Piotrze!
Nawet człowieka absolutnie skrytego, człowieka o wnętrzu ciemniejszym niźli belgijska gorzka czekolada, dopadają chwile absolutnej szczerości. To czas, gdy nie można już w sobie dusić skrywanej latami słabości, moment absolutnie konfesyjny, o jakim tylko marzą początkujący spowiednicy, słuchający w kółko mdłych wyznań o stosowaniu bez umiaru brzydkiego słownictwa.
Jestem właśnie w takim stanie, lecz nie przerywaj lektury, nie będą to wynurzenia z gatunku tych, że zawsze wieczorem przebieram się w damską skórzaną bieliznę, potajemnie słucham płyt zespołu Ich Troje, a sens istnienia odkrywam w lekturze książek Williama Whartona. Nic z tych rzeczy, chciałbym Ci jedynie donieść, że bardzo, bardzo lubię marchewkę.
Dlaczegóż to potrzebowałeś chwili aż tak szczególnej - spytasz z troską - by wyznać rzecz równie błahą i normalną? Spieszę z odpowiedzią: wydaje mi się, że jedzenie marchewki przez dorosłych ludzi uchodzi w naszym kraju za czynność wstydliwą.
A ja marchew kocham.
A czy Ty Przyjacielu sok z marchwi pijasz?
A czy próbowałeś marchwi żółtej, jeszcze słodszej i bardziej zniewalającej w smaku? Jej obecność to jeden z sekretów prawdziwego bograczu.
Twój Robert Von Karotex Maklowicz
Robercie!
Rzeczywiście, to prawda, że okazywanie słabości do marchewki graniczy z publiczną sodomią, ale pragnę Cię zapewnić, Drogi Przyjacielu, że jestem z Tobą. Też lubię marchew, ale jest to miłość trudna.
Przez większość życia marchewki nie znosiłem i do dziś nie toleruję jej w talerzu rosołu (w rosole - tak, ale nie na talerzu). Uważam, że to kiepski pomysł, żeby dodawać ją do wielu zup (na przykład ogórkowej, grochowej czy pomidorowej), bo wtedy robią się nieprzyjemnie słodkawe.
Ale sok! Parę lat temu oszalałem na jego punkcie i teraz prawie każdy dzień zaczynam od wysokiej szklanki z kilogramem upłynnionych marchwianych korzeni.
Lubię też tartą, soczystą marchew z cytryną. Pyszna jest młoda marchewka duszona w maśle i glazurowana. W Szkocji bardzo smakowało mi słodkie ciasto marchwiowe. Na podobne trafiłem niedawno w barze "TriBeCa" w Krakowie.
Idę skrobnąć na jutro.
Bikont Nafaszerowany Witaminami
Mąkę wymieszać z płatkami owsianymi i solą, dodać pokrojone na kawałki masło oraz 2-3 łyżki zimnej wody. Całość zagnieść i przełożyć do lodówki na ok. 30 minut.
Marchewka.
Albo się ją kocha, albo nie.
Trudna miłość.
Ja kocham i nie kocham. Czy tak też można?
Kochać i nie kochać, jeść i nie jeść?
Dostawać gęsiej skórki na widok soku z marchwi, prosić o dokładkę cytrusowej marchewkowej surówki,
mdleć na myśl o marchewce w rosole, wyjadać jej grube plastry z winnego gulaszu...
Czy to miłość czy grymasy? Sama nie wiem...
Wiem jednak na pewno, że jest kilka wcieleń marchewki, które powodują u mnie szybsze bicie serca i rumieńce zachwytu.
To marchewkowe gnocchi (klik) i orientalna sałatka z z baby carrots (klik) , a kilka dni temu dołączyła do nich Elżbietańska Tarta Marchewkowa.
Odkąd ją ujrzałam - a minęło już kilka lat, wiedziałam, że nadejdzie dzień, kiedy będę na nią nie tylko patrzeć, ale przede wszystkim jeść. Ba! Zajadać się i chować ostatni kawałek tylko dla siebie. Tak, ta marchewkowa tarta potrafi obudzić we mnie egoistyczne zapędy!
Czemu elżbietańska? Nie mam pojęcia - pod taką nazwą widnieje w książce kucharskiej, którą za 2 zł wyszperałam kiedyś w pewnym second-handzie.
