Musieć czy chcieć?
Oto jest pytanie!
Zdecydowanie chcieć!
Bo chcieć to nie musieć.
To wolny wybór, pozbawiony konieczności, za to przepełniony przyjemnością.
Każde "muszę" wywołuje u mnie reakcję wprost odwrotną. I wtedy do głosu dochodzi "chcę".
A chcę wiele, i zwykle nie chcę tego co muszę.
I tak się spieramy niemal codziennie - moje wolne jak ptak CHCĘ i uwikłane w obowiązki MUSZĘ. I przyznaję, że jestem stronnicza i kibicuję drużynie "chęci", bo za "przymusami" po prostu nie przepadam.
Kolorowe i natchnione chęci z ponuro umundurowaną koniecznością spotykają się najczęściej na skrzyżowaniu drogi szybkiego ruchu. Jak szalone pędzą po niej decyzje, pomysły i obowiązki. Trąbią na siebie, wyprzedzają, zajeżdżają drogę. To skrzyżowanie bez świateł. Ruchem kieruje policja-intuicja.
I czasami "chcieć" ustępuje pierwszeństwa "musieć". Bo czasami pragnienie da się zaspokoić jedynie pokaźną dawką spełnionych obowiązków.
Bywają jednak momenty, kiedy moje CHCĘ i MUSZĘ łączą się w parę, trzymają za ręce i dobrze im razem. Ba! Świata poza sobą nie widzą, bo chęci rozpala energia, którą muszę spożytkować. I wtedy wiem, że pora najwyższa skonsumować ten związek, a policja-intuicja świeci w oczy zielonym światłem na drodze w kierunku kuchni.
Tak było i tym razem. Zobaczyłam przepis i wiedziałam, że chcę to za mało. Ja muszę go zrobić! Chęć na czekoladę mam zawsze. Musiałam się teraz przekonać czy w ciągu 5 minut można zrobić "najlepszy mus czekoladowy na świecie", i to w dodatku taki, który powstaje wyłącznie z czekolady i .... wody. Tak - bez jajek, masła, śmietany! To chyba oczywiste, że taki mus trzeba spróbować - na mus!
Przepis, znany też pod nazwą Chocolate Chantilly, jest wynikiem jednego z wielu eksperymentów kulinarnych przeprowadzonych przez Hervé This, francuskiego fizyko-chemika, uważanego za ojca gastronomii molekularnej. Jego książka "Kuchnia i nauka" (klik) została wydana w Polsce w 1998 roku przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. This rozpoczął swoją kulinarną przygodę w 1980 roku podczas jednej z prób przyrządzenia sufletu serowego. Razem z Nicolasem Kurti, fizykiem z Oxfordu badali kuchenne reguły, gromadząc zasady gotowania wyszukiwane w XVIII i XIX-wiecznych książkach kucharskich, słuchając rad zawodowych kucharzy oraz gospodyń domowych. W efekcie w 1988 roku stworzyli termin "molekularnej i fizycznej gastronomii', który po śmierci Kurtiego w 1998 roku został skrócony do nazwy " gastronomii molekularnej".
Prace Hervé This stały się inspiracją m.in. dla Ferrana Adrii. Sam This jest autorem kilku książek, w których wyjaśnia naukową stronę kuchennych technik i sposobów gotowania. Opracował idealną temperaturę gotowana jajka (65 C, przy której ścina się białko ale nie żółtko), obliczył, że można wyprodukować 24 litry majonezu przy użyciu tylko jednego żółtka, w sosie Bearnaise zamienił masło na stopioną czekoladę. Pokazał, że z jednego białka, jest w stanie ubić metr sześcienny piany, dodając 27 litrów wody... Najbardziej znany jest ze swojego eksperymentu "odgotowania jajka" .
Pomimo naukowego podejścia do gastronomii, This podkreśla ważną rolę, jaką podczas gotowania odgrywają emocje. Świadczy o tym tytuł jednej z jego książek "Gotowanie to miłość, sztuka, technika". Choć chemia i fizyka to zdecydowanie moje słabe strony, odkąd pierwszy raz usłyszałam o kuchni molekularnej, bardzo mnie zaciekawiła. Podoba mi się to inne, naukowe podejście do gotowania, cierpliwość i pasja, jaka towarzyszy molekularnym kucharzom podczas ich eksperymentów. Wiem, że zdecydowana większość ich pomysłów nie ma najmniejszych szans na przeniesienie na grunt przeciętnej domowej kuchni, ale czy wszystko musi być powszechne . . .
