Zaznaczam od razu, że nie będzie to przepis autorski, ale wynik pracy zbiorowej wielu niezwykłych i wyjątkowych osób, do których miałam wielką przyjemność dołączyć.
Blog Forum Gdańsk 2011 – subiektywnie, szczerze i z dużym opóźnieniem, za co odpowiada pewien dostawca internetu, który wymaga od swoich użytkowników, by resetowali modem wykałaczką....
SKŁADNIKI:
- fantastyczne towarzystwo na czas 28-godzinnej podróży ciasną kuszetką
- doskonałej jakości organizacja
- dobry hotel z obsługą gotową oddać nam pokoje już o 4.30 rano, chodź doba hotelowa zaczynała się dopiero 9,5 h później
- bratnia dusza, która czeka od rana w hotelowej restauracji i ma na imię Amber (tak, trzeba było zorganizować Blog Forum Gdańsk 2011, abyśmy mogły się nareszcie spotkać!)
- błękitne niebo i złote październikowe słońce
- piękna lokalizacja
- fajne i przemyślane gadżety – ołówek z bursztynem bardzo ucieszył pewnego Chłopca z gór, który dawno nie był nad polskim morzem
- mądre słowa ludzi, którzy wiedzą wiele i potrafią tą wiedzą umiejętnie się dzielić
- niezliczone gesty, których serdeczność na zawsze pozostawia najlepsze wspomnienia
A kulinarnie?
- pyszna foccaccia – koniecznie z sypaną z rozmachem solą i oliwą w sprayu;)
- lekkie i puszyste muffiny szpinakowe
- czekoladowe babeczki z malinami
- konfitura z cebuli i pomarańczy
- ser Manchego
- domowa malinówka
- wielka tabliczka kultowej czekolady Studenskiej – niestety, odnaleziona w zakamarkach walizki dopiero po powrocie
- francuska uczta u Gaskończyka, czyli ryba raja i niebiańsko dobry creme brulee
Teraz powinniście zapytać, czy to nie za dużo składników i czy wszystkie można i warto połączyć, by spędzić w pociągu dwie noce i posmakować Blog Forum Gdańsk 2011?
Otóż tak, tak i jeszcze raz TAK!
Dlaczego?
Przede wszystkim dla LUDZI, których spotyka się już począwszy od wagonu nr 32 pociągu Intercity, po hotelowe lobby, Centrum Hewellianum, Klub Cico, restaurację u Gaskończyka, a nawet przejście podziemne koło Empiku (Majano – pozdrawiam:)
To wartość ponadczasowa i dla mnie największa. Śledząc blogi większości z nich wiedziałam, że są osobami wyjątkowymi. Cudownie było się przekonać, że ta wyjątkowość jest znacznie większa niż się spodziewałam.
Warto było dla dziecięcej wręcz radości, jaka towarzyszy układaniu puzzli, gdy zapamiętany z blogowego zdjęcia rąbek sukienki pasuje do osoby, która nagle staje przed Tobą w całej okazałości.
Warto dla słów, myśli i spostrzeżeń, które zmieniają punkt widzenia i otwierają drogi z widokiem na zupełnie nowe, ciekawe horyzonty.
Warto dla październikowych zbuntowanych chmur nad sopockim molo, dla garści muszelek zebranych w blasku księżyca większego niż zwykle i dla osób, które tą radość cudownie dzieliły i umożliwiły – Aniu, dziękuję, że byłaś wróżką, która spełniła nie tylko moje marzenie.
Warto dla uświadomienia sobie, jak barwna, zaskakująca, czasem odległa i wciąż nie do końca zdefiniowana jest blogosfera. Jak różni jesteśmy, jak szczerzy, jak patrzymy na świat, jak oceniamy innych, jak i dlaczego istniejemy w blogosferze.
Choć wiele moich pytań nadal pozostaje bez odpowiedzi, wróciłam z wielkim zapasem wrażeń, pomysłów i spostrzeżeń. Bez cienia wątpliwości stwierdzam, że BFG to wyjątkowo sycące doświadczenie. Zwłaszcza jeśli koniec pobytu zwieńczyła wisienka na torcie autorstwa Mirka Połyniaka, czyli pozytywna laurka, jaką wystawił blogerkom kulinarnym, ochrzczonym w Gdańsku imieniem KULINARKI:)
Jak chyba większość z nas to i owo bym zmieniła – właściwie wszystkie moje uwagi opisały już wyczerpująco Atria i Polka i do nich Was odsyłam, jeśli jeszcze nie czytaliście tych relacji.
