...uwielbiam ludzi z pasją,
zwykłych - niezwykłych, bez nadęcia i tych wszystkich pretensjonalnych "ą" i "ę",
bez poczucia wyższości, które nie idzie w parze z jakością.
Uwielbiam miejsca z duszą.
Takie, gdzie stawiając pierwszy krok wiem, że każdy kolejny zapiszę w pamięci i będę w niej wracać do wydeptanej z zachwytem ścieżki.
Uwielbiam gotujących mężczyzn, zwłaszcza jeśli są szefami kuchni (Bartek Płócienniak,Rui Miguel Dos Santos Moreira, Fabrice Boulahouache - klik), którzy oprócz pasji do gotowania mają też dar zarażania tą pasją innych, i co najważniejsze - naprawdę potrafią wyśmienicie gotować.
Uwielbiam ten błysk w oczach, jaki rozświetla twarz każdego kulinarnego blogera na widok jedzenia, dobrego i pięknie podanego. I tą szybkość i precyzję, niczym u wytrawnego rewolwerowca, z jaką "strzelają" kolejne zdjęcia.
Uwielbiam, gdy jedzenie łączy nie tylko dużym, wspólnym stołem, ale i prawdziwą miłością do delektowania się i poznawania nowych smaków. Gdy jedzenie jest całym sensem i jedynym celem, a nie środkiem do sprzedania płynu do zmywarek, woreczków foliowych czy innego fixu.
Uwielbiam uroczą i filigranową Anię i wszystkie jej patelnie z najlepszym na świecie sosem koperkowym, który pozwoliła nam bezkarnie wyjadać palcami, będąc przy tym zajęta gotowaniem dla kolejnych dziesiątek gości.
Miejsce bez wielkiego szyldu, jaskrawych neonów i reklam, w szarym budynku splecionym w objęciach bluszczu.
Miejsce i ludzi, którzy nic od nas nie chcąc, dali nam znacznie więcej niż każdy z nas oczekiwał.
Uśmiech, cierpliwość, prostotę, bezpretensjonalność, czas, pasję i całą masę pysznego jedzenia i doskonale dobranego wina.
Dziękuję!
Dziękuję Ani Strugalskiej za jej "nos", który poprowadził ją do mojej KUCHARNI, szefowi Bartkowi Płócienniakowi za profesjonalizm, życzliwość i poczucie, że znamy się od zawsze i moglibyśmy rozmawiać o jedzeniu (i nie tylko) bez końca.
Dziękuję Ani Grudzińskiej-Sarna i Kamilowi Sarna z pracowni fotograficznej Jedzenie jest piękne (klik) za cenne wskazówki fotograficzne i wyrozumiałość wobec mojego aparatu;),
Klaudynie za bycie jedynym w swoim rodzaju przewodnikiem po Krakowie i za pudełeczko z ręcznie ucieranym przez nią kremem - śmiem twierdzić, że upiększającym (przynajmniej na mnie tak działa;),
Magdzie za słoik najlepszego na świecie musu rabarbarowego,
Joasi za nocne podróże tramwajem, pokój pełen cudownych książek i śniadanie z widokiem.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za cudowne towarzystwo - za to, że nie znając większości z Was wcześniej, czułam się tak, jakbyśmy znali się od zawsze.
Joasia napisała, że " warsztaty na Konfederackiej 4 przywróciły jej wiarę w jedzenie". Ja tej wiary nigdy nie straciłam, choć nie raz przyszło mi wątpić co do sposobu jego przygotowania i podania - jak na pewnych warsztatach, gdzie unoszący się w obłokach swojej "wielkości" szef kuchni podał niemal surowego indyka twierdząc, że "tak ma być" - ale o tych warsztatach u mnie nie przeczytacie...
Z przyjemnością piszę za to o warsztatach na Konfederackiej 4, choć nikt mnie o to nie prosił, nic w zamian nie otrzymam, ani też relacja z warsztatów nie była warunkiem mojego udziału.
Piszę, bo KUCHARNIA jest blogiem o miłości do jedzenia, życia i wspomnień i cząstkę tej miłości znalazłam właśnie na Konfederackiej ...
