Um. Delfin Um. Pamiętacie tą bajkę? Pytanie powinnam zapewne kierować głównie do osób, które pod koniec lat 70-dziesiątych jako młodsze lub starsze dzieci oglądały wieczorynki. Ale to pytanie zahacza o miniony wiek! Pisząc to czuję się trochę jak dinozaur:) Mam jednak szczerą nadzieję, że nie jestem jedyną przedstawicielką gatunku i ktoś z tamtej epoki czyta ten tekst i też pamięta! Pamiętacie?
Delfin Um to bajka o przyjaźni dwójki dzieci i ich dziadka z delfinem Um. Znaczącą rolę odgrywał też kruk Sebastian, tłumacz języka delfinów. Pamiętacie ten fantastyczny dźwięk jaki wydawał by przywołać Uma? Uwielbiałam go słuchać! Odkąd tylko ta bajka pojawiła się w telewizji, oglądałam każdy odcinek. Później wszystkie powtórki w 5-10-15. Teraz, oprócz zamglonych wspomnień, pozostaje jedynie wizyta na jednym z internetowych portali, by przypomnieć sobie niektóre kadry czy imiona bohaterów. I właśnie uczucie nostalgii po bajkach z dzieciństwa, bajkach bez przemocy, bez potwornych pseudo-bohaterów o nieludzkich twarzach i niczym nie usprawiedliwionej agresji. Dlaczego takie? Kto je wymyśla? Komu i czemu mają służyć? Jak można je oglądać? Jak można pozwalać je oglądać swoim dzieciom, wnukom?
Nie rozumiem. I pewnie nigdy nie znajdę sensownej odpowiedzi.
Wyłączam telewizor. Żegnamy się z nim. Bez żalu.
Nie jest nam potrzebny.
Nie chcemy być napastowani ogłupiającymi reklamami i zasypywani brutalnymi obrazkami tworzonych przez media sensacji.
Nie chcemy wsłuchiwać się w przesłodzone rozmowy cukrowych bohaterów mydlanych oper, ani w żenujące potyczki panów w garniturach.
Nie chcemy, by nasz syn uczył się, że każdą nieżyczliwą osobę należy "zlikwidować", a w najlepszym wypadku uderzyć pięścią.
Nie dam się oszukać, że zamknięta w kolorowym opakowaniu mieszanka zamieni się w 5 minut w zdrowy i pożywny obiad!
Nie tęsknimy za telewizją. Mamy wolność nie skażoną kolejną emisją w programie telewizyjnym. Mamy więcej czasu dla siebie. Mamy tyle fascynujących rozmów. Mamy stosy ciekawych książek. Mamy pewność, że to dobry wybór.
W bajce o delfinie pojawiał się zawsze statek z rubasznym kapitanem i jego żoną. Kapitan nieodmiennie wołał do żony "Polentaaaaa?!", a ona zawsze odpowiadała wdzięcznym "Siii!". Uwielbiałam ten fragment! Jednak jako dziecko nie miałam pojęcia, że polenta jest do zjedzenia i, że w takiej postaci także będą ją uwielbiać! Teraz po latach, każda wzmianka o polencie nieodmiennie przywodzi mi na myśl właśnie tą kreskówkę z dzieciństwa.
Przepis na polentę z pomidorami i mozzarellą a'la pizza znalazłam w jednej z angielskich książek kucharskich zakupionych niedawno w ... szpermarkecie vel ciucholandzie! (Mam taki wypatrzony, gdzie regularnie "rzucają" książkowy towar.) Ponieważ hasło polenta zawsze pozytywnie mnie nastraja, wiedziałam, że nie minie dzień, a ja donośnie zawołam z mojej wyspy w kuchni "Polentaaaaa!". Po pierwszej degustacji mam pewność, że w odpowiedzi nie raz usłyszę chóralne "Siiii".
POLENTA Z POMIDORAMI I MOZZARELLĄ
/na 4-6 osób, w zależności od apetytu/300 g kaszki kukurydzianej
40 g słodkiej kukurydzy
2 cebulki dymki
2 spore szczypty oregano
85 g pesto z czerwonych pomidorów
175 g mozzarelli
400 g pomidorków cherry
sól, pieprz do smaku
1-2 ząbki czosnku
świeża rukola
ocet balsamiczny
W garnku zagotować 1 litr wody. Zdjąć z ognia, powoli wsypywać kaszkę kukurydzianą stale mieszając, najlepiej drewnianą łyżką. Ponownie wstawić na ogień i gotować nie przerywając mieszania przez ok. 5 minut, aż kaszka stanie się bardzo gęsta i będzie odchodziła od ścianek garnka.
Zdjąć z ognia, dodać kukurydzę, posiekaną dymkę, oregano, sól, pieprz. Dokładnie wymieszać. Gotową masę przełożyć do wysmarowanego oliwą naczynia do zapiekania o wymiarach 20 x 30 cm. Rozprowadzić równomiernie i odstawić do wystudzenia (ja ugotowałam kaszkę wieczorem i wstawiłam na noc do lodówki).
