Biorą się nie wiadomo skąd.
Wpadają nagle i już nie dają się wyprosić. W każdym razie na pewno nie po dobroci.
Nie ruszą się z miejsca dopóki nie dostaną tego, po co przyszły.
I nieważna pora, ani rodzaj żądania.
Będą męczyć i dręczyć, marudzić i tupać nogami, zwodzić myśli, burzyć spokój, odbierać rozsądek i rozpalać zamęt, który ugasić może tylko spełnienie.
Z A C H C I A N K I.
Takie niby niewinne i subtelne słowo.
Ładne zdrobnienie, niezły rym do "falbanki".
Ale to tylko pozory.
Kamuflaż delikatności, pod którym kryją się prawdziwi twardziele.
Niestrudzenie snują się za nami, jak cień.
I ciągle, bez przerwy, szepcą do ucha mantrę-zaklęcie, bez którego się od nich nie uwolnimy.
Zrobimy wszystko.
W środku nocy splądrujemy lodówkę, by zjeść gigantyczną kanapkę z boczkiem i musztardą (nie śmiać się proszę, takie mam zachcianki i z Waszych się też nie śmieję;).
Wstaniemy bladym świtem, by zagnieść ciasto na chleb, upiec bułki, placek drożdżowy i całą blachę ciasteczek.
W środku siarczystej zimy zamarzy nam się soczysty, dojrzały arbuz i postawimy na nogi pół świata, by w końcu opętani tym szaleństwem wbić zęby w soczysty miąższ i ścierać spływający po brodzie sok.
Popędzimy na drugi koniec miasta, do jedynego sklepu, w którym krótko przed północą można jeszcze dostać ulubiony baton, maślankę czy puszkę sardynek (bez obaw - zachcianki nie były spełnianie w tym samym czasie).
W najmniej spodziewanym i odpowiednim momencie zamarzymy o świeżutkiej WZ-ce, dorwiemy kawiarnię, w której sprzedają najlepsze, zjemy kilka sztuk i pomyślimy, że już nigdy więcej ...
... aż do następnego razu...
Zachcianki są jak szaleńcy, którym każdy z nas prędzej czy później daje się opętać.
Niepokorne duchy, którym ostatecznie z rozkoszą dajemy się uwieść.
Przynajmniej ja się daję. Nie mam tyle silnej woli, by je przepędzać, nawet nie próbuję.
Tym bardziej, że zachcianki, które za mną chodzą są absolutnie w moi guście. Wiedzą doskonale jak uwieść i dopiąć swego, szkoda tylko, że czasem pojawiają się w naprawdę najmniej odpowiednim momencie.
Ale ten typ tak ma, prawda?
Dokładnie tak było z borówkami amerykańskimi, za którymi nawet specjalnie nie przepadam. Teraz, kiedy pora na szparagi, czosnek niedźwiedzi, botwinę, nagle, ni z tego, nie z owego, wpada mi do głowy marzenie o borówkach.
Próbuję je przekonywać, wyciągam argumenty o sezonowości, nieśmiało napomykam o dostępności (a raczej jej braku), na nic. Próba przekupstwa truskawkami też nie pomaga - zresztą nic dziwnego, bo są jeszcze bez smaku. Nie ma wyjścia, ruszam więc na borówki dziękując niebiosom za pewien dobrze zaopatrzony sklep jedyne 35 km dalej...
Małe pudełko borówek przekłada się na naprawdę duuuużo szczęścia, zwłaszcza w kwietniu:)
A jeśli borówki, to na pewno moja ulubiona tarta autorstwa Pierre Herme. Do tego cukiernika podchodzę z dystansem. Szanuję oczywiście jego kunszt, ale nie podzielam zachwytu nad wielce skomplikowanymi słodkościami z mnóstwem warstw, mas i dodatków. Wolę kiedy nie ma zbyt dużo składników, a bohater przepisu - tu borówki amerykańskie - ma okazję do zaprezentowania całego spektrum smaków i aromatów.