Relacje pozostałych uczestników znajdziecie na ich blogach:
justmydelicious.com
bookmeacookie.pl
kuchnianawzgorzu.pl
ziolowyzakatek.com.pl
yummy-lifestyle.blogspot.com
tapasdecolores.blogspot.com
na4widelce.blogspot.com
przepisy.com
abitepl.blogspot.com
oslislo.pl
smaczneujecie.blogspot.com
bookmeacookie.pl
kuchnianawzgorzu.pl
ziolowyzakatek.com.pl
yummy-lifestyle.blogspot.com
tapasdecolores.blogspot.com
na4widelce.blogspot.com
przepisy.com
abitepl.blogspot.com
oslislo.pl
smaczneujecie.blogspot.com
Małżami św. Jakuba z młodym szpinakiem i chorizo – autor: Bartek Płócienniak
Okoniem morskim na czerwonym risotto (z papryką i pomidorami) – autor: Bartek Płócienniak
Jagnięciną nowozelandzką z morelowo-pikatnym chutneyem, kaszą gryczaną i sosem z koziego sera z miętą – autor: Bartek Płócienniak
Makaronikami z kremem cytrynowo-bazyliowym, truskawkami i białą czekoladą – autor: Fabrice Boulahouache
* Całkiem możliwe, że jedno albo i wiecęj zamieszczonych tu zdjęć nie jest mojego autorstwa - po zgraniu w jedno miejsce kompletnie się pogubiłam, więc jeśli wykorzystałam zdjęcie kogoś z uczestników czy organizatorów warsztatów, przepraszam - napiszcie, jeśli chcecie, abym je usunęła lub stosownie opisała.
Cieszę się Aniu, że tak wspaniale spędziłaś czas w gronie świetnych ludzi z pasą. Takich warsztatów powinno być więcej:-) i takich relacji:-)!
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno:-)
Dziękuję Olimpio:) Pozdrowienia!
UsuńAnia, czuję Twój zachwyt:) Ostatnio marzę o czymś tak pięknym i niosącym takie emocje... Będzie jakaś kolejna edycja...? Powiedz, że tak....
OdpowiedzUsuńEwelino, musi być! Może się spotkamy, wreszcie?!:) Tak jak napisałaś to było piękne i niosące niezwykłe emocje!
UsuńPozdrowienia!
Wiesz kiedy o czymś takim zamarzyłam? Jak obejrzałam ten filmik, który wstawiłam u siebie na "kuchniowym" FB. Widziałaś? Klimat i atmosfera - przytulność, swojskość i coś nie do końca określonego....
UsuńWłaśnie skończyłam oglądać - piękny! Klimat rzeczywiście wyjątkowy, mam ochotę zacząć gotować...
UsuńNaszej Ani S. fotki się załapały i nie mamy z Anią, nic przeciwko :) dziękujemy za to, ze byłaś z nami. Są ludzie, z którymi zawsze masz " po drodze".
OdpowiedzUsuńWspaniała sprawa! :)
OdpowiedzUsuńWarsztaty i wszelkie inne kulinarne spotkania - cudownie zbliżają i otwierają i zachwycają, właśnie pod warunkiem, że są z miłości i pasji jedzenia :D
OdpowiedzUsuńto ja sobie pozazdroszczę ciutkę... spotkania z super ludźmi i w cudownym miejscu :) nigdy nie byłam jeszcze na warsztatach pewnie z braku czasu ale głównie pieniędzy, mam jednak nadzieje, ze to się zmieni :)
OdpowiedzUsuńPodzielam miłość do gotujących mężczyzn :). Bardzo ciekawa relacja i wspaniałe menu, mmm.
OdpowiedzUsuńPiękny opis. Czuję klimat! Zazdraszczam i ściskam pozdrawiająco:)
OdpowiedzUsuńwymarzone chwile. chciałabym być tam z Tobą, kiedyś.
OdpowiedzUsuńAnia, kurcze blade, Konfederacka, to Ty byłaś jakieś 500 metrów ode mnie :D A mijam czasem tą restaurację i jakoś nigdy nie zajrzałam, warto chyba? :))) Nie miałam pojęcia że oni organizują jakieś warsztaty.. :)
OdpowiedzUsuńUściski, miło się czyta takie relacje, oj bardzo miło :)
Ania, wspaniałe zdjęcia i relacja. To musi być wspaniałe uczucie być wśród takiej znakomitej liczby ludzi z pasją. Ciekawa jestem czy coś będzie w wakacje, bo może też bym się wybrala:)
OdpowiedzUsuńtrochę czasu mnięło, a ja nadal jest pod napięciem tego miejsca i naszego spotkania :)
OdpowiedzUsuńO dobrych rzeczach warto pisać:)
OdpowiedzUsuńKonfederacka 4 to rzeczywiście miejsce niesamowite! Uwielbiam tam bywać..
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo miło było Cię spotkać w końcu w świecie rzeczywistym - mam nadzieję, że następnym razem uda nam się porozmawiać dłużej i że uda mi się poczęstować Ciebie serduszkowym pankejkiem. Bardzo się cieszę, że mus rabarbarowy Ci smakował (Asia uruchomiła już własną seryjną produkcję). Ściskam serdecznie i nie moge już doczekać się następnego razu.
OdpowiedzUsuń(piszę dopiero teraz, bo z trudem ogarniam się po Berlinie)
jeszcze nie miałam okazji tu być, ale po takiej relacji i zdjęciach <3 na pewno zajrze!!! :)
OdpowiedzUsuń