To będzie post wielowarstwowy.
Wielonarodowy i wielokulturowy.
Tak jak deser.
Bardzo pyszny deser wielowarstwowy.
Zaczniemy od ziarenek. Oblanych czekoladą i zawiniętych w pergamin. Pochodzą z Caffe Greco, najstarszej rzymskiej kawiarni założonej 1760 roku przy słynnej Via dei Condotti 86. To miejsce historyczne, nieformalny rzymski salon artystyczny, który przed laty odwiedzali m.in. Stendhal, Goethe, Shelley, Byron, Liszt, Keats, Ibsen, Andersen, Mendelssohn, Casanova, a z Polaków – Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Krasiński, Sienkiewicz. Czesław Miłosz spotkał się tu z Jerzym Turowiczem, redaktorem naczelnym Tygodnika Powszechnego, czego śladem jest wiersz właśnie pod tytułem "Caffe Greco".
W pięknych salach Caffe Greco mieści się kawiarnia i herbaciarnia. To kolejne miejsce na mojej nieustannie rozrastającej się mapie miejsc do zobaczenia. Pochodzące stamtąd ziarenka kawy w czekoladzie to prezent od bliskiej osoby. Lubię je rozgryzać i popijać dobrą kawą lub dodawać do deserów jako mały, ale wyrafinowany dodatek.
W pięknych salach Caffe Greco mieści się kawiarnia i herbaciarnia. To kolejne miejsce na mojej nieustannie rozrastającej się mapie miejsc do zobaczenia. Pochodzące stamtąd ziarenka kawy w czekoladzie to prezent od bliskiej osoby. Lubię je rozgryzać i popijać dobrą kawą lub dodawać do deserów jako mały, ale wyrafinowany dodatek.
Teraz pora na kino. Czeskie kino, które uwielbiam i które nigdy mnie nie zawiodło. Trafne, mądre, pięknie emocjonalne, nie raz do bólu prawdziwe, ale i do łez rozśmieszające. Ze smakiem deseru nie ma nic wspólnego. Z nazwą też nie. A zatem - trochę jak w pierwszych minutach czeskiego filmu - o co chodzi? A chodzi o łyżeczki.
"- Co to takiego?
- Łyżeczki.
- To się przyda, tyle łyżeczek.
- Uważaj! To nie są zwykłe łyżeczki. To łyżeczki z plastiku. Lekkie, giętkie, elastyczne. To łyżeczki wynalezione przez enerdowskich naukowców, wiecie!
(tu znacząca scena bez słów, za to z wielce wymownym obrazem)
- Mówiłam żeby były do sernika na zimno. Nie nadają się do gorącej kawy. "
"- Co to takiego?
- Łyżeczki.
- To się przyda, tyle łyżeczek.
- Uważaj! To nie są zwykłe łyżeczki. To łyżeczki z plastiku. Lekkie, giętkie, elastyczne. To łyżeczki wynalezione przez enerdowskich naukowców, wiecie!
(tu znacząca scena bez słów, za to z wielce wymownym obrazem)
- Mówiłam żeby były do sernika na zimno. Nie nadają się do gorącej kawy. "
Jednym z moich ulubionych czeskich filmów jest obraz "Pod wspólnym dachem" w doskonałej reżyserii Jana Hrebejka, z równie mistrzowską obsadą. Jest tam pod koniec genialna scena poświęcona jednorazowym łyżeczkom, które jedni z głównych bohaterów otrzymują w .... prezencie ślubnym!
Mam do Was prośbę - obejrzyjcie tą scenę koniecznie! Wystarczy kliknąć na ikonę filmu i przewinąć do czasu edycji 1 h 38 min (internetowy dystrybutor filmu jako warunek obejrzenia obrazu stawia zobaczenie kilku początkowych reklam - warto to zrobić, bo scena, jak i cały film, naprawdę są tego warte).
