Szukam.
Chcę odzyskać na nowo.
To wszystko co ukradł.
Podstępnie zaatakował.
Rozgościł bez pytania i nie dał się długo wypędzić.
Intruz, złodziej i bałaganiarz.
Mikroskopijny, a jednak silniejszy ode mnie.
Wirus.
Podstępny i paskudny nieprzyjaciel, z którym musiałam stoczyć długą i męczącą walkę.
I choć przy wsparciu zastępu leków udało się go w końcu przepędzić, nadal czuję się pokonana, a to uczucie, za którym naprawdę nie przepadam. Zwłaszcza jeśli walka jest nierówna, a przeciwnik nie dość, że niewidoczny, to jeszcze trudny do zdiagnozowania i oporny na wszelkie środki nacisku.
Nie znoszę tego stanu pokonania, gdy wszystko co się planowało trzeba odwołać lub odłożyć na później. Gdy trzeba się chwilowo poddać, choć wcale się nie chce. Gdy pory jałowych posiłków trzeba z konieczności podporządkować tuzinom tabletek, które choć ładne i pastelowe, smakują wstrętnie i wcale nie czynią cudów, na jakie się czeka. Co gorsze, jakby obojętne na działanie wirusa, który zdążył już na dobre odebrać siły i ochotę na cokolwiek, zgarniają to co dla osoby uwielbiającej delektować się jedzeniem najcenniejsze - kradną smaki!
Wszystkie! Kasują i wymazują! Nic nie smakuje tak jak powinno, tak jak się lubi, tak jak się pamięta, tak jak wygląda i pachnie.
Dwa tygodnie bez kawy, której nawet daleki zapach przyprawia o mdłości, dla mnie, żyjącej na kawie od prawie 20 lat, oznacza prawdziwą torturę! Niełatwo żywić się biszkoptami, gdy te smakują jak miękki styropian i popijać herbatę kwaśną od połowy cytryny, choć dla mnie wciąż mdłą. Jedyny ratunek i pocieszenie przynoszą na szczęście kolejne słoiczki - musztarda i chrzan:) Nie sądziłam, że można zjeść takie ilości w ciągu paru tygodni! A jednak ich przenikająca ostrość jako jedyna była w końcu dobrze wyczuwalna i jak światełko w tunelu podtrzymywała nadzieję, że i pozostałe smaki uda się odzyskać.
Mam ochotę wymazać z pamięci te ostatnie tygodnie. Nadrobić te wszystkie chwile, które umknęły. Powoli wracają smaki, choć niezbyt im się spieszy...Od kilku dni znów zaczynam dzień od kawy, choć ona wciąż smakuje inaczej niż przedtem. Zaczynają też nareszcie kiełkować wytęsknione myśli o gotowaniu i pieczeniu. Choć pierwszeństwo przypadło porządkom - zapomniana kuchnia powoli zaczyna wracać do życia.
Wyciągam garnki, miski, rondelki - jednak za chwilę chowam z powrotem. Nie będą jeszcze potrzebne. Wystarczy jedna duża misa. Do wyrabiania i wyrastania ciasta. Na powrót i na początek mam ochotę na coś prostego. Ciepłego, chrupiącego z wierzchu i miękkiego i puszystego w środku. Mam ochotę urywać kawałki ciasta i maczać w oliwie. Wybieram tylko kilka dodatków - oliwki, czerwoną cebulę, ukochany rozmaryn i sól morską.
Dotyk gładkiego i sprężystego ciasta przynosi ogromną ulgę. Jest jak terapia. Czuję, że znów mam ochotę na wszystko to, co drzemało zepchnięte w kącie przez te parę tygodni. Budzę się wcześniej niż zwykle. Wyciągam drożdże i szykuję focaccię. Mam jednak ochotę na jakąś zmianę. Część ciasta dzielę na małe porcje i wkładam do mini-keksówek, a drugą połowę formuję w okrągły placek i przekładam do tortownicy. Małe bułeczki-focaccie znikają od razu po upieczeniu maczane na ciepło w oliwie.
Okrągłą focaccię odkładam na później. Kroję na pół, smaruję oliwą, nadziewam szynką, pomidorami, bazylią, czosnkiem i mozarellą. Składam tą dużą kanapkę i opiekam na grillu. Powstaje okrągła, chrupka panini, która znika równie szybko jak małe bułeczki. I co najważniejsze smakuje tak, jak powinna, tak jak lubię, tak jak pamiętam! A zatem wróciły smaki i ja wracam do kuchni. Nareszcie!
Jeśli macie ochotę na inne focaccie, zapraszam na tą (klik) lub na tą (klik).
FOCACCIA Z OLIWKAMI, CZERWONĄ CEBULĄ, ROZMARYNEM I SOLĄ MORSKĄ
(przepis na ciasto cytuję za Asią z Kwestii Smaku)
300 ml ciepłej wody
500 g mąki
2 łyżeczki soli
oliwa z oliwek
1 czerwona cebula
3 łyżeczki gruboziarnistej soli morskiej
garść czarnych oliwek
rozmaryn
Drożdże rozkruszyć w misce, dodać 120 ml ciepłej wody, 1 łyżeczkę cukru i 4 łyżki mąki. Wymieszać i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, na około 20 minut. Mąkę przesiać do miski i wymieszać z 2 łyżeczkami soli oraz 2 łyżkami oliwy z oliwek. Dodać drożdże oraz resztę ciepłej wody. Składniki wymieszać w misce i połączyć w kulę. Ciasto wyłożyć na posypany mąką blat. Wyrabiać przez 15 minut, aż będzie gładkie i elastyczne. Można także wyrabiać mikserem.
Na blacie rozsmarować jedną łyżkę oliwy, wyłożyć ciasto i rozwałkować. Blachę do pieczenia wysmarować oliwą i wyłożyć na nią rozwałkowane ciasto. Ja podzieliłam ciasto na dwie równe części. Jedną rozwałkowałam na kształt koła i przełożyłam do tortownicy o średnicy 22 cm, drugą podzieliłam na 6 równych części i przełożyłam do mini-keksówek o wymiarach 10,5 x 6 cm . Przykryć przeźroczystą folią i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, na 1,5 godziny.
Cebulę i oliwki pokroić na cieniutki plasterki. Ciasto posmarować oliwą, posypać solą morską, powtykać listki rozmarynu i nałożyć plasterki cebuli i oliwek. Odstawić ponownie do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę. Piekarnik nagrzać do 220°C. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 15 - 20 minut na złoty kolor. Podawać z oliwą z oliwek. Można także przekroić na pół, wysmarować oliwą, obłożyć np. mozarellą, szynką, pomidorami, bazylią, złożyć i opiekać na grillu - powstanie pyszna, chrupiąca kanapka panini. Smacznego!
Na blacie rozsmarować jedną łyżkę oliwy, wyłożyć ciasto i rozwałkować. Blachę do pieczenia wysmarować oliwą i wyłożyć na nią rozwałkowane ciasto. Ja podzieliłam ciasto na dwie równe części. Jedną rozwałkowałam na kształt koła i przełożyłam do tortownicy o średnicy 22 cm, drugą podzieliłam na 6 równych części i przełożyłam do mini-keksówek o wymiarach 10,5 x 6 cm . Przykryć przeźroczystą folią i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, na 1,5 godziny.
Cebulę i oliwki pokroić na cieniutki plasterki. Ciasto posmarować oliwą, posypać solą morską, powtykać listki rozmarynu i nałożyć plasterki cebuli i oliwek. Odstawić ponownie do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę. Piekarnik nagrzać do 220°C. Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 15 - 20 minut na złoty kolor. Podawać z oliwą z oliwek. Można także przekroić na pół, wysmarować oliwą, obłożyć np. mozarellą, szynką, pomidorami, bazylią, złożyć i opiekać na grillu - powstanie pyszna, chrupiąca kanapka panini. Smacznego!
