Mąka, jajka, oliwa.
I dłonie.
One są tu najważniejsze.
Kilka chwil zamkniętych w krawędziach stolnicy.
Ruchy miarowe, czułe, gdy trzeba stanowcze.
Wytrwałość nagrodzona cieniutkim arkuszem.
Niczym kupon materiału, czeka na skrojenie.
Pasta fresca.
A przy stolnicy Amber i ja.
Zobaczcie co wyszło spod naszych rąk.
Czy wiecie, że słowo maccheroni (makaron) pochodzi od greckiego słowa macarios oznaczającego szczęśliwy?
Niezmiennie zachwyca mnie to, jak słowa i ich historia potrafią pięknie definiować zjawiska, przedmioty, a przede wszystkim jedzenie.
Zapyta ktoś, ale co ma wspólnego zwykły makaron ze szczęściem?
Trzeba zacząć od tego, że makaron nie jest zwykły, choć wyróżnia go niezwykła prostota.
Ale to ona właśnie decyduje o jego wyjątkowości.
Nie trzeba przecież wiele, by rozłożyć na stole wielki arkusz ciasta.
Kopczyk mąki, kilka jajek, parę kropel oliwy.
Wszystko razem zawinięte w dłonie.
Masaż, dotyk, czułość.
Kilka chwil zgarniętych w całość.
Ciepło dłoni odciśnięte w kulce ciasta.
Szczęście łaskocze już powieki i rozsiada się w kącikach ust.
Zaczynam zbierać myśli, jak przed pisaniem listu.
Chcę być gotowa.
Za chwilę spod wałka wyjdzie cieniutkie jak pergamin, gotowe do skrojenia ciasto.
Lubię tą chwilę.
W głowie szumi od szczęścia.
Choć to przecież nie koniec.
Pora wybrać fason, krój, dodatki.
Linijka za linijką, kartka za kartką mój list się zapełnia.
Zaczynam myślami otulać Adresata.
Zawijam list w jego ulubione smaki, dorzucam szczyptę niespodzianki, odrobinę zaskoczenia.
Wysyłam.
Z koperty białego talerza unosi się zapach.
Widzę jak Adresat pochyla nad nim głowę i zamyka oczy.
Wiem, że właśnie zaczął czytać mój list.
Najpierw aromat - subtelny, wciągający wstęp, od którego nie można się już uwolnić.
Linijka za linijką, kartka za kartką pochłania kolejne smaki.
Opowiadam mu o wiosennej polanie porośniętej niedźwiedzim czosnkiem.
O gorących sierpniowym słońcu, w którym suszyłam pomidory.
O kwiatach nasturcji, których pąki cudownie udają kapary.
O podróży do ciepłych krajów, w których dojrzewają cytryny.
I o Prowansji, skąd płynie jego ulubiona oliwa.
Gdy kończy wiem, że wkrótce znów wyślę do niego list.
I wiem, że ten list też będzie o szczęściu.
Wiem też, że coraz mniej z nas pisze listy na papierze.
Równie niewiele robi domowy makaron.
A przecież jedno i drugie wymaga tak niewiele wysiłku, a daje tak dużo - szczęścia właśnie!
Może tym postem uda nam się się z Amber namówić Was do powrotu?
Do prostych czynności, które jeszcze niedawno były tak samo powszechne, jak dzisiejsze wpisy na portalach internetowych i "domowy rosół" instant z gorącego kubka....
Mój list o szczęściu pisałam na grubych linijkach pappardelle i dużych płatach maltagliati.
Do ciasta na makaron dodałam garść czosnku niedźwiedziego, którego zapas nadal znacznie podnosi wartość mojej zamrażarki.
Po rozwałkowaniu nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że ciasto przypomina piękny arkusz papieru czerpanego ...
Chciałam, żeby pasta była najważniejsza, a dodatki jedynie podkreślały jej wyjątkowość. Dlatego zrezygnowałam z przygotowania sosu.
Grube wstążki pappardelle podałam z oliwą zmieszaną z łyżką czosnkowego confit (przepis tu - klik), posypałam kaparami, świeżo startą skórką z cytryny oraz odrobiną parmezanu. Cudowne, rześkie, uzależniające!
Płaty maltagliati skropiłam obficie oliwą, w której od sierpnia moczyły się suszone pomidory. Stamtąd pochodzą też listki bazylii i oczywiście same pomidory, drobno pokrojone. Nie umiem zdecydować, która wersja jest smaczniejsza - obie w swej prostocie okazały się genialne w smaku.
PASTA FRESCA Z CZOSNKIEM NIEDŹWIEDZIM
3 jajka
190 g semoliny
60 g mąki pszennej
szczypta soli
1-2 łyżki oliwy
garść czosnku niedźwiedziego (użyłam mrożonego, odparowanego)
Na stolnicę wsypać obie mąki, w środku zrobić wgłębienie i wbić do niego jajka oraz dodać szczyptę soli. Palcami powoli zgarniać mąkę z brzegów i łączyć z jajkami. Wyrabiać do momentu aż ciasto zacznie formować grudki. Dodać posiekany i odparowany na patelni czosnek niedźwiedzi (podobnie jak szpinak zawiera dużą ilość wody, więc odparowania, zwłaszcza w przypadku mrożonego, jest konieczne). Wyrabiać do momentu uzyskania gładkiego elastycznego ciasta, które nie lepi się do rąk. Przełożyć do miski, nakryć ściereczką lub folią i odstawić na ok. 30 minut.
Zagniecione ciasto wyłożyć na posypaną mąka stolnicę i wałkować do otrzymania bardzo cienkiego arkusza. Można wykonywać tą czynność za pomocą maszynki do makaronu, ja jednak wolę prace ręczną. Cieniutko rozwałkowane ciasto podzieliłam na dwie części. Z jednej wycięłam paski pappardelle o szerokości ok. 1 cm, drugą pocięłam na prostokąty, choć maltagliati nie muszą mieć regularnych kształtów.
Jak przystało na pasta fresca, oba makarony gotowałam al dente w osolonej wodzie.
Po ugotowaniu odcedziłam i połączyłam z wybranymi dodatkami.
oliwa z oliwek
świeżo starta skórka z cytryny
kapary
1 łyżka czosnkowego confit (ewentualnie można pominąć, ale to już nie to samo)
świeżo starty parmezan do posypania
Ugotowany i odsączony makaron przełożyć do miski. Zalać oliwą zmieszaną z confit, wymieszać i przełożyć na talerze. Posypać kaparami, skórką cytrynową i parmezanem.
MALTAGLIATI Z SUSZONYMI POMIDORAMI
Jak przystało na pasta fresca, oba makarony gotowałam al dente w osolonej wodzie.
Po ugotowaniu odcedziłam i połączyłam z wybranymi dodatkami.
PAPPARDELLE Z KAPARAMI I CYTRYNĄ
oliwa z oliwek
świeżo starta skórka z cytryny
kapary
1 łyżka czosnkowego confit (ewentualnie można pominąć, ale to już nie to samo)
świeżo starty parmezan do posypania
Ugotowany i odsączony makaron przełożyć do miski. Zalać oliwą zmieszaną z confit, wymieszać i przełożyć na talerze. Posypać kaparami, skórką cytrynową i parmezanem.
MALTAGLIATI Z SUSZONYMI POMIDORAMI
suszone pomidory
oliwa, w której zalane były pomidory
bazylia i czosnek z zalewy
Ugotowany i odsączony makaron przełożyć do miski. Zalać oliwą z suszonych pomidorów. Dodać drobno pokrojone suszone pomidory oraz listki bazylii i płatki czosnku - zawsze dodaje je do oliwy, którą zalewam suszone pomidory. Wymieszać, przełożyć na talerz i zjadać z apetytem;)