Listy.
Wszędzie. Dla każdego.
Listopadowa poczta.
Jesienna korespondencja.
Wypisana promieniami słońca złotą czcionką.
Zbieracie te listy?
Czytacie?
Liście,
jak złote uśmiechy słońca.
Fruwają, unoszą się, opadają.
Łapię te uśmiechy i wkładam między kartki książek.
Lubię odnaleźć zagubiony uśmiech schowany między słowami.
Ze zmarszczek liścia odczytuję chwile jakie zachował w zasuszonym wspomnieniu.
Zanurzam stopy w liściach.
Krok za krokiem szelest wzrasta, roznosi się wokół. Liście unoszą się, tańczą w powietrzu.
Ten szelest jest jak szept stygnącego karmelu.
Trzeba się pospieszyć, karmel jest małomówny - słowo, dwa, trzy - krótka, szeptana tajemnica.
Jeśli nie zdążycie, zastygnie i już się nie dowiecie, co chciał powiedzieć.
Pozostanie tylko echo niesione dźwiękiem łamanego i kruszonego złota.
I złote refleksy światła.
Migoczące uśmiechy słońca.
Jesień się do nas uśmiecha.
Szepce nieustannie.
Opowiada.
I śle listy.
Przesyła je listonoszem.
To jesień ubrana w karmel podróżuje z wiatrem.
Roznosi słoneczne listy.
Na każdym zapisana inna historia.
Lubię historie.
Te zasłyszane i znalezione przypadkiem.
I te pisane złotą czcionką na papierze z liści.
Wkładam je w książki.
Powstaje coś nadzwyczajnego, magicznego.
Książka kryje drugą książkę.
Chowa ją między stronami i strzeże.
To jesienne tajemnice.
Skarby.
Ukryte złoto.
Kruche i wyjątkowe
Każdy inny. Niepowtarzalne.
Jak odciski palców.
Odcisk czasu. Kolejnej wiosny, lata i ostatnich jesiennych uśmiechów słońca.
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, że zasuszone liście są jak zastygnięty karmel? Nawet krusząc się wydają podobny dźwięk. Lubię wtedy zamknąć oczy i wsłuchać się w ten głos. I zawsze, niezmiennie marzę, by móc kiedyś odczytać tą tajemnicę.
Ale to nie jest proste. Próbuję się dowiedzieć za każdym razem, gdy biorę do ręki znaleziony w książce liść i zawsze wtedy, gdy kruszę karmel przed słodką ucztą.
Myśli są jak huragan jesiennych liści.
Chciałam napisać coś zupełnie innego, ale niespodziewanie wiatr przywiał zupełnie inne, złote i karmelowe myśli. Szłam i zbierałam liście i myśli.
Biegłam za nimi, zatrzymywałam się, pochylałam, by je zebrać i zapisać. I nie zgubić.
Cały bukiet.
A później wiatr ustał.
Zebrałam dość myśli, by starczyło na jedną jesienną opowieść o karmelu.
I tak sobie myślę, że pisanie bloga jest jak to zbieranie liści. Łapię myśli i chowam je tu, między dniami i kolejnymi historiami. Zostaną tu na zawsze. Z moimi słowami i z moją miłością do karmelu.
Salted caramel chocolate mousse - potwierdzam zdanie: "The stuff is sexy" ! *
Ilość soli można odrobinę zwiększyć - ja tak zrobiłam. Mus jest kwintesencją "musowatości" - jest lekki, puszysty i nieziemsko pyszny. Najlepiej smakuje wyjadany z pucharków za pomocą dużych kawałków karmelu. Skuście się!
1/2 filiżanki cukru
3/4 filiżanki i 1,5 łyżki śmietany kremówki 36%
2,5 łyżki masła solonego o temperaturze pokojowej (można zastąpić zwykłym masłem i zmieszać z nim 1/4 łyżeczki soli)
200 g gorzkiej czekolady dobrej jakości (użyłam Lindt 70%)
3 jajka, oddzielnie żółtka i białka
opcjonalnie 1/2 filiżanki śmietany kremówki do przybrania deseru
krokant migdałowy (przepis znajdziecie tu - klik)
Do rondelka z grubym dnem wsypać cukier i dodać 2 łyżki zimnej wody. Nie mieszać. Wstawić na średni ogień i gotować do momentu aż powstanie ciemnozłoty karmel. W oddzielnym naczyniu podgrzać lekko kremówkę, nie doprowadzić do wrzenia, powinna być ciepła.