Ja żałuję najbardziej, że nie udało mi się dłużej porozmawiać z wieloma osobami, ale już sama możliwość ich poznania była wspaniała. Szkoda, że BFG to tylko dwa dni - postuluję o wydłużenie:)
Dziękuję za wiele cudownych i odkrywczych wrażeń, za dokarmianie (Lubo! małże i penne po północy naprawdę mnie uratowały;), za śmiech, zdjęcia, spacery, butelkę ajerkoniaku i nóż Pikutek, który pewnym zbiegiem okoliczności stał się moją własnością i choć, jak już sama nazwa mówi daleko mu do gdańskiego bohatera, czyli vegańskiego black metalowego noża, i tak jest wystarczająco ostry i gotowy do kolejnych wypraw kuszetką do Gdańska.
A Gdańsk? A Gdańsk piękny i wyjątkowy, jak zawsze, i jak zawsze nigdy nie ma się ochoty z niego wyjeżdżać!
Pozdrawiam wszystkich, których spotkałam i na których spotkanie wciąż czekam!
Pozdrawiam wszystkich, których spotkałam i na których spotkanie wciąż czekam!
Aniu,jakie promienne wspomnienie!
OdpowiedzUsuńBez żalów,krytyki i niezaspokojonych oczekiwań.
A ja przywiozłam z powrotem rioję.
I czuję niedosyt...
Słonecznego dnia Ci życzę!
Mam podobne wrażenia i niedosyt rozmów z osobami, które chciałam poznać :)
OdpowiedzUsuńAmber! Wiesz, ta rioja czeka na nas, tak ja my na kolejne spotkanie! A żale, krytyka - cóż mogą wnieść? Ja zapamiętam uśmiech, nie jeden, wiele:)
OdpowiedzUsuńUściski!
Aniu, a ja się też jakoś nie mogę zebrać, żeby napisać o Blog Forum (nawet na dostawcę internetu nie mogę zwalić), a teraz, czytając Twoją piękną relację mam wrażenie, że zostało powiedziane już naprawdę wszystko.
OdpowiedzUsuńA może jednak coś napiszę?
Dzięki za te 28 godzin podróży, które, chociaż temu, kto nie był, pewnie trudno uwierzyć, minęły błyskawicznie oraz za wszystko inne, bardzo się cieszę, że mogłam Cię wreszcie poznać.
Grażyno! A więc następnym razem - koniecznie! I mam też niezaspokojony apetyt na Twoje jabłkowe chipsy - nie skosztowałam ani jednego :(
OdpowiedzUsuńWspaniała relacja, brawo!
OdpowiedzUsuńNapisałaś chyba wszystko, co było warto, bez wchodzenia w szczegóły paneli dyskusyjnych, ringów itd...
Pozdrawiam serdecznie,
Asia
Ania, aż boli mnie twarz od uśmiechu kiedy czytam Twoją relację. You rock, girl(s)! :) Dzięki, było cudownie!!!
OdpowiedzUsuńkaroLina! Szczerze Ci powiem, że ja samej siebie nie podejrzewałam o to, że coś napiszę, ale może to kolejna zasługa Gdańska?! I chętnie przeczytam Twoją:D
OdpowiedzUsuńI ja dziękuję - mam nadzieję, że podróż i spotkanie do powtórzenia:)
I mam Twój identyfikator - sama nie wiem czy odsyłać czy zostawić na pamiątkę:) ?
Asiu! Bardzo dziękuję:) Bardzo się cieszę, że mogłam Cię spotkać, choć czuję niedosyt - to co, do następnego razu?
OdpowiedzUsuńMagda! Jesteś dla mnie odkryciem i zjawiskiem - mówiąc bardzo dosadnie i kulinarnie - mogłabym Cię zjadać łyżkami ;DDD
Całusów moc i musimy znów się spotkać!
Jeśli masz mój identyfikator to znaczy, że w w którymś momencie zamieniłyśmy się torbami :) Zachowaj na pamiątkę, bo ten, którego używałam, mam, więc nie jestem poszkodowana.
