nie poprawiałam technicznie na zdjęciach. Moja jest seledynowa - z tym pięknym zielonym kolorem to chyba trochę za dużo powiedziane;) W każdym razie mocno wyciskam liście bazylii po namoczeniu tak, by puściły jak najwięcej zielonego soku i aromatu. Pewnie trzeba dorzucić jeszcze więcej liści, by kolor był ciemniejszy:)
Pozdrowienia!
Przepraszam coś kliknęłam i skasowałam swój komentarz. Dziś po raz kolejny robię pannę ;) na urodziny Taty, który zakochał się w tym bazyliowym deserze.:)
UsuńKochana Aniu, w piatek robilam tort philadelpia z truskawkami. Spod zrobilam, truskawki wymylam, zabieram sie za krem... a tu stoi sobie obok mnie ta bazylia. Piekna, zielona, i przypomnialy mi sie warsztaty w Blankach razem z Toba. Te lody bazyliowe! I nawet nie zdazylam pymyslec kiedy juz mialam listki w dloni, wyciskam, podgrzewam ze smietana... Ciasto udalo sie znakomicie! Co za uczucia! Ah dziekujemy Tobie bardzo!
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Karolina i Tomek
Moi Kochani! Aż mi się łezka w oku kręci!!! Jak miło i cudnie:)
UsuńCzęsto sobie o Was myślę :)
Buziaki i gotujcie pysznie!
Ściskam!