Karmel zdjąć z ognia i dodać masło. Należy uważać - gorący karmel może w tym czasie pryskać. Dodać podgrzaną śmietanę i dokładnie wymieszać. Jeśli powstaną grudki, wstawić ponownie na średni ogień i mieszać do czasu aż się rozpuszczą.
Do gorącej masy dodać połamaną na kawałki czekoladę i mieszać tak, by dokładnie połączyła się z resztą. W tym momencie należy dodać żółtka - jeśli boicie się, że mogą się zważyć, dodajcie odrobinę czekoladowej masy do żółtek i wymieszajcie, a następnie wlejcie z powrotem do masy czekoladowej i dokładnie wymieszajcie razem. Tak przygotowaną masę należy odstawić do przestudzenia.
W tym czasie w osobnym naczyniu ubić na sztywno pianę z białek, a następnie delikatnie połączyć ją z przestudzoną masą karmelowo-czekoladową. Przelać do przygotowanych naczynek i chłodzić przynajmniej przez 6 godzin, a najlepiej całą noc.
Przed podaniem można przybrać kleksem bitej śmietany i koniecznie dużym kawałkiem migdałowego karmelu!
* cytat i przepis pochodzi z tej strony - klik
Jak zwykle magiczne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Kasia
Kasiu! Dziękuję! To niesamowite, bo ja właśnie po Twoim blogu wędruję i wielkie przemeblowania planują:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Piękne zdjęcia, pięknie napisane:) A mus? chciałabym mieć teraz taki pucharek przed sobą na stole..:)
OdpowiedzUsuńBasiu! Dziękuję :) W myślach przesyłam Ci pucharek i namawiam na własną produkcję:) Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńAniu, świetna propozycja na jesienny deser!:) bardzo lubię łączenie różnych tekstur, tak odmiennych od siebie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Zabiłaś mnie tym deserem. Ale cóż to była za śmierć...
OdpowiedzUsuńkorniku! Tu to łączenie sięga ideału - przynajmniej dla mnie;)
OdpowiedzUsuńUściski przesyłam!
Beato! Nie to było moim zamiarem, choć rozumiem co masz na myśli, bo czułam się tak samo, gdy po raz pierwszy go spróbowałam ;P
Pozdrowienia serdeczne!!!
a u Ciebie jak zawsze jest taki fajny klimat... te cudne slowa i cudny czekoladowy musss... , pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńaga! Jak mi miło - bardzo Ci dziękuję! Serdeczności:)
OdpowiedzUsuńPiękny jesienno liściasty klimacik, zdjęcia apetyczne
OdpowiedzUsuńmagiczne i zdjęcia, ale i w słowach zaklęłaś magię.
OdpowiedzUsuńA ten karmel zastygły wygląda jak bursztyn, lub drogocenny kamień.
Co do solonego karmelu - słyszałam że to frykas, ale nie jadłam jeszcze
Z wytęsknieniem czekam na Twoje posty.
Ja listów ostatnio nie dostaję żadnych :(
Pozdrawiam
Monika
Duś! Tak się właśnie słonecznie, niespodziewanie, rozpoczął listopad;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
mnemonique! Dziękuję! Ciepło się robi na sercu czytając takie ciepłe i serdeczne słowa ...
OdpowiedzUsuńA listy... Ja też coraz mniej dostaję, takie czasy, niestety ...
Solony karmel to absolutny rarytas - spróbuj koniecznie!!!
Pozdrowień moc:)
Co za połączenie! Dla mnie idealne. Pięknie napisałaś o tych szelestach. Lubię czytać Twoje słowa otulające zdjęcia. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńLo! Myślałam o Tobie szykując ten deser, bo wiem, że to także Twoje smaki:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny!
Oj cos czuje Anna, ze to smaki bardzo wielu z nas - i w sumie moje tez, w duzej mierze dzieki solonemu karmelowi Eli, to jest cudo, nei wiem czy znasz, pomyslalm ze Ci wspomne, bo jesli nie znasz to mysle ze mu sie nie oprzesz: http://mybestfood.blogspot.com/2009/10/solony-krem-karmelowy.html
OdpowiedzUsuń:-)
Poprosze krokant raz! ;-)
O ja cię ,Aniu Ty robisz to specjalnie :D takie wpisy(cudo!), takie przepisy(mercedesy!!!) i takie zdjecia ,że ja bym chętnie rozbiła monitor bo naiwnie myślę, że da się wyciągnąć jedną porcję :)))
OdpowiedzUsuńKusicielka
OdpowiedzUsuńA dla mnie liście są dużo bardziej kruche niż karmel, chociaż rozumiem to Twoje skojarzenie. Zazdroszczę odwagi do takich deserów. Ja jakiś straszny tchórz jestem. Niestety.
