Dla wielu z nas czas świąt to czas spotkań, zebrania się przy wspólnym stole, by pobyć razem z osobami, których na co dzień nie możemy zobaczyć. Dzieli nas odległość, praca, brak czasu. Aż nastaje pora kiedy nie ma tych barier. Znikają odległości i obowiązki. Ich miejsce zajmuje oczekiwanie i radość poprzedzone niejedną chwilą spędzoną w kuchni. Bo to właśnie tu łączymy zapachy i smaki, by rozpieścić podniebienia naszych bliskich i gości. Przyjemność jest przecież tym większa, jeśli możemy ją dzielić z innymi.
I taka właśnie radość towarzyszyła nam podczas szóstego już spotkania w TU I TAM, wirtualnej (na razie) kuchni Amber z Kuchennymi Drzwiami i mojej, Anny-Marii z Kucharni. Za nami niejedna już wspólna chwila gotowania, wciąż mamy ochotę na więcej i chętnie podejmujemy nowe wyzwania. Tym razem, by dzielić radość świątecznego czasu, do naszej kuchni zaprosiłyśmy gości, mieszkające daleko od nas Kucharki, które stawiły się na zaproponowane przez Amber spotkanie z kasztanami. Udało nam się pokonać odległości i wspólnie zgromadzić w kuchni, by przygotować ... No właśnie, to zaraz się okaże. Każda z nas miała swój pomysł na kasztany i dopiero teraz zobaczymy co wyszło spod rąk każdej z gotujących.
Aniu i Majko ogromnie Wam dziękujemy za to, że mogłyśmy spotkać się z Wami w kuchni, poznać bliżej i wspólnie zająć kasztanami. Już się cieszymy na spotkania z kolejnymi gośćmi, a będą na pewno! Jeśli tylko zechcą przyjąć nasze zaproszenie.
Pierwszy raz jadłam kasztany w Wiedniu, podczas potwornie mroźnej nocy sylwestrowej. Gorące pieczone kasztany i grzane wino cudownie nas rozgrzewały i pozostały jednym z smaczniejszych wspomnień tamtego spontanicznego i szalonego wyjazdu. I to właściwie tyle. Kilka lat kasztanowej ciszy aż do momentu, kiedy Amber napisała, że ma ochotę na kasztany. Ja też! - odpowiedziałam pełna zapału, i dopiero po chwili dotarło do mnie, że oprócz ochoty potrzebne są przede wszystkim kasztany! A ich nie ma! Nigdzie, to znaczy nigdzie tu gdzie mieszkam ani w okolicy... Ani jednego kasztana... No cóż, musiałam zdać się na zakupy internetowe, za którymi w przypadku jedzenia nie przepadam, bo lubię wąchać, dotykać, oglądać z każdej strony to co kupuję. Tym razem przyszło mi zadowolić się miniaturką zdjęcia i nadzieją, że za dzień, dwa do moich drzwi zastuka kurier, a wraz z nim kasztanowe produkty. Ale kurier się nie spieszył. Ani trochę. Goście zaproszeni, kuchnia już niemal gotowa, a jego nie ma!
Słyszałam wielokrotnie, że jednym z lepszych sposobów na stres są zakupy. Oddałam się tej terapii i jakież było moje zdziwienie kiedy po wejściu do sklepu stwierdziłam, że ta terapia naprawdę działa. I to jak! Przede mną w wielkich koszach piętrzyły się kasztany! I to ile! I jakie piękne! I za grosze!
I wróciłam do domu z siatką kasztanów, by po chwili ... otworzyć drzwi beztrosko uśmiechniętemu kurierowi ... Albo się nie ma nic, albo ma się aż za dużo:)
W obliczu niespodziewanego kasztanowego urodzaju pojawił się dylemat czy nie przygotować kasztanów na kilka sposobów, na słodko i na wytrawnie. Tak to jest gdy ma się za dużo, człowiek nie umie sobie poradzić z nadmiarem :) Rozsądek podpowiadał jednak, żeby świeże kasztany zostawić na święta, upiec i popijać grzanym winem, a krem kasztanowy zamienić w deser. I posłuchałam tej rady. Smak pieczonych kasztanów jest niepowtarzalnie dobry i z wielką chęcią powrócę do niego za kilka dni. Ale już go znam. Czymś nowym był za to krem kasztanowy. Zawsze miałam wielką ochotę, by go spróbować. I w końcu nadarzyła się odpowiednia okazja.