Jest pyszna! Zdrowa nie tylko ze względu na spory udział marchewki, ale także kruchy, lekko orzechowy spód, do którego używa się płatków owsianych. Cudownie kremowe nadzienie i chrupiące podpieczone nerkowce, słodycz marchewki złamana imbirem, sokiem z czerwonych pomarańczy i pieprzem, który dodałam od siebie, a który moim zdaniem stanowi tu kropkę nad "i".
Nie rwijcie stokrotek, by wyrywać płatki wyliczając "kocham, nie kocham" . Ta tarta jest ponad podziałami - pokochają ją marchewkożercy i tacy, jak ja, którzy wybierają marchewkę z rosołu!
Do schrupania!
ELŻBIETAŃSKA TARTA MARCHEWKOWA
*przepis z książki Healthy one-dish cooking, Reader's Digest, z moimi zmianami
Na spód:
125 g mąki
50 g płatków owsianych
75 g masła
szczypta soli
Na nadzienie:
450 g marchewki obranej i pokrojonej
75 g kremowego serka
1 jajko
skórka starta z 1 pomarańczy
sok z połowy pomarańczy
szczypta soli
do smaku - imbir, cynamon, pieprz
50 g grubo siekanych orzechów nerkowca
Mąkę wymieszać z płatkami owsianymi i solą, dodać pokrojone na kawałki masło oraz 2-3 łyżki zimnej wody. Całość zagnieść i przełożyć do lodówki na ok. 30 minut.
W tym czasie obrać i pokroić marchewki, a następnie ugotować je do miękkości. Odcedzić i zmiksować w blenderze do uzyskania gładkiego pure. Połączyć z serkiem, jajkiem i pozostałymi dodatkami. Doprawić do smaku wg uznania.
Schłodzone ciasto rozwałkować i przełożyć do wyłożonej pergaminem formy na tartę. Ułożyć na wierzchu kawałek pergaminu i obciążyć z góry fasolkami lub specjalnymi kuleczkami do pieczenia, aby ciasto równo się upiekło, nie tworząc wybrzuszeń. Wstawić na ok. 20 minut do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni. Po tym czasie usunąć pergamin z fasolkami i podpiekać jeszcze spód przez kolejne 3 minuty.
Masę marchewkową rozprowadzić na podpieczonym spodzie i posypać z wierzchu posiekanymi orzechami nerkowca. Wstawić ponownie do piekarnika i piec do momentu aż masa się zsiądzie, a orzechy nabiorą złotego koloru - ok. 18 minut.
Najlepiej smakuje jeszcze na ciepło.
* cytuję obszerne fragmenty Trudnej miłości do marchewki z książki Dialogi języka z podniebieniem Piotra Bikonta i Roberta Makłowicza, wyd. Znak, 2003
W przypływie szczerości wyznaję - uwielbiam marchewkę, marchewkowe włosy, sok z marchwi. I Ciebie :D
OdpowiedzUsuńMarchew bardzo lubię! Przyrządzoną na sposób marokański, we francuskiej wołowinie po burgundzku, w cieście. A najbardziej taką najprostszą...z groszkiem! Podoba mi się ten krem marchewkowy z kremowym serkiem - musi być wyśmienity!!
OdpowiedzUsuńI ja kocham marchewke. Lubie ja pod kazda postacia. Szczegolnie tak na surowo, do pochrupania :) Moj synek za to trzesie sie na widok marchewkowej zupki i nie z zachwytu bynajmniej :)) Tarta wyglada wspaniale. Musze kiedys sprobowac.
OdpowiedzUsuńUsciski :)
kapitalne połączenie smaków! :)
OdpowiedzUsuńw takim zestawie jak Twoja tarta marchewkę lubię najbardziej, dodam tylko od siebie, że uwielbiam marchewki za to jakie dziwaczne kształty potrafią przybierać;)
OdpowiedzUsuńPięknie :-)
OdpowiedzUsuńMarchewki są świetnym tematem na bajkę, piosenkę i tym bardziej na tartę :) a jeżeli chodzi o zdjęcia są tematem rewelacyjnym!!
OdpowiedzUsuńNo to dopiero oda na cześć marchewki :))
OdpowiedzUsuńAle podoba mi się ta Twoja marchewkowa miłość :)
Ja marchewce zawsze mówię TAK, tej słodkiej wersji to tym bardziej! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam marchewę w każdej postaci:-) Zwłaszcza jak jest tak cudnie podana:-)
OdpowiedzUsuńNie mogę się napatrzeć na te cudne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńTarta wspaniała!
Nie lubię tylko tartej marchewki z cukrem i cynamonem, brrr...
Każdą inną wersję zajadam z rozkoszą:)
Pozdrawiam ciepło!
super tarta z marchewką:)
OdpowiedzUsuńJa kocham i nienawidzę tak jak Ty. Jako dziecko wymiotowałam na sam widok. Sok pijam tylko w połączeniu z bananem i jabłkiem, zapachu takiej świeżej nie znoszę i takowej bym nigdy nie zjadła, chyba, że w sałatce o intensywnym smaku. Za to uwielbiam marchewkowe wypieki, zupy, wszelkie pure. W zupie marchewa mi nie przeszkadza, wręcz dodaję ją prawie do każdej, może poza białym barszczem i tymi gdzie psuła by kolor. Marchewka ma potencjał i tak jak dynia bywa niedoceniana, ja odkrywam ją na nowo dzięki takim przepisom jak ten na tartę, który podałaś. Dziękuję! wykorzystam na 100% w weekend najbliższy!
OdpowiedzUsuńzrobiła, zjadłam i jeszcze bardziej pokochałam marchewę ;)
UsuńWspaniała tarta i piękne kolory :) uwielbiam Twoje eksperymenty w kuchni, co wpis mnie zaskakujesz ; )
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
pieczarka mysia
Twój blog przenosi do innego świata... Tarta baardzo ciekawa. Warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńJa marchewkę pod każdą postacią. Taką z rosołu też, i w gulaszu i cieście i na surowo i duszoną i gotowaną. Startą i w kawałkach, na słodko i na słono. Z groszkiem, z pomarańczą, jabłkiem czy pekinką. Jak tylko się da.
OdpowiedzUsuńJa jestem prawdziwym królikiem, jem marchewkę w każdej postaci i o każdej porze dnia a nawet nocy jak mnie najdzie. Właśnie dzisiaj zakupiłam kolejne 10kg bo tyle nam schodzi w ciągu tygodnia. Tartę muszę zrobić koniecznie bo wygląda wspaniale, oczami zjadłam każdy kawałek ze zdjęcia:-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem bardzo smaku takiej tarty.
OdpowiedzUsuńUwielbiam marchewkę!
OdpowiedzUsuńTarta wygląda znakomicie i cóż za zdjęcia cudowne! Magiczne, smaczne.
Pozdrawiam Kochana:*
Bardzo lubię podobną do tej tartę z dyni. Nawet kolorystyką przypomina tę Twoją.
OdpowiedzUsuńMarchewkę skądinąd bardzo lubię. Nawet w rosole, na talerzu mi nie przeszkadza :-)
Serdecznie Cię pozdrawiam,
E.
A ja nie lubię marchewki z groszkiem, takiej,rozgotowanej, stołówkowej i marchewki z rosołu.... Najbardziej lubię ją w formie soku lub surówki, no i oczywiście w cieście marchewkowym:-).
OdpowiedzUsuńAniu ona jest fajowa! Dałabym chyba tylko swoje ulubione ciasto z mielonymi migdałami, ale nadzienia nie zmieniłabym nic a nic!
OdpowiedzUsuń:)
hehe, ja marchewki najbardziej nie lubię pod postacią "marchewki z groszkiem" w śluzowatej, mącznej mazi... blehhh... za to marchewka w słodyczach, czemu nie? na surowo - jak najbardziej! w rosole - też ujdzie:)
OdpowiedzUsuńA ja marchew bardzo lubię, a wybór ulubionego warzywa jest dla mnie tak trudny, że każda decyzja wydaje mi się niewłaściwa po chwili;tak bylo z odpowiedzią na pytanie w konkursie fartuchowym. Marchew i lubie, i kocham, i trudno bez niej żyć, ale, ale, a burak? a papryka, a pomidor? ojej, aż boli ta konieczność wybrania tego ukochanego jednego warzywa; ale marchew jest bardzo cenna, i na słodko i na słono, a Twoja tarta doskonała:)a pstatnio, na warsztatach z kuchni fińskiej, jadłam pierożki z marchwią:))
OdpowiedzUsuńFaktycznie miłość do marchewki nie jest łatwa :P Osobiście uwielbiam chrupać surową, ot tak po prostu bez niczego więcej. Całkowicie ubóstwiam też surówkę z marchewki jako dodatek do obiadu. Z kolei ugotowanej absolutnie bym zjeść nie chciała. Ale już w formie upieczonej jako składnik ciasta marchewkowego smakuje wybornie! Twoja tarta jest bardzo piękna i kusząca!
OdpowiedzUsuńNie lubię się wgryzać w surowy korzeń, surówkę zjem z braku laku ale świeży sok z marchwi(precz z "kubusiami"!) albo marchew wyłowiona z sagana z rosołem (cała dla mnie!) to jest to!
OdpowiedzUsuńTrudno mi sobie wyobrazić smak tej tarty, to coś zupełnie innego niż marchew z jaką miałam do tej pory do czynienia. Może na Wielkanoc dla "dietującej" części rodziny(?)-w tarcie nie ma cukru, nie licząc tego w marchwi i mące.
a ja myślałam, że wszyscy kochają marchew, że jest taka neutralna, jak ziemniaki, albo chleb, które wszyscy jedzą (inaczej jest np z brukselką)
OdpowiedzUsuńja w każdym razie marchew lubię w każdej postaci, gotowaną, surową, z rosołu, w zupie krem, no i oczywiście w cieście marchwiowym :)
tarta wydaje mi się genialna i mam wielką ochotę ją przyrządzić
a Twoje zdjęcia przyprawiają mnie o zawrót głowy !
Uwielbiam połączenie marchwi z pomarańczą! Ta tarta jest tak absolutnie piękna, że wypróbuję ją choćby dla samego wyglądu!
OdpowiedzUsuńPoczułam się jak w bajce :) Witaj!
OdpowiedzUsuńOj ja uwielbiam marchewkę od czasów dzieciństwa:) ...najlepsza jest taka wyrwana prosto z ziemi, wytarta tylko w rękaw:) .... jemy bardzo dużo marchwi, najczęściej w postaci chrupanej lub soku ... uwielbiam ją też w rosole:) .... ale nigdy nie używałam jej np do ciast co jak widzę trzeba szybko nadrobic Aniu:). Cudowna tarta:) Buziaka zasyłam Jola Szyndlarewicz
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis i piękne zdjęcia!:)
OdpowiedzUsuńLubię marchewkę, oj lubię, choć tej ugotowanej na śmierć w rosole nie znoszę. Ale w tym wydaniu to już wręcz uwielbiam. To musi być boska tarta Anno-Mario. Tak bardzo pragnę być w jej pobliżu :-D
OdpowiedzUsuńpiękne kolory, tarta wygląda wyjątkowo energetycznie!
OdpowiedzUsuństylizacja i zdjęcia - 10/10!
Największą radością dzisiejszego dnia stało się wejście na Twoj blog :) Muszę Ci przyznać, że jest to pierwszy blog, który widzę w czarnych kolorach...chociaż wcale czarno tego nie widzę :) Jest tu pięknie i z klasą!! Co do marchewki, to mój stosunek do niej nie jest jednoznaczny. Nie lubię typowej, stołówkowej marchewki z groszkiem. Za to uwielbiam ją z rozmarynem ! Twoja tarta wygląda pięknie! Nigdy takiej nie jadłam, więc koniecznie muszę to nadrobić. Mam jednak głupie dość pytanie- czy ona jest bardziej na słodko czy wytrawnie?:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Wspaniałe teksty dobrałaś :).
OdpowiedzUsuńI tarta marzenie!
piękna tarta, robi ogromne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńTrudna miłość ... ale czy miłość bywa łatwa ? Smakuje nam najlepiej gdy ją podsycamy odrobiną pikanterii ... marchew z imbirem - tak właśnie lubię najbardziej :)
OdpowiedzUsuńmowisz, że warto, że to coś innego.... musze się skusic, choć na pierwszy raz z połowy. A zdjecia....ach, rewelacyjne:)
OdpowiedzUsuńMarchewkowy zawrót głowy! Rewelacja :}
OdpowiedzUsuńUwielbiam marchewkę i zdziwione spojrzenia gdy dorosła chrupię na surowo idąc ulicą. Piękna tarta, chciałąbym już dziś się z nią bliżej poznać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNie mogę się napatrzeć na tą tartę, jest przepiękna...
OdpowiedzUsuńW ogóle Pani zdjęcia są niesamowite, uwielbiam na nie patrzeć
Śliczne zdjęcia. Masz niesamowite wyczucie i zdolność kompozycji. Zazdroszczę :-) a przepis arcyciekawy, zwłaszcza dla mnie, bo kocham ciasta marchewkowe. Na pewno wypróbuję niedługo.
OdpowiedzUsuń