OdpowiedzUsuńBuru! Oj, oj, słabą masz pamięć Kochana :D - o solonym karmelu od Eli i o tym, jak ta miłość nasza do niego zaczęła się od wpisu Eli, rozmawiałyśmy przy naszym Recipe Redux;) i chyba jeszcze pod makaronikowym postem;)
OdpowiedzUsuńA krokant nawet razy dwa Ci sprezentuję;)
Uściski!
margot! Jasne, że robię to specjalnie! Ja też ciągle naiwnie myślę, że jak się przebijesz przez ekran, to prosto do mnie na kawę wpadniesz:DDD
Hannah! :P
OdpowiedzUsuńKarolina! Te złote, jeszcze nie do końca zasuszone trzymają się znacznie lepiej od karmelu:D
I nie ma się czego bać, naprawdę!
Pozdrawiam Cię:)
nie mam wyjście jak po prostu wsiąść do auta i wprosić się na kawkę z takim deserem :)
OdpowiedzUsuńps
z rybką obiecaną w zanadrzu oczywiście
Jesteś kulinarną czarownicą, droga Anno-Mario ;):)
OdpowiedzUsuńpiegusku! Jak z rybką (choć wolałabym, żebyś powiedziała "z rybkami":D, to wsiadaj nawet teraz!
OdpowiedzUsuńasix! A ja się zawsze bałam czarownic;D Mogę się zamienić na czarodziejkę?
Ja ciągle wkładam między kartki kwiaty,zioła,liście...
OdpowiedzUsuńPotem je odczytuję ,jak magiczne znaki.
A z tym musem czekoladowo-karmelowym,to niezwykła historia,bo ja robiłam z takim właśnie swoją sobotnią ch.
Pychota!
Amber! Żartujesz?! Właściwie się jednak nie dziwię:D Szkoda, że nie został ani jeden pucharek, wtedy namówiłabym Cię na zamianę:) Choć podejrzewam, że z Twojej ch. też już nic nie zostało!
OdpowiedzUsuńA kwiaty też zasuszam, najchętniej te zbierane dla mnie przez Synka!
Cmok:*
Migdałowy karmel to coś warte wielokrotnej powtórki... ;) Mus na pewno też pyszny, ale ja tak czekam na coś nieczekoladowego... ;)
OdpowiedzUsuńKasiu! Coś nieczekoladowego będzie wkrótce, więc poczekaj jeszcze trochę:)
OdpowiedzUsuńA karmel jak najbardziej do wielokrotnej powtórki, nie tylko migdałowy!
Pozdrawiam:)
Nie zbieram, ale... Lubie, kiedy wiatr dmucha we mnie kaskada zlotych i czerwonych lisci. I kazdej jesieni zachowuje sobie jeden, na pamiatke.
OdpowiedzUsuńZe karmel wyglada bosko, pisac nawet nie trzeba.
Maggie! Więc jednak zbierasz bo co roku zachowujesz jeden:)!
OdpowiedzUsuńJa te złoto-czerwone kocham najbardziej, a w tym roku listopad wyjątkowo pięknie i obficie nas nimi zasypuje!
Pozdrawiam Cię:)
obłędne zdjęcia... :) Mus musi być pyszny :) Ja jadłam kiedyś lody karmelowe słodko - słone :) Pychota :*
OdpowiedzUsuńmoje pasje! Jest przepyszny! A lody karmelowe z solą morską robiłam nie raz, są u mnie na blogu tu http://kucharnia.blogspot.com/2010/05/raz-dwa-trzy-proba-maszynki-wygrany-los.html i należą do moich naj, naj, najbardziej ulubionych:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Te słodko - słone smaki, jak zaczęłabym jeść to pewnie nie potrafiłabym skończyć :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRzeczywiście krokant migdałowy jest jak liść, łamany wydobywa z siebie podobny dźwięk!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o mus to prawdziwa poezja smaku :)
Kamila! Dokładnie tak samo było ze mną:D
OdpowiedzUsuńburczymiwbrzuchu! Słowo "poezja" bardzo smakuje do tego musu:)
Serdecznie pozdrawiam!
Aniu Droga wyprzedzasz me myśli i jesteś szybsza niż moje pisanie na klawiaturze! :) Zajrzałam z myślą o skomentowaniu poprzedniego wpisu (wczoraj już nie zdążyłam i usnęłam) a tu taka niespodzianka! Nowy wpis słono-karmielowy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie powiedziałam Dawidowi, że mam ochotę na coś słodkiego. Nieprawda! Mam wielką ochotę na coś słodko-słonego.