P.S. Dziękuję wszystkim osobom, które podzieliły się ze mną w komentarzach lub mailach swoimi wspomnieniami o randkach. Upominek-niespodziankę otrzyma Evitaa. Proszę o kontakt i dane do wysyłki.
Absolutnie wspaniała z tą kontrastową geometrią na wierzchu. Choć pewnie smakuje wybornie, ja jeszcze długo bym się jej przyglądała, zanim zdecydowałabym się skosztować. Piękną potrawę, choćby i najsmaczniejszą aż żal jeść...
OdpowiedzUsuńDobrze, że już jesteś z powrotem. Niesamowicie przeplata się ta focaccia z Twoją opowieścią Trzymaj się cieplutko, Basia
OdpowiedzUsuńSmakowity sobie powrót zafundowałaś i sobie i rodzinie, pewnie stęsknionej do Twoich smakołyków :)
OdpowiedzUsuńZdrówka, dużo zdrówka, by dopisywało Ci cały czas, a szczególnie za 2 tygodnie :)
Buzia ciepła :*
Najważniejsze Aniu, że powrót stał się faktem. No i do tego powracasz w wielkim stylu. Dużo zdrowia i pogody duszka :)
OdpowiedzUsuńLekka! Po tygodniach na musztardzie i chrzanie nie byłam w stanie długo na nią patrzeć, marzyłam tylko o jej zjedzeniu:)
OdpowiedzUsuńBasiuP! Ja też się ogromnie cieszę z powrotu, bardzo mi brakowało blogowania i wizyt na innych blogach - tylko czy starczy czasu by to nadrobić? Pozdrawiam Cię ciepło!
Tili! Oj, bardzo bym chciała, by te siły okazały się pomocne za dwa tygodnie;)
Gosiu! Dziękuję i gorąco Cię pozdrawiam:)
Piękne wzorki i cudna patera :)
OdpowiedzUsuńSkwituję to jednym słowem: kosmiczna!:)
OdpowiedzUsuńWażne że już wychodzisz na prostą :-) a oczka zrobione z cebuli i oliwek na focacci :-). Magazynuj energię bo wiosna idzie :-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI ja zostałam pokonana przez jakiegoś wirusa, ale tylko na 4 dni, tylko jednego dnia zostały mi odebrane smaki... Współczuję Ci, Aniu. To takie okropne uczucie...
OdpowiedzUsuńA focaccia jest wspaniała! Tyle się o niej naczytałam w "W krainie oliwek", że koniecznie muszę upiec ją w najbliższym czasie! :)
Buziak!
flusso! Miło mi czytać :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńIzka! Dziękuję bardzo;)
Mihrunnisa! Ogromnie się cieszę na wiosnę, oby się tylko nie spóźniała:) Pozdrawiam!
Magiczne te Twoje focciacie. Ooo, tak jak lubię! Pomidor, ser, oliwa.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój blog.
Zdrowiej do końca! brakowało Ciebie.
OdpowiedzUsuńInspirują mnie Twoje wzorki:) Bardzo fajny pomysł. Duzo zdjęć i ta genialna poździerana deska, też taką chcę!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :
http://dream-about-muffins.blogspot.com/
Przepięka!!!
OdpowiedzUsuńAniu, jak dobrze, że już wracasz, bo już się zaczynałam zastanawiać gdzie jesteś! Teraz powoli wszystko wróci do normy. Spokojnie :) Najpierw zdrowie, a kuchnia nie ucieknie. Tymczasem życzę na zapas dużżoo zdrówka :)
OdpowiedzUsuńBardzo apetyczna foccacia! Fajnie wygląda ta cebulka z oliwkami...jak dzieło sztuki :)
Uściski!!
Jesteś,jesteś,jesteś! Huraaaaaaaaaaaa! Pustka dobiegła końca.
