Kulinarna pasja, radość gotowania, smakowania i tworzenia, wspólny czas w kuchni - to powody naszych wirtualnych kulinarnych spotkań w TU i TAM.
Amber z Kuchennymi Drzwiami i ja, mamy za sobą niejedno już wspólne gotowanie. Ciągle mamy ochotę na więcej i marzą się nam nowe wyzwania.
Aby dzielić radość naszych kuchennych spotkań, ponownie zaprosiłyśmy Koleżanki-Kucharki, które chętnie wzięły udział w siódmym TU i TAM. Jako temat naszego spotkania wybrałam terrinę.
Amber z Kuchennymi Drzwiami i ja, mamy za sobą niejedno już wspólne gotowanie. Ciągle mamy ochotę na więcej i marzą się nam nowe wyzwania.
Aby dzielić radość naszych kuchennych spotkań, ponownie zaprosiłyśmy Koleżanki-Kucharki, które chętnie wzięły udział w siódmym TU i TAM. Jako temat naszego spotkania wybrałam terrinę.
Udało nam się pokonać wszelkie przeszkody i wspólnie stanąć w czterech kuchniach jednocześnie, aby wykonać terrinę według własnych wizji.
Tym razem we własnych kuchennych progach krzątały się razem z nami Ewelajna z Kuchni pełnej smaków i Natalia z Natalia Wine. Dziękujemy, że mogłyśmy razem z Wami bawić się na wspólny kulinarny temat.
Tym razem we własnych kuchennych progach krzątały się razem z nami Ewelajna z Kuchni pełnej smaków i Natalia z Natalia Wine. Dziękujemy, że mogłyśmy razem z Wami bawić się na wspólny kulinarny temat.
Zaraz zobaczymy, jaką wersję terriny każda z nas uznała za godną wspólnego gotowania....
Zapraszamy!
Terrina wywodzi się z Francji i najczęściej przygotowywana jest w podłużnej kamionkowej formie z pokrywką, od którego to naczynia bierze swą nazwę. Tradycyjne terriny pieczone są zwykle w kąpieli wodnej, a ich głównym składnikiem jest mięso. Często terrina uważana jest za rodzaj pate, czyli pasztetu. Wiąże się to z zamiłowaniem Francuzów do tego właśnie dania, którego wyrobem już w średniowieczu zajmowali się cukiernicy, patissiers. Ich lekkie pasztety, pates, zawsze składały się nie tylko z farszu, ale i ciasta, czyli pate, dzięki czemu po upieczeniu serwowane były w chrupiącej skórce, en croute.
Już od XIV wieku pasztety pieczono z farszem z węgorza, makreli, gołębi, prosiąt, a nawet jeleni. Ponieważ przywiązywano dużą wagę do wyglądu wypieków, niejednokrotnie przybierały one kształt drobiu, herbu rodzinnego i innych wymyślnych kształtów. Na żadnym bankiecie czy przyjęciu nie mogło ich zabraknąć. *
Obecnie określenie pate i terrina, czyli pasztet bez ciasta, stosuje się w znacznym stopniu wymiennie. Popularne stały się także terriny przygotowywane z warzyw, serów i owoców, pieczone, jak i przygotowywane na zimno. W przeciwieństwie do pasztetu, terrina najczęściej komponowana jest z kilku warstw składników, choć nie jest to obowiązującą regułą.
W wersji owocowej terrina składa się z różnego rodzaju owoców zatopionych w słodkiej galaretce, często gotowanej na bazie wina. Terrina mięsna zwykle otulona jest kołderką z cieniutko krojonych plasterków boczku. Z kolei wersja serowa lubi być przyrządzana z pieczoną papryką, cukinią czy bakłażanem lub pojawia się w parze z wędzonym łososiem. Mnóstwo możliwości, każda smaczna i warta przygotowania!
I na którą się zdecydować? Miałam spory dylemat przy wyborze przepisu. Kusiła mnie wersja serowa z pieczonymi warzywami, ale już ją znam i zwykle przyrządzam latem. Terrina z łososiem pojawia się u nas wiosną, a owocowa jako deser na rodzinnych spotkaniach. Szukając nowej inspiracji natrafiłam na terrinę Marthy Steward składającą się wyłącznie z karmelizowanych gruszek. I tu zaiskrzyło - wszem i wobec wiadomo, że na hasło karmel rzucam wszystko :) Natomiast terrina z samych gruszek wydała mi się zbyt monotonna i bez "tego czegoś". Z reguły mało wyrazista w smaku gruszka lubi towarzystwo, które podkreśla jej słodycz, dlatego przyjaźni się z orzechami i serem - kozim i pleśniowym (dowód tej zażyłości możecie zobaczyć w moim wrześniowym poście - klik).
Bawiąc się w swatkę dla gruszki znalazłam przepis (klik), który od razu wydał mi się idealnym kandydatem. Błysk w oku, przyspieszone bicie serca... Jednym słowem miłość od pierwszego wejrzenia. Choć jak przystało na kobietę nie byłabym sobą, gdybym nie dokonała kilku zmian i poprawek:)
Tak zrodził się cudowny związek pełen niezwykłych smaków i doznań - pikantny dzięki dodatkowi kolorowego pieprzu, słodki od karmelizowanych gruszek i jabłek, chrupiący od praliny orzechowej, gładki i kremowy za sprawą koziego sera, wyrazisty dzięki towarzystwu roqueforta. Skropiony gęstym i aromatycznym sosem balsamiczno-klonowym stworzył terrinę moich marzeń.
Przygotowałam ją z myślą o kameralnym przyjęciu, a ponieważ podobają mi się ostatnio wersje mini, zamiast dużej formy użyłam małych foremek o wymiarach 10,5 x 6,5 cm. Powstały małe zgrabne terriny, które dobrze się kroiły zachowując przy tym odrębność każdej z warstw. Mam nadzieję, że gruszka w takim towarzystwie i Wam by posmakowała. A z jakich smaków stworzylibyście terrinę Waszych marzeń?
TERRINA Z KOZIEGO SERA Z PRALINĄ ORZECHOWĄ, Z KARMELIZOWANYMI GRUSZKAMI I JABŁKAMI I SOSEM BALSAMICZNO-KLONOWYM
/składniki na 1 mini terrinę w formie 10,5x6,5 cm/
125 g kremowego serka koziego /użyłam twarożku Chavroux/
1 duża gruszka
1 jabłkoświeżo mielony kolorowy pieprz
kilka łyżek masła
kilka łyżek cukru
Na orzechową pralinę
1/4 filiżanki orzechów włoskich
1/2 filiżanki cukru
Krem balsamiczno-klonowy **
1/3 filiżanki octu balsamicznego
1/3 filiżanki syropu klonowego
Zacznijcie od przygotowania praliny. Cukier należy wsypać do rondelka o grubym dnie (można dodać 1-2 łyżki zimnej wody) i ustawić na średnim ogniu. Podczas gdy cukier się topi nie wolno go mieszać, ponieważ powstaną grudki. Można ewentualnie lekko poruszać rondelkiem. Kiedy zacznie się karmelizować zmniejszyć ogień, aby karmel się nie przypalił. Powinien uzyskać barwę bursztynową.
Garnek zdjąć z ognia i do gotowego karmelu wsypać orzechy włoskie, szybko zamieszać, aby karmel równo je pokrył i natychmiast wylać na przygotowaną wcześniej blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Po przełożeniu, rozprowadzić masę równomiernie i odstawić do zastygnięcia. Następnie przełożyć do grubego foliowego worka i przy pomocy tłuczka do mięsa:) rozbić na możliwie najdrobniejsze kawałeczki. Tak uzyskana pralina nadaje się także idealnie jako ozdoba ciast czy deserów, a nawet solo smakuje wybornie!
Garnek zdjąć z ognia i do gotowego karmelu wsypać orzechy włoskie, szybko zamieszać, aby karmel równo je pokrył i natychmiast wylać na przygotowaną wcześniej blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Po przełożeniu, rozprowadzić masę równomiernie i odstawić do zastygnięcia. Następnie przełożyć do grubego foliowego worka i przy pomocy tłuczka do mięsa:) rozbić na możliwie najdrobniejsze kawałeczki. Tak uzyskana pralina nadaje się także idealnie jako ozdoba ciast czy deserów, a nawet solo smakuje wybornie!