Piekarnik rozgrzać do 200 stopni. Na wystudzonej polencie rozsmarować pesto, ułożyć plastry mozzarelli (ja dodałam także ser rokpol), pokrojone pomidorki, plasterki czosnku. Posypać świeżo zmielonym pieprzem i skropić oliwą. Wstawić do rozgrzanego piekarnika i zapiekać przez 15-20 minut.
Podawać na ciepło lub na zimno (obie wersje pyszne, choć w upały zdecydowanie polecam tą drugą). Ja dodałam od siebie rukolę i skropiłam polentę octem balsamicznym - smaki idealnie się skomponowały.
Polecam Wam bardzo polentę w tej wersji lub z innymi ulubionymi przez Was dodatkami. To zdrowe, pożywane i bardzo smaczne danie, które można zjadać na ciepło, na zimno, na obiad, na kolację, przygotować na piknik.
Równie mocno polecam chociaż wakacyjną rozłąkę z telewizorem - to naprawdę korzystne rozstanie!
* przepis pochodzi z książki Healthy one-dish cooking wydawnictwa Reader's Digest, rok wydania 2006.
Super przepis! Polente uwielbiam, ale takiej jeszcze nie robiłam :)
OdpowiedzUsuńpolenty nigdy nie robiłam. dziś z moim Lubym na jej temat rozmawiałam (przy okazji pewnego filmu, w którym się ktoś właśnie nią zajadał). kaszkę mam, może spróbuję?
OdpowiedzUsuńAniu , bajkę oczywiście pamiętam (myślałam, że jestem jedyną blogującą pamiętającą lata 70 :), ale nie pamiętałam takich szczegółów. Polenty muszę się przyznać nie znam. A bajek z przemocą również unikamy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńjako ten drugi dinozaur zapewniam, ze pamiętamy. I to bardzo dobrze :) Uwielbiałam, bądąc dziecięciem, naśladować śpiew delfina Um ;D
OdpowiedzUsuńPolenta kocham miłością wielką. Z pomidorami to jest niebo w gębie. Wyszperany przez Ciebie przepis wykorzystam jak najszybciej, tym bardziej, że szykuje mi się zloty znajomych a takie danie spełnia wszystkie wymogi, żeby nakarmić 7 głodomorów i zbytnio sił nie napracować :)
PS telewizora pozbyliśmy się 9 lat temu. Juz do nas nie wróci.
Pewnie, ze pamietamy delfina. A polenta bardzo, bardzo fajna !
OdpowiedzUsuńNie jadłam nigdy polenty, zawsze zastanawiało mnie jak smakuje. Chyba mam w domu kaszkę kukurydzianą, jeśli znajdę to wypróbuję, bo dodatek pomidorów, rukoli i mozzarelli to dla mnie wystarczająca zachęta:)
OdpowiedzUsuńJestem na diecie - a to wygląda tak pysznie! I te smakowite zdjęcia, zrobiłam się głodna:)
OdpowiedzUsuńuprzejmie melduję,że :
OdpowiedzUsuńDelfina pamiętam, oglądałam z młodszym bratem,
telewizora nie mam od kilku lat,
polentę ugotuję bo mi się z różnymi filmami kojarzy a u Ciebie wygląda pięknie :)
oj ja tez lubię polentę i to bardzo a w wersji z mozzarellą muszę wypróbować jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńJa też nie oglądam telewizji, praktycznie w ogóle. Czasem tylko w weekendy, z nudów, zerknę, cóż grają. I zazwyczaj naciskam czerwony przycisk wyłącznika po 5 minutach. Nie lubię. Nie interesuje mnie.
OdpowiedzUsuńA choć delfin Um to nie do końca moje czasy, to mam jakieś mgliste wrażenie, że kiedyś natknęłam się na tę bajkę.
Polenty nie próbowałam nigdy jeszcze. Ale taka 'pizzowa' wersja w pełni mnie przekonuje. Kiedy tylko natknę się na kaszkę w jakimś sklepie kupię bez wahania! :)
Ściskam! ;*
Delfin jeszcze żyje w mojej pamięci...
OdpowiedzUsuńPolenta w Twojej wersji bardzo mi odpowiada i wypróbuję, a jakże!
Telewizor u mnie też jest beeeeeeee.
Serdeczności!
jejku, jak ona pysznie wygląda! cudowne barwy!
OdpowiedzUsuńGłupio się przyznać, ale mnie na świecie jeszcze nie było :D
OdpowiedzUsuńZresztą wizji nigdy nie lubiłam, zdecydowanie wolę fonię!
Przepis - zapisany. Zresztą to już nie pierwszy :)
To była moja ulubiona bajka :) Tylko nie wiem jak się skończyła.... Strasznie chciałam potem pracować z delfinami ...Z marzeń nic nie wyszło, tylko Um zachował sie w mojej pamięci. Polenty wczesniej nie próbowałam, Twoja wyglada na apetyczna. Aniu, widze ze mamy jakies fluidy wzajemnie se przyciagajace - i badzo lubie czytac Twoje wpisy przy kazdej z potraw :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam kaszy kukurydzianej. W takiej aranżacji wygląda przepysznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Aniu,
OdpowiedzUsuńpolenty nigdy jeszcze nie zrobilam, ale sprobuje juz wkrotce, bo prawie wszystkie skladniki mam pod reka. Czuje sie bardzo zmotywowana Twoim opisem i rekomendacja. Co do naszego przyjaciela delfina chcialam go ostatnio pokazac naszym dzieciom i niestety, nie bardzo przypadl im do gustu, niestety. Za to mnie przypomnial tamte chwile i zatesknilam do tych prostych i pieknych tresci bez przemocy, za to przepelnionych cieplem i radoscia.