Tarta z borówkami P. Herme idealnie spełnia moją zachciankę. Ciasto jest kruche, delikatne, a cała reszta to po prostu borówki!
Nie mam pojęcia, jakie za Wami chodzą teraz zachcianki, bo chodzą na pewno, ale jeśli kiedyś jedna z nich będzie borówkowa, upieczcie tą tartę na pewno. I pamiętajcie, że pora ani sezon nie ma znaczenia! Bo z zachciankami jest jak z tym krokodylem - "jeśli nie chcesz mojej zguby...".
TARTA Z BORÓWKAMI AMERYKAŃSKIMI PIERRE'A HERME
Na ciasto:
130 g masła o temperaturze pokojowej
1/2 łyżeczki soli
35 ml mleka
175 g mąki
1/2 łyżeczki cukru pudru (moim zdaniem to zdecydowanie za mało, daję kilka łyżeczek)
1 żółtko
Na nadzienie
ok. 450 g borówek amerykańskich
60 g cukru pudru
1-2 łyżeczki mąki ziemniaczanej (dodałam od siebie, aby masa owocowa nie była za bardzo lejąca)
1-2 łyżeczki mąki ziemniaczanej (dodałam od siebie, aby masa owocowa nie była za bardzo lejąca)
Wszystkie składniki na ciasto przełożyć do miski i dokładnie zagnieść, a następnie owinąć w folię i przełożyć do lodówki na ok. 2 godziny.
Schłodzone ciasto rozwałkować cieniutko i wyłożyć nim formę na tartę - u mnie starczyło na jedną dużą tartę i 3 małe tartaletki. Nakłuć spód widelcem i podpiec przez ok. 5 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 200 stopni.
Borówki wymieszać z cukrem pudrem i mąką ziemniaczaną i rozłożyć na podpieczony spodzie. Piec przez ok. 30 minut w temperaturze 200 stopni. Przed podaniem można posypać cukrem pudrem. Nie muszę chyba dodawać, że najlepiej smakuje na ciepło.
* przepis P. Herme z książki Desery z moimi drobnymi zmianami
Matko, jaka rozkosz! Zjadlabym chyba wszystkie za jednym razem :)
OdpowiedzUsuńUff, poczułam ulgę, bo ja zjadłam niemal wszystkie zanim tak na dobre wystygły;P Są po prostu pyszne!
UsuńPozdrawiam Cię:)
Pycha! Uwielbiam borówki, tarta z nimi to sama rozkosz :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, te tarty to była prawdziwa rozkosz!
UsuńPozdrawiam:)
Och gdyby można wybierać sobie zachcianki! Wybrałabym takie na same zdrowe i nietoczące rzeczy, ale ponieważ to zachcianki wybierają to zazwyczaj wychodzi odwrotnie. Mam ochotę na słodkie i tuczące. Taką tartę też bym zjadła!
OdpowiedzUsuńWiesz Anko, zachcianki mają to do tego, że nie dbają o nasze figury:)
UsuńPozdrawiam Cię!
Wspaniała! Musi być przepyszna... za chwilkę sezon pełen owoców i warzyw, do wyboru do koloru, będzie można spełniać swoje zachciewajki do woli... Przypomniałaś mi o tej mojej razowej z "czarnymi perłami"...
OdpowiedzUsuńEwo, jak znam siebie to w sezonie owoców najdzie mnie ochota na coś zimowego:D
UsuńAle teraz moje myśli intryguje Twoja razowa tarta! Mam nadzieję, że pokażesz ją u siebie!
Pozdrowienia:)
Ona już była, jest na blogu;) To Ty tak słodko przekorna Jesteś? Fajnie;)Miłego tygodnia!
UsuńW takim razie zaraz jej poszukam. Jestem bardzo przekorna, nie tylko jeśli chodzi o słodycze:D
UsuńUrzekajaca, moze zrobie z mrozonymi jagodami...? W kazdym badz razie przepis juz sobie wydrukowalam ;))
OdpowiedzUsuńBelgio! Jakże mi miło:) Myślę, że mrożone też mogą być.