Teraz pora na karmelizowane owoce. Jabłka i gruszki obrać ze skórki (wybierzcie raczej gatunki, które są twarde, aby podczas karmelizowania nie rozpadły się) i pokroić na cieniutkie plasterki. Na dużej patelni rozgrzać masło i ułożyć na niej plasterki owoców. Obsypać grubo mielonym kolorowym pieprzem oraz cukrem. Po kilku minutach odwrócić delikatnie na drugą stronę i tak samo doprawić.
Trzymać na ogniu do momentu, aż cukier całkowicie się rozpuści, a owoce zacznę leciuteńko się rumienić (nie chodzi o ich przypalenie, powinny stać się szkliste i przesiąknąć rozpuszczonym cukrem). Patelnię zdjąć z ognia, a plasterki owoców przełożyć ostrożnie na pergamin. Smakują wybornie - zachęcam Was do przygotowania ich w ten sposób nie tylko jako składnik terriny, ale jako samodzielną przekąskę!
Teraz pora na ser. Jeśli nie lubicie koziego, można użyć innego kremowego serka, choć osobiście uważam, że smak koziego sera jest tu ( jak i w wielu innych daniach) niezastąpiony! Serek przełożyć do miski i doprawić świeżo mielonym kolorowym pieprzem, dobrze wymieszać. Wiele przepisów sugeruje dodanie także kilku łyżek śmietany, ale mnie wydaje się to zbyteczne i nigdy jej nie dodaję.
Przygotować naczynie na terrinę. Tradycyjna terrina przygotowywana jest w podłużnych keksowych formach, ja użyłam mini-keksówek o wymiarach 10,5 x 6,5 cm. Foremki wyłożyć od środka folią spożywczą (nie aluminiową!). Plasterki karmelizowanych gruszek ułożyć dokładnie na dnie i bokach foremek - plasterki powinny na siebie nachodzić krawędziami, podobnie jak układa się dachówki:) Nałożyć 1/5 porcji serka rozprowadzając go dokładnie i wyrównując z wierzchu.
Na warstwę sera wysypać pralinę, a na niej ponownie rozsmarować ser. Środkową warstwę tworzą plasterki karmelizowanych jabłek, które należy ułożyć tak, by całkowicie pokryły ser. Powtórzyć kolejność warstw - ser, pralina, ser. Na koniec przykryć terrinę z wierzchu pozostałymi plasterkami gruszek dociskając je do brzegów, tak by powstała zwarta, jednolita "bryła". Z wierzchu przykryć folią i wstawić do lodówki, najlepiej na całą noc.
Przed podaniem pokroić na cienkie plasterki. Terrina świetne smakuje podana z plasterkiem sera roquefort oraz sosem balsamiczno-klonowym. Aby go przygotować, trzeba wlać do rondelka ocet balsamiczny i syrop klonowy i gotować na bardzo małym ogniu, do momentu aż płyn odparuje i mocno zgęstnieje tworząc gładki, aksamitny sos.
* Korzystałam z informacji znalezionych w książce Culinaria Europy, Wyd. Konemann.
**Dziękuję Lo (klik) za inspirację i pomysł na sos balsamiczno-klonowy!
Dziękuję wszystkim osobom, które oddały głos na mój blog w konkursie na Blog Roku 2010.
Trzymam kciuki za blogi, które zakwalifikowały się do kolejnego etapu - powodzenia!
Aniu, piękna serowo-owocowa terrina.
OdpowiedzUsuńDziękuję za siódme TU i TAM!
rewelacja!
OdpowiedzUsuńwykorzystam przy najbliższej okazji
(tylko muszę skończyć dietę, będzie świetne dla efektu jojo :)))))
Jaki smakowity pomysł! I ten sos... Na pewno wykorzystam. Terriny wciąż pozostają dla mnie zagadką więc tyle nwych inspiracji bardzo mnie cieszy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Aniu za wspólną zabawę!