Mnie wystarcza czytanie i patrzenie na molekularne eksperymenty. No chyba, że nadarza się taki przepis, jak ten, wobec którego nie mogłabym przejść obojętnie, zwłaszcza, że lista składników nie zawiera ciekłego azotu czy borowodorku sodu. Wręcz przeciwnie - tylko woda i czekolada. Oczywiście znam połączenie wody i czekolady, ale nigdy jego efektem nie miał być mus. A tym bardziej mus, który powstaje w 5 minut i którego smak jest czystą kwintesencją czekolady!
MUS CZEKOLADOWY - CHOCOLATE CHANTILLY
/na 4-6 porcji w zależności od wielkości naczynek/
265 g gorzkiej czekolady dobrej jakości (można część czekolady gorzkiej zamienić na mleczną, wówczas dodatek cukru jest zbyteczny)
240 ml wody
opcjonalnie 2-4 łyżki cukru (nie dodałam)
Przygotować dwie miski. Jedną napełnić bardzo zimną wodą i włożyć do niej kostki lodu. Do drugiej miski przełożyć połamane kawałki czekolady (użyłam gorzkiej i mlecznej w proporcji 3:1) oraz wlać wodę. Umieścić w kąpieli wodnej i trzymając na średnim ogniu mieszać aż do całkowitego rozpuszczenia się czekolady. Miskę z czekoladą zdjąć z ognia i przełożyć do miski z lodowatą wodą i zaraz rozpocząć ubijanie. Można użyć ubijaczki elektrycznej czy miksera, ja ubijałam ręcznie - chciałam mieć lepszą kontrolę nad konsystencją musu. Czekolada dość szybka zaczyna gęstnieć i przypominać sztywno ubitą śmietanę. W tym momencie należy skończyć ubijanie, w przeciwnym razie masa stanie się zbita i pełna grudek. Jeśli do tego dojdzie, miskę z masą trzeba ponownie wstawić do kąpieli wodnej i trzymać tak długo aż czekolada się ponownie roztopi, i powtórzyć ubijanie od nowa.
Od Was zależy konsystencja musu - jeśli lubicie bardziej "płynne" ubijajcie krócej, jeśli bardziej gęste, potrzebnych będzie kilka dodatkowych uderzeń trzepaczką. Ja wolę tą drugą wersję. Mus należy podawać od razu, gdyż z czasem czekolada zastyga i traci "musową" konsystencję. Przygotowanie musu zajęło doprawdy niecałe 5 minut, a jego smak i konsystencja były zdumiewająco wspaniałe - aż mam ochotę na kolejne eksperymenty, nie mówiąc już o kolejnej porcji musu:)
Bardzo Wam polecam! Nie chcę zmuszać, ale mam nadzieję, że nabraliście choć trochę ochoty na ten łatwy, szybki i rozkoszny w smaku eksperyment.
* informacje o Herve This pochodzą z tej strony (klik)
** przepis na Chocolate Chantilly znalazłam na tej stronie (klik)
Dziękuję bardzo Joli z blogu Nasze życie od kuchni za wyróżnienia jakie mnie spotkało w postaci nagrody KreativBlogger.
Gratuluję wszystkim nagrodzonym przez Jolę blogerkom!
mus czekoladowy to rzecz, którą zawsze chciałam zrobić ale się bałam, no może jeszcze tylko suflet bardziej mnie straszy :D skoro mówisz, że jest tak szybko i prosto... muszę, no muszę wypróbować :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńWiesz, że ja czekoladoholik jestem.
I taki musik piękny u Ciebie, to dla Mnie rozkosz..
Pozdrawiam:D
bardzo ciekawe... musze przy najblizszej okazji to wyprobowac:)
OdpowiedzUsuńzdjecia musu przepyszne:)
Wspaniały:)
OdpowiedzUsuńa my z Polą codziennie popijamy wieczorkiem gorąca czekoladę(rozuszczona gorzka z odrobina mleka migdałowego), bo kochamy czekoladkę:))) i mus będzie dzis u nas gościł na pewno!! piekne fotki!!!pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAgusiu! Jest bardzo szybko, jest bardzo prosto, jest bardzo smacznie!
OdpowiedzUsuńOlcik! A jaka rozkosz, kiedy się go zjada! Pozdrawiam:)
Aga! Tak, tak musisz:D
Wiosenko! Dziękuję w imieniu musu:D Pozdrawiam Cię!
Marta! Tak, miłość do czekolady to piękne uczucie:) Pozdrawiam Was dziewczyny!
Gratuluję wyróżnienia (blog rzeczywiście masz niezwykły i bardzo wręcz kreatywny!) i dziękuję za przepis na pyszny mus. No i w tym wypadku nie ma co się sumitować, że kaloryczne, bo jak mus, to MUS - i szlus! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKuchnia molekularna ostatnimi czasy kojarzy mi się z polskim poletkiem w postaci W. M. Amaro. Sferyczne kawiory jabłkowe, piankowe pierniki i inne ciekłe azoty jakoś nigdy mnie nie pociągały. Choć lubię kuchenne eksperymenty, to zdecydowanie nie mam ochoty posuwać się w nich aż tak daleko. Nie kręcą mnie wymyślanki ponad miarę, których i tak żadna zwyczajna gospodyni w żadnej normalnej kuchni nie zrealizuje. Co innego ten mus. Intrygujący! Bardzo intrygujący...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię, Aniu, serdecznie!
Ale czad!!! Nie no tego trzeba spróbować :-D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
Delikatessen! I szlus! :D Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńOliwko! Zgadzam się w zupełności, choć jakaś część mnie ciągnie w stronę tych eksperymentów ... Ale na taki mus o daj się namówić:)
Jagienko! Też tak pomyślałam, gdy zobaczyłam przepis:)
Kuchnia molekularna to dla mnie sztuka dla sztuki. Szanuję kreatywność i nie czepiam się.Niech sobie eksperymentują. Każdy bawi się jak chce i umie...
OdpowiedzUsuńMus czekoladowy to moje weekendowe uzależnienie. Klasyczny, bez udziwnień i wspaniały w swej prostocie.
Twoja wersja ubarwi chwile każdego czekoholika. Czy zostało coś może...?
Ja również nie jestem fanką kuchni molekularnej (nawet fotografie do mnie nie przemawiają w tym klimacie), ale od czasu do czasu poczytać sobie można, a co!
OdpowiedzUsuńA mus.. trzeba sobie dogodzić a co!
(właśnie może móc, musieć, trzeba, powinno się?)
Aniu, niesamowity ten mus! Ja dopiero raz w życiu robiłam mus czekoladowy, taki tradycyjny, aczkolwiek "odchudzony"... Twój przepis jest jeszcze "chudszy", zapisuję go więc "ku pamięci" :) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńAmber! Masz rację, sztuka dla sztuki, ale moim zdaniem godna uwagi. Mnie bardzo ciekawi, choć pozostaję w roli obserwatora:) A mus - zniknął szybciej niż powstał:D Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńAtria! Poczytać można, popatrzeć można, ważne, by każdy robił to na co ma ochotę, właśnie bez przymusu:) A dogadzać sobie trzeba! Pozdrawiam Cię!
Aniu! To chyba najchudsza wersja z możliwych, i zdecydowanie najszybsza! Smak również wyborny - czysta czekoladowa przyjemność:)
Swietny ten mus! Pieknie Ci wyszedl. Zgadzam sie ze "Gotowanie to miłość, sztuka, technika" i musze powiedziec ,ze to latwo wyczuc jedzac w restauracjach. A wiesz co, takie "naukowe" podejscie to ma wielu tradycyjnych kucharzy nawet nie zdajac sobie z tego sprawy. Gotowanie to przeciez ciagla kontrola temperatur i stanow skupienia produktow. Kiedys bylem na spotkaniu z Ferranem Adria i pieknie sprowadzil wszystkich na ziemie mowiac, ze nie jest kucharzem molekularnym na przykladzie pieczenia zwyklej bagietki...
OdpowiedzUsuńZnajac zasade dzialania procesu znacznie latwiej nam go kontrolowac. No, ale to na dluzsza rozmowe hehe.
Swietny post. Narobilas mi ochoty na ten mus i zaraz go sobie zrobie :)
Ładna metafora! A mus czekoladowy bardzo, ale to bardzo lubię! Wg takiego przepisu jeszcze nie przygotowywałam. Naukowe podejście do gotowanie to rzeczywiście nurtujący temat.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam,
SWS
Bardzo interesujący i inspirujący post. Na zdjęciach mus wygląda na idealnie puszysty i biorąc pod uwagę, że do przygotowania go nie potrzebne są inne składniki, można go potraktować jako wersję prawie light tradycyjnego musu :) Przepis godny uwagi!
OdpowiedzUsuńI to jest mus!!!
OdpowiedzUsuńTrzeba koniecznie wypróbować.
I jak zawsze z chęcią czy ta się Twoje wpisy i ogląda zdjęcia :)
pozdrawiamy
O jeny to musi byc pyszne !!!
OdpowiedzUsuńa te foty ! slina cieknie :D
Jestem pod ogromnym wrażeniem i z czystej ciekawości wypóbuję, choc z mniejszej porcji...bo u mnie wszyscy dietują:). Uwielbiam Twoje wstępy, ale Ty o tym wiesz:) ...a dzisiejeszy jest jak najbardziej i do mnie pasujący:)
OdpowiedzUsuńWyglada obłędnie, poproszę chociaż małą łyżeczkę ;)
OdpowiedzUsuńArku! Zgadzam się absolutnie z tym co piszesz, restauracje to test na to, czy ta trójca żyje w zgodzie i ma się. Ach, powinnam Twoje słowa o kuchni molekularnej podpiąć pod mój post:) Bo jest dokładnie jak piszesz, większość się wzdryga, odżegnuje, a prawdę mówiąc każdy z nas niejako gotuje molekularnie! Spotkania z Ferranem ogromnie zazdroszczę, odkąd jestem szczęśliwą posiadaczką jego przepięknej księgi mój podziw i szacunek dla niego rośnie i rośnie! Szkoda, że nie ma okazji na tą dłuższą rozmowę, a może kiedyś...? Kto wie - my nałogowcy zawsze mamy szansę spotkać się przy filiżance mocnej dobrej kawy;P
OdpowiedzUsuńMZ! Nurtujący i przy tym smaczny - dowodem jest mus:) Pozdrawiam ciepło!
Myszki! Nawet więcej niż prawie light, ale Myszki drogie ja w przypadku czekolady (i całej reszty słodyczy) nie zważam nigdy na wersje light, prawdziwa przyjemność nie może mieć ograniczeń:) Pozdrawiam!
Aga i Kaja! Oj, tak, to mus!!!Dziękuję i przesyłam Wam serdeczne pozdrowienia!
Etrala! To jest pyszne:D
Jolu! Fajnie, cieszę się, że obudziłam "czystą ciekawość":) A diety...no cóż ja nigdy żadnej nie stosuję:D Dziękuję Jolu i pozdrawiam ciepło:)
Mm_ajko! Nawet śladu po nim nie ma....Ale to tylko 5 minut - za 5 minut wszystkie łyżeczki mogą być Twoje!!!
OdpowiedzUsuńmus to mus :P
OdpowiedzUsuńa drugie zdjęcie to mnie chyba przekona ,że to będzie jednak mus na mus
Hm , fajnie się panią czyta , oj fajnie
a z białej by wyszło? tak się tylko pytam , na razie :P
OdpowiedzUsuńmargot! I Pani słowa fajnie się czyta;) Dziękuję! A z białą nie mam pojęcia, coś tak myślę, że nie, bo biała to inny skład ma niż prawdziwa czekolada, ale wie Pani, ja mam nadmiar białej, nadmiar energii do eksperymentów i coś czuję, że sprawdzę - na mus! I dam znać - musowo;P
OdpowiedzUsuńAniu, pomysłowe jak nie wiem co... I ciekawe...! A jakie smaczne musi być... Już mnie ta książka zainteresowała.
OdpowiedzUsuńJa i tak ciągle w głowie mam Twoją terrinę gruszkowo-serową, a ze względu na późna porę pozostaje mi wbić zęby w ...gruszkę:)
Pozdrawiam mocno!
Po prostu boski! nie wiesz jak mi brakuje teraz czekolady ...:( właśnie się odchudzam...no cóż popatrzę na Twój mus i idę pod prysznic....
OdpowiedzUsuńJak mus to mus! Muszę zrobić! Znowu nas zaskakujesz Ann-Mario :)
OdpowiedzUsuńto ja czekam na wieści musowo :P
OdpowiedzUsuńa z czarnej chyba zrobię , tylko jeszcze nie wiem kiedy czy teraz czy na festiwal czekoladowy , ale musowo zrobię
buźka*(musowo!)
niesamowite! taki mus bez zoltek! koniecznie do zrobienia! pozdrawiam serdecznie! :-)
OdpowiedzUsuńCóż me piękne oczęta widzą! Mus czekoladowy bez żółtek! Chyba oczywiste, że zapisuję do spróbowania, molekularne czy niemolekularne, bardzo mi się podoba ;-)
OdpowiedzUsuńEwelajno! Wypędź już ta terrinę i zabieraj się za mus - tylko 2 składniki, 5 minut i jesteś w niebie:) I ja serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKass! Aj, tam odchudzam - czekolada jest dobra na wszystko, nawet na odchudzanie, patrzenie na nią to już nie ta sama rozkosz...
An-no!Musisz, musisz, bo bardzo chcesz:D Pozdrowienia!
Margot! Oczywiście, zamelduję się z relacją, już kombinuję jakby to zrobić - jesteś dziś moim wieczornym natchnieniem, proszę Pani:P
Cudawianko! Tak, bez żółtek i masz rację - koniecznie wypróbuj! Serdeczności!
Arven! Tak, tak piękne oczęta patrzą na mus bez żółtek i jak dla mnie to też oczywiste, że trzeba spróbować:D
Kucharnio,
OdpowiedzUsuńoczarował mnie ten post.
piękne zdjęcia, mądre słowa... i ten przepis.
Oj Ania, ale temat poruszyłaś.. :-)
OdpowiedzUsuńPowiem tak: połowa mnie zdecydowanie optuje za przepisami typu: "weź garść tego, trochę tego, dolej mleka żeby było dobre i piecz aż będzie gotowe", zaś druga połowa chce wszystko mierzyć, warzyć i drąży czemu dzieje się tak a nie inaczej. I w tym przypadku nie ma większej i mniejszej połowy.. :D
A kuchnia molekularna - w wydaniu np Amaro (piana z boczku itd) nie kręci mnie wcale a wcale, ale to co piszesz o Herve This wydaje mi się bardzo sensowne, ciekawe i chyba wybiorę się jutro do biblioteki :)
No i ten mus.. :)
Serdeczności moc Aniu!
Karmel-itka! Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoniko! No, poruszyłam:D Monika, ja też na dwie połowy jestem rozdarta, i jest tak jak piszesz, ale wiesz myślę, że to całkiem dobrze i fajnie jeśli zachowana jest równowaga. Bo cudownie jest gotować "na oko", ale równie fascynujące jest to odmierzanie, drążenie i badanie czemu tak a nie inaczej!
Ja też planuję poszperać w bibliotece:)
Pozdrawiam Cię mocno!
Aniu, mus jest świetny! Spróbuję choćby z ciekawości czy mi wyjdzie bo akurat składnik mam zawsze pod ręką :)
OdpowiedzUsuńMoże w ferworze molekularnych eksperymentów skusisz się kiedyś na domową 'bąbelkową' czekoladę?
pozdrawiam :)
Natalio! Natchnęłaś mnie - a wiesz, że spróbuję, mam już nawet pomysł, ciekawe czy się sprawdzi... Dam znać! Dzięki za inspirację;P
OdpowiedzUsuńcudowne, kuszące :) a zdjęcia to poezja
OdpowiedzUsuńInspiracją zawsze chętnie się podzielę :) a Ty już masz pomysł! Wkrótce zamierzam zrobić taką nadmuchaną czekoladkę, chodzi za mną od kilku lat ale... jakoś się boję :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, ze kiedys przyjdzie taki czas ;) Wszyscy blogowicze ktorych poznalem osobiscie okazali sie swietnymi ludzmi i tak byloby napewno w tym wypadku :))
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post no i ta czekolada, boska!
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie lubię aż tak słodyczy.. Natomiast czekolada jest szczególnym przysmakiem, który serwuję sobie często gdy mam podły dzień.. Taki np jak dzisiejszy (na szczęście już się powoli kończy), dlatego dziś Twój przysmak byłby miodem na tę gorzknicę...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jeszcze tylko dodam, że jestem straszną fanką kuchni molekularnej (głównie ze względu na kreacje potraw, które mnie kompletnie powalają)...
OdpowiedzUsuńGratuluje także ciekawego artykułu, który mimo Musu przeczytałam z chęcią :)
piękny ten mus i taki pożądany dziś przeze mnie...
OdpowiedzUsuńNiesamowite, tylko woda i czekolada! Mus wyglada zachwycajaco :) Tak mnie zaciekawilo to wykonanie ze MUSZE przepis wyprobowac ;)
OdpowiedzUsuńmilego dnia Aniu
Magdo! Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNatalio! Dziś się za nią zabieram, i za wersję z białej czekolady, którą zasugerowała Margot, więc będzie czekoladowo:) Miłego dnia:)
Arku! No to jesteśmy umówieni:D Pozdrawiam Cię!
Karolino! Dla mnie dobra gorzka czekolada jest zawsze boska, a ten mus to jej taka rozkoszna wersja:)
Ewelina! O tak, czekolada działa jak lekarstwo:) Może sobie zaaplikujesz taki mus? Pozdrowienia!
Żenia! Skonsumuj to pożądanie, koniecznie - na MUS:)
Patko! Też nie mogłam początkowo uwierzyć, ale to działa, naprawdę! MUSISZ, MUSISZ! Pa:)
No nie, ja tu staram sie ograniczać słodycze a Ty takie pyszności proponujesz! Fantastyczny mus - obawiam się, że nie uda mi się powstrzymać od zrobienia go! Pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńTakie proste a takie genialne
OdpowiedzUsuńŚwietne przemyślenia oby zawsze mus szedł w parze z chęciami
skoro mus to mus... nie pozostaje nic innego jak robić i zajadać :)
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis ja zawsze jadłam musy o strukturze piankowej :-) kiedyś sobie zrobię.
OdpowiedzUsuńps. kiedy pierwszy raz zobaczyłam zdjęcie u góry gdybym nie wiedziała że to trufelek nie zgadłabym bo mi tylko przychodziła do głowy spadająca gwiazda z gonem :D i tak też pozostanie w pamięci
pozdrawiam :-)
To wygląda tak, że nie da się nie mieć ochoty tego zjeść...to jak gitanes dla palacza, golonka dla piwosza i nowa zabawka dla dziecka:) ja po prostu MUSZĘ to zrobić (i co ważniejsze - zjeść). No racja, mus i nie ma wyjścia...
OdpowiedzUsuńKasiu! Ależ ograniczaj, ja jedynie proponuję czystą cudowną gorzką czekoladę i to w dodatku z wodą :DD, więc nie powstrzymuj się!
OdpowiedzUsuńOzzie! No właśnie ta genialna prostota mnie ujęła. Oby mus i chęci trwały w zgodnym związku:)
myniolinko! Masz rację, nie pozostaje nic innego, jak mus, mus, mus:P
Mihrunnisa! On też ma podobną do piankowej strukturę, jest jeszcze lżejszy, trochę jak mgiełka:) Miło mi, że mój trufelek pozostanie dla Ciebie spadającą gwiazdą:) Pozdrawiam Cię!
Mar! Powaliłaś mnie porównaniem do golonki dla piwosza:DDD Ale jak zwał tak zwał, MUSISZ spróbować, bo jak mus to mus, i nie ma wymówek:) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie Mus. Tylko miałam zrezygnować ze słodyczy :( Z tym musem się raczej nie uda.
OdpowiedzUsuńp.s. Aniu temperatura jajka chyba coś nie tak. pewnie zamiast 650C powinno być 65 C.
Mus czekoladowy na wodzie? wygląda niesamowicie, muszę spróbować :) zwłaszcza, że ciasta też lubię maksymalnie czekoladowe, bez mąki, z minimalną ilością "dodatków" :).
OdpowiedzUsuńWygląda wspaniale i domyślam się, że był pyszny.
OdpowiedzUsuńKabamaigo! Oczywiście, masz rację, już poprawiłam:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTurlaczku! Musisz spróbować, tu ilość dodatków jest niemal zerowa:) Pozdrawiam Cię!
Haniu! Dobrze się domyślasz, bardzo pyszny;P
Nie jestem przekonana do kuchni spod znaku Adrii (oczywiście nie próbowałam, ale jedzenie jakichś korzonków, tylko dlatego, że da się je zjeść, mnie nie przekonuje), ale nauka w służbie tradycyjnej kuchni - bo tak można chyba powiedzieć w tym wypadku - to jak najbardziej. A mus na pewno wypróbuję, bo to genialny wynalazek na sytuacje awaryjne!
OdpowiedzUsuńKaroLino! Zgadzam się, że mus idealne sprawdza się w tzw. sytuacch awaryjnych - większość z nas czekoladą ma zawsze w domu, a woda to sprawa oczywista. Jeśli chodzi o kuchnię molekularną to idea nie sprowadza się do jedzenia korzonków, jak piszesz. Ogólnie i najprościej pisząc chodzi o daleko idące eksperymenty i rozbijanie składników na cząstki, co w efekcie ma prowadzić do powstania np. kawioru z marchewki czy makaronu herbacianego... Zdania oczywiście w tej kwestii nieustannie podzielone:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńniesamowicie ciekawy wpis :) Trzymam się z dala od kuchni molekularnej, choć kusi, kusi.. Zwłaszcza, gdy chodzi o takie przepisy. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńoczywiscie ze jak mus to mus :D koniecznie do wyprobowania! :) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńLubię takie "naukowe" podejście do tematu. Lubię wiedzieć dlaczego, wtedy łatwiej zrobić suflet, idealnie kruche ciasto, idealny majonez... Muszę wypróbować przepis na Twój mus. Zaintrygował mnie.
OdpowiedzUsuńBasiu! Bardzo Ci dziękuję. Mnie też kusi i fascynuje:) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńPannakota! Koniecznie, koniecznie - na mus:) Serdeczności!
Lo! Wiesz, ja też - bez tego podejścia czasami ciężko niektóre przepisy opanować. Miłego weekendu!
Zapraszamy do przyłączenia się do powstającej listy POLSKICH blogów kulinarnych: http://polskieblogikulinarne.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy:)
musowo muszę zrobić ten mus! chyba mam nawet uchowaną gorzką czekoladę :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia olśniewają, a porcja musu na łyżeczce aż krzyczy "zjedz mnie" :) oj zjadłabym!
pozdrawiam
Polskie Blogi! Dziękuję:)
OdpowiedzUsuńKaś! Jasne, że musowo:D I też będzie wołał "Zjedz mnie";P Pozdrawiam Cię!
Aniu, dziękuję za wizytę na mojej stronie, dzięki której dostałam szansę Cię poznać. Niezwykle zajmująco piszesz - jestem pod dużym wrażeniem...
OdpowiedzUsuńOch ten przepis... Ogromnie żałuję, że nie mogę go spróbować, bo z racji słodyczowego nałogu, który mnie omal nie zabił, musiałam zrezygnować ze słodkości - od września jestem na odwyku. Ale ta czekolada... Wygląda WSPANIALE! Domyślam się, jaka musi być dobra...
Serdeczności.:)
Lekka! Witaj, miło Cię gościć:) Dziękuję za miłe słowa i zapraszam! A co do diety, to może jakiś odpust sobie zorganizujesz? Warto, warto, bo ten mus to mus!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię:)
Odpust! U nałogowca! Tiaa... Chyba nie chciałabyś tego widzieć.:)))
OdpowiedzUsuńWiesz co? Ty pisz o czekoladzie najpiękniej, ja umiesz, a ja najpiękniej, jak umiem, będę Cię czytać. I ze wszystkich ludzi na świecie najlepiej rozumieć.;) To może być sposób.:)
Dobrej nocy!
O ŁAŁ. W życiu bym nie pomyślała, że można zrobić mus z 2 składników. I to takich. Że z dodatkiem tylko wody. Konsystencję na zdjęciu ma idealną :-)
OdpowiedzUsuńUściski!
Aniu jestem zaskoczona, że tak niewiele składników i pracy a taki efekt końcowy ! Ale z drugiej strony znając Twoje możliwości to już nic nie powinno mnie zaskakiwać :):):)
OdpowiedzUsuńLekka! Czyli można być jeszcze większym nałogowcem ode mnie?! Pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńKasiu! A jednak można i to doprawdy pyszny! Może spróbujesz?
Ewo! A jaka ja byłam zaskoczona, że się udał:) Lubię takie czekoladowe (i nie tylko) niespodzianki! Pozdrawiam Cię ciepło:)
Bardzo ciekawy blog. Ciekawie piszesz, opisujesz..nie mowiac o wiadomosciach:) Na pewno tu bede zagladac:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Smaczny Dom! Witaj, miło mi bardzo:) Zapraszam zatem o każdej porze! Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńMUSzę spróbować!
OdpowiedzUsuńprzepyszny blog
pozdrowienia
aga
aga! MUSisz:) Dziękuję i pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuń"Bo chcieć to nie musieć." :))
OdpowiedzUsuńDobre to Aniu, mus czekoladowy z czekolady i wody - szalenstwo :) No popatrz, i bez cieklego azotu? :)
Basiu! W tym szaleństwie jest metoda:)
OdpowiedzUsuńFantastycznie wygląda! Przed częstszym robieniem musu zawsze zatrzymywała mnie myśl o kalorycznej bombie śmietanowo-czekoladowej. Teraz już nie będę miała powodu do odmawiania sobie delikatnej czekoladowej pianki :)
OdpowiedzUsuńDominiko! I fantastycznie smakuje, a w dodatku nie ma bomby śmietanowej:) I masz rację, teraz już nie masz powodu, by musowi odmówić:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
oj, wobec tego przepisiku nawet "muszę" to za mało powiedziane ;-)
OdpowiedzUsuńAuroro! Masz rację! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMus na pewno bardzo smaczny, to widać.Kocham czekoladę, więc... :) Bardzo interesujący post, tak na marginesie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTotalnie nie mus, a chęć. Pragnienie!
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńMam w domu książkę This'a "Odkrycia kulinarne". Uwielbiam do niej wracać, ponieważ zawiera tyle cennych wskazówek, uzasadnionych naukowo, że żadna książka kucharska z poradami w stylu "czy wiesz, że..." nie byłaby w stanie jej dorównać.
Przepis na TEN mus TEGO Pana siedzi mi w głowie od dawna. Jedyny problem, jaki wciąż napotykam - za każdym razem zjadam przynajmniej jedną tabliczkę czekolady, którą miałam przeznaczyć na deser i nic z tego nie wychodzi. Znów brakuje!
A mam już opracowaną całą koncepcję - w czym podam, kiedy, jak to zrobię... Poza przezwyciężyć materię i wznieść się na kulinarne wyżyny! Dziękuję za inspirację - widziałam już kilka wersji na różnych blogach, ale na polskim blogu po raz pierwszy. A fakt faktem, cóż więcej trzeba do zrobienia musu z czekolady, jak nie czekoladę? (Przy)mus zrobienia musu jest jedną z największych przyjemności. Coś porównywalnego do chlebków z ziemniaków, których dzięki Tobie spróbowałam.
Wszystkiego, co może wyjść najlepsze z kuchni molekularnej - tej właśnie idącej w stronę wyjaśniania rzeczywistości, a niekoniecznie wykorzystywania dziwacznych składników, gotowania w próżni i podczerwieni - oraz samych udanych eksperymentów.
Pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno,
Zytka Maurion
Pozostaje pogratulować ciekawości i