Nie wiem, jak u Was, ale u mnie koniec listopada zawsze oznacza początek poszukiwań.
Czego szukam?
Oczywiście pomysłów na świąteczne prezenty dla moich Bliskich i Przyjaciół.
I nie jest łatwo, szczególnie jeśli w grę nie wchodzą sztampowe i mało osobiste podarunki.
Od kilku lat sama więc przygotowuję większość prezentów i jak pewnie się domyślacie - większość z nich to jadalne podarunki. Sama też uwielbiam dostawać takie prezenty. Edycje limitowane, produkowane w niewielkich ilościach, za to z ogromną dawką miłości. Cieszą bardziej niż cokolwiek innego i co najważniejsze, zawsze są kulinarną rozkoszą, bo przecież właśnie tak mają smakować święta!
Dziś mam dla Was taki właśnie prezent, a właściwie cały zestaw słodkich i słonych przysmaków na cały rok opracowanych i zebranych przez Sigrid Verbert w przepięknie wydanej książce "Smakowite Prezenty". Książka ukazała się w wydawnictwie Jedność przed dwoma laty, ale nic nie straciła na swej atrakcyjności. Sigrid Verbert, na co dzień prowadząca blog - klik, przygotowała na potrzeby książki aż 150 przepisów na jadalne prezenty na każdą okazję, nie tylko na święta. To duży plus, ponieważ możemy korzystać z książki przez okrągły rok.
Herbatniki na co dzień
Czekolada
Białe święta
Owoce
Happy hour
Słodkie słoiki
Słone słoiki
Przyprawy i dodatki
Butelki
W każdej z nich znajdziecie naprawdę ciekawe i nieskomplikowane przepisy na pięknie przedstawione na zdjęciach prezenty. Autorką fotografii jest także Sigrid, za co należą się jej kolejne pochwały - zdjęcia są śliczne, utrzymane w jasnej i ciepłej kolorystyce i kuszą tak, iż ma się ochotę po prostu wyciągnąć rękę i sięgnąć po prezent.
Co do samych przepisów dużym plusem jest fakt, iż autorka nie skupiła się wyłącznie na słodkościach. Wiele z prezentowanych pomysłów to oryginalne wytrawne propozycje. Zdecydowana większość przepisów bazuje na łatwo dostępnych produktach i nie wymaga od czytelnika niezwykłych umiejętności, co jest kolejnym atutem książki.
Ujęła mnie również dbałość o to, w co zostaną zapakowane prezenty - znajdziecie tu więc pyszności do zamknięcia w pudełkach, butelkach, słoikach i puszkach. I co istotne - Sigrid pokazuje całe mnóstwo fantastycznych pomysłów na oryginalne zapakowanie prezentów.
Czego chcieć więcej? Oczywiście tylko jednej rzeczy - egzemplarza "Smakowitych prezentów"!
Dzięki uprzejmości wydawnictwa Jedność mogę zostać św. Mikołajem i podarować "Samowite prezenty" osobie, która w komentarzu pod tym postem opisze, najdziwniejszy/najbardziej zaskakujący prezent, jaki kiedykolwiek otrzymała oraz zostawi swój adres mailowy.
Na komentarze czekam do poniedziałku, 1 grudnia.
O tym, do kogo trafi książka poinformuję na blogu najpóźniej 8 grudnia.
O tym, do kogo trafi książka poinformuję na blogu najpóźniej 8 grudnia.
Wysyłka wyłącznie na terenie Polski.
Przepraszam za opóźnienie w podaniu zwycięzcy.
Wybór był trudny, bo i Wasze komentarze niezwykłe, zabawne, wyjątkowe.
Zdecydowałam, że książka "Smakowite prezenty" trafi do "gin" - gratuluję i proszę o kontakt mailowy!
* * *
A jeśli macie ochotę na wspólne przygotowanie aż 12 rodzajów jadalnych prezentów zapraszam na świąteczne warsztaty kulinarne Jadalne Prezenty, które ponownie w tym roku poprowadzę w Pracowni Manualnej. Zostały ostatnie wolne miejsca!