UsuńPozdrowienia!
ach te zachcianki,dobrze ,że są , szczególnie u Anny -Marii, bo kurcze blade jaka tarta , jakie zdjęcia.....
OdpowiedzUsuńNo dobrze ,że te zachcianki sa , oj dobrze
Alu! Kurcze blade, Ty to zawsze coś tak miłego napiszesz, że aż mi się chce coś znowu upiec:)
UsuńBez zachcianek to byłoby nudno, prawda?
jeszcze jak nudno , zgadzam się na 100%
Usuńwiesz Aniu , a tą tarta to u mnie mus będzie , może nie natychmiast ,ale będzie słowo alci:D
Alu, to cudownie, bardzo się cieszę! Trzymam za słowo w takim razie:D
UsuńTemat rozpracowalac bezblednie, jak najlepszy psycholog. Niesamowite, ze tobie marza sie amerykanskie, ktorych mam na tony przez caly rok w kazdym sklepie, a marza mi sie dzikie polskie lub kanadyjskie. Tego smaku nic nie zastapi. Wreszcie przez znajoma posiadaczke restauracji dostalam worke zamrozonych kanadyjskich i chyba dam sie namowic...ale jutro. Zdjecia piekne, tekst uwodzicielki!
OdpowiedzUsuńMalarko! Bardzo dziękuję:)
UsuńI popatrz jakie to niesprawiedliwe - szkoda, że nie możemy się wymienić jagodami albo chociaż zachciankami;)
Pozdrawiam Cię!
Aniu, ja tez cie pozdrawiam. Jakos to tak jest w zyciu, ze czesto chcemy tego, czego nie mamy a nie doceniamy tego co posiadamy. O ile bardziej zycie byloby prostsze gdybysmy to wszystko zaakceptowali i zyli w zgodzie z otaczajacym nas swiatem, wlaczajac w to dobra materialne....nie bede juz wiecej dolewac do ognia, juz wstawilam zamrozone dzikie jagodki w garnuszek, rozmrazam i jutro skoro swit zabieram sie za wypieki. Tez goraco pozdrawiam (bo u mnie jest bardzo goraco) Renata
UsuńRenato! Wiesz, ja myślę, że mimo wszystko to dobrze, że chcemy tego czego nie mamy, bo przecież mając wszystko nie mielibyśmy niemal większości marzeń! Ja z pokorą i zrozumieniem coraz większym akceptuję to co mam, dzięki temu radość czegoś trudno osiągalnego jest znacznie, znacznie większa:)
UsuńI jak poranne wypieki?
Pozdrawiam!
Aniu, a jakie ja mam czasem zachcianki...to tylko ja sama wiem..albo mój Ukochany :D Ja równiez chwalę sobie ta słodką tartę za prostotę! P.S. Piekny talerzyk w niebieskie kwiatuszki :)
OdpowiedzUsuńIwona! Zdradź jakie! Ja też mam jeszcze mnóstwo w zanadrzu:D
UsuńUdanego wieczoru i spełnienia zachcianek!
borówkowe pyszności :).
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Pozdrawiam:)
Usuńhehe, o zachciankach mogłabym pisać i mówić godzinami:) szczególnie w ostatnim czasie:) zawsze im ulegam:) i to ASAP, jak mówi się w korporacyjnym slangu, as soon as possible:) twoje soczyste fotki właśnie chyba wkręciły mi kolejną zachciankę:))) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGosiu! To przybij piątkę! I wcale się nie dziwię;)
UsuńZachcianki typu ASAP to jedyne jakie mnie nachodzą:D
Pozdrowienia serdeczne!
Wspaniałe są efekty Twoich zachcianek ! Mnie dziś się zachciało domowej czekolady miętowej i zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńGrażyno! I to mi się podoba! Zjedz za mnie kilka kawałeczków - oczywiście, jeśli jeszcze coś zostalo:D
UsuńAniu jak ja nienawidzę zachcianek, oj żebyś Ty wiedziała... a z drugiej strony je kocham. I bądź tu człeku mądry.