OdpowiedzUsuńWy w Gdańsku (oj jak bardzo bardzo zazdroszczę). A ja w Warszawie. I Anno-Mario u ciebie w komentarzach pozwalam sobie zdradzić tajemnicę mojego zniknięcia ze świata blogów (jako, że najbardziej dopytywałaś :). Mianowicie już wracam do blogowania z tytułem przewodnika miejskiego po Warszawie(ten kurs i egzamin były mega wyczerpujące). Wkrótce wraca kuchnia na Stalowej, a ja mam nadzieję, spotkać się z Wami w przyszłym roku w Gdańsku... a może na jakiejś wycieczce po Warszawie, na którą zapraszam. Uściski!
OdpowiedzUsuńkaroLina! Liczyła na to, że będę mogła zachować na pamiątkę - mam już nóż od Atrii, a teraz Twój identyfikator, a więc pamiątki w komplecie;)
OdpowiedzUsuńPaulino! Ależ wieści! Czuję się wyróżniona tym, że ogłaszasz to u mnie - dziękuję! Fantastyczny projekt - jestem pewna, że odniesie sukces! Uściski:)
Ania, i z wzajemnością! :) heh dzięki, cóż za sensualne wyznanie, dziękuję ;) konieczne spotkanie, już o tym myślę :)) uściski!
OdpowiedzUsuńMagda! Wyszło mocno sensualnie - ale szczerze i kulinarnie, więc na temat:D Organizuj coś w swoim pięknym mieście!!!
OdpowiedzUsuńchodziłam po tym samym brukowanym chodniku wdrapując się do centrum hewenalium w ostatnią sobotę. było gwarno.
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Gdańsk ma dla Ciebie tyle miłych wspomnień.. to moje drugie ulubione miasto i cieszę się bardzo, że już 4ty rok mogę w nim byc na co dzień..
pozdrawiam Cię najcieplej.
Asiejko! A więc byłaś - docierały do mnie szepty, że jesteś, ale nie udało mi się Ciebie odszukać - żałuję bardzo!
OdpowiedzUsuńA Gdańsk na co dzień to coś za czym bardzo tęsknie! Delektuj się:)
Jestem zielona z zazdrości. Więcej relacji czytać nie będę, o!
OdpowiedzUsuńBee! Bo już chyba wszystkie zostały napisane ;D Uściski!
OdpowiedzUsuńA ja liczę na to, że w przyszłym roku uda nam się dotrzeć an to wydarzenie i mieć tyle pozytywnych (a także negatywnych) wrażeń :)
OdpowiedzUsuńburczymiwbrzuchu! W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak liczyć na spotkanie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńbyłam.. ale nie za dużo i nie za długo. bardzo mi szkoda, bo najmocniej chciałabym poznać te wszystkie miłe osoby. ale może kiedyś..
OdpowiedzUsuńa mnie tak serce boli, że nie mogłam tam z Wami być :(
OdpowiedzUsuńdostałam zaproszenie, wysłałam formularz, bardzo wierzyłam, że się uda dostać do szczęśliwego grona bloggerów, którzy spotkają się w Gdańsku. A po wysłaniu zgłoszenia pokazała się pustka w portfelu, ale taka ogromna, że nie było szans na wyjazd. Zaraz potem mail, że jestem jedną z tych szczęściar, które Organizatorzy zapraszają na Blog Forum. Łzy mi popłynęły po policzkach, bo naprawdę bardzo bardzo bardzo chciałam tam być. Ale jeśli nie teraz, to może chociaż w następnym roku? :)
Pozdrawiam Aniu
Asiejko! A więc jednak... Żałuję bardzo!
OdpowiedzUsuńKini! Przykro mi, czasem nic się nie układa po naszej myśli, ale wiesz, potem życie znów zaczyna wracać na przyjazne tory - może właśnie jednym z nich dojedziemy do Gdańska w przyszłym roku? Pozdrawiam Cię mocno!
pięknie to wszystko opisałaś i załuję ze nie miałam możliwości z wami jechać tą kuszetką! (Oczko mi zasnęła i tyle miała do powiedzenia ;) )
OdpowiedzUsuńaga! Szkoda, naprawdę, tym bardziej, że tematy rozmów były niesamowicie ekscytujące, podobnie jak jedzonko - starczyłoby dla Oczka i Ciebie na pewno! Do nadrobienia kolejnym razem:)
OdpowiedzUsuńOch, ubolewam potwornie, że obyłam się ze smakiem...
OdpowiedzUsuńAuroro! Có by to było za wspaniałe spotkanie! Ale wszystko przed nami:)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie danie pod nazwą BFG bardzo smakowało. Było słodko! ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Oczko! Nawet bardzo:) Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńależ wam wszystkim zazdroszczę, a może udałoby się zorganizować podobną imprezę zapoznawczą dla wszystkich chętnych np w Gdańsku nie koniecznie na BFG? buziaki
OdpowiedzUsuńpiegusku! I to jest myśl! Miejsce doskonałe, choć dla mnie baaardzo odległe jednak - ale warto! Padały już pomysły o wielkim blogowym zjeździe autorów blogów kulinarnych - musimy to wcielić w życie! Ogłaszam konkurs na "kierownika-organizatora":)
OdpowiedzUsuńUściski!
Anno Mario, to chyba najcudniejsza relacja, jaką czytałam!:))
OdpowiedzUsuńKochana i o mnie wspomniałaś! :)) Nawet nie wiesz, jak mi miło,jak się cieszę, ze wspomniałaś o tej małej chwilce, kiedy miałyśmy okazję spotkać sie zupełnie przypadkiem.
Dziękuję Ci,że mnie w tym Empiku wypatrzyłaś. To było niesamowite!
Pozdrowienia:*
Majano! Jak mogłabym nie wspomnieć?! To jeden z najbardziej niesamowitych momentów - a wypatrzyłam, bo też zawsze noszę takie czarne, szpiegowskie okulary;DDD
OdpowiedzUsuńUściski!
ha ha ;D Bosko :-)))
OdpowiedzUsuńMajana! ;D
OdpowiedzUsuńo widzisz Aniu - takie imprezy nie dla mnie , po raz kolejny iswiadamam sobie jak bardzo zbiorowych spedów nie lubie, ale ... chetnie w bardzo malym gronie z paroma blogujacymi osobami bym się spotkala :) Pozdrawiam i wreszcie wiem jak wygladasz hi hi (galeria trojmiasto pl)
OdpowiedzUsuńPiękna relacja, Aniu. Aż się wzruszyłam, czytając ją. W każdym słowie czuje się entuzjazm i radość z uczestniczenia w tym wydarzeniu. Szkoda, że mnie tam nie było - lubię takie okazje do integracji.
OdpowiedzUsuńŚwietna notka, jak zwykle :))
OdpowiedzUsuńPatko! A wiesz, ja byłam tego samego zdania - jako zwolenniczka odosobnienia twierdziłam, że to impreza nie dla mnie i wiesz bardzo się cieszę, że dałam się namówić i przekonać - bardzo radosne odkrycie!
OdpowiedzUsuńNic nie wiem o galerii, ale jako kolejny krok wbrew moim wcześniejszym nawykom zamieściłam swoje zdjęcie pod tym postem, więc wszystko jasne:)
Uściski!
Haniu! Bardzo Ci dziękuję:) Entuzjazm i radość rzeczywiście towarzyszyły nam na każdym kroku! Pozdrawiam Cię:)
Maniu! Dziękuję!!!
Anno-Mario, jak bardzo Wam zazdroszczę tego wyjazdu!!! Nie chodzi mi o samo blogforum, bo nie wiem czy coś takiego by mi specjalnie przypadło do gustu. Ale gdy czytam o Waszej wyprawie, spotkaniu bratnich dusz, przekąskach w pociągu, spacerach i rozmowach to przypominają mi się wyjazdy studenckie i chodzenie na wykłady nie w celu posłuchania profesora, a poplotkowania w ostatnim rzędzie z przyjaciółkami :) jest mi trochę smutno, bo ostatnio nic nie wydaje mi się bardziej odległe i mniej prawdopodobne niż własnie taka przygoda. Aż miło słyszeć, że się tak dobrze bawiłyście.
OdpowiedzUsuńA Gdańsk... uwielbiam. Jeżdżę kilka razy w roku, mieszka tam rodzina mojego męża. Nigdy nie mam dość. A najbardziej lubię tam być jesienią i zimą.
Co by tu jeszcze dodać... jak zwykle jestem pod wrażeniem Twojego romantycznego i cudownego stylu pisania. Gdybym ja umiała tak pisać :) a zamiast wysokiej kultury osobistej i "retro mgiełki" w każdym zdaniu wychodzi mi dosadność, czasem wręcz kilka drobnych wulgaryzmów i histeryczny ton :) oj tak już jest, każda z nas inna :)
pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że kiedyś do zobaczenia :)
pa, małgosia
zazdroszczę , oj bardzo :)i nawet pogodę mieliście zarezerwowaną!
OdpowiedzUsuńMałgosiu! Dziękuję za tyle szczerych słów - ogromnie doceniam to, że spotykając się komentarzach rozmawiamy ze sobą odkrywając swoje własne rozterki, radości, uczucia...
OdpowiedzUsuńCzytałam Twój ostatni post i doskonale rozumiem, jak taki wyjazd byłby potrzebny. I ja mam takie chwile za sobą...
Gdańska rodzinnie przypisanego bardzo zazdroszczę!
A co do pisania - każdy z nas mówi własnym głosem, choć często wolimy głos innej osoby. Ta odmienność jest potrzebna.
Pozdrawiam i zdecydowanie do zobaczenia:)
wilczyca-Aga! Tak, pogoda nie zawiodła! Pozdrawiam Cię:)
Strasznie żałuję, ze mnie tam nie było ..bo tyle cudowności tam doświadczyliście:)a Ciebie Anus wyobrażałam sobie jako wysoką brunetke z długimi włosami ...a tutaj widzę na zdjeciu uroczą krótkowłosa Kobietę:) pozdrawiam kochana i z niecierpliwością czekam na kolejny przepis:)a tymczasem nmam jeszcze w zakładkach twój poprzedni.... zostawiam je sobie zawsze na deser i w rezultacie ogladam przez kilka dni i oglądam ....
OdpowiedzUsuńJolu Kochana! To był rzeczywiście wyjątkowy weekend, choć pozostawił wielki niedosyt - tyle osób zabrakło, z wieloma nie udało się porozmawiać...
OdpowiedzUsuńZ pewnością ten wyjazd jest też odpowiedzialny za rzeczy, co do których dotychczas siebie nie podejrzewałam, jak np. umieszczenie mojego zdjęcia. Ale docierało do mnie tyle zabawnych opisów tego, jak inni mnie sobie wyobrażali - wersja hippisowska w koronkach nadal pozostaje moją ulubioną, że postanowiłam rozwiać wszelkie wątpliwości. Brunetką bywam, także długowłosą;DDD
Uściski!
świetna relacja. w tym roku nie dałabym rady się wyrwać, ale mam nadzieję, że w przyszłym będzie inaczej. oczywiście jeśli będą mnie tam chcieli :)
OdpowiedzUsuńKaś! Trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńtrochę zazdroszczę, może za rok mi się uda. Ale widzę, że jedzeniowo fajnie było.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
www.bentopopolsku.blogspot.com
bardzo się cieszę, że mogłam Cię poznać; jesteś bardzo miłą i fajną osobą. Poznając kogoś osobiście, ma się inne, dodatkowe spojrzenie na blogerkę. Blog ma nie tylko duszę, ale i ciało ;)
OdpowiedzUsuńPzdr
mnemonique! Skoro miały się spotkać blogerki kulinarne - musiało być dobre jedzenie;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nino! Bardzo mi miło czytać Twoje słowa! I ja bardzo się cieszę z naszego spotkania - dobrze wiedzieć, że mam też w Tobie bratnią duszę jeśli chodzi o wzrost:D
Dusza i ciało to już wiele! Pozdrawiam Cię i mam nadzieję na kolejne spotkanie!
O Ania, jak miło Cię widzieć! A wiesz że zawsze sobie Ciebie wyobrażałam jako blondynkę? :)))
OdpowiedzUsuńUściski :)
Monika! No to BINGO:D
OdpowiedzUsuńUściski:)
:))) Jak fajnie się czyta relacje z BFG :)
OdpowiedzUsuńMIło było Cię zobaczyć, Anno!
Aniu! I ja się cieszę! Choć żałuję, że akcent pada na "zobaczyć" - szkoda, że mało było czasu i okazji, by porozmawiać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!