Sciskam Cie bardzo serdecznie, Anna
Bajki nie pamietam, ale za te polente Cie wysciskam chyba. :) Bede miala u siebie Mame za pare tygodni, ktora miala okazje sprobowac polente w Italii, ale w hotelu, gdzie bardzo kiepsko gotowali, wiec chce ja do niej przekonac. To idealny sposob. :) Dziekuje!
OdpowiedzUsuńAnno, Twoja polenta wygląda przepięknie.
OdpowiedzUsuńJadłam polentę tylko raz na stoku narciarskim w Dolomitach, w małej chatce, gdzie reklamowano domowe jedzenie - była po prostu paskudna!
Ale chyba dam jej jeszcze szansę, wykorzystując Twój przepis.
:*
Bardzo mi się ten przepis spodobał, kaszkę w domu mam, resztę też, drukuję i robię!
OdpowiedzUsuńGrażyna! Witaj! Zachęcam w takim razie do spróbowania;)
OdpowiedzUsuńPanna Malwinna! Tak, polenta to częsty temat filmowy - właściwie nie wiem czemu, może dlatego że fanie brzmi, i naprawdę świetnie smakuje!
Ewa Smaczniutkiepl.! Uff, kamień z serca - fajnie, że pamiętasz:)
Anouskhko! Drogi dinozaurze:) w grupie raźniej, a jeszcze w takiej, która wizji mówi "nie" to już dla mnie luksus!
Mam tremę na samą myśl, że aż tyle osób ma na raz próbować, ale z drugiej strony to taka smaczna wersja, że musi smakować;) No i faktycznie niezbyt pracochłonna;)
Pozdrawiam!
Magdaleno! Witaj w klubie! Pozdrawiam i dziękuję za wizytę:)
kornik! Będzie mi niezmiernie miło, jeśli spróbujesz w tej wersji. Serdeczności!
yoganna! Witam i dziękuję za miłe słowa. Zapraszam ponownie!
Jswm! Melduję, że odebrane wiadomości ucieszyły mnie niezmiernie! Pozdrawiam serdecznie!
aga-aa! No to nie czekaj i rób jak najszybciej!
Zaytoon! Tak, wersja pizzowa jest naprawdę PYCHA! Zacznij szukać w sklepach! Pozdrawiam Cię Oliwko:)
Amber! Cieszę się, że polenta i delfin na taaaak, a telewizor na beeee;)
Paula! Dziękuję i pozdrawiam:)
Poleczko! Co tam głupio, fajnie być w Twoim wieku;) Ale ja tam lat nie liczę, bo liczy się jak sięczujemy, a ja ma w sercu nieustanne 20-i-coś:)
Strasznie mi miło, że coś tam ode mnie zapisujesz - aż się oblałam rumieńcem! Całusy!
Patko! Oj, jak się cieszę! Ta blogowa "chemia" jest niezwykła - Twoje słowa ogromnie miłe i bardzo Ci za nie dziękuję!
kasiaaaa24! Dziękuję i pozdrawiam! I oczywiście namawiam do spróbowania!
Anno! No właśnie, czasy się zmieniają i mam wrażenie, że nawet najpiękniejsze bajki czasami mijają się z upodobaniami dzieci. Szkoda...
Będzie mi bardzo miło jeśli spróbujesz polenty w tej wersji.
Zasyłam moc uścisków!
Karolina! No to na co czekasz - ściskaj!;) Mam nadzieję, że mamie będzie smakowała ... Pozdrawiam!
KidKo! Na moją odpowiedzialność - daj jej ostatnią szansę! Pozdrowienia!
Retrose! Witaj, bardzo się cieszę i dziękuję za wizytę. Pozdrawiam serdecznie!
Ja telewizora w Krakowie praktycznie nie oglądam. Czasem łapiemy się na tym, że od miesiąca nie był włączany.
OdpowiedzUsuńAle w domu na wsi.. cóż, telewizor przegrywa z internetem, zdecydowanie:)
ps. moja siostra śpiewa piosenki z reklam. Ale mnie to wkurza. Brr
Atria! Czasami to silne uzależnienie, ale zawsze da się zwalczyć:) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńA co było przed dinozaurami? :) Dla mnie Um to już końcówka dobranocek...
OdpowiedzUsuńA polenta... Właśńie przywiozłem torebeczkę z Chorwacji... dzięki!
Robercie! Ups! Przepraszam:) I czekam na chorwackie reportaże kulinarne! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńOjej, tyle się naszukałam po necie a ona tu była cały czas :)
OdpowiedzUsuń