OdpowiedzUsuńNajgorzej jest jak mam zachciankę na niezdrowe rzeczy...
Nie umiem sobie z tym poradzić. Ale czy warto? Może raz na jakiś czas trzeba dać się skusić i porwać zachciankowym marzeniom? :)
Ściski!
Ewelina! Nie lubisz?! Eee, ja uwielbiam zachcianki - bo są smaczne, pyszne, i nic mnie dieta, figura czy co tam jeszcze nie obchodzi - najważniejsza jest przyjemność! Fakt, z niektórymi zachciankami bywa trudno, bo bywają kosmicznie nietypowe, ale traktuję to jako wyzwania:D A jaka później radość!
UsuńNie miej dylematów, daj się uwieść:)
P.S. Wyślę chyba w środę, wtedy mam świeżutką dostawę!
oj, te zachcianki... dobrze się znamy..tarta śliczna:)
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że zachcianki to nasi wspólni znajomi:D
UsuńPozdrowienia Basiu!
Ładniej teraz, więcej miejsca :) Tarta - mega!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Brak miejsca rzeczywiście mi doskwierał:)
UsuńSerdecznie Cię pozdrawiam!
wygląda meeeega smacznie ;)
OdpowiedzUsuńI smakuje meeega:D
UsuńAniu, czarodziejko - zapachniało latem :)
OdpowiedzUsuńKorniku, to nie moja zasługa, ale zachcianek;D
UsuńPozdrowienia!
Cudowności. A zachcianki są mimo wszystko wspaniałe. Mam mrożone jagody, dadzą radę, prawda?
OdpowiedzUsuńIm dłużej nad tym myślę, tym coraz bardziej uwielbiam moje zachcianki!
UsuńMrożone dadzą radę, ale radziłabym dodać ciut więcej mąki ziemniaczanej, bo puszczają znacznie więcej soku.
Pozdrawiam Cię!
Oj tak. Nie tylko imają się kobiet w ciąży, ale dręczą i nęcą każdego śmiertelnika... ;) i dobrze! - jeśli takie cuda lądują na talerzu! :D
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, niech nas męczą, dręczą, bo co byśmy bez nich zrobili?!
Usuńooo nieeeeeeee, gdzie ja teraz znajdę borówki :( Fantastyczne wypieki :)
OdpowiedzUsuńOj, może być kłopot rzeczywiście. Wytrzymaj jakoś do rano, może jutro coś wykombinujesz albo zachcianka przejdzie?
UsuńPozdrawiam!
Zachcianka ma piękny kształt i niezwykle smaczną prezencje. Pysznie Aniu!
OdpowiedzUsuńKamila, dziękuję! Cieszę się bardzo, że moja zachcianka Ci się podoba!
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Aniu kochana, jesteś niesamowita! Twoje zdjęcia są takie wspaniałe, przemyślane, cudowne. Jestem zachwycona! Ale to pewnie nie raz Ci tu pisałam,co?;)
OdpowiedzUsuńCo do zachcianek, masz rację, tak to już jest i nic na to poradzić nie możemy. Jest zachcianka i trzeba ją spełnić:).
Wspaniała ta Twoja z borówkami,wiele bym dała za kawałeczek takiej wspaniałej tarty!
Pozdrawiam ciepło:*
M
Majano, ależ mi się ciepło na sercu zrobiło - dziękuję Ci bardzo, bardzo!!!
UsuńTaką mam zachciankę, żeby Cię tą tartą poczęstować:)
wow!!! teraz po nocy beda mi sie snily takie dobroci, mniam:)
OdpowiedzUsuńzdjecia sa super!!! pozdrawiam:)
Aga, ależ to cudownie! Będziesz miała wspaniałe sny:D
UsuńSkoro zachcianki to niepokorne duchy, to na pewno dokładnie wybierają w czyj umysł wchodzą i dlatego jest Wam tak dobrze razem :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest jeszcze ktoś o wilczym apetycie, kto jak ja potrafi zjeść niemal samemu całą blachę ciasta i o kim mówią "taniej ubierać niż żywić" :)
Jo! Ja potrafię zjeść doprawdy wiele, nigdy nie liczę kalorii, nie sprawdzam wagi, nie myślę o figurze czy nie daj Boże jakieś diecie. Jedzenie jest dla mnie tak wielką i niezwykle ważną przyjemnością:) A cała blacha to "no problem" :D
UsuńFajnie mieć duchowe wsparcie u Ciebie!