No no..., Proszę Pani, smakowita Twoja terrina! Wszystko, co zawiera i ja lubię! Przyjdzie czas i ja się na nią skusze, bo spodobało mi się terrinowanie:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przygarnęłyście mnie do swojej kuchni!
Pozdrawiam mocno, Aniu!!!
Super pomysł ze wspólnym gotowaniem!!! Bardzo na się podoba :)
OdpowiedzUsuńA Twoja terina ma wszystko co wprost uwielbiamy, a połączenie tych wszytskich składników powoduje, że leci nam ślinka.
Dziękujemy za przepis, który wykorzystamy w dni weekendowe, bo od dzisiaj zaczynami świętować :)
pozdrawiamy
Cudo!
OdpowiedzUsuńAmber! Było wspaniale i smakowicie! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńJswm! No to kończ dietę i rób terrine! Pozdrawiam Cię:)
Natalio! To ja dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie:) Chyba kokietujesz z terriną, bo Twoja to niezwykle rasowa wersja!
Ewelajno! "Przygarnięcie" było dla nas zaszczytem - to my dziękujemy, że znalazłaś czas:) Całusy!
Aga i Kaja! Ja też dziś zaczynam weekend:) Fajnie, że trafiłam w Wasze smaki! Pozdrawiam serdecznie!
Domowe Smaki! DZIĘKUJĘ:)
Aniu, absolutnie moje klimaty i moje smaki! Nic dodać nic ująć! Wygląda fantastycznie! Ukłony dla Mistrzyni:) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńPowiem tak jak na 7 spotkanie: "Tu i Tam" to ja jestem w siódmym niebie :-).Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZnów wyczarowałaś coś magicznego! Uwielbiam Cię i Twojego bloga za to, że znajduję na nim rzeczy niebanalne, ciekawe połączenia, inspirujące smaki.
OdpowiedzUsuńTerrina prezentuje się świetnie, aż przyjemnie wyobrażać sobie jak pyszna musi być.
Pozdrawiam ciepło, Aniu!
Wyglądają doprawdy zajmująco. Będę musiała coś takiego wymyślić w weekend.
OdpowiedzUsuńAniu czy Ty chcesz nas wszystkich tutaj wykończyć?? Toż patrzenie, a niemożnosć spróbowania to istna katorga. Piękna terrina i na pewno pyszna:) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńTak, tak zdecydowanie popieram przedmowczynie ;) Aniu to jest po prostu cudo!!!
OdpowiedzUsuńCOŚ WSPANIAŁEGO! Dziś wieczorem gotuję dla przyjaciół i już żałuję, że do tej pory nie zdążyłabym zrobić tej terryny... Wygląda Prze-pięknie, ja też uwielbiam połączenie ser+karmel+krem balsamiczny. Ach ach ach, po prostu cudeńko!!!!!!! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńAniu! Cieszę się bardzo, że Twoje klimaty:) Uściski!
OdpowiedzUsuńMihrunnisa! To i ja jestem w siódmym niebie, jeśli terrina się podoba:) Pozdrowienia!
Korniku! A może zamiast sobie wyobrażać dasz się skusisz i zrobisz:) Polecam bardzo i dziękuję za tyle miłych słów!
Ag Pe! Witaj, miło mi Ciebie gościć:) Wymyślaj, wymyślaj! Serdecznie pozdrawiam!
Jolu! Wykończyć?! Jolu, a co ja bym bez Was zrobiła, drodzy i mili Goście!!! Terrina miała być przyjemnością, a nie katorgą :D Uściski Jolu!
Patko! Dziękuję i pozdrawiam Cię ciepło:)
Delikatessen! Ale jak zaczniesz teraz, to na wieczór będzie gotowa:) Do dzieła! Serdeczności!
Powiem tylko tyle: PIEKNE ZDJĘCIA! jestem nimi tak oczarowana,że nawet nie przeczytałam dokładnie przepisu! Wracam poczytać o terrinie...z takim wyglądem i taką stylizacją MUSI być pyszna.
