Zbieram dobre chwile jak koraliki. Nadziewam na nitki pamięci i chowam w niewidzialnych szkatułkach. A kiedy szukam pociechy, z radością dziecka podnoszę wieczko. Czeka tam na mnie stos kolorowych wspomnień. Są duże i małe, zabawne i romantyczne, pachnące i rozkoszne, dziecinne i dorosłe. Lubię, gdy niespodziewanie dźwięk, obraz czy przypadkowe słowo niczym zaklęcie otwierają szkatułkę i podsuwają wspomnienie. Nie zawsze poważne, często zupełnie błahe, a czasami tak odległe, że aż się dziwię jak przetrwały.
Już zawsze zapach bzów będzie przywoływał pewne majowe popołudnie, gdy z przyjaciółką uciekałyśmy przed nadciągającą burzą biegnąc między kroplami deszczu z naręczem kwiatów zerwanych przy drodze.
Za każdym razem, gdy zjadam lody kawowe wędruję do salonu mojej babci, gdzie jako dziecko siadałam przy fortepianie i trzema palcami wygrywałam tylko mi znane takty, a babcia nagradzała mnie porcją domowych lodów. Kawowych. Najlepszych.
Zielone, purpurowe, żółte, białe - moje porcelanowe ulubione naczynia. Kupione w pewną słoneczną i beztroską niedzielę, na bazarze, na wagę (!), na zapas, na tyle dań. Lubię do nich wracać. Chciałam je dziś postawić na stole. By się rozgrzać. By przypomnieć radość z ich wybierania. By poczuć się dobrze.
I choć dziś ważniejsze dla mnie było w czym zjadam, to dokładam do zbiorów także nowe wspomnienie. Tym razem smaku - wędzonego, pieczonego, poznanego na ciepło i sprawdzonego na zimno. Pysznego!
SKŁADNIKI na 2-3 porcje
250 g makaronu typu kolanka (choć może być inny)
5-6 plastrów wędzonego łososia
pęczek koperku
kubek śmietany 12%
2-3 łyżki musztardy
1 jajko
sól, pieprz
tarty żółty ser do posypania
cytryna (opcjonalnie)
oliwa
Makaron ugotować w osolonej wodzie al dente. Odcedzić i przestudzić. Plastry łososia pokroić na drobne kawałki. Koperek umyć i posiekać. Do miski przelać śmietanę, dodać jajko i dokładnie wymieszać, doprawić solą i pieprzem. Dodać musztardę i ponownie dokładnie wymieszać. Koperek umyć i poszatkować. Plastry łososia pokroić na mniejsze kawałki i razem z koperkiem dodać do śmietany. Wymieszać. Naczynia żaroodporne wysmarować oliwą. Piekarnik rozgrzać do temperatury 190 stopni. Przestudzony makaron dodać do miski z sosem i dokładnie wymieszać. Przełożyć do miseczek, na wierzchu posypać startym żółtym serem. Zapiekać ok. 20-30 minut. Gotowe można skropić cytryną (wręcz wskazane:). Smakuje doskonale zarówno na ciepło, jak i na zimno. Polecam!
Takie wspomnienia są bezcenne. I nigdy nie wiadomo co i kiedy je przywoła. To takie nasze bogactwo, nie do odebrania.
OdpowiedzUsuńWspaniałe wspomnienia, wspaniałe nastroje. Zapisuję się na porcję zapiekanki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
p.s. śliczna wyciskaczka do cytrusów (po cichu zazdroszczę)
mmmm, już czuję jakie to musi być pyszne! :)
OdpowiedzUsuńa wspomnienia są wspaniałe... zapachy, smaki, wracają do nas, nawet kiedy ich nie przywołujemy i możemy przenieść się w czasie... pięknie!
Niezwykła opowieść, taka ciepła i bliska...
OdpowiedzUsuńZdjęcia po prostu piekneeeeeeeeeee!
Wspomnienia to coś wspaniałego. Dobrze, że je mamy i chowamy "na zaś".
OdpowiedzUsuńTeż mam naczynia do zapiekania kupowane na wagę. Zwykle w nich crumble robię. Ale może spróbuję zapiekankę z łososiem... piękna jest!
Lubię wspominać.Zakupy, ludzi, miejsca, rzeczy.Bez wspomnień trudno żyć. Zapiekanka jak i naczynia piękne.
OdpowiedzUsuńcudowne są te smaki, w których schowane są nasze wspomnienia
OdpowiedzUsuńrzeczywiście-każda wersja jest przepyszna! :)
OdpowiedzUsuń