Wybrałam deser, który łączy w sobie wszystko to co tak bardzo lubię - jest beza, karmel, brandy, bita śmietana i oczywiście krem kasztanowy. Mont Blanc, bo tak się nazywa, zawdzięcza swą nazwę wyglądowi - na bezowym spodzie piętrzy się krem kasztanowy zwieńczony kleksem bitej śmietany. Wyglądem deser nawiązuje do ośnieżonego szczytu Mont Blanc. Nazywany we Włoszech Monte Bianco, pojawił się we włoskiej książce kucharskiej już około 1475 roku, a we Francji zaczął być podawany w XVII wieku. I myślę, że pora najwyższa, by stał się znany i u nas, bo jest naprawdę cudowny! Nie jest typowo świątecznym deserem, ale tych mamy już od dłuższego czasu zatrzęsienie. Za to, dzięki "ośnieżonemu" szczytowi, ma zimowy charakter i myślę, że idealnie nadaje się karnawał. Taka lekka i niezwykle rozkoszna odmiana po ciężkich makowcach i piernikach.
Jest wiele wersji Mont Blanc,wybrałam taką, która najbardziej mi odpowiadała i jest najbardziej zbliżona do oryginału.
Tak więc udało się zaliczyć kolejny szczyt! Mont Blanc stał się dla mnie symbolem pokonanych przeszkód. Zdobyłam kasztany, poznałam nowe smaki, mimo świątecznej gorączki zdołałyśmy spotkać się z naszymi gośćmi we wspólnej kuchni, zdążymy pokazać Wam nasze kasztany jeszcze przed świętami, tak jak planowałyśmy i zdążę złożyć Wam życzenia zanim wszyscy usiądziemy przy wigilijnym stole.
3 białka
160 g cukru
250 g kremu kasztanowego /użyłam gotowego z puszki/
2-3 łyżki soku z cytryny
3-4 łyżki brandy (może być rum)
150 ml śmietany kremówki
kilka świeżych upieczonych kasztanów do ozdobienia
Białka ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dosypywać stopniowo cukier i dalej ubijać aż do uzyskania gładkiej, sztywnej i lśniącej piany.
Do zobaczenia po świętach:)
W obliczu niespodziewanego kasztanowego urodzaju pojawił się dylemat czy nie przygotować kasztanów na kilka sposobów, na słodko i na wytrawnie. Tak to jest gdy ma się za dużo, człowiek nie umie sobie poradzić z nadmiarem :) Rozsądek podpowiadał jednak, żeby świeże kasztany zostawić na święta, upiec i popijać grzanym winem, a krem kasztanowy zamienić w deser. I posłuchałam tej rady. Smak pieczonych kasztanów jest niepowtarzalnie dobry i z wielką chęcią powrócę do niego za kilka dni. Ale już go znam. Czymś nowym był za to krem kasztanowy. Zawsze miałam wielką ochotę, by go spróbować. I w końcu nadarzyła się odpowiednia okazja.
Wybrałam deser, który łączy w sobie wszystko to co tak bardzo lubię - jest beza, karmel, brandy, bita śmietana i oczywiście krem kasztanowy. Mont Blanc, bo tak się nazywa, zawdzięcza swą nazwę wyglądowi - na bezowym spodzie piętrzy się krem kasztanowy zwieńczony kleksem bitej śmietany. Wyglądem deser nawiązuje do ośnieżonego szczytu Mont Blanc. Nazywany we Włoszech Monte Bianco, pojawił się we włoskiej książce kucharskiej już około 1475 roku, a we Francji zaczął być podawany w XVII wieku. I myślę, że pora najwyższa, by stał się znany i u nas, bo jest naprawdę cudowny! Nie jest typowo świątecznym deserem, ale tych mamy już od dłuższego czasu zatrzęsienie. Za to, dzięki "ośnieżonemu" szczytowi, ma zimowy charakter i myślę, że idealnie nadaje się karnawał. Taka lekka i niezwykle rozkoszna odmiana po ciężkich makowcach i piernikach.
