A ja jestem, choć mniej widoczna.
Odpoczywam..., a może zbieram siły.
Przyglądam się i dziwię ... , a może właśnie przestają się dziwić.
Jedni pędzą bezmyślnie, byle do przodu.
Inni jakoś przestali ciekawić.
Ci najważniejsi częściej milczą, jak ja, znają wagę słów i nie rzucają ich na wiatr. To dobrze.
I dobrze mi tak, gdy nie muszę, a chcę.
Gdy mogę pomilczeć. Pobyć na chwilę tu i potem znowu tam.
Porozmawiać, posłuchać, zaśmiać się i wzruszyć nie jednym spotkaniem. Prawdziwym.
Po prostu.
Używaj daru życia.
Uśmiechów dzieci, kolorów nieba, zapachu kawy,
ciepłego wiatru i dzwonienia tramwajów.
Ciesz się mroźną zimą i upalnym latem.
Ciesz się mroźną zimą i upalnym latem.
Szczęście to czas. Nie zapomnij o tym ...!
Michal Viewegh
I nie zapomnij o dobrym początku dnia!
Nauczyłam się, że wyjście z domu bez śniadania to nie jest dobry scenariusz. Posłuchałam mądrych ludzi i zaczęłam je jeść. Robić śniadania nie tylko dla innych, ale także dla siebie. Takie jak lubię. Bez kanapek, wędlin, jajek i kiełbasek. Piekę granole, gotuję owsianki, do kaszki manny dolewam soku z malin, który wciąż pachnie minionym latem i rytualnie w zimne poranki rozgrzewam się kaszą jaglaną. To dobro, jakie sobie ofiaruję i cudowny zastrzyk energii, jakiej teraz naprawdę potrzebuję.
Porcja kaszy jaglanej z kandyzowanym
selerem, prażonymi płatkami migdałów i bursztynowymi wstążkami
syropu z agawy albo klonowego. To
mój zestaw idealny.
Orzechowy aromat kaszy idealnie łączy się z
orzechową nutą selera i pietruszki, do tego chrupiące migdały,
ulubiony syrop i już wszystko ma sens, nawet ponure, listopadowe poranki, kiedy wyjście spod kołdry wydaje się być
wyczynem ponad ludzkie możliwości.
Na dobry początek zaczęłam od śniadań, później doszły inne przyjemności, jakie sobie podarowałam. Zapisałam się tu i tam, ćwiczę (!), odnowiłam stare znajomości i odkryłam ile dla mnie znaczą i jak bardzo mi ich brakowało. Nie tracę już tyle czasu na to co nierzeczywiste, doceniam jeszcze bardziej to, co prawdziwe.
Może i Wam przyjdzie ochota na taki dobry początek...?
Do poczytania albo zobaczenia wkrótce.
KASZA
JAGLANA Z KANDYZOWANYM SELEREM, PIETRUSZKĄ I SYROPEM KLONOWYM
/przepis własny/
składniki
na 2 duże porcje
Ważna uwaga! Nie bądźcie drobiazgowi, nie warto. Najlepiej
kandyzujcie od razu cały korzeń selera – oczywiście nie w
jednym kawałku! A w ferworze krojenia go na kawałki rzućcie pod
nóż także pietruszkę. Dozujcie według potrzeb, pamiętając o
tym, by porcję selerowych karmelków odłożyć do puzderka i nosić
zawsze przy sobie. To na wypadek, gdyby naszła Was nagła ochota na coś pysznego.
200
g kaszy jaglanej
szczypta
soli
kilka
łyżek mleka (opcjonalnie)
0,25
szklanki płatków migdałowych
0,25
szklanki kandyzowanego selera
0,25
szklanki kandyzowanej pietruszki
0,25
szklanki syropu klonowego lub syropu z agawy
garść jagód goji
garść jagód goji
Kaszę
prażymy na suchej patelni, potrząsając delikatnie, do momentu aż
zacznie wydzielać przyjemny orzechowy aromat. Zdejmujemy z ognia,
przesypujemy na sitko i zalewamy wrzątkiem. Przepłukaną kaszę
przekładamy do rondelka z grubym dnem i zalewamy wrzącą wodą –
powinno jej być dwa razy więcej od kaszy. Gotujemy pod przykryciem
na małym ogniu, nie mieszając, aż wchłonie cały płyn. Jeśli
nadal jest za twarda, dolewamy delikatnie niewielką ilość wrzątku.
Lekko solimy po ugotowaniu. Tak ugotowana kasza jest sypka. Jeśli
lubimy bardziej kleistą, pod koniec gotowania dodajemy większą
ilość wody lub mleka. Ugotowaną kaszę mieszamy z podprażonymi na
patelni migdałami, kawałkami kandyzowanego selera i pietruszki i
polewamy syropem klonowym lub syropem z agawy.
KANDYZOWANY
SELER
czas:
50 minut (nie licząc suszenia)
1
średni korzeń selera
3-4
szklanki wody
ok.
1 szklanka cukru trzcinowego
Seler
obieramy ze skórki i kroimy na małe kawałki grubości ok. 3 mm.
Przekładamy do rondla, zalewamy wodą i gotujemy ok. 20 minut, do
momentu aż delikatnie zmiękną, uważając, aby ich nie rozgotować.
Odcedzamy zachowując 0,25 szklanki płynu z gotowania. Ugotowany
seler ważymy i wsypujemy do rondla razem z ilością cukru równą
wadze selera. Zalewamy odmierzonym płynem i doprowadzamy do wrzenia
na średnim ogniu. Zmniejszamy ogień i często mieszając gotujemy
do momentu aż powstały syrop niemal w całości odparuje i zacznie
się krystalizować. Trwa to ok. 25 minut. Zdejmujemy z ognia i
rozkładamy kawałki selera na pergaminie lub folii uważając, aby
się ze sobą nie sklejały. Pozostawiamy do całkowitego wysuszenia,
a następnie przekładamy do szczelnych pojemników, gdzie mogą być
trzymane nawet przez kilka tygodni.
W
ten sam sposób kandyzujemy pietruszkę.
pyszności:)
OdpowiedzUsuńale to cudownie wygląda, musiało być pyszne:)pozdrawiam:www.martawkuchni.blog.pl
OdpowiedzUsuńJa, odkąd jest zimno, mam ciągłe pragnienie kaszy jaglanej, więc wypróbuję patent z kandyzowaną pietruszką (jakoś wolę ją niż seler). To połączenie zapowiada się zachwycająco, jak dla mnie lepiej odzywać się rzadziej, ale w TAKIM stylu. Poza tym, oczekiwanie wzmaga przeciez apetyt :) pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńNiesamowity pomysł na selera! Wiele osób go omija szerokim łukiem (w tym ja) bo kojarzy się z rozgotowanymi kawałkami z zupy, a Ty takie pyszności z niego wyczarowałaś! Chyba muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuńKarmelizowany seler musi smakować wybornie:-) Będę zawsze czekać na Twoje ciepłe i piękne posty. Pozdrawiam serdecznie:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kasze jaglaną :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe połączenie smaków, jestem nim zaintrygowana: )
OdpowiedzUsuńŚniadaniowa rozpusta:-), coś dla ciała i duszy. Mówisz Aniu, że to rozjaśni nawet najpochmurniejsze dni? U mnie smutny czas już minął, musiałam się pozbierać i żyć dalej i blogowanie pomogło mi ponownie uwierzyć w sens bycia i tworzenia. Oby tak pozostało na długo:-)
OdpowiedzUsuńMiseczkę porywam na jutrzejsze śniadanie, ale bez owoców goi:-)
Anna-Maria, jesteś wspaniała!
OdpowiedzUsuńLubię kaszę jaglaną, lubię seler pod każdą postacią, ale takiej nie znałam! Zainspirowałaś mnie bardzo-bardzo, szybko muszę taki seler zrobić, bo nie da mi ten pomysł spokojnie zasnąć!
OdpowiedzUsuńJak zwykle u Ciebie - cudowny pomysł, cudowny wpis, cudowne zdjęcia. Dobrze, że jesteś...
Właśnie jem jaglankę z rodzynkami i czekoladą i tak sobie czytam Ciebie i czuję ciepło. Nie od jaglanki, ciepło, bo... czuję to, co Ty czujesz :) Kto by pomyślał, tak przez bloga! ;)
OdpowiedzUsuńwygląda jak milion dolarów:) zjadłabym do ostatniej łyżki!
OdpowiedzUsuńWspaniała kompozycja smakowa, zapisuję i zrobię , gdy czas zaplanowanej diety minie.
OdpowiedzUsuńRefleksje głębokie, też zasługują na zapamiętanie.
Pozdrawiam
Selerowe karmelki, a to mnie zaskoczyłaś :). Patrzę na nie i zastanawiam się, czy poczęstowany zgadłby, z czego są :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Cudownie się zapowiada taka kaszka. Ten seler to fajna ciekawostka.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Aniu:*
Zaintrygowałaś mnie niesamowicie tymi selerowymi karmelkami:)
OdpowiedzUsuńAniu jaglanka pierwsza klasa ...a co do nieobecności ... nie ilość postów o nas świadczy ... niekiedy każdy potrzebuje odpocząć, zająć się swoimi sprawami ... by później wrócić do stęsknionych duszyczek:) buziaki zasyłam
OdpowiedzUsuń