Bardzo lubię obdarowywać bliskich prezentami, lubię też je dostawać. Mój mąż bardzo się stara, aby mnie wciąż zaskakiwać. Tak też było podczas świąt Bożego Narodzenia osiem lat temu. Normalnie nigdy nikt tak mnie nie zaskoczył i nie sprawił takiej niespodzianki. Jak zawsze w gronie rodzinnym siedzieliśmy po kolacji wigilijnej i rozpakowywaliśmy swoje prezenty. Ja zebrałam ich naprawdę dużo i jak zaczęłam je rozpakowywać to coraz bardziej odbierało mi mowę, w jednym był kocyk, w drugim miska, w trzecim legowisko dla psa, w czwartym karma, w piątym smycz, w szóstym jakieś zabawki, w siódmym smakołyki. No to myślę sobie fajnie dostanę psiaka, którego chciałam od dawna. No dobra mówię a gdzie psiak ? A mój mąż mi na to, że teraz muszę wychodzić ze smyczą, aby zobaczyć jak to jest :-) ha myślę sobie zabawne. Latałam po całym domu i szukałam psa, ale nigdzie go nie było. Wtedy byłam zrozpaczona a nie ucieszona tymi prezentami, wręcz wściekła. Położyliśmy się spać prawie pokłóceni a ja obrażona. Rano obudził mnie zimny nos i mała kulka, która wyglądała jak mysz. To był mój mały Spajk :-) to był najbardziej zaskakujący prezent, i wiele różnych emocji :-)
OdpowiedzUsuńszkodzinska.marzena@gmail.com
Jest jeden taki prezent, który na zawsze, zawsze, zawsze pozostanie w mojej pamięci.
OdpowiedzUsuńJakieś 5 lat temu mój wtedy-jeszcze-chłopak /teraz już mąż/ puścił mi w telefonie pewne nagranie... łzy od razu stanęły mi w oczach. A dlaczego?
4 lata wcześniej /przed prezentem. jesteśmy już razem prawie 10 lat!/, kiedy byliśmy jeszcze w drugiej klasie liceum i zaczynaliśmy naszą wspólną drogę, mieszkałam na stancji. Pochodzę z małej miejscowości, wybrałam zamiejscowe liceum i wynajmowałam pokoik, jeżdżąc do domu na weekendy.
Zapatrzeni w siebie jak cielątka, spędzaliśmy każdą wolną chwilę /tą niewolną też/ razem. Kaktus przychodził do mnie po szkole, robiłam mu ambitny obiad grzanka z serem lub makaron z sosem z torebki, i przesiadywaliśmy. Razem. Po prostu.
Około 20 pojawiały się pierwsze telefony od jego rodziców, że pora wracać. Po 30 minutach pojawiały się częściej. A my - nie mogliśmy się rozstać. I tak przebywaliśmy razem i wydłużaliśmy moment rozłąki.
I przychodziła 21. Z pobliskiego kościoła słychać było melodię informującą o odbywającym się apelu jasnogórskim. I wtedy kaktus, powoli i ociężale zbierał się do wyjścia... Odprowadzałam go do drzwi i biegłam do okna patrząc za nim do ostatniego momentu, kiedy mój wzrok go dosięgał. A nawet chwilę dłużej...
I po tych kilku latach, po przeprowadzce na studia, wspólnym zamieszkaniu, mój luby sprawił mi ten płaczliwy prezent. Wybrał się pod kościół, który wzywał na modlitwę, nagrał melodię i w naszą rocznicę, o 21, puścił nagranie... Tylko, że wtedy nie musiał już uciekać :)
pchanim.mahican@gmail.com
Mój najdziwniejszy prezent dostałam na ostatnie urodziny. Zupełnie niespodziewanie przybyły do mnie koleżanki i wręczyły mega ciężką pakę. Po rozerwaniu tektury ujrzałam kawał zimnego granitu. Pierwsze skojarzenie- płyta nagrobna. Matko, co to jest?! Zupełnie nie miałam pojęcia co dostałam. Patrzyłam z rozpaczą na koleżanki a one tylko się uśmiechały. Potem wręczyły podpowiedź- nóż do krojenia pizzy. Okazało się, że dostałam kamień do pieczenia! Wiele o nim słyszałam ale nigdy bym nie pomyślała, że tak właśnie wygląda ;)
OdpowiedzUsuńluszynekk@wp.pl
Ja krótko, ale pociesznie. Mój dziewiętnastoletni dzisiaj syn, w czasach swej przedszkolnej młodości przyniósł mi w pulchnych łapkach laurkę na Dzień Matki. Z pięknym czołgiem na pierwszej stronie i podpisem: Dla Mamy:D
OdpowiedzUsuńDość długo, jako dziecko byłam jedynaczką i bardzo chciałam mieć siostrę, nawet pisałam listy do Mikołaja, żeby "przyniósł" mi siostrzyczkę, jednak co roku pod choinką znajdowałam jedynie lalki. Dlatego nie zapomnę, jak w któreś Boże Narodzenie rodzice podzielili się ze mną radosną wieścią. Aż się popłakałam z radości :) Co prawda nie jesteśmy bliźniaczkami, o co byłoby niezmietnie trudno przy siedmioletniej różnicy wieku ;) , ale wybaczyłam tę "pomyłkę" Mikołajowi i cieszę się z tego, co mam, chociaż czasem mam ochotę złożyć reklamację, bo wytrzymać z, teraz juz 16-letnią nastolatką, momentami nie jest łatwo :-D elisabella@wp.pl
OdpowiedzUsuńMarzę o tej książce od dawna!!! lubię obdarowywać prezentami autorskimi :)
OdpowiedzUsuńSama niestety lub stety przeważnie dostaje pod choinkę przewidywalne i praktyczne prezenty.
Zdarzyło się jednak raz tak, ze po otwarciu prezentu mnie wmurowało! Karton był wielki, odpakowałam papier, otworzyłam pudełko, potem kolejne i jeszcze olejne a na samym dnie ostatniego był rulon papieru a na nim list. List ten zapewniał mi i mojej osobie towarzyszącej popołudnie bez dzieci, miało być to coś dla ciała, ducha i rozrywki. Oczywiście Małżon był prowodyrem skończyło się Herbatą w herbaciarni na Starówce, spacerem i przedstawieniem w teatrze Buffo :)
Najbardziej niespodziewany i dziwny był jednak prezent jaki moja mama dostała kiedyś od ojca... mieli malucha i wiecznie mamie fryzurę rozwiewało przy uchylonym oknie... dostała więc jedna owiewke na okno do tegoż malucha a druga tata sprezentował sobie :)
Dostałam kiedyś złotą rybkę w pięknej szklanej kuli - aby spełniała wszystkie moje marzenia :) Moim zdaniem, to świetny pomysł na prezent. Od serca :)
OdpowiedzUsuńNie był to prezent gwiazdkowy co prawda, tylko urodzinowy. Moi Rodzice dobrze znający mój gust, wiedzący, że chodzę na czarno i słucham metalu, postanowili zrobić mi psikusa. Na 18-tkę, podczas imprezy wparowali nagle z wielkim pudłem zapakowanym w papier z księżniczkami Disneya. Już wtedy powinnam wyczuć, że coś się święci, ale sądziłam, że to może jedyny element żartu. Okazało się, że to dopiero początek. Pudło bowiem było wypełnione... różem pod każdą postacią. Do tej pory wszyscy goście wspominają moją minę w momencie, kiedy otworzyłam prezent :) Znalazłam w nim cały kompletny strój razem z dodatkami - od różowych trampek (z różowymi wstążkami zamiast sznurówek), różowe podkolanówki, różowe spodnie, różową bluzkę, różowy szal, różowe kolczyki, różowe okulary, różowe spinki do włosów, różową torebkę i chyba bransoletkę. I gwóźdź programu - blond peruka! Gdyby fakt, że to dostałam, to było mało, kazali mi to wszystko przymierzyć, po czym zabrali mi moje ubranie i musiałam w tym różu spędzić całą imprezę!
OdpowiedzUsuńŻeby było śmieszniej, jakoś w środku nocy pojawiła się bardzo spóźniona znajoma Rodziców (mieli swoją imprezę w tym samym budynku) i kazali mi się przywitać, a ja tylko stałam i się przyglądałam i nie mogłam zrozumieć jakim cudem ta kobieta, którą widzę pierwszy raz w życiu, ma MOJĄ perukę na głowie, aż nagle ktoś w mojej peruce przebiegł obok po korytarzu :D naprawdę miała identyczną fryzurę :D
adrijah@gazeta.pl
Przeszło 9 lat temu, za czasów jak byłam jeszcze panienką, dostałam od mojego już obecnego męża złotą rybkę. Zawsze chciałam mieć zwierzątko, byłam w tamtych czasach dość skrytą osobą, troszeczkę samotną i stroniącą od ludzi, a zwierzak miał być moim przyjacielem w pustym mieszkaniu :) I tak też się stało: na Mikołaja dostałam małego złotego przyjaciela, niektórzy mówią ech co tam rybka, pies to prawdziwy przyjaciel. Ale ten mały psotnik z rodziny karpiowatych, pamiętał doskonale kiedy jest pora karmienia, konsekwentnie się o nie upominała, a jak za długo spałam budziła mnie przekopywaniem kamyczków :) Dożyła szczęśliwie 8 lat, urosła tak że trzeba było zmienić akwarium bo już się w nim nie mieściła :D I wydaje mi się, do dnia dzisiejszego, że była magiczna, bo nie raz żaliłam jej się i opowiadałam o skrytych marzeniach, które (jak wierzę) za jej pomocą spełniają się do dnia dzisiejszego... :)
OdpowiedzUsuńagrippina.sisster@gmail.com
Najbardziej zaskakujący prezent? Oh... nawet teraz jak o tym myślę, to serce mi mocniej bije..
OdpowiedzUsuńJest 12 w nocy, dzwonek do drzwi, przyjaciele z tortem śpiewający sto lat - szok, sami zrobili mi tort, to ja zawsze im robiłam!
Następnie każą grać w ciepło zimno i szukać prezentów w ciemności... - ciemno, łzy w oczach - cud że znalazłam!
Ostatnia część, rozpakowywanie prezentów...
pierwszy - moździerz o którym marzyłam od dawno, tak dokładnie taki!
2 prezent - fartuch ze zdjęciem mojego ulubionego kucharza z napisem, że tylko ja jestem od niego lepsza - wow!
3 już nie kulinarny, za to bardzo zaskakujący, płyta! Płyta o której marzyłam, średnio znana w Polsce, ale ja ją miałam, trzymała w rękach, obchodziłam się z nią jak ze złotem...
Zaskoczenie było naprawdę duże, przyjaciele nie wiedzieli, że aż tak zależało mi na tej płycie, ubrana w fartuch, trzymając płytę w ręku, stałam na dworze, zapłakana jak nigdy, łzy szczęścia, zaskoczenia, wszystkiego!
Do teraz gdy wkłada płytę do odtwarzacza, wszystkie miłe wspomnienia budzą się na nowo :)
Zaskoczenie, które nigdy się nie skoczy... czy to nie cudowne?
pozdrawiam
decorateacake@op.pl
Prezenty... Każdy je lubi dawać i dostawać. Wspaniale, jeśli są zgodne z zainteresowaniami
OdpowiedzUsuńobdarowywanego, jego gustem, niestandardowe. Lubię poczucie, że ktoś włożył odrobinę
pracy w wybranie czegoś, co pasuje do mnie, w jakiś sposób mnie określa i uszczęśliwia.
Kiedy przychodzi zima zakładam ciepłe skarpety, chowam się pod kocem, parzę gorącą
herbatę i udaję, że mnie nie ma. Przygaszam światło i wyobrażam sobie, że jestem daleko
od domu, w ciepłej i słonecznej krainie. Słyszę dźwięki lokalnej muzyki, zastanawiam się
jakie mogłyby otaczać mnie smaki, zapachy, kolory, widoki...ale też przypomina mi się ostatni "wyskok prezentowy"kamizelka odblaskowa i sweterek. Nigdy nie zapomnę momentu, kiedy dosłownie trzęsącymi się rękami rozrywałam papier i wstążki, a potem moim oczom ukazał się obrzydliwy, naprawdę obrzydliwy sweter. Był jasnobrązowy, miał różowe naszywki i straszny krój. Przez chwilę myślałam, że mąż robi sobie ze mnie żarty i za chwilę wręczy mi prawdziwy podarunek, ale on tylko patrzył na mnie wyczekująco i pytał, czy sweter mi się podoba. Z udawanym zachwytem powiedziałam, że oczywiście i natychmiast go przymierzyłam. Na mnie wyglądał chyba jeszcze gorzej, niż kiedy trzymałam go w rękach, ale mój mężuś cmoknął z uznaniem i stwierdził, że ten sweterek wyjątkowo do mnie pasuje. Na szczęście po pierwszym praniu skurczył się do takich rozmiarów, że mogłoby go nosić już tylko niemowlę. Wyjaśniłam mu, że swetra co prawda nie mogę już zakładać, ale zachowam go sobie na pamiątkę. Mam go do dziś. Poprawia mi humor, kiedy dopada mnie chandra.Kamizelka mnie wkurza jak tylko zobaczę ją w szafie(bo ciągle mi wypada,bo ją upycham)to na poczet nowego auta,,,o którym marzysz-mówi mąż...myslę-od czegoś trzebazacząć!
Mając 13 lat dostałam od rodziców pod choinkę kusą, czarną, satynową koszulkę nocną (+sweter, ale to akurat chyba mało zaskakujące). Bardzo sexy...