Do mojego deseru też podałam jednorazowe łyżeczki, które szybko się topią. W przeciwieństwie do "pierwowzoru" nie są jednak elastyczne i giętkie, ale kruche i odlane z najlepszej jakości szwajcarskiej czekolady. Znacie już moją słabość do kuchennych gadżetów, a foremka do czekoladowych łyżeczek to jeden z moich ostatnich nabytków.
Po dodatkach pora na deser właściwy. Jeden z najbardziej popularnych. Znane chyba wszystkim tiramisu. Jadłam go niezliczoną ilość razy, w wielu wersjach i w wielu miejscach i niemal za każdym razem był wyśmienity. Robiąc go w domu zawsze zamieniam Amaretto, którego, podobnie jak marcepanu, nie jestem w stanie zaakceptować, na inny dobry alkohol. Tym razem miałam ochotę nie na jedną, ale na kilka zmian. Taka moja prywatna rewolucja, której cudownych skutków mam ochotę smakować jeszcze wiele razy.
Po pierwsze zamknęłam deser w szklaneczkach, dzięki czemu warstwy są widoczne, deser staje się bardziej indywidualny, a dodatek czekoladowych łyżeczek ma swoje uzasadnienie. To dobry sposób zwłaszcza jeśli szykujecie deser dla gości - przygotowany wcześniej nie wymaga krojenia, które w przypadku tiramisu nie zawsze udaje się modelowo.
Ale deser w pucharkach to nic nowego! W przeciwieństwie do masy! Ubijając mascarpone zrezygnowałam z żółtek i cukru na rzecz kilku łyżek masy krówkowej. Nadała masie koloru i cudownego karmelowego smaku. Okazał się na tyle wspaniały, że obudził ochotę na więcej ... karmelu! Jego bursztynowe drobinki dodałam do bitej śmietany i połączyłam z kajmakowym mascarpone. Mmmmmm..... Pisząc o tym już rozpływam się z rozkoszy.
Wspaniałe. Tak uzależniająco wspaniałe jest karmelisu, moja wersja włoskiego deseru z rzymskimi ziarenkami i jednorazowymi łyżeczkami z czekolady. Macie ochotę spróbować?
Wspaniałe. Tak uzależniająco wspaniałe jest karmelisu, moja wersja włoskiego deseru z rzymskimi ziarenkami i jednorazowymi łyżeczkami z czekolady. Macie ochotę spróbować?
A skoro zapowiedziałam wielowarstwowość, to muszę koniecznie wspomnieć jeszcze o warstwie dźwiękowej. Jako tło muzyczne polecam Wam bardzo wydaną przez Kayax płytę In Roma. Lekka, bezpretensjonalna muzyka włoska, która mi przypomina pewne cudowne wakacje ... Posłuchajcie choć jednego fragmentu.
/na 12 pucharków/
1 opakowanie okrągłych biszkoptów
250 g serka mascarpone
250 g śmietany kremówki - użyłam 30%
kilka łyżek masy krówkowej (użyłam gotowej z puszki)
50 g cukru (do przygotowania karmelu)
dwie filiżanki mocnego espresso
50 ml dobrego alkoholu - ja wybrałam brandy
120 g gorzkiej czekolady najlepszej jakości
kakao do posypania deseru
Cukier przesypać do rondelka z grubym dnem i ustawić na średnim ogniu. Nie mieszać. Cukier zacznie się topić i zamieniać w karmel. Kiedy się rozpuści i uzyska ładny, bursztynowy kolor, rondelek zdjąć z ognia i gorący karmel przelać na przygotowaną wcześniej blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Natychmiast rozprowadzić, by karmel utworzył cienką warstwę. Trzeba to robić szybko, gdyż masa karmelowa szybko zastyga.
Wystudzony karmel nakryć folią spożywczą rozbić na jak najdrobniejsze kawałeczki - najlepiej przy pomocy tłuczka lub wałka.
Mascarpone przełożyć do miski, dodać masę krówkową i dokładnie wymieszać na gładką masę, tak by składniki idealnie się połączyły.
Zaparzyć espresso i połączyć z alkoholem.
W mikserze ubić kremówkę na sztywno i połączyć ją z drobinkami karmelu (odrobinę odłożyć do dekoracji), a następnie wymieszać delikatnie z masą mascarpone.
Przygotować pucharki na desery. Biszkopty moczyć w espresso i ułożyć na dnie pucharków. Na to nałożyć masę karmelową i ponownie nakryć nasączonym kawą biszkoptem. Powtórzyć ponownie. Wierzch ozdobić odrobiną bitej śmietany i posypać kakao. Wstawić do lodówki na kilka godzin, najlepiej na całą noc.
Do zrobienia czekoladowych łyżeczek potrzebna będzie specjalna foremka silikonowa. Czekoladę należy stopić w kąpieli wodnej i wypełnić nią przygotowane wcześniej foremki. Odczekać aż zastygnie, ostrożnie wyjąc z foremek - gotowe!
* cytat pochodzi z filmu "Pod wspólnym dachem", 1999, reż. Jan Hrebejk.
Cudna opowieść. Cudny deser.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
no i zabrakło w wątku aspektu praktycznego: w przypadku tych cudownych łyżeczek mamy z głowy ich mycie :-D filmik chętnie obejrzę. a deserek cuudo! pozdrówki
OdpowiedzUsuńuwielbiam Cię czytać :) tak pięknie piszesz o wszystkim :)
OdpowiedzUsuńczekoladowe łyżeczki - rewelacja, w sam raz dla takiego łasucha jak ja :) a karmelisu... tu chyba nic nie trzeba dodawać :)
Pozdrawiam!
ja uwielbiam 'butelki zwrotne', chyba muszę do nich nawiązać u siebie.... wspaniały post. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo ja poproszę o łyżeczkę i pucharek, a najlepiej dwa...niech i Małżon spróbuje tych rozkoszy:) ...jak zwykle wciągająco u Ciebie:) wielki buziak:)
OdpowiedzUsuńTo z pewnością smakuje wybornie ;-)
OdpowiedzUsuńwww.przysmakiewy.pl
Ja chcę taką łyżeczkę. I deser rzecz jasna!
OdpowiedzUsuńKamila! Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKarolu! No jasne - pominęłam aspekt praktyczny;P Mam nadzieję, że film Ci się spodoba:) Pozdrawiam!
Kini! Ogromnie mi miło:) Daj się skusić na karmelisu w komplecie z filmem!
Vanilla! Czekam zatem na Twój post o zwrotnych butelkach;) Pozdrowienia!
Jolu! Bardzo proszę - częstujcie się;P
Biedr_ona! Bardzo, bardzo wybornie;D
Agnieszko! jasne, jak brać to tylko w komplecie - od siebie dodaję ziarenko z Caffe Greco i darmowy bilet na czeski film;P
Aniu, a ja znam Cafe Greco! Zawsze rzymskie ścieżki prowadzą mnie na Via dei Condotti.Piękne chwile...
OdpowiedzUsuńI poproszę łyżeczkę i deser.Mogę...?
Całusy!
Jednorazowa czekoladowa łyżeczka.
OdpowiedzUsuńKarmelisu.
Moja szczęka ugrzęzła w pozycji rozdziawionej.
Wystarczył tytuł żebym jęknęła z wrażenia. To muszą być pyszności ale dlaczego o tej porze, choć swoją drogą żadna nie jest odpowiednia kiedy nie ma się w domu odpowiednich składników do przygotowania tego deseru. Tak więc popatrzę sobie i pomarzę. Łyżeczki genialne :-). Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDeser wyborny. Pewnie, że mam ochotę spróbować. :-) A film oczywiscie znam, bardzo go lubię, sceny z łyżeczkami nie da się zapomnieć.:-)))
OdpowiedzUsuńAmber! Wspaniale! Ja dopiero poznam:) A deserem oczywiście się częstuj;)
OdpowiedzUsuńKubełku! Mam nadzieję, że już wróciła do pozycji wyjściowej;D Pozdrawiam!
Mihrunnisa! Ja również pozdrawiam i przepraszam za niestosowną porę;P
Krokodylu! Jak się cieszę, że znasz film - scena z łyżeczkami genialna, prawda? Pozdrawiam Cię serdecznie:)
Świetnie to wymyśliłaś. Karmelowe tiramisu, czy może być coś lepszego dla milosniczki karmelu. Te łyżeczki sa cudowne.
OdpowiedzUsuńOsz Ty!! Twój opis karmelisu i łyżeczki odczarowały mi tiramisu, które jest dość przewidywalne w smaku.. A Twoje brzmią i wyglądają (nie można tu używać słów niecenzuralnych) dlatego powiem - cudownie.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy kiedyś się przemogę żeby spróbować zrobić :)
Pozdrawiam Cię karmelowo :)
Karmelisu - cudowna nazwa! Jak tylko zobaczyłam te łyżeczki od razu pomyślałam, że wyglądają jak zrobione z czekolady :) myślałam że zanurzyłaś w niej takie zwykłe łyżeczki a tutaj sztućce 100% made in chocolate :)
OdpowiedzUsuńLo! Myślę, że Tobie też by smakował ten deser:) Karmelowy smak jest w nim wszechobecny! Pozdrawiam Cię:)
OdpowiedzUsuńEwelina! Cieszę się, że jest szansa na ocieplenie stosunków z tiramisu, tzn. z karmelisu;) Nie daj się długo prosić i zrób!
P.S. Nie wiem czemu, ale od jakiegoś czasu nie mogę u Ciebie zamieścić komentarzy - wracają na skrzynkę mailową... Czy tylko ja mam taki problem? Wiesz coś o tym? Pozdrawiam!
Natalio! Tak jest 100% made of chocolate! Uściski:)
No to mamy Aniu coś wspólnego :)
OdpowiedzUsuńCzeskie kino jest genialne.
Najlepsze jakie znam!
Super że o nim napisałaś może i ja wspomnę?
:)
Polko! Ale fajnie - czeskie kino łączy;D A znasz ten film, o którym piszę? Jeśli nie, koniecznie obejrzyj - bo fragment z łyżeczkami to już obowiązkowy jest!!! Całusy! I czekam na Twoje pisanie o czeskich filmach:)
OdpowiedzUsuńkarmelisu - już przy samej nazwie można się rozpłynąć, a co dopiero kosztując ten deser :)
OdpowiedzUsuńczekoladowe łyżeczki to już w ogóle dla mnie szczyt czekoladowej rozpusty :)
a film oglądałam, nawet dwa razy na fakultecie z filmu czeskiego. świetny. łyżeczki do sernika haha
Czeskie kino mowisz Aniu - choc kino uwielbiam, to na czeskim srednio sie znam, klasycznym Zelenka nie potrafie sie pasjonowac, ale Samotari uwielbiam :-)
OdpowiedzUsuńAle wrocmy do sedna sprawy - ziarenek - Aniu: odkad dostalam jedno takie ziarenko wieki temu do kawy zapragnelam wiecej, potem chyba nawet przywiozlam z IL, a pare lat temu zamarzylam by sama takie zrobic, na marzeniach zostalo :)
Lyzeczki cud-miod, nie dziwie sie Twojemu do nich zamilowaniu...
NO RZEKNĘ GENIALNE. GDZIE MOŻNA DOBYĆ TAKĄ FOREMKĘ DO ŁYŻECZEK CZEKOLADOWYCH? Ta duża czcionka nie była zamierzona , ale to podswiadomy krzyk zachwytu. A co począć jezeli nie lubimy oboje z mężem mascarpone? dać zwykły tłusty twarozek?
OdpowiedzUsuńKaś! No proszę jakie Ty miałaś fajne fakultety, skoro takie filmy oglądałaś:) Pozdrawiam Cię:)
OdpowiedzUsuńBasia! Nie znasz się?! A ja myślałam, że za eksperta tu będziesz występować;D
Ziarenka też mam w planach od nie wiem jak długo, ale jeśli w ręcę wpadają mi te z Caffe Greco na razie wybieram oryginał:)
Uściski Basiu!
milko! Foremki można kupić w sklepie TKMaxx - nie wiem gdzie mieszkasz i czy gdzieś w pobliżu masz ich sklep...?
Smak mascarpone nie jest wyczuwalny, ale jeśli zdecydowania nie lubicie, to chyba można zastąpić jakimś kremowym, niezbyt "luźnym" serkiem - nie próbowałam, ale "na oko" wydaje mi się, że taka zamiana jest możliwa:) Pozdrawiam!
A to już wymyka się spod definicji kulinariów a przenika do definicji sztuki - czekoladowe łyżeczki...
OdpowiedzUsuńZastanawiam się ile takich sztućców byłabym w stanie zupełnie przyziemnie skonsumować i wychodzi mi, że dużo, bardzo dużo. A dodatkowych 12 szklaneczek karmelowego tiramisu nie wydaje mi się większą przeszkodą.
Niezjedzone łyżeczki zawsze przecież można ukryć w kieszeni.
I bardzo proszę nie straszyć mnie tym, że się rozpłyną. W przedszkolu do kieszonki fartuszka pakowałam nielubiane pomidory. Co zresztą jest niczym wobec postępku przedszkolnej koleżanki mojego brata, która kiedyś do kieszonki fartuszka wlała sobie kompot.
Rozpisałam się?
Przepraszam...
Lekka! Myślałam, że nic bardziej od topiących się w kawie plastikowych enerdowskich łyżeczek z filmu nie jest mnie w stanie rozśmieszyć, ale kompot w kieszeni chwilowo je przebija!!! I proszę rozpisuj się dalej, bo uwielbiam czytać Twoje wpisy:)
OdpowiedzUsuńIlość sztućców do zjedzenia ogranicza jedynie wielkość foremki - jednorazowo zrobisz 6, ale przecież można sobie zrobić przerwę w chrupaniu łyżeczek:)
Ania, Peliski! Uwielbiam :) Rzeczywiście są te łyżeczki :D A widziałaś O rodicich a detech? Też czeski, też świetny i jest tam masa jedzenia, zaczyna się sceną mielenia mięsa na karbanatky :)
OdpowiedzUsuńA powiedz Aniu, te kawowe ziarenka - one jakoś specjalnie przygotowane są? Bo same w sobie są przecież dość twarde? Strasznie mnie zaciekawiły!
Uściski :)
I karmelisu i łyżeczki są boskie!
OdpowiedzUsuńŚwietny deser - kocham tiramisu i na pewno zrobię je w karmelowym wydaniu
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Jagienka!!!
i tym sposobem pokochałam wielowarstwowe desery jeszcze goręcej :))
OdpowiedzUsuńmózg staje w poprzek, ale szybko się opamiętuje i wysyła do żołądka sygnał, by ten z kolei wysłał mnie do kuchni, bym ja zrobiła taki deser
OdpowiedzUsuńi też chcę czekoladowe łyżeczki
i dobre wspomnienia z Rzymu, bo moje są nie bardzo (choć bardzo swędzą)
Świetny deser! Wspaniałe łyżeczki:)
OdpowiedzUsuńA w Cafe Greco byłam:))
Pozdrowienia:)
Karmelisu! ratunku! muszę je zrobić! i film też obejrzę, obiecuję! :))
OdpowiedzUsuńMonika! Nie widziałam jeszcze, ale mi przypomniałaś i nadrobię!
OdpowiedzUsuńKawowe ziarenka nie są właśnie bardzo twarde - nie mam pojęcia czy są jakoś specjalnie traktowane przed oblaniem czekoladą - chyba trzeba będzie spróbować w warunkach domowych, żeby się przekonać:) Uściski!
Mm_ajka! No to bosko, że tak myślisz:D Miłego dna!
Jagienko! Bardzo się cieszę - jestem pewna, że się nie zawiedziesz:) Pozdrowienia!
Aurora! Wspaniale - serdecznie Cię pozdrawiam!
Wiedźmo! I co jesteś już w kuchni? :D Mam nadzieję, że marzenia rzymsko-łyżeczkowe się spełnią! Serdeczności:)
Majano! Tak sądziłam, że Ty to miejsce znasz "osobiście":)Pozdrawiam ciepło!
Jswm! Trzymam za słowo w obu kwestiach;)
Umarłam...i trafiłam do nieba..karmelisu...jak to brzmi w ogóle!? jak możesz mnie tak katować???
OdpowiedzUsuń:))) jutro mam rocznicę, Twoje karmelisu wydaje się być idealnym deserem dla dwojga:) ściskam
jak zwykle obłęd!!! nie mogę się napatrzeć... nie mogę się nadziwić... podziwiam!
OdpowiedzUsuńPyszna rewolucja, cudowny deser, zwłaszcza z tymi łyżeczkami :). Też lubię czeskie kino, "Pod wspólnym dachem" bardzo mi się podobał. A znasz stare filmy Formana z czeskiego okresu, np. "Pali się moja panno" albo "Miłość blondynki"?
OdpowiedzUsuńSłodko mi teraz, nawet mimo jedzenia kanapki z razowca ;). Pozdrawiam!
mar! Na rocznicę będzie idealny - wyobraź sobie po 6 szklaneczek na osobę;P To dopiero karmelowy raj:) Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńmyniolinko! Musisz spróbować:) Pozdrawiam!
turlaczku! "Pali się moja panno" znam, co do drugiego tytułu - nie jestem pewna... Miło mi, że deser Ci się podoba. Uściski:)
Z zaproszenia skorzystałam:)i znów nadziwić się nie mogę jak tu pięknie i choć u mnie też było pysznie to chętnie dokonałabym z Tobą wymiany, mój pucharek Tiramisu za szklaneczkę Twojego Karmelisu.
OdpowiedzUsuńPs.Filmy czeskie uwielbiam, a tego jeszcze nie oglądałam więc zostawię sobie oglądanie na wieczór:-)Pozdrawiam.
oj, no...wiadomo, że zmniejszę ilość:) po 12 pucharkach nie byłoby się jak ruszyć..i tym samym przejść do meritum rocznicy:D
OdpowiedzUsuńKarolu! Bardzo się cieszę - zamiana oczywiście wskazana:) Miłego wieczoru filmowego!
OdpowiedzUsuńMar! Ależ oczywiście - meritum najważniejsze;P Ale z drugiej strony można sobie kolejne szklaneczki odłożyć na później...
wspanialy post! piekne zdjecia i duzo inspiracji :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
justyna
smaczny przepis :-) właśnie jestem po obiedzie, oh zjadłabym taki deser...
OdpowiedzUsuńOjj na pewno zrobię :) Kocham tiramisu całym sercem, a na myśl o tym Twoim z masą krówkową sama się rozpływam...ach... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona, Aniu! Wszystkim! :)Karmel uwielbiam i na pewno wypróbuję Twoje Karmelisu:)
OdpowiedzUsuńwspaniała opowiesc, genialne zdjecia! pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńojej ,a ja sobie tłumaczyłam ,ze taka foremka jest mi niepotrzebna ,ale to było do dziś , póki nie zobaczyłam i Anny-Marii takie cuda ,że teraz jest mi niezbędna ,ach , co ja się mam z Panią :D
OdpowiedzUsuńKarmel <3 Tiramisu w takiej postaci jeszcze nie jadłam :)) Ale nadrobię. Uściski!
OdpowiedzUsuńTiramisù is such a wonderful dessert! One of my favorite. Those spoons are great too.
OdpowiedzUsuńCheers,
Rosa
love lives in the kitchen! Bardzo dziękuję za odwiedziny i miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńkabko! Polecam bardzo, nie tylko po obiedzie;P
Iwona! Bardzo się cieszę i trzymam za słowo! Smacznego rozpływania:)
Agnieszko! Mam nadzieję, że będzie Ci smakował tak samo bardzo jak mnie:)
Marto! Dziękuję i pozdrawiam Cię ciepło:)
Margot! Ależ jest Ci potrzebna, jest i to bardzo:D I ja mam z Tobą same pyszności:) Całusy!