OdpowiedzUsuńMogę kawałek tej boskiej focaccii? Może być bez sałatki nawet...
Całus ogromny!
absolutnie przecudna! mnie Twoje zdjęcia leczą bo popadłam ostatnio w jakąś szarość...
OdpowiedzUsuńżyczę zdrówka!!!
Anno-Mario jak dobrze, że jesteś. Cieszę się, że jest już lepiej. I dużo zdrowia życzę, żeby ten paskud już nie wrócił. A focaccia wygląda smakowicie. Bardzo lubię takie połączenie smaków:)
OdpowiedzUsuńuwielbiam! genialna, wygląda jak z bajki!
OdpowiedzUsuńCześć:) Już sama nie wiem co lubię najbardziej- sposób w jaki piszesz, zdjęcia, które tu zamieszczasz, czy przepisy, które zwykle trafiają w moje podniebienie niczym kot chodzący nieznanymi ścieżkami, ale zawsze wracający do domu..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zdjęcia jak zwykle piękne i to, co na zdjęciach też.
OdpowiedzUsuńAnno wspaniale, że juz do nas wróciłaś - mam nadzieję, że teraz w okresie rekonwalescencji będziesz ukazywać nam jeszcze pyszniejsze odsłony swojego kucharzenia!
OdpowiedzUsuńOliwko! 4 dni to brzmi jak luskus:P
OdpowiedzUsuńMasz rację "W krainie oliwek" focaccia kusi niezwykle! Całusy Ci posyłam!
Kubełku! Dziękuję - rumienię się i cieszę ogromnie:)
Jswm! A mi brakowało Was - bardzo! Dobrze jest wracać:) Pozdrawiam!
dream-about-muffins! Deski nie mogę oddać, ale weź przepis na focaccię;P Pozdrowienia!
Żeniu! Dziękuję i przesyłam serdeczności!
Iwona! Wracam właśnie spokojnie, przestałam się spieszyć i tak jest dobrze:) Całusy!
Amber! Ale fajnie jest wrócić dla takieeeeego powitania:D Ja też się strasznie cieszę i całuję:)
myniolinko! I ja Tobie zdrówka i kolorów życzę!
Agnieszko! Jak miło czytać Twoje słowa! Oby życzenia się spełniły - pozdrawiam Cię mocno!
Mar! I smakuje jak z bajki:D
Ewelina! A ja lubię czytać to co napisałaś! Dziękuję, zwłaszcza za kota;P
Haniu! Dziękuję Ci bardzo i serdecznie pozdrawiam:)
Jagienko! Postaram się, a co będzie - kto to wie? Całusy!
Uwielbiam!! :-) Ja u siebie robiłam takie kanapki z nadzieniem do sałatki greckiej :) Uściski!
OdpowiedzUsuńte zdjęcia są po prostu och, ach i brak nam słów! :)
OdpowiedzUsuńuch! coś pięnego!!
OdpowiedzUsuńAniu ostatnio zastanawiałam się gdzie sie podziewasz i co tworzysz w kuchni swojej, ze tak długo Cię nie ma...a to ta mała cholera Cie złozyła. Mam nadzieję, ze jest juz dobrze i ze poszedł sobie w pierony ten mały diabeł.... Focaccia piękna, po prostu chce sie po nia sięgnąć i zjeść....jak wszystko co u Ciebie:) pozdrawiam Kochana
OdpowiedzUsuńTy nie nadrabiaj, tylko żyj dalej:) A fokaczia czarodziejska:)
OdpowiedzUsuńKasiu! Prawda, że pyszne?! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWykrywacz! Och, ach i bardzo dziękuję:D
Kini! Pozdrowienia i dziękuję:)
Jolu! Nic nie tworzyłam - strasznie mi tego brakowało! Uściski:)
Ewelajno! Nie byłabym sobą, gdybym paru rzeczy nie nadrobiła;P Zwłaszcza jeśli chodzi o kuchnię! Pozdrowienia!