OdpowiedzUsuńdo tej pory zastanawiam się co mojej rodzicielce wpadło wtedy do głowy, bo nie sądzę żeby to miała być jakaś sugestia i ciężko uwierzyć, że przegapiła seksualny podtekst tego stroju
fructus.sorbi[at]gmail.com
Gdy skończyłam osiemnaście lat mój kolega przyszedł pod moje okno przebrany za Ryśka Riedla i zagrał mi na gitarze kilka piosenek Dżemu, potem reszta znajomych wyskoczyła z balonikami. W każdym baloniku był cytat z piosenki Dżemu. Byłam wtedy wielką fanką tego zespołu i to była dla mnie zaskakująca i niezwykle miła niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńmaary88@gazeta.pl
Najbardziej niezwykły prezent, którego nigdy nie zapomnę, dostałam na 18 urodziny. Paczka ewidentnie w kształcie książki, przewiązana śliczną tasiemką. Otwieram - a tam zeszyt. Niebieski, z dużym, żółtym słonecznikiem. A pod nim przyklejony kawałek papieru z napisem "Oskar i Pani Róża". Zdziwiona zaglądam do środka - a tam odręcznie zapisana strona tytułowa. A dalej cała reszta. Wszystko przepisane ręcznie, zgrabnym charakterem pisma jednej z przyjaciółek. Do tej pory się nią zachwycam - takiej książki nie ma nikt :) Ile pracy i czasu zostało w nią włożone, ile serca - nie mogę się tego nie podziwiać :)
OdpowiedzUsuńkolejny świetny wpis i pełno nowych pomysłów :) dziękuje i pozdrawiam przeprowadzki
OdpowiedzUsuńTo były ostatnie urodziny przed budzącą trwogę dorosłością. Czas przed urodzinami był wyjątkowo trudny. Miałam wrażenie, że ja i moi znajomi oddalamy się od siebie, że coś złego się wydarzyło, może coś chlapnęłam i przez to nie spędzamy ze sobą zbyt wiele czasu. Ówczesny chłopak również ode mnie stronił, proszę sobie wyobrazić ten dramat nastolatki! Frustracja narastała, żal przeradzał się w złość.
OdpowiedzUsuńI nadszedł w końcu ten dzień, a potem wieczór. Przygotowałam przekąski, ciasto, coś ciepłego, ale bez entuzjazmu po ostatnich doświadczeniach. Wszyscy przyszli, tajemniczo uśmiechnięci. I wtedy dostałam płytę, którą miałam odtworzyć. A tam zestaw osobistych życzeń od wszystkich znajomych, radosnych i szczerych. Nie ukrywam, odebrało mi mowę. Oprócz życzeń znajomi nagrali także wiele głupkowatych scenek i bloopersów, to właśnie zajmowało im tyle czasu. Choć wtedy nie było mi wtedy do śmiechu (nadal byłam trochę zła), a te znajomości nie przetrwały próby czasu.. dzisiaj wspominam to z sentymentem.
Zdaje się, że dostałam też w prezencie również sztalugę, ale to pamiętam, jak przez mgłę ;)
Pamiętam,że gdy byłam jeszcze małą dziewczynką,a dokładnie miałam 8 lat ciocia mieszkająca za granicą jak co roku przed świętami wysyłała mamie świąteczny prezent pod choinkę,którego mama miała zapakować ładnie w papier i podarować oczywiście mi.Podczas jednej z rozmów telefonicznych cioteczka podpowiedziała,że to jedna z rzeczy o których marzy każda dziewczynka,jest to podarunek bardzo ładny,dziewczęcy i na pewno będę z niego zadowolona.Przez 2 tygodnie czekałam z wielką nie cierpliwością na moment kiedy w końcu otworzę paczkę,myślałam o tajemniczym podarunku przez całe dnie i noce.Kiedy nadszedł ten piękny świąteczny wieczór,po zjedzonej kolacji udaliśmy się na otwieranie swoich prezentów,gdy mama podała mi paczkę prawie, że rozwaliłam opakowanie z podekscytowania.Jakie wielkie było moje zdziwienie,gdy ze środka wyjęłam duże dżinsy,koc,poradnik o uprawie kwiatów i 2 zestawy sztućców.Oczywiście skończyło się moim wielkim rozczarowaniem i płaczem przez całą noc.Po 3 dniach okazało się, że listonosz z powodu świątecznej gorączki pomylił paczki z rodziną o podobnym nazwisku.Po długim oczekiwaniu na wyjaśnienie całej sytuacji w końcu dostałam swój podarunek,a był duży domek dla lalek barbie z wyposażeniem każdego pokoju.Byłam zachwycona !! :)
OdpowiedzUsuń9.flake01@gmail.com
UsuńŁał, dziękuję! Nie spodziewałam się zupełnie, a tu taka niespodzianka :) Bardzo mi miło, a książka się przyda z pewnością :)
OdpowiedzUsuńSuper!! Jak widać prezenty mogą być również smaczne :) Dołacze takie na nastepne święta. Będą ciepłe skarpety i pyszne słodycze dla każdego.
OdpowiedzUsuń