Kasiu! Koniecznie nadrabiaj:)
Rosa! Mine too;) Cheers!
genialna wersja tiramisu!!!! te łyżeczki są ósmym cudem świata! pierwszy raz takie widzę! dlaczego są tak mało popularne???
OdpowiedzUsuńCóż ja mogę więcej powiedzieć ponad to, że na myśl o tym deserze rozpływam się niczym czekoladowa łyżeczka pod wpływem ciepła? O tak. Rozkosz pierwsza klasa...
OdpowiedzUsuńUściski ślę!
I zuchwale pytam: gdzie udało Ci się dostać łyżeczkowe foremki? ;)
Beti! Może nie zabrzmi to zbyt skromnie, ale też uważam, że smakuje genialnie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOliwko! To rozpływajmy się razem;)
A jeśli chodzi o foremki, to pisałam już wyżej w komentarzach - kupiłam je w TKMaxx - sprawdź czy masz gdzieś w okolicy, a jeśli nie, to mogę poszukać w tym, do którego ja mam najbliżej:) Daj znać! Pozdrawiam:)
Te Twoje jednorazowe łyżeczki są fascyinspirujące. Takich łyżeczek jednorazowych chcemy :-) a i pomysł z tiramisu w indywidualnych szklaneczkach to świetny pomysł, bo nic się nie zepsuje podczas serwowania i wszystko wygląda pięknie :-) Ale to u Ciebie akurat nic nowego ;-P
OdpowiedzUsuńPrzy Twoich pysznościach każdy film to ... czeski film, bo człek poczciwy koncentruje się tylko na smaku, zatraca się w zachwycie. Reszta nie ma znaczenia;-).
OdpowiedzUsuńJoanno! Dziękuję bardzo:) Jeśli chcecie łyżeczek jednorazowych, róbcie je - foremki są do kupienia! Pozdrawiam mocno!
OdpowiedzUsuńSabienne! To ja się zatracam w tym komentarzu - czeski film:D
Nie mogłam się oderwać od czytania, a zaraz do pracy muszę zmykać. Fantastyczne to twoje karmelisu pychotka zapewne.
OdpowiedzUsuńA łyżeczki są genialne!
Pozdrawiam
Inka
Uwielbiam tiramisu, uwielbiam karmel, więc karmelisu byłoby spełnieniem marzeń.
OdpowiedzUsuńto spice! Nie chcę mieć spóźnienia do pracy na sumieniu;P Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAna! W takim razie to deser dla Ciebie:)
Prawdziwa rozpusta!!! pięknie to wszystko wygląda aż strach:)
OdpowiedzUsuńFilm ten widziałam parę tygodni temu, i mnie zachwycił.
Ja za to Tobie polecam "Dom wariatów"
(2002 Dom durakov), Stary film, a ja go odkryłam dopiero miesiąc temu. O gotowaniu nic tam nie ma, ale za to muzyka i miłość jest wszechobecna:)
Pozdrawiam.
Anno Mario, miło mi, ze tak pomyslałaś :))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:)
Świetna nazwa. Świetne łyżeczki. Świetny post. Świetne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńJak zawsze u Ciebie.
;).
Żeniu! "Domu wariatów" nie znam - na pewno obejrzę! Dziękuję za polecenie i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMajano! :)
Holgo! Dziękuję:) Pozdrawiam Cię!
To ja sobie powzdycham, nic innego mi już nie pozostało ;)
OdpowiedzUsuńAniu, oczywiście, że mamy ochotę spróbować. A już na pewno z Twoimi cudownymi łyżeczkami :)Świetny gadżet kuchenny :):):)
OdpowiedzUsuńAniu uwielbiam, kino czeskie, a może raczej powiem komedie czeskie te z dawnych lat. Współczesnych niestety nie znam. Pozdrawiam
kabamaigo! A może po prostu zdecydujesz się i zrobisz? Warto:)
OdpowiedzUsuńEwo! Bardzo się cieszę - jak widzisz moje kuchenne zbieractwo końca nie ma;P Pozdrawiam Cię!
Piękne łyżki i smaczny deser:)
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniała!
OdpowiedzUsuńSłodziutkie Okazje! Bardzo dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMamamarzyniu! Muszę sobie to wydrukować i wywiesić - przyda się w chwilach zwątpienia;P Pozdrawiam Cię mocno!
ależ Ty masz pomysły. Super!
OdpowiedzUsuńCzeskie kino - uwielbiam!
Twoje opowieści też :-)
Mimi! Ależ się cieszę:) Dziękuję i pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńdziękuje za komentarz:) podbudował mnie;) że jednak są osoby, które poświęcą moim wypocinom parę minut;) i super post:D interesuję się kawą bo jestem baristką i Twój post dał mi parę dobrych informacji:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!:)
Ależ nabrałam chęci na kawę...
OdpowiedzUsuństrenght! Witaj:) Bardzo mi miło czytać Twoje słowa! Pozdrawiam serdecznie i zapraszam znowu:)
OdpowiedzUsuńZakątku! Może powinnaś coś z tym zrobić;P Ja mam chęć na kawę cały dzień:D Pozdrawiam Cię!
aż do mnie zaleciał ten cudowny zapach :) uwielbiam te smaki-świetna łyżka :) buziaki
OdpowiedzUsuńPiegusku! Bardzo się cieszę, że dotarł do Ciebie! Całusy:)
OdpowiedzUsuńMascarpone jest pycha, a jeszcze do tego z karmelem i z twoją opowieścią, mmm... marzenie:)
OdpowiedzUsuńCudownie wygląda i jak zawsze wspaniałe zdjęcia.. i bardzo podoba mi się dodatek karmelu.. muszę wypróbować!!! :)
OdpowiedzUsuńcameela5! Koniecznie wypróbuj - zakochasz się w tym smaku:)
OdpowiedzUsuńWczoraj zrobiłam karmelisu- wydaje mi się jakby pobił ulubione do tej pory brownie na głowę... Zostały jeszcze dwa kawałki i mam straszny problem żeby doczekać z nimi na "po obiedzie"... Choć może ono będzie obiadem :):):)
OdpowiedzUsuńCo do komentarzy- to nie mam pojęcia dlaczego... Jesteś pierwszą osobą, która o tym wspomina... Też miałam kiedyś podobny problem, ale nie mogłam ich zamieszczać u nikogo... :/
Zawsze możesz wysłać mailem ;) (adres podany na blogu, a ja go zamieszczę w Twoim imieniu). Pysznej niedzieli !!! :)
Ewelino! Mam nadzieję, że już "po obiedzie":) i deser jest Twój:D Bardzo się cieszę, że karmelisu smakowało! Ja dla odmiany kończę właśnie ostatni kawałek brownie....
OdpowiedzUsuńSpróbuję z komentarzami u Ciebie, jeśli znów się nie uda, będę słać maile - dziękuję!
shy! nawet bardzo, bardzo:) Również dziękuję za wizytę, pozdrawiam i zapraszam ponownie:)
OdpowiedzUsuńoch..uwielbiam ten wpis. Te łyżeczki, ten deser..:)) zawsze podaję tiramisu w szklaneczkach (lub kieliszkach) bo nie lubię kroić, no i nie kusi tak bardzo żeby ukroić sobie niepostrzeżenie jeszcze maleńki kawałeczek bo trzeba napocząć kolejny pucharek a to jest już zauważalne;))
OdpowiedzUsuńbędę się rozglądać za tymi foremkami bo są mocno kuszące..
uściski! oczywiście zaglądnę na film bo lubię czeskie kino:)
dotblogg! Bardzo mi miło to czytać:) Mam nadzieję, że film Ci się spodoba! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOmg, toż to szczyt dekadencji *__* Boskie! Pozdrawiam, gingerbreath.blox.pl
OdpowiedzUsuń