Jest wiele wersji Mont Blanc,wybrałam taką, która najbardziej mi odpowiadała i jest najbardziej zbliżona do oryginału.
Tak więc udało się zaliczyć kolejny szczyt! Mont Blanc stał się dla mnie symbolem pokonanych przeszkód. Zdobyłam kasztany, poznałam nowe smaki, mimo świątecznej gorączki zdołałyśmy spotkać się z naszymi gośćmi we wspólnej kuchni, zdążymy pokazać Wam nasze kasztany jeszcze przed świętami, tak jak planowałyśmy i zdążę złożyć Wam życzenia zanim wszyscy usiądziemy przy wigilijnym stole.
Życzę Wam z całego serca cudownych, radosnych i pełnych miłości Świąt.
Niech ten czas połączy Was i wzmocni.
Niech doda sił, by w Nowym Roku zdobywać kolejne szczyty i dzielić się szczęściem z innymi.
Życzę Wam magii, prawdziwej, płynącej z serca.
Niech Wam towarzyszy każdego dnia.
Niech Wam towarzyszy każdego dnia.
MONT BLANC
/na 5 porcji/ 3 białka
160 g cukru
250 g kremu kasztanowego /użyłam gotowego z puszki/
2-3 łyżki soku z cytryny
3-4 łyżki brandy (może być rum)
150 ml śmietany kremówki
kilka świeżych upieczonych kasztanów do ozdobienia
Białka ubić na sztywną pianę. Pod koniec ubijania dosypywać stopniowo cukier i dalej ubijać aż do uzyskania gładkiej, sztywnej i lśniącej piany.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 140 stopni. Ubitą pianę przełożyć do szprycy lub rękawa cukierniczego. Na wyłożoną papierem do pieczenia blachę wyciskać spiralnie koła o średnicy ok. 5cm. Na obrzeżach koła wycisnąć małe kleksy (o średnicy 1 cm), które będą stanowiły "obramowanie" bezowej podstawy. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez ok. 50 minut. Po tym czasie wyłączyć piekarnik i trzymać w nim bezy do całkowitego wystudzenia.
Krem kasztanowy jest dość słodki, dlatego połączyłam go z sokiem z cytryny i alkoholem. Pierre Herme sugeruje dodanie masła, ale wydaje mi się, że krem byłby wówczas za ciężki. Gotowy krem przełożyć do rękawa cukierniczego i wyciskać spiralnie na bezową podstawę, tworząc lekko spiczasty wierzchołek.
Śmietanę ubić na sztywno i nakładać niewielki kleks na wierzch deseru.
Mont Blanc przyozdobiłam nitkami z karmelu. Przygotowując karmel zanurzyłam w nim kilka świeżych kasztanów. Karmel pięknie je pokrył zamieniając w niezwykle smaczny i chrupiący dodatek do deseru.
Jak zrobić karmel przeczytacie tutaj (klik).
Do zobaczenia po świętach:)
Aniu, cudowny jest Twoj deser :) A widzisz, ja tez zdecydowalam sie na slodka wersje kasztanow. Telepatia? :) Spokojnych i radosnych Swiat Aniu. Niech Ci mina we wspanialej rodzinnej atmosferze.
OdpowiedzUsuńP.S A ja nadal nie wiem, kto byl gosciem Amber :))
Aniu, imponujący Mont Blanc !
OdpowiedzUsuńCieszę się,że dałaś się skusić na kasztanowe TU i TAM.Dziękuję za kolejny wspaniały raz.
Cudownych Świąt!
widziałam kasztanową propozycję Amber, więc szybko musiałam sprawdzić co Ty wyczarowałaś :)
OdpowiedzUsuńjak zawsze pięknie. jeśli można mówić o małych dziełach sztuki na talerzu, to ten deser jest jednym z nich
pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt
Majko! Bardzo Ci dziękuję, że przyjęłaś zaproszenie! Było wspaniale! I Tobie wszystkiego dobrego życzę! Gość Amber ma niestety problem z internetem, ale będzie, będzie!
OdpowiedzUsuńAmber! To ja dziękuję za wybór kasztanów - było wspaniale! Wspaniałych Świąt i Tobie:)
Kaś! Dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam. Wesołych Świąt!
Smak kasztanów poznałam w tym roku - oczarował mnie swym brakiem nachalności i subtelną słodyczą. Jedynym mankamentem było obieranie kasztanów z łupinek - ogromna próba cierpliwości.
OdpowiedzUsuńTwój deser, Aniu, wygląda zachwycająco. Chętnie wybrałabym się w podróż łyżeczką po takiej wersji osławionej góry...
Uściski!
Cudownych Świąt! :*
Oliwko! Brak nachalności i subtelna słodycz to prawdziwa definicja kasztanów, powinnam wkleić Twoje słowa w post!
OdpowiedzUsuńOliwko! Wspaniałych świątecznych przeżyć Ci życzę i ściskam!
Wszystkiego najlepszego Anno-Mario, dalszych kulinarnych sukcesów!
OdpowiedzUsuńP.S.
dzisiaj robiłam makaroniki z podanego przez Ciebie przepisu - wyszły :)
Aniu! Toż ja nie dawniej jak wczoraj piekłam swoje pierwsze kasztany! Opowiem o nich u siebie po świętach. Średnio mnie ujęły - w przeciwieństwie do Twojego wykwintnego deseru, wygląda aż za smakowicie! Mi osobiście bardziej smakuje kasztanowe puree z puszki niż te świeże, ale może źle je przyrządzałam.
OdpowiedzUsuńDobrych Świąt dla Ciebie i Twojej rodziny!
Jswm! Dziękuję Ci bardzo! I Tobie życzę wszystkiego dobrego! I bardzo się cieszę, że instrukcja makaronikowa okazała się skuteczna:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNatalio! A to się zgrałyśmy z kasztanami:) Już czekam na Twoją wersję! Przyznam Ci się, że ja chyba też bardziej lubię puree z puszki od takich pieczonych;) Wszystkiego dobrego!
Kasztanów w życiu jeszcze nie jadłam:) ..ale za takiego bezika dałabym się zabić:) ..piękne zdjecia, jak zawsze zresztą:)
OdpowiedzUsuńKorzystając z okazji chciałabym życzyć Tobie raz Twojej rodzinie po prostu szczęśliwych Świąt i wspaniałego Nowego roku:) pozdrawiam ciepło
´´´´´´´´´´¶¶*..**..*
OdpowiedzUsuń´´´´´´´´´¶¶¶ .*.*.*.
¶¶¶´´´´´¶¶¶¶*..**.*.
´¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶*.*.**..**.
´´´¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶*.*.*.*.*.
´´´´´¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶*.*.**.
´´´´¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶.**.**.*.
´´´¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶*.*.*.**.
´´¶¶¶¶¶´´¶¶¶¶*.**.*.*.*
´¶¶´´´´´´´´¶¶¶*..**.*.**
´´´´´´´´´´´´¶¶*.*.**.*
Wesołych Świąt
Śliczny ten Mont Blanc!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
Uśmiechów miliony w Nowym Roku!
SWS
Jolu! Bardzo Ci dziękuję za życzenia, Tobie również wszystkiego dobrego! A z bezikiem to może nie musi być tak drastycznie ;P
OdpowiedzUsuńGosiu! Dziękuję :) Pozdrawiam!
MZ! Witaj:) A milion uśmiechów na pewno się przyda - dziękuję:)
Aniu, deser jak z najlepszej kawiarni, pięknie wygląda!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego i rodzinnych, ciepłych Świąt!
Aniu,
OdpowiedzUsuńmnie dopiero się udało opublikowac moj pomysl...
Lepiej pozno niz wcale podobno.
Piekny deser i bardzo kuszaca propozycja. Do sprobowania koniecznie. Dziekuje za zaproszenie i to nowe doswiadczenie. Spokojnych i Pieknych Świąt Ci życzę, Anna
Podziwiam.. Piękny deser, dopracowany, perfekcyjny. Cieszy wzrok, to pewne, doznań smakowych mogę się tylko domyślać.. Ale już nabrałem na niego strasznej ochoty!
OdpowiedzUsuńAniu, i ja ślę Tobie najlepsze życzenia! Wesołych świąt! Rodzinnych, ciepłych, magicznych. Odpoczynku, relaksu ale i szaleństwa! Wymarzonych Świąt!!
Ja kasztany jadłam rok temu na sylwestrze w Pradze, mróz trzaskał a my wcinaliśmy razem z grzańcem. Tyle że nei za bardzo mi smakowały:0
OdpowiedzUsuńOstatnio wypatrzyłam przepis na naleśniki z mączką kasztanową jednak w sumie się nie przyjrzałam mu dokładniej. A może powinnam?
Wesołych Świąt! Dużo spokoju i zdrowia dla całej rodziny!:)
ps. gdzie zamawiałaś kasztany?
O rrany, ten deser mnie ściął z nóg. Jest NIESAMOWITY! Zakładam, że smakuje jeszcze lepiej niż wygląda i sprowadza od razu niebiosa na ziemię ;)
OdpowiedzUsuńKorniku! Dziękuję! Miło mi niezmiernie:) Radosnych świąt! Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńAniu! Cieszę się, że już jesteś! Pięknie kasztany się u Ciebie miały - zapisałam już przepis i na pewno upiekę te markizy!
Spokojnych świąt:)
Spencer! Dziękuję za tyle miłych słów. Kasztany na słodko smakują naprawdę cudownie:)
Pozdrawiam Cię i wesołych świąt!!!
Atrio! No i proszę kolejna osoba, która spotkała się z kasztanami w takich samych okolicznościach jak ja:) Mączki nie znam, ale brzmi intrygująco. Kasztany zamówiłam w Bogytun Młyn.
Wesołych Świąt:)
Arven! Wiesz, dla mnie niemal każdy deser z bezą sprowadza niebiosa na ziemię;) Pozdrawiam Cię serdecznie!
ja zwykle uczta dla moich oczu u Ciebie...
OdpowiedzUsuńRadosnych, rodzinnych i spokojnych Świąt!
Ciekawe, czy udałoby mi się zdobyć taki Mount Blanc?:) Wspaniały!
OdpowiedzUsuńAniu, życzę Ci wesołych i cudownych Świąt!
mniam , mniam
OdpowiedzUsuńwszystkiego naj życzę
o, u Ciebie też kasztany:)czuję się ostatnio jak na placu Pigalle;))Slinkę mam do pasa Zdolniacho, życzę również Wesołych i rodzinnych Świąt!
OdpowiedzUsuńMyniolinko! Pięknie Ci dziękuję i również życzę cudonych świąt!
OdpowiedzUsuńKasiu!Oczywiście, że udałoby się:) Pozdrawiam i przesyłam najlepsze życzenia!
Margot! Dziękuję:) I całusy przesyłam!!!
Mar! Och, no widzisz, nagły wysyp kasztanów:) Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam Cię serdecznie! Wesołych świąt!
Ależ cudny deser!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! Radości, spokoju i ciepła! :)
ach jak cudnie wyglada:) pyszny deser:)
OdpowiedzUsuńdziekuje za zyczenia:)
rowniez i Tobie zycze pieknych, radosnych i szczesliwych Swiat,
wspanialych pysznosci i mnostwa prezentow:)
Dominiko! Dziękuję za miłe słowa! I Tobie przesyłam życzenia wspaniałych świąt!
OdpowiedzUsuńAga! Serdeczności na święta i na cały rok!
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Aniu,
OdpowiedzUsuńdzisiaj w Wigilię przyszedł mój zastępczy listonosz i przyniósł masę listów i przesyłkę... Cudowną przesyłką od cudownej osoby. Serdecznie Ci dziękuję za tak piękne prezenty. Miałam wielką ochotę na ten winogronowy dżemik i... go dostałam. Radość wielka. Dziękuję Ci serdecznie. Sprawiłaś mi wielką radość i niespodziankę. Już myślę o śniadanku z jego (dżemiku) udziałem i Twoją obecnością (w naszych myślach). Buziaki świąteczne cudowna Aniu i najlepsze życzenia dla Ciebie i najbliższych. Radości, ciepła i miłości. A Mont Blanc to jeden z ukochanych deserów mego synka. Dawno go nie robiłam. Po powrocie z wojaży zrobię go z Twojego przepisu.
Lo! Cudownie, że w końcu dostałaś! I to w Wigilię! Już się martwiłam, że paczka przepadła w tajemniczych otchłaniach poczty, a ona po prostu chciała dotrzeć w najlepszym momencie! Dziękuję Ci za tyle ciepłych słów i jeszcze raz przesyłam moc gorących życzeń i pozdrowień dla Ciebie i Twojego synka - prawdziwy z niego smakosz!
OdpowiedzUsuńŚwiętujcie cudownie!
Radosnych Świąt! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńAniu, życzę Ci wesołych, rodzinnych Świąt
OdpowiedzUsuńPzdr
Nina
Aniu, ale się ciesze że udało mi się na moment oderwać od przygotować i wpaść tu jeszcze przed Wigilią (tak tak, u nas porządki jeszcze pełną parą idą..) - dzięki Twojej opowieści mam fantastyczny humor i wierze że się nie zmieni :))) Fantastyczne to Wasze wspólne kucharzenie!
OdpowiedzUsuńA na Świeta życzę Tobie i Twoim Bliskim Kochana po prostu wszystkiego dobrego, niech będą piękne, niezapomniane :) I dużo dużo dobra w Nowym Roku!
Moc światecznych uścisków :-)))
Lady Aga! Dziękuję bardzo za życzenia! Tobie także życzę cudownych świąt:)
OdpowiedzUsuńNino! Dziękuję za świąteczne odwiedziny i przesyłam moc pozdrowień:)
Moniko! Ależ się cieszę, że znalazłaś czas i wpadłaś:) Wszystkiego dobrego dla Ciebie i bliskich:) Pozdrawiam!!!
Anno-Mario - szaleństwo w biały dzień ten Twój przepis. Cudo!
OdpowiedzUsuńA chciałam jeszcze pożyczyć Tobie i Twojej rodzinie dużo uśmiechów, radości i miłości z okazji Świąt.
Prawdziwe kasztanowe szaleństwo!
OdpowiedzUsuńAniu na Święta przyjmij ode mnie najserdeczniejsze życzenia, dużo szczęścia, miłości i powodzenia.
Paulina! Dziękuję:) Wszystkiego dobrego dla Ciebie i Twoich bliskich:)
OdpowiedzUsuńEwo! Bardzo Ci dziękuję! Cudownych świątecznych chwil dla Ciebie!
pięknie wygląda. nie mam nawet pojęcia jak może smakować, bo nigdy nie jadłam kasztanów. do nadrobienia. wesołych!
OdpowiedzUsuńmmm.. cudowny, pracochłonny deser.
OdpowiedzUsuńMniam.
Ps: Wesołych Świąt, Kucharnio!
Karolu! To też był mój pierwszy raz z kasztanami na słodko! Dla mnie pycha! Dziękuję za życzenia i pozdrawiam Cię świątecznie!
OdpowiedzUsuńOlciaky! Wiesz, właśnie nie jest pracochłonny. Robi się go dość szybko, i jeszcze szybciej zjada:) Wszystkiego dobrego!
nigdy nie jadlam kasztanów a były nawet w sklepie na osiedlu jednak sie nie skusilam a szkoda. Dziękuję za życzenia i życzę Tobie i Twoim bliskim zdrowych, radosnych Świąt :)Renata
OdpowiedzUsuńSpokojnych i cieplych Swiat Aniu :)
OdpowiedzUsuńKochana, serdeczne świąteczne całuski!
OdpowiedzUsuńMarzynia
Majko! Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńmamamarzynia! I dla Ciebie także - wszystkiego dobrego! Pozdrowienia:)
Fantastyczna propozycja :) Kasztany uwielbiam, wiec teraz będę miała ból,którą propozycję wybrać :)
OdpowiedzUsuńNa nadchodzący Nowy Rok, życzę Tobie i całej rodzinie fantastycznej zabawy, dużo zdrowia, energii, moc satysfakcji w codziennym życiu i aby wszystkie dni były tylko przyjemnością :)
boskie !
OdpowiedzUsuńSzarlotku! Nie będzie bólu, jeśli zdecydujesz się na wszystkie:D
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za życzenia i Tobie także przesyłam życzenia wszystkiego dobrego! Pozdrawiam:)
Ulcik! Dziękuję i serdecznie Cię pozdrawiam:)
Zabawna historia z kurierem i kasztanami. Deser wygląda pięknie. Krem kasztanowy bardzo lubię jako nadzienie naleśników.
OdpowiedzUsuńPiękny Mont Blanc. Wspinaczka na niego byłaby niezapomnianym przeżyciem.
OdpowiedzUsuńAleż Ty kochasz bezy ;)
Pozdrawiam
Deser wygląda obłędnie. Niech no aby zdobędę taki krem to zaszaleję i ja :)
OdpowiedzUsuńBuziakczki !!!!
haniu-kasiu! Witaj! No, dla mnie to za bardzo zabawne wtedy nie było;P Pomysł z naleśnikami bardzo mi się podoba. Pozdrawiam Cię!
OdpowiedzUsuńUsagi! Oj, tak, tej miłości do bez nie da się ukryć:) Pozdrawiam Cię gorąco!
Ivon! Pewno, szalej, trzeba sprawiać sobie przyjemności! Serdecznie pozdrawiam!
Zaroiło się od kasztanów! Naprawdę muszę ich w końcu spróbować :-)
OdpowiedzUsuńAniu!!! Dziękuję CI za życzenia świąteczne i przepraszam, że dopiero teraz na nie odpisuję :-( ale zatrzęsienie świąteczne nie pozwoliło mi spędzać czasu przed komputerem. Z mojej strony zostaje już teraz życzyć Ci i całej Twojej rodzinie Szczęsliwego Nowego Roku!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie Jagienka!!!
ps. jak bym chciała spróbować tego twojego kasztanowego deseru!!! nigdy nie jadłam kasztanów :-(
Ale cudowny deser!!!
OdpowiedzUsuńRozmarzyłam się... Uwielbiam bezę, karmel,brandy i bitą śmietanę:)
Z kremem kasztanowym muszą smakować obłędnie:)
Kasiu! Musisz koniecznie! Pozdrawiam Cię:)
OdpowiedzUsuńJagienko! Serdecznie Ci dziękuję:) Tobie również życzę wspaniałego Nowego Roku! Może uda się spróbować kasztanów:) Pozdrawiam Cię gorąco!
Nika! Jeśli lubisz te smaki, to deser stworzony dla Ciebie:) Pozdrowienia!
Absolutnie zachwycające i tyle :-D
OdpowiedzUsuńŁasuchu! Dziękuję! I tyle:-D
OdpowiedzUsuńCo za pyszności!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twojego bloga, te wszystkie cudowne zdjęcia i wspaniałe smakołyki! :)
cameela5! Dziękuję Ci bardzo. Niezmiernie mi miło, że Ci się podoba! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu jakiś czas temu przypadkiem, gdzieś w okolicy pierniczków i wypieków świątecznych. I strasznie mi się podoba Twoje pisanie! :-) Wracałam już kilka razy i pewnie jeszcze wrócę. Nie dla przepisów. Dla klimatu, nastroju i emocji...
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Jola
Jolu! Ogromnie mi miło, że trafiłaś i masz ochotę nadal mnie odwiedzać:) Zapraszam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń