Już wiem, że będę za nim tęsknić.
Choć zawsze zabieram go ze sobą, znika po paru dniach i później pozostaje po nim jedynie parę okruchów i tęskne wspomnienie.
Chleb.
Domowy chleb.
Domowy chleb.
Polski chleb.
Jedyny taki na świecie.
Najlepszy.
Nie ma sobie równych.
To pierwsza rzecz jakiej zawsze mi brak, gdy wyjeżdżam.
To pierwsza rzecz, jaką zjadam zaraz po powrocie.
Najlepszy jeszcze ciepły z chrupiącą skórką i miękkim sprężystym środkiem.
Z masłem wtapiającym się między dziurki.
Czasami spełnia się marzenie o piętce, opruszonej lekko podpieczoną mąką.
Pełnia szczęścia!
Najdłuższa rozłąka trwała 4 miesiące. Ponad 16 tygodni marzeń o kromce prawdziwego chleba. Prawie 120 dni wśród nijakich, suchych i gąbczastych prostokątów, których termin ważności przekraczał często wytęsknioną datę powrotu do domu, do chleba, do kromki z masłem i białym serem.
Teraz rozstaniemy się na krócej, ale już mi go brak. Zjadam kromka za kromką z nadzieją , że robię w ten sposób kolejne zapasy smaku, w pamięci, w sercu.
Niemal codziennie gotujemy, zjadamy lub oglądamy tyle smakołyków, wymyślnych potraw, wonnych dań. Są pyszne, pełne przypraw, wyszukanych składników i intrygujących nazw. Ale jestem pewna, że wielu z Was, podobnie jak ja, bez wahania mając do wyboru domowy chleb i wykwintne danie, wybrałoby najstarszą potrawę świata.
Czy wiecie, że wypiekany jest od ponad 12 tysięcy lat?! Najstarszy chleb, jaki udało się znaleźć archeologom pochodzi z Krety i liczy ponad 6100 lat. Prawdopodobnie pierwszy chleb miał postać pasty powstałej ze zmieszania zbóż i wody. Jak to się stało, że powstała? Do dziś nie wiadomo czy pasta została zrobiona celowo czy była dziełem przypadku. Wiemy za to, że pierwsze chleby były płaskie i twarde. Dopiero Egipcjanie jako pierwsi wpadli na pomysł spulchnienia chleba. To właśnie oni ponad 4000 lat temu upiekli pierwszy chleb na zakwasie. Wieść niesie, że pewna niewolnica miała upiec chleb dla swojego pana. Ale zapomniała o pozostawionej na słońcu papce, która zaczęła fermentować. Wystraszona, chcąc uniknąć kary, mimo wszystko upiekła chlebowe placki ze sfermentowanej papki. Jakież było jej zdziwienie kiedy okazało się, że placki są o wiele pulchniejsze i smaczniejsze.
Moja historia z zakwasem ma swoje wzloty i upadki. Po niezwykle aktywnym okresie wypiekania wyłącznie chlebów na zakwasie nastąpiła przerwa. Niestety, przeciwnik o znanej pewnie wielu z Was nazwie "brak czasu" wygrał pierwszą rundę. Ale zaczynam drugą. Nowy zakwas nastawiony, po powrocie będzie idealnie dojrzały i tym razem nie dam się pokonać. Jestem pewna, że "brak czasu" da się znokautować przy nieco lepszej organizacji.
Tymczasem przed wyjazdem piekę jeden z moich ulubionych chlebów. Biały, drożdżowy, najprostszy. Nazywam go ekspresowy, bo robi się w mgnieniu oka i równie szybko znika. Oczywiście, najlepszy na ciepło, z masłem i twarożkiem. Właściwie nie wiem jak smakuje na drugi dzień, bo on jest z tych jednodniowych:) Kroimy kromka za kromką i jedynie żałujemy, że piętki są tylko dwie!
Tymczasem przed wyjazdem piekę jeden z moich ulubionych chlebów. Biały, drożdżowy, najprostszy. Nazywam go ekspresowy, bo robi się w mgnieniu oka i równie szybko znika. Oczywiście, najlepszy na ciepło, z masłem i twarożkiem. Właściwie nie wiem jak smakuje na drugi dzień, bo on jest z tych jednodniowych:) Kroimy kromka za kromką i jedynie żałujemy, że piętki są tylko dwie!
Już teraz wiem, że to właśnie ten chleb upiekę zaraz po powrocie. Czym są dwie godziny czekania na ciepły bochenek w porównaniu z dwoma tygodniami rozłąki?!
Przepis znalazłam dawno temu na blogu u Kasiac z Pokrojone doprawione. Kasiaac niedawno powróciła do blogowania i jej powrót niezwykle mnie ucieszył. Ogromną radością będzie też zjedzenie tego chleba po powrocie. Najcudowniejsze powroty pachną domowym chlebem.
Przed nami długo oczekiwane wakacje i moja pierwsza przerwa w blogowaniu. Już teraz się cieszę na wszystkie wspaniałości, jakie u Was zobaczę po powrocie! Do zobaczenia :)
Przed nami długo oczekiwane wakacje i moja pierwsza przerwa w blogowaniu. Już teraz się cieszę na wszystkie wspaniałości, jakie u Was zobaczę po powrocie! Do zobaczenia :)
BIAŁY CHLEB DROŻDŻOWY
2,5 szklanki mąki
1/2 szklanki letniego mleka
1/2 szklanki wody o temperaturze pokojowej
1 żółtko
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki cukru
2 łyżeczki drożdży instant
1 łyżka rozpuszczonego i przestudzonego masła
1 białko (do posmarowania)2,5 szklanki mąki
1/2 szklanki letniego mleka
1/2 szklanki wody o temperaturze pokojowej
1 żółtko
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki cukru
2 łyżeczki drożdży instant
1 łyżka rozpuszczonego i przestudzonego masła
Mąkę przesiać. W małej misce wymieszać drożdże, cukier, 2 łyżeczki mąki i 0,25 szklanki mleka i odstawić na 10 minut.
Do mąki dodać sól, rozczyn drożdżowy, żółtko i resztę płynu i wyrabiać mikserem około 10 minut aż się zbije w gładką kulę. Zostawić do wyrośnięcia na około 45 min. Przełożyć na blat, odpowietrzyć ( są różne techniki odpowietrzania ciasta - ja z lubością stosuję metodę wbijania pięści:). Ciasto przekładam do wyłożonej papierem do pieczenia formy keksowej o wymiarze 27 x 8,5 cm. Po włożeniu ciasta do formy odstawiam go do drugiego rośnięcia na ok. 30 minut (czasami już w połowie wyrastania wstawiam do piekarnika i ciasto pięknie podrasta w trakcie gdy piekarnik osiąga wymaganą temperaturę). Wyrośnięte ciasto smaruję chleb białkiem i piekę ok. 30 minut (do tzw. suchego patyczka) w temperaturze 190 stopni.
* przepis cytuję za Kasiaac z moimi drobnymi zmianami.U Kasi występuję on jako chleb tostowy, jednak nam najbardziej smakuje świeży i nigdy nie doczekał momentu wsadzenia go do tostera:)
* Informacje na temat historii chleba znalazłam na tej stronie (klik).