OdpowiedzUsuńNa dziś może już być ciężko, ale w weekend zakasam rękawy!
OdpowiedzUsuńU mnie też dziś coś o Marcie Stewart - co prawda trochę ją pokrytykowałam, ale przepis od niej (fenomenalny zresztą) jak najbardziej pochwaliłam i umieszczam...:) Pozdrawiam:)
Co za smakowite zdjęcia! Terrina musi byc wysmienita!
OdpowiedzUsuńPiekna i pomyslowa terrina, i do tego tak elegancko podana. Po prostu robi wrazenie. A slowo terrine najbardziej kojarzy mi sie z rybami ;) Tutaj bardzo popularne sa terrines de poisson.
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia!
Wielgasiu! Ogromnie Ci dziękuję, bardzo się cieszę, że terrina się podoba:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńDelikatessen! Wiesz, ja mam mieszane uczucia co do Marthy, choć wiele z jej przepisów jest doprawdy wyśmienitych, wolę myśleć o jej przepisach niż o show, które zupełnie nie w moim guście...
Agnieszko! Była naprawdę wyborna! Pozdrawiam Cię:)
Belgio! Dziękuję Ci i serdecznie pozdrawiam!
Haahhha, czyli widzisz? Zupełnie się zgadzamy. Show jak show, ale przepisy i inspiracje - pierwsza klasa! A O Twojej terrynie ciągle dziś myślę, oj to będzie dla mnie ekscytujący eksperyment:)
OdpowiedzUsuńwspaniałe kolory i smaki!
OdpowiedzUsuńAniu ja jeszcze dobrze nie wczytałam się w post o serniku o smaku mandarynki, nie zdążyłam go po podziwiać, a Ty mnie już dzisiaj zaskakujesz terriną i to jaką terriną! Smaki dobrałaś c d o w n i e :)Nic ująć nic dodać. A jeszcze jedno świetny pomysł z tymi małymi foremkami :)
OdpowiedzUsuńcoz za cudowne polaczenie smakow:)
OdpowiedzUsuńprzesliczne zdjęcia:)
delikatessen! Trzymam kciuki - jeśli zrobisz, daj znać jak wyszła:)
OdpowiedzUsuńPaula! Smakuje naprawdę cudownie! Pozdrawiam Cię:)
Ewo! Nie musisz się spieszyć:) Ja byłam bardzo zadowolona z tych małych foremek, na pewno jeszcze do nich wrócę! Pozdrowienia:)
Aga! Dziękuję Ci bardzo i pozdrawiam:)
Stworzyłaś coś naprawdę niesamowitego, Aniu. Ta terrina... Brak mi wręcz słów, by ją opisać. Dla mnie jest zupełnie egzotyczną, bo nigdy nie jadłam czegoś podobnego. Nigdy nie próbowałam żadnej terriny. Przepiękna po prostu! A Wasze wspólne spotkania w wirtualnej kuchni... Cudowne.
OdpowiedzUsuńZachwyciłaś mnie zdjęciem karmelowych kropel...
Uściski!
Pięknie wygląda! Też wolę wersję w mniejszych foremkach :)
OdpowiedzUsuńJa wybrałabym terrinę z owocami. Czerwonymi. Takimi typowo letnimi, bo stęskniłam się już za nimi :-)
Uściski!
niesamowita...tak dobrałaś składniki i tak o tej terrinie opowiedziałaś, że strasznie mam ochotę jej spróbować:) Wygląda zjawiskowo, pewnie też tak smakuje. Obok trójkolorowej terriny Ewelajny, ta jest moim kolejnym typem:) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOliwko! Musisz w takim razie koniecznie spróbować, tzn. zrobić! Wybierz składniki, które najbardziej Ci smakują i połącz razem piętro po piętrze:) Karmelowy uśmiech posyłam:)
OdpowiedzUsuńKasiu! O tak, letnia z czerwonymi owocami jest cudowna! Pozdrowienia!
Mar! Smakuje bardzo, bardzo...:) W imieniu terriny dziękuję i pozdrawiam:D
Anno-Mario pięknie. Ta potraw to chyba bardzo pracochłonna. Proszę napisz ile zajmuje jej przygotowanie (tak mniej więcej). Wygląda cudnie i pewnie tak smakuje.
OdpowiedzUsuńUściski
p.s. informuję, że zaglądam i czytam Cię kiedy tylko się da. Czasem tylko brakuje czasu na skomentowanie Twych smakołyków.
Paulino! Ile czasu pytasz? O, ja czasu w kuchni nie liczę, bo jak to mówią "szczęśliwi czasu nie liczą", a ja w kuchni zawsze szczęśliwa jestem:) Myślę, jednak, że przy dobrej organizacji maksimum 1,5 godziny (oczywiście nie licząc chłodzenia w lodówce). Karmel robi się w maks. 10 minut, stygnie ok. 5, rozbicie go tłuczkiem - w zależności od siły ręki:) ok. 2-3 minut, obieranie, krojenie gruszek i jabłek to maks. 5 minut, karmelizowanie kolejne 10 minut. Przygotowanie formy 2-3 minuty, układanie warstw terriny ok. 10-15 - trzeba to robić starannie i dokładnie, aby efekt końcowy był efektowny:) Podsumujmy zatem - wyszło ok. 50 minut. Wliczyć w to trzeba ( w tym akurat przypadku popijanie dobrego białego wina, jak zawsze ważne pogawędki z Synkiem, no i podziwianie widoku za oknem:)
OdpowiedzUsuńRany! Ale się rozpisałam i chyba pierwszy raz tak "anatomicznie" potraktowałam czas pracy przy przepisie!
Pozdrawiam Cię serdecznie i miło mi, że cichaczem też mnie odwiedzasz:D Całusy!
To jest CUDOWNY I ZACHWYCAJĄCY przepis. Jestem pełna uznania dla pomysłu, połączenia i wykonania. Dodatkowo cieszę się, że mój sos Cię zainspirował. Niezwykle miłe to było. Buziaki i pokłony.
OdpowiedzUsuńLo
haha nie ma jak to jedząc kanapeczki z kozim twarożkiem, gruszką i karmelizowanymi orzechami włoskimi...czytać o terrinie z tymi samymi składnikami;)) Nie ma co, idealnie ucelowałaś w moje kubki smakowe, toż to dokładnie moje smaki. Spróbuję na pewno, nie mam co do tego żadnych wątpliwości..
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie się nie udało w konkursie, głosowałem, miałem nadzieję, że uplasujesz się w ścisłej czołówce:( Swoją wspaniałą pracą powinnaś zostać doceniona.. Szkoda:(
Ale piękna! Cudny pomysł, świetne wykonanie i piękne zdjęcia!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Lo! Wielka w tym zasługa Twojego sosu - jest idealnym dopełnieniem! Buziaki dla Ciebie także:)
OdpowiedzUsuńSpencer! No to teraz wiem, jakie studenci zjadają kanapki wieczorem:DD Nieźle, nieźle - Ty tak codziennie? Cieszę się, że trafiłam!
Za głos bardzo Ci dziękuję:) Wiesz udział w tym konkursie mogę porównać do lotu w symulatorze - wiem, że na Księżyć czy Marsa nim dolecę, ale chcę poczuć jak to jest:) Mój blog nie ma jeszcze nawet roku, więc szans na czołówkę nie miał żadnych, ale z tego co wiem i tak dość wysoko się uplasował spośród tych setek zgłoszonych blogów, więc cieszę się, że nie przepadł w otchłani. Dla mnie prawdziwym wyróżnieniem i nagrodą są takie komentarze, jak choćby Twój:) Pozdrawiam Cię!
Majano! Witaj:) Bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam serdecznie!
Prawdziwa piękność! I jaka stylizacja. Perfekcyjna. Ukłony!
OdpowiedzUsuńJa zawsze myślę o przygotowaniu terriny z serka i łososia, ale kończy się tylko na planach. W domu zwykle robię francuską mięsną terrinę z pistacjami. Od dawna czeka na wpis ;)
Myślę sobie, że połączenie serka i blanszowanych porów byłoby interesujące. I czegoś jeszcze, ale nie wiem... Może orzechów?
Cytując klasykę - z łóżka bym jej nie wyrzuciła :)
OdpowiedzUsuńale cudności, na pewno równie doskonale smakuje, jak wygląda:)) muszę spróbowac w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńI jeszcze te zdjęcia zachęcające...sprawiają, ze zoladek przykleja się do kregosłupa:)) mniam, mniam..
pozdrowionka!
An-no! Rumienię się:) Dziękuję! Mam nadzieję, że dasz się namówić i pokażesz swoją terrinę z pistacjami! Serek i blanszowane pory brzmią wspaniale, takie połączenie znam z łososiem - pycha! Pozdrawiam Cię:)
OdpowiedzUsuńPinos! Na pewno nie :D
Marto! Zgadzam się - musisz spróbować:) Pozdrowienia!
Jesteś artystką w kuchni! Twoje wpisy są wciągające, a zdjęcia
OdpowiedzUsuńJak zawsze wspaniały i wykwintny przepis! Jestem naprawdę zachwycona, bezmięsna terrina i to w jakim wydaniu: orzechy, ser kozi, gruszki i ten sos. Jest po prostu idealna, wielkie ukłony.
OdpowiedzUsuńmops! Pięknie dziękuję:) Spala mnie ciekawość co miało po zdjęciach być wpisane ;DD Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńMarto! Ogromnie mi miło, że terrina przypadła Ci do gustu! I Ciebie namawiam na jej zrobienie :) Serdeczności!
Aniu, Twoja terrina jest cudowna. Aż mnie skręca przed monitorem z kulinarnego pożądania - bardzo chętnie bym jej spróbowała. Jakbym ją przyrządziła, taka ładna jak Tobie chyba by mi nie wyszła - masz szczególne zdolności tworzenia małych dzieł sztuki na talerzu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWszystkie Wasze Terriny wyglądają pysznie- szczególnie pobudza moje podniebienie połączenie, które chronicznie wielbie- ser, orzechy, gruszka :)
OdpowiedzUsuńHaniu! Dziękuję:) Na pewno byś dała radę! Miłej soboty:)
OdpowiedzUsuńEwelina! No to lubimy te same smaki:) Pozdrowienia:)
Piękna, fotogeniczna, apetyczna :) Zawsze mi się terrina podobały :)
OdpowiedzUsuńtrafiłaś mnie w samo serce! to znaczy w żołądek :-)boska!
OdpowiedzUsuńKa.wo! Jeśli zawsze Ci się podobały, to nie zwlekaj i zrób:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKarola! Ja Ciebie?! No to w takim razie z wzajemnością - właśnie zobaczyłam Twoje meksykańskie cuda i czuję się zupełnie ustrzelona!!:D Pozdrawiam Cię!
Wygląda i brzmi fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńZemifroczko! Dziękuję w imieniu własnym i terriny:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńAnia, wspanialy pomysl, elegancki, wykwintny... Zdjecia 1, 4 i 5 jak dla mnie bomba i nic wiecej dodac :-)
OdpowiedzUsuńA pralina orzechowa podbila moje serde, zrobie, a dzisiaj bede snic do czego ja uzyc... Usciski sle :)
Basia! I jak - co się przyśniło? Sny o pralinie muszą być piękne:D Pozdrawiam Cię z krainy zasypanej śniegiem!
OdpowiedzUsuńA tak w ogole w końcu robię porządki w linkach i oczywiscie dodaję Cię do ulubionych, Anno-Mario :)
OdpowiedzUsuńAniu! Zawsze twierdziłam, że sezonowe robienie porządków przynosi dobre skutki! Świetna decyzja Aniu ;P Pozdrawiam Cię serdecznie :D
OdpowiedzUsuńslow brak i slinka cieknie...musze sie tego kiedys podjac!!!:)
OdpowiedzUsuńCookingJ! Witaj:) Trzymam Cię w takim razie za słowo;P Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń