że ktoś rzucił na ciebie urok, remedium znajdziesz w najbliższej boulangerie.
Owiń kawałek chleba w czystą białą serwetkę
i daj go pierwszej napotkanej rankiem osobie.
Urok zostanie zdjęty." *
W styczniu nasze kuchnie, Amber i moją, zamieniamy w domowe boulangerie i
oddajemy się kuchennej magii.
Zagniatamy, wyrabiamy i czekamy na naszą un peu de bonheur, odrobinę szczęścia.
Rozpieszczamy podniebienia.
Pieczemy na słodko.
Dzielimy się od rana i przepędzamy złe myśli - a kysz!
Częstujcie się!
Kawa?
Gimnastyka?
Śniadanie?
Najpierw cisza.
Moja ciszą, z którą budzę się pierwsza.
Wykradam dniowi tylko dla siebie.
Ta cisza oddycha spokojnym snem domu.
Poranna cisza jest jak wisienka, którą z tego tortu wyjadam.
Tylko moja, bezwstydnie skradziona.
Rozgryzana rozkosznie, powoli, do ostatniej sekundy milczenia.
Zarzucam ciepły szlafrok i trochę jak intruz przyglądam się przedmiotom, które zdaje się łączyć nocna zmowa milczenia.
Zasnute mrokiem, otoczone zastępami cieni wyglądają jak szajka spiskowców, których nakryłam w środku tajnej narady.
Rozsuwam zasłony. Powoli.
Lubię ich cichy szept, jakbym budziła je w środku snu, który chcą mi opowiedzieć zanim okna otworzą oczy i sen uleci w niepamięć.
Przyglądam się światu przez zaspane powieki okien.
Podglądam poranną gimnastykę wiewiórki.
Sypię śniadanie ptakom.
Dryfuję w tej ciszy, jak w bańce mydlanej.
Pozornie bez celu, choć zawsze w tym samym kierunku - w stronę czerwonego światełka mojej latarni - ekspresu do kawy.
Pierwsze dwa, trzy łyki i przybijam do brzegu dnia.
Jestem gotowa.
Na słońce, które wchodzi przez okno tarasu i pędzlami promieni maluje mieszkanie.
Na rozmowy, słuchanie.
Na to co nowe i na to, co powtarza się od lat.
I na un peu de bonheur, domową boulangerie.
Dziś będzie pachniała masłem, brioszkami i kandyzowanymi pomarańczami.
To będzie dzień o smaku craquelines, francuskich śniadaniowych brioszek z aromatycznym pomarańczowo-migdałowym nadzieniem.
Mięciutkich, chrupiących z wierzchu, z chmurką cukru pudru.
Złe myśli - a kysz!
Urok został zdjęty!
To będzie dobry dzień!
CRAQUELINES - BRIOSZKI Z KANDYZOWANYMI POMARAŃCZAMI
Na ciasto:
370 g mąki pszennej tortowej
50 g drobnego cukru
50 g świeżych drożdży
1 łyżeczka soli
100 ml ciepłego mleka
3 jajka
170 g miękkiego masła
1/3 szklanki mielonych migdałów
Do posmarowania:
1 jajko
50 gr cukru
50 migdałów w płatkach
Z drożdży zrobić rozczyn - wymieszać ciepłe mleko, pokruszone drożdże, 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżkę mąki, odstawić do wyrośnięcia na 10 minut pod przykryciem ze ściereczki. Do miski przesiać mąkę, dodać cukier, rozczyn drożdży, sól i jajka. Wymieszać składniki drewnianą łyżką lub mieszadłem miksera. Wyrabiać ręką przez 10 minut lub 5 minut za pomocą mieszadła, a później haka miksera. Następnie dodawać miękkie masło, cały czas wyrabiając rękami (10 minut) lub miksując (5 minut). Na koniec otrzymamy gładkie, elastyczne ciasto, które z łatwością będzie odchodziło od ręki i boków miski. Przykryć ściereczką i odstawić do wyrośnięcia na godzinę lub do momentu aż podwoi objętość.
Wyrośnięte ciasto przełożyć na wysypany mąką blat i rozwałkować na prostokąt o wielkości ok. 40 x 25 cm. Posypać z wierzchu drobno zmielonymi migdałami pozostawiając wzdłuż dłuższego boku brzeg o szerokości ok 8 cm. Na migdały nałożyć grubo siekane kawałki kandyzowanych pomarańczy i zwinąć ciasto - składając wzdłuż dłuższego boku "na trzy", jak przy składaniu listu. Pokroić na ok. 8-10 części o szerokości ok.3-4 cm. Odstawić do wyrośnięcia na ok. 1/2 godziny. Po tym czasie wierzch brioszek posmarować jajkiem rozmieszanym z cukrem i płatkami migdałów. Wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 i piec przez 25-30 minut. Upieczone lekko przestudzić i posypać z wierzchu cukrem pudrem.
KANDYZOWANE POMARAŃCZE
/najlepiej przygotować dzień wcześniej/
4 pomarańcze
3 szklanki cukru
4 szklani wody
Pomarańcze dokładnie umyć, pokroić na średniej grubości plastry. W rondelku zagotować wodę z cukrem, mieszając od czasu do czasu, aż cukier się rozpuści. Zmniejszyć ogień, dodać plastry pomarańczy i trzymać na średnim ogniu aż syrop niemal całkiem się zredukuje, a plastry staną się mięciutkie, niemal szkliste. Zdjąć z ognia, przestudzić i pokroić na średniej wielkości kawałki. Całe plastry można też dodać do herbaty.
* cytat pochodzi z książki Wyznania francuskiego piekarza, Peter Mayle i Gerard Auzet** inspiracją był ten przepis - klik, ciasto na brioszki pochodzi z tej strony - klik , cytuję za autorką.