Teraz zbieraj siły i odzyskuj smaki, bo dwa tygodnie szybko miną. Dobrze, że jesteś z powrotem. Z takim smakołykiem, to powrót w najlepszym stylu. Buziaki.
OdpowiedzUsuńAniu, jak to dobrze że już jesteś! Koszmarny ten wirus że Cię tyle trzymał, dobrze ze już wracasz do siebie!
OdpowiedzUsuńRzadko bo rzadko ale i mnie czasem dopada taka utrata smaków - rety, jakiego mam wtedy stracha że to może nie minąć :D na szczęscie mija :)
A focaccia - co tu dużo mówić, że pycha to wiadomo, ale ta dekoracja - Ania - no klasa!
Moc uścisków i dużo dużo zdrowia :)))
Dobrze, że już dobrze. A pyszności-matko slinka cieknie. Buziole w noch.
OdpowiedzUsuńZdjęcia super, przepiękne!!! Patrząc na nie poprostu ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńO tak znamy ten stan kiedy kawa nie smakuje, a tak bardzo jej się chce :)
pozdrawiamy ciepło
Aniu, witam z powrotem :) Miło że jesteś :)))
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudne, więc wróciłaś już na całego :D
A foccacię bardzo lubię (cudnie wygląda ta z uśmieszkami z czerwonej cebuli, przeurocza ;) )
Nie wiedziałam, że można ją nadziać takimi pysznościami! Z pewnością wypróbuję :)))
Miłego dzionka!
Lo! Już nie mogę się doczekać:) Całusy!
OdpowiedzUsuńMonika! Och, koszmarny doprawdy! Ale sobie poszedł i to najważniejsze, więc czekam na kapelusze:)) Wyślesz?
HANNAH! O tak, jest dobrze - i niech tak zostanie:) Pozdrawiam!
Aga i Kaja! Prawda, że to paskudne uczucie! Pozdrawiam Was serdecznie:)
EVE! Dziękuję za tak miłe słowa:) Nadziewana smakuje wspaniale - koniecznie wypróbuj! Dużo słońca!
Wchodzę tu sobie o południowej porze, wyglądając jak muchomor za sprawą dziwnej alergicznej przypadłości niewiadomego pochodzenia... i od razu mi lepiej. Po pierwsze: wróciłaś :) Wierzę, że Twoja foccacia może przywrócić do życia, jest niesamowita i świetne ma te cebulowo-oliwkowe wzorki :). Po drugie: ja? naprawdę? Zaczerwieniłam się :)) ale fajnie!
OdpowiedzUsuńwłaśnie się zastanawiałam gdzie sie Pani podziewa tyle czasu :) na całe szczęście już jesteś bo tak jakoś dziwnie jak Ciebie nie było :)
OdpowiedzUsuńwracaj do zdrowia jak najszybciej!!!!
To chyba naurodziwsze foccacie jakie w zyciu widzialem i pewnie smakuja niebiansko rowniez. Nigdy bym nie zgadl ze zostaly spreparowane przez osobe targana wirusem! :)
OdpowiedzUsuńniech już będzie tylko lepiej.. i niech smak kawy znów zachwyca.
OdpowiedzUsuńfocaccie są cudowne.
Evitaa! Niech alergia sobie pójdzie! Może focaccia pomoże, a jak nie, to radość wygranej! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPiegusku! Miło mi czytać Twoje słowa:) Pozdrowienia przesyłam!
Arku! No i rumienię się, w imieniu focacci oczywiście:)
Asiejko! Oby życzenia kawowe się spełniły!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDroga Anno Mario, czy myślałaś o wydaniu książki kucharskiej? W mojej osobie masz czytelnika, na bank!!!! A tymczasem, jak zwykle, umiejętnie grasz na naszych kulinarnych zmysłach;-)
OdpowiedzUsuń11 marca 2011 03:13
Piekne zdjecia Ania i piekna foccacia! Te krazki cebuli - no, no :) na moejj czsem tez sie takei pojawiaja, w towarzystwie suszonych pomidorow.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie Aniu i nie daj sie odciagnac iod kuchni na za dlugo!
Sabienne! Dziękuję Czytelniczko:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBasiu! Z suszonymi pomidorami będzie u mnie kolejna;P Nie daje się odciągnąć, wręcz przeciwnie - czuję coraz większe przyciąganie! (a w kuchni pachną teraz kawowe bezy;P Wpadniesz?
Całusy Basiu!
Jak dobrze widzieć Cię znów w akcji :) Jakie piękne zdjęcia! Kilka dni temu śniło mi się, że piekłam foccacię. Tę z oliwkami bardzo chętnie bym Ci podprowadziła... w całości ;) Aż żałuję, że wykorzystałam ostatnią paczkę drożdży na struclę (choć nie do końca bo w sumie była pyszna ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam z nocnej kuchni
z oliwkami lubię ją chyba najbardziej :)
OdpowiedzUsuńJak miło znów czytać Twoje posty:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wirus pokonany, nawet jeśli póki co pozostawił po sobie lekkie zawirowania:) Bo w końcu idzie wiosna i nowe-lepsze, hurrraaa!
A Focaccia przepiękna - ja też uwielbiam ją maczaną oliwą lub - w wersji bardziej rozbudowanej - opiekaną na grilly z dodatkami:)
Pozdrawiam:)
Natalio! I ja się cieszę:) No to zróbmy wymianę focaccia za struclę;P Pozdrawiam Cię mocno!
OdpowiedzUsuńPaula! A ja chyba nie mam ulubionej, wszystkie tak samo bardzo mi smakuję:)
delikatessen! Dziękuję! U mnie dziś tak piękna wiosenna pogoda, że prawie już zapomniałam o wirusie:) Uściski!
Aniu, jak dobrze, że wróciłaś! Pusto było bez Ciebie!
OdpowiedzUsuńJa właśnie uzupełniam zaległości w czytaniu ulubionych blogów, bo jakoś ostatnio czasu starczało jedynie na "ogarnianie" własnego ;)
Z przyjemnością przeczytałam Twoją opowieść o powracających zmysłach, rondelkach i miseczkach i cudnej focacci :)
Tak tu u Ciebie miło i ciepło! Fajnie, że znowu jesteś:) Pzdr Aniado
focaccia wygląda bajecznie a zdjęcia jak zawsze powodują, że mam ochotę ugryźć monitor :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że choróbsko przeszło. u mnie podobnie, nienawidzę utraty/pomieszania smaków podczas tego stanu ;/
Nareszcie jesteś! Uściski wiosenne przesyłam. Smaki wracajcie!!!
OdpowiedzUsuńAniu! Witaj:) Jak zawsze dziękuję za miłe słowa i serdecznie Cię pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKaś! Zdrowiej w takim razie i ciesz się wiosną! U mnie już jest!!!:D
Emmo! Jestem:) Smaki wracają! Uściski:)
Jejku niedobrze jak się takie świństwo przyplącze. A focaccia? - nie wiedziałam, że może tak ślicznie wyglądać.
OdpowiedzUsuńPrzysięgam, że gdybym mogła zjadłabym Twoją focaccię zwrokiem - uwielbiam Twoje zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńkabamaigo! Pozdrawiam wiosennie:)
OdpowiedzUsuńka.wo! Dziękuję i przesyłam pozdrowienia!
Świetny design ma ta foccacia! :)
OdpowiedzUsuńMonika! Dziękuję i pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCiekawy i piękny blog prowadzisz. Chętnie będę tu zaglądał. Pozdrawiam, Grzegorz.
OdpowiedzUsuńCiekawy i piękny blog prowadzisz. Chętnie będę tu zaglądał. Pozdrawiam, Grzegorz.
OdpowiedzUsuń