Już tęsknię za jesienią.
Jeszcze tydzień temu myślałam zupełnie inaczej. Ale teraz mam na nią wielką ochotę.
I czekam na jesień.
Dlaczego?
Jesień ubiera się w piękne, ciepłe kolory. Moje ulubione.
Cudownie szeleści i pachnie ogniskiem.
Zakłada czerwone korale z jarzębiny i zaprasza na szarlotkę.
Pachnie powidłami, rozgrzewa ciepłą zupą, uwodzi koszykiem leśnych grzybów.
Szukam miękkiego koca i ciepłego swetra.
Doglądam nalewki.
Układam drewno do kominka.
Jestem gotowa na spotkanie.
A jesień?
A jesień jeszcze nie...
Koniec lata płacze deszczem ponurym.
A ja mam ochotę na ciepłe kolory! Jeśli nie za oknem, to na talerzu.
Wybieram pomarańczowy. Jest soczysty i pełen energii.
Sięgam po marchewkę, z którą przyjaźnię się coraz bardziej (o naszych początkach pisałam tu - klik).
I jak to w przyjaźni bywa, nie zawodzi mnie.
Zgadza się na pomysł, by zrobić z niej kluski.
Marchewkowe gnocchi z dodatkiem cytryny, kuminu i tandoori masala mają nie tylko piękny kolor, ale dzięki orientalnej nucie smakują naprawdę wybornie. Podałam je z masłem czosnkowym z dodatkiem świeżej kolendry.
Jesień na talerzu niezwykle nam smakowała. Was też gorąco namawiam do takiego jesiennego spotkania z marchewką! Będzie bardzo smacznie:)
MARCHEWKOWE GNOCCHI
/na 2-3 porcje/
370 g marchewki (u mnie 4 średnie marchewki)
1 żółtko
1 cebula
1-2 łyżeczki cukru
sól, pieprz do smaku
mąka - ok. 8 łyżek
1-2 łyżki soku z cytryny
łyżeczka kuminu
1/2 łyżeczki kminku
1/2 łyżeczki tandoori masala
1 ząbek czosnku
garść świeżej kolendry
oliwa
masłoMarchewkę obrać i ugotować w osolonej wodzie z 1 łyżeczką cukru i kminkiem. Odcedzić.
Na patelni podgrzać oliwę, wrzucić pokrojoną drobno cebulę i dodać ugotowaną marchewkę. Doprawić kuminem, tandoori masala, sokiem z cytryny, pieprzem i pozostałym cukrem. Trzymać na średnim ogniu przez ok. 5 minut, aby smaki się dobrze połączyły. Następnie przełożyć do miksera lub blendera i dokładnie zmiksować na gładkie puree. Lekko przestudzić.
Do przestudzonej masy dodać żółtko i stopniowo dosypywać mąkę - ilość zależy od rodzaju mąki i tego jak bardzo soczysta była marchewka. Ja użyłam 8 kopiastych łyżek mąki. Wyrobić na gładką masę, jeśli konieczne doprawić do smaku i formować kluski.
Możecie przygotować wałeczki z masy i kroić jak na kopytka. Ja poszłam na łatwiznę i nabierałam łyżeczką małe porcje, które od razu wrzucałam do wrzątku.
Gotować ok. 3 minut, do momentu aż wypłyną na wierzch.
Odcedzić. Polać oliwą lub masłem czosnkowym, posypać posiekaną kolendrą i skropić cytryną. Smacznego!
Nie uwierzysz,ale marchewkowe kluseczki robiłam przedwczoraj!
OdpowiedzUsuńTo się nazywa czarowanie.
Piękny marchewkowy kolor Ci wyszedł.
Pysznie!
Ale z tą jesienią to przesadziłaś moja Droga...Nie rób mi tego!
Cmok!
Świetne gnocchi, Aniu! Wygląda bardzo radośnie! A ja na jesień jeszcze zdecydowanie nie jestem gotowa; może za kilka dni? Może kiedy znów zaświeci słońce?...
OdpowiedzUsuńUściski!
Mmmmmmmm, pychotka :)
OdpowiedzUsuńpo co ja tu wlazłam?!!! Teraz mi się chce takie GNOCCHI
OdpowiedzUsuńkapiatlne fotki!! swietne te kluski!! marchewkowych w zyciu nie jadlam,podejrzewam,ze pyszne sa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Witaj! Pierwsze zdjęcie obłędne! No i doskonały pomysł na gnocchi - w sam raz na posiłek rozświetlający tę pluchę za oknem :)
OdpowiedzUsuńCudna ta jesień kulinarna:)
OdpowiedzUsuńBuziak:*
Znowu mnie zaczarowałaś. Postem i daniem. Pięknie. Ja jeszcze się buntuję na jesień, na taką jaka jest teraz. Uwielbiam za to tę słoneczną, pełną barw, z rześkim rankiem i ciepłym dniem. Może jeszcze przyjdzie?
OdpowiedzUsuńJakie świetne danie! Jesień u Ciebie w pełni, ale na taką jesień to ja się godzę!
OdpowiedzUsuńTo coś dla mnie! Bo lubię jesień, bo lubię marchewkę i bo lubię kluski:)
OdpowiedzUsuńAniu, czy Ty wiesz jak ja bym zjadła takich klusek...??? Oj, zjadłabym, zjadła... Zobaczyłam dziś, że twoje małe zdjęcia można powiększać, zatem popowiększałam i cieszę się:), bo fajne są. A marchewkę kocham bardzo:) Chrupię ją często - tak wiesz, do kubeczka i aż się skończy, a później następne...
OdpowiedzUsuńCudne, naprawdę czarujesz:)
OdpowiedzUsuńCzy nie prowadzisz jakiś kursów na temat :"jak zrobić piękne zdjęcia marchewce"? To ja się zgłaszam.
Dlaczego nie mieszkam gdzieś w pobliżu, aby sie na te marchewkowe gnocchi wprosic ;)? Kolor iście jesienny choć ja akurat za jesienią nie przepadam .... Nieodzownie kojarzy mi się ze smutkiem, deszczem no i 1 listopada.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia! Marchewkowe gnocchi brzmią pysznie, zwłaszcza przyprawione w ten sposób. Moją znajomość z marchewką nadal trudno nazwać przyjaźnią, ale może po takich kluseczkach chociaż trochę by się to zmieniło.
OdpowiedzUsuńJa tez lubie jesien - gl wczesna i jej sowite dary. Marchewka nareszcie doczekala swojego zasluzonego miejsca w kuchni i przestala byc zlem koniecznym w zupach (zmora dziecinstwa wielu moich przyjaciol). I slusznie. Gniocchi MNIAM!
OdpowiedzUsuńciekawe jedzonko, wyglada bardzo smakowicie:) a ja lubie rozne kluseczki, mniam:)
OdpowiedzUsuńKluseczki bardzo smakowicie się zapowiadają, ale te zdjęcia to mistrzostwo świata :)
OdpowiedzUsuńhmmm... fajne! zupelnie inne i chyba do sprobowania, nie? :-) uwielbiam marchewke, ostatnio kroluje u nas krem marchwiowy, ale klsuki bylyby mila odmiana!
OdpowiedzUsuńJeśli można stawiać warunki to ja zapraszam złotą polską jesień, jeśli ma być szara i mokra to dziękuję, ale nie.
OdpowiedzUsuńKluski marchewkowe- bajkowe!
Uściski Moja Droga.
Bardzo pomysłowe te pomarańczowe kluski.
OdpowiedzUsuńLubię kolory jesieni. Na przekór aurze otulają ciepłem i poprawiają samopoczucie.
Śliczne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńoj, lubię takie kluseczki :)
OdpowiedzUsuńWyglądają przepysznie! Mam teraz tyle przepisów do wypróbowania, że będę siedziała w kuchni do końca roku zapewne :)
OdpowiedzUsuńWidziałem zaledwie kilka dni temu takie kluseczki, a dziś widzę je u Ciebie - to znak, ze koniecznie muszę je i ja upichcić. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJaki mają cieplutki kolorek. I pewnie leżą też miło w brzuszku :-)
OdpowiedzUsuńDawno temu w programie kulinarnym Bożeny Dykiel widziałam kluski marchewkowe w kształcie rombów. Przepis zapisany na karteluszku i jak zwykle zapomniany wśród całej rzeszy innych.
OdpowiedzUsuńA moja miłość do marchewki też przyszła późno... Dopiero teraz doceniam jej wartość i smak. Twoje kluseczki Aniu są na to dowodem, że marchewka jest pyszna!
Jesien, chyba z wiekiem, przyjmuje pogodniej i z wiekszym spokojem, nikt jej przeciez nie uniknie. Wiec staram sie doceniac jej piekno i wcale nie jest to trudne. Widze ja podobnie jak Ty. Na kluseczki w naszym domu niestety szans nie ma, dzieci od razu wyczulyby merchewkowy podstep...choc sama chetnie bym sprobowala. Sciskam Aniu serdecznie, anna
OdpowiedzUsuńPiekne i sloneczne te Twoje gnocchi Aniu :) Nie wpadlabym na pomysl aby zrobic je z marchewki :) Ja jesien tez lubie. Wlasnie za kolory, kasztany i sliwki wegierki :) Nie lubie tylko kiedy deszczowych jesieni a tutaj taka jesien czesto bywa. Poki co jest slonecznie i cieplo wiec cieszmy sie tym, co mamy :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplo.
Masz ochotę na jesien pewnie dlatego że zrobiła się ładna pogoda, złoto-jesienna;)
OdpowiedzUsuńJa gnocci robiłam może dwa razy w życiu i za każdym razem mi smakowało:)
Marchewkowe - dla niejadków, może siostrzyczce zrobie:)
ps./ fajna wysłużona deska
Pozdrawiam!
Ania, obezwladniaja Twoje zdjecia, trzecie jest niesamowite, uwielbiam taki styl, kadr "z gory" - dla mnie bomba. Ze nie wspomne o gnocchi, bo te uwielbiam, choc lubie prace reczne to przy gnocchi ostatnio wymiekam :) ale chyba mnie najdzie szybko na takie!
OdpowiedzUsuń