Dobrze napisałaś, bo z nimi jest dokładnie właśnie tak ;)
OdpowiedzUsuńA jak Ciebie tak czytam to doprawdy nie mogę się oderwać
Mówisz, że już sezon na szparagi?
Dzisiaj też mnie nosiło. Mam ochotę na te wszystkie sezonowe pyszności.
Zdecydowanie dzisiaj potrzebowałam czegoś takiego. Czegoś innego. Jeszcze chwilkę :)
Pozdrawiam, Aniu!
Toniu, bardzo się cieszę i dziękuję!
UsuńTak, sezon szparagowy już niemal rozpoczęty, choć mnie jeszcze do nich zupełnie nie ciągnie. Bardziej czekam na nieco większe pokrzywy, rabarbar i botwinkę:)
Pozdrowienia przesyłam!
A nom, nom :))
UsuńJa na rabarbar bardzo również!
Wczoraj nawet czytałam i szykowałam kilka przepisów "must make" z rabarbarem;)))
Uściski!
Mój rabarbar ma już piękne liście, choć oczywiście daleko jeszcze do konsumpcji, ale też mam już swoją listę rabarbarowych "must make" !
UsuńŚlę pozdrowienia!
a borówki ciągle mi zalegają w zamrażalniku będę musiała spróbować.
OdpowiedzUsuńDusiu! W taki razie nie zwlekaj, tylko piecz!
UsuńPowodzenia:)
Rany, po co ja o takiej porze blogi odwiedzam? Wspaniała ta tarta, zachwyciła mnie! Także mam teraz pewną zachciankę ;)
OdpowiedzUsuńKasiu! No właśnie, co Ty tu robisz o tak późnej porze?! :DDDD
UsuńI jaki był finał nocnej zachcianki?
Serdeczności!
kucharnio, jak mnie tu dawien dawna nie było!
OdpowiedzUsuńale jak zwykle czarujesz słowem. zdjęciami.
i smakołykami.
te tarty sa tak niesamowite, aż szkoda jeść!
Karmel-itko! Miło Cię znów widzieć:)
UsuńJak to szkoda jeść?! Właśnie trzeba, należy, koniecznie z dokładką i absolutnie bez ograniczeń:DDD
Pozdrowienia!
Napisałaś, że nie masz pojęcia jakie mamy w tej chwili zachcianki...co jest, jakby nie patrzeć...
OdpowiedzUsuń...oczywistym kłamstwem! :)
Bo jestem pewna że nie mogę być jedyną osobą, która właśnie w tej chwili dałaby się pokroić i krzywo poskładać za niewielki kartonik tych małych, granatowych kuleczek ;)
...zwłaszcza na takim kruchym spodzie, mmm!
Zjechałam w dół by dokładnie to samo napisać. Kusisz niemiłosiernie, a ja nie mam zapasów mrożonych owoców i od końcówki lata nie miałam w ustach borówek! Dawałam jakoś radę, ale teraz.. ;) Przepyszna, nieprzekombinowana propozycja!
UsuńArven! Rozłożyłaś mnie na łopatki swoim komentarzem, zwłaszcza wizją krzywego składania:D
UsuńTarta jest rzeczywiście "mmmm" i sama dałabym się za nią o każdej porze pokroić i poskładać;P
Pozdrowienia!
Mariszko! Och, co mogę napisać, wiem czo czujesz, to jest pewne;P
UsuńMoże jakaś przyjazna dusza ma mrożone? A może jesteś na tyle zdesperowana, że poszukasz w jakimś dobrze zaopatrzonym sklepie? Bo nie mam serca namawiać Cię, byś wytrzymała do lata:D
Serdeczności!
Zapachniało mi letnim podwieczorkiem, ciepłym powietrzem, kwiatami...
OdpowiedzUsuńTarta PH to to,czym chciałabym się w taki czas delektować.
Zachcianki kocham i realizuję je bez poczucia winy.
Właśnie naszła mnie ochota na coś pysznego.Biegnę do kuchni!
Uściki.
Amber Droga! Ach, rozmarzyłam się myśląc o letnim, ciepłym podwieczorku.... Ta tarta rzeczywiście idealnie do niego pasuje!
UsuńCiekawa jestem czym pysznym skończył się Twój bieg do kuchni:D
Uściski:*
Walka z zachciankami jest z miejsca skazana na niepowodzenie, dlatego doszlam do wniosku, ze walczyc nie bede. Szkoda energii. Zamiast tego poddaje sie ich delikatnemu laskotaniu, daje sie zwiesc na pokuszenie. Nie ma nic zlego w uszczesliwianiu siebie, prawda?
OdpowiedzUsuńMaggie! Dlatego ja właśnie nie walczę - nie mam szans:D A to delikatne łaskotanie, jak to świetnie ujęłaś, to bardzo fajne jest!
UsuńI oczywiście koniecznie się uszczęśliwiajmy!
Pozdrawiam Cię serdecznie:)
ojejjj! i mam jeszcze 2 woreczki jagód w zamrażarce..:)
OdpowiedzUsuńna pewno się nie zmarnują!
uściski!
J
Szczęściara! Ja borówek ani jagód mrożonych nie mam już od dawna, ale mogę się wymienić na rabarbar, maliny, dynię:D
UsuńDobrej niedzieli!
mogłabym Ci wysłać pocztą, ale obawiam się, że mogą tego nie przetrwać;) albo co gorsze (albo lepsze?) mógłby się z nich zrobić mus lekko podfermentowany ;)
Usuńuściski!
J
Jasne, nie ryzykujmy:D
UsuńTzn. Ty nie ryzykuj, ale ja to zrobię - wtorek/środa wysyłam:)
I ja mam tak z zachciewajkami :) piękna tarta i jak zwykle śliczne zdjęcia! Taką tartaletkę w słoneczną niedzielę na tarasie to ja chętnie. Zasyłam niedzielne serdeczności ;)
OdpowiedzUsuńChilliBite! Ach te zachciewajki, potrafią nas nieźle zakręcić, ale ja je uwielbiam!
UsuńTeż miałam dziś tarasowe plany z czymś pysznym, ale niestety deszcz je przekreślił :(
Pozdrawiam Cię!
To się musiałam naszukać tu tego przepisu...
OdpowiedzUsuńAnonimie! Kto szuka, ten znajdzie... Tobie się udało!
UsuńJa za to bezskutecznie szukam Twojego imienia...
Pozdrawiam:)
Borówka to taki owoc, który smakuje o każdej porze roku, kwestia tylko odpowiedniego przyrządzenia, Twoja tarta wygląda niezwykle zachęcająco, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSamantho! Masz rację, borówka smakowo jest całoroczna:D
UsuńPozdrowienia!
Ale mi wyostrzyłaś apetyt na taką retro tartę;)
OdpowiedzUsuńdzięki Bogu posiadam dogodną formę;)i małe tartaletki też;lubię proste receptury i nawet ta minimalna ilość cukru w kruchym mnie nie przeraża,będzie więcej przyjemności ze smaku i zapachu owoców!
coraz częściej myślę o rabarbarze,uwielbiam na wiosnę;)
dobrego tygodnia!
ściskam!
Moniko! Wyostrzyłam powiadasz? To świetnie, o to w końcu chodziło;P
UsuńPozdrawiam Cię bardzo serdecznie!