Serdeczne uściski!
Lubię Cię czytać. Bardzo.
Polko! A wiesz, że i ja usnęłam wczoraj nad klawiaturą... Takie to miejsca dla drzemek miewają blogerki:P
OdpowiedzUsuńZ ochotą na coś słodko-karmelowego z chęcią Ci potowarzyszę, bo wiesz, ona mnie chyba nigdy nie opuszcza:D
Dziękuję:)
I ściskam serdecznie także!
Liście jak karmel. bukiety myśli. Słony mus o słodkich korzeniach...
OdpowiedzUsuńOch.... czy można sobie wyobrazić krainę bardziej magiczną, niż Twój blog?
Cudowną konsystencję ma ten Twój mus, jestem nim zachwycona!
OdpowiedzUsuńAuroro! I co ja mam napisać - bo, że rumienię się od stóp do głów to widać chyba po drugiej stronie monitora!!!
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ:)
Ana! Wyszedł idealnie "musowaty" - jestem pewna, że bardzo by Ci smakował!
Pozdrawiam:)
O Boże!!! Ja będę śnić o tym deserze! Anno jak możesz mi to robić??? przecież ja obudzę się głodna tej słodyczy a nie mam w domu na nią składników - 5 rano jestem pod sklepem w oczekiwaniu na śmietanę 30% :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jagienka
Jagienko! Jeszcze mi podziękujesz za tą 5 rano:DDD
OdpowiedzUsuńA teraz kładź się spać i śnij sny karmelowe - jutro wczesna pobudka;)
Ciepło Cię pozdrawiam!
Cudowny wpis i te zdjęcia!!! Rewelka!
OdpowiedzUsuńAtino! Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJak pięknie to napisałaś Anno Mario.
OdpowiedzUsuńCudownie.
Słowa okraszone pięknymi zdjęciami ze smakołykami.
Rzeczywiście karmel jak liście,liście jak karmel. My też zbieramy liscie i wkładamy między kartki, a część do wazonika.
Lubimy taką jesień z kolorowymi liśćmi:)
Całuski Kochana :*
Złote refleksy słońca...:)
OdpowiedzUsuńŁadnie, Anno-Mario i smakowicie, bo karmel to moja mała miłość...:)
Majano! Tak mi miło - dziękuję Ci:) Dziś znów złoto-słonecznie za oknem i moje myśli ponownie wokół karmelu krążą:) Dobrego dnia!
OdpowiedzUsuńEwelajno! Miłość do karmelu - cudownie! On na to w pełni zasługuje! Dużo słońca Ci życzę:)
Piękne zdjęcia, bardzo apetyczne, od razu chciałabym zjeść Twój krem, muszę wypróbować przepis.
OdpowiedzUsuńmalino! Dziękuję za wizytę i miłe słowa. Oczywiście namawiam do wypróbowania i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością wypróbuję Twój mus, Aniu. Wygląda cudownie, no i te zdjcia... Nie mogę oderwać od nich oczu.
OdpowiedzUsuńanja! Będzie mi bardzo miło! Dziękuję i pozdrawiam Cię ciepło:)
OdpowiedzUsuńMam ochotę też się skusić ;) Piękne światełko w karmelu!
OdpowiedzUsuńu Ciebie rozkosz - nie tylko dla języka, choć mam wrażenie, że ten mus to jest właśnie TO co chodziło za mną przez parę ostatnich dni. Przykro mi, że ostatnio czas mnie nie oszczędza i jak wychodzę z domu o świcie, tak wracam o zmroku. Tęsknię za umilaniem sobie wieczorów takim musem na karmelu!
OdpowiedzUsuńAle też uczta dla oczu - te zdjęcia wręcz szepczą do mnie.. zjedz mnie.
pozdrawiam!
mmmmmm, boskie!
OdpowiedzUsuńcrummblle! I świetnie! Nie wolno sobie odmawiać przyjemności:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńsłodkosłona! Życzę Ci w takim razie więcej czasu dla siebie i na desery:)
Jswm! Taaak:)
Cudowne zdjecia, kiedy na nie patrze, mam ochote siegnac po ten mus przez ekran:) szkoda ze tak sie nie da:/
OdpowiedzUsuńanahitka9! I mnie się marzy taka funkcja - korzystałabym z niej namiętnie:D
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!
Złoty, jesienny karmel jak liście, tuż za oknem. Listy? Już dawno nie dostałam żadnego, a lubię i to bardzo słowa na papierze. Może czas wrócić do dawnych zwyczajów. Przyznam, że nie miałam nigdy okazji smakować takiego połączenia. Pozdrawiam słonecznie jesiennie.
OdpowiedzUsuńCultari! Ja bardzi bym chciała, by listy wróciły do łask - to jeden z piękniejszych sposobów na przesyłanie słów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię:)
Sądzę, ze pomijając etap wybierania musu karmelem i tak skończy się na wylizywaniu ostatnich cząsteczek musu paluchem ;-)
OdpowiedzUsuńJoanno! Bingo! Użycie łyżek absolutnie niewskazane;P
OdpowiedzUsuńwspaniale wygląda, podoba mi się ten wielki kawał karmelowego szkła :) hihi
OdpowiedzUsuńzauberi! Ładnie to nazwałaś - karmelowe szkło! Dziękuję i dobrego dnia Ci życzę:)
OdpowiedzUsuńPychota jesienna. I nawet motyw żółtoliściasty jest :)
OdpowiedzUsuńturlaczku! Bez motywy nie ma deseru;) Uściski!!!
OdpowiedzUsuńUjęłaś mnie porówniem jesiennych liści i karmelu... Teraz tak je będę postrzegać. Listów, niestety już prawie nie piszę i nie dostaję (jedno się wiąże z drugim), znak czasów, ale jakiś piękny email też można sobie przerzucić na papier, drukując go, i włożyc w książkę.
OdpowiedzUsuńBee! Piękny email - to dla mnie brzmi jak oksymoron:D Pozostanę tradycjonalistką - piękny list będzie zawsze dla mnie pisany ręcznie, druk traci osobowość, niestety... choć oczywiście sprawia radość, jak każde serdeczne słowo:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesienią będziesz patrzeć na świat karmelowo, jak ja;)
Pozdrawiam Cię ciepło!
Kochana jak zwykle czyta i ogląda się Ciebie z wielką przyjemnością ...to taka moja dzisiejsza chwila relaksu i odskocznia od trudnej rzeczywistości ....wpraszam się do Ciebie na ten cudowny deser ....
OdpowiedzUsuńAniu, wprost uwielbiam Twoje fotografie! Chylę czoła za kunszt i wyrafinowany smak :) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńJolu! Ależ oczywiście - wpadaj choćby teraz! Choć to pewnie i tak żadne pocieszenie... Myślami jestem z Tobą i przesyłam mnóstwo uścisków!
OdpowiedzUsuńAniu Kochana! Dziękuję Ci bardzo!!! Ściskam:*
Wspaniały! Kradnę jedną porcję... Mniam!
OdpowiedzUsuńAnna Maria pozdrawia Annę Marię ;)
Anno Mario! Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńU Ciebie tak romantycznie i bajkowo .... i jakże apetycznie :)
OdpowiedzUsuńIvon! Ooooo! Jak dawno Cię nie widziałam - witaj! :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję i ślę pozdrowienia!
Aniu no na dzisiaj nie dam rady ale podaj adres a podeślę Ci coś na poprawę nastroju:)) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiegusku! Nie żartuj - tzn. ja tylko żartowałam:DDD
OdpowiedzUsuńAniu, uwodzisz karmelową opowieścią :) zgadzam się z Twoim odczuciem nt pisania bloga - tak jest! I tak jest u Ciebie - to bardzo cenne :) lubię odwiedzać Twojego bloga i być prowadzona przez las takich liści - notatek, chwil i fragmentów :) p.s. widzisz, jaki u mnie romantyzm wyzwalasz? ;) pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńMagda! Nic nie wyzwalam, Ty masz ten romantyzm od urodzenia - tego jestem pewna!!! Zapamiętam "prowadzona przez las liści, notatek, chwil ..." - ładne słowa, takie jak lubię. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńOjej!:)
OdpowiedzUsuńjakież piękne zdjęcia, i przepis na ciasto pod spodem bardzo przypadł mi do gustu:)
Pozdrawiam, P.
pees! Witaj:) Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwow your pictures are really beautiful
OdpowiedzUsuńBeti! Welcome and thank you for your kind words!
OdpowiedzUsuńCheers:)
This ρiece of wrіtіng will hеlp thе іntеrnet рeoрlе foг crеating new
OdpowiedzUsuńweb sіte oг even a weblog from ѕtart tо еnd.
Also visit my web blog loans for bad credit
It's going to be ending of mine day, but before ending I am reading this impressive article to increase my knowledge.
OdpowiedzUsuńMy web page keyword
Thіs iѕ a tоpіс that's close to my heart... Take care! Where are your contact details though?
OdpowiedzUsuńMy web-site :: quick payday loans
Wygląda cudownie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie
Bardzo ciekawy artykuł. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń