Jesienna martwa natura.
Na pierwszym planie gładki i lśniący bakłażan.
Idealnie smukły kształt.
Dekadencki fiolet.
Zwany też oberżyną.
Swoją uniwersalność w kuchni potwierdza łatwością, z jaką wchodzi w ciekawe związki z całą paletą martwej natury.
Wszystkie gamy smaków są mu przyjazne.
Bakłażan u Amber w Kuchennymi Drzwiami i u mnie, w Kucharni.
Na pierwszym planie gładki i lśniący bakłażan.
Idealnie smukły kształt.
Dekadencki fiolet.
Zwany też oberżyną.
Swoją uniwersalność w kuchni potwierdza łatwością, z jaką wchodzi w ciekawe związki z całą paletą martwej natury.
Wszystkie gamy smaków są mu przyjazne.
Bakłażan u Amber w Kuchennymi Drzwiami i u mnie, w Kucharni.
Smakujmy!
Mezalians.
Czy mi się zdaje, czy coraz rzadziej się zdarza?
Czy może odwrotnie - jest tak częsty, że przestaje zadziwiać?
Przeciwieństwa.
Skrajności.
Różne poglądy.
Odległe światy.
A jednak coś nagle je łączy.
Coś sprawia, że mimo powszechnie panujących przekonań, pasują do siebie, jak kawałki puzzli w ogromnej układance, jaką jest świat.
Mezalians ma w sobie jakiś magnetyzm.
Oślepiające fascynacją emocje PLUSA i sprowadzający na ziemię racjonalizm MINUSA.
Dwa bieguny.
Dwójka bohaterów.
Pozornie odległych.
Pozornie mających nigdy się nie spotkać.
Pozornie....
Mezalians od zawsze mnie intrygował.
Nie dlatego, że mój świat jest poukładany i nie dopuszczam żadnych skrajności.
Wręcz przeciwnie.
Uwielbiam przeciwieństwa.
Fascynują mnie światy odległe, bo wiem, że im lepiej je poznam, tym bardziej stają się bliskie.
A jeśli nie poznam ich do końca, to tajemnica będzie zawsze rozpalać ogień fascynacji i namawiać do kolejnych poszukiwań.
I do kolejnej intrygi.
Te plotkarskie, obyczajowe zupełnie mnie nie obchodzą. Nauczyłam się nie oceniać innych.
Sama wciąż pobieram lekcje życia, więc do wystawiania ocen mi daleko.
Ale intrygi kuchenne?! To jest zdecydowanie mój świat!
Nieustannie wsłuchuję się w podszepty, ploteczki - co z czym, jak i kiedy, gdzie....
Trochę jak swatka sprawdzam czy on i ona do siebie pasują i co zrobić, by poczuli do siebie miętę.
Im bardziej odległy rodowód, tym lepiej. Bo jak już nie raz się przekonałam, kuchenny mezalians to najsmaczniejsza interpretacja intrygi.
Awokado zamiast masła? Jasne, że tak! (klik)
Sól morska i oliwa z ciastem czekoladowym? Rozkosz! (klik)
Kozi ser i brownie? O tak, uwierzcie!
Lody z camemberta? To dopiero rewelacja! (klik)
A bakłażan?!
Jaką mu dobrać partnerkę, by zaiskrzyło, mimo pozorów, uprzedzeń i przyzwyczajeń?
Zaczynam od koloru - tu będzie zgodnie, bez kontrastu, choć nieco mrocznie, dekadencko, jak na bakłażana przystało.
Gruszkę miłości połączę z czekoladą. Ciemną, gorzką i gotową na wiele niestandardowych związków.
Ale bakłażan i czekolada?!
Czy prócz kryjącego tajemnicę koloru może ich coś połączyć? I czy taki związek da się skonsumować?
Ja już wiem, że tak. Wy musicie mi uwierzyć albo spróbować sami, pod warunkiem, że fascynuje Was świat kuchennych intryg i mezaliansów.
Mam nadzieję, że Amber spodoba się ten związek, bo skoro sama wypija kawę z kawałkiem camemberta, to ciasto czekoladowe z bakłażanem tym bardziej polubi.
Jak to smakuje? Cudownie!
Wyobraźcie sobie upieczony mus czekoladowy ...
Znalazłam opinię, która nazywa to ciasto dzieckiem Victoria Sponge Cake i musu czekoladowego, i takie właśnie jest - wilgotne, puszyste, lekkie i intensywnie czekoladowe.
I nie bójcie się sięgnąć po kolejny kawałek - to ciasto bez masła i cukru, więc można, a wręcz należy, pozwolić sobie na dekadencką rozpustę. Cudowny czekoladowy otulacz na chłodne i szare popołudnie.
Oczywiście można je dekorować, ubrać w polewę - co kto woli; ja z tego zrezygnowałam - miałam ochotę na mezalians w najprostszej formie.
I po raz kolejny przekonałam się, że kuchenny świat nigdy nie przestanie mnie fascynować i zaskakiwać. Kojąca i intrygująca jednocześnie jest myśl, jak wiele jeszcze mezaliansów można popełnić i jak bardzo smaczny mogą mieć finał!
CIASTO CZEKOLADOWE Z BAKŁAŻANEM
Przepis pochodzi z książki Red Velvet and Chocolate Heartache, pokazującej, iż używając warzyw do słodkich wypieków można piec bez masła i często bez użycia cukru. Ich rolę spełniają bowiem naturalne składniki zawarte w większości warzywach.
400 g bakłażana
300 g ciemnej czekolady dobrej jakości, użyłam Lindt
50 g kakao
3 jajka
200 g miodu
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki soli
od siebie dodałam skórkę z pomarańczy
Bakłażany ugotować na parze do miękkości. Odsączyć na sicie i oddzielić miąższ od skórki i zmiksować na pure. Do jeszcze ciepłego bakłażana dodać połamaną na kawałki czekoladę i mieszać aż się rozpuści i dokładnie połączy z miąższem.
Pozostałe składnik połączyć i ubić w oddzielnej misce. Dodać masę bakłażanowo-czekoladową i ponownie dokładnie wymieszać.
Przełożyć do foremki o średnicy 23 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni i piec przez ok. 30-40 minut.
Polecam!
* przepis pochodzi z tej strony - klik