Zachcianki potrafia wiercic dziure w brzuch:)
OdpowiedzUsuńnie no,ale ty potrafisz kusic-slowem,zdjeciem...uwielbiam Twoj blog:)
I to wielką, i nie jedną ;D
UsuńBardzo miłe wyznanie, dziękuję!
alez cudenka porobilas :)po prostu pysznosci :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Gosiu! Cieszę się, że moja zachciankowa propozycja Ci się podoba.
UsuńPozdrawiam Cię:)
ale tu pyszności prezentujesz :) u mnie botwinkowo:)
OdpowiedzUsuńTo może się wymienimy?! Marzę już o botwince:)
Usuńzachcianki dopadają każdego, mnie po lekturze tego posta dopadały za zdwojoną siłą na borówkę:)
OdpowiedzUsuńReniu! I jak sobie poradziłaś z tą zachcianką?
UsuńPozdrawiam Cię!
Ja kiedy mam zachcianki, to mówię że coś za mną chodzi i nie jest to reklamowy "głodek" :) Ja też lubię zachcianki, ale nie zawsze je spełniam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEwo! A co takiego ten reklamowy głodek? Wiesz, że ja nie jestem telewizyjna:D
UsuńJa spełniam ile się da;P
Pozdrowienia!
Oglądając zdjęcia Twojej tarty doskonale Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńCzasami mam wrażenie, że całe moje życie usiane jest zachciankami kulinarnymi:)
I już nawet nie podejmuję tej nierównej walki z zachciankami- nie mam szans.
Dokładnie tak, walka nierówna, ja się z rozkoszą poddaję:D
UsuńTak czytam Twój wpis i zdaję sobie sprawę, że chyba zapomniałam jak smakują borówki :) Za mną "chodzą" ostatnio placki ziemniaczane. Z jakimś fajnym gęstym sosem. Zachcianek nie da się tak po prostu ugłaskać... trzeba będzie je spełnić :)
OdpowiedzUsuńKasiu! No i proszę, teraz i ja marzę o plackach ziemniaczanych, oczywiście z gęstym sosem.
UsuńBardzo podoba mi się to co napisałaś - nie da się ugłaskać, trzeba spełnić! Tego się trzymajmy!
Pozdrawiam Cię:)
rozkoszy nie mówi się nie ;) patrzę na borówki i czuję lato :) dzięki, Aniu :)
OdpowiedzUsuńA ja czytam i szeroko się do Ciebie uśmiecham:)
Usuń♫♫°º
OdpowiedzUsuńOlá, amiga!
Passei para conhecer o seu blog.
Amei!... muito lindo e agradável.
Queria dizer que não conheço mirtilos.
Nosso clima não é favorável à produção deles.
Mas as fotografias me deram água na boca...
imagino que sejam bem doces, suculentos e deliciosos.
Boa continuação da semana!
Beijinhos.
Brasil.
°º✿
º° ✿¸.•°❤
Ines! Thank you so much for visiting my blog and for your kind words! I'm glad you like it!
UsuńCheers!
marzy mi się taka tarta :) cały dzień teraz będę o niej myśleć :)
OdpowiedzUsuńMagda, ta to jest z zachciankami:P Jak sobie poradziłaś?
UsuńPozdrawiam!
W prawdzie przed zobaczeniem twojego wpisu wcale nie miałam borówkowej zachcianki ale po tych zdjęciach zdecydowani mi sie zachcialo:)
OdpowiedzUsuńKrysiu! I to mi się podoba! 1:0 dla borówek;D
UsuńPozdrawiam!
zjawiskowa!
OdpowiedzUsuńa zachcianki... są przecież po to, aby im ulegać :)
Kaś! Oczywiście, że ulegać:)
UsuńOj, wiem, co to zachcianki. I uwielbiam przepisy Pierre'a Herme :).
OdpowiedzUsuńEvitaa! Rozumiem, że im ulegasz;D
UsuńPozdrawiam!
Odkąd piekę (w miarę powiedzmy dobrze...) czyli od roku, miewam ciastowe zachcianki. I właśnie czytając Twój post też się u mnie piecze tarta! :D rabarbarowo-truskawkowa, ot, w kwietniu.. :D.
OdpowiedzUsuńNa tenat zachcianek, znam super anegdotkę - koleżance, która była w ciąży, zachciało się arbuza. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to, że była 1.00 w nocy, na zewnątrz mróz i śnieg (dodam jeszcze, że było to w czasach, kiedy w Polsce nie było superhipermarketów z truskawkami niezależnie od pory roku w każdym mieście). Mąż przejęty bardzo przyszłym ojcostwem oraz stanem psychicznym żony (no w końcu była w strasznym stanie przez nieposiadania w owej chwili arbuza)wyruszył na wędrówkę nie tylko po mieście, ale po całym regionie w poszukiwaniu arbuza. Wrócił nad ranem, zmęczony, ale szczęśliwy:
"Kochanie, arbuzów nigdzie nie mieli, ale mam coś prawie identycznego!" - po czym wyciągnął z kieszeni opakowanie gum HubbaBubba. Arbuzowych.:D
Kasiu! Historia mocno trzymająca w napięciu:) Wiem coś o tym, bo ja opisaną w poście zachciankę arbuzową miałam właśnie ostrą zimą w środku ciąży! Wówczas uratowała mnie moja ... Teściowa:D
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Oj znam ja temat zachcianek Aniu:) oj znam ...i co najlepsze nei z okresu ciąży ...ale teraz, tak w zwykłej codzienności:) ...ale ja lubię te zachcianki:) ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że zachcianka to oznaka, ze czegoś w naszym organiźmie brakuje:) ....
OdpowiedzUsuńale takw kwestii zachcianek to nigdy w życiu nie zapomnę jak 21 grudnia dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. Mój Mąż od razu wieczorem pojechał, nakupił śledzi, lodów, czekolad. Po co to kupiłeś Kochanie? - pytam. "Skarbie,a gdzie ja Ci w Boże Narodzenie znajdę otwarty sklep z lodami, a przecież wiesz, ze kobiety w ciązą lody i śledzie" usłyszałam .... faktlubią ...ale ja lody zjadłam gdzieś w maju, a śledzie pojechały z nami w gości:) .... ale Męża mam kochanego i dbającego:) dlatego też wiem, ze nawet jakby mi isę w grudniu borówek zachciało i takiej pięknej tarty to by je znalazł gdzieś:)
pozdrawiam ciepło Kochana
PS ...a co do ciążowych zachcianek to koleżanka mojej przyjaciółki musiała w ciąży jeździć tramwajem. Nachodziła ją wielka ochota i nie było, że 12 w nocy ....mąż się ubierał, wsiadali w tramwaj, jeździli z 15-20 minut i już było dobrtze:) na kolejne 2-3 dni:)
Jolu! Cudowna historia! A ta z tramwajem to już absolutny przebój!
UsuńUściski przesyłam:)
Jakie apetyczne! Niedługo pojawią się jagody, więc będę miała możliwość wypróbowania :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Beata
http://kuchniawzieleni.blogspot.com/
Beatrice! A ja właśnie z wizytą u Ciebie byłam:)
UsuńPozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWe are attempting to create a blog in task management, and that
OdpowiedzUsuńi are actually told not use blogger or some kind of of the blog building websites, Requirement is
to obtain access to my blog privately without needing any public site that needs me to get on them before
i get to my blog. How can i do it? Or is there any website which may help?
Please help. I am inside a race against time. Please.
Here is my blog post; Get Magic Submitter
Deciding If You Should Buy Topsoil Or Stick With What You Have Now
OdpowiedzUsuńUses and Benefits of Rubber Mulch
Feel free to visit my page http://ewhaewha.com/xe/?mid=board&listStyle=list&comment_srl=515&sort_index=readed_count&order_Type=asc&page=5&document_srl=70245
Fall Is The Time To Prepare For Winter With Mulching And Pruning Deciding If You Should
OdpowiedzUsuńBuy Topsoil Or Stick With What You Have Now
